|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kościół i Katolicyzm » Doktryna, wierzenia, nauczanie » Teologumenony
Eucharystia - co to jest ? Autor tekstu: Michał Apostata
"Nikt
nie może wątpić, że najwyższy kapłan ma zawsze
absolutną władzę przyzwalania
czy też potępiania.
Jednak ani on, ani żadna istota ludzka nie jest zdolna sprawić,
by jakieś twierdzenia były prawdziwe lub fałszywe wbrew temu,
jakie są ze swej
natury. Ze wszystkich nienawiści, nie ma
większej, niźli nienawiść ciemnoty
do wiedzy"
Galileusz
Dogmatami nazywa
teologia katolicka kanony niepodważalne, stanowiące fundament Objawienia, jak
np. istnienie jedynego Boga w trzech osobach, Eucharystia, Niepokalane Poczęcie
Matki Boskiej czy Zmartwychwstanie na Sąd Ostateczny. Papież, jako zwierzchnik
Kościoła katolickiego dysponuje, jak wiadomo, aparatem władzy, którym jest w
pierwszym rzędzie Kuria Rzymska. Każda myśl, każde nowe sformułowanie czy stwierdzenie
jest cedzone wielokrotnie z punktu widzenia różnych potrzeb Kościoła i dyscyplin
teologicznych. Przez oczka tego sita nie może prześlizgnąć się nic, co mogłoby
zawierać doktrynalną, formalną czy kanoniczną sprzeczność z Objawieniem i jego
wykładnią. Przejęta z judaizmu „biesiada dziękczynna" zwana eucharystią z czasem stała się kulminacyjnym elementem kultu chrześcijańskiego. Podania
ewangeliczne nie pozwalają jednoznacznie ustalić, czy Ostatnia Wieczerza odbywała
się w ramach biesiady paschalnej czy też innej, uprawianej w rozmaitych formach
przez ówczesne sekty żydowskie. Ewangeliści nie podają dokładnie ani szczegółów
tej pożegnalnej uczty, ani nie cytują dosłownie słów Jezusa zwanego Chrystusem.
Opisy ewangelistów odzwierciedlają nieco późniejsze zwyczaje, które stopniowo
ustalały się w poszczególnych gminach chrześcijańskich. Pewne jest, że obrzęd
biesiady eucharystycznej we wczesnym chrześcijaństwie nie wzorował się na obrzędach
uczty paschalnej, ale na zwyczajach biesiad synagogalnych albo tych, które były
uprawiane przez wspólnoty judaistyczne. Do takich wniosków dochodzi dzisiaj
większość teologów — historyków liturgii. Biesiada stanowiła podstawowy element
wszelkiego typu zebrań, od uczt „filozoficznych" do styp pogrzebowych,
była symbolem wspólnoty, zasadniczą społeczną formą życia kulturalnego. Według
tradycji ewangelistów, działalność Jezusa rozwijała się w powiązaniu ze zwyczajami
biesiadnymi. Ewangelie opisują biesiady w kanie Galilejskiej, różne liczne uczty u faryzeuszów, biesiadę dla ludu na górze, ucztę pożegnalną i zapowiadają jeszcze
ucztę, która ma się odbyć w czasach eschatologicznych. Wspólne „łamanie
się chlebem" symbolizowało duchową wspólnotę z doktryną Jezusa dzięki
spożywaniu — jak to tłumaczy Jan — chleba niebieskiego, chleba nowego
żywota. Koncepcja Pawła utorowała drogę sakryfikalnej koncepcji rytuału anamnezy
na podstawie rozbudowanej symboliki pojmującej Jezusa Chrystusa jako nowego
baranka paschalnego. W pierwszej fazie rozwoju kultu chrześcijańskiego istniały
dwa typy „wieczerzy": jeden był tylko wyrazem wspólnoty, „łamaniem
się chlebem" i oczekiwaniem eonu eschatologicznego [ 1 ],
drugi był rodzajem uczty połączonej że wspominaniem śmierci Jezusa, nawiązującej
do żydowskiej symboliki paschalnej. Typ pierwszy miał charakter bardziej profetyczny,
sekciarski i polityczny, w drugim natomiast przeważała tendencja bardziej hierarchiczna,
kapłańska i społecznie konserwatywna. List Pawła do Koryntian jest właśnie wyrazem
walki między obu koncepcjami, która zakończyła się zwycięstwem Pawła, oddzielającej
ryt wspominający śmierć i zmartwychwstanie od podstawowych ram biesiady, z których
rozwinęła się pierwotnie eucharystia pojmowana wyłącznie jako „łamanie
się chlebem". W drugiej koncepcji coraz większego znaczenia nabiera również
dzielenie się winem, choć — jak to wynika źródeł — zwyczaj „picia
krwi Pańskiej" spotykał się, jako czysto pogański, z licznymi oporami. Z czasem eucharystia w nowej formie staje się obrzędem, który już niewiele ma
wspólnego z pierwotną ucztą. Jest już obrzędem w którym hierarchia kapłańska
odgrywa przodującą rolę.
Eucharystia (gr. eucharistia — dziękczynienie) w
nauce Kościoła katolickiego to sakrament symbolizujący ciało i krew Chrystusa.
Jezus zwany Chrystusem nakazał spożywać ciało i pić swoją krew. Jest to symbol,
alegoria, mistyczne staropogańskie (barbarzyńskie) łączenie się z bóstwem, jakże
obrzydliwe w swojej wymowie. Ale należy zrozumieć i usprawiedliwić ten element
wierzeń, gdyż w historii ludzkości, pokutuje on od najdawniejszych czasów. Tak
zwana „komunia święta" odwołuje się do pogańskich wierzeń, w których
główną cechą jest kanibalizm, a więc zgodnie z pierwotnymi wierzeniami, łączenie
się „w jedno" człowieka z bóstwem. Chrześcijaństwo, (jakkolwiek
stara się zamazywać pogańskie źródła i pochodzenie), przejęło te wierzenia i
obrzędy gdyż bez nich nie ma żadnej religii. Trudno bowiem wymyślić bezkrwawe
łączenie się z bóstwem. We wczesnym średniowieczu papieska „eucharystia"
była w swej obrzędowej formie „teatrem władzy", spektaklem dokładnie
wyreżyserowanym, który skrupulatnie rozdziela role między dwie klasy rzymskiej
społeczności: świtę papieża i rzymską arystokrację — lud już wtedy się
nie liczył. Ingres papieża na koniu przypomina częściowo triumfalne wjazdy dawnych
imperatorów. Wraz z klerem otacza go również arystokracja rzymska, która od
papieża otrzymuje święty chleb oraz zaproszenie na ucztę w pałacu Laterańskim. Z drugiej zaś strony mamy lud, pospólstwo, cieszące się pięknym widowiskiem,
słuchające śpiewów i modłów, choć nie rozumiał już łaciny klasycznej, którą
posługiwał się kler w swych nabożeństwach. W następnych wiekach rozdział między
klerem a wiernymi powiększał się. Na Wschodzie „eucharystię" odprawiano
za kotarami ikonostasu, na Zachodzie pozostawała widoczna, ale odprawiana w
języku brzmiącym dość obco dla uszu przeciętego Europejczyka. Wspaniałe ceremonie o charakterze teatralnym odbywały się przede wszystkim w większych ośrodkach,
tam gdzie odpowiednio instruowany kler i wyszkolone chóry mogły sprostać wymaganiom
rytuału. Starannie należy odróżniać teologiczne spekulacje i rozprawy średniowiecznych
liturgistów, komentujących znaczenie obrzędów mszalnych, od świadomości religijnej
współczesnego społeczeństwa. Wierni chodzili na mszę ale nie rozumieli jej pierwotnego
znaczenia. Eucharystia przestała być (jak kiedyś) wspólną biesiadą, i trudno
im było zrozumieć, co oznacza tak zwana „ofiara bezkrwawa". Dla
przeciętnego chrześcijanina — co mamy do dzisiaj — msza byłą i jest
obrzędem, w którym uczestnictwo w określone dni jest przez Kościół (czasem i
państwo) nakazane; ofiarę mszalną pojmowano jako obowiązek złożenia daniny na
rzecz kultu w postaci „płodów ziemi" lub datków pieniężnych. Mszę
można było „zakupić", co teologowie uzasadniali jako złożenie datku
na intencję mszalną. W przebiegu samej ceremonii, począwszy od końca X
wieku, punktem kulminacyjnym nie była (jak obecnie)konsekracja chleba i wina — łacińska formuła półszeptem wymawiana przez kapłana była bowiem
przez przeciętnego widza niezauważalna — ani też komunia, do której przystępowano
bardzo rzadko, ale nowy ryt wprowadzony przez Kościół dla wzbudzenia bardziej
aktywnego kultu symbolu eucharystycznego. Obrzędem tym było podniesienie
świętej hostii i kielicha napełnionego winem. Tłumy zaczęły teraz przychodzić
do kościołów, aby ujrzeć podniesionąhostię, symbol żywegoboga,
Jezusa, podobnie jak w starożytnym Eleusis mistowie z czcią oglądali ukazany
im przez hierofantów święty kłos bogini Demeter. Tu i tam element widowiskowy
wziął górę nad samą akcją, co często zdarzało się w dziejach dramatu kultowego.
Wyodrębniono zatem podniesienie i stworzono oddzielną ceremonię zwaną wystawieniem
Najświętszego Sakramentu, a hostię umieszczoną w bogato złoconych monstrancjach,
wystawiono na widok publiczny niezależnie od mszalnej ofiary. W starszym kulcie
Ozyrysa odnajdujemy te same elementy, które funkcjonują w chrześcijaństwie.
Magiczne formułki, słowa symboliki pogańskich wierzeń, szamańskie zaklęcia podczas
mszy, przekształciły się w rzymskiej religii w sakrament… Skoro Jezus zalecał
czy nakazywał spożywać samego siebie, był z pewnością wyznawcą tych właśnie
idei i wierzeń pogańskich. W kanibalizmie ludzi zjadano między innymi dlatego,
aby posiąść niektóre ich „elementy- cechy" takie jak: odwagę, rozum,
cechy charakteru jakich pożądał „konsument", albo podczas klęsk
głodu. W Starym Testamencie mamy takie zdarzenie opisane i dotyczy okresu, w
którym Samaria została dotknięta kataklizmem głodu z powodu wojny. [ 2 ]
Natomiast w proroctwie Ezechiela, Bóg zapowiadając Izraelitom zmianę ich losu,
uznał za celowe posłużyć się terminologią „kanibalistyczną" zgodną z ówczesną mentalnością Jego wyznawców. "Jedzcie mięso bohaterów i pijcie krew książąt ziemi, aż do upicia… I nasycicie się u stołu mego mięsem
koni i jezdnych mocnych i wszelkich mężów walecznych, mówi Pan Bóg". [ 3 ]
Od dawien dawna człowiek wierzył, że wraz z rytualnie spożytym ciałem, posiądzie
również duszę zjedzonego, przez co zyskiwał jego cechy. Rytualnie
zjadano walecznych i odważnych wojowników, którzy polegli w walce, aby przejąć
ich odwagę. Najczęściej wystarczyło zjedzenie jego serca, gdyż tam było siedlisko
siły wszelakich cech. Serce też według ówczesnych wierzeń było siedzibą duszy.
Kiedy starotestamentowym Żydom uzbierało się różnych przewinień, którymi rozgniewali
Jahwe, wówczas składali tak zwaną „ofiarę zagrzeszną"z kozła
ofiarnego, przelewając na niego symbolicznie grzechy Izraela. Jego krew byłą
wylewana na ołtarz i ziemię wokół, wsiąkając wraz z grzechami. Chrześcijaństwo
powieliło rytuał Mojżeszowy, z tą tylko różnicą, że rolę kozła ofiarnego, powierzono
"barankowi" gładzącemu grzechy świata. Kościół twierdzi, że „znaki
chleba i wina, stają się w tajemniczy sposób Ciałem i Krwią Chrystusa, nie przestają
oznaczać także dobroci stworzenia" (Katechizm str. 321 — 1333). Mimo,
że eucharystia zajmuje tak doniosłą rolę w Kościele należy zastanowić się nad
jej pochodzeniem. Czy rzeczywiście wynika ona z nauki Nowego Testamentu? Jak
doszło do powstania tak bogatego, pełnego splendoru ceremoniału? Chociaż w czasach
apostolskich obrządek Pamiątki Wieczerzy Pańskiej był bardzo prosty i zrozumiały
(obecnie taki kultywują Świadkowie Jehowy), to z czasem pojęcie pamiątki nabrało
zupełnie nowego znaczenia. Już w pismach Cypriana (lata 200-258) pojawia się
pojęcie ofiary w odniesieniu do Pamiątki Wieczerzy Pańskiej. Początkowo łączy
się ją z ofiarą samych wiernych, poświęcających się Bogu. W roku 394 wprowadzono
już codzienną celebrację. Na soborze nicejskim (787 r) przyjęto twierdzenie,
że chleb i wino używane do wieczerzy Pańskiej ulega przeistoczeniu. W związku z tym doszło do wielu nieporozumień i starć. W końcu jednak nauka o magii przeistoczenia
zwyciężyła. Doktryna ta została usankcjonowana przez sobór laterański w 1215
roku. Papież Honoriusz III w 1220 roku wprowadził adorację, tak zwane podniesienie
hostii, a Urban IV w roku 1264 ustanowił święto Bożego Ciała wraz z uroczystymi
procesjami. Tomasz z Akwinu i Albert Wielki sprecyzowali teorię mszy. Podczas
soboru w Konstancji (1415 r) wiernych pozbawiono prawa korzystania z kielicha,
zaś sobór Trydencki (11.11.1551) ostatecznie sformułował doktrynę eucharystii, a 17 września 1562 doktrynę mszy. Rozwój nauki o ofierze eucharystii przebiegał
przez długie wieki i nieprzerwanie trwa po dzień dzisiejszy. Kult eucharystii
jako ofiary równiej ofierze Jezusa na Golgocie stoi w centrum życia Kościoła
katolickiego, zaciemniając tym samym rzeczywiste znaczenie pojednawczej i wystarczającej,
jedynej ofiary. W myśl nauki Kościoła katolickiego, z eucharystią nierozerwalnie
związany jest urząd kapłański. Jak wielkie ma on znaczenie wynika chociażby
ze słów kardynała Stefana Wyszyńskiego, który w jednym z przemówień podczas
święceń kapłańskich powiedział: "Otrzymaliście w tej chwili straszliwą
(!) władzę. To jest władza nie tylko nad szatanami, nie tylko nad znakami sakramentalnymi,
ale przede wszystkim — nad samym Bogiem! Jesteście przecież „spirituales
imperatores" a jako tacy,macie władzę rozkazywać nawet samemu Bogu.
On tego zapragnął, on tego od Was chciał! Będziecie mu rozkazywać gdy na Wasze
słowa zstępować będzie na ołtarze — Bóg żywy, choć zakryty, lecz prawdziwy…
Kto ku Wam patrzy, widzi w was Boga. Kto do Was się zbliża, nie szuka ludzkiego
ale Bożego. Prawdziwie: Sacerdos, alter Christus! Kapłan jest drugim Chrystusem"
(Ateneum Kapłańskie, Zeszyt 2 IX-X 1960). Powyższe słowa nie tylko zastanawiają,
ale i nasuwają pewne pytania: Czy Jezus ustanowił i odprawiał ofiarę mszy podczas
Ostatniej Wieczerzy Paschalnej? Czy to on ustanowił ceremoniał mszalny? Czy
mówił coś o przeistoczeniu? Czy takiej władzy udzielił on apostołom? Czy może
jest w tym wiele fałszu, pychy i arogancji uzurpatorów „władzy" nad
sumieniami? Pomimo, że Kościół Katolicki próbuje odwoływać się do Pisma Świętego
dla poparcia nauki o eucharystii, to jednak prawda stoi w jaskrawej sprzeczności z tajemnicą eucharystii. Słowa Jezusa: "To jest ciało moje… to jest
krew moja", niewątpliwie mają znaczenie czysto symboliczne. Jezus wielokrotnie
używał podobnych przenośni. Dla przykładu: "Ja jestem chlebem, który
zstąpił z nieba". „Ja jestem światłością świata". „Ja jestem
drzwiami dla owiec". „Ja jestem droga". „Ja jestem prawdziwym
krzewem winnym". „Jam jest… gwiazda jasna poranna". (Jan
6.41; 8.12; 10.7; 14.6; 15.1; Obj.22.16) Czy ktoś dosłownie traktuje słowa Jezusa,
gdy mówi że jest „chlebem", „światłością", „bramą",
„drzwiami", „krzewem" lub „gwiazdą"? Odpowiedź
jest tak oczywista jak wówczas gdy apostoł Paweł użył przenośni mówiąc o kościele,
że jest „Ciałem Chrystusa", a sam Jezus „Głową Kościoła"
(Efez. 2.22-23). Dlatego. że Jezus nie miał na myśli spożywania rzeczywistego
jego ciała i krwi, dlatego też powiedział do swoich słuchaczy: "Duch
ożywia. Ciało nic nie pomaga (nic nie znaczy). Słowa, które powiedziałem
do was, są duchem i żywotem" (Jan 6.63) Wobec tego chleb i wino, pomimo
konsekracji (co to jest konsekracja?) pozostają nadal tym samym, i nie posiadają
żadnego znaczenia zbawczego. Według Nowego Testamentu, Wieczerza Pańska nie
posiada charakteru ofiary eucharystycznej. gdyby tak było, Chrystus złożyłby
ofiarę podczas tej Wieczerzy, a ofiara Golgoty byłaby już zbyteczna. Tak się
jednak nie stało, bo odkupienie miało się dokonać przez "drogą krew
Jezusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego"! (1 Piotra 1.19). Z
Pisma Świętego wiemy, że "bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia"
(Hebr. 9.22). Wobec tego tak zwana bezkrwawa ofiara eucharystyczna nie posiada
znaczenia zbawczego i nie może być ofiarą przebłagalną za grzechy. Zaś twierdzenie,
że ofiara mszy, jest taką samą ofiarą, co ofiara krzyżowa i że jest jej równa,
jest nie tylko herezją, ale wprost bluźnierstwem przeciwko Bogu najwyższemu!
Jezus bowiem nie ustanowił żadnego „misterium" eucharystycznego (w
rozumieniu hierarchów Kościoła) ale wyłącznie obrządek upamiętniający jego zbawczą
śmierć. Takie było rozumienie apostoła Pawła, który powiada: „ Ten kielich
to nowe przymierze we krwi mojej; to czyńcie ilekroć pić będziecie, na pamiątkę
moją. Albowiem, ilekroć ten chleb jecie, a z kielicha tego pijecie, śmierć Pańską
zwiastujecie, aż przyjdzie". (1 Kor. 11.25-26. Różne wersje pism Nowego
Testamentu różne podają określenia w przytaczaniu słów Zbawiciela: "Wziąwszy
chleb, złożył podziękowania, połamał go i dał im, mówiąc: To oznacza
moje ciało... w innych: To jest moje ciało... Różnica niby
dość subtelna, ale czy nie istotna? Apostolskie stanowisko wyjaśnia jednocześnie,
że zbór Chrystusowy ma „zwiastować" śmierć Jezusa, a nie ponawiać
wciąż jego ofiary. Z kolei duchowa obecność Zbawiciela wśród jego wyznawców
jest zagwarantowana jego obietnicą, niezależnie od obrządku Wieczerzy Pańskiej.
„ A oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata"
(Mat. 28.20). To nie przeistoczenie sprowadza Jezusa do serc jego wiernych,
ale żywa wiara! O to właśnie modlił się apostoł Paweł, „ żeby Jezus
przez wiarę zamieszkał w sercach naszych" (Efez. 3.17). Powracając
do samej ofiary czytamy, że Jezus „nie musi codziennie.… składać ofiar;
uczynił to bowiem raz na zawsze, gdy ofiarował samego siebie" (Hebr.
7.27). Dalej czytamy, „że mamy takiego arcykapłana, który usiadł po
prawicy tronu majestatu w niebie, jako Sługa świątyni i prawdziwego przybytku,
który zbudował Pan a nie człowiek" (Hebr. 8.1-2). Jezus więc jako najwyższy
( i jedyny tak naprawdę) kapłan "nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych
ani też nie służy mu się rękami ludzkimi" (Dz. Ap. 17. 24-25), jak
tego uczą hierarchowie katoliccy na własną chwałę i wyłącznie na własny pożytek.
"Albowiem Jezus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami… ale do samego
nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga. I nie dlatego żeby
wielokroć ofiarowywać samego siebie...gdyż w takim razie musiałby cierpieć wiele
razy od początku świata; ale obecnie objawił się on jeden raz u schyłku wieków
dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego siebie... (Hebr. 9. 24-26,
28). "Mocą tej woli (bożej) jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie
ciała Jezusa raz na zawsze… Lecz gdy on złożył raz na zawsze jedną ofiarę
za grzechy usiadł po prawicy bożej… Albowiem jedną ofiarą uczynił raz na zawsze
doskonałymi tych, którzy są uświęceni. Poświadcza nam to również Duch święty… A grzechów ich i ich nieprawości nie wspomnę więcej. Gdzie zaś jest ich odpuszczenie,
tam nie ma już ofiary za grzech" (Hebr. 10.10; 12.14-15, 17-18). Czy
świadectwo Pisma Świętego w sprawie jednorazowej ofiary Jezusa nie jest jednoznaczne?
Czy wspomina coś o niekończących się ofiarach eucharystycznych za grzechy? Przecież
"zmartwychwzbudzony Jezus już nie umiera, śmierć nad nim już nie panuje"
(Rzym. 6.9). Jak zatem można — nawet w jakiejś pokrętnej symbolice —
ponawiać „cierpienie i śmierć" Jezusa w czasie eucharystycznej ofiary?
Przecież Jezus dokonał doskonałego dzieła zbawienia! Wobec tego nauka o transsubstancji
nie jest niczym innym jak mistyfikacją. Przecież jest oczywiste, że konsekrowany
chleb i wino nie zmieniają swojej postaci, nie ulegają żadnym procesom przeistaczania!
Chociaż? Kontrola „ideologiczna" wszelkich oficjalnych enuncjacji
Kościoła ma również na celu uniknięcie najdrobniejszych choćby sformułowań,
którekolwiek mógłby uznać za herezję czy tendencję zbliżoną do herezji. Balast
tego rodzaju drobiazgowości i dogmatyzmu jest ogromny. Aby uzmysłowić jego zakres,
wystarczy jakikolwiek cytat z publikacji teologicznych, które ukazywały się w Watykanie jeszcze sprzed kilkunastu laty. Oto jeden z nich zaczerpnięty z
poważnego periodyku teologicznego "Gregorianum" wydawanego
przez słynny papieski uniwersytet o tej samej nazwie, kształcący od wieków wyższe
kadry kościelne: "Stosując w odniesieniu do dogmatu o Eucharystii
określone kryteria, musimy stwierdzić, że w czasie przeistoczenia za sprawą
słów Chrystusa cała substancja chleba i wina przemienia się w Ciało i Krew Pańską.
Tym samym protony, neutrony i elektrony wchodzące w skład zakonsekrowanej materii,
jej atomy, cząsteczki, jony, zespoły molekularne, mikrokryształy — słowem całość
składników, z których składa się chleb i wino, przestaje istnieć, przekształcając
się w Ciało i Krew Chrystusa. Pozostają natomiast wszystkie formy zewnętrzne
charakterystyczne dla tych substancji: rozmiar, masa, ładunki elektryczne wraz
ze związaną z tym całą aktualną i potencjalną energią magnetyczną, elektryczną i kinetyczną i tym samym wszystkie efekty optyczne, akustyczne, termodynamiczne,
elektromagnetyczne, które te siły mogą wytworzyć. Wszystko to razem stanowi
cechy eucharystyczne, czyli całość zjawisk eksperymentalnych…"
( Wydanie z lipca 1957). "Takie zawsze Rzeczypospolite będą, jakie
ich młodzieży (uczenie) chowanie". Gdy powtarza się takie brednie i to o zgrozo na najwyższych szczeblach, ludzie wyrastają na politycznych i
społecznych imbecyli — a potem tworzą „naukowe teorie" uzasadniające,
że oni (mają) mieli rację, tylko rzeczywistość była nie taka, jak powinna; że
jesteśmy pod szczególną opieką Boga, Jezusa, Matki Boskiej, Ducha Świętego (i
Wszystkich Świętych), który i którzy dla naszego dobra, prowadzą nas „od
klęski do klęski". Katolicka nauka o ofierze eucharystii nie tylko stoi w jawnej sprzeczności ze świadectwem Pisma Świętego, ale odwraca uwagę od jedynej
zbawczej ofiary Mesjasza, jej zupełnej wystarczalności do zbawienia oraz jedynego
arcykapłana i pośrednika nowego przymierza, Jezusa Chrystusa. Istnieje ogromna
różnica pomiędzy biblijnym Jezusem a Jezusem, którego głosi Kościół katolicki.
To "inny Jezus", jak powiada apostoł Paweł (2 Kor. 11.4). Najwyższy
już zatem czas przeorać te pokłady narodowo-chrześcijańskiej głupoty — a nie
użyźniać gleby, głęboko, tak bardzo głęboko zatrutej.
PS.
Katechizm Kościoła Katolickiego — Obowiązek szukania prawdy w sprawach
Boga i Jego Kościoła nie jest sprzeczny ze „szczerym szacunkiem"
dla różnych poglądów i religii, "aby wobec ludzi którzy trwają w błędzie
albo w niewiedzy co do spraw wiary, postępować z miłością, roztropnością i cierpliwością.
Przypisy: [ 1 ] Eon — w gnostycyzmie: istota pośrednicząca między stwórcą a stworzeniem, emanacja bóstwa traktująca o przeznaczeniu i celu ostatecznym świata, o losach pośmiertnych człowieka. [ 2 ] II Księga Królewska 6.25-29 [ 3 ] Księga Ezechiela 39.18-20 « Teologumenony (Publikacja: 16-07-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1235 |
|