|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Wprowadzenie Wprowadzenie: Racjonalista Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Nasza strona zawiera olbrzymi materiał merytoryczny i stanowić
przez to może w Kościelnej misji ewangelizacyjnej w Internecie (choć nie
tylko) pewien zgrzyt, utrudnienie. Wprawdzie nie wpłynie nijak na pobożną
owieczkę, czy fanatyka, gdyż ci, jeśli już tu zawitają, przeglądają najwyżej
nagłówki i tytuły opracowań (co jest niemałym dla nich wysiłkiem), przeżegnają
się, ewentualnie zmówią krótką modlitwę i śpiesznie opuszczają nasz
serwis. Jedyni religianci jacy może oddają się lekturze Klerokratii to księża i mnisi, ale to z musu, aby znać argumenty przeciwnika, z którymi z urzędu
zgadzać się nie mogą, choćby nawet chcieli, gdyż nikt rozsądny nie podcina
gałęzi na której przycupnął. Jednakże jeśli racjonalista lub inny umysł otwarty, a bystry,
krzepi się lekturą Klerokratii, wówczas stanowi to dla Kościoła
niebezpieczeństwo, gdyż ten czy ów niesie tę wieść w inne zakątki
Internetu, zwiastując złą nowinę rozmodlonej owczarni, wnosząc w jej
szeregi niepokój wiedzy i zamęt stanu błogiej nieświadomości.
Klerokratia to nie tylko anty-, lecz również
pro-. Klerokratia jest przede wszystkim pro-racjonalna, gdyż podejmuje wielką
batalię w obronie rozumu (proszę jednak nie mylić apologetyki z gloryfikacją,
wyjaśnienie w dalszej części witryny).
Zapewniam Was, że będzie można spędzić
nad tym wiele nocy (tysiące stron!). Jednak to nie ilością chcemy Was
zaskoczyć, lecz sposobem twórczego podejścia do życia, które możecie
wyzwolić ucząc się otwartości myślenia. Podstawowym wymogiem musi być
zawsze twórcza wątpliwość. Nie chcemy, abyście wątpili w religie, które
opisujemy, natomiast przyjmowali bez skinienia wszystkie nasze argumenty — w ten
sposób również do niczego nie dojdziecie. Sami nauczcie się twórczo
analizować otaczającą rzeczywistość. Choć sceptycyzm to głównie krytyka,
otrzymuję od Was potwierdzenia, że jesteśmy również bardzo konstruktywni: "Pragnę
wyrazić tutaj głęboką wdzięczność za V rozdział Wprowadzenia. Czytając
go miałem wrażenie, jakbym ja sam go pisał. Chociaż nie mam wielkich
problemów z wysłowieniem nawet najbardziej skomplikowanych myśli, jednego nie
potrafiłem zrobić — określić samego siebie i mojej postawy światopoglądowej. Ty
zrobiłeś to za mnie — DZIĘKUJĘ. Waldemar Kopacki";
"Chciałbym przede wszystkim podziękować za stronę, którą Pan
stworzył. Od kilku tygodni codziennie odwiedzam Pana stronę wyszukując w niej
coraz ciekawsze informacje. Włodek M."; "Nadal strona ta
wzbudza mój największy podziw. Rzetelne informacje, kompetencja i lekkie pióro
autora to rzecz niemal niespotykana. Od dnia, kiedy pierwszy raz tu trafiłem,
zapomniałem jak wygląda kościół, wiara, kler. I czuję się teraz nieporównywalnie
lepiej. Za to właśnie, za moją prywatną wolność od klerokatoliciego
upokarzania, będę Klerokratii dozgonnie wdzięczny. Jarosław Szachnowski";
„Będę wytrwale śledził stronę i to co znajdzie się pod szyldem
"Klerokratia". Serdecznie pozdrawiam. Dr Jerzy Kolarzowski (adiunkt w Instytucie Historii Prawa WPiA UW)"; „Od dwóch dni czytam, czytam i czytam… Wdzięczny jestem autorom za stworzenie tego wirtualnego świata.
Teraz wiem, że ludzi, którzy widzą swoje otoczenie nieco inaczej niż tego doświadczają,
jest dosyć sporo. Dawka wiedzy, którą pochłonąłem w ciągu ostatnich 48
godzin jest ogromna."; „Zaglądam do "Klerokratii". Ten
„nałóg" jest chyba moim jedynym, który nie zagraża zdrowiu i życiu
:) Więcej, powoduje, że życie staje się pełniejsze, świadome. Krzysztof
Tarnawa." Niestety nie wszyscy chcą świadomie i dojrzale odczytywać
Klerokratię. Pisze się do nas: "nareszcie coś na czarnych"; "ja
też nienawidzę księży, tak trzymać"; "ja też chcę obrażać
ich uczucia religijne..." etc. Krzywdzicie nas tym i zniekształcacie
nasze treści.
Nie chcę wytępić katolicyzmu — jako folkloru. Nie chcę walczyć
siłą i nienawiścią. Nie chcę prześladowań innej religii wobec katolików.
Nie chcę, aby moimi środkami wyrazu były projekcje cech nieetycznych,
sprzecznych z godnością człowieka wypływającą z ideałów humanizmu.
Jestem agnostykiem, wiem jednak, że wielu może mi zarzucić,
że nie jestem nim, gdyż próbuję rozsądzać pewne nierozstrzygalne kwestie — mówię o bogu.
Mój agnostycyzm nie polega jednak na pełnym sceptycyzmie co do możliwości poznawczych.
Sądzę, że pewne fakty mogę zgłębić na tyle, aby mieć co do nich znaczną dozę pewności,
na tyle znaczną, aby móc na nich opierać swój światopogląd. Oczywiście
zdaję sobie sprawę z nierozstrzygalności ostatecznej pewnych zagadnień, które
jednak nie dają mi przesłanek, aby wierzyć, że mogą one być na tyle
prawdziwe co i fałszywe. Tym samym, pomimo iż uznaję, że nie wiem czy Bóg
jest, to jednak moja niepewność nie ma się do pewności pół na pół. Sądzę,
że istnienie bożej opatrzności jest równie prawdopodobne co istnienie
zaziemskiej cywilizacji wyższej od naszej, która zdaje sobie sprawę z naszego
istnienia. Natomiast istnienie Boga, jaki wysnuć musielibyśmy z lektury Biblii
jest daleko mniej prawdopodobne niż to, że przedstawiciele tej zaziemskiej
cywilizacji są koloru zielonego i zamiast uszów mają antenki. Lecz jak
wiadomo poznanie ludzkie jest wielce ułomne co do wszechświata, więc jeśliby
się jednak okazało, że ten Bóg istnieje na przekór wszystkim moim
dociekaniom w kwestii religii chrześcijańskiej, to sądzę, że wtedy okaże
się również, że jestem wysłannikiem Upadłych Sług Boga — Synów Ciemności.
Sądzę jednak, że ten scenariusz swojej roli mogę uznać
za równie prawdopodobny jak ten, że huragan przelatujący nad kupą złomu skonstruuje z niej przypadkiem Boeinga 747. Jak na razie nie mam żadnych dowodów, że jestem
piekielnej proweniencji, gdyż nie miałem żadnego z nimi spotkania. Nie miałem okazji
rozmawiać z Lucyferem ani na jawie, ani we śnie, ani w ekstazie mistycznej. Ale być
może Szatan przemawia do mnie poprzez rozum i wszystko to co stanowi o moim człowieczeństwie ?
Jeśli tak, to jestem po jego stronie.
Kolejna kwestia dotyczy humanizmu. Dziś humanista kojarzony jest często z tolerancją i ekumenizmem. Tolerancją jednak nie w znaczeniu racjonalnym, rzekłbym
wolteriańskim, lecz w znaczeniu nowomodnym, rzekłbym
postmodernistycznym.
Tolerancja która jest przede wszystkim dozwoleniem lub abnegacją na wszelki
gwałt na istocie człowieczeństwa. Jak słusznie ujął to Leszek Kołakowski:
"Często żąda się tolerancji w sensie obojętności, braku jakiegokolwiek
stanowiska czy opinii. Żądanie tolerancji w tym znaczeniu jest częścią naszej
kultury hedonistycznej, w której nic naprawdę nie ma dla nas znaczenia: jest
to filozofia życia bez żadnej odpowiedzialności i żadnych przekonań".
Mój humanizm jest również panhumanizmem,
wyrażającym się pragnieniem dalszego rozwoju, dalszej ewolucji cywilizacyjnej
człowieka. Mój humanizm każe mi występować przeciwko wszelkim przejawom
czynników, które są zagrożeniem dla tego procesu (jak choćby hedonizm,
nihilizm, etyka chrześcijańska, postulat wszechmiłości [wszechmiłość
domaga się dymisji miłości, gdyż nią obdarzyć możemy bardzo niewielu
ludzi w swym życiu, wszechmiłość domaga się bezwarunkowej dymisji miłości
która łączy się z naszą energią bioseksualną, gdyż ta energia przekłada
się na wiele sfer czyniących nas ludźmi aktywnymi i twórczymi; wszechmiłość
każe być miłości darmową dziwką, która każdemu da coś od siebie, a przy
okazji naszą energię bioseksualną uczyni eunuchem-prokreacjonistą], itp.). Chciałbym wszystkim
humanistom przypomnieć słowa Menandra: "Człowiekiem
jestem, nic co ludzkie nie jest mi obce". Jestem człowiekiem,
lecz nie dane mi zostały przymioty dostateczne, aby wybaczyć i odpuścić Kościołowi
jego zbrodniczą historię związku z cywilizacją. Wybaczcie mi humaniści-ekumeniści
za to, że ja pozostanę człowiekiem. Nie potrafię puścić tego wszystkiego w niepamięć i paplać o "platformie porozumienia niewierzących i Kościoła".
Oczywiście wszystko zawsze się rozbija o to czy Kościół łaskawie wyrazi chęć
akceptowania niewierzących, nikt nie bierze pod uwagę faktu, że niewierzący
mogą nie chcieć tej łaski po 2000 lat, mogą ją uznać za nieszczerą,
wymuszoną warunkami. Jako człowiek niewierzący nie widzę nadziei w pośmiertnym
rozliczeniu tych wyczynów, tego ogłupiania i obłudy która cechowała Kościół. A więc co,
chcesz ich palić? — zapytasz. Otóż nie, domagam się tylko jednego -
odebrania autorytetu moralnego papiestwu i jego podwładnym. Niech pełnią swą
posługę, która jak wiadomo jest niezbędna, co więcej musi być
zreformowana, aby nie została wyparta przez towar duchowy postmodernizmu -
modne sekty przybyłe z Dalekiego Wschodu i religie New Age. Kiedy papież
przestanie narzucać się ze swym autorytetem moralnym wtedy jego reprezentanci
nie będą mogli rościć sobie podstaw do jakiegokolwiek politykowania. Inaczej
niemożliwy jest postulowany rozdział Kościoła od państwa, który pozostaje
do dziś jedynie postulatem.
Ja domagam się
uznania, że Kościół nie ma mandatu do dalszego narzucania społeczeństwu
swojej moralności. Nie chodzi tu o likwidację katolicyzmu. Słusznie ujął
to Wolter: "Nie idzie o przeszkadzanie naszym lokajom chodzić na mszę
lub na kazania; idzie o wyrwanie ojców rodzin spod tyranii oszustów". Nie idzie o pozbawienie ludu oparcia i nadziei w postaci Boga — Super Taty, lecz o to aby
władza zrzuciła pęta chrześcijaństwa, aby uczono ludzi, którzy chcą się kształcić,
jak kierować swym życiem i dobrem ogółu bez nawiązań deigracjalnych. Niestety u nas powszechne jest to, że człowiek inteligentny nie jest na tyle mądry,
aby uciec od swej infantylnej bezradności i bezcelowości. Najgorsze jest właśnie
to, że autorytety, ludzie wykształceni uciekają również w ten świat marzeń
dziecka, w świat iluzji, który daje im oparcie w postaci „uwznioślonego
ojca" (Freud), który zwie się Bogiem. Niedawno wyświęcony wódz Jesemaria Escriva
nazywał z czułością to zjawisko „dziecięctwem duchowym". Kościół to instytucja, która
od parunastu wieków zajmuje się upupianiem dorosłego człowieka. Ja się
domagam jedynie tego, aby temu dorosłemu człowiekowi dać odpowiednie
instrumentarium duchowe, które pozwoli mu pokochać obecne życie, to
„tu", a nie to „tam".
« Wprowadzenie (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 20-08-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 14 |
|