|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
| |
Złota myśl Racjonalisty: Nauka jest wielką republiką z wieczystem liberum veto, wedle którego głos jednego uczonego, gdy słuszny, zmusza do posłuchu wszystkich, naturalnie nie zaraz, ale ostatecznie zawsze. Więc w imię tych praw owej wielkiej republiki naukowej, stojącej ponad narodami, państwami, autorytetami, trzeba być cierpliwym. To nie oświata, to nauka. To nie popularyzacja lecz badanie. Jeśli ktoś mniema, że nie ma.. | |
| |
|
|
|
|
Religie i sekty » Nowe ruchy religijne
Bojownicy antysektowi [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz i S-ka
Polemika i analiza zagrożenia sekciarskiego
Pomimo, iż uważam, że sekty są najczęściej
niebezpieczniejsze dla ludzkiego umysłu niż skostniałe Kościoły, nie przyłączam
się do szalonej nagonki na sekty, jaką od kilku lat ogłosiły ośrodki
antykultowe (najczęściej katolickie). Należy ganić niesprawiedliwy
niesprawiedliwy osąd i tworzenie nastrojów psychozy, "nie wolno rzucać oskarżeń bez dowodów, nawet przeciw tym, których wiara wydaje się im śmieszna czy
niedorzeczna" (Joanna Podgórska). Należy napiętnować tutaj działania
chuliganów z prawicowej Ligi Republikańskiej, która jest jakby bojówką
antysektową. Poniższa żarliwa dyskusja odbyła się w październiku na
forum emailowej listy dyskusyjnej utworzonej ad hoc przez p. Jacka Skibę,
który postanowił głosić ewangelię o nowym bogu — Sai Babie.
Uczestnicy listy (m.in.): Lech Rugała (Ruch Obrony Rodziny i Jednostki),
Wojciech Jóźwiak (redaktor radiowy 'Z', prowadzi serwis internetowy Taraka), Marcin Niewalda
(katolik), RORiJ A.Łobaczewska, Mieczysław Jacek
Skiba (wyznawca Sai Baby), Ośrodek Badań Religii Civitas Christiana, Gdańskie
Centrum Informacji o Sektach, PiEtEr (katolik-oszołom), Joanna Czerwonka, KARO.H@interia.pl,
in-sekty@most.org.pl, pokoj@poland.com,
uprzedzenia@poczta.onet.pl, dorjan@interia.pl,
elim@post.pl oraz Klerokratia
Po 'apelach miłości' Jacka Skiby posypały się głosy
krytyczne, najgorliwiej protestował p. Lech Rugała, którego wywodów niestety
nie przytoczę w tym miejscu z uwagi na ich rozmiar. Każdy zainteresowany
antysektowymi informacjami pana Rugały, może się o nie do niego zwrócić, na
pewno nie pozostanie bez odpowiedzi: rugala@poczta.gazeta.pl.
Po którymś z rzędu liście p. Rugały, pierwszy nie wytrzymał
Wojciech Jóźwiak.
Rugała: Tymczasem w Polsce państwo stwarza warunki do
działalnościwszelkiego rodzaju zniewalających sekt i jednocześnie
unika problemu pomocy ludziom poszkodowanym przez te organizacje.
Jóźwiak: Wydaje mi się moim skromnym zdaniem, że do
zbyt wielu spraw państwo
swój nos wtyka. A teraz jeszcze urzędnicy państwowi mieliby kontrolować,
czy ktoś nie odchodzi od KK na inną wiarę? Przecież to by była TEOKRACJA,
jak w Afganistanie.
Rugała: Wolność sumienia i wyznania to możność wyboru pomiędzy
prawdą a fałszem, dobrem a złem. Wybór należy do nas...
Jóźwiak: No właśnie, to po co wzywać na pomoc referentów
ds. Jedynie Słusznej Wiary?
Rugała: Niewątpliwie tradycyjne kościoły mają nie
tylko prawo, ale i w pewnym sensie obowiązek informować o zagrożeniach ze
strony sekt
Jóźwiak: A co będzie kiedy Chrystus, jak obiecał,
przyjdzie po raz drugi, a Kościół go nie uzna? (Bo raczej nie uzna...).
Dawno nie czytałem takiego steku niebezpiecznych bzdur jak ten list od p. Rugały.
Ktoś mnie bez mojej wiedzy i zgody wciągnął na tę listę, więc piszę co myślę.
Co za terroryzm religijny! Najpierw SPAM a teraz taka agitacja. I proszę mi na przyszłość
nie zawracać głowy, bo daleki będę od dyplomatycznych uśmiechów.
Rugała: Szanowny Panie! Jestem zdumiony Pana dyletancką
odpowiedzią. Tak sobie myślę, że już niedługo ktoś tu jeszcze dopisze:
„łapy precz od oszustów i złodziei", „tolerancja dla morderców!". I znajdzie się wielu takich, którzy przytoczą „odpowiednie"
argumenty aby temu przyklasnąć. Myślę, że Polacy musza przejść jeszcze dłuuuugą
drogę aby dowiedzieć się co to jest tzw. demokracja i tolerancja i jakie są
jej granice. Pan tu zupełnie nie rozumie problemu, co jest zresztą typowe dla
większości nawiedzonych popleczników sekt i zwolenników „absolutnej
wolności". Ja tu nie staram się kogokolwiek przekonać, aby państwo
zajmowało się oceną prawdziwości czy słuszności wierzeń nowych grup
religijnych. Tu chodzi o to, aby państwo rzetelnie informowało o skutkach
nieetycznych metod psychomanipulacji i szkodliwości praktyk kultowych
prowadzonych w niektórych grupach, nawet takich, które to państwo
zarejestrowało i nadało im status
związków wyznaniowych. Jeśli państwo zabezpiecza rozwój organizacji
patologicznych to nie powinno jednocześnie unikać tego problemu. Rezolucja
Parlamentu Europejskiego z 28 lutego 1996 roku poddaje w wątpliwość:
„czy (środki) instytucje sądownicze, finansowe i karne są adekwatne, by
zapobiegać działalności kultowej, która ma charakter działalności
bezprawnej", a ponadto: „Wzywa rządy Krajów Członkowskich do
zaniechania wydawania automatycznych zezwoleń jak tez przyznawania statusu
religijnego, zwłaszcza w przypadkach gdzie rzekoma działalność religijna
jest osłoną procederu przestępczego; rozważenia możliwości cofnięcia
nadanego statusu społeczności religijnej dającego referencyjne zasady
podatkowe i ochronę prawna interesów." Pytam:Czy rozsądnym jest
kwestionowanie wieloletnich doświadczeń Zachodu i wytycznych zawartych w rezolucjach Parlamentu Europejskiego i innych dokumentach stosownych komisji państw
UE albo faktu, że w tych państwach instytucje państwowe udzielają informacji i pomocy ofiarom sekt, do czego — dzięki tak nawiedzonym dyletantom jak Pan -
Polskę czeka jeszcze daleka droga. Czy Pana zupełnie nie obchodzi, że to
droga poprzez ludzkie nieszczęścia i tragedie ofiar sekt, których mogłoby
nie być, gdyby wcześniej ludzie byli rzetelnie poformowani? Pozdrawiam
wszystkich trzeźwo myślących Czytelników niniejszego postu i łączę wyrazy
współczucia dla Wojciecha Jóźwiaka i jemu podobnych dyletantów
Lech Rugała,
działacz Ruchu Obrony Rodziny i Jednostki (stowarzyszenie jest członkiem
FECRIS — Fédération Européenne des Centres de Recherche et ď Information sur
le Sectaraisme)
PS. Czy kosztem lansowanej przez Pana absolutnej wolności religii mają być
kolejne ofiary sekt i wzrost zagrożenia ze strony tego zjawiska? A czy Pan nie
wie, że sekta „Najwyższa Prawda" dokonała ataku gazowego w tokijskim metrze, gdzie zginęli ludzie, a wcześniej znalazła zwolenników wśród
naukowców, sekcie sprzyjały media i udzielały poparcia twierdząc, że
realizuje ona szlachetne cele i zasługuje na zwolnienie od wszelkich podatków?
Czy Pan wie, że ci poplecznicy sekty później nawet nie przeprosili za swe
wcześniejsze fałszywe rekomendacje...? A czy Pan wie, że tysiące zabitych -
ofiar ataków terrorystycznych w USA, to także skutek realizacji wypaczonych,
sekciarskich praktyk odłamu Islamu — ataków samobójczych w celu mordowania
ludzi „w imię Allacha"? A przykład z Polski? Czy Pan wie, że 27
lutego 1999 r., w programie TV zatytułowanym „Sekty", wystąpił
przedstawiciel naukowego środowiska opiniotwórczego dr Ryszard Brożyniak z UW, który w trakcie dyskusji kpił sobie w żywe oczy z informacji zaproszonego
dominikanina, że grupy satanistyczne dokonują rytualnych mordów. A kilka dni
później w Rudzie Śląskiej sekta satanistów dokonała rytualnego zabójstwa
dwojga młodych ludzi… Czy gdyby ofiarą został ktoś z Pana rodziny lub
przyjaciół, nadal by Pan pisał te swoje idiotyczne insynuacje, że chodzi tu o wprowadzenie TEOKRACJI, jak w Afganistanie itp.
brednie?
Jóźwiak: Drogi Panie Lechu, ależ urzędy państwa NIE
SĄ od tego, aby zajmować się sektami. Zresztą, jaki urząd miałby tym się zajmować?
Co innego, jeżeli jakaś organizacja przestępcza kamufluje się jako wyznanie
religijne. Ale taka grupa powinna być traktowana jak „normalni" przestępcy.
Niech odpowiada za wyłudzanie pieniędzy albo (jeśli zamordowali) za
morderstwo, a nie za to, że propagują „niewłaściwą religię".
Jaka religia miałaby być tą właściwą? Powtarzam: a gdyby Chrystus przyszedł
powtórnie? Jaki by się skandal zrobił, że to nowa groźna sekta. (Bo przecież
jakaż by to była konkurencja dla KK!) Wolałbym, aby urzędy państwa dobrze wypełniały
to, co do nich należy, tzn. broniły obywateli przed wrogiem zewnętrznym i przed przestępcami. A kontrola sumień to totalitaryzm. Zresztą, moim skromnym
zdaniem, orędownicy zwalczania tzw. sekt prostą droga dążą do zaprowadzenia
totalitarnego ustroju, tak jakby im 50 lat komunizmu było mało. Pozdrawiam.
Rugała: Szanowny Panie! Pisze Pan: „Ależ urzędy
państwa NIE SĄ od tego, aby zajmować się sektami." W związku z tym
Pana poglądem pytam się: Czyżby w tym obszarze działalności społecznej miała
zapanować anarchia? Przykładowo w niemieckiej broszurze rządowej wydanej w 1996 r. przez Herausgegeben im Auftrag des Bundesministerium für Famile,
Senioren, Frauen und Jugend vom Bundesverwaltungsamt, 50728 Köln, dotyczącej
Kościoła Scjentologicznego, w rozdziale IX. Anhang, Ansprechstellen: 1)
Staatliche Stellen, wymieniono 20 instytucji państwowych z adresami, gdzie
osoby dotknięte problemem sekt mogą uzyskać informację i pomoc. Podobnych
materiałów rządowych państw europejskich czytałem wiele. TAM INFORMACJĄ I POMOCĄ OFIAROM SEKT ZAJMUJĄ SIĘ RÓŻNE INSTYTUCJE PAŃSTWOWE. A o
rezolucjach Parlamentu Europejskiego Pan już oczywiście nie przeczytał! Jak
Pan sądzi: dlaczego Rezolucja PE w sprawie ruchów kultowych w Europie z 28
lutego 1996 r. „Wzywa rządy Krajów Członkowskich do zaniechania
wydawania automatycznych zezwoleń jak też przyznawania statusu religijnego, zwłaszcza w przypadkach gdzie rzekoma działalność religijna jest osłoną procederu
przestępczego; rozważenia możliwości cofnięcia nadanego statusu społeczności
religijnej dającego referencyjne zasady podatkowe i ochronę prawną interesów"
(pkt 4)? Albo dlaczego wzywa m.in. „do poparcia współpracy Krajów Członkowskich i trzecich do wszczęcia poszukiwań osób zaginionych jak też umożliwienia im
powrotu do społeczeństwa" (pkt 6) i "Wzywa Komisje i Kraje Członkowskie
do wykazania najwyższej czujności w przekazywaniu subsydiów społecznych, by
nie trafiały one do stowarzyszeń uprawiających niedozwolone
praktyki kultowe" (pkt 7)? O czym tu więc Pan pisze? A może to — według
Pana — Niemcy czy Francja i cała UE mają u siebie TEOKRACJĘ jak w Afganistaniei „powinny uczyć się" od
Polski jak „uwolnić się" od problemu szkodliwej działalności sekt i jak lekceważyć ludzi pokrzywdzonych przez owe kulty destrukcyjne? Jestem
zdumiony Pana nieznajomością problematyki sekt i naiwnym podejściem do
sprawy. A może Pan jest po prostu zwolennikiem anarchii?
Jóźwiak: Nie, jestem zwolennikiem wolności wyznania i sumienia, czyli
zwolennikiem sekt. Proszę zauważyć, że Jezus, kiedy działał w Jerozolimie,
kierował sektą, którą zarówno jego rodacy jak i władze rzymskie uznały za
aż tak bardzo niebezpieczną, że jej przywódcę skazały na śmierć.
Pozdrawiam serdecznie.
Rugała: Trzeba być wyjątkowym draniem albo kompletnym
głupcem, aby porównywać
pierwszych chrześcijan i Chrystusa do współczesnych sekt destrukcyjnych! Czy
Chrystus posługiwał się głęboko nieetycznymi metodami psychomanipulacji i czynił ze swych uczniów kłamców i oszustów albo ludzi gotowych kraść dla
dobra sekty i nakazał im stosować praktyki szkodzące zdrowiu fizycznemu i psychicznemu, a nawet doprowadzał ich do samobójstw i zabójstw? Czy nakazywał
„w imię Najwyższej Prawdy" czy „w imię Allacha" mordować
tysiące niewinnych ludzi? Czytając dotychczasowe Pańskie odpowiedzi dochodzę
do wniosku, że Pana świadomość jest tak zdeformowana, że nie jest Pan w ogóle w stanie
odpowiedzieć na postawione wyżej pytania, jak i inne moje pytania zadane Panu w poprzednich postach. Nie sądzę również, aby Pana pojęcie wolności
sumienia i wyznania dopuszczało w ogóle jakieś granice tolerancji zła.
Jeszcze raz Panu serdecznie współczuję. Z życzeniami dalszego niezmiennie dobrego samopoczucia, samozadowolenia (może
samouwielbienia?) oraz satysfakcji z odkrywania własnej „prawdy" (może
„najwyższej prawdy"?)
KLEROKRATIA: Panie Rugała — proszę w trybie
natychmiastowym usunąć mój adres z listy
odbiorców swoich wypocin. Skrytykował Pan Sai Babe — ok, jestem otwarty na krytykę
rożnych dowódców duchowych, ale Pana ton dowodzi, że Pańskie sądy również
tęgo wyskoczyły z osi, ergo: jest Pan strasznym zapamiętalcem, któremu
namiętności lub ideologia przesłaniają trzeźwą ocenę rzeczywistości, która
Pana otacza.
Niewalda: Panie Agnosiewicz, muszę wziąść w obronę
p. Lecha. Może faktycznie pisze on ostrym i ciętym piórem, ale w tym wypadku
jest to w pełni uzasadnione. Zarówno Jacek Skiba jak i p. Jóźwiak są przykładami
ludzi do których należy mówić wielkimi literami, żeby w ogóle stwierdzili,
że ktoś do nich coś mówi.
KLEROKRATIA: Jeśli dla Pana mówienie wielkimi literami
jest określeniem pokrewnym lub
nawet tożsamym z mówieniem kalumnicznym, wówczas mógłbym próbować wyprowadzać
Pana z błędnych przekonań, które mogą Panu znacznie życie utrudnić, ale
niestety nie mogę tego dla Pana uczynić z przyczyn obiektywnych, które musi
mi Pan darować. Powiem tylko, że jeśli nawet nie zgadzałbym się w pewnych
lub wielu kwestiach z Panem Jóźwiakiem, co też oczywiście ma miejsce, to
jednak gdyby nie było panów Jóźwiaków, a byli tylko panowie Rugałowie, wówczas
nasze życie byłoby, mówiąc eufemistycznie, niezbyt ciekawe i interesujące. A poza tym p. Jóźwiak, chyba nie będzie mnie prześladował za moje poglądy,
zaś nie jestem pewien, czy Pan Rugała, kiedy już zakończy swoje szranki z sektami, nie zabierze się za mnie, czy to z nudów, czy to z 'boskich nakazów'.
Niewalda: Myślę, że w Raju może być bardziej
ciekawie niż na ziemi — pomimo tego że wszyscy będą dobrzy, potulni, i niegrzeszni. Jest tyle ciekawych spraw na świecie, że nie musimy się umartwiać
ciekawostkami w charakterze p. Jóźwiaka. Lecha Rugałę rozumiem raczej jako
człowieka którego boliwidok osób błądzących. Przecież to smutno
patrzeć jak ktoś idzie obok drogi i skręca nogę, podczas gdy niedaleko jest
ścieżka.
„Jedyna słuszna" postawa teraz to
obecnie nie katolicyzm, ale stan zbliżony do relatywizmu szumnie nazywanego
duchem tolerancji.
KLEROKRATIA: Drogi Panie, proszę mi wierzyć, że ja spędziłem
wiele nocy nad tym dylematem — odróżniać tolerancję od ślepej pobłażliwości
szkodliwym ideom lub czystemu złu, i niestety muszę z przykrością przyznać,
że nadal nie potrafię tego rozstrzygać z taką pewnością jak Pan. Oczywiście
dostrzegam ten problem, ale znam na tyle dzieje religii katolickiej, aby czuć najwyższą
odrazę dla katolicyzmu, który w dzisiejszych czasach mówi o nietolerancji. Ja
naprawdę pragnę dostrzec pewne wartości w tej religii i w tym Kościele, chciałbym
aby on wysilił się w chwili obecnej na tyle, aby dać jeszcze coś
wartosciowego naszemu społeczeństwu. Zauważam tam takich ludzi, ale oni są
niestety zagłuszani przez miernoty i oszołomów, gdyż zawsze to co mierne
pcha się na piedestał. Pan niestety nie dostrzega tego, że chwila obecna jest
dla tego Kościoła 'być albo nie być' — jeśli dziś nie zrobi takiej zmiany
jak kilka wieków temu dzięki jezuitom, to zginie i zostanie zmarginalizowany.
Tak stało się niemalże już na Zachodzie i tak stanie się u nas, choćby nie
wiem jak głośno tupał Pan nogami, wespół z innymi braćmi. Wiem, że póki
co postmodernizm nie może być dobrą alternatywą dla dawnej religijności, stąd
też nie chcę aby umarł ten Kościół. Jeśli jednak katolicyzm zdominują
ciasne umysły — wówczas niech ginie sobie w najlepsze… A zresztą po cóż opowiadać
Panom o tym, skoro z naszej polskiej perspektywy nie dostrzegacie tych problemów.
Niewalda: Myślę, że sprawa nie rozstrzyga się w „być albo nie być" — czarne chmury wisiały nad Kościołem i wisieć
będą. Podoba mi się to co Pan mówi o postmodernizmie. I rozumiem że aż się
prosi o nowych jezuitów. Myślę że ten nurt to myślenie zapoczątkowane
przez Sobór Watykański II. Przyjmowanie postawy synkretycznej jest zbyt
prostym ujęciem ekumenizmu. Poszukiwanie wspólnej drogi do transcendencji nie
może oznaczać zgody na łamanie nawzajem swoich dogmatów, prawd wiary a co za
tym idzie zasad życia. Nie może też oznaczać uznawania od razu każdej inności z samego tylko faktu bycia innym. Najważniejsze jest to, że nasze zasady są
prawem stanowionym a nie prawem precedensowym. Myślenie zasadą objawia się w analizie i weryfikacji zjawisk w stosunku do niepodważalnej prawdy. Dla relatywistów
jest to zacofanie i nietolerancja. Dla nas metody weryfikacji. Z kolei prawo
precedensowe — to tak jak myśli zachód. Ocena zjawiska zmienia się w zależności
od sytuacji — mamy więc relatywność oceny. Kościół miał zadanie stania na
straży niezmienności zasady. Zasady opartej na spostrzeżeniu pustego grobu
1978 lat temu. Jest to punkt wyjścia dla dogmatów, one z kolei punktem wyjścia
dla zasad moralnych. Z moralności wynikają zasady życia, a więc polityki,
zachowania, współżycia, oceny zachowań, edukacji itp. Każdy poszczególny
element został gruntownie przebadany, Każda wzmianka, nowe prawo, nowa zasada
były wielokroć długo badane, zawsze ze starannością , maksymalną uczciwością.
Uczestniczyło w tym procesie wielu świętych — a więc ludzi dążących do
zachowania prawdy a jednocześnie często mistrzów umysłowych swojej epoki.
Dlatego opieranie się na tych zasadach i tych wnioskach ja uważam za słuszne.
Boję się wymyślać coś na własną rękę, bo nie mam ani przygotowania, ani
tysięcznej części tego co mieli wszyscy oni razem wzięci i każdy z osobna.
Fakt jest jeszcze taki, że katolicyzm, ze swoimi zasadami stanowionymi jest
bardzo niewygodny ludziom wielkich pieniędzy. Tzw. masoni, ludzie finansjery,
polityki, producenci wolą mieć tłum ulegający modom, tłum który może
zmienić nastawienie, który nie opiera się na zasadach. Katolicyzm to burzy.
Katolicyzm utrudnia im uzyskanie przychodu. Owszem wielu jest pasterzy, którzy
po prostu potępiają wszystko co nowe, inne, dziwne. Oni z pewnością są
nietolerancyjni, jednak nawet oni czynią swą nieugiętą postawą więcej
dobrego niż ci, którzyw imię postępu przyjmują postawę uznawania
wszystkiego.
Tak na prawdę przyczyną pojawiania się na świecie
Jacków Skib są m.in. Wojciechy Jóźwiaki a ich z kolei Mariusze Agnosiewicze.
Jest to bardzo dobry przykład na to jak rzekomo neutralna postawa ma dalekosiężne — złe owoce. Jest to grzech — który nie dosięga grzeszącego lecz, któreś z rzędu „pokolenie".
KLEROKRATIA: Panie Jóźwiak — najlepiej darować sobie
dalszą rozmowę z p. Rugałą, gdyż on Pana obraża.
Jóźwiak: Czy jak pies szczeka, to mnie obraża?
Pozdrawiam.
KLEROKRATIA: No nie, ale jeśli przypadkowo napotkany na
ulicy ciapek obszczekiwałby mnie, ja dałbym mu klapsa i poszedłbym dalej.
Nawet jeśli pies wyglądałby postawnie, ja raczej nie wdawałbym się z nim w argumentacyjny dyskurs, lecz czem prędzej wziął nogi za pas — no bo taki może
pokąsać, jeśli bezpański. Oczywiście nie mam broń boże na myśli Pana
Rugały, który niewątpliwe jest człowiekiem poczciwym, zakładamy, że miał
on po prostu gorszy dzień, chwilę słabości, lub opętał go jakowyś zły
demon.
KLEROKRATIA: Zresztą choćby nie wiem jakie racje Pan wyłuszczył — Pan Lech konsekwentnie wyruguje je ze swej głowy --> nie poświęci on ani
chwilki swego umysłu (wielce zatrudnionego tropieniem sekty w polskim społeczeństwie)
na ich analizę i zrozumienie. Pan Rugała należy do tej grupy dyskutantów, którzy
zanim podejmą jakikolwiek dyskurs z góry wiedzą, że i tak żaden argument
nie jest w stanie zmienić ich sposobu myślenia, tudzież postrzegania świata
(kolory — czerni i bieli).
Niewalda: I właśnie tutaj tkwi zasadniczy problem. Dla
Pana wszystko jest szarawe, Pana mowa nie jest „tak-tak-nie-nie".
KLEROKRATIA: Bo świat do cholery nie jest 'tak-tak,
nie-nie', jak chciałby tego Jezus
ewangeliczny. Tylko w platońskich światach mogą przejść takie bajania.
Postrzeganie świata bez odcieni jest WYŁĄCZNĄ DOMENĄ ZWIERZĄT
BEZROZUMNYCH. Pana dobry bóg, lub co tam kto woli, obdarzył nasz gatunek myślą,
która potrafi wzbijać się na wyższe pokłady abstrakcji. Dzięki temu świat
nie może być, do stu aniołów, czarny oraz biały. Nie musi jednak mieć
odcieni 'szarawości'. Dlaczegóż Pana umysł nie operuje szerszą paletą
barw? Dla mnie świat jest różnokolorowy. Gdyby Pana Bóg chciał aby wszystko
było proste jak drut, jak Pan utrzymuje, wówczas zaprogramowałby nasz kod głównie
na odruchy imperatywne, wynikające z popędów biologicznych. Tak jednak nie
jest, proszę nie poprawiać natury!
Niewalda: Ciekawe że właśnie świat platoński jest
przedstawiany jako antagonizm świata
chrześcijańskiego. Nie chodzi o patrzenie na świat przez monitor w typie
Hercules. Chodzi o to co napisałem wyżej. Dla nas — katolików świat opiera
się na niepodważalnych prawach. One nie mogą być szare. Wnioski oczywiście
mogą być błędne, ale to akurat badane jest bardzo starannie. Nieraz też
papieże i biskupi poprawiali te decyzje (za radą soborów itp.)
KLEROKRATIA: Właśnie dlatego dyskusja z Wami jest tak
trudna i bezowocna. Jeśli chodzi o świat platoński i Jezusa to chodzi o to, iż
chrześcijański idealizm założeń i chroniczna nieprzystawalność
rzeczywistości doń, przypomina mi platoński świat idei.
Niewalda: Najlepiej jest wszystko zgeneralizować. Ale może
się okazać że z dwóch identycznych garnków jeden ma maleńką dziurkę i jest on do wyrzucenia.
KLEROKRATIA: Co też za głupoty Pan plecie! Garnek z maleńką dziurką zawsze można
zalepić, a w ostateczności założyć go na czerep i użyć jako hełmu. Z takim oprzyrządowaniem można by ruszyć na jakąś krucjatkę, tudzież zasadzić w nim kwiatki i wzbogacić swoją wrażliwość estetyczną (wówczas można się
przekonać, że świat może mieć kolor fiołków, które ani to
„szarawe", ani czarno-białe)
Niewalda: Ten „lelawy" pogląd na życie był
już wymyślany przez różne kultury i tylko dlatego świat posunął się na
przód i przeżył, że władcy do końca się nim nie przejmowali.
KLEROKRATIA: Pan naprawdę jest zabawny :-) Myślałem,
że rozmawiam z dorosłym mężczyzną, a przynajmniej z młodzieńcem, który
wie co nieco o świecie który nas otacza… Proszę odrobić zadanie domowe z doktryn, idei oraz myśli politycznej
KLEROKRATIA: Pana Rugałę doskonale charakteryzuje
grupka do której przynależy — głównym zajęciem RORiJ jest obsmarowywanie
sekt, nie interesuje ich czy to co głoszą ma coś wspólnego z prawdą — aby dołożyć
("kij zawsze się znajdzie"). Dwa lata temu animatorka RORiJ,
pani Łobaczewska, została skazana za rozpowszechnianie nieprawdziwych
informacji o Misji Czaitani (zobacz: Worek sekt, Polityka).
Ale wiadomo — wszędzie czai się wróg: sekciarz, mason, żyd etc. — nawet w wymiarze sprawiedliwości. W istocie to jest tak, że ci ludzie są tak wielce w to zaangażowani, gdyż najczęściej ktoś z ich bliskich przystąpił do
jednej z sekt — oni zaś swą działalnością chcą usprawiedliwić czy też zrekompensować
swoją porażkę wychowawczą — to że nie umieli zapewnić odpowiedniej
atmosfery i wartości dla swych dzieci w jałowym lub złym ognisku rodzinnym. Proszę
się na mnie nie oburzać za to, dokładnie o tym samym pisała Polityka wspominając o RORiJ. Ale wiadomo — też sekciarze lub inni spiskowcy...
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Ps. Panie Rugała — proszę sobie darować obsypywanie mnie stekiem swoich
niewybrednych ocen i powstrzymać swoją zapalczywość od wysyłania mi zelżywego
listu — dla Pana nie ma już miejsca w mojej skrzynce pocztowej, niestety nie mogę
poświęcać czasu na czytanie Pańskich wywodów.
Niewalda: Panie Agnosiewicz to już jest chamstwo, napluć
na kogoś i uciec.
KLEROKRATIA: Nigdy nie uciekam. Nigdy, jeśli tylko
dyskusja jest poważna. Ale i to nie
jest regułą. Czasami też lubię bawić się dyskusją niepoważną, którą
traktuję jako rozrywkę.
KLEROKRATIA: I jeszcze Was zmartwię, moi wrogowie — ja również jestem przeciwnikiem
sekt, ale to, że kretyński zdaje mi się program danej grupy nie
usprawiedliwia w moich oczach ślepej nietolerancji. Nie jestem zwolennikiem
sekt, od których często wolę folklor katolicki, jestem za to wrogiem
fanatyzmu i ślepoty umysłowej niektórych katolików
Niewalda: Jak widzę należy Pan do tej grupy osób które
utożsamiają słowa katolik i fanatyk. Świadczy to o Pana niewątpliwej
ciasnocie umysłowej i o tym, że nigdy Pan na prawdę nie zajął się zgłębieniem
niektórych tematów o których ma Pan urobione zdanie. Czyli, że to Pan z góry
wie co odpowiedzieć i nie słucha co się do niego mówi. Gdyby było inaczej
zadał by sobie Pan trud zastanowienia się, dlaczego niektórzy ludzie bronią
pewnych racji i to aż do śmierci np. krzyżowej.
KLEROKRATIA: No i z logiki zadanie też należy odrobić.
Samemu, albo choć zwalić od
drugiego, bardziej ćwiczonego w podobnych naukach. Nie wiem doprawdy skąd Pan wyciągnął
taką konkluzję. Proszę chwilkę zastanowić się nad swoimi słowami — musiałbym
być zgoła wariatem, aby mniemać, że większość naszego społeczeństwa to
fanatycy. Nic doprawdy nie uprawnia Pana do takich podejrzeń w temacie moich sądów, a wiedzą to doskonale moi dyskutanci katoliccy, którzy nie wynoszą podobnych
morałów z dyskusji ze mną.
Niewalda: Nie wiem czy ja również nie posłużę się
Pana zwrotem i nie „zamknę dla Pana skrzynki" — bo jak mam ścierpieć
znowu podobne bezsensy (nawet skierowane do kogoś innego) to nogi mi się
uginają.
KLEROKRATIA: Oczywiście nie będę z tego powodu biadolić,
ani się tym szczególnie cieszyć, gdyż jak to się mówi potocznie — 'wisi mi
to', z całym szacunkiem dla Pana OSOBY. Wiele osób wie, że nigdy nie boję się
dyskusji, czasami poświęcam na to zbyt dużo energii, gdyż lubię dobrą zabawę.
Ale muszę Panu wyznać, że takowe rozrywki od pewnego czasu mnie już nudzą,
więc poszukuję raczej dyskutantów, którzy oprócz tego, że chcą mnie czegoś
uczyć, to miast tego dopuszczają i własna naukę przy tym. Jednym słowem — dyskutantów
otwartych, może nawet silnie przekonanych do własnych racji, ale wykazujących
zrozumienie dla strony przeciwnej. To jest konstruktywna platforma dyskusji.
Inne sytuacje są TYLKO zabawą, czy też grą, w której ja raczej punktuję niż
tracę pole.
Jeśli miałbym na koniec wysilić się na jakąś tęgą radę dla Państwa — powiedziałbym:
zostawcie krytykę sekt nam — ludziom nie stojącym po stronie żadnych kultów,
wówczas krytyka ta może mieć jakieś znamiona wartości (no bo jaki niby miałbym
mieć interes w tym aby krytykować sektę? Jeśli byłbym przebiegły, winienem
się z nimi sprzymierzyć i ruszyć z mocnym wsparciem do ataku na katolicyzm.
Tego jednak nie czynię). Może Wam przeszkadza jednak to, że ludzie podobni
mnie nigdy nie będą prześladować tych niewątpliwych 'nieprzyjaciół Boga'?
Proszę mnie jednak nie posądzać o głupotę — potrafię
odróżnić działalność przestępczą sekty z działalnością szkodliwą dla
psychiki; wiem też doskonale, że pierwsze przewinienia muszą być
penalizowane państwowymi środkami. Problem dla Panów jednak w tym, iż Wy
wyolbrzymiacie te zagrożenia do nieprawdopodobnych rozmiarów, no bo gdybyście
sobie policzyli np. ile księży katolickich popełnia przestępstwa np. na tle
seksualnym oraz podobne odniesienia do dowódców oraz hierarchów sekt, wówczas
mogłyby owe statystyki postawić Was w niekorzystnym świetle. Serdecznie
pozdrawiam.
Niewalda: Z jednej strony czasem pisze Pan sensownie a zaraz potem przedstawia takie
bzdety. Naprawdę nie wiem jak Pana traktować — dlatego przemilczam niektóre
akapity. Nie staram się teraz mądrzyć, ale wykazuję powody swojej wiary w słuszność
osądów Kościoła stawiając je wyżej niż (z całym szacunkiem) Pańskich.
Zresztą pomimo tego, że pisze Pan o znudzeniu ludźmi pewnymi siebie w dyskusji muszę powiedzieć, że to właśnie czytając Pańskie teksty
dostrzegam 1. Czepianie się słów 2. Nie przyjmowanie argumentów 3. Założoną
niechęć do zmiany poglądów4. Ulubienie do „przejeżdżania"
się po kimś z byle powodu 5. Wyciąganie fałszywych wniosków z niezaistniałych
faktów
KLEROKRATIA: Nie pisałem o znudzeniu ludźmi pewnymi
siebie, lecz ludźmi zaślepionymi założeniami powziętymi przed dyskusją.
Rugała-junior: Szanowny Panie! POSZANOWANIE PRAW CZŁOWIEKA
TO NIE DZIEDZINA STATYSTYKI ANI DANYCH LICZBOWYCH W SKALI OGÓLNOSPOŁECZNEJ;
PODMIOTEM UPRAWNIONYM JEST OSOBA LUDZKA, KAŻDA OSOBA LUDZKA, A PROBLEM STANOWI
JUŻ POGWAŁCENIE PRAW CHOĆBY JEDNEJ OSOBY.
KLEROKRATIA: No oczywiście, że tak, ale problem się
komplikuje, kiedy ta jedna osoba, odnalazłszy kilka podobnych sobie zaczyna się
wydzierać: mam silne przekonanie, że zostałem oszukany, zainwestowałem
bowiem swój kapitał w firmie ubezpieczeniowej, natomiast jej liderzy okazali
się wielkimi przestępcami, gdyż w umowie którą zawarliśmy zapisali drobnym
druczkiem niekorzystne dla mnie warunki (że np. wszystkie wartości zysków są
szacunkowe, bez podatków, etc.), których jednak nie dostrzegłem w porę, gdyż
mam z natury słaby wzrok, a poza tym jestem dość ufny i szeroki uśmiech pani
która ową umowę kontrasygnowała wzbudził we mnie zaufanie i z tego
wszystkiego nie czytałem uważnie tej umowy. Jestem już więc ekspertem w branży
ubezpieczeniowej i musicie mi wszyscy uwierzyć, że firmy ubezpieczeniowe są
bardzo dla ludzi niebezpieczne. Absolutnie nie należy lokować w nich swojego
kapitału, gdyż wszyscy szefowie tej branży czyhają na nasze dobro. Domagam
się więc aby polski rząd nagłośnił nieuczciwość firm ubezpieczeniowych,
gdyż ja i kilku moich konfratrów zostaliśmy przez nie oszukani (mamy
sprawdzone dane, że nieuczciwych jest ok. 5% firm, wnosimy więc z tego, że cała
reszta również jest taka, lub o tym usilnie myśli). Należy też głosić, że
najlepszą firmą ubezpieczeniową jest najstarsza firma państwowa, w niej należy
pokładać wszelkie nadzieje i wszelkie oszczędności. Jako że państwo jest
nierychliwe w tej kwestii, ja wraz z kilkoma znajomymi założyłem BGDNoSFU
„Larum!!!" (Bractwo Głosicieli Dobrej Nowiny o Szkodliwości Firm
Ubezpieczeniowych „Larum!!!"), którego celem jest szkodzenie
sektorowi ubezpieczeniowemu oraz postulowanie odpowiednich rozwiązań
administracyjnych, ustawodawczych i jurydycznych aparatu państwowego na rzecz
celu, który w naszej opinii jest wielkim, przeogromnych, wprost monstrualnym
zagrożeniem dla Polski i Polaków. Na dobry początek uważamy, że należy
wyasygnować odpowiednią kwotę (np. z ministerstwa edukacji, czy też kultury)
na utworzenie prężnego Ministerstwa Informacji Spiskach w Sektorze
Ubezpieczeniowym. Nasza konfraternia, jako najbardziej kompetentna, będzie
sporządzać ekspertyzy dla tego ministerstwa oraz zatwierdzać kandydatów na
jego szefów.
Rugała-junior: Dlatego nie można komukolwiek, kto
porusza problem choćby jednego przypadku ofiary sekty, stawiać zarzutu, że
wyolbrzymia. To wyjątkowa nieuczciwość. Sądzę jednak, że do Pana dotarły w końcu pewne informacje o samobójstwach i zabójstwach pod wpływem sekty,
jakie zdarzyły się w Polsce, o wielu przypadkach, kiedy na skutek
przestrzegania ortodoksyjnych zasad sekty ludzie tracili zdrowie a nawet życie.
Ale Pan stara się to bagatelizować i umniejszać, oraz przeciwstawiać temu
przypadki w patologiczne w Kościele katolickim.
KLEROKRATIA: Staracie się ze mnie uczynić zwolennika
sekt, jakim nie jestem. Staracie się zmarginalizować główną kwestię jaką
podnoszę: skala zjawiska oraz szkodliwość wyolbrzymiania dla uczciwych sekt.
Rugała-junior: Drogi Panie! Pańskie argumenty w ogóle
nie opierają się na jakiejkolwiek analizie porównawczej skali zjawisk
patologicznych w stosunku do liczby wiernych, ani nie uwzględniają istotnej różnicy
przyczyn tych zjawisk w sektach. Czym innym są kościoły nauczające i napominające wiernych do takiego a nie innego postępowania w sferze „profanum",
czym innym zaś ruchy, nie darmo zwane totalitarnymi, wymagające absolutnego
poddania się woli autokratycznego przywódcy sekty (mistrza, guru). To właśnie
przymuszanie wyznawców tych kultów do totalitarnego stylu życia za pomocą
nieetycznych metod psychomanipulacji jest główną przyczyną degradacji
osobowości, zerwania więzi rodzinnych i społecznych, niebezpiecznego
oderwania od rzeczywistości i innych przejawów patologii, czemu ulegają tam
niemal wyłącznie ludzie młodzi a nawet nieletni. Stąd też np. w Niemczech używa
się dość trafnego terminu: „sogenannte Jugendsekten und Psychogruppen"
czyli „tzw. sekty młodzieżowe i psychogrupy". W tradycyjnych kościołach
nikt nie wymaga od wyznawców absolutnego podporządkowania się woli przywódcy i drastycznym praktykom kultowym.
KLEROKRATIA: Z uwagi na to, że są wielkie i nie sposób
tego egzekwować, a nie dlatego, że nie chcieliby absolutnego i bezwzględnego
posłuszeństwa. Na początku Kościół katolicki również był kategoryczny
dla swych wyznawców (jeśli ktoś nie przestrzegał owych wymogów był
wykluczany ze wspólnoty)
Rugała-junior: Zanim ktoś wstąpi do klasztoru musi być
pełnoletni, wykazać się dobrym zdrowiem psychicznym i fizycznym, przejść
nieraz kilkuletni okres próbny (tzw. nowicjat) itd.…
KLEROKRATIA: No ale zapomniał Pan, że istnieje wcześniejsze
kilkuletnie urabianie psychiczne — Niższe Seminaria Duchowne — od 15 roku życia.
Część z nich tam trafia przedtem. Są młodzi i łatwo ich „urobić"
psychicznie.
Rugała-junior: Sekty zaś werbują zazwyczaj jeszcze
nieletnich ludzi „prosto z ulicy", manipulują nimi za pomocą
oszustwa, wszczepiają im nienawiść do rodziny, szkoły i nauki, do społeczeństwa,
używają metod zastraszania, izolują ich od rodziny (np. przez odrębne pożywienie i wypełnianie czasu zajęciami uniemożliwiającymi spełnianie obowiązku
nauki i pomagania we wspólnym gospodarstwie domowym) itd. PANA PORÓWNANIE SEKT Z TRADYCYJNYMI KOŚCIOŁAMI I WYZNANIAMI JEST ZUPEŁNIE NIESTOSOWNE, PO PROSTU
ZAKRAWA NA KPINĘ. Pozdrawiam i życzę owocnych przemyśleń.
KLEROKRATIA: Tak, sekty mają bezwzględniejsze metody,
ale większość sekt czy Kościołów chciałaby mieć jak najwięcej członków,
aby z czasem stać się tzw. tradycyjnym kościołem. Nie oznacza to jednak z góry,
że nieuczciwe praktyki werbunkowe decydują o tym, że grupa jest
zdegenerowana. Tak samo na początku działało chrześcijaństwo. Przecież
chrześcijaństwo, które widzimy w Biblii też spełnia kryteria sekty
dzisiejszych chrześcijan-antysekciarzy. Może więc należy być nieco oględniejszym w tych kwestiach, zwłaszcza jeśli jest się chrześcijaninem?
Rugała: Panie Agnosiewicz! Pisze Pan nieprawdę:
„Dwa lata temu animatorka RORiJ, pani Łobaczewska, została skazana za
rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o Misji Czaitani". Czy Pan
zdaje sobie sprawę z tego, że wprowadza czytelników tego postu w błąd i że
jest to wysoce nieuczciwe? Po pierwsze, używając terminu: "SKAZANA",
obraża Pan Annę Łobaczewską sugerując jej popełnienie przestępstwa.
Opiera się Pan chyba na informacjach zaczerpniętych z plam na słońcu albo z fusów po kawie.
KLEROKRATIA: Faktycznie nie została skazana. Jestem tęgim
głupcem (jak mawiał Montaigne: „Nie ma snadź
tak bystrego i lotnego dowcipu, iżby się czasem nie zdrzemnął"). Proszę
przekazać Pani Łobaczewskiej ode mnie wyrazy skruchy. Proszę jeszcze dodać,
że dzielę jej ból po utracie kontaktu z własnym dzieckiem — porażka
wychowawcza jest dla każdej kobiety wielkim ciosem i jakby nie patrzeć — porażką
życiową, która może wpłynąć na rożne irracjonalne decyzje podejmowane w następstwie
tych wydarzeń, no bo nie inaczej odbieram zarzut, że Misja Czaitani przypomina w czymś Hitlerjugend. Pani Anna oblała egzamin z życia ziemskiego. Wierzymy
wraz z nią, że powetuje sobie te niepowodzenie na świecie innym… Tak na
serio — drogi panie, ja wcale się nie dziwię, że ten chłopak odszedł, skoro
jego matka była nietolerancyjna, zaś ojciec na dokładkę pił. Nie jest to
wzorcowa chrześcijańska rodzina, ale nie mnie w to głębiej wnikać.
Rugała: TO JEST właśnie cały charakter Pańskiego
rozumowania: Wstrętne, nikczemne szyderstwo: „Pani Anna oblała egzamin z życia
ziemskiego". „ja wcale się nie dziwie, ze ten chłopak odszedł,
skoro jego matka była nietolerancyjna…".
KLEROKRATIA: Ależ tutaj nie ma szyderstwa! Uważam całkiem
poważnie, że p. Anna oblała egzamin z życia ziemskiego. Tym bardziej, że
nie próbowała tego naprawiać, lecz poszła drogą dalszych zadrażnień.
Chyba każdy normalny młody człowiek ma w swoim życiu okres buntu. Postawa
nietolerancyjna rodziców na różne dziwne zachowania dziecka, może być poważnym
źródłem konfliktogennym oraz zakończyć się opuszczeniem domu i przystąpieniem
do szkodliwego środowiska, które ma łatwą ofiarę do zwerbowania w takiej
osobie.
Rugała: A ja teraz Panu odpowiem, że też się nie
dziwię, że niektórzy narkomani po odbyciu kary za handel tym towarem odchodzą
od zaleconego leczenia odwykowego skoro sądy są nietolerancyjne, i też zrywają z rodziną.
KLEROKRATIA: Fakt
pozostaje faktem — Pani Łobaczewska przegrała sprawę sądową z Misją
Czaitani, i ZOSTAŁA UZNANA WINNĄ rozpowszechniania KŁAMLIWYCH (czy też jak
Pan woli — 'nieprawdziwych') informacji o tej grupie religijnej. Już ten fakt
absolutnie Państwa dyskwalifikuje do dalszych wypowiedzi tego typu, które
winny być uznane przez każdego trzeźwo myślącego człowieka za mocno
podejrzane (a priori).
Rugała: TO ORZECZENIE jest nieważne, bo wyrok nie jest
prawomocny, drogi Panie.
KLEROKRATIA: Cóż Pan bredzi? Orzeczenie nie jest nieważne z uwagi na swą prawomocność. Jest jak najbardziej ważne, choć nie
ostateczne, a to różnica! Proszę mi tu nie relatywizować tej sprawy.
Konstatuje fakty: Pani Łobaczewska została uznana winną i przegrała sprawę
sądową z Misją Czaitani, gdyż tak orzekł sąd. Oczywiście pani Łobaczewska
ma prawo do odwołania, więc sprawa będzie rozpatrzona przez sąd odwoławczy,
który ma sprawdzić czy w toku pierwszej instancji nie doszło do nieprawidłowości
materialnych lub proceduralnych. Powinienem wiec napisać, że pani Łobaczewska
jest 'winną w zawieszeniu'. Tak się jednak nie pisze, lecz pisze się:
"Pani Łobaczewska przegrała proces sadowy i została uznana winną
podawania nieprawdziwych
informacji o MC. Wyrok nie jest prawomocny". Nie napisanie tego ostatniego
zdania było w moim przypadku skrótem myślowym oraz usunięciem zbędnego
formalizmu w naszej korespondencji. Czyli więc będzie się Pan domagał prawa
do krytyki sekt z uwagi na nieostateczne wygaśnięcie Państwa mandatu w tym
przedmiocie? No dobra, ale jeśli idziemy na takie ustępstwo, wówczas powinien
Pan zamilknąć wraz z niekorzystnym dla Państwa uprawomocnieniem się wyroku.
Chętnie się przekonam jak wówczas się Pan zachowa, czy znajdzie Pan inne
powody po temu aby nadal mieć prawo do swej nagonki? Sądzę, że dalsze
instancje nie doprowadzą do porażki Misji, czyli że sąd nie uzna, że jednak
Pani Łobaczewska pisała prawdę w swoich publikacjach, a przekonuje mnie o tym
fakt, że to nie Państwo złożyliście odwołanie, lecz Misja, która najwyraźniej
chce zwycięstwa absolutnego nad panią Łobaczewską.
Rugała: Wyjątkowym draństwem jest stawianie tak
kategorycznych stwierdzeń opierając się na nieprawomocnym wyroku sądowym.
Dopiero po ostatecznym i prawomocnym wyroku Sądu Apelacyjnego lub jego kasacji
będzie można stwierdzić czy ktoś jest komuś coś winien!!!
KLEROKRATIA: Absolutnie nie ma Pan racji, zwłaszcza przy
przewlekłych polskich postępowaniach cywilnych, wówczas aby napisać, że
dana osoba popełniła nadużycie w stosunkach cywilnoprawnych należałoby
czekać latami. A po latach mało kto pamiętałby o co chodziło w danej
sprawie. Zniwelowano by więc dodatkową sankcję jaką jest stygmatyzacja nadużyć
oraz winnych. Przyjęła się praktyka pisania, że ktoś został uznany winnym
wraz z komentarzem na końcu: 'wyrok nie jest prawomocny'
Proszę jednak, aby wszyscy docenili moją cierpliwość — przeglądałem kolejne Pańskie listy przeciwko Sai Babie, ale w pewnym
momencie nie zdzierżyłem, uznałem, że tego już dość, po prostu za wiele.
Grupka o takiej przeszłości nie może tak się naprzykrzać innym ze swoją 'antysektową
misją'. To jakaś kpina lub farsa. Uczciwy człowiek dałby sobie na
wstrzymanie. Przypuśćmy, że jakiś nauczyciel zostałby uznany przez radę
szkolną za kłamcę, przekazującego dzieciom nieprawdziwe informacje w przedmiocie swojego fachu. Taki nauczyciel nie miałby prawa nadal nauczać. Mógłby
co prawda siąść w parku i wykładać dla podchmielonych panów, popijając z nimi tanie winko. Ale my tutaj (a przynajmniej ja na pewno) nie chcę być uważany
za podobnego ignoranta, tak więc proszę na przyszłość omijać mnie ze
swoimi apelami. Inni jak chcą — niech słuchają.
Rugała: Odpowiadając na Pana post z przykrością muszę
stwierdzić, że trafiłem na przysłowiowy „beton".
KLEROKRATIA: To oczywiście nieprawda.
Rugała: DLA PANA oczywiście przyczyną odejścia
dziecka do sekty zawsze będzie „porażka wychowawcza", której winni
zawsze będą rodzice, szkoła, kościół i setki innych jeszcze przyczyn
wyssanych z palca, nigdy zaś sekta i jej szkodliwe praktyki czy skutki
zatruwania przez nią umysłów młodych ludzi.
KLEROKRATIA: I to nie jest prawdą! Napisałem jedynie,
że wielu działaczy typu RORiJ i in. ma na swoim koncie osobiste doświadczenia
rozłamy w rodzinach z powodu sekty, to oczywiście wpływa wybitnie na
nieobiektywny osąd rzeczywistości przez te osoby i co do tego nie ma wątpliwości — ktoś taki wyolbrzymia zagrożenie, traci trzeźwą ocenę danego ruchu
kultowego (czerń i biel) etc. Napisałem również, że odejście dziecka do
sekty jest często (ale nie zawsze! — tego nie pisałem) spowodowane niewłaściwym
klimatem w domu. Dziecko czuje się zagubione, rozmywa mu się sens życia,
zaczyna więc poszukiwać oparcia. Odnajduje go w sekcie. Tutaj nawet
niekonieczne są sytuacje patologiczne w rodzinie, ale najzwyczajniejszy brak
ciepła domowego, a nade wszystko ZROZUMIENIA oraz rozmowy, poczucia bliskości,
etc. Jestem przekonany, prawie pewien, tego, iż żadna manipulacja umysłu nie
może mieć miejsca, jeśli trafia na niepodatny dla siebie grunt. Ja nie czuję
się zagubiony w tym świecie, nie mam problemów z samoakceptacją, etc., tym
samym nie boję się żadnych eksperymentów na moim umyśle. Jeśli czyjś umysł
współpracuje z technikami psychomanipulacyjnymi, to niechybnie dowodzi, iż
jest on przygotowany na taki zasiew.
Rugała: Widać, że faktyczne przyczyny do Pańskiego
„zakutego" mózgu w żaden sposób nie są w stanie dotrzeć.
KLEROKRATIA: Ależ Panie Lechu, myli się Pan.
Rugała: Jak taki stan umysłu się nazywa, to proponuję
Panu samemu odszukać w słowniku czy encyklopedii medycyny, bo nie chcę tu
Panu sprawiać przykrości moją diagnozą. Cytuje Pan jak papuga „Politykę" i stwierdzenia będące w w istocie wykwitami dziennikarskiej błyskotliwości
autorki artykułu. Ja znam p. Łobaczewską, jej rodzinę i niektórych jej
znajomych i jest to gruba przesada, a nawet draństwo cytować za „Polityką,
że jej mąż "pił", że jest „nietolerancyjna" wobec syna
itp. rzeczy.
KLEROKRATIA: Czyli że mąż nie pił? Może powinni
napisać: leciuchno się zaprawiał od czasu do czasu? Może też nie powinni
pisać, że jako matka, Pani Łobaczewska, okazała się nietolerancyjna, lecz
miała po prostu właściwszą wizję życia swojego syna, a on jak raz okazał
się mało posłusznym dzieckiem. Ja niestety tego nie wiem, ale jeśli tam nie
wchodził np. problem alkoholizmu, to Polityka powinna być koniecznie zaskarżona,
gdyż nie ma możliwości przegrania takiej sprawy.
Rugała: Ja przeżyłem osobiście koszmar uzależnienia
mojego syna od sekty i wiem, że pisząc takie rzeczy jednocześnie NIE MA PAN
ABSOLUTNIE ŻADNEGO POJĘCIA CO POTRAFI Z DZIECKA ZROBIĆ SEKTA.
KLEROKRATIA: Ależ ja nie próbuje dowodzić tego, iż
psychomanipulacja w sektach nie występuje, co też chce mi Pan przypisać! Ja
tylko mówię o skali zjawiska: Państwa panika i szał przybierają
rozmiary hipertroficzne, absolutnie nieodpowiednie i nierealistyczne.
Rugała: CZY PAN BY TEŻ TOLEROWAŁ W SWOIM DOMU CZŁOWIEKA,
KTÓRY POD WPŁYWEM SEKTY STAŁ SIĘ KŁAMCĄ, OSZUSTEM, ZAKŁÓCAJĄCYM SPOKÓJ
RODZINIE I SĄSIADOM OD GODZ. 3:00 NAD RANEM, ODPRAWIAJĄCYM JAKIEŚ MODŁY
"DO KRYSZNY", KTÓREGO NIC NIE JEST W STANIE PRZEKONAĆ DO OBOWIĄZKU
POMAGANIA WE WSPÓLNYM GOSPODARSTWIE DOMOWYM, DO NAUKI W SZKOLE...?
KLEROKRATIA: Aby spełniać te wymogi nie trzeba przystępować
do żadnej sekty. Wydaje mi się, że znów coś Pan naciąga. Być może coś
takiego wynikało z konfliktu w rodzinie, a nie z nakazów czy też założeń
programowych sekty? Czy dopuszczał Pan do swojej głowy, iż przyczyna takich
stosunków mogła się zawierać w nieporozumieniach w Waszych relacjach, a nie
pod wpływem doktryny kryszniackiej? To że ktoś mantruje, czy też odprawia
nieznane Panu rodzaje modlitw, nie oznacza to, że od razu należy radykalnymi
środkami atakować całe to zgrupowanie, czy też ich liderów. Oczywiście
mantrowanie jest idiotyczną dla mnie czynnością, ale nie bardziej niż
klepanie różańców czy całowanie figurek ze świętymi panienkami. Ja w obie
rzeczy nie wierzę wiec obie zdają mi się równie idiotyczne, zaś Pan uważa
(tak sądzę), że to drugie jest lepsze, bo jest ...prawdziwe :-) Tych
krysznaitów uczą chyba pacyfizmu oraz miłości bliźniego i może oni będą
starali się to praktykować w jakimś zakresie. A może i nie, może ich wcale
to nie ulepszy, gdyż popadną z konflikt z własną osobą spowodowanym
zranieniem rodziny oraz zawodem jej uczynionym? Ale z drugiej strony takie same
zagrożenia niosą ze sobą praktyki katolickie — pisma te mówią o miłości
bliźniego, ale praktyka najczęściej różni się od założeń diametralnie,
bowiem ktoś kto jest zabobonny, nie potrafi być wyrozumiały dla bliźniego,
który ma inny pogląd na świat. Zaczyna się więc tego bliźniego nękać i prześladować, czyli czynić mu zło, czyli nie miłować. A Jezus raczej nie
nauczał zabobonu czy też nietolerancji, lecz miłości...
Rugała: Po drugie, nic Pan nie wie o lubelskim procesie
cywilnym przeciwko tej osobie. Misja Czaitani wcale nie „wygrała" tam
procesu. Sąd Okręgowy w Lublinie (w I instancji) zaznaczył, że powództwo
jest zasadne tylko w części.
KLEROKRATIA: Niestety nie siedziałem na sali, kiedy sąd
czytał wyrok, więc z konieczności swoją wiedzę w tym przedmiocie czerpię z mediów, a z fragmentu Polityki wynika coś innego niż chciałby Pan aby
wynikało. Jeśli to nieprawda, proszę ich zaskarżyć o rozpowszechnianie
nieprawdziwych informacji:
„Lubelski proces trwał dwa i pół roku. Przesłuchano kilkudziesięciu świadków:
religioznawców, byłych i obecnych adeptów Misji wraz z rodzicami, członków
ruchów antykultowych. Przedmiotem pozwu były przede wszystkim ulotki i artykuły
autorstwa Anny Łobaczewskiej oraz wypowiedzi, jakich udzieliła prasie, w których
oskarża Misję Czaitanii m.in. o: stosowanie wyrafinowanych technik
psychomanipulacji i środków halucynogennych, kształtowanie bezwzględnego posłuszeństwa, doprowadzanie członków do chorób
umysłowych, izolowanie ich od rodzin, namawianie do porzucenia nauki. ŻADNEGO z tych oskarżeń nie udało się na sali sądowej udowodnić. Bo też trudno za
dowód na faszerowanie ludzi narkotykami uznać relację, że pozwana widziała,
jak syn był "częstowany odpowiednio doprawionymi potrawami",
domniemanie, że kadzidełka mogą mieć wpływ halucynogenny, czy propozycję,
by sąd przyjrzał się oczom powódki, bo są wywrócone. Skoro 70 proc. członków
Misji ma wyższe wykształcenie lub studiuje — argumentowali — trudno uznać, że
namawiają do porzucenia nauki. Mieszkają z rodzinami lub utrzymują z nią
dobry kontakt, przynajmniej do momentu, gdy nie pojawi się Anna Łobaczewska,
alarmując rodziców, by natychmiast wyrwali dziecko ze szponów groźnej sekty,
bo je stracą. Szczegółowo roztrząsano skutki diety wegetariańskiej (zarzut o doprowadzanie do wyczerpania fizycznego), ale nie udało się udowodnić, że
powoduje ona śmierć lub kalectwo. Wreszcie religioznawcy z Uniwersytetu
Jagiellońskiego pytani, czy Misja Czaitanii wykazuje cechy destrukcyjnej sekty,
odpowiedzieli jednoznacznie: NIE."
1 2 3 Dalej..
« Nowe ruchy religijne (Publikacja: 25-07-2002 Ostatnia zmiana: 22-01-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1424 |
|