|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Wróżby i wyrocznie [2] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Ale czy rzeczywiście wprowadzanie się w trans (w tym narkotyczny)
jest tak wczesnym zwyczajem wieszczym? Nie brak głosów, że wieszczenie w ekstazie
jest sprawą czasów późniejszych, że w Delfach w okresie przedgreckim udzielano
odpowiedzi przybywającym tu pielgrzymom za pomocą… losowania, posługując się
małymi kamykami znajdującymi się wmisie stojącej na trójnogu. W greckich wyroczniach stosowano rozmaite techniki wróżebne. I tak w Argos na Peloponezie znajdowała się wyrocznia, gdzie kapłanka swą siłę
wieszczą zdobywała dzięki piciu krwi ofiarnych jagniąt. W Tebach z kolei stosowano
„klasyczną" metodę wróżenia z wnętrzności. Były również wyrocznie
wróżące z brzęczenia pszczół, a trzeba nam wiedzieć, że pszczoły także były
stworzeniami świętymi, związanymi z Wielka Boginią i krainą podziemną.
Wielu badaczy na podstawie zabytków plastyki i tekstów uważa,
że to nie tylko przy pomocy „boskiego natchnienia" Pytia dawała
oczekującym odpowiedź. Działał bowiem system, może mniej tajemniczy od wieszczego
transu, ale dla badacza równie interesujący — mianowicie system zdobywania
informacji. Jednym z „narzędzi" służącym temu celowi były… gołębie!
Gołąb to oczywiście święty ptak Wielkiej Bogini, o czym dobrze wiadomo. Na malowidle z V w. p.n.e. widzimy kapłankę z Delf, siedzącą na trójnogu, trzymającą w dłoniach
pochodnię, kłosy zboża (prastary symbol Bogini) oraz… makówki. Z tyłu, za
głową dobrze widoczny jest gołąb. Z kolei kapłanki przekazujące przepowiednie w Dodonie, także sławnej wyroczni greckiej, nazywano „skalnymi gołębicami".
Tak, to wielki symbol, ale… gołębie spełniały w realnym życiu całkiem zwyczajną
rolę — jak nasze gołębie pocztowe przenosiły wiadomości. I to właśnie był jeden z kanałów informacyjnych służących wyroczniom! Wiadomo, że przy wyroczniach
trzymano całe stada gołębi. Skoro wspomnieliśmy dodońską wyrocznię, zacytujemy
krótki tekst Herodota: „Dwie czarne gołąbki wyleciały z egipskich Teb i jedna z nich przyleciała do Libii, a druga do nich (do Dodony — przyp.
autorki). Ta usiadła na dębie i przemówiła ludzkim głosem, że tu musi powstać
wyrocznia Zeusa (...). O drugiej gołąbce, która odleciała do Libii opowiadają,
że rozkazała ona Libijczykom założyć wyrocznię Amona." (cyt. za P. James i N. Thorpe „Dawne wynalazki" s. 420). Jak widzimy, zdawano sobie
sprawę z tego, że wyrocznie jakoś łączą się z gołębiami, ale nie wiedziano dokładnie
jak. Opowiadano, że kapłani i kapłanki w Dodonie otrzymywali wiadomości od samego
Zeusa słuchając… gruchania gołębi. Pewnie sami kapłani rozpuszczali takie
opowiastki — bez wątpienia kryli sposób, w jaki otrzymywali informacje, w końcu
od ich wiarygodności zależał ich prestiż. A wiemy na pewno, że gołębie pocztowe
wykorzystywano w starożytności — np. w celach wojskowych.
Padło tu imię Amona. Ten egipski bóg przez Greków utożsamiany
był z Zeusem. Najsłynniejsza jego wyrocznia znajdowała się w oazie Siwa ma Pustyni
Libijskiej (zgodnie z przekazem Herodota). To tu udał się, brnąc przez piaskową
burzę, mocno zdeterminowany Aleksander Wielki. Otrzymana wyrocznia utwierdziła
go w planach, które przedsięwziął, pragnąc zostać panem świata; po tej wizycie
uznał się zresztą za … syna Amona/ Zeusa. Początek „kariery" Aleksandra
związany jest więc z wyrocznią, ale i jego śmierć podobno przewidziano — mieli
to uczynić babilońscy wróżbici na podstawie wróżenia z wnętrzności zwierząt
ofiarnych.
W Grecji oczywiście funkcjonowały inne wyrocznie oprócz wymienionych w Delfach i Dodonie. Pauzaniasz w roku 150 n.e. opisywał wyrocznię Trofoniosa,
bardzo starą i kto wie czy nie mającą związku z przedhelleńską ludnością lądu
greckiego. Trofonios to cokolwiek tajemnicza postać, uważany był nawet według
niektórych przekazów za budowniczego świątyni w Delfach! Po dość dziwnej śmierci
uznany został za półboga, bóstwo jaskiń. Relacja Pauzaniasza jednoznacznie pokazuje,
że mamy tu do czynienia z odmiennym typem wyroczni niż ta w Delfach. Sam rzymski
historyk przyznaje, że opuścił wyrocznię w stanie kompletnego przerażenia, nie
bardzo zdając sobie sprawę z tego, gdzie się w ogóle znajduje. Wyrocznia znajdowała
się w Lewadii. Wzniesiono ją na wzgórzu; nie tak dawno znaleziono resztki okrągłej
budowli, z której — jak podają źródła — miała prowadzić droga do jaskini. Chcąc
udać się do wyroczni, należało obmyć się w niżej położonych strumieniach, które
zwano — zgodnie z mitem — źródłem Zapomnienia i źródłem Pamięci.
Te specjalne wyrocznie, które są jakby przestrzenną ilustracją
mitu dotyczącego Krainy Podziemi, miały wejścia w jaskiniach albo innych formacjach
skalnych — rozpadlinach, szczelinach. Jak wierzono, właśnie takie miejsca
łączyły się bezpośrednio z królestwem podziemnym, które jak wiemy Grecy określali
mianem Tartar czy Hades. W starożytnej Grecji znano niejedno miejsce, które
brano za rzeczywiste wejście do Hadesu. Jedno z nich znajdować się miało na
najdalej ku południowi wysuniętym cyplu półwyspu Mani, na przylądku Tenaron
na Peloponezie, gdzie dziś, niedaleko jaskini z rzekomym wejściem do podziemi,
stoją pozostałości po świątyni Posejdona. Inne — na terenie Epiru koło miasta
Parga, zwano Nekromantejon. Już sama nazwa mówi za siebie — Nekromantejon
to"wyrocznia zmarłych". Tu, na wzgórzu, w wąwozie rzeki o dziwnie podobnej do mitologicznej nazwie Acheronda, znajdować się miało sanktuarium
boga podziemi Hadesa i Persefony, córki bogini Demeter, którą Hades porwał i poślubił. Jest wielce prawdopodobne, że właśnie to miejsce Homer wybrał, gdy
opisywał zejście Odyseusza do Hadesu.
Sądzi się, że niegdyś świątynię oblewały wody jeziora, w dole
huczała rzeka, wokół wznosiły się skaliste turnie… Sceneria musiała wywierać
nie lada wrażenie na pielgrzymach. Tych, którzy chcieli zasięgnąć rady wyroczni,
po ablucji w nurtach rzeki, kierowano do pomieszczeń bez okien. Zapewne spędzali
tu kilka dni. Wielu badaczy uważa, że używano tu halucynogenów, co zapewne jest
typowe dla tego rodzaju wyroczni. Potem przybyszy mających za sobąparędziesiąt
godzin bez światła i będących pod wpływem narkotyków, niewątpliwie dość mocno
już zasugerowanych pełną grozy atmosferą, prowadzono ku „podziemnemu światu"
czyli do istnego labiryntu skalnego, gdzie docierali spuszczani na dno skalnych
rozpadlin za pomocą specjalnie skonstruowanego kołowrotu.
Właśnie w takich w miejscach, stanowiących jakby swoistą przerwę
między strefami uniwersum, możliwa była transmisja wiadomości z tamtego świata.
Wierzono, że skoro istnieje gdzieś wejście do świata podziemnego, to możliwe
jest dostanie się do miejsca, gdzie przebywają zmarli, z którymi można uzyskać
kontakt i uzyskać pożądane wiadomości. W tekstach, które zostawili po sobie
wielcy pisarze starożytności wspomina się o ludziach, którym po wielu trudach
udało się dostać do zakazanej strefy, jak wspomnianemu już Odyseuszowi, który
miał sposobność rozmawiać z samym wieszczkiem Terezjaszem albo Eneaszowie (znanemu
nam z epopei Wergiliusza). Opis zostawiony przez poetów odpowiada wyglądowi
realnie istniejących miejsc — miejsc, w których funkcjonowały wyrocznie. Topografia
wyroczni zmarłych przypominała z kolei topografię mitycznej krainy zaświatów.
Takie wyrocznie zmarłych, oprócz wspomnianych już, archeolodzy znaleźli na terenach
greckich kolonii: w Didymie koło Miletu, w Azji Mniejszej: we Frygii i Lidii, a ściślej w Hierapolis i Kolofonie.
Najstaranniej jednak zbadaną wyrocznią tego typu jest wyrocznia
związana z imieniem Sybilli, leżąca na ziemi z italskiej — w Baie (por.
Robert Temple „Rozmowy z wiecznością").
Wejście do wyroczni znajdowało się w „strategicznym"
miejscu — w pobliżu krateru wulkanu. Kierując się danymi ze znalezisk archeologicznych i tekstami autorów starożytnych, odtworzono ceremonię, która stawała się udziałem
przybywających do wyroczni. Jak się zakłada na początek kapłani musieli rozpoznać,
czy nowo przybyły godzien jest dostąpienia sekretu. Nie bez znaczenia były też
dary, które odwiedzający wyrocznię zobowiązany był ofiarować. Eneasz, jak pisze
Wergiliusz, gdy wkraczał do krainy zmarłych musiał dać Sybilli siedem wołów i tyle samo jałówek. Po wstępnych ustaleniach, przybyły kierowany był do specjalnej
komnaty, gdzie podawano mu środki halucynogenne. W Baie odkryto ciekawe malowidła
skalne znajdujące się w tzw. „pierwszym przedsionku"; obrazy musiały
wywoływać nie lada wrażenie, szczególnie, gdy ktoś znajdował się pod działaniem
narkotyków — przed oczami ukazywały się sceny przedstawiające Chorobę, Strach,
Wojnę, Starość. W pobliżu znajdowała się skalna komnata, gdzie odwiedzający
spędzał trzy dni. Potem kapłan badał wnętrzności ofiarnych zwierząt, sprawdzając
czy nastał już odpowiedni czas na spotkanie ze zmarłymi. Gdy uznał, że tak jest
istotnie, prowadzono delikwenta do łaźni, skąd wychodził odziany w białą szatę, z gałązką jemioły w jednej ręce i z mieczem w drugiej. Teraz obowiązany był
iść za kapłanką-Sybillą ubraną w szkarłatne szaty. Szli krętymi korytarzami..
Dym z lampek oliwnych, zapach palonych ziół, pogłos i echo idące z głębi jaskini — czy to jeszcze dziś nie działa na wyobraźnię? A o ileż większym przeżyciem
musiało być rzeczywiście znajdować się tam, czuć zapach mokrych ścian, ledwo
rozpoznawać ogniki migocące w przepastnych korytarzach, słuchać śpiewu kapłanów,
którzy przyłączali się po drodze, prowadząc za sobąprzeznaczone na ofiarę
zwierzę zamykające orszak...
„Rozwidlenie dróg", o którym czytamy w mitach, tu
miało swój realny odpowiednik, znaleziono bowiem miejsce, z którego odchodzą
idące w trzech kierunkach korytarze — czyż nie przypomina się straszna bogini
Hekate, Pani Trzech Dróg? Jedna z rozwidlających się dróg miała prowadzić w kierunku Elizjum, miejsca wiecznej szczęśliwości.
Kiedy orszak z przybyszem dochodził do ukrytych w skale drzwi,
Sybilla zawiadamiała go, że oto znaleźli się u wejścia do Tartaru. Z drugiej
strony drzwi wznosić się miał Dom Persefony. Płynące podziemne strumienie nazywano
Styksem, Acherontem, Leto — jak w micie. Niewykluczone, że oczom przybyłego
ukazywano kogoś, kto brany był za przewodnika dusz — Charona. Wreszcie w kulminacyjnym
punkcie wędrówki po „zaświatach" otwierano wrota iwprowadzano
przybyłego do wewnętrznego sanktuarium, rzekomego Domu Persefony. Tu odbierano
gałązkę jemioły, która była darem dla niej. Tu też składano ofiarę z przyprowadzonego
zwierzęcia. Wtedy pojawić się miał Zmarły… Ale jak to przeprowadzano, nie
wiemy. Czy oszołomiony środkami narkotycznymi i klimatem grozy przybysz, wpatrując
się w falujące lustro wody w magicznej misie phiale, „widział"
odbicie zmarłego? Czy kapłani inscenizowali jakieś małe przedstawienie?
Po wszystkim kapłani sadzali delikwenta na tzw. krześle prawdy
(jak w wyroczni Trofoniosa) i pytali czy przybyły uwierzył w to, co zobaczył.
Jeśli przejrzał grę… Ten kto nie uwierzył mógł zdradzić sekret kapłanów. Cóż,
pamiętamy mit o Eurydyce, która musiała wrócić do krainy zmarłych, gdy Orfeusz
nieopatrznie obejrzał się na nią, idącą z tyłu...
1 2
« Religioznawstwo (Publikacja: 17-05-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 149 |
|