|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religioznawstwo
Wróżby i wyrocznie [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
„Od początku świata" — można by tak poetycko rozpocząć — jak tylko człowiek rozpoznał naturę Czasu, chciał wiedzieć co będzie. Z troski i niepokoju zrodził się kulturowy fenomen, obecny w rozmaitych formach we wszystkich
zakątkach świata, a polegający na próbach odczytywania przyszłości. Oczywiście
nigdy już nie dowiemy się kto „wynalazł" wróżbiarstwo, jaka była
pierwsza technika wróżenia i jakich aspektów życia dotyczyła. Niewykluczone,
że pierwsze „znaki", któreczłowiek interpretował wedle nieznanego
nam klucza, próbowano porządkować już w epoce paleolitu, w społecznościach myśliwskich, a jakiś rodzaj ewentualnych praprzepowiedni dotyczył zwierzyny, od której wszak
zależało życie wspólnoty; najpewniej zaś pierwszymi tropiącymi znaki, zarówno
te faktycznie przez zwierzęta pozostawiane, jak i te odszyfrowywane z porządku
pozamaterialnego, byli ludzie, których dziś określamy mianem szamanów. Wiele musiało zmienić się od tego czasu i okres, od którego
począwszy, możemy z większą pewnością oprzeć się na badaniach archeologicznych i tekstach pozostawionych przez naszych przodków, to czas najstarszych rolniczych
kultur bliskowschodnich. Wtedy już mamy do czynienia z dość rozbudowaną „metodyką"
przepowiadania przyszłości. Aby wprowadzić trochę porządku w tę delikatną materię,
dokonamy ogólnego podziału „źródeł", z których — jak wierzono -
pochodziła wiedza o mających nastąpić wydarzeniach. Jednym z takich źródeł był
… po prostu i tylko człowiek! Wieszczący w natchnieniu, w boskim uniesieniu,
mający zdolność — jak byśmy to dziś powiedzieli: jasnowidzenia albo jasnosłyszenia.
Medium, mające dostęp do ponadmaterialnych warstw bytu i stąd czerpiące swą
wiedzę. Bywało, że wieszczący „pomagał" sobie posługując się w celu
osiągnięcia „innego stanu świadomości" substancjami zawierającymi
narkotyk, wprowadzającymi w rodzaj transu.
Drugim „źródłem" były przeróżne techniki wróżbiarskie,
wypracowywane przez lata, zapożyczane od siebie nawzajem przez ludy z różnych
krain. Wykorzystywano różnorodne „obiekty", wspomagające wieszcze
natchnienie lub wskazujące na ukryty porządek, który tylko wróż czy kapłan prawidłowo
umiał odczytać. W tej grupie mieścić się będą rozmaite gry losowe, karty, a także — choć to nieco inna materia — takie techniki wróżbiarskie jak wróżenie
ze zwierzęcych wnętrzności, z lotu ptaka, a nawet z ludzkiej dłoni (chiromancja).
Łączy je wszystkie to, że proces odczytywania znaczeń odbywał się dzięki znakom
zewnętrznym. Dlatego nie bacząc teraz na skalę „obiektów" możemy
tu dodać także wróżenie z ruchów ciał niebieskich, czyli astrologię. Nie trzeba
zapewne nikogo przekonywać, jak wspaniałymi astrologami były ludu zamieszkujące
Mezopotamię (by wspomnieć tylko najbardziej pewnie znanych Chaldejczyków) i jak ich obserwacje przyczyniły się do rozwoju wiedzy. Wiemy też, że właśnie
stąd oraz ze starożytnej protohinduskiej cywilizacji Doliny Indusu, pochodzi
zarówno do dziś znany nam Zodiak, jak i metody „wróżenia" z gwiazd.
Zasadniczą różnicą między wymienionymi sposobami odczytywania
znaków a technikami transowymi jest tu właśnie owa „zewnętrzność"
znaków (podczas gdy wieszcz wpadający w trans „czyta" w swoim własnym
wnętrzu). Oczywiście wprowadzenie tego rozróżnienia to tylko zabieg porządkujący; w praktyce nie zawsze można wytyczyć między nimi ostre granice.
Pierwsze historyczne, zrekonstruowane przez badaczy techniki
wróżbiarskie, znamy z Sumeru, z ok. III tys. p.n.e. To Sumerowie, tajemniczy
lud przybyły nie wiadomo z jakiej krainy na równiny między Eufratem i Tygrysem, a nie Rzymianie, jak pewnie przyzwyczailiśmy się mniemać, pierwsi zaczęli stosować
metodę wróżenia z lotu ptaków. Oni też, a potem dopiero rzymscy augurowie, wróżyli z wnętrzności ofiarnych zwierząt, którymi były najczęściej owce czy kozy. Co
ciekawe, klasa ludzi zajmujących się działaniami sakralnymi, czyli kapłani,
dzieliła się wewnętrznie na specjalistyczne grupy, i właśnie jedną z takich
grup stanowili kapłani dokonujący zabiegów wróżbiarskich. Na przykład asyryjski
wróżbita wróżący ze zwierzęcych wnętrzności nazywał się baru. Rozpoczynając
ceremoniał wróżenia, baru zwracał się do bogów z prośbą, by nic nie zakłóciło
przebiegu rytuały, a na koniec prosił, by nie zmieniając wyniku wróżby, odwrócili
zły los. Czyli, jak się wydaje, nie traktowano wyniku wróżby jako ostatecznego i nieodwracalnego — bogowie mogli zmienić wywróżony bieg wypadków. Rytuałowi
towarzyszyły modły, palące się kadzidła wywoływały podniosły nastrój. Każda
ceremonia wróżenia, o czym należy pamiętać, wpisana była w określony system
wierzeń i nosiła znamiona rytuału religijnego. W Mezopotamii wróżono ze zwierzęcych
jelit — ich układ miał wskazywać poszukiwaną odpowiedź. Znaleziono asyryjską
tabliczkę wróżebną, która przedstawiała spiralne zwoje przypominające jelita,
ułożone w kształt twarzy demona Humbaby, tegoż samego, którego w starszych od
asyryjskich mitach sumeryjskich pokonał słynny heros Gilgamesz. Ale do wróżb
używano też wątroby ofiarnego zwierzęcia, zachowały się nawet gliniane lub metalowe
modele, zarówno asyryjskie, jak etruskie, greckie i rzymskie. Tradycje te zatem
są niezwykle archaiczne i dziedziczone, jak widać, z pokolenie na pokolenie w obrębie ludów śródziemnomorskich przez tysiące lat! Możemy oczywiście zapytać
dlaczego wybrano taki właśnie sposób dowiadywania się o przyszłość osób czy
spraw? Pamiętajmy, że zwierzę, które miało posłużyć do tego celu, było darowane
bogu i jako takie było „święte", dlatego tez zwierzętami „wróżebnymi"
były te, które miały już sankcje sakralne — mityczne, rytualne, symboliczne.
Czynność wróżenia nie była zatem tylko mechanicznie wykonywanym przez baru
aktem, lecz włączonym w szeroki kontekst sposobem porozumiewania się ze sferą
wyższą — boską. To bogowie „mówili" za pośrednictwem zwierzęcia, a kapłan przekładał na ludzki język ten zaszyfrowany boski przekaz. W istocie
to sposób widzenia uniwersum, sposób pojmowania praw nim rządzących sprawiał,
że dla ówczesnych ludzi wróżby nie były czymś irracjonalnym, jak dla ludzi XX
wieku. Ciekawym przyczynkiem do wyjaśnienia tego problemu jest opowieść dotycząca
Sybilli. A trzeba tu podkreślić, że nie jest tak, jak sądzi się powszechnie,
że Sybilla to imię własne, które nosiła jedna jedyna wielka wieszczka — to raczej
miano określające wiele wieszczek dziedziczących arkana sztuki wieszczej. Innymi
słowy „Sybilla" to tytuł, nie imię — tak jak grecka Pytia. Otóż
wierzono, że pierwsza Sybilla po swej śmierci pochowana w łonie Matki Ziemi,
pojawiła się niejako na powrót na ziemi, obecna… w roślinach. Z kolei rośliny
jako pokarm dostawały się do ciała zwierząt. Zatem, gdy te ostatnie składa się w ofierze i wróży z ich trzewi, to tak naprawdę odczytuje się znaki zostawione
przez Sybillę — bo to jej „substancja" jest zachowana w całym tym
„pasie transmisyjnym"! Sprytne, prawda? To wiara w uniwersalną energię,
która obiega żywe istoty mogła stworzyć podstawy dla przekonania, że można się
dowiedzieć o wielu rzeczach ukrytych. W dodatku wierzono, że ziemski świat jest
odbiciem świata niebiańskiego, co potem znalazło wyraz w słynnej formule hermetycznej:
to co w górze tożsame jest z tym co w dole. Mikro i makrokosmos są swoim odbiciem.
Dlatego nie dziwmy się, że formy i nazwy gwiazdozbiorów i znaków zodiaku odpowiadają
„ziemskim" świętym zwierzętom czy innym postaciom. Do dziś mówimy o znaku Byka czy Barana — nie pamiętając, że były to święte zwierzęta (i że
te właśnie były zwierzętami ofiarnymi). Nie dziwmy się również, że wróżebna
wątroba ofiarnego zwierzęcia uważana była za swego rodzaju obraz czy też „mapę"
niebios! Czy znaki czytał baru czy wyspecjalizowany astronom to tylko
kwestia techniki, nie zaś istoty. Tak naprawdę czytali te same znaki, tyle,
że zawarte w dwóch światach: w makro i mikro skali.
Zwierzętami mającymi wielkie mitologiczne znaczenie były węże,
zatem nic dziwnego, że i tych stworzeń używano do wróżb i to w sposób dość oryginalny:
do kadzi z wodą wrzucano kilka węży i uważnie wpatrywano się w ich ruchy — po
tym rozpoznawano znaki. Naczynie z wodą było używane także do pewnej techniki
wróżbiarskiej, bardzo żywo przypominającej nasze zwyczaje andrzejkowe, tyle
że zamiast lać na powierzchnię wody wosk, Sumerowie lali oliwę. Jeśli o węże
idzie, to dodajmy, że w wielu kulturach uważano je za stworzenia mądre, znające
sekrety życia, pozostające bowiem w ustawicznym kontakcie z Ziemią, nic przeto
dziwnego, iż uważano je za istoty znające przyszłość. Węże należały do atrybutów
bogów, herosów, itp., które w szczególny sposób łączono ze sztuką wieszczenia.
Taką postacią na pół mityczną jest oczywiście znana wszystkim Kasandra, córka
Priama króla Troi, którą achajscy zdobywcy obrócili w perzynę. Mało jednak kto
wie, że wedle opowieści, to sam Apollo stoi za wybitnymi zdolnościami Kasandry — urzeczony bowiem jej urodą postanowił obdarzyć ją cennym darem wieszczenia. I pewnego dnia śliczna dziewczyna obudziła się pośród… węży, które liżąc jej
uszy, w ten cokolwiek dla nas dziwny sposób, przekazały jej część swojej wiedzy.
Oczywiście węże są … głuche. A jednak przekazywały Kasandrze swe zdolności w sposób wskazujący na rodzaj jasnosłyszenia. Zdaje się, że fakt upośledzenia
jakiegoś zmysłu wywoływał u naszych przodków przeświadczenie, że na miejscu
uszkodzonego zmysłu musi być coś w zamian, że bogowie dają jakiś rodzaj „rekompensaty":
wiemy przecież, że uważano, iż kto utracił zmysł wzroku, ten (gdy tylko bogowie
mu sprzyjali) miał wszelkie szanse na to, by zyskać „wzrok" wewnętrzny.
Czy pamiętamy ślepego wieszczka Terezjasza? Jeśli zaś węże są głuche, to pewnie
mają w zamian „słuch wewnętrzny". A co do Kasandry, to dodajmy,
że nieopatrznie dziewczyna odrzuciła zaloty Apolla, ten zaś rozgniewany sprawił,
iż nikt nie chciał uwierzyć w jej proroctwa, co jak wiemy źle się dla Troi skończyło.
Innym rodzajem wieszczenia, znanym już w czasach sumeryjskich,
było szukanie znaków dotyczących przyszłości człowieka przy pomocy obserwacji
wyglądu świeżo narodzonego dziecka. Nie wiadomo dokładnie jak to przebiegało.
Może łączyło się to z przepowiadaniem losu? A Grecy — którzy, o czym się mało
pamięta, wiele Sumerom i innym ludom Mezopotamii zawdzięczają — poszukiwali
analogii pomiędzy widniejącymi na ciele danego człowieka znamionami a układem
ciał niebieskich: z ich wzajemnej korelacji wyciągano wniosek co do charakteru i przyszłości osoby poddanej temu badaniu. Tu znowu widzimy to niezwykle mocne
przeświadczenie o odpowiedniości mikro i makro świata.
Znano także skomplikowane techniki wieszczenia, wykorzystujące
… gry planszowe z pionkami. Starożytne szachownice czy warcabnice znaleziono w pałacach władców i w grobowcach, zarówno w Egipcie, jak w Sumerze, a także
na Krecie. Niektórzy badacze sądzą, że służyły one wyłącznie rozrywce, inni
są zdania, że gry te miały pierwotnie sakralne znaczenie, podobnie jak gra w kości, która jak się zdaje została wynaleziona w starożytnych Indiach.
Wygląda na to, że w jakiś już niezbyt dla nas czytelny sposób,
przynajmniej niektóre rodzaje takich gier, były szczególnie związane z osobą
królewską. A kim był król we wczesnych wspólnotach rolniczych? Nie był, jak
później, wyłącznie decydentem, w ręku którego skupiła się władza rządzenia.
Król był postacią „świętą", uosabiał władzę nie tylko nad poddanymi,
ale nad ładem świata, jako ten, który panował nad siłami natury; jego osoba
gwarantowała deszcz, urodzaj, udane zbiory. Pamiętajmy zatem, że funkcja króla
na starożytnym Bliskim Wschodzie miała naturę sakralną i zważywszy na ten wymiar,
lepiej oddać ją pojęciem króla-kapłana. To erozja tego pierwotnego związku króla
ze sferą świętą i boską doprowadziła do wykształcenia się roli króla jako po
prostu i tylko — przywódcy, ale sporo lat jeszcze ta rytualna i mitologiczna
(a nawet magiczna) symbolika królewska przeświecała w baśniach, legendach czy
ludowej obrzędowości.
Łatwo sobie wyobrazić, w jaki sposób planszowe figury, z których
najwyższym znaczeniem obdarzono właśnie figurę symbolizująca króla, zaczęły
być używane wyłącznie do gier towarzyskich (jak nasze szachy). Proces ten następował
wraz z utratą wiary w moc sakralną królewskiej osoby. Ktoś w końcu wpadł na
pomysł, żeby przestrzenne pionki odwzorować na płaskim podłożu — i tak oto powstały...
karty. Ale nawet w talii kart zachowała się i wciąż trwa najwyższa pozycja króla i królowej (dama).
Sumerowie, jak wiele innych starych ludów, wielką wagę przykładali
do snów — z sennych obrazów starano się wyinterpretować sens; a aby wzmocnić
moc wizji podobnych do snu, sięgano do narkotyków. I w tym miejscu musimy podkreślić,
że tam, gdzie posiłkowano się różnymi wróżebnymi przedmiotami, tam istniała
wyspecjalizowana funkcja kapłana — specjalisty; a tam, gdzie wiedzę zakrytą
przed innymi czerpano z wizji, tam najważniejszą figurą stał się natchniony
wieszcz; i jak kapłan związany był ze świątynią, tak wieszcz z wyrocznią. To
wyroczniom właśnie przyjrzymy się teraz bliżej. A uczynimy to, biorąc pod uwagę
takie zjawiska jak — z jednej strony — trans i używanie narkotyków, z drugiej — sprawnie działający system informacji. Narkotyków w celu wieszczenia używano
już w Sumerze, ale przecież były one w użyciu także w krajach śródziemnomorskich.
Wydaje się, że tylko Egipcjanie stronili od praktyk, w których sięgano po narkotyk
albo w inny sposób wywoływano stany ekstatyczne i transowe. Nigdy już nie będziemy
wiedzieć na pewno czy na starożytnej Krecie, zanim przybyli tu Grecy (ok. połowa
II tys. p.n.e.) używano narkotyków w celu wieszczenia, ale trudno oprzeć się
wrażeniu, że tak istotnie było, jeśli patrzy się na starokreteńskie figurki
bogiń lub kapłanek, które noszą korony z makówek albo trzymają ich pęk w dłoniach.
Pewien badacz na jednej z kreteńskich gemm doszukał się nawet fachowych cięć
na makówce, takich jakie robi się, by uzyskać mleczko makowe. Z czasów mykeńskich,
(a jak wiemy greccy Achajowie, którzy wznieśli podziwiane dziś grody w Mykenach
czy Tirynsie i opanowali Kretę, wiele przejęli ze starszej kultury kreteńskiej)
pochodzą maleńkie naczynia w kształcie makówek, które niewątpliwie służyły do
przechowywania mleczka makowego. Podobne naczynia znajdowano na wyspach morza
Egejskiego, np. na Cyprze. Wiele wskazuje też na to, że słynne greckie wyrocznie
swymi korzeniami sięgają do obyczajów starszych niż greccy mieszkańców lądu i wysp greckich — niektóre z nich mają zapewne genezę związaną właśnie z Kretą.
Grecy, acz niechętni narkotykom, używali halucynogenów w ośrodkach wróżbiarskich i wyroczniach. Stosowano np. opium oraz lulka czarnego. Nacierano też specjalnymi
balsamami całe ciało (jak to jeszcze w średniowieczu miały czynić „czarownice");
najpewniej służyła do tego maść z werbeny. W wyroczniach używano specjalnych
mis zwanych phiale, które zawierały wodę zapewne z dodatkiem jakichś
oszałamiających substancji, zaś wieszczka wpatrując się w powierzchnię, wywoływała u siebie efekt podobny do tego, jaki wywołuje wpatrywanie się w kryształową
kulę. Nie zostało rozstrzygnięte czy opary rzekomo spowijające wieszczącą w słynnych Delfach Pytię miały jakieś narkotyczne właściwości. Znamienne, że silnie
działający środek, jakim jest lulek czarny zwano apollinaros, co Pliniusz
wywodzi wprost od imienia Apolla! Ale pamiętajmy, że Apollo objął Delfy w posiadanie
dopiero ok. 800 r. p.n.e.; dziś już nie ulega wątpliwości, iż wcześniej było
to miejsce święte Wielkiej Bogini. I to może z jej kultem związane było używanie
roślin narkotycznych. Pamiętajmy jednak także o tym, że jeśli chcemy zrozumieć
motywacje ówczesnych ludzi, to trzeba nam wiedzieć, iż rośliny mające właściwości
narkotyczne były traktowano z czcią, jako dar Wielkiej Bogini czy jakbyśmy dziś
powiedzieli — Natury, i obchodzono się z nimi z ostrożnością, używając tylko i wyłącznie w celach sakralnych, w czasie specjalnych ceremonii, wtedy gdy chciano
zakreślić wyraźna granicę oddzielającą od zwykłego Czasu i sfery profanum. Jednym
słowem narkotyki były czymś odświętnym i wpisywanym w sferę boską. Te eksperymenty z roślinami o silnym działaniu przyniosły jednakże skutki całkiem świeckiej
natury, mianowicie przyczyniały się do rozwoju medycyny, opartej na obserwacji
działania rozmaitych roślin — nic przeto dziwnego, że synem patrona wyroczni w Delfach Apollona był bóg-lekarz Asklepios.
1 2 Dalej..
« Religioznawstwo (Publikacja: 17-05-2002 Ostatnia zmiana: 19-01-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 148 |
|