|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religie antyczne
Kult Domicjana w poezji Stacjusza [1] Autor tekstu: Lech Brywczyński
Religijny kult rzymskich cezarów nadal budzi wśród historyków spory i kontrowersje.
Dzisiejsi historycy (w większości przecież chrześcijanie) mają kłopoty ze zrozumieniem
samej istoty tego kultu i nie są w stanie określić jego miejsca w całości rzymskich
wierzeń religijnych. Dlatego najchętniej sprowadzają ten kult do funkcji wyłącznie
politycznych: w pogańskim społeczeństwie rzymskim wierzono w wielu bogów, kult
cesarza miał zatem stanowić rodzaj spoiwa, jednoczącego wszystkie ludy, probierz
lojalności obywateli wobec państwa itd. Kult
religijny czy polityczny?
Jest faktem, że kult cesarski (mający własnych kapłanów, świątynie, posągi itd.)
rzeczywiście pełnił w rzymskim społeczeństwie rolę polityczno — religijnego
spoiwa. Tę rolę równie dobrze mogłaby jednak pełnić funkcja najwyższego kapłana,
zwierzchnika wszystkich kultów pogańskich (Pontifex Maximus), tradycyjnie
sprawowana przez cesarzy.
Twierdzeniom o fasadowości i areligijności kultu cesarskiego
przeczy również jego popularność w najodleglejszych zakątkach Imperium Romanum.
Senator, składający ofiary w dniu urodzin cesarza, mógł to czynić z pobudek
politycznychlub osobistych, ale jak wytłumaczyć samorzutne powstawanie
organizacji, zrzeszających czcicieli panujących cezarów w peryferyjnych, wiejskich
regionach Tracji, Brytanii, Hiszpanii czy Afryki? Ci ludzie nie musieli tego
robić i nie mieli z tego tytułu żadnych korzyści materialnych. Ba, zdarzało
się nawet, że poszczególne miasteczka zawzięcie rywalizowały między sobą o prawo
do wystawienia posągu lub ołtarza cesarskiego...
Dzisiejsi historycy mają przed oczami obraz wszechmocnego,
chrześcijańskiego Boga, co nie daje się przełożyć na świat duchowy pogańskich
Rzymian starożytności. Rzymianin żył w świecie wielu bogów, mających rozmaite
prerogatywy, atrybuty i cechy charakteru. Na dole tej hierarchii bogów byli
herosi, tacy jak grecki Herkules czy rzymski Kakus. Dla genezy kultu cesarskiego
Herkules jest postacią szczególnie ważną: urodził się jako człowiek, ale dzięki
swoim wielkim czynom stał się bogiem. Czy ludzie, którzy modlili się do Herkulesa
lub Tezeusza, nie mogli uznać za równego im herosa cesarza — z narażeniem
życia broniącego ich przed barbarzyńcami, panującego nad ogromnym terytorium,
władającego niezliczonymi ludami i podbijającego nieznane dotąd kraje? Cesarza,
który w dodatku istniał realnie, tu i teraz?
Warto w tym miejscu przypomnieć o zadziwiającej trwałości kultu cesarza Trajana,
który w początkach II w. n.e. podbił Dację i wcielił ją w skład Imperium. Najnowsze
badania wykazały, że jeszcze w późnym Średniowieczu w niektórych zakątkach dzisiejszej
Rumunii i Bułgarii czczono Trajana jako boga!
Dotknięcie
bogów
Trzeba też przypomnieć o znamiennym epizodzie, który miał miejsce w I w. n.e., w egipskiej Aleksandrii, a którego uczestnikiem był cesarz Wespazjan. Do imperatora
zbliżył się kaleki żebrak, który poprosił o pozwolenie dotknięcia cesarza. Gdy
otrzymał zgodę, położył dłoń cesarza na swojej głowie, a po chwili oznajmił,
że został uleczony dzięki dotknięciu świętego ciała cesarskiego. Zaczął wylewnie
dziękować i wznosić entuzjastyczne okrzyki na cześć władcy, na placu zebrał
się wiwatujący tłum… A wszystko to stało się bez najmniejszej zachęty ze strony
Wespazjana! Wręcz przeciwnie, cesarz był tym wszystkim zaskoczony i zdumiony:
przywołał swoich lekarzy i polecił im, żeby dokładnie zbadali owego cudownie
uzdrowionego Egipcjanina. Warto więc zadać prowokacyjne pytanie: czy czasem
religijny kult władcy nie był tak samo (choć z innych przyczyn) potrzebny rzymskiemu
społeczeństwu, jak cezarom?
Trzeba przy tym pamiętać, że wiara w leczniczą moc ciała władcy trwała o wiele
stuleci dłużej, niż Imperium Romanum. Jeszcze w XVII w. do chrześcijańskiego
króla Karola I ustawiały się długie kolejki Anglików, pragnących, by uleczył
ich dotykiem. A chrześcijańscy królowie średniowiecznej Francji, Merowingowie,
których magiczna moc miała być ulokowana we włosach? A ...dzisiejsi bioenergoterapeuci
o dłoniach, które leczą? Nie są oni cezarami, a pomimo to gromadzą na
swoich seansach wielotysięczną publiczność...
Nasze wyobrażenia o świecie duchowym ludzi starożytności wzbogaca też epizod,
jaki przydarzył się cesarzowi Tyberiuszowi, podczas jego wojennej wyprawy w
głąb Germanii (I w. n.e.). Po przepędzeniu Germanów na drugi brzeg rzeki, legioniści
rozbili obóz na wzgórzu, opodal tej rzeki. Po jakimś czasie wartownicy zauważyli,
że przez rzekę płynie łódź. Z łodzi wysiadł siwowłosy starzec, zapewne kapłan
lub przywódca jednego z germańskich plemion. Starzec błagał wartowników o to,
by dopuścili go przed oblicze cesarza, bo chce go dotknąć. Wartownicy obszukali
starca, sądząc, że planuje on zamach na imperatora, ale żadnej broni przy nim
nie znaleźli. Przekazali jego prośbę Tyberiuszowi, który z wahaniem i niechętnie,
ale w końcu się zgodził. Starzec podszedł do Tyberiusza, przyglądał mu się długo i uważnie, a potem mocno przytulił się do cesarza. Następnie cofnął się o krok i ze łzami w oczach powiedział: — Dotknąłem boga! Teraz już mogę spokojnie
umrzeć.
Starzec odpłynął wraz ze swoimi pachołkami na drugi brzeg i Rzymianie nigdy więcej go nie widzieli.
Ten epizod, opisany przez naocznego świadka, rzymskiego oficera Wellejusza Paterkulusa,
świadczy o tym, że religijny kult cesarski funkcjonował spontanicznie nawet
wśród tych ludów, które były wrogie Rzymowi i nie podlegały jego władzy. Jak
dotarłby do tych ludów, gdyby nie funkcjonował wśród zwykłych mieszkańców Imperium?
Epizod ten świadczy również o ogromnej przewadze moralnej, jaką Rzymianie mieli w owych czasach nad barbarzyńcami. Germanowie mogli walczyć z rzymskimi legionistami,
ale nawet wówczas nie opuszczał ich kompleks niższości. Tak działo się przynajmniej
do IV — V w. n.e., kiedy to Rzym stał się już chrześcijański, a kult cesarski
został zlikwidowany.
W jakiej mierze upadek rzymskiego ducha jest związany z chrystianizacją? —
to już temat do odrębnych rozważań. Pewną wskazówką może być fakt, iż chrześcijańscy
cesarze z IV w. n.e. potulnie płacili okup Germanom z drugiego brzegu Renu.
Za co? Za zgodę Germanów na przewożenie rzymskimi statkami zboża z Brytanii!
Jedynym cesarzem, który przeciwstawił się tej niegodnej dawnych Rzymian praktyce
był ostatni, pogański imperator — Julian Apostata. Po przybyciu do Galii
ok. 359 r. Julian nie zapłacił barbarzyńcom okupu — zamiast tego, wzorem Tyberiusza,
uderzył na Germanów i rozgromił połączone, germańskie plemiona w wielkiej bitwie
pod Argentorate (dzisiejszy Strasburg). Germanowie nie tylko zrezygnowali z
okupu, ale także zmuszeni byli wypuścić pojmanych w minionych latach jeńców i odbudować zniszczone przez siebie mosty na Renie. Nie sił brakowało więc Rzymowi w IV. w n.e., ale ...rzymskiego ducha. A jednym z głównych składników owego
ducha była dawna, pogańska religia.
Cesarz i jego bard
Wróćmy jednak do kultu cesarskiego. Jednym z pierwszych
cesarzy, którzy oficjalnie wspierali kult swojej osoby i nadawali mu religijny
charakter, był syn Wespazjana, Domicjan, panujący u schyłku I w. n.e. Dawna
historiografia przedstawiała Domicjana jako despotę i tyrana, współczesne badania
wykazały jednak, że był to obraz tendencyjny, wykreowany przez jego politycznych
przeciwników z grona senatorskiej elity. Domicjan owszem, umacniał swoją władzę,
ale równocześnie budował drogi, porządkował sprawy miast, prowadził zwycięskie
wojny i realizował rozsądną politykę gospodarczą.
Domicjan kazał się tytułować dominus et deus (pan i bóg). Bulwersowało
to członków senatorskiej elity, wówczas jeszcze pro republikańskiej (zmieniło
się to w następnych stuleciach, gdy elita także zaakceptowała cesarstwo), ale
spotykało się z poparciem niższych warstw społecznych (to zjawisko dla Rzymu
typowe, wystarczy przypomnieć zdumiewającą popularność Nerona wśród rzymskiego
plebsu).
Elementami cesarskiego kultu były nie tylko obiekty materialne (świątynie, ołtarze,
posągi, kapłani, ofiary itd.), ale również twórczość literacka, niekiedy wspierana
lub inspirowana przez samego władcę. Spośród licznego grona literatów, otaczających
Domicjana, wybierzmy Stacjusza (Publius Papinius Statius, żył w latach 45 —
96 r. n.e.) i skupmy się na jego twórczości poetyckiej. Spójrzmy na nią właśnie
pod kątem religijnego kultu cesarza i szerzej — rzymskiej religijności. Głównym
dziełem Stacjusza była Tebaida — obszerna epopeja, poświęcona bratobójczej
wojnie synów króla Edypa. W tych rozważaniach skupimy się jednak wyłącznie na
Sylwach — okolicznościowych wierszach tego autora.
Nadzieja ludzkości, troska bogów...
Zacznijmy od wiersza pt. Utwór dziękczynny do imperatora Augusta Germanika,
napisanego w 95 r., z wdzięczności za zaproszenie poety na ucztę, wydaną przez
cesarza (August i Germanik to przydomki, używane przez Domicjana). Stacjusz
porównuje tę ucztę do największych, legendarnych uczt, opisywanych przez Homera i Wergiliusza, ale skupia swą uwagę przede wszystkim na swoich własnych przeżyciach:
A
ja, któremu cezar po raz pierwszy niezwykłą sprawił radość
Świętą
swą ucztą i pozwolił wstawać od stołu pańskiego,
Jakąż
pieśnią wysłowię swe uczucia, jak swą wdzięczność
Dostatecznie
wyrażę? Nie zdołam tego godnie opowiedzieć.
(...)
Zdaje mi się, że wśród gwiazd z Jowiszem
Ucztuję,
że nieśmiertelne biorę do ręki wino...
Określenia typu święta uczta czy stół pański mają charakter sakralny,
co autor wzmacnia przez bezpośrednie porównanie cesarza do Jowisza — najwyższego z rzymskich bogów. Osobisty kontakt z boskim cezarem staje się dla poety dniem
narodzin do nowego życia:
Ten
dzień mych lat dniem pierwszym, ten progiem mego życia.
Ciebie
ja, władco ziem, ciebie, potężny ojcze podbitego świata,
Ludzkości
nadziejo i bogów trosko, ciebie oglądam leżąc?
I
dane mi jest w oblicze twe patrzeć z takiej bliskości? [ 1 ]
Przy uczcie i winie? I wolno w obecności twej nie stać?
Oszołomiony własnym szczęściem Stacjusz uderza w tony najwyższe. Porównuje cesarza
do bogów oraz herosów: Marsa, Bachusa, Polluksa i Herkulesa, aby zaraz potem
stwierdzić, że za małe to przykłady wobec wielkości Domicjana, gdyż:
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] W starożytnym Rzymie ucztowano w pozycji na wpół leżącej, stąd leżenie w obliczu cesarza nie oznacza tu bynajmniej czołobitności lecz pewną zażyłość lub bliskość osoby, która została zaproszona na ucztę imperatora — przyp. M.A. « Religie antyczne (Publikacja: 27-07-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Lech BrywczyńskiUr. 1959. Studiował chemię i historię; pracował w wielu zawodach, m.in. jako tłumacz, wydawca, dziennikarz lokalnej prasy, animator życia kulturalnego; dramatopisarz (dramaty publikowane m.in. w: czasopiśmie Res Humana, szczecińskich Pograniczach, w gdańskim Autografie, w elbląskim Tyglu, w magazynie Lewą Nogą, i in.); w 2002 r. ukazała się jego książka Dramaty Jednoaktowe (sponsorowana przez Urząd Miejski w Elblągu). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 13 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Lewica a wiara rodzima, czyli... POGANIE DO AFRYKI! | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1511 |
|