« Księża kontra legioniści [1] Autor tekstu: Janusz Milczarek
Z jasnogórskiego
skarbca ukradziono szablę i bulwę Rydza-Śmiałego. O ograbienie świętego miejsca
bracia paulini oskarżyli rodzinę marszałka. Wota nigdy się nie odnalazły, ale
sądowe wyroki już zapadły.
Od sześciu
lat trwa walka o bezcenny skarb pomiędzy kapłanami a legionistami. W sprawę
zaangażowany jest Między Narodowy Trybunał Sprawiedliwości. Kapłani ponoć zbezcześcili
pamiątki narodowe, przerabiając buławę na kropidło i karmiąc myszy sztandarami
Legionów Polskich. Ponadto w tajemniczych okolicznościach przepadł mundur wraz z orderami naczelnego wodza. Nie bez kozery ludzie mawiają, że w Częstochowie
jak w ruskim cyrku: było i nie ma... Bohater
czy zdrajca
Edward Rydz-Śmigły — jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej historii. Był
przyjacielem i bliskim współpracownikiem Józefa Piłsudzkiego. Podczas I Wojny
Światowej walczył w I Brygadzie Legionów Polskich. W 1918 wszedł w skład rządu
Ignacego Daszyńskiego. Podczas wojny polsko-radzieckiej był dowódcą armii, która
wsławiła się zdobyciem Kijowa. W latach 1921-1935 pełnił funkcje inspektora
armii, a od 1935 r. Generalnego inspektora sił zbrojnych. W 1936 r. Został marszałkiem
Polski.
W chwili wybuchu II
Wojny światowej był naczelnym wodzem sił zbrojnych w wojnie obronnej. 18 września
po zdradzieckiej napaści wojsk radzieckich, przeszedł do Rumunii wraz ze swoimi
żołnierzami. Pod zmienionym nazwiskiem jako cywil wrócił do kraju.
Po internowaniu, a
przed powrotem do ojczyzny, marszałek Rydz-Śmigły przekazał swój galowy mundur
wraz z odznaczeniami oraz szablą i buławą dwóm adiutantom. Mieli oni przemycić
te insygnia do Polski. Udało się, ale kiedy dotarli do kraju, ich pryncypał
już nie żył. Wojskowe insygnia władzy przekazali więc rodzinie marszałka.
Słynny wódz zmarł w
1941r. w nędzy i ubóstwie. Dzisiaj wiele polskich ulic nosi imię Rydza-Śmigłego.
Część Polaków uważa marszałka za bohatera narodowego, inni twierdzą, że był
dezerterem, tchórzem i zdrajcą.
Jasnogórscy
wandale
Czterdzieści lat po
II wojnie światowej w Polsce nastały czasy burzliwych przemian politycznych i ustrojowych. W obawie przed „wizytacjami" specjalnych służb PRL,
rodzina Rydza-Śmigłego postanowiła ukryć pamiątki po człowieku, który onegdaj
wysławił się szczególną antypatią do Rosjan.
W 1974 roku stary legionista
płk Antoni Dudziński przekazał marszałkowską szablę i galowy mundur z orderami w depozyt zakonnikom z Jasnej Góry. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego to samo z buławą uczynił Tadeusz Zabokszecki. Ponadto świętobliwym zakonnikom tymczasowo
powierzono pod opiekę historyczne sztandary Związku Legionistów Polskich i innych
formacji wojskowych. Braciszkowie paulini chętnie przygarnęli skarby, nie wystawiając
żadnego pokwitowania na przyjęty depozyt.
W 1994 roku okazało
się, że częstochowski klasztor był najgorszym miejscem depozytu pamiątek narodowych.
Marszałkowską buławę rychło przerobiono na ...kropidło, galowy mundur wraz z
najwyższymi odznaczeniami państwowymi pożarły szczury, a sztandary Legionów
Polskich zapaskudziły myszy. Ale, po kolei..
Zbezczeszczone
wota
Kiedy w latach 90.
Dumnie wkroczyliśmy w epokę III Rzeczpospolitej Polskiej, wydawało się, że wszystko
znowu będzie normalne, czyli wolne od komuny, bezprawia i politycznej mitomanii.
Władzę pospołu dzierżyli solidarnościowi „geniusze" z Lechem Wałęsą
na czele i papiescy „apostołowie" pod wodzą Józefa Glempa. Nadszedł
zatem czas, aby rodzina Rydza-Śmigłego odebrała swoją własność, przekazaną w
depozyt Klasztorowi Jasnogórskiemu.
Na familijnym zjeździe
potomkowie słynnego marszałka oddelegowali do Częstochowy Mieczysława Żukiewicza,
kuzyna zmarłego wodza. Po wykonaniu kilkuset telefonów na Jasną Górę, dzielny
legionista umówił się z kustoszem klasztoru-zakonnikiem Janem Golonką. Czcigodny
ojciec paulin nie miał jednak najmniejszej ochoty na oddanie skarbów, mimo iż z przedstawionych dokumentów wynikało, że ich właścicielami jest grono prawowitych
spadkobierców, czyli rodzina Rydza-Śmigłego.
Wkrótce okazało się,
że sztandary Legionistów Polskich zbutwiały gdzieś w wilgotnej piwnicy, a losy
szabli, którą wódz „kropił" Rosjan, chwilowo są nieznane. Ponadto
ksiądz Golonka stwierdził, że wymienione precjoza są obecnie własnością klasztoru i nie mogą być oddane, tylko co najwyżej (!) wypożyczone familii marszałka.
Jakrzekł, tak się i stało. Buława i szabla zostały przekazane wspomnianemu
kuzynowi marszałka, Mieczysławowi Zukiewiczowi ( za jego pokwitowaniem i tylko
na okres dwóch tygodni). Mundur galowy, ordery i sztandary szlag trafił raz
na zawsze i tylko dobry Bóg raczy wiedzieć, co się z nimi stało w jasnogórskich
lochach.
Ksiądz
urągał marszałkowi !
15 sierpnia
1994 r. ostatni żyjący legioniści wzięli udział w uroczystościach rocznicowych
na Wawelu. Na sarkofagu marszałka Józefa Piłsudzkiego złożyli szablę i buławę
Rydza-Śmigłego. Po uroczystości wota trafiły do Domu im. Józefa Piłsudzkiego
na krakowskich Oleandrach. Tam zostały zabezpieczone w pilnie strzeżonej kasie
pancernej.
— Pewnego pięknego
dnia podczas zebrania członków Komendy Naczelnej Związku Legionów Polskich do
naszej siedziby zawitał nieoczekiwany gość w osobie księdza Jana Golonki —
wspomina Krystian Waksmundzki, obecny komendant naczelny ZLP. — O dziwo,
zakonnik z Jasnej Góry, znany wszystkim jako świętobliwy ojciec paulin, był
wówczas w mundurze kapitana Wojska Polskiego, a jak się później okazało, pełnił
funkcje szefa wojskowej prewencji. Cztery gwiazdy na pagonach wyświęcił mu osobiście
kapelan Wojska Polskiego, arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. W ramach podzięki
dla swojego zwierzchnika w sutannie, Golonka chciał mu ofiarować...szablę i
buławę śp. marszałka. Powiedział: „Na sobotę muszę mieć buławę dla generała"
Komendant grzecznie
zaproponował kapłanowi w mundurze zwiedzanie muzealnej sali poświęconej Rydzowi-Śmigłemu. W zamian usłyszał, że duchowny nie jest zainteresowany życiorysem zdrajcy i
tchórza. Odpowiedź Waksmundzkiego była równie krótka i rzeczowa: Proszę natychmiast
opuścić Oleandry!
Wtedy ksiądz kapitan
Golonka w obecności kilkunastu legionistówwypowiedział słowa, które zapamiętam
do końca życia- wspomina komendant Krystian Waksmundzki — „ Ja was
zgnoję, bo nam, kapłanom wszystko wolno. Na nic wam te dokumenty, akty własności.
Jak będzie trzeba, to my sobie też dorobimy papiery. I tak tylko nam, paulinom,
uwierzą w sądzie. To my stanowimy prawo. Żaden prokurator ani sędzia nie ruszy
Jasnej Góry".
Golonka
ponad prawem
Po awanturze
ksiądz Golonka nie dostał wotów zamkniętych w kasie pancernejZLP. 29.09.1996
r. spadkobierca Mieczysław Żukiewicz odebrał z muzeum swoją własność. Podpisał
też oświadczenie, że jest w posiadaniu przedmiotów po marszałku i że schowa
ją głęboko przed pazernymi klechami z Częstochowy. Krótko potem kapłan z Jasnej
Góry złożył na niego doniesienie w prokuraturze. Oskarżył go o kradzież precjozów z częstochowskiego klasztoru.
Arcybiskup, kapelan
WP Leszek Głódź, niecierpliwie czekał na szablę i buławę Rydza-Śmigłego, które
obiecał mu nominowany przez niego ksiądz, kapitan Golonka. Nic więc dziwnego,
że prokuratorskie dochodzenie posuwało się w błyskawicznym tempie. Po licznych
przesłuchaniach, w domu sędziwego i obłożnie chorego Mieczysława Żukiewicza
dokonano rewizji. Policjanci nie znaleźli niczego, co mogło przypominać szablę i buławę marszałka.
W lutym 1995 roku najbliższy
kuzyn Rydza-Śmiałego zmarł. Wota legendarnego wodza, które zdobył Kijów, nie
odnalazły się. Nie znaczy to wcale, że Jasna Góra
Zrezygnowała z walki o to, co wcześniej przez lata bezcześciła w klasztornych, zapleśniałych piwnicach.
Bogobojny prokurator
również nie zaniechał odzyskania szabli i buławy. Te same zarzuty co nieboszczykowi
Żukiewiczowi, postawił komendantowi Związku Legionistów Polskich — Krystianowi
Waksmundzkiemu. Wkrótce do Sądu Rejonowego w Warszawie wpłynął przeciwko niemu
akt oskarżenia o kradzież bezcennych przedmiotów. Komendant (też blisko spokrewniony
ze śp. marszałkiem) miał ze sprawą tyle samo wspólnego co kino „Luna" z wyprawą na Księżyc, ale przed Temidą musiał się stawić.
PROCES O WOTA
Z niewiadomych względów proces o szablę i buławę toczył się przed sądem w stolicy
Polski. Wydaje się to dziwne, gdyż powód był rodem z Częstochowy, a pozwany z Krakowa. Nijak więc Warszawa nie pasuje do scenerii Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Nie zapominajmy jednak, iż żyjemy w Katolandzie, czyli kraju katolickim, a nie w państwie prawa. Jasna Góra czuje się pewniej w mieście gdzie urzęduje świątobliwy
Józef Glemp, niż pod Wawelem gdzie, Wanda nie „dała" Niemcowi (za
co do dzisiaj nie chcą nas wpuścić do Unii Europejskiej).
Na wniosek prokuratora przed sądem stanęło 39 świadków. Każdy z nich miał do
powiedzenia tyle, że zna oskarżonego Krystiana Waksmundzkiego i nie wie nic o losach szabli i buławy Rydza-Śmigłego. W gronie zeznających znalazł się jednak
pewien delikwent o nazwisku Witold Żukiewicz (nie mający wiele wspólnego z rodziną
marszałka), który oświadczył, że jest synem siostry Rydza-Śmigłego i prawowitym
spadkobiercą precjozów, o które toczy się sprawa. Ponadto zażądał, aby przekazano
mu cały majątek ziemski, złoto, pieniądze i dostęp do kont bankowych, których
właścicielem był jego słynny wuj.
Koronny świadek podawał się za ordynatora znanej kliniki oraz szefa sztaby wyborczego
Lecha Wałęsy. Familia Śmigłego szybko dowiodła, że jej słynny wuj nie posiadał
żadnego rodzeństwa ani dzieci. Ponadto ichrzekomy i samozwańczy „kuzyn"
nie był znany Lechowi Wałęsie i nigdy nie był lekarzem. Ostatnim argumentem
obrony był fakt, że legendarny Rydz-Śmigły zmarł w skrajnej nędzy i ubóstwie,
toteż nie pozostawił dalekiej rodzinie żadnego majątku (notabene nigdy nie był
posiadaczem wielkich dóbr ziemskich ani kont bankowych).
NAGONKA
NA KOMENDNTA
Krakowskie
mass media postanowiły wesprzeć braci paulinów w batalii o szablę i buławę Rydza-Śmigłego. W tym celu zorganizowano prawdziwą nagonkę na Krystiana Waksmundzkiego, komendanta
Związku Legionów Polskich, oskarżonego o posiadanie wotów własnego wuja. Kuzyn
marszałka (tuż przed stanem wojennym wyrzucony z pracy za działalność opozycyjną)
został zdefiniowany w gazetach jako generał KGB, współpracownik NKWD, Żyd, mason
itp. Autorem większości pomówień był… Jan Golonka, ten sam klecha, który po
Częstochowie chodził w habicie paulina, a po Krakowie paradował w mundurze kapitana
Wojska Polskiego.
1 2 Dalej..
« (Publikacja: 03-08-2002 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1720 |