Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.014.630 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Kto rozprawia, powołując się na autorytet, nie posługuje się rozumem, lecz raczej pamięcią."
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Sensy znalezione w pamiętniku [3]
Autor tekstu:

Interpretacja nieco podobna to funkcjonowanie mózgu po odcięciu bodźców aferentnych. Pozbawienie wrażeń pochodzących od rozmaitych zmysłów: wzroku, słuchu, dotyku, ciepła/zimna itd. prowadzi do postępującego zaburzenia funkcjonowania umysłu, rozpadu osobowości. Lem, było nie było lekarz z wykształcenia, barwnie opisuje taką sytuację na przykładzie „wariackiej kąpieli" Pirxa w opowiadaniu „Odruch warunkowy", mającej przetestować odporność, „zwartość" psychiki kandydata na pilota statków kosmicznych. W „Pamiętniku", podobnie, Gmach w wyniku odcięcia od świata, wsobnego otorbienia się, odcięcia wszelkich relacji z otoczeniem, popada w stan zaburzenia (normalnych) relacji społecznych, rozpadu funkcjonowania militarnej organizacji.

Jeszcze inna interpretacja „umysłowa", tym razem o odcieniu psychiatrycznym, to studium paranoi. Gmach jest wszakże na wskroś przesiąknięty ideą agenturalności, tajności, szpiegostwa, zdrady, ukrywania i wydobywania informacji — wszystko to w wymiarze ogarniającym całą ludzką historię i kulturę, ba — wręcz kosmicznym! (proszę porównać np. zawartość Gmachowej biblioteki lub operację „Cebula"). Zresztą ślad ten odnajdujemy, jak jedną drewnianą ruską babę w drugiej, w samym Gmachu — wszak napotykamy w Gmachowej lecznicy (w relacji lekarza) różne ciekawe przypadki dewiacji mentalnych: a to dwóch pacjentów, co się nieustannie nawzajem demaskują, a to osobnika z manią samoprzesłuchiwania się, a to rozszczepienie jaźni na wtyczki, a to faceta zredukowanego do własnej kosteczki słuchowej … . Śmieszne to jest niemożebnie bez dwóch zdań, ale czyż zachowanie się całego Gmachu nie jest podobnie chore? Ogólnie rzecz biorąc, wykładnię „paranoiczną" uprawdopodabnia fakt, że psychiatria jest niewątpliwie konikiem Lema — świadczą o tym dobitnie rozliczne utwory, od „Szpitala przemienienia" poczynając.

Na koniec można dorzucić analogię ze snem. Sen, oprócz tego, że charakteryzuje się wyłączeniem (normalnej) świadomości, jest również stanem pozbawionym dopływu sygnałów od narządów zmysłów. Pod tym względem wydaje się on analogiczny do przypadku odcięcia bodźców aferentnych. Niewątpliwie przebieg zdarzeń w Gmachu przypomina „logikę" marzeń sennych, z ich brakiem logiki (nie potrafimy jej pojąć po przebudzeniu), chaotycznością, groteskowością, przepełnieniem niezrozumiałymi lękami, nagłymi zwrotami akcji, nieprzewidywalnością … . Właściwie wszystkie wykładnie z serii „Gmach jako Umysł" mają za wspólny mianownik zaburzenie/rozpad psychiki — bo czyż kogoś będącego konsekwentnym solipsystą uznalibyśmy za zdrowego na umyśle?

Być może najmniej przekonująca z interpretacji ontologicznych to: „Gmach jako Dośrodkowo-Zwrócone-Społeczeństwo". Ponieważ brzmi to niewątpliwie dziwnie, śpieszę wyjaśnić, o co chodzi. Właściwie jedynym odnośnikiem (w twórczości Lema — oczywiście!) jest tu „samo-izolująca się" "kolonia karna" z powieści „Eden". Mieszkańcy planety o tej nazwie parają się czymś w rodzaju cybernetyki socjologicznej. Jednym z jej przejawów są wspomniane kolonie karne. Ich członków przed opuszczeniem kolonii (ucieczką) powstrzymują nie mury czy strażnicy, lecz narzucone im specjalne relacje społeczne. Nie dowiadujemy się dokładnie, na czym one polegają, ale sama możliwość takiej „inżynierii społecznej" wydaje się równie fascynująca, co odrażająca. W tłumaczeniu przez Kalkulator wyjaśnienia mieszkańca Edenu pojawiają się takie określenia, jak „biosocjozwarcie", „izolomikrogrupa", „samociąg centrypetalny [dośrodkowy — tłum. moje]". Członkowie grupy zdają się być w jakiś sposób na siebie skazani, współwarunkować się wzajemnie biologicznie, psychicznie i/lub socjologicznie. Podobnie sytuacja wygląda w Gmachu. W szczególności, pomimo istnienia fizycznego wyjścia z Gmachu, bohater, uwikłany w psychiczno-socjologiczne relacje z jego rezydentami, nie decyduje się na jego opuszczenie (wspomniałem już o tym powyżej). To samo dotyczy "staroświeckiego szpiega", a także, jak zaczynamy podejrzewać, pozostałych gmachowców (a przynajmniej wielu z nich). Ten motyw „dobrowolnej" autoizolacji, samootorbienia zdaje się przesiąkać Gmach do szpiku.

Można by jeszcze spojrzeć na Gmach jako Kulturę — w pewnych aspektach oczywiście. Chodzi o umowność, dowolność, przypadkowość znaczeń, sensów i idei kulturowych, które wszakże, kiedy już zaistnieją, stają się jedynymi obowiązującymi, naturalnymi i oczywistymi. Ceremonializacja, kodyfikacja, kultywowanie utartych schematów, skostniałość sposobów myślenia — to nieodłączne cechy zarówno ludów Bantu, państwa Azteków, jak i — wbrew pozorom — współczesnej cywilizacji Zachodu. Kultura widziana od wewnątrz wydaje się równie obiektywna i niepodważalna, jak świat fizyczny. Spojrzenie z zewnątrz może w niej jednak odnaleźć jedynie splątek niezrozumiałych, pozbawionych logiki i sensu znaczeń, wierzeń, zwyczajów, chaotycznych zachowań i niedocieczonych reguł. I tak właśnie jawi się bohaterowi „Pamiętnika" Gmach.

W czasie alkoholowej biesiady odbywającej się w ramach operacji „Cebula" jeden z uczestników wyraził, mniejsza o to, na ile poważnie, następujące przypuszczenie. W wyniku wieloletniej wzajemnej infiltracji Gmachu i Antygmachu przez wrażych szpiegów doszło do werbunku i wzajemnego popodstawiania się: Gmachu przez agentów Antygmachu i odwrotnie. W wyniku tego cały personel Gmachu stanową obecnie szpiedzy Antygmachu, a Antygmachu — szpiedzy Gmachu. Ale ponieważ był to proces długotrwały i stopniowy, nic się w funkcjonowaniu obu gmachów nie zmieniło. W obu zachowały się te same relacje, hierarchia szarż, system awansów, sposób działania, struktura organizacyjna, demaskowanie agentów „drugiej strony" itd.. Cóż miałoby to znaczyć? Jako pierwsza wykładnia pojawia się tutaj (tak jak i w wielu innych miejscach powieści) po prostu żart, intelektualna zabawa, subtelna prowokacja. Ale doszukiwałbym się w tym przypadku także znacznie poważniejszych konotacji. Chodzi mi mianowicie o filozoficzną koncepcję dotyczącą natury życia i (samo)świadomości zwaną funkcjonalizmem lub konekcjonizmem. Wedle tej koncepcji o „ożywieniu" lub upsychicznieniu danego układu nie decyduje jego budulec, lecz wzajemne relacje pomiędzy jego elementami. W przypadku życia chodzi o odpowiednią organizację funkcjonalną atomów, molekuł i tworów wyższego rzędu, natomiast świadomość ma się pojawić, kiedy odpowiednio połączymy jednostki przekazujące i przetwarzające informację (neurony lub, w przypadku „sztucznej inteligencji", ich odpowiedniki, np. mikroprocesory). Podawano nawet filozoficzny argument, że jeśliby jakiemuś człowiekowi wymienić, jeden po jednym, wszystkie neurony na twory oparte np. na metalach i krzemie, to w końcu tak potraktowany delikwent miałby całkowicie sztuczny mózg, ale w jego psychice nic by się nie zmieniło. Więcej — nawet by przeprowadzonej operacji nie zauważył! Czyż nie kojarzy się to usilnie z podmianą wszystkich pracowników Gmachu (poprzez infiltrację i rekrutację) na agentów Anty-Gmachu?

Bliską memu sercu jest interpretacja, którą nazwałbym „relacyjną". Explicite kanwa dla jej sformułowania pojawia się właściwie tylko raz, podczas operacji „Cebula", a jest nią stwierdzenie: „racją Gmachu Antygmach, Antygmachu — Gmach". Swój światopogląd określiłbym jako relatywistyczny, twierdzę na przykład, że pojęcia w sieci pojęciowej stanowiącej „substancję" naszego umysłu znaczą w odniesieniu jedne do drugich, przez konotację. Ale podobnie sytuacja zdaje się wyglądać w fizyce teoretycznej: materia — „znaczy" jedynie w opozycji do przestrzeni, a wszystkie cząstki elementarne, w wyniku tzw. „splątania kwantowego", nawzajem się współwarunkują. Niewątpliwie jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech Gmachu to względność, kontekstualność, chwiejność, niepewność sensów, prawd i odniesień — wszystko się tu bezustannie nawzajem do siebie odwołuje. Nie ma jednocześnie żadnej niepodważalnej opoki prawd absolutnych. Już przecież „staruszek złotooki" mówi o wielości planów, z których każdy inny, jeden zaprzecza drugiemu, a wszystkie prawdziwe.

Równie bliską memu sercu (kto zna moje poglądy na istotę życia i samo-świadomości, ten zrozumie dlaczego) jest interpreacja „samozwrotna". Chodzi tu o relację samostosowalności, zorientowania na siebie, występującą na przykład w paradoksie kłamcy, antynomii klas Russella lub dowodzie Gödla. Jeśli uznamy tekst powieści za Instrukcję, to odwołuje się ona do samej siebie, czyli do Instrukcji zawartej w tekście, która z kolei odwołuje się do Instrukcji, która odwołuje się do Instrukcji … i tak ad finitum. Owa nieskończona rekurencyjność stanowi jeden z moich ulubionych paradoksów logicznych, przyprawiajacych o gęsią skórkę.

W ogólności, „Pamiętnik" zdaje się być swego rodzaju wszech-traktatem filozoficznym, a jednocześnie jakby zakończeniem filozofii jako narzędzia i drogi poznania świata i dotarcia do prawdy ostatecznej, ukazaniem jej względności, nieuprawnienia, pustki. Jak w soczewce skupiają się w nim naczelne problemy ontologiczne, epistemologiczne i egzystencjalne. I jak w ognisku soczewki, gdzie do punktu schodzą się promienie społeczne, ulegają one spaleniu na popiół niebytu.

W powyższych dywagacjach aż do znudzenia powtarzałem, że pod często żartobliwą i frywolną powierzchnią kryją się u Lema otchłanie znaczeń znacznie już poważniejszych. W „Pamiętniku", podobnie, rzeczy są w większości jednocześnie humorystyczne (lub groteskowe) i głębokie. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że tu i ówdzie dominuje po prostu nieskrępowana zabawa słowami, igranie z czytelnikiem, wic dla wicu. Nie każdy żart kryje pod sobą głębie — ten i ów po prostu jest. Cóż, to także uprawniona interpretacja utworu — „Pamiętnik" jako kosmiczna wręcz w swych rozmiarach kpina.

Zbliżając się powoli do finału, chciałbym powiedzieć, co następuje. Oczywiście wszystkie powyższe interpretacje wcale się nie wykluczają — wprost przeciwnie: wzajemnie na siebie zachodzą, przenikają się, dopełniają i wręcz wzmacniają. Nie da się podać jednej ostatecznej, scalającej i puentującej wszystkie inne wykładni „Pamiętnika znalezionego w wannie". Nic nie jest pewne, pozostajemy w zawieszeniu, w stanie interpretacyjnego zdelokalizowania, nieoznaczoności. Na pytanie o jedyną słuszną, prawdziwą interpretację utworu odpowiedzi udziela sam Lem ustami Prandtla: „Odpowiedzi nie będzie".

Nie mam do końca pewności, czy moje, zaprezentowane powyżej interpretacje nie są w większości wytworem mojego umysłu, czymś w rodzaju skojarzeń w teście Rorschacha. Nawet jeśli jednak tak, nic w tym złego — sensy dobrego utworu nie są „obiektywnie" w nim zawarte. Nie sprowadzają się li tylko do tego, „co autor miał na myśli", ale raczej rodzą się na styku tekstu i procesu jego odczytu (patrz „Filozofia przypadku"). Chodzi tu więc o swego rodzaju dialog autora z czytelnikiem. Mogę jedynie żywić nadzieję, że Autor, gdyby żył, nie uznałby moich wykładni i komentarzy za kompletne brednie, pseudo-erudycyjnyne, a w istocie beznadziejnie wręcz puste interpretacje, które tak bezlitośnie wykpił w fikcyjnej recenzji fikcyjnej książki „Gigamesz" z tomu „Doskonała próżnia".


1 2 3 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sens bycia
Czy chciałbyś, żeby twoje dziecko było religijne czy uduchowione?

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (5)..   


« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 04-12-2010 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Bernard Korzeniewski
Biolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 41  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 178 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365