|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Sensy znalezione w pamiętniku [3] Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Interpretacja nieco podobna to funkcjonowanie mózgu po odcięciu bodźców
aferentnych. Pozbawienie wrażeń pochodzących od rozmaitych zmysłów: wzroku,
słuchu, dotyku, ciepła/zimna itd. prowadzi do postępującego zaburzenia
funkcjonowania umysłu, rozpadu osobowości. Lem, było nie było lekarz z wykształcenia, barwnie opisuje taką sytuację na przykładzie „wariackiej kąpieli"
Pirxa w opowiadaniu „Odruch warunkowy", mającej przetestować odporność,
„zwartość" psychiki kandydata na pilota statków kosmicznych. W „Pamiętniku",
podobnie, Gmach w wyniku odcięcia od świata, wsobnego otorbienia się, odcięcia
wszelkich relacji z otoczeniem, popada w stan zaburzenia (normalnych) relacji
społecznych, rozpadu funkcjonowania militarnej organizacji.
Jeszcze inna interpretacja „umysłowa", tym razem o odcieniu
psychiatrycznym, to studium paranoi. Gmach jest wszakże na wskroś przesiąknięty
ideą agenturalności, tajności, szpiegostwa, zdrady, ukrywania i wydobywania
informacji — wszystko to w wymiarze ogarniającym całą ludzką historię i kulturę,
ba — wręcz kosmicznym! (proszę porównać np. zawartość Gmachowej biblioteki lub
operację „Cebula"). Zresztą ślad ten odnajdujemy, jak jedną drewnianą ruską babę w drugiej, w samym Gmachu — wszak napotykamy w Gmachowej lecznicy (w relacji
lekarza) różne ciekawe przypadki dewiacji mentalnych: a to dwóch pacjentów, co
się nieustannie nawzajem demaskują, a to osobnika z manią samoprzesłuchiwania
się, a to rozszczepienie jaźni na wtyczki, a to faceta zredukowanego do własnej
kosteczki słuchowej … . Śmieszne to jest niemożebnie bez dwóch zdań, ale czyż
zachowanie się całego Gmachu nie jest podobnie chore? Ogólnie rzecz biorąc,
wykładnię „paranoiczną" uprawdopodabnia fakt, że psychiatria jest niewątpliwie
konikiem Lema — świadczą o tym dobitnie rozliczne utwory, od „Szpitala
przemienienia" poczynając.
Na koniec można dorzucić analogię ze snem. Sen, oprócz tego, że
charakteryzuje się wyłączeniem (normalnej) świadomości, jest również stanem
pozbawionym dopływu sygnałów od narządów zmysłów. Pod tym względem wydaje się on
analogiczny do przypadku odcięcia bodźców aferentnych. Niewątpliwie przebieg
zdarzeń w Gmachu przypomina „logikę" marzeń sennych, z ich brakiem logiki (nie
potrafimy jej pojąć po przebudzeniu), chaotycznością, groteskowością,
przepełnieniem niezrozumiałymi lękami, nagłymi zwrotami akcji,
nieprzewidywalnością … . Właściwie wszystkie wykładnie z serii „Gmach jako
Umysł" mają za wspólny mianownik zaburzenie/rozpad psychiki — bo czyż kogoś
będącego konsekwentnym solipsystą uznalibyśmy za zdrowego na umyśle?
Być może najmniej przekonująca z interpretacji ontologicznych to: „Gmach
jako Dośrodkowo-Zwrócone-Społeczeństwo". Ponieważ brzmi to niewątpliwie dziwnie,
śpieszę wyjaśnić, o co chodzi. Właściwie jedynym odnośnikiem (w twórczości Lema — oczywiście!) jest tu „samo-izolująca się" "kolonia karna" z powieści „Eden".
Mieszkańcy planety o tej nazwie parają się czymś w rodzaju cybernetyki
socjologicznej. Jednym z jej przejawów są wspomniane kolonie karne. Ich członków
przed opuszczeniem kolonii (ucieczką) powstrzymują nie mury czy strażnicy, lecz
narzucone im specjalne relacje społeczne. Nie dowiadujemy się dokładnie, na czym
one polegają, ale sama możliwość takiej „inżynierii społecznej" wydaje się
równie fascynująca, co odrażająca. W tłumaczeniu przez Kalkulator wyjaśnienia
mieszkańca Edenu pojawiają się takie określenia, jak „biosocjozwarcie",
„izolomikrogrupa", „samociąg centrypetalny [dośrodkowy — tłum. moje]".
Członkowie grupy zdają się być w jakiś sposób na siebie skazani, współwarunkować
się wzajemnie biologicznie, psychicznie i/lub socjologicznie. Podobnie sytuacja
wygląda w Gmachu. W szczególności, pomimo istnienia fizycznego wyjścia z Gmachu,
bohater, uwikłany w psychiczno-socjologiczne relacje z jego rezydentami, nie
decyduje się na jego opuszczenie (wspomniałem już o tym powyżej). To samo
dotyczy "staroświeckiego szpiega", a także, jak zaczynamy podejrzewać,
pozostałych gmachowców (a przynajmniej wielu z nich). Ten motyw „dobrowolnej"
autoizolacji, samootorbienia zdaje się przesiąkać Gmach do szpiku.
Można by jeszcze spojrzeć na Gmach jako Kulturę — w pewnych aspektach
oczywiście. Chodzi o umowność, dowolność, przypadkowość znaczeń, sensów i idei
kulturowych, które wszakże, kiedy już zaistnieją, stają się jedynymi
obowiązującymi, naturalnymi i oczywistymi. Ceremonializacja, kodyfikacja,
kultywowanie utartych schematów, skostniałość sposobów myślenia — to nieodłączne
cechy zarówno ludów Bantu, państwa Azteków, jak i — wbrew pozorom — współczesnej
cywilizacji Zachodu. Kultura widziana od wewnątrz wydaje się równie obiektywna i niepodważalna, jak świat fizyczny. Spojrzenie z zewnątrz może w niej jednak
odnaleźć jedynie splątek niezrozumiałych, pozbawionych logiki i sensu znaczeń,
wierzeń, zwyczajów, chaotycznych zachowań i niedocieczonych reguł. I tak właśnie
jawi się bohaterowi „Pamiętnika" Gmach.
W czasie alkoholowej biesiady odbywającej się w ramach operacji „Cebula"
jeden z uczestników wyraził, mniejsza o to, na ile poważnie, następujące
przypuszczenie. W wyniku wieloletniej wzajemnej infiltracji Gmachu i Antygmachu
przez wrażych szpiegów doszło do werbunku i wzajemnego popodstawiania się:
Gmachu przez agentów Antygmachu i odwrotnie. W wyniku tego cały personel Gmachu
stanową obecnie szpiedzy Antygmachu, a Antygmachu — szpiedzy Gmachu. Ale
ponieważ był to proces długotrwały i stopniowy, nic się w funkcjonowaniu obu
gmachów nie zmieniło. W obu zachowały się te same relacje, hierarchia szarż,
system awansów, sposób działania, struktura organizacyjna, demaskowanie agentów
„drugiej strony" itd.. Cóż miałoby to znaczyć? Jako pierwsza wykładnia pojawia
się tutaj (tak jak i w wielu innych miejscach powieści) po prostu żart,
intelektualna zabawa, subtelna prowokacja. Ale doszukiwałbym się w tym przypadku
także znacznie poważniejszych konotacji. Chodzi mi mianowicie o filozoficzną
koncepcję dotyczącą natury życia i (samo)świadomości zwaną funkcjonalizmem lub
konekcjonizmem. Wedle tej koncepcji o „ożywieniu" lub upsychicznieniu danego
układu nie decyduje jego budulec, lecz wzajemne relacje pomiędzy jego
elementami. W przypadku życia chodzi o odpowiednią organizację funkcjonalną
atomów, molekuł i tworów wyższego rzędu, natomiast świadomość ma się pojawić,
kiedy odpowiednio połączymy jednostki przekazujące i przetwarzające informację
(neurony lub, w przypadku „sztucznej inteligencji", ich odpowiedniki, np.
mikroprocesory). Podawano nawet filozoficzny argument, że jeśliby jakiemuś
człowiekowi wymienić, jeden po jednym, wszystkie neurony na twory oparte np. na
metalach i krzemie, to w końcu tak potraktowany delikwent miałby całkowicie
sztuczny mózg, ale w jego psychice nic by się nie zmieniło. Więcej — nawet by
przeprowadzonej operacji nie zauważył! Czyż nie kojarzy się to usilnie z podmianą wszystkich pracowników Gmachu (poprzez infiltrację i rekrutację) na
agentów Anty-Gmachu?
Bliską memu sercu jest interpretacja, którą nazwałbym „relacyjną".
Explicite kanwa dla jej sformułowania
pojawia się właściwie tylko raz, podczas operacji „Cebula", a jest nią
stwierdzenie: „racją Gmachu Antygmach, Antygmachu — Gmach". Swój światopogląd
określiłbym jako relatywistyczny, twierdzę na przykład, że pojęcia w sieci
pojęciowej stanowiącej „substancję" naszego umysłu znaczą w odniesieniu jedne do
drugich, przez konotację. Ale podobnie sytuacja zdaje się wyglądać w fizyce
teoretycznej: materia — „znaczy" jedynie w opozycji do przestrzeni, a wszystkie
cząstki elementarne, w wyniku tzw. „splątania kwantowego", nawzajem się
współwarunkują. Niewątpliwie jedną z najbardziej rzucających się w oczy cech
Gmachu to względność, kontekstualność, chwiejność, niepewność sensów, prawd i odniesień — wszystko się tu bezustannie nawzajem do siebie odwołuje. Nie ma
jednocześnie żadnej niepodważalnej opoki prawd absolutnych. Już przecież
„staruszek złotooki" mówi o wielości planów, z których każdy inny, jeden
zaprzecza drugiemu, a wszystkie prawdziwe.
Równie bliską memu sercu (kto zna moje poglądy na istotę życia i samo-świadomości, ten zrozumie dlaczego) jest interpreacja „samozwrotna". Chodzi
tu o relację samostosowalności, zorientowania na siebie, występującą na przykład w paradoksie kłamcy, antynomii klas Russella lub dowodzie Gödla. Jeśli uznamy
tekst powieści za Instrukcję, to odwołuje się ona do samej siebie, czyli do
Instrukcji zawartej w tekście, która z kolei odwołuje się do Instrukcji, która
odwołuje się do Instrukcji … i tak ad
finitum. Owa nieskończona rekurencyjność stanowi jeden z moich ulubionych
paradoksów logicznych, przyprawiajacych o gęsią skórkę.
W ogólności, „Pamiętnik" zdaje się być swego rodzaju wszech-traktatem
filozoficznym, a jednocześnie jakby zakończeniem filozofii jako narzędzia i drogi poznania świata i dotarcia do prawdy ostatecznej, ukazaniem jej
względności, nieuprawnienia, pustki. Jak w soczewce skupiają się w nim naczelne
problemy ontologiczne, epistemologiczne i egzystencjalne. I jak w ognisku
soczewki, gdzie do punktu schodzą się promienie społeczne, ulegają one spaleniu
na popiół niebytu.
W powyższych dywagacjach aż do znudzenia powtarzałem, że pod często
żartobliwą i frywolną powierzchnią kryją się u Lema otchłanie znaczeń znacznie
już poważniejszych. W „Pamiętniku", podobnie, rzeczy są w większości
jednocześnie humorystyczne (lub groteskowe) i głębokie. Nie mogę jednak oprzeć
się wrażeniu, że tu i ówdzie dominuje po prostu nieskrępowana zabawa słowami,
igranie z czytelnikiem, wic dla wicu. Nie każdy żart kryje pod sobą głębie — ten i ów po prostu jest. Cóż, to także uprawniona interpretacja utworu — „Pamiętnik"
jako kosmiczna wręcz w swych rozmiarach kpina.
Zbliżając się powoli do finału, chciałbym powiedzieć, co następuje.
Oczywiście wszystkie powyższe interpretacje wcale się nie wykluczają — wprost
przeciwnie: wzajemnie na siebie zachodzą, przenikają się, dopełniają i wręcz
wzmacniają. Nie da się podać jednej ostatecznej, scalającej i puentującej
wszystkie inne wykładni „Pamiętnika znalezionego w wannie". Nic nie jest pewne,
pozostajemy w zawieszeniu, w stanie interpretacyjnego zdelokalizowania,
nieoznaczoności. Na pytanie o jedyną słuszną, prawdziwą interpretację utworu
odpowiedzi udziela sam Lem ustami Prandtla: „Odpowiedzi nie będzie".
Nie mam do końca pewności, czy moje, zaprezentowane powyżej interpretacje
nie są w większości wytworem mojego umysłu, czymś w rodzaju skojarzeń w teście
Rorschacha. Nawet jeśli jednak tak, nic w tym złego — sensy dobrego utworu nie
są „obiektywnie" w nim zawarte. Nie sprowadzają się li tylko do tego, „co autor
miał na myśli", ale raczej rodzą się na styku tekstu i procesu jego odczytu
(patrz „Filozofia przypadku"). Chodzi tu więc o swego rodzaju dialog autora z czytelnikiem. Mogę jedynie żywić nadzieję, że Autor, gdyby żył, nie uznałby
moich wykładni i komentarzy za kompletne brednie, pseudo-erudycyjnyne, a w
istocie beznadziejnie wręcz puste interpretacje, które tak bezlitośnie wykpił w fikcyjnej recenzji fikcyjnej książki „Gigamesz" z tomu „Doskonała próżnia".
1 2 3
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 04-12-2010 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 41 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 178 |
|