|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Biblia » O Biblii ogólnie » Demityzacja Biblii
Kwestia alegorycznego odczytywania Biblii Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
"Są tam rzeczy, których nie można tłumaczyć
alegorycznie. Są to bowiem głupie bajania
Rzekome alegorie spisane na ten temat są
haniebne i mają mniej sensu niż mity,
albowiem w sposób bezsensowny i naiwny
łączą sprawy, które nie mają ze sobą nic wspólnego"
Celsus
" ...Pastor starał się ratować, co się da, i mówił, że przecież te wątki trzeba rozumieć symbolicznie.
Ale jak symbolicznie rozumieć takie słowa z Czwartej Księgi Mojżeszowej (31), jak:
zabijcie wszystkie kobiety i wszystkie dzieci, a zostawcie sobie tylko dziewice."...
Uta Ranke-Heinemann [ 1 ]Czy z mitologii chrześcijańskiej można wydobyć nowoczesne i postępowe myśli teologiczne, odpowiadające dzisiejszym zapotrzebowaniom?
Oczywiście! Tak samo jak prawnik wydobędzie dziesięć różnych znaczeń z jednego pozornie oczywistego przepisu, tak samo wprawny egzegeta tak wykrętnie
zinterpretuje tekst Biblii, że będzie się on zdawał jaśnieć świeżym
blaskiem. "Ta opinia prowadzi mnie ku doświadczeniu, jakie wciąż czynimy, iż nie
masz żadnego sensu ani pozoru, bądź prostego, bądź gorzkiego, bądź słodkiego,
bądź krzywego, by go umysł ludzki nie odkrył w pismach, które zacznie zgłębiać. W najbardziej
jasnym, czystym i doskonałym słowie ileż odkryto fałszu i kłamstwa? Jakaż herezja nie znalazła w nim dość gruntu i świadectwa, aby się począć i utrzymywać? Dlatego to twórcy takich błędów
nie chcą za żadną cenę wyrzec się korzyści owych dowodzeń i wykładania. Niedawno temu nie lada
jaki człowiek, szukając autorytetu, aby mi dowieść zagadki kamienia filozoficznego, w której
cały jest pogrążony, przytoczył mi kilka ustępów z Biblii, na których, jak mówił, z samego
początku się oparł dla ulżenia sumieniu (jest bowiem stanu duchownego). W istocie, wyszukane
były nie tylko wcale trafnie, ale i wcale dobrze przystosowane ku obronie tej pięknej nauki.
Tą drogą utrwala się wiara w wieszczbiarstwo. Nie ma przepowiadacza (jeśli ma tyle powagi,
iż raczą go czytać i przepatrywać pilnie wszystkie zaułki i powierzchnie jego słów), z którego
by nie można wydobyć, co jeno się zechce, jako i z głosu Sybilli. Tyle jest sposobów
wykładania, iż trudno jest, aby, tak czy wspak, bystry umysł nie znalazł w każdym przedmiocie
jakowegoś wątku, który mu posłuży do jego przędziwa. Dlatego w tak powszechnym i starodawnym
użyciu jest ów mglisty i dwuwykładny styl. Skoro autor potrafi zyskać to, iż przyciągnie
ku sobie i zatrudni potomność (co może zjednać nie tylko wiedza, ale w wyższym stopniu
przypadkowa właściwość materii), nic to mu nie wadzi, że przy tym przedstawi się przez
prostactwo czy chytrość nieco ciemno i wątpliwie. Wiele umysłów, wertując go i roztrząsając,
wysnuje stąd mnóstwo kształtów albo wedle jego myśli, albo mimo niej, albo przeciw niej, które
wszystkie przymnożą mu czci; ujrzy się bogaty ofiarami swoich uczniów, jak rektor kolegium
gościńcami. Tak właśnie urosło w cenę wiele rzeczy nic wartych; to dało powagę niektórym
pismom i wzbogaciło je we wszelaką treść, jaką kto zapragnie: gdyż jedna i ta sama rzecz
może obejmować sto i tysiąc, i ile nam się podoba różnych obrazów i wykładów".
[Michel de Montaigne, Próby, T.2, s.262-263]
Jak zrodziło się alegoryczne odczytywanie Biblii
"Na przełomie VI i V w. p.n.e. żył i działał grecki
filozof i poeta Ksenofanes z Kolofonu. Był on chyba pierwszym greckim monoteistą i w złośliwych wierszach zwalczał politeizm i prostacki antropomorfizm, jaki
panował w wyobrażeniach religijnych Greków. Szczególnie atakował bogów w wersji Homera; zarzucał im, że ich działalność w stosunku do człowieka to
nieprzerwane pasmo haniebnych wykroczeń przeciwko zasadom moralności, takich
wykroczeń jak kradzieże, uprowadzenia, cudzołóstwa czy zdrady. W wyniku tych
rozważań pozostawała alternatywa: albo odrzucić Homera jako źródło
prawdziwych wiadomości o bogach, albo inkryminowane miejsca eposu poczytywać
jako alegorie, za którymi kryje się inna, bardziej wzniosła treść.
Filozofowie greccy, którzy nie chcieli pogodzić się z myślą, że Homer był
bezbożnikiem, musieli oczywiście dla ratowania jego autorytetu w sprawach
religijnych uciec się do alegoryzmu. W ten sposób powstała osobna szkoła
egzegetów Homera, której ośrodkiem był najpierw Pergamon, a potem Aleksandria".
(Zenon Kosidowski )
O tymże samym pisał Montaigne: „Czyż jest możebne, aby Homer chciał
powiedzieć wszystko, co mu podsuwają; aby się nagiął do tylu rozmaitych kształtów, iż
teologowie, prawodawcy, wodzowie, filozofowie, wszelaki rodzaj ludzi parających się
umiejętnościami, choćby je uprawiali w najrozmaitsze i najsprzeczniejsze sposoby, wszyscy
wspierają się na nim i odwołują do niego? Stał się powszechnym mistrzem wszelakich urzędów,
rękodzieł i sztuk, powszechnym rajcą we wszystkich przedsięwzięciach: ktokolwiek potrzebuje
wyroczni i przepowiedni, znajdzie tam, co mu trzeba. Pewien uczony człowiek, z liczby mych
przyjaciół, wyszperał w nim zadziwiającą ilość ustępów, i to wręcz wspaniałych, na korzyść
naszej religii. Niełatwo go odwieść od prze konania, iż to nie było zamiarem Homera; i jest
mu ów autor tak poufały, jak nikomu w naszych czasach. Otóż co on znajduje w nim na rzecz
naszej religii, toż samo wielu znalazło niegdyś na korzyść swoich. Przypatrzcież się, jak
obracają i wytrząsają Platona: każdy, dumny, jeśli naciągnie go ku sobie, wykręca go tą
stroną, jaką mu się podoba. Wodzą go i wciągają do wszystkich nowych mniemań, jakie się w świecie lęgną; stawiają go w sprzeczności z sobą samym, wedle rozmaitego biegu rzeczy;
każą mu potępiać, wedle jego rzekomego sensu, obyczaje, które były dozwolone w jego czasach, o ile są niedozwolone w naszych: wszystko tak żywo i krzepko, jak żywy i krzepki jest umysł
pana wykładacza."
[Próby, T.2, s.263]
Także samo, kiedy pojawiło się podobne zapotrzebowanie na
obronę przestarzałego przesłania Biblii żydowskiej, narodziła się szkoła
egzegezy alegorycznej, co znamienite — w Aleksandrii:
"W Aleksandrii, jak wiemy, istniała bardzo liczna i ruchliwa
kolonia Żydów. Byli oni całkowicie zhellenizowani i mówili wyłącznie po
grecku, tak że swoje własne księgi święte czytali wyłącznie w przekładzie
Septuaginty. Pod wpływem szkoły aleksandryjskiej wielu z nich stosowało w interpretacji Biblii metodę alegoryzacji, aby pogodzić filozofię grecką z Torą. W I wieku n.e., a zatem w latach powstania ewangelii, hellenizacja
judaizmu osiąga szczyt swego natężenia, chociaż odbywa się ona nie bez
oporu ze strony Żydów wiernych ortodoksyjnym tradycjom. Najwybitniejszym
przedstawicielem alegoryzmu w egzegetyce biblijnej był właśnie Filon z Aleksandrii. Potraktował on tę metodę interpretacji tekstów totalnie,
poczytując cały Stary Testament wyłącznie za jedną wielką alegorię. Nie
uznawał zupełnie dosłownego sensu treści, słowa były dla niego jak cienie,
za którymi ukrywa się prawda, a biblijne postacie zatracają u niego swą
rzeczywistość historyczną i stają się jedynie symbolami, wyrażającymi
jakieś pojęcia abstrakcyjne. Tak np. Adam to inteligencja ziemska, Ewa
doznania zmysłowe, Jakub uosabia praktyki ascetyczne, Abraham naukę, Izaak łaskę.
Filon chciał w ten sposób nie tylko udowodnić, że Biblia jest tajemną księgą
wielkich mądrości i prawd ostatecznych, lecz także wybronić to wszystko z jej treści, co zakrawało na prymitywny antropomorfizm religijny i kłóciło
się z pojęciami etyki ludzi wykształconych. Tak jak Ksenofanesa raziły
wybryki i swawole bogów Homerowych, tak też Żydów z diaspory, wykształconych
na lekturze Platona, Arystotelesa i stoików, musiał razić niejeden ustęp
Starego Testamentu. Jedynym wyjściem było traktowanie tych moralnie wątpliwych
lub zgoła godnych nagany wydarzeń jako alegorii, wyrażających inne, duchowe
treści. Filonizm był heroiczną próbą wydźwignięcia starej religii
Hebrajczyków z nizin pogardy i upośledzenia w świecie grecko-rzymskim,
nadania jej głębi i powagi zwartego systemu filozoficznego i w ten sposób
przydania jej większego prestiżu we wrogim otoczeniu. Z tych względów
filonizm musiał znaleźć szeroki i przychylny oddźwięk w środowiskach
diaspory żydowskiej, a więc także w Efezie. Za sprawą Apollosa z Aleksandrii, bliskiego współpracownika Pawła i ucznia Filona (Dz. Ap. 18,
24-28; Tyt. 3, 13), filonizm przeniknął również do środowisk chrześcijańskich.
Jest rzeczą raczej pewną, że autor czwartej ewangelii, interpretując
biografię Jezusa w sposób alegorystyczny, czynił to pod wrażeniem Filona i jego egzegezy biblijnej. Jest to tym pewniejsze, że Jan nie był pod tym względem
osamotniony. Wpływom Filona ulegał przecież także Paweł, a w późniejszych
latach pisarze kościelni: Klemens z Aleksandrii, Orygenes i Ambroży."
(Zenon Kosidowski )
W Biblii znajduje się wiele fragmentów, które w jednoznaczny sposób podważają
boski charakter owej księgi, występuje tam wiele naiwnych bajek, jawnych
sprzeczności i błędów. W odpowiedzi ortodoksi wynaleźli fałszywą naukę -
konkordyzm, która zajmuje się łagodzeniem owych nadużyć. To właśnie dzięki
temu, zamiast biblijnych dni stwarzania, wyraźnie ujętych w ST, mamy teorię
jakoby owe dni są nimi tylko dla Stwórcy, natomiast w naszym pojmowaniu każdy
dzień to bardzo długi okres czasu (być może zaczerpnięto ten pomysł z hinduizmu).
Można by się zapytać jak wytłumaczyć wyraźnie zaznaczony poranek i wieczór.
Czy wieczór „okresu stwarzania" oznacza pewną jego część o innych
właściwościach, czy to tylko oznaczenie werbalne końca pewnego etapu
stwarzania? Dlaczego mamy racjonalnie tłumaczyć owe dni-okresy w przełożeniu
na stan obecnej wiedzy, skoro ich kolejność biblijna jest niewłaściwa?
Oczywiście można znaleźć wiele podobnych wątpliwości, gdyż w rzeczywistości
są to tylko sztuczne koncepcje, nie mające nic wspólnego z ideą, która przyświecała
autorowi biblijnych słów o Genesis. To na podłożu tej „nauki" ksiądz
Moigno wykoncypował, że w II liście św. Pawła możemy dostrzec wiedzę
autora, że skład wszystkich ciał sprowadza się do wodoru. Konkordyści
opisali również fizyczne aspekty transsubstancjacji. Jeszcze gorzej poradzili
sobie z okrutnym wizerunkiem boga ST, jawnie kontrastującym z bogiem NT.
Stwierdzili, że dobroć Yahwe nie mogła być w pełni ujawniona, gdyż Żydzi
nie pojęliby tego. Bóg ukazywał im taki wizerunek siebie, jaki mogli i chcieli zaakceptować, to nic, że mijał on się z rzeczywistością. Bóg
musiał przemówić do barbarzyńców po barbarzyńsku.
Odnośnie NT
również pojawiają się interpretacje, które odrzucają dawne stanowisko Kościoła w sprawie niektórych zagadnień. Odrzucono, to co dawniej stosowane było bez
zastanowienia, a krytyka tego była powodem do sądzenia za heretyzm. I tak,
kiedyś wierzono, że Maryja została w biologiczny cudowny sposób zapłodniona
przez Ducha Św., dziś rozsądni teolodzy interpretują to inaczej (pomimo, że
polski papież odrzuca to, należy uznać, że za jego następcy musi przeważyć
postępowa interpretacja owego zjawiska, które jest nie do przyjęcia dla
dzisiejszych wiernych). nawet kardynał Ratzinger przychylił się do
nowoczesnej interpretacji i w 1968 r. stwierdził:
""Według
wiary kościelnej Boże pochodzenie Jezusa nie sprowadza się do tego, że Jezus
nie miał człowieka za ojca; nauka o boskości Jezusa nie ucierpiałaby, gdyby
Jezus pochodził z normalnego małżeństwa ludzi. Boże pochodzenie, głoszone w prawdach wiary, nie jest bowiem faktem biologicznym, lecz ontologicznym; fakt
ten wydarzył się nie w czasie wymiernym, lecz w Bożej wieczności."
Voilŕ,
oto wielka teologiczna sztuka dialektyki… Ona właśnie jest jednym z tych
czynników, dzięki którym dokonuje się od dwóch tysięcy lat biologiczny cud
przetrwania Kościoła, pomimo wszystkich dowiedzionych czarno na białym pomyłek,
błędów, fałszerstw, kłamstw. Gdy którykolwiek dogmat staje się trudny do
udowodnienia, to wyciąga się broń finezyjną, subtelną — sztukę
abstrahowania: "Przyjacielu, twój sposób myślenia jest nazbyt
przyziemny, świecki, ludzki, materialistyczny, biologiczny właśnie! Musisz
widzieć to wszystko, będąc gotowym do głębokiej i prawdziwej wiary, na
poziomie wyższym, bardziej duchowym, mistycznym, ponadświatowym, ontologicznie
właśnie, stosowniej do prawdziwego bytu, do istoty owych spraw! Jeśli nie
potrafisz tak na to spojrzeć, to przynajmniej się nie przyznawaj i pokornie
milcz. Bo przecież trzeba by przyjąć, że brak ci łaski, uzyskanego w sposób
nadprzyrodzony zrozumienia tego, co wyższe i święte"
.
Sztuka wysublimowanego interpretowania Biblii jest koncepcją mającą
dostosować przestarzałą mitologię do nowych czasów, jednak przypomnijmy, że do czasów
niedawnych Biblię odczytywano dosłownie, nawet w sposób bardziej przesadny niż
kiedykolwiek znany Żydom, których mity chrześcijanie uznali za swoje. W 1658
r. irlandzki biskup James Usher po podsumowaniu genealogii Starego Testamentu
„obliczył", że ziemia powstała 4004 r. p.n.e. Arcybiskup Langland
skorygował „niedokładność" biskupa, i odtąd świat wiedział, że
Ziemia powstała dokładnie 23 października 4004 r. p.n.e. o godzinie 3.30 po
południu. Rok 4004 uznany został w przekładzie Biblii króla Jakuba za obowiązujący,
ponadto tłumacze wiedzieli, że Kain zabił Abla w 3876 r. p.n.e., a Noe
zaryglował drzwi arki w 2348 r. p.n.e. (choć przyznano, że kościelni
specjaliści miesiąca, dnia i godziny niestety nie są w stanie ustalić). Później,
gdy odkryto kruchość przekazu biblijnego, bynajmniej nie od razu złożono broń,
pojawiały się przecież koncepcje wedle których stworzenie z Biblii jest dosłownie
prawdziwe, lecz Bóg stworzył świat w taki sposób, aby wyglądał starzej
(m.in. poprzez sztuczne stworzenie skamielin i innych dowodów, które pozwalały
mniemać, że Ziemia ma parę miliardów lat, a nie parę tysięcy...), aby sprawdzać siłę prawdziwej
wiary u ludzi. Później musiano zrezygnować ze wszystkich absurdów.
To
tylko podsumowanie dotychczasowej interpretacji Biblii, pamiętajmy więc, że
dziś Kościół mitologizując i symbolizując wydarzenia biblijne próbuje
sprzedać Wam stary towar w nowym opakowaniu. Choć z drugiej strony nie sposób
nie uznać konieczności takiego przedsięwzięcia ze strony Kościoła, który
pragnie trwać dalej. Do dziś przy prymitywnym sposobie odczytywania pozostali
jehowici, protestanci zaś poczynili chyba większe postępy w mitologizowaniu
Biblii.
Przypisy: [ 1 ] Wywiad na łamach Polityki (nr 17, 25 kwietnia 1998). « Demityzacja Biblii (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 08-08-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 180 |
|