|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Felietony i eseje » Felietony, bieżące komentarze
Czego się w Polsce boimy? Autor tekstu: Marek Białko
Był PRL, komuna, żyliśmy jak zbłąkane owieczki wtłoczone w realia postjałtańskiego porządku. Pamiętam, że nie mieściło mi się w głowie
aby coś mogło się zmienić — najmniejszych szans nie dawałem odrodzeniu
wolności. A mimo to jednak takie czasy zmuszały do przeciwstawienia się, do
szukania drogi wyjścia. Na przekór realiom, pomimo braku wiary chodziło się
na tajne zebrania, drukowało zakazane teksty, komunikaty itd. Potem przyszło
za to zapłacić, ale to szczegół. Końcem końców przyszedł rok 1989 i niespodzianka — a jednak można było! Pamiętam w tym roku skończyłem
studia (medycynę) i mówiło się „jeszcze trochę i będzie nam lepiej, będziemy
(lekarze) zarabiać jak na zachodzie". A tymczasem minęło 13 lat i co ?
Niewiele się zmieniło (oczywiście pod względem materialnym) nadal pensję
mam niższą niż urzędniczka w banku czy w jakimś biurze, wykańczam się łapiąc
co się da, żeby zarobić coś więcej. No ale daleki jestem od stwierdzenia
(jak to robią niektórzy), że za komuny to mi było lepiej. Nie ma dwóch zdań,
nie ma w ogóle o czym dyskutować — wiadomo wprawdzie, że życie było mniej
stresowe, człowiek żył spokojniej, czy się chciało, czy nie, pracę jakąś
tam każdy miał. I można by tak wyliczać jeszcze długo, ale przecież to nie o to chodzi — wolę mimo wszystko tak jak teraz na przykład wydać dwie
pensje, wziąć paszport i pojechać za granicę coś pozwiedzać, czy za
ostatnie parę złotych wysupłane z kieszeni kupić sobie kolorowy, pachnący
papier toaletowy. Wracając do tematu, a właściwie dopiero zbliżając się do
niego, kiedy tak upajałem się przez te lata wolnością klnąc jednocześnie z powodu pustki w kieszeni i niezbyt napawających optymizmem wieści o kolejnych,
coraz to większych aferach finansowych nawiedzających nasz kraj niczym plagi
egipskie (szczególnie w czasie niedawnych rządów „błogosławionych złodziei"),
powoli zacząłem jak to się mówi przeglądać na oczy. Jakby mgła opadała
czy słońce wschodziło tak mój umysł doznawał iluminacji. Wnioski do jakich
doszedłem i dochodzę wciąż są brutalne — jakim ja byłem skończonym
idiotą! Matura z religii, bieganie do kościoła, na spotkania duszpasterstwa
akademickiego, pielgrzymki do Częstochowy (w tym 3 razy na piechotę!). A przecież miałem wtedy oczy i widziałem różne rzeczy — księdza alkoholika
częstującego nas wódą, raz z objęć jednego musiałem się siłą uwalniać
(był swego czasu kapelanem ważnej persony) i parę innych drobiazgów. Problem
leżał w tym, że nie mieściło mi się w głowie aby ksiądz, kościół mógł
mieć coś wspólnego ze złem. A wszystko to dzięki prawdziwie
polsko-katolickiemu wychowaniu — mój biedny wymiętolony mózg był tak
zaprogramowany, że pewnych myśli nie dopuszczał, niektórych bodźców nie
odbierał. Boże! Jakie to szczęście. Moje siły witalne miały tyle mocy wewnętrznej,
żeby usunąć wirusa z mojej czaszki. I przejrzałem! Udało mi się. A przecież
tylu obywateli Najjaśniejszej żyje w ciemności umysłu (całe partie
polityczne ale i rzesze ludności ślepo wykonujących polecenia
czarnosukiennych krzykaczy). Mógłbym pomyśleć, że jestem wybrańcem losu,
ale tu się chyba już zagalopowałem. Z drugiej strony powinienem się wstydzić,
że tak późno się ocknąłem. Przechodząc do sedna sprawy — o co tu chodzi w tym naszym biednym Kraju? Chodzi o to, że wyzwoliliśmy się 13 lat temu z jarzma komuny i co się okazało? Z mroków zawieruchy historii wyłoniło się
jeszcze jedno jarzmo (dla niektórych słodkie), które było przedtem takie
malutkie, milutkie, przyczaiwszy się, nawet pomagało w potrzebie. Ale teraz
kiedy się już zwolniło miejsce po komunie to dopiero wyszło szydło z worka.
Tak na dobrą sprawę to Kraj nasz znalazł się pod zaborem obcego państwa, a ludzkie umysły pozostają opętane od wieków przez czary i magię (bo jak
nazwać inaczej kropienie wodą połączone z wypowiadaniem półszeptem
tajemnych zaklęć przez tłustego jegomościa w kolorowej sukience z okazji na
przykład otwarcia nowo wybudowanego bloku operacyjnego). Ale najbardziej mnie
przeraża to, że czarami owładnięci są nie tylko ludzie prości, z gminu (z
całym szacunkiem dla nich i bez obrazy), ale przedstawiciele elit naszego
narodu — profesorowie, wybitni artyści (na szczęście nie wszyscy), czołowi
politycy (tu mam wątpliwości, czy słusznie zaliczyłem ich do elit, ale na
razie zostawmy to), rektorzy uczelni, dowódcy armii i tak dalej mógłbym
jeszcze długo wyliczać. Jak to jest? Ja — taki zwykły polski szarak doznałem
oświecenia, a tylu mądrych (w tym miejscu widzę sprzeczność, której nie
potrafię wytłumaczyć), wykształconych ludzi brodzi w ciemnościach rodem z wczesnego średniowiecza Europy? Próbując wytłumaczyć sobie ten fenomen snuję
różne teorie: może oni się boją otoczenia, opinii publicznej, że „ludzie
wezmą ich na języki", może nie chcą się narażać kolesiom sukiennym, może
nie chcą burzyć porządku świata wyssanego z mlekiem Matki Polki, a może po
prostu to zwykły konformizm, lenistwo czy tchórzostwo. Z drugiej zaś strony
zadziwia mnie fakt, że nie wstyd im przed kolegami z Europy. Bo mnie się aż włos
jeży, jak sobie wyobrażę co ta Europa o nas myśli — ciemniaki, ograniczeni
umysłowo, opóźnieni w rozwoju. Ale Europa na razie milczy bo jest dobrze
wychowana. W złym tonie byłoby przecież natrząsanie się z człowieka upośledzonego.
Do czego zmierzam w swych może nie całkiem przejrzystych wywodach? Otóż do
tego, że mamy w Polsce do czynienia z niesamowitych rozmiarów fenomenem!
Sytuacja w kraju stale się pogarsza, w szerokich kręgach społeczeństwa
panuje bieda, szerzy się bezrobocie, a my (to znaczy nasze władze) co robimy?
Oddajemy kawałek po kawałku ziemi naszych przodków, rozwieramy rany naszej
broczącej krwią Ojczyzny aby kler mógł napełnić swoje żołądki,
otwieramy nasze czaszki dla toksycznych, bzdurnych dyrdymał płynących z ust
wyżej wymienionych i wreszcie posyłamy nasze dzieci w ręce tych, których
moralność często staje pod wielkim znakiem zapytania. Wiem, że brzmienie
tych słów może wydawać się niepokojące, ale co zrobić kiedy ludzie
rozumni informowani o oddawaniu majątku narodowego państwu watykańskiemu, o kradzieżach olbrzymich sum naszych pieniędzy przez organizacje kościelne, o gwałceniu i biciu dzieci przez księży, o mieszaniu się do polityki państwowej i międzynarodowej biskupów, milczą i udają, że wszystko jest w porządku.
Tego nie mogę zrozumieć, ale przecież absurdy to nasza narodowa specjalność.
Ostatnio co chwilę się słyszy albo czyta o księżach pedofilach — również w Polsce, o finansowych aferach dotyczących często kościoła. Nic z tego nie
wynika. SLD-owskie władze padają na kolana przed wysłannikami Watykanu. O co
tu chodzi — pytam dalej. Czy istnieje jakaś tajemnica, o której nie wiem? Może
to Templariusze tu coś zamieszali? Może w grę wchodzi wiedza ezoteryczna? Nie
wiem. Byłem w stanie zrozumieć sytuację 20 lat temu. Silne mocarstwo u boku,
armia czerwona we wszystkich sąsiednich krajach i również u nas — to nie
dziwiły mnie namiętne powitania na lotnisku. Ale teraz ? Dlaczego? Kogo się
boimy? Armii czarnosukiennych? Tych paru w kolorowych sukienkach z łańcuchami?
Przez chwilę błysnęła mi myśl, że Boga się boimy. No ale chyba nikt przy
zdrowych zmysłach nie myśli, że państwo watykańskie ma cośkolwiek wspólnego z Bogiem. Śmiechu warte jest to bardzo delikatne przepraszanie JP2 za zbrodnie
kościoła. Wracając do tematu zasadniczego. Rozkładam ręce i mówię — nie
wiem, naprawdę nie wiem czego się boimy. A może nasze władze najzwyczajniej
się obawiają, że w razie buntu wobec zaborcy na najbliższym posiedzeniu rady
episkopatu powołana zostanie Inkwizycja RP? Pomieszczeń w opustoszałych
salkach katechetycznych w Polsce dostatek — a więc jest gdzie sądzić,
drewna po niedawnej wichurze w Puszczy Piskiej mamy w kraju nadmiar, pogoda ładna,
drewno więc wysuszone, a w Kraju ostatnio nuda. No to już chyba znalazłem
rozwiązanie mojego problemu! My się po prostu boimy, że w pewną niedzielę
rozlegnie się z ambon wołanie: Na stos! Na stos z wichrzycielami odwiecznego,
jedynie słusznego porządku! Na stos z wrogami Najjaśniejszej obojga państw
(polskiego i watykańskiego)! Ojej, trochę się przestraszyłem. Może wyjadę za granicę.
Ale tylko na urlop. A do licha zapomniałem, że mnie nie stać.
« Felietony, bieżące komentarze (Publikacja: 02-09-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1862 |
|