|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Narkotyki
Propaganda antynikotynowa i jej główny artykuł wiary Autor tekstu: Marcin Dolecki
Celem
każdej propagandy jest manipulowanie emocjami innych, nastawianie społeczeństwa
przeciwko wybranej grupie ludzi lub ich niektórym czynnościom, wzbudzając
ludzki strach lub gniew. Umiejętnie prowadzone działania propagandowe pozornie
odwołują się przede wszystkim do logicznej argumentacji, jednak ich
faktycznym celem jest wywołanie określonych emocji, dlatego często okazują
się bardzo skuteczne. Propaganda antynikotynowa nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Jednym z jej skutków stało się solidarne przyjęcie w mediach oraz
publikacjach w wielu krajach, m. in. w Polsce, niepisanej umowy, iż jeżeli ktoś
ma potrzebę publicznego wypowiadania się o zjawisku używania tytoniu,
powinien mówić o nim wyłącznie źle — zgodnie z prostą zasadą: im
gorzej, tym lepiej. Celem mojego tekstu nie jest
pisanie pochlebnie o zwyczaju palenia liści rośliny o eleganckiej łacińskiej
nazwie Nicotiana tabacum, którą delektowanie się przyczyniło się
prawdopodobnie do śmierci wielu dziesiątków milionów ludzi, lecz
przedstawienie wybranych typowych zabiegów propagandowych, często stosowanych
przez osoby, zaangażowane w walkę z nikotynizmem.
Już
przed II wojna światową prowadzono w III Rzeszy pierwsze poważne badania nad
związkiem pomiędzy nowotworami płuc a paleniem, badania te były potem
kontynuowane przede wszystkim w Anglii i USA. Propaganda antynikotynowa, istniejąca w Niemczech od czasu dojścia Hitlera do władzy, zaczęła być uprawiana coraz
wyraźniej w krajach zachodnich po 1964 r., gdy Lekarz Naczelny USA (Surgeon
General) opublikował pierwszy raport, dotyczący zdrowotnych skutków
palenia [ 1 ]. W jego tekście przytoczone zostały wyniki badań, świadczących o tym, że m.
in. u osób nałogowo palących papierosy rak płuc występuje znacznie częściej
niż u niepalących. Potem stopniowo był odkrywany niekorzystny wpływ palenia
tytoniu na inne ludzkie organy oraz na fizjologiczne czynności organizmu.
Palenie od dawna jest
rozpoznane jako jeden z głównych czynników decydujących o rozwoju wielu chorób
(w szczególności nowotworów i układu krążenia), dlatego dosyć szybko w środowiskach
naukowych i medycznych utarło się przekonanie, że dla społeczeństwa
najlepiej będzie, gdyby zostało ono całkowicie wyeliminowane. Bardzo szybko również
przydzielone zostały znaczne fundusze na dalsze badania szkodliwości palenia.
Do gry włączyły się wielkie firmy farmaceutyczne, które dostrzegły możliwości
ogromnych zarobków na sprzedaży preparatów wspomagających rzucanie palenia,
oraz środków uspokajających i antydepresyjnych. Na horyzoncie walki z paleniem tytoniu pojawiły się wielkie pieniądze, a takie okoliczności
niestety niezbyt sprzyjają rzetelności naukowej.
Ludzie
zaangażowani w propagandę antytytoniową jako główną tezę przyjęli, że dym
tytoniowy wywiera szkodliwy wpływ na ludzki organizm w każdej ilości.
Takie twierdzenie jest jednak niemożliwe do udowodnienia empirycznymi metodami
stosowanymi w naukach przyrodniczych, de facto jest jedynie artykułem
wiary. Jak bowiem sprawdzić doświadczalnie, że przyczyną śmiertelnej
choroby konkretnego człowieka było np. wypalenie przez niego przed laty kilku
paczek papierosów czy kilku cygar? W naukach o przyrodzie od wieków
przyjmowana była zasada, że to dawka decyduje o tym, czy dana substancja będzie
działać na organizmy żywe jak trucizna. Nie jest znana substancja, która byłaby
toksyczna w każdej ilości, dlaczego zatem dym tytoniowy (mieszanina
substancji) miałby stanowić jedyny, makabryczny wręcz wyjątek? W praktyce
bardzo trudne byłoby wyznaczenie granicznej
ilości dymu i częstotliwości kontaktu z nim organizmu, powyżej której
zaczyna on mieć zauważalny wpływ na zdrowie, dlatego większość środowiska
medycznego — biorąc pod uwagę zdrowie ludzi — jest zdania, że najlepiej
jest forsować dogmat, iż używanie tytoniu (pod każdą postacią) szkodzi w każdej ilości.
Wiara w prawdziwość tego twierdzenia stała się jednak tak silna wśród
wielu ludzi związanych ze środowiskiem medycznym i farmaceutycznym, iż
nierzadko blednie wobec niej nawet żarliwa wiara religijna. Jednak w przeciwieństwie
do racjonalnej krytyki artykułów wiary religijnej, tylko niewielu ludzi
decyduje się na otwarte podważenie prawdziwości tego dogmatu, chociaż ma on
podobny status jak one. Przed lekarzem, który by się zdecydował na taki krok,
praktycznie zamyka się np. możliwość zrobienia poważnej kariery naukowej,
zostałby on (lub ona) także skazany na ostracyzm przez innych kolegów medyków.
Oto kilka typowych propagandowych zabiegów stosowanych przez ludzi zaangażowanych w kampanię antynikotynową:
1. Powtarzane do znudzenia w tekstach dotyczących palenia (zarówno naukowych,
jak i popularyzatorskich), że w dymie tytoniowym zawartych jest ponad 5000
substancji. W rzeczywistości jest ich prawdopodobnie znacznie więcej,
jednak znaczna większość z nich jest występuje w tak niewielkich stężeniach — bardzo często na granicy detekcji -, iż nie mają one praktycznie żadnego
wpływu na ludzki organizm. Ale o tym już w większości publikacji dotyczących
palenia celowo nie wspomina się.
2. Już od lat 50. wyniki badań coraz wyraźniej dowodziły, że istnieje zależność
pomiędzy całkowitą ilością wypalonego tytoniu a jego szkodliwością,
dlatego zarówno w wielu pracach naukowych, jak i ich popularnych opracowaniach
podaje się, w jaki sposób ilość wypalanego tytoniu (ilość np. papierosów
dziennie oraz okres palenia) przekłada się statystycznie na szansę wystąpienia
określonych chorób, przy czym rozmyślnie stosowane są zwykle szerokie
przedziały, np. gdy ktoś pali od 1 do 10 papierosów dziennie (albo od 1 do
15, od 1 do 20), to jego szansa zachorowania na określoną chorobę wynosi X
procent. Dla zdrowia palacza stanowi zasadniczą różnicę, czy pali on np. 1
raz dziennie czy 10 razy dziennie. Stosowanie takich szerokich zakresów nie
tylko ułatwia pracę autorom, publikującym bądź omawiającym wyniki badań,
ale ma ponadto wyraźny wydźwięk propagandowy.
3. Twierdzenie, iż każdy papieros średnio skraca życie o X minut. O ile
zatem średnio skraca życie godzinna jazda samochodem, biorąc pod uwagę np.
całkowitą roczną liczbę śmiertelnych wypadków w danym kraju? Takie
statystyczne obliczenia mogą prowadzić do bzdurnych konsekwencji w stylu: jeśli z dwóch ludzi w jednym domu jeden bije żonę regularnie 4 razy w tygodniu a drugi wcale, to średnio w tym domu żony są bite 2 razy w tygodniu.
4. Twierdzenie, iż rozpoczęcie palenia wiąże się prawie zawsze z wpadnięciem w nałóg w przyszłości. Fakt, że większość osób palących papierosy uzależnia
się od nich, ale np. większość palaczy cygar nie wykazuje cech uzależnienia
od nikotyny [ 2 ].
We wspomnianym wcześniej
raporcie Naczelnego Lekarza USA z 1964 r. znajdują się m. in. następujące
stwierdzenia: "w terminologii medycznej i naukowej ta praktyka [palenia
tytoniu] powinna być określona jako nawyk, aby odróżnić ją jasno od uzależnienia,
gdyż biologiczne skutki tytoniu, podobnie jak kawy i innych napojów zawierających
kofeinę, żucie kawałków [orzeszków] betel i tym podobne, nie są porównywalne
do tych [skutków] wywołanych przez morfinę, alkohol, barbiturany i inne
silnie uzależniające narkotyki)" [ 3 ]
oraz: "właściwie oznaczając regularne użycie tytoniu jako nawyk raczej
niż uzależnienia, bez [przyjęcia] wniosku, ze ten nawyk może być łatwo
przełamany" [ 4 ].
Trudno uwierzyć, że w latach 60. ubiegłego wieku, gdy w krajach Zachodu paliła
większość mężczyzn, badacze powszechnie błędnie ocenili siłę
przyzwyczajenia organizmu do nikotyny, przecież jej uzależniające właściwości
nie zostały nagle później odkryte. Obecnie jednak takie stwierdzenie, jak
zacytowane wyżej byłoby politycznie niepoprawne, dlatego niewiele osób,
zaangażowanych w walkę z nikotynizmem pamięta lub chce pamiętać o tym tekście.
To raczej nie rzekoma potwornie uzależniająca moc nikotyny ma decydujący
wpływ na rozwój uzależnienia, lecz przede wszystkim przyjęty powszechnie w cywilizacji zachodniej fatalny model palenia, gdzie okazjonalne palenie jest
stosunkowo rzadkim zjawiskiem. Osoba paląca początkowo okazjonalnie, zazwyczaj
pali z czasem coraz częściej — w towarzystwie innych osób palących, chociaż
często może nie mieć na to większej ochoty czy potrzeby. W ten sposób człowiek
zwykle stopniowo uzależnia się od nikotyny. Gdyby człowiek, ze względów
towarzyskich pił 20-30 herbat dziennie, też z czasem uzależniłby się od tej
używki.
Pracując jako nauczyciel, wielokrotnie byłem świadkiem smutnych scen,
gdy młodzież pod szkołą „wmuszała" w siebie prawie na siłę papierosy
(widać to było wyraźnie po minach wielu z nich), aby nie czuć się
„gorszymi" od palących kolegów i koleżanek. Wielu z nich prawdopodobnie
robiło to regularnie, na każdej przerwie. Do tego m. in. prowadzi społeczne
przyzwolenie na palenie przy każdej możliwej okazji. Gdy człowiek stwierdzi w kulturalnym towarzystwie, iż „musi zapalić", to zwykle nie spotyka się ze
zdecydowanym potępieniem zebranych, zupełnie inaczej przedstawiałaby się
sytuacja, gdyby stwierdził ze spokojem, że musi się napić wódki, bo np. nie
pił już od godziny.
Twierdzenie, że nikotyna jest równie uzależniająca jak np. heroina, może
prowadzić do wniosku, że z osoby palące należy traktować jak ludzi chorych,
narkomanów, a zatem osoby, z którymi nie dyskutuje się o sensowności ich
postępowania, lecz których należy leczyć. W praktyce oznacza to próbę
zamknięcia ust ludziom, którzy próbują bronić swoich praw do prowadzenia życia
takiego, na jakie mają ochotę.
Indianie palili od wieków, jednak większość z nich nie paliła nałogowo,
traktując tę roślinę głownie jako środek leczniczy lub wykorzystywany w obrzędach religijnych. Niektóre ludy, np. Aztekowie palili również cygara w celach relaksacyjnych, po obiedzie.
4. Twierdzenie, iż bierne palenie (second hand smoke) jest zabójcze, a palacze poważnie szkodzą innym. To twierdzenie jest niezwykle ważne dla osób
zaangażowanych w walkę z paleniem, gdyż daje podstawę do podejmowania środków,
mających na celu wymuszenie rzucenia palenia na sporej grupie palaczy poprzez
maksymalne utrudnianie im życia, m.in. przez drastyczne ograniczenie ilości
miejsc, gdzie mogą oni palić.
Jednak nie udało się do tej pory jednoznacznie ocenić
faktycznego rozmiaru szkodliwości biernego palenia. Np. wedle oficjalnego
raportu WHO, ogłoszonego w 1998 r., ilościowego aspektu relacji pomiędzy
biernym paleniem, a wzrostem zapadalności na nowotwory płuc nie udało się
skutecznie ustalić [ 5 ].
Wyniki sporej liczby badań dowodzą ok 25% wzrostu szansy zachorowania na raka
płuc, jak również wzrostu zapadalności na choroby układu krążenia, w przypadku gdy człowiek prawie całe życie znajduje się w otoczeniu palaczy
(człowiek, który nigdy nie palił, ma ok 1% szansy na zachorowanie na raka płuc)
[ 6 ],
jednakże rezultaty niektórych badań świadczą o odwrotnym efekcie biernego
palenia — iż bierne palenie może w pewnych okolicznościach nawet chronić
przed nowotworem, np. w latach 90. zostały ogłoszone wyniki studiów, że
ludzie przebywający w otoczeniu palaczy, mających na swoim „koncie"
mniej niż 40 paczkolat [ 7 ] o 30% rzadziej chorują na tę chorobę niż tacy, którzy nie mają żadnego
kontaktu z dymem tytoniowym [ 8 ].
Czy ukrywanie wyników pewnych badań przy nagłaśnianiu innych dla ochrony
ludzi przed negatywnymi skutkami dymu tytoniowego jest moralnie uprawnione? To
bardzo trudne pytanie, dlatego pozostawię je bez odpowiedzi.
Można mieć zasadne wątpliwości co do rzetelności wielu wyników badań
dotyczących oceny szkodliwości biernego palenia, m. in. dlatego, iż opierają
się one zwykle nie na faktycznych pomiarach stopnia narażenia przez osoby
niepalące na wdychanie dymu tytoniowego, lecz głównie na zapisie relacji
„biernych palaczy". Ludzie, którzy zachorowali na choroby, będące
powszechnie uznawane za wywołane kontaktem z dymem tytoniowym, są skłonni do
pewnego wyolbrzymiania stopnia tego kontaktu, którego doświadczyli.
Większość wyników badań skutków biernego palenia dowodzi, że bierne
palenie ma raczej niezbyt wielki wpływ np. na powstawanie nowotworów. Dla porównania, w 1989 r. opublikowane zostały wyniki badań, świadczących o tym, że regularne picie 3 lub więcej razy dziennie pełnotłustego mleka przez dorosłe osoby powoduje ok. 2-krotny wzrost szansy zachorowania na nowotwór płuc [ 9 ],
zatem jest groźniejszym czynnikiem w rozwoju tego nowotworu niż, jak wskazują
dotychczasowe badania, bierne palenie.
Przypisy: [ 3 ] "In medical and scientific terminology the practice should be labeled
habituation to distinguish it clearly from addiction, since the biological
effects of tobacco, like coffee and other caffeine-containing beverages:
betel morsel chewing and the like, are not comparable to those produced by
morphine, alcohol, barbiturates, and many other potent addicting drugs"
(s. 350). [ 4 ] "Thus, correctly designating the chronic use of tobacco as habituation
rather than addiction carries with it no implication that the habit may be
broken easily" (s. 351). [ 7 ] 1 paczkorok oznacza, że osoba paliła przez rok paczkę papierosów
dziennie lub przez np. dwa lata pół paczki dziennie. [ 8 ] www.data-yard.net/science/reports
(tabela na stronie oznaczonej jako CRS -28). Dane te zostały opublikowane w oficjalnym raporcie z 1995 r., przedłożonym Kongresowi USA przez
Congressional Research Center. « Narkotyki (Publikacja: 19-06-2011 Ostatnia zmiana: 04-03-2012)
Marcin Dolecki Z wykształcenia filozof oraz chemik a także doktor historii nauki (w zakresie historii chemii). Pracuje jako adiunkt w Instytucie Historii Nauki PAN, ponadto wykłada filozofię oraz historię chemii na Wydziale Chemii UW. Ma 33 lata, mieszka w Warszawie. Liczba tekstów na portalu: 5 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Galalit – tworzywo z mleka | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1922 |
|