|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Na wesoło
Zemsta Ducha Świętego [2] Autor tekstu: Irène Maroon
I znów „niespodzianki":
oprócz Kaina i Abla znaleźli się jacyś ludzie — na tym, podobno,
pustym świecie. Wiec ilu dejów było? Ba! Osiadły Kain (inaczej Kujon, czyli
Kowal, lub Kopiący Ziemię) wegetarian jest agresywny, a palące się zioła
śmierdzą. Mięsożerny- Abel, nomen omen, Nazwany Ojcem (nomadów i ludzkości)
nie przeżył. Jest także pokornym cielątkiem.. a spalone mięso
pachnie. Uff! Coś mi tutaj nie gra.
Kiedy wreszcie światu ukazuje się
prawo mojżeszowe, na pierwszym planie widzimy dekalog; czyli konstytucję
zbudowaną na relatywizmie moralnym. System ów wlazł w nasze życie jak
pasożyt: aż tak, że zżyliśmy się z nim; że traktujemy go jako naszą
cząstkę i po nagłym usunięciu — początkowo czujemy się źle.
Przyjmujemy go za prawo naturalne i nie przychodzi nam do głów, że to
zwyrodniałe normy.
Na początku ustalono
monopolistyczną władzę YHWH. To jasne: niepłodny i zachłanny Mojżesz
nie może ścierpieć Baala — deja płodności i przyrody ni innych,
przyzwoitych dejów. Następnie zakazał kreślenia czegokolwiek — sporządzania
kronik, aby (bardzo podobnie jak w „Roku 1984" Orwella) później nie
wyszło na jaw, że rząd kłamał.
Kolejno dekalog gloryfikuje mściwość.
Potem jest coś o imieniu.
Ale znów nasuwają się wątpliwości. YHWH zapytany jak się nazywa (w księdze
Hioba) odpowiada: „ja jestem". Jest to raczej czasownikowa forma JA. (Tłumaczenie
nie może być ścisłe z powodu dużych różnic w konstrukcji
gramatycznej języków.) Niektóre wyodrębnione
grupy chrześcijan (np. Ś. J.) tłumaczą to jako IMIĘ, a dokładniej
jako nomen omen, czyli w imieniu jest (objawia się) jego cecha. Jednak właściwym
będzie tłumaczenie jako podmiot, czyli nominativus, lub
: pierwszy, najważniejszy, podstawowy. Jakoś to kłóci się z moim
poczuciem zdrowego rozsądku, bo albo YHWH jest człowiekiem, albo początkiem.
Wreszcie mamy coś o weekendzie,
ale nie tylko. Napisano też, że przez sześć dni w tygodniu mamy zasuwać
do upadłego. Do tematu pracoholizmu jeszcze wrócę.
Potem dostajemy przykazanie
szacunku dla rodziców. Prawie dobre! Tylko odwrócone. Dziecko na ten nasz, nie
zawsze najlepszy świat, nie prosiło się. Zamiast rodzić odpowiedzialnie,
generuje się nadmiar dzieci nie mających środków do życia: właściwej
edukacji, domu, pieniędzy na utrzymanie. W zamian za pieczę, troskę
„milusińscy" dostają wychowanie przedszkolne i szkolne, telewizyjną reklamę i Polsat. Zamiast miłości dostają
cięgi, a w najlepszym wypadku batonika. A, kiedy już wchodzą w wiek
dojrzały, idą w świat; bez grosza odprawy, nieraz ścigani, że śmieli
już wydorośleć. To rodzice są winni dać dziecku dom i źródło
utrzymania — start w dorosłość. To rodzice są dłużni dziecku miłość,
wsparcie i zaufanie. O obowiązkach rodziców w stosunku do
dzieci mówią nawet polskie baśnie ludowe.
Doczekaliśmy
się wreszcie tematu zabijania. Sama miąs nie jadam, więc sprawa owa zdaje mi
się oczywistą. No.. nie wolno. To dlaczego trochę dalej, w tym samym
„Piśmie Świętym" czytamy ile baranków trzeba zaszlachtować, by przebłagać
YHWH. Tak przykazał sepulkralny YHWH. Nieco później (już w Nowym
Testamencie) największy guru karmi słuchaczy rybami.
O „cudzołóstwie" można
by długo i zawile. I jeśli nie uporamy się z tematem małżeństwa,
to będzie raczej także i głupio. I choć nie tu zrodził się kretyński
pomysł na monogamię i monoandrię, jednakże dojrzał on w kulturze
żydowskiej (Hungariae natum, Poloniae
educatum). Islam w owej sprawie ma też coś do powiedzenia. Dlatego
tenże temat pozostawiam otwarty.
Wiemy
też, że nie wolno kraść. To oczywiste i jasne, że nie wolno kraść.
Prawdą jest, że gdyby nikt nigdy nie kradł, nie podlegałoby to
(najdrobniejszej) polemice, najmniejszej dyskusji. Natomiast drugą prawdą
jest, że horrendalne różnice materialne społeczeństwa biorą się z nieuczciwości
(w granicach prawa, tzw. zaradności).
Więc „złym uczynkiem jest, gdy ktoś Gawronikowi ukraść krowa, a dobrym
uczynkiem, gdy Gawronik komuś ukraść krowa". Bo o wiele poważniejszym
problemem jest zachłanność. Dlatego wolałabym, aby wzorem naszych (pogańskich)
przodków, stało: i nie kradnij biedniejszemu. Trochę podobnie wygląda z kłamstwem.
I nad pożądliwością
powinniśmy panować, ale ów temat też jest odrobinę skomplikowany i na
dłuższą dysputę. Rzecz w tym, że musimy pożądać, jeśli nic nie
mamy. To stanowi conditio sine qua non
naszego przetrwania.
Nie mija wiele wersetów, a już
wiemy, że niewolnictwo nie jest znów takie najgorsze. Więc nie łudźmy się,
że dzisiejsza praca na rachunek innych osób jest czym innym, niż niewolą. W II
księdze mojżeszowej, czyli w „księdze wyjścia", właśnie tam,
gdzie po raz pierwszy możemy przeczytać „mojżeszową konstytucję" w istocie
zaczyna się zajmujący kryminał z ojcami najwyśmienitszych rodów
izraelskich w roli głównej. Prym w tym całym kramie wiedzie nasz
nawiedzony jurysta. Ponieważ (biedaczysko) miał na swoim koncie pewne przeżycia
traumatyczne i wie,
jak niezrealizowane libido ma się do władzy, w trosce o swą pozycję,
eliminuje ze społeczności wszystkich chłopców z przypadłościami
andrologiczno-urologicznymi. Dlatego, w tydzień po narodzeniu, kiedy
najpóźniej już jądra muszą pojawić się w mosznie, trzeba dzieciątko
zanieść do kapłana, aby klecha mógł dokonać fachowych oględzin siusiaka.
Przy okazji dokona obrzezania — zabiegu osłabiającego doznania erotyczne. To
też potrzebne, by przez zwiększenie częstotliwości stosunków seksualnych
pomnażać populację. Mojżesz tworzy prawa dotyczące wszystkiego. Niemal za
wszystko czeka kara. (Podobnie, jak dzisiaj Polacy nie mogą spokojnie wypić
flaszki piwa w miejscu publicznym, bo pewnie trafią do kozy.) Stoi nawet
przepis robienia kupy. (Musisz mieć
łopatkę.)
Słowo kupa
zawiera rdzeń wspólny z pojęciami takimi, jak skup, skupiać, kupować,
okup, odkupienie itd. Sens
owego rdzenia, to gromadzić. Musiało opłacać się bycie kapłanem i było
intratnym. Grupa uprzywilejowana też musiała jeść. I z tego
wzięła się mnogość przewinień i kar. Sam Mojżesz miał dodatkowe
zachcianki, potrzebował złota. Dlatego z Aaronem
uradzili, że pozbierają je od ludu, ale nie prośbą, lecz sposobem. Mojżesz
oddalił się i długo nie wracał. Wpatrywał się w gorejący krzak Cannabis,
więc ustały cuda YHWH. Aaron poradził ludziom, żeby zebrać całe złoto
(wyj. 32) i odlać zeń świętego byka. I prostym sposobem złoto skupiło
się w jednym miejscu. Teraz tylko deus
ex machina sztuczka teatralna: GNIEW
BOGÓW. Ludzie muszą zrzucić bożka, a Mojżesz — nie troszczcie się — ze wspólnikami spali owo złoto i zje
wszelkie prochy. Nie minęło wiele
pokoleń, a Izraelici doświadczyli obowiązku pracy w Egipcie i wędrówki
po pustyni. Dopatrzyli się też, że tam u nich w Kanaan, gdzie
niespełna pół tysiąca lat wcześniej była mizeria, obecni mieszkańcy opływają w miód i mleko. Mojżesz przekręcił się na pustyni. Zdążył jeszcze wysłać
posłańców do spadkobierców (z kupą
złota). Nam (jak niemowlę) pozostawił swój spadek: kupę
cierpień i upodlenie.
Odwiedźmy Hioba. Tak, jak my,
nacierpiał się nasz przyjaciel. Bo egoiści, dejowie byli w konflikcie.
Wcześniej dowiadujemy się, w tejże samej księdze, że Lucyfer -
Jutrzenka (utożsamiany ze światłością,
lub niosący światło) Przeciwnik deja ciemnoty,
ubiera się „pięknie i kolorowo" (jak Cepelian LWP.) co by sugerowało,
że YHWH odziany jest szablonowo, bez inwencji. Jak jakie „Rydzyki" — w sutannę,
albo na wzór i modłę Świadków Jehowy, i jak wyznawcy kupy
„w krawat i garnitur pr#t#porter". Może to już
odrobinka przesady? Zaiste, chyba nie ma sensu robić człowieka z bóstwa.
Po pięcioksiągu niewiele
ciekawego w Starym Testamencie. Znowu jakieś przekręty, gdzie największy
oszust tamtych czasów staje się ojcem znamienitego rodu. I tak wreszcie
przechodzimy do Nowego Testamentu. A, ów „testament", także okazuje
się być testimonium paupertatis. Więc,
miast na początku, zająć się Mistrzem z Nazaretu,
zajmę się Jego największym konkurentem i wrogiem.
Ktoś powiedział i powstały na ów temat „pasjonujące" książki, że
największym z ludzi był „Święty Paweł".
Paweł z Tarsu? Największym z ludzi może być Jezus, Budda, może Gandhi,
albo inny z pocztu świętych, ale (w żadnym wypadku) nie on! Ileż istnień ma
na sumieniu… Ale Paweł był chory. Choroba odebrała mu radość erotyzmu, ale
(niemal analogiczne, jak dzisiejsi, barwni lubieżnicy wciąż gwarzący o wielkości
narządu) miał falliczne natręctwa: „obrzezany, czy nie obrzezany?" Czy
choroba (de lunatico inquirendo) usprawiedliwia
zbrodnię? Odczuwał ogromny niepokój. Często w stosunku do obiektów
swego niezaspokojonego pożądania: niewiast i „mężołożników". To
rodziło agresję wobec myślących inaczej niż on. Ciężko pracował i wciąż
gdzieś podróżował, bo nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. Przez
niego wielu ludzi choruje na pracoholizm.
Ha! Podobnie jak patriotyzm i demokracja,
za sprawą Pawła, tak też praca stała się zwyczajem. W hasłach
rewolucji komunistycznej pojawiało się obsesyjne: chleba i pracy.
Rozumiem, że ludzie chcą jeść, ale po co wykonywać coś, co nie przyda się
nikomu i nigdy, i w w żadnych czasach ni epokach. Obsesje
takich ludzi stworzyły obowiązujące prawo i uzus. Praca i posłuszeństwo
stały się podstawowymi miernikami człowieka. Dzięki temu mamy pracę — dla
samej pracy: pracę w biurach i przedszkolach, w wytwórniach
margaryny i kosmetyków w fabrykach produkujących nawozy sztuczne i na
polach, zakładach cukierniczych i gabinetach lekarskich. Naturalnym, że
nawet dziecko odczuwa potrzebę pracy i zabawą swą naśladuje pracę
dorosłych. Zwykłe dziecko, nie mały geniusz. Jednako (zdrowy) dorosły także
ma potrzebę tworzenia: pracy bez zewnętrznego przymusu. Czynnego uczestnictwa w sztuce i tworzenia dóbr dla siebie, i bliskich. Tworzenia duszą:
„zasadzenia drzewa i wybudowania domu". Lubimy dawać i brać -
przyjmować. Wszystko, co jest potrzebne nam do życia pełnią, można osiągnąć
bez większego wysiłku. Niedobór określonych dóbr, choćby mieszkań wynika
tylko z tego, że większość kosztów dóbr stanowi haracz na rzecz
uzurpatorów — skarbu państwa i handlowców. Jezus powiedział „nie
troszczcie się co będziecie jedli i pili, szukajcie najpierw Królestwa..
Popatrzcie na ptaki niebieskie — nie sieją, nie orzą" (do komnat nie zwożą) a szaleniec, Paweł „kto nie zamierza gonić za pracą, niechże nie
je".
Biblia prezentuje nam dwóch, po ciężkich przejściach
psychicznych. Mojżesz i Paweł penalizują wszelką radość (nadają
jej wymiar przestępstwa). Popatrzcie, Kochani, na pacjentów w hospicjach.
Ich problemem nie są nowotwory i ból. Ich problemem jest brak radości. W chorobę
wpędził tych ludzi smutek i gonitwa za marchewką, i własnym
ogonem. Jeden warszawski ksiądz zalecał zabieranie papierosów na pielgrzymkę
do Częstochowy, to miało być dobre, bo niszczy ciało, a ciało jest
przyczyną wszelkiej radości, czyli grzechu. Dorośli mogliby czerpać radość z erotyzmu, ale to też fe. Nawet nie mówi się o tym wprost, tylko
zakazano antykoncepcji i aborcji. Jeśli ktoś nie potrafi cieszyć się miłością,
muzyką, śpiewem własnym i ptaków, zapachem łąki, i lasu, to
„musi" cieszyć się wojną, pieniędzmi, albo ciężką pracą. Smutek jest
jednym ze stresorów, a długotrwały stres zawsze prowadzi do choroby.
Nudzę trochę? No to będzie zagadka: kto jest prekursorem technopolu?
1 2 3 Dalej..
« Na wesoło (Publikacja: 22-10-2002 Ostatnia zmiana: 30-01-2011)
Irène Maroon Publicystka, Francja | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 1993 |
|