|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Wpływ ideologii na… gust. Peany na cześć Stalina a poezja współczesna [2] Autor tekstu: Ewa Frączek
Dlaczego najbardziej zagadkowym? Otóż jeżeli ze strachu lub z wygody pisarz podporządkowuje się wytycznym, wówczas można zrozumieć występujące w jego pisarstwie częstochowskie rymy, plastikową fabułę, papierowe
postacie… Kiedy jednak zaczyna tracić kontakt z formą literacką tylko z tego powodu, że uwierzył w ideologię, wówczas nie do końca zrozumiałe
jest, dlaczego staje się nagle pisarzem nieambitnym. W tekście niniejszym na
konkretnych przykładach chcę wykazać, że nie tylko ślepa, ale i przesadna wiara
degraduje literaturę. Poprzez odwołanie się do sytuacji historycznej, podczas której
komunizm przeszczepiony został na grunt polski swoje nieudawane „ukąszenie
ideologią" interpretuje Kazimierz Brandys. Pisarz pochodził z inteligenckiej, zasymilowanej rodziny żydowskiej. II Rzeczpospolitą wspominał
głównie przez pryzmat rządów skrajnej prawicy i upokarzającego ławkowego
getta. Okupacja hitlerowska była zaś dlań jedną wielką plamą strachu.
„Pod koniec wojny żyłem w ukryciu. Wyszedłem na wierzch zimą i pamiętam,
że zacząłem biec przed siebie, krzycząc, potykając się w śniegu i wskazując
ręką samolociki. Zdawało mi się, że jestem bezpieczny i wolny" [ 18 ].
Marsz Armii Radzieckiej był więc dla niego dowodem na to, że tylko Stalin był w stanie odegnać groźbę faszyzmu. Trudno powiedzieć, aby właśnie z tego
powodu na niskim literacko poziomie znalazł się nieznany dziś już prawie
nikomu czteroczęściowy cykl prozatorski Brandysa o zbiorczym tytule Między
wojnami. Bohaterowie cyklu powiązani są w dość luźny sposób, łączy
ich historyczna spójność fabuły. O ile część pierwsza opowiada o bohaterze warszawskiego getta (komuniście zresztą) i tematycznie jest oderwana
od reszty utworów, o tyle druga i trzecia część (Antygona i Troja
miasto otwarte) stanowią kompilację zbiorczego obrazu II Rzeczpospolitej i emigracji powojennej. W Antygonie bohater główny, Ksawery Szalej, jest
szalbierzem, dorobkiewiczem, właścicielem ziemskim i — wreszcie -
kolaborantem. Emigrant Julian, postać wykreowana w Troja miasto otwarte, nieprzypadkowo
jest synem Ksawerego. Od początku więc „bycie emigrantem" jest skażone
niechlubną rodzinną historią. Nie przez przypadek Julian jest również
literatem — fakt ów w sposób oczywisty nawiązywać ma do znajdujących się
na uchodźctwie intelektualistów. Swoją twórczość bohater książki
traktuje zbyt poważnie. Szukając po świecie „złotych myśli" do swoich
esejów, wyraża pogląd, jakoby nawet faszyzm Mussoliniego był dobry, o ile
dostarczy mu bodźców do pisarstwa i przyczyni się tym samym do rozwoju
literatury. Mimo ambicji Julian do niczego jednak nie dochodzi, dodatkowo
wrobiony zostaje w sprawę morderstwa przez amerykański wywiad. Generalnie
postać wykreowana przez Brandysa przedstawiać miała emigranta po pierwsze
jako kogoś „skażonego genetycznie" (związki z II Rzeczpospolitą), słabego
moralnie, ale przede wszystkim naiwnego, szukającego artystycznych bodźców
„gdzie bądź" oraz nie rozumiejącego znaczenia historycznej prawdy i faktycznej wartości słowa pisanego. Ostatnią część książki (będącą
paszkwilem na Armię Krajową) otwiera zdanie: „W pierwszych dniach października
hrabia Bór-Komorowski wystraszony skutkami swojej zbrodni, spłoszony jak
szczur dymem płonącego miasta i widokiem podstępnie przelanej krwi, której
był hojnym szafarzem, rozwścieczony wreszcie niemiłą sytuacją, obnażającą
jaskrawo zdradę »londyńskiego« dowództwa, które pod hasłem powstania
przeciw hitlerowskim okupantom usiłowało pchnąć młodzież warszawską
przeciw wyzwoleńczym armiom ludowym radzieckiej i polskiej — wystraszony, spłoszony i rozwścieczony tym wszystkim pojechał hrabia Bór do Ożarowa. Tam w kwaterze
dowódcy SS von dem Bacha po przyjacielskiej gawędzie, w której obydwaj generałowie
odnaleźli wspólnych przodków po kądzieli, podpisano akt kapitulacji"
[ 19 ].
Styl Brandysa, niemalże sienkiewiczowski, bynajmniej nie był charakterystyczny
dla prozy XX wieku. Przeciwnie, pozostawał za nią daleko w tyle...
Dlatego też, niezależnie od motywów stworzenia czegoś tak
płytkiego moralnie jak brandysowy cykl, porażać może nas język powieści.
Nie jest to jedyny z podobnych przykładów. Cytowany na początku artykułu
Broniewski także wierzył w Polskę Ludową. Ale dlaczego zaraz rymował słowa
„maszynista" i „komunista"?
W tym miejscu jednak zaznaczyć chciałam, że brutalny
paszkwil Brandysa bądź peany na cześć ZSRR literacko niewiele różniły się
od twórczości powstałej… z drugiej strony barykady. Dokładniej, w Londynie, w którym literaccy emigranci z Polski stworzyli ciekawą dla badaczy
gustów literackich enklawę.
Wierszokleci prawicy
Polska historia wyjątkowo konsekwentnie splata ze sobą wątki
politycznej emigracji z literacką twórczością. Począwszy od wieku XIX
tradycja mniej lub bardziej przymusowego udawania się na Zachód objęła nie
tylko działaczy politycznych, ale i wszelkiej maści literatów. W sposób
szczególny tworzyli oni silne enklawy opiniotwórcze, na odległość wpływając
na intelektualne życie kraju w bardziej znaczący sposób niż inne grupy społeczne.
Długoletniość przymusowego pobytu za granicą sprawiła z kolei, że w piśmiennictwie
polskim ukształtował się zarówno wyraźny podział na literaturę „krajową" i „emigracyjną", jak i specyficzny wizerunek Polaka-emigranta, nieustannie
walczącego o to, co dzieje się w opuszczonej przezeń ojczyźnie.
Świadomość rozkwitającego w ojczyźnie reżimu wcale nie
była jednoznaczną „kartą przetargową", ułatwiającą literatom wybór
dalszego losu. Po pierwsze nie byli oni żołnierzami ani zaangażowanymi
politykami, mogli zatem zdecydować się na powrót do domu bez groźby
drastycznych konsekwencji ze strony nowych władz. Z drugiej strony nikt nie mógł
być do końca pewnym tego, czy konsekwencje te faktycznie ominęłyby „inżynierów
dusz", powracających z wrogiej systemowi emigracji. Na jednym biegunie znalazła
się więc tęsknota za Polską i — niejednokrotnie — za pozostawioną tam
rodziną, na drugim zaś: obawa oraz honorowe poczucie, że powrót oznaczałby
akceptację zaistniałego w kraju stanu rzeczy. Znad Wisły dochodziły już
bowiem głosy o starannej „opiece", jaką otacza nowy rząd pisarzy i poetów. W zestawieniu z finansowo trudnymi warunkami emigranckimi, fakt ten mógł się
stać z jednej strony dodatkowym atutem przemawiającym za powrotem, z drugiej — posunięciem niehonorowym. Pojednawcze gesty prezydenta Bieruta i jego
obietnice kierowane do ludzi pióra, sygnowane były tak znanymi nazwiskami jak,
przykładowo, nazwisko Marii Dąbrowskiej. Jednak uleganie „specjalnym
zaproszeniom" często stawiało literatów w złym świetle zarówno w stosunku do kolegów po fachu, jak i względem pozostających na uchodźctwie
działaczy politycznych czy żołnierzy. Jak twierdziła Stefania Kossakowska:
„Rok 1945 był może najtragiczniejszą moralnie chwilą w dziejach wojny dla
Polaków, którzy znaleźli się poza krajem. Wszystko, co było przedtem -
walki, niewola, obozy, śmierć — było narzucone wyrokiem losu, od którego
nie było ucieczki. Z końcem wojny przyszła konieczność własnego wyboru i decyzji" [ 20 ].
W mniemaniu wielu ówczesnych emigrantów powrót oznaczałby
cichą zgodę na dokonującą się w kraju sowietyzację, a nawet automatyczne
rozpoczęcie współpracy z twórcami nowego porządku. Przekonanie o braku
neutralności w „literackich powrotach" nie było przy tym przekonaniem
bezzasadnym. Często zdarzało się, że pisarze nie powracali z uchodźctwa
„tak po prostu", w wyniku własnych życiowych przemyśleń, lecz właśnie
na skutek efektywnych działań władzy ludowej „na odległość". W ten
sposób starano się — miedzy innymi — o powrót Melchiora Wańkowicza:
"Powrót autora Monte Cassino byłby niebywałym propagandowym
triumfem, bardzo więc o to władze zabiegały, wysyłając do Nowego Jorku
swoich emisariuszy, a jednocześnie dobrych znajomych Wańkowicza jeszcze sprzed
wojny (...). Ich spotkania »pilotowała« bezpieka, MSZ, a także konsulat PRL w Nowym Jorku" [ 21 ].
Dlatego też, w obliczu kontrowersyjnego charakteru powrotów i w obliczu
stabilizującej się sytuacji międzynarodowej, emigracja była wówczas jedynym
możliwym aktem sprzeciwu. Zdając sobie sprawę z pełnej wahania postawy wielu
literatów, Adam Ciołkosz, reprezentant emigranckiego Londynu przestrzegał, że
powrót emigrantów nawet tych „tylko literackich", pozornie apolitycznych, w zaistniałej sytuacji stawał się już krokiem politycznym. Podobnie
przemawiał ze środowiskowa paryskiego Jerzy Stempowski [ 22 ].
Emigranci nie mieli też łatwo z wielu innych względów — poza różnicami
polityczno-światopoglądowymi, które utrudniały zadomowienie się literatów w środowisku emigracyjnym (odmienne od zachodniego podejście do stalinizmu,
czy inna od zachodniej interpretacja wojny) uchodźctwo miało także wydźwięk
„wiecznego wyalienowania". Jak tłumaczył to Czesław Miłosz: „Sytuacja
wygnańca ma w sobie coś z mizantropii, a równocześnie coś z woyeuryzmu. Choć
nauczył się, co dookoła do niego mówią, ich intonacje są mu obce (...).
Toteż obcuje z ludźmi powierzchownie, zamknięty w swoim wewnętrznym zamku"
[ 23 ].
Głównymi kierunkami emigracji był Londyn i Paryż. Polscy
literaci w Londynie w większej mierze skupieni byli wokół Mieczysława
Grydzewskiego i wydawanych przezeń „Wiadomości". Spośród wielu pisarzy,
którzy związali swoje losy ze stolicą Wielkiej Brytanii, wymienić można między
innymi: Józefa Mackiewicza, Kazimierza Wierzyńskiego, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. W Paryżu, tradycyjnym miejscu dla polskiej emigracji literackiej, powstał
bardzo ważny dla polskiej historii i polskiego piśmiennictwa Instytut
Literacki, tam powstał także silny organ prasowy opiniotwórczy z jednej,
artystyczny z drugiej strony, a więc miesięcznik „Kultura" założony
przez Jerzego Giedroycia. Także we Francji znaleźli się tak wybitni polscy
pisarze jak Gustaw Herling-Grudziński, Józef Czapski, Andrzej Bobkowski i inni.
Poza zakorzenioną w polskiej historii tradycją politycznej i kulturowej emigracji, charakterystycznym rysem jest dla niej również
nieustanna próba ujednolicenia środowisk zamieszkałych na obczyźnie. Już od
czasów polistopadowej Wielkiej Emigracji, wśród Polaków trwały starania o uformowanie czegoś w stylu „kompromisowej jedności". I tak, mimo wielości
ośrodków oraz wielości charakterów pisarskich i politycznych, podejmowano
silne próby wypracowania wspólnego rysu ideologicznego oraz wspólnego planu
działania, czy też przynajmniej jednolitego ustosunkowania się do zaistniałej
sytuacji. Rolę bastionu gwarantującego jako tako polityczną jedność
emigracji był przede wszystkim negatywny stosunek do ustroju Polski
Rzeczpospolitej Ludowej i do zależności kraju od Związku Radzieckiego, a także
uznanie, choćby symboliczne, obecności prawomocnego rządu na uchodźctwie. W roku 1945 powstał Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie (w skrócie: ZPPO).
Była to dość silna początkowo organizacja emigracyjnych pisarzy, założona w Londynie. Związek — poza tym, że zrzeszał literatów — prowadził też
działalność ogólnokulturową oraz wydawniczą, a także organizował dla
swoich członków pomoc materialną. Od roku 1947 ZPPO zaangażował się również w walkę polityczną. W ramach „walki" podjęta została uchwała wzywająca
do zaniechania wszelkich publikacji w wydawnictwach Polski Ludowej. Działanie
to miało być sprzeciwem wobec panującego w PRL-u reżimu oraz wobec przyjętej
przez niektórych pisarzy krajowych postawy ugodowej, czy oportunistycznej.
Odmawianie publikowania nawet tych dzieł, które nie zawierały żadnej
tematyki politycznej, stanowiło zdaniem autorów uchwały jedyną możliwą
postawę opozycyjną, jaka przyjęta mogła być przez emigranta-literata.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 20 ] Cyt. wg: J. Pasterska, "Lepszy" Polak..., s. 40 [ 21 ] J. Sielecka, Obława..., s. 240 [ 22 ] J. Pasterska, "Lepszy" Polak? Obrazy emigranta w prozie polskiej na
obczyźnie po 1945 roku, Rzeszów 2008, s. 44 [ 23 ] Cz. Miłosz, Być emigrantem, [w:] Życie na wyspach, Kraków
1997, s. 80 « Recenzje i krytyki (Publikacja: 12-09-2011 )
Ewa Frączek Związana z Lublinem i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej. Tam kończyła studia - filozofię oraz historię. Na co dzień zajmuje się pisaniem, od popularnych artykułów historycznych począwszy, na literaturze skończywszy. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2220 |
|