Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.759 wizyt
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Cieszę się, gdy ktoś jest blisko Boga, ale lękam się, gdy staje się zbyt pewnym siebie rzecznikiem Pana Boga wobec innych.
 Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki

Wpływ ideologii na… gust. Peany na cześć Stalina a poezja współczesna [2]
Autor tekstu:

Dlaczego najbardziej zagadkowym? Otóż jeżeli ze strachu lub z wygody pisarz podporządkowuje się wytycznym, wówczas można zrozumieć występujące w jego pisarstwie częstochowskie rymy, plastikową fabułę, papierowe postacie… Kiedy jednak zaczyna tracić kontakt z formą literacką tylko z tego powodu, że uwierzył w ideologię, wówczas nie do końca zrozumiałe jest, dlaczego staje się nagle pisarzem nieambitnym. W tekście niniejszym na konkretnych przykładach chcę wykazać, że nie tylko ślepa, ale i przesadna wiara degraduje literaturę.

Poprzez odwołanie się do sytuacji historycznej, podczas której komunizm przeszczepiony został na grunt polski swoje nieudawane „ukąszenie ideologią" interpretuje Kazimierz Brandys. Pisarz pochodził z inteligenckiej, zasymilowanej rodziny żydowskiej. II Rzeczpospolitą wspominał głównie przez pryzmat rządów skrajnej prawicy i upokarzającego ławkowego getta. Okupacja hitlerowska była zaś dlań jedną wielką plamą strachu. „Pod koniec wojny żyłem w ukryciu. Wyszedłem na wierzch zimą i pamiętam, że zacząłem biec przed siebie, krzycząc, potykając się w śniegu i wskazując ręką samolociki. Zdawało mi się, że jestem bezpieczny i wolny" [ 18 ]. Marsz Armii Radzieckiej był więc dla niego dowodem na to, że tylko Stalin był w stanie odegnać groźbę faszyzmu. Trudno powiedzieć, aby właśnie z tego powodu na niskim literacko poziomie znalazł się nieznany dziś już prawie nikomu czteroczęściowy cykl prozatorski Brandysa o zbiorczym tytule Między wojnami. Bohaterowie cyklu powiązani są w dość luźny sposób, łączy ich historyczna spójność fabuły. O ile część pierwsza opowiada o bohaterze warszawskiego getta (komuniście zresztą) i tematycznie jest oderwana od reszty utworów, o tyle druga i trzecia część (Antygona i Troja miasto otwarte) stanowią kompilację zbiorczego obrazu II Rzeczpospolitej i emigracji powojennej. W Antygonie bohater główny, Ksawery Szalej, jest szalbierzem, dorobkiewiczem, właścicielem ziemskim i — wreszcie - kolaborantem. Emigrant Julian, postać wykreowana w Troja miasto otwarte, nieprzypadkowo jest synem Ksawerego. Od początku więc „bycie emigrantem" jest skażone niechlubną rodzinną historią. Nie przez przypadek Julian jest również literatem — fakt ów w sposób oczywisty nawiązywać ma do znajdujących się na uchodźctwie intelektualistów. Swoją twórczość bohater książki traktuje zbyt poważnie. Szukając po świecie „złotych myśli" do swoich esejów, wyraża pogląd, jakoby nawet faszyzm Mussoliniego był dobry, o ile dostarczy mu bodźców do pisarstwa i przyczyni się tym samym do rozwoju literatury. Mimo ambicji Julian do niczego jednak nie dochodzi, dodatkowo wrobiony zostaje w sprawę morderstwa przez amerykański wywiad. Generalnie postać wykreowana przez Brandysa przedstawiać miała emigranta po pierwsze jako kogoś „skażonego genetycznie" (związki z II Rzeczpospolitą), słabego moralnie, ale przede wszystkim naiwnego, szukającego artystycznych bodźców „gdzie bądź" oraz nie rozumiejącego znaczenia historycznej prawdy i faktycznej wartości słowa pisanego. Ostatnią część książki (będącą paszkwilem na Armię Krajową) otwiera zdanie: „W pierwszych dniach października hrabia Bór-Komorowski wystraszony skutkami swojej zbrodni, spłoszony jak szczur dymem płonącego miasta i widokiem podstępnie przelanej krwi, której był hojnym szafarzem, rozwścieczony wreszcie niemiłą sytuacją, obnażającą jaskrawo zdradę »londyńskiego« dowództwa, które pod hasłem powstania przeciw hitlerowskim okupantom usiłowało pchnąć młodzież warszawską przeciw wyzwoleńczym armiom ludowym radzieckiej i polskiej — wystraszony, spłoszony i rozwścieczony tym wszystkim pojechał hrabia Bór do Ożarowa. Tam w kwaterze dowódcy SS von dem Bacha po przyjacielskiej gawędzie, w której obydwaj generałowie odnaleźli wspólnych przodków po kądzieli, podpisano akt kapitulacji" [ 19 ]. Styl Brandysa, niemalże sienkiewiczowski, bynajmniej nie był charakterystyczny dla prozy XX wieku. Przeciwnie, pozostawał za nią daleko w tyle...

Dlatego też, niezależnie od motywów stworzenia czegoś tak płytkiego moralnie jak brandysowy cykl, porażać może nas język powieści. Nie jest to jedyny z podobnych przykładów. Cytowany na początku artykułu Broniewski także wierzył w Polskę Ludową. Ale dlaczego zaraz rymował słowa „maszynista" i „komunista"?

W tym miejscu jednak zaznaczyć chciałam, że brutalny paszkwil Brandysa bądź peany na cześć ZSRR literacko niewiele różniły się od twórczości powstałej… z drugiej strony barykady. Dokładniej, w Londynie, w którym literaccy emigranci z Polski stworzyli ciekawą dla badaczy gustów literackich enklawę.

Wierszokleci prawicy

Polska historia wyjątkowo konsekwentnie splata ze sobą wątki politycznej emigracji z literacką twórczością. Począwszy od wieku XIX tradycja mniej lub bardziej przymusowego udawania się na Zachód objęła nie tylko działaczy politycznych, ale i wszelkiej maści literatów. W sposób szczególny tworzyli oni silne enklawy opiniotwórcze, na odległość wpływając na intelektualne życie kraju w bardziej znaczący sposób niż inne grupy społeczne. Długoletniość przymusowego pobytu za granicą sprawiła z kolei, że w piśmiennictwie polskim ukształtował się zarówno wyraźny podział na literaturę „krajową" i „emigracyjną", jak i specyficzny wizerunek Polaka-emigranta, nieustannie walczącego o to, co dzieje się w opuszczonej przezeń ojczyźnie.

Świadomość rozkwitającego w ojczyźnie reżimu wcale nie była jednoznaczną „kartą przetargową", ułatwiającą literatom wybór dalszego losu. Po pierwsze nie byli oni żołnierzami ani zaangażowanymi politykami, mogli zatem zdecydować się na powrót do domu bez groźby drastycznych konsekwencji ze strony nowych władz. Z drugiej strony nikt nie mógł być do końca pewnym tego, czy konsekwencje te faktycznie ominęłyby „inżynierów dusz", powracających z wrogiej systemowi emigracji. Na jednym biegunie znalazła się więc tęsknota za Polską i — niejednokrotnie — za pozostawioną tam rodziną, na drugim zaś: obawa oraz honorowe poczucie, że powrót oznaczałby akceptację zaistniałego w kraju stanu rzeczy. Znad Wisły dochodziły już bowiem głosy o starannej „opiece", jaką otacza nowy rząd pisarzy i poetów. W zestawieniu z finansowo trudnymi warunkami emigranckimi, fakt ten mógł się stać z jednej strony dodatkowym atutem przemawiającym za powrotem, z drugiej — posunięciem niehonorowym. Pojednawcze gesty prezydenta Bieruta i jego obietnice kierowane do ludzi pióra, sygnowane były tak znanymi nazwiskami jak, przykładowo, nazwisko Marii Dąbrowskiej. Jednak uleganie „specjalnym zaproszeniom" często stawiało literatów w złym świetle zarówno w stosunku do kolegów po fachu, jak i względem pozostających na uchodźctwie działaczy politycznych czy żołnierzy. Jak twierdziła Stefania Kossakowska: „Rok 1945 był może najtragiczniejszą moralnie chwilą w dziejach wojny dla Polaków, którzy znaleźli się poza krajem. Wszystko, co było przedtem - walki, niewola, obozy, śmierć — było narzucone wyrokiem losu, od którego nie było ucieczki. Z końcem wojny przyszła konieczność własnego wyboru i decyzji" [ 20 ].

W mniemaniu wielu ówczesnych emigrantów powrót oznaczałby cichą zgodę na dokonującą się w kraju sowietyzację, a nawet automatyczne rozpoczęcie współpracy z twórcami nowego porządku. Przekonanie o braku neutralności w „literackich powrotach" nie było przy tym przekonaniem bezzasadnym. Często zdarzało się, że pisarze nie powracali z uchodźctwa „tak po prostu", w wyniku własnych życiowych przemyśleń, lecz właśnie na skutek efektywnych działań władzy ludowej „na odległość". W ten sposób starano się — miedzy innymi — o powrót Melchiora Wańkowicza: "Powrót autora Monte Cassino byłby niebywałym propagandowym triumfem, bardzo więc o to władze zabiegały, wysyłając do Nowego Jorku swoich emisariuszy, a jednocześnie dobrych znajomych Wańkowicza jeszcze sprzed wojny (...). Ich spotkania »pilotowała« bezpieka, MSZ, a także konsulat PRL w Nowym Jorku" [ 21 ]. Dlatego też, w obliczu kontrowersyjnego charakteru powrotów i w obliczu stabilizującej się sytuacji międzynarodowej, emigracja była wówczas jedynym możliwym aktem sprzeciwu. Zdając sobie sprawę z pełnej wahania postawy wielu literatów, Adam Ciołkosz, reprezentant emigranckiego Londynu przestrzegał, że powrót emigrantów nawet tych „tylko literackich", pozornie apolitycznych, w zaistniałej sytuacji stawał się już krokiem politycznym. Podobnie przemawiał ze środowiskowa paryskiego Jerzy Stempowski [ 22 ]. Emigranci nie mieli też łatwo z wielu innych względów — poza różnicami polityczno-światopoglądowymi, które utrudniały zadomowienie się literatów w środowisku emigracyjnym (odmienne od zachodniego podejście do stalinizmu, czy inna od zachodniej interpretacja wojny) uchodźctwo miało także wydźwięk „wiecznego wyalienowania". Jak tłumaczył to Czesław Miłosz: „Sytuacja wygnańca ma w sobie coś z mizantropii, a równocześnie coś z woyeuryzmu. Choć nauczył się, co dookoła do niego mówią, ich intonacje są mu obce (...). Toteż obcuje z ludźmi powierzchownie, zamknięty w swoim wewnętrznym zamku" [ 23 ].

Głównymi kierunkami emigracji był Londyn i Paryż. Polscy literaci w Londynie w większej mierze skupieni byli wokół Mieczysława Grydzewskiego i wydawanych przezeń „Wiadomości". Spośród wielu pisarzy, którzy związali swoje losy ze stolicą Wielkiej Brytanii, wymienić można między innymi: Józefa Mackiewicza, Kazimierza Wierzyńskiego, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. W Paryżu, tradycyjnym miejscu dla polskiej emigracji literackiej, powstał bardzo ważny dla polskiej historii i polskiego piśmiennictwa Instytut Literacki, tam powstał także silny organ prasowy opiniotwórczy z jednej, artystyczny z drugiej strony, a więc miesięcznik „Kultura" założony przez Jerzego Giedroycia. Także we Francji znaleźli się tak wybitni polscy pisarze jak Gustaw Herling-Grudziński, Józef Czapski, Andrzej Bobkowski i inni.

Poza zakorzenioną w polskiej historii tradycją politycznej i kulturowej emigracji, charakterystycznym rysem jest dla niej również nieustanna próba ujednolicenia środowisk zamieszkałych na obczyźnie. Już od czasów polistopadowej Wielkiej Emigracji, wśród Polaków trwały starania o uformowanie czegoś w stylu „kompromisowej jedności". I tak, mimo wielości ośrodków oraz wielości charakterów pisarskich i politycznych, podejmowano silne próby wypracowania wspólnego rysu ideologicznego oraz wspólnego planu działania, czy też przynajmniej jednolitego ustosunkowania się do zaistniałej sytuacji. Rolę bastionu gwarantującego jako tako polityczną jedność emigracji był przede wszystkim negatywny stosunek do ustroju Polski Rzeczpospolitej Ludowej i do zależności kraju od Związku Radzieckiego, a także uznanie, choćby symboliczne, obecności prawomocnego rządu na uchodźctwie. W roku 1945 powstał Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie (w skrócie: ZPPO). Była to dość silna początkowo organizacja emigracyjnych pisarzy, założona w Londynie. Związek — poza tym, że zrzeszał literatów — prowadził też działalność ogólnokulturową oraz wydawniczą, a także organizował dla swoich członków pomoc materialną. Od roku 1947 ZPPO zaangażował się również w walkę polityczną. W ramach „walki" podjęta została uchwała wzywająca do zaniechania wszelkich publikacji w wydawnictwach Polski Ludowej. Działanie to miało być sprzeciwem wobec panującego w PRL-u reżimu oraz wobec przyjętej przez niektórych pisarzy krajowych postawy ugodowej, czy oportunistycznej. Odmawianie publikowania nawet tych dzieł, które nie zawierały żadnej tematyki politycznej, stanowiło zdaniem autorów uchwały jedyną możliwą postawę opozycyjną, jaka przyjęta mogła być przez emigranta-literata.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mieszkańcy stanu Missisipi głosują czy zygota jest osobą
Homeopatyczna katastrofa

 Zobacz komentarze (9)..   


 Przypisy:
[ 18 ] Ibidem, s. 45
[ 20 ] Cyt. wg: J. Pasterska, "Lepszy" Polak..., s. 40
[ 21 ] J. Sielecka, Obława..., s. 240
[ 22 ] J. Pasterska, "Lepszy" Polak? Obrazy emigranta w prozie polskiej na obczyźnie po 1945 roku, Rzeszów 2008, s. 44
[ 23 ] Cz. Miłosz, Być emigrantem, [w:] Życie na wyspach, Kraków 1997, s. 80

« Recenzje i krytyki   (Publikacja: 12-09-2011 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Ewa Frączek
Związana z Lublinem i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej. Tam kończyła studia - filozofię oraz historię. Na co dzień zajmuje się pisaniem, od popularnych artykułów historycznych począwszy, na literaturze skończywszy.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2220 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365