|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Wpływ ideologii na… gust. Peany na cześć Stalina a poezja współczesna [4] Autor tekstu: Ewa Frączek
Poza „sprawą Miłosza" oraz spornymi kwestiami związanymi z uchwałą londyńską dotyczącą niepublikowania w krajowych wydawnictwach,
wewnątrz-emigracyjne różnice zdań znajdowały swoje odzwierciedlenie także w wielorakim rozumieniu pojęcia „patriotyzm". W myśl przedwojennego
jeszcze hasła z wiersza Lechonia: „a wiosną niechaj wiosnę nie Polskę
zobaczę", część twórców nie chciała poprzestawać na starych wzorcach
estetycznych i na tematyce obciążonej kwestią narodową. Część zaś uważała
to za swój „emigracyjny" obowiązek, swoistą „spuściznę tradycji".
Przykładowo, związany z Londynem Jan Bielatowicz, ze szczerą zgrozą
konkluduje, iż „Emigranci rozgrzeszają się z coraz większą łatwością
od polskiej polityki i polskiej kultury. Politycy udzielają sobie dyspensy od
kultury, pisarze i artyści od polityki. Za dowód niezwykłej inteligencji
uchodzi szczycić się, że polityka to abrakadabra dla kulturalnego człowieka
(...). Są nawet emigranci broniący się przed polską książką i polską
gazetą jak przed epidemią" [ 36 ]. W Londynie stworzony został więc swoisty kanon: „niepisana konwencja pisania o Polsce była jedynym przyjmowanym kluczem interpretacyjnym" [ 37 ].
Reprezentanci „drugiego obozu", głównie Gombrowicz, przyznawali otwarcie,
że z literackiego, nie zaś z politycznego punktu widzenia, nie można wciąż
wikłać się w narodowo-patriotyczny charakter dzieł. „Ja o Polsce zawsze
pisałem chłodno, jak o jednej z przeszkód utrudniających mi życie, dla mnie
Polska była i jest jednym z rozlicznych moich kłopotów" [ 38 ].
Giedroyć twierdził zaś, że tylko różnorodna literatura zapewnia wolność
słowa. Literaci emigracyjni wdali się więc w pewien trudny do
zdefiniowania „spór o polskość", toczony głównie za pośrednictwem
literatury pięknej. Wśród tekstów powstałych za granicą z jednej strony
rodziła się więc literatura, która za wartość dzieła uznawała głownie
dystans i nowatorstwo (Paryż), z drugiej — wyróżnić można utwory zbliżone
estetyką trochę do piśmiennictwa peerelowskiego, a trochę do okresu twórczości
romantyczno-konserwatywnej. Tematyka „Londynu" w przeciwieństwie do
tematyki krajowej jest oczywiście tragiczna. Co nie oznacza, że wiersz — na
przykład — Kazimierza Wierzyńskiego nie brzmi zbyt tradycyjnie, jak na epokę, w której powstawały bądź co bądź olśniewające dzieła: „Zwinąć chorągiew z masztu. Krepą jest zasnuta / Za dywizję Rataja, Okrzei, Traugutta. / Pociąć
sztandar w kawałki. Rozdać śród żołnierzy, / Na drogę niech go wezmą. Na
sercu niech leży" [ 39 ].
Innym przykładem „estetyki romantycznej", przeciw której występowali później
inni twórcy, może być książka Jędrzeja Giertycha zatytułowana Wrześniowcy.
Jest to powieść wojenna o żołnierskich losach, w której mało
autentyczny główny bohater jest kimś w rodzaju żołnierza-pielgrzyma
katolicyzmu i polskości. Zawsze prawy i oddany sprawie bohater ślubuje wierność
Bogu-Ojczyźnie i nawet w obozie prosi o zezwolenie udziału we mszy. Swoją siłę i odwagę czerpie z wiary, co pozwala mu być zawsze dzielnym, silnym i szlachetnym. Efektem takiego uprawiania prozy przez Giertycha było to, że
nawet emigracja londyńska zarzucała mu wykreowane „drewniane postaci",
nierealne i pełne napuszonej pozy. Inni jednak wciąż trwali w przekonaniu, że
etos emigracyjny wymusza na nich prozę o charakterze narodowo-wyzwoleńczym.
Przy czym Giertych jest tu oczywiście przypadkiem skrajnym. Bardziej dyskutowaną
była twórczość Zygmunta Nowakowskiego (np. Gałązka rozmarynu),
blisko związanego z londyńskimi „Wiadomościami". Z jednej strony krytyka
traktuje opartą na wysokich tonach patriotyczną literaturę z pewnym
zrozumieniem: „Pisarstwo Nowakowskiego (...) jest zapisem stanu myślenia
formacji pokoleniowej kształtującej polską kulturę, jego powojenny fragment
daje wyobrażenie o zbiorowej psychologii polskiej emigracji politycznej.
Publicystyka Nowakowskiego (...) wzrusza sympatycznymi dzisiaj anachronizmami — szlachetnością i wybujałym sentymentalizmem" [ 40 ]. Z drugiej strony przyznawane jest, że „jego gawędy, czytane po latach, nawet
przy świadomości, że pisał je nieprofesjonalista z intencją dotarcia do
przeciętnie wyedukowanego odbiorcy rażą uproszczeniami, czasami wręcz
infantylizmem" [ 41 ].
Dlatego też, zważywszy na pewien zarysowujący się w literaturze przesyt, szybko powstawać zaczęła poza-patriotyczna
kontr-literatura — głównie poza Londynem. Dziś uznana za mistrzostwo, wówczas w pewnych kręgach była bardzo mocno krytykowana. Mistrzem w nowej estetyce
okazał się Gombrowicz. Poza Dziennikami także i głośna powieść Trans-Atlantyk,
obfitująca w biograficzne wątki pisarza, odnosi się zarówno do ogólnie pojętej
„sprawy polskiej", jak do i Polaków na emigracji. Kiedy główny bohater
książki decyduje się na pozostanie w Argentynie, tak żegna statek powracający z jego towarzyszami podróży do Europy: „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy
do Narodu swego! Płyńcież wy do Narodu waszego świętego (...) Ciemnego, co
od wieków zdycha, a zdechnąć nie może" [ 42 ].
Gombrowicz nie chce zatem w ogóle mieć do czynienia ani ze waśniami dotyczącymi
kraju, ani też z pozostałą poza granicami polonią. Podkreśla, że chce być
przede wszystkim ponad kwestią polską, od której jednak trudno mu się uwolnić:
„Bo przecie nie na to mnie Matka urodziła, nie na toż Rozum mój, Wzniosłość,
Twórczość moja i lot Natury mojej niezrównany, nie na to Wzrok przenikliwy,
Czoło dumne, Myśl ostra, gwałtowna, abym jak w kościółku swojskim (...) w chórze tańszym, marniejszym, kadzidłem miernym, marnem się odurzał wraz tam z innemi swojskiemi Swojakami swemi" [ 43 ].
Podobnie Andrzej Bobkowski odcina się od „sprawy
polskiej". W Szkicach piórkiem przyznaje, że znajdując się niekiedy w kręgach polskich, specjalnie prowokował rodaków, mówiąc, że chciałby
widzieć Polskę pod okupacją amerykańską. Czasem podchodzi do kwestii
polskiej jeszcze bardziej emocjonalnie, twierdząc, że reagował zawsze „ze
wstrętem, z bólem, z ochotą do wymiotowania na wszystkie »wypada« i »obowiązki
względem Ojczyzny«" [ 44 ].
Środowisko londyńskie, mimo że z czasem zaakceptowało nową
estetykę, częściowo trwało jednak w klimacie starych animozji lub też, po
prostu, przyzwyczajeń. Sytuacja przełamała się w roku 1963, kiedy szeregi
literackie zasilone zostały „świeżą krwią". Wtedy też większość
jurorów literackiej nagrody „Wiadomości" zaproponowała, by nagrodzić
wydany w Paryżu Gombrowiczowski Dziennik 1957-1961. Zygmunt Nowakowski
konsekwentnie optował przeciw „argentyńskiemu emigrantowi", proponując
przyznanie zwycięstwa książce Polskie Siły Zbrojne w Drugiej Wojnie Światowej,
poświęconej marynarce wojennej i obronie wybrzeża z 1939 roku. Zderzenie
racji było więc całkowite. Zorientowawszy się w wyborze większości jurorów,
Nowakowski powiedział: "I Dziennik, i Trans-Atlantyk czytałem z największym oburzeniem jako Polak i jako emigrant. (...) to jest człowiek,
który dzisiaj, w tej chwili, w r. 1963 pisze o Polsce z pogardą! Człowiek, który
pisze, że Polak, aby zostać pełnym człowiekiem powinien się wyzwolić z polskości! Ja tego nie mogę słuchać! (...) Czułbym się po prostu w najwyższym
stopniu upokorzony, gdyby rezultatem tego głosowania miała być nagroda dla
Gombrowicza" [ 45 ].
Wierszokleci prawicy — dziś
O tym, że ideologia wpływa na literackie wyrafinowanie i zdolność wyrażania myśli, przypomnieli szczególnie dwaj poeci współcześni
poeci: znany powszechnie Jarosław Marek Rymkiewicz i mniej znany Wojciech
Wencel. Po katastrofie smoleńskiej Rymkiewicz — w swoim czasie laureat NIKE,
pracownik Instytutu Badań Literackich PAN — zasłynął jakby na nowo.
Wierszem Do Jarosława Kaczyńskiego. W poemacie tym znajdujemy frazy
typu: „Ojczyzna jest w potrzebie — to znaczy: łajdacy/ Znów wzięli się
do swojej odwiecznej tu pracy". W innym miejscu wiersza: „Co zrobicie? -
pytają nas teraz przodkowie/ I nikt na to pytanie za nas nie odpowie/ To co nas
podzieliło — to się już nie sklei / Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
/ Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu / Jarosławie! Pan
jeszcze coś jest winien Bratu!" [ 46 ].
Apostrofa skierowana do konkretnego polityka, podział świata na złych i dobrych to tylko niektóre cechy łączące tekst Rymkiewicza zarówno z „broniewskimi"
frazami typu „gdyby nie te czołgi / które przyszły znad Wołgi", jak i z
patetyzmem pokroju „londyńskiej" Gałązki rozmarynu. Najciekawszy w tym wszystkim pozostaje jednak styl. Tak, jakby wiara w dziejową sprawiedliwość
jakiegokolwiek pokroju, „lewego" czy „prawego", wymuszała na twórcach
częstochowskie rymy i plastikowy sposób prowadzenia wątku. Odpowiedź być może
tkwi w jakiejś nieopracowanej jeszcze koncepcji „ideologicznej skrajności".
Jak jednak logicznie wytłumaczyć przejście od ślepej wiary do kiepskich rymów?
Tego nie wiadomo...
Wiadomo natomiast, że poza Rymkiewiczem jeszcze przynajmniej
jeden poeta dopasował stylistykę do niezidentyfikowanych „potrzeb skrajnej
ideologii". Wojciech Wencel, niegdysiejszy laureat prestiżowej Nagrody
Fundacji im. Kościelskich, wydał ostatnio tomik De Profundis. Znajdujemy w nim frazy: „dawno ucichł wspólnotowy śpiew pod bramą / raz na zawsze
skonfiskował czas ulotki / do galerii — tych handlowych — tłumy walą /
ruski czołg jak stał tak stoi obok stoczni" [ 47 ].
Możliwości interpretacji jest tu niewiele. Nie ma miejsca na domysły. Skoro
galerie, to dosłownie „te handlowe", skoro czołg, to już tylko
„ruski". Klucz interpretacyjny jak kreślarska linijka. Ulotności, wyobraźni,
nowatorstwa — brak.
Zaznaczam, że celem artykułu nie jest wykazanie, że
„prawica źle pisze", nie jest celem promowanie konkretnego światopoglądu. I choć na polityce znam się o niebo mniej niż na literaturze, domysł
bardziej psychologiczny pozostaje jeden — gdzie daleko od skrajności, tam
daleko od wariactwa. Nie przeprowadziłam przy tym badań, może peany na cześć
centrolewicy lub centroprawicy też były pisane, jednak nie jestem w stanie
podać żadnego znanego nazwiska, żadnego autora, który nagle przestał umieć
wyrażać swoje myśli inaczej, niż poprzez rymy „światu" "bratu".
Ach te czołgi, które przyszły znad Wołgi...
Być może skrajne ideologie przedstawiać należy w skrajnie
prosty sposób — może ważniejsze niż kunszt jest po prostu dotarcie do
szerokiej publiczności? Skrajności zawsze łatwiej sprzedać tam, gdzie tłoczno, a w Polsce, niestety, tłoczno jest tam, gdzie nie trzeba się wysilać
intelektualnie.
1 2 3 4
Przypisy: [ 36 ] J. Bielatowicz, Literatura na emigracji, Polska Fundacja Kulturalna,
Londyn 1998, s. 30 [ 37 ] R.
Habielski, Niezłomni nieprzejednani..., s. 75 [ 38 ] W. Gombrowicz, Dziennik, 1957-1961, Kraków 1986, s.102 [ 39 ] K. Wierzyński, Na rozwiązanie Armii Krajowej, [z]:
http://www.wykus.zhr.pl/old/wiersze/narozwi.htm [ 40 ] D. Heck, Zygmunt Nowakowski jako pisarz zapomniany, [w:] Proza
polska na ..., s. 345-346 [ 42 ] W. Gombrowicz, Trans-Atlantyk, Kraków-Wrocław 1986 s. 12 [ 45 ] Cyt. wg: R. Habielski, Niezłomni, nieprzejednani..., s. 168-169 « Recenzje i krytyki (Publikacja: 12-09-2011 )
Ewa Frączek Związana z Lublinem i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej. Tam kończyła studia - filozofię oraz historię. Na co dzień zajmuje się pisaniem, od popularnych artykułów historycznych począwszy, na literaturze skończywszy. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2220 |
|