|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Wpływ ideologii na… gust. Peany na cześć Stalina a poezja współczesna [1] Autor tekstu: Ewa Frączek
Wierszokleci lewicy
Powszechnie znaną jest historia polskich pisarzy, którzy w po roku 1945 nagle, jak rażeni gromem (lub raczej: „ukąszeni Heglem")
wypisywać zaczęli peany na cześć socjalizmu, Stalina, Związku Radzieckiego i sześcioletnich planów. „(...) Potrzebny jest maszynista / którym jest on:
/ towarzysz, wódz, komunista — / Stalin — słowo jak dzwon" pisał Władysław
Broniewski [ 1 ].
Wtórowali mu inni. Jan Brzechwa: „Tu mówi Nowy Jork! Słyszycie głos
Ameryki! / Głos tej Ameryki, co świat dolarem mierzy, / Ameryki giełdziarzy,
łgarzy i szalbierzy / Ameryki bezprawia, chamstwa i ucisku, / Ameryki gangsterów
żądnych krwi i zysku" [ 2 ],
Antoni Słonimski (o Bolesławie Bierucie): „W szkole, z ramy portretu, /oczy
łagodne i czyste/ Patrzą na młodość twoją./ Oddać jej nie chcą
zniszczeniu" [ 3 ]. Powody, dla których literaci po zakończeniu wojny
zachowywali się pod dyktando nowych władz były różne. Zbyt wiele powstało
już opracowań zajmujących się tematem, by istniała potrzeba szczegółowego
analizowania motywów. Dla porządku jednak warto wspomnieć o kilku podstawowych.
Pierwszym z powodów był z pewnością oportunizm. Część
aktywnych postaw prorządowych, wyrażanych poprzez produkowanie rymowanych
zachwytów nad „nowym światem", bądź poprzez wzmożone ataki (także
rymowane) na międzywojnie, Zachód i emigrację wynikała po prostu z chęci życiowego
komfortu, z kalkulacji. O czysty oportunizm oskarża się najczęściej
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Antoniego Słonimskiego [ 4 ]
czy Jarosława Iwaszkiewicza [ 5 ].
Ostatecznie wielu literatów dzięki swej kompromisowej postawie miało
zapewnione środki do życia, a przede wszystkim — święty spokój. Maria Dąbrowska
na przykład, która nie miała złudzeń co do sowieckiego systemu i prób
wcielenia go w polską rzeczywistość (kiedy nastąpiła radziecka okupacja
Lwowa, Dąbrowska zdecydowała się wrócić pod… okupację niemiecką), w 1947, po ucieczce Mikołajczyka tak pisała w swoim Dzienniku: „Myślę,
że koniec końców nie stało się źle. Trwanie jakiegokolwiek rządu jest
lepsze niż ciągłe zmiany rządu. W dzisiejszych okolicznościach nie możemy
sobie pozwolić na chwilę nawet zamętu i chaosu, a ten by nastał niewątpliwie
po objęciu rządów przez Mikołajczyka (...). W złej sytuacji trzeba umieć
wykorzystywać wszystkie jej dobre strony. Musimy tworzyć siłę duchową i gospodarczą. Na polityczną i »mocarstwową« nie ma w tej chwili szans. Nie
podejmuje się walki, gdy nie ma szans" [ 6 ].
Drugim powodem „literackiej współpracy" z władzą był
strach. Już w roku 1947, po wyeliminowaniu opozycji i zdobyciu całkowitej
kontroli politycznej w kraju, komuniści rozpoczęli etap bezpośredniej
ingerencji we wszystkie możliwe dziedziny życia kulturowego. W myśl hasła
Stalina, że „pisarz jest inżynierem ludzkiej duszy", proces rozciągania
kontroli nad literaturą i sztuką potraktowany został przez nowe władze z dużą
powagą. Intelektualistom nakreślone zostały tzw. zadania „pracy
partyjnej" w środowiskach naukowych i twórczych [ 7 ].
Wymagano od nich, by wspólnymi siłami przeszczepiali nowy sposób myślenia na
grunt odradzających się po wojnie szkół, uniwersytetów i innych miejsc związanych z nauką i kulturą. W proces „aneksji kultury" zaangażował się
praktycznie każdy ważniejszy polityk, łącznie z pierwszą osobą w państwie,
czyli Bolesławem Bierutem. W celu kontroli formy i tematyki wszelkich nowo
powstałych dzieł, powołano do życia Związek Zawodowy Pracowników Kultury i Sztuki (w ramach którego występowali również pracownicy naukowi), który to
związek podlegać miał Centralnej Radzie Związków Zawodowych, kierowniczego
organu Zrzeszenia Związków Zawodowych w Polsce. Ośrodki decyzyjne związane
ze ZZPKiS otwarcie lansowały „socrealizm", który okrzyknięto stylem
doskonałym oraz kanonem obowiązującym powszechnie w literaturze, filmie,
sztukach plastycznych i teatralnych.
Udany proces odgórnego „sparaliżowania kultury", ze
szczególnym uwzględnieniem słowa pisanego, możliwy stał się dzięki rozległej
cenzurze. Kontrola prasy i wydawnictw przez władze komunistyczne rozpoczęła
się już w roku 1944, kiedy to powołane do życia zostało Ministerstwo
Informacji i Propagandy. Jednym z istotniejszych organów ministerstwa był
utworzony na mocy dekretu z 1946 roku Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, któremu podlegały bardziej drobiazgowe urzędy okręgowe.
Cenzorzy, jako urzędnicy państwowi, regularnie sprawdzali całą prasę krajową, a nawet tytuły, które ukazywały się niezależnie od państwowych koncernów
(jak np. „Tygodnik Powszechny"). Poza prasą urzędowi podlegał każdy
tekst drukowany, łącznie z etykietami produktów czy instrukcjami obsługi. Do
czasów odwilży październikowej do niego należało również kontrolowanie
zgodności słowa pisanego (oraz innych gałęzi sztuki) z zaleceniami
socrealizmu. Najważniejszy dla socrealizmu stał się rok 1947, kiedy Bolesław
Bierut, obecny na III Zjeździe ZZLP we Wrocławiu, oficjalnie zapoczątkował
piśmienniczą „rewolucję kulturalną", atakując przy tym ideologiczne
„niedostatki" polskiej literatury. Kolejny frontalny atak nastąpił w roku
1949, na osławionym IV Zjeździe ZZLP w Szczecinie. Tam właśnie wystąpił z referatem wspominany Włodzimierz Sokorski, który zapowiedział, że socrealizm
stanowić będzie jedyne kryterium oceny twórczości literackiej [ 8 ].
Trudno wyraźnie wskazać, jakie byłyby konsekwencje otwartej
odmowy „ideologicznej współpracy", szczególnie pod koniec lat
czterdziestych. Historia PRL-u nie zna żadnego pisarza-męczennika (szczególnie
takiego o znanym nazwisku), który zostałby przez władze zgładzony czy długotrwale
więziony. Jak przyznaje Jacek Trznadel: „Mieliśmy oczywiście świadomość,
że w tej akcji tępienia wolnego słowa przez władze komunistyczne -
ingerencja w swobodę druku, to mimo wszystko stosunkowo lekki rodzaj szykan,
choć jakże ciężki dla pisarzy — odbieranie sensu ich pracy i życia"
[ 9 ].
Nie oznaczało to jednak wcale, że literaci, z uwagi na swe znane nazwiska nie
mieli się czego obawiać. Względna „lekkość" ewentualnych konsekwencji
nie mogła być przecież do przewidzenia, szczególnie w okresie stalinizmu. Wańkowicz,
który z emigracji powrócił do kraju pod koniec lat pięćdziesiątych, znalazł
się w więzieniu na pięć tygodni, pod zarzutem współpracy z Radiem Wolna
Europa [ 10 ].
Jako były żołnierz Brygady Wileńskiej aresztowany w 1948 był także
Paweł Jasienica [ 11 ].
Silnie represjonowano mniej znanego literata, Wojciecha Bąka, który po samobójczej
próbie (spowodowanej między innymi całkowitym zakazem druku pisanych przez
niego poezji) zamknięty został w październiku 1950 roku w zakładzie dla
nerwowo chorych [ 12 ].
Kiedy nastąpiła druga fala zaostrzenia cenzury (lata sześćdziesiąte, tzw.
„cenzura gomułkowska") pisarz niezależny wciąż nie mógł czuć się
bezpiecznie. Wartym wzmianki wydarzeniem związanym z nową falą
administrowania kultury jest przypadek Hanny Szarzyńskiej-Rewskiej, którą -
pod zarzutem kolportowania w kraju paryskiej „Kultury" oraz przetrzymywania
pisma w domu — skazano na trzy lata więzienia [ 13 ]. W roku 1961 odbył się proces Anny Rudzińskiej, która dla paryskiej
„Kultury" podjęła się… przetłumaczenia książki, uznanej przez cenzurę
za „wrogą". Proces zakończył się wyrokiem więzienia na jeden rok.
Obiektem napaści stał się także Paweł Jasienica czy Stefan Kisielewski. W przypadku Jasienicy wiązało się to z nieustannymi telefonicznymi podsłuchami,
czy stałą inwigilacją (także podczas urlopu) [ 14 ].
Kisielewski został z kolei przez bezpiekę pobity [ 15 ].
Innym odmawiano masowo wydania paszportów lub ograniczano możliwości
publikacji.
Strach towarzyszył głównie tym literatom, którzy podczas
wojny znaleźli się pod okupacją sowiecką i doskonale znane były im metody
„realnego stalinizmu". Aleksander Wat, który w roku 1940 znalazł się we
Lwowie, w Moim wieku (w „wywiadzie-rzece", udzielonym Czesławowi Miłoszowi)
wspomina, jak NKWD wpadło do redakcji pisma „Czerwony Sztandar", gdzie wówczas
pracował: „Wszyscy są obecni, zadają pytania, każdy musi mówić o sobie,
musi powiedzieć swoja biografię. Wszyscy siedzą, pełno inkwizytorów, oczu
(...). Jesteś, masz jeszcze pięć minut i w ciągu tych pięciu minut musisz w sobie dokonać wyraźnego rozszczepienia. Jak gilotyna, musisz odciąć jedną
połowę od drugiej. I musisz czuć w sobie, żeś odciął, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie, zaplączesz się. Inkwizytorzy mają wspaniałe oczy i świetnie
wyostrzony słuch" [ 16 ].
Tłumaczył to Kazimierz Brandys, na przykładzie Adama Ważyka: „Ważyk spędził
wojnę w ZSRR. Tam się przeraził i uwierzył. Czy wiara się może łączyć
ze strachem? Myślę, że tak. Niegdyś o dobrym, wierzącym chrześcijaninie mówiło
się: »bogobojny człowiek«" [ 17 ].
Oczywiście nie sposób wskazać granicy pomiędzy strachem o oportunizmem, nie jest możliwe wniknięcie w umysły ludzi, którzy przeżyli
najpierw okropieństwa wojny, a następnie okropieństwa stalinizmu, połączone
ze swoistym praniem mózgu. Nie bez znaczenia pozostaje jednak wspomniana przez
Brandysa wiara. Bowiem trzecim, najbardziej zagadkowym powodem, dla którego
utalentowani pisarze zaczęli bawić się w wyliczanki była wiara.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 2 ] Cyt wg: Poeci na służbie, "Dziennik"
2009 [ 5 ] Ze wspomnień Stefana Kisielewskiego: „Zawsze mi wnioski przeciwko
cenzurze z protokołu skreślał i żadnego gadania nie było. A jak mu coś
mówiłem odpowiadał: »Drogi panie, niech mi pan nie opowiada głupstw,
pan wie, gdzie żyjemy«" (S. Kisielewski, Abecadło Kisiela, Warszawa
1990, s. 37). Z artykułu Poeci na służbie, zamieszczonego w „Dzienniku": "Gustaw Herling-Grudziński widział w nim zdrajcę,
Czesław Miłosz oportunistę (...), a kompozytor i pisarz Zygmunt Mycielski
eksponował w swoich zapiskach kwestię jego łapczywości na wszelkie
zaszczyty i funkcje: „Jarosławowi zawsze mało. Chciałby mieć Nagrodę
Nobla. Chciałby być ekscelencją, ministrem, ambasadorem, dostać jeszcze
dużo orderów", [z:] Poeci na służbie [ 6 ] M. Dąbrowska, Dzienniki powojenne..., s. 122 [ 7 ] A. Albert, Najnowsza historia Polski. 1914-1993, t2,Warszawa
1995, s. 171 [ 8 ] W. Sokorski, O sztukę realizmu socjalistycznego, "Nowe Drogi"
1949, nr 4., s. 129nn [ 9 ] J. Trznadel, O polskim więzieniu myśli, „Arcana" 2005, nr 64-65 [ 10 ] J. Siedlecka, Obława. Losy pisarzy represjonowanych, Warszawa 2005,
s. 238 [ 13 ] J. Eisler, List 34, Warszawa 1993, s. 23 [ 14 ] J. Siedlecka, Obława..., s. 336 [ 16 ] A. Wat, Mój wiek. Pamiętnik mówiony, Londyn 1981, s. 112-113 [ 17 ] A. Bikont, J. Szczęsna, Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu, Warszawa
2006, s. 28 « Recenzje i krytyki (Publikacja: 12-09-2011 )
Ewa Frączek Związana z Lublinem i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej. Tam kończyła studia - filozofię oraz historię. Na co dzień zajmuje się pisaniem, od popularnych artykułów historycznych począwszy, na literaturze skończywszy. | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2220 |
|