|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Tematy różnorodne » Wolnomularstwo (masoneria)
Szatan w loży [3] Autor tekstu: Norbert Wójtowicz
Edward Alexander
Crowley — mason i satanista. Pozornie wszystkie klocki tej układanki zdają
się do siebie pasować. Ale tylko pozornie… Crowley był wolnomularzem, lecz
nie to stanowiło istotę jego życia. Za znacznie ważniejszy należałoby
uznać jego udział w pracach Zakonu Świątyni Wschodu. Ta założona
przez wolnomularzy i wzorowana na masonerii organizacja niekiedy w literaturze
bywa z nią mylona. Niezależnie od istniejących tam stopni wtajemniczenia czy
struktury lożowej warto pamiętać, że jak powiedział w jednym z wywiadów
Tadeusz Gliwic — "w teatrze też są
loże, a nikomu nie przyjdzie do głowy włączać teatr do masonerii".
Ponieważ Crowley już na początku okazał się osobą nieprzeciętną, odgadując
tajemnicę praktykowanego w O.T.O. okultyzmu seksualnego, potraktowano go w sposób
nieprzeciętny. Stosunkowo szybko został zwierzchnikiem brytyjskiej filii
Zakonu Świątyni Wschodu noszącej nazwę Mysteria Mystica Maxima. Gdy jednak w 1922 roku przejął po Reussie przywództwo Zakonu niemal z miejsca dokonał
reformy odchodząc od masońskiego charakteru organizacji na rzecz
wyakcentowania magii seksualnej. Posunięcie to świadczy wyraźnie o tym, że
odwołania do wolnomularstwa bywały w jego życiu jedynie dodatkiem do stanowiącego
istotę okultyzmu. Dziś o jego przynależności do masonerii wspominają czasem w swych pracach autorzy proweniencji okultystycznej. Entuzjazm samych
wolnomularzy przy przytaczaniu tego faktu jest znacznie, ale to znacznie
mniejszy. Ponieważ wszystkie jego afiliacje związane były ze strukturami
nieregularnymi Wielka Zjednoczona Loża Anglii odmawia mu swego uznania.
Ktoś mógłby w tym miejscu powiedzieć, że przecież wszystkie przytaczane dotychczas fakty i cytowane wypowiedzi pochodzą sprzed kilkudziesięciu czy nawet stu kilkudziesięciu
lat. To prawda. Bez wątpienia bardziej interesujące byłoby odnotowanie
postawy współczesnych wolnomularzy aniżeli takie „wycieczki" historyczne.
Spróbujmy więc poszukać interesującego nas wątku w wypowiedziach dostojników
lożowych schyłku XX wieku. „Lucy fer -
znaczy niosący światło, i tak mówimy o sobie my wolnomularze"
powiedział kilka lat temu w wywiadzie dla „Polityki" będący wówczas
wielkim mistrzem Wielkiej Loży Narodowej Polski Tadeusz Gliwic. „LUCY FER",
bez wątpienia nie przypadkowo użył tego, a nie innego określenia. Można w tym miejscu zastanowić się jedynie czy mówienie w ten sposób o organizacji którą
reprezentował miało jakieś głębsze podłoże, czy chodziło tu jedynie o swoistą "grę słów". Możemy się również zastanowić jak w tym kontekście
interpretować fakt, iż odprawiona w katolickim kościele Św. Karola
Boromeusza w Warszawie ceremonia pogrzebowa Tadeusza Gliwica miała wymiar
chrześcijański.
Znany pisarz
chrześcijański C. S. Levis zarysowując w swojej książce kilka podstawowych
wskazówek, których w dzisiejszych czasach mógłby udzielać stary diabeł
swojemu wychowankowi pisze m. in. "pomoże
ci fakt, że «diabły» są we współczesnych wyobrażeniach przeważnie śmiesznymi
postaciami. Jeśli w umyśle twojego «podopiecznego» zaczyna się pojawiać
niewyraźne podejrzenie dotyczące twojego istnienia, zasugeruj mu obrazek czegoś z czerwonymi rogami i doprowadź do wniosku, że ponieważ nie może wierzyć w coś takiego [...], nie może wierzyć w ciebie". Dziś mało kto wyobraża sobie Szatana w taki właśnie sposób
stąd też również autorzy piszący o „satanizmie masońskim" wspominają
raczej o pojawiającym się w lożach „aniele światłości". Wielu jednak nadal uważa, że przecież coś pojawiać się musi… Jeżeli
już nie sam Lucyfer to może chociażby kopytko Belzebuba. Ile w tym
prawdy? Nie mnie o to pytać… Brzmi to bardzo sensacyjnie i bez wątpienia
kusząco dla osoby piszącej o masonerii. Niestety nauka jest tak
skonstruowana, że opiera się na dowodach, a w tym przypadku jakichkolwiek
dowodów brak. W tej sytuacji można więc jedynie skorzystać z „godnych
zaufania" informacji, które przekazała „… jedna pani — drugiej
pani…". Czasem te ślepe trafienia można by podsumować uwagą Miguela de
Cervantes, że "Mówić nie myśląc to
jak strzelać nie celując". I w jednym i w drugim przypadku pożytek z tego typu działań będzie raczej niewielki. Kiedy czytamy o owych
„pojawieniach się" diabła w loży czasem mogą zrodzić się wątpliwości
czy nie chodzi tu przypadkiem o materializacje z gatunku tych jakie miewał Leo
Taxil gdy podarował jezuitom wykradziony masonom kawałek ogona Belzebuba.
Autorzy poruszający problem „satanizmu masońskiego" z upodobaniem posiłkują się przy tym faktem licznych potępień
wolnomularstwa ze strony Kościoła. Wykazują oni bardzo chętnie, iż wypowiedzi w tym duchu na przestrzeni
wieków było niezwykle dużo. Wszak tylko za pontyfikatu Leona XIII Stolica
Apostolska ogłosiła aż 226 dokumentów dotyczących tego problemu. To
wszystko prawda, ale czytając tego typu publikacje pamiętać należy, że przy
tak licznych potępieniach Kościół
nigdzie nie motywował swych wypowiedzi twierdzeniami, iż masoni są
czcicielami Szatana. Mimo niewątpliwej presji społecznej nawet pracująca w okresie największego boomu na „satanizm masoński" rzymska komisja badająca
sprawę prawdziwości oświadczeń miss Vaughan wydała decyzję „Non liquet".
Masońskiego pojęcia Boga nie można przyrównać do
chrześcijańskiego obrazu Boga objawiającego się w Jezusie Chrystusie. Bardzo
dobitnie wyraził to papież Leon XIII pisząc:
„Przypomnijmy, że chrześcijaństwo i masoneria są sobie co do istoty
przeciwstawne, tak iż przynależność do jednego jest równoznaczna z zerwaniem łączności z drugim. Nie można pogodzić słów Ewangelii z hasłami
rewolucji, Chrystusa i Beliala, Kościoła Boga z Kościołem bez Boga".
Czasem w wypowiedziach niektórych przedstawicieli tej organizacji pojawiają się
wątki kojarzone z powszechnym postrzeganiem satanizmu. Nie jest to jednak chyba
wystarczającym powodem by idąc śladem niektórych „ekspertów" utożsamiać
ze sobą oba te ruchy. A tak w ogóle to należałoby sobie w tym miejscu wyjaśnić co rozumiemy pod pojęciem
satanizm. Czy będą to krwiożercze rytuały o których z lubością rozpisują
się żądne sensacji media, czy też może filozoficzny satanizm odwołujący
się do myśli Antona Szandora LaVeya. Czasem może to iść znacznie dalej...
Niedawno miałem w ręku prace, których autor wskazywał z naciskiem, że "ateizm
jest wyższą formą satanizmu". W taką definicję z pewnością wpisywałby
się niejeden przedstawiciel liberalnego nurtu wolnomularstwa włącznie z wielkim mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, który podkreślał, że "obecność «myślących ateistów» może wzbogacić życie wewnętrzne
lóż". Osobiście jednak odradzałbym tak szerokie rozumienie pojęcia
satanizm gdyż w dzisiejszym zlaicyzowanym społeczeństwie mogłoby się to
okazać dość ryzykowne. Niezależnie od
tego, którą definicję przyjmiemy przesadą byłoby oskarżać o praktyki
satanistyczne wszystkich wolnomularzy. Być może w lożach są również sataniści
lecz czy nie wynika to po prostu z podkreślanej nieustannie otwartości lóż
bez względu na prywatne poglądy religijne danej osoby.
1 2 3
« Wolnomularstwo (masoneria) (Publikacja: 18-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 234 |
|