Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.842 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"(...) wolność, równość, braterstwo! Jest to słowo niezmiernej wagi, słowo rewolucyjne i wzniosłe, które zastąpiło dawny tryptyk pokorny, zrezygnowany i żałosny: wiara, nadzieja, miłość... Wolność - wiarą. Ten sam poryw serca, być może ten sam entuzjazm, ale jakże wielka różnica! Z jednej strony człowiek, który podnosi się i powstaje, który jest silny, który szuka; z drugiej świadomość, która..
 Kultura » Etnologia

Małżeństwo w starożytności [2]
Autor tekstu:

Rodzaje, formy i prawa

Wyżej powiedziałam o ideach, „poezji" mitycznej związanej z małżeństwem, teraz więcej uwagi należałoby poświęcić normom społecznym, czyli — praktyce.

Wiele łączy nas z Indiami, więcej niż byśmy się spodziewali, zaś wspólnota językowa i obyczajowa sięga wspólnej praindoeuropejskiej przeszłości. Tak też kultury Grecji i Indii mają sporo wspólnych cech. Ot, na przykład zwyczaj wiązania rąk parze młodej (oczywiście to w całym świecie dość rozpowszechniony obyczaj) znany był także w dalekich Indiach, gdzie złączenie prawych dłoni młodej pary było obrzędem symbolizującym zawarcie małżeństwa „w ogóle" i zwano go panigrahana. Obrzęd ten, zaświadczony już w Wedach, był znany wielu ludom indoeuropejskim i przechował się do czasów dzisiejszych — twierdzi badaczka kultury indyjskiej prof. H. Wałkówska („Forma zawierania małżeństw w Indiach starożytnych").

W indyjskich zaślubinach istotna była także tzw. ceremonia „siedmiu kroków", w trakcie której młodzi trzykrotne okrążali ogień. Ale okazuje się, że nie jest to specyfika Indii — zwyczaj ten znany był też w Rzymie.

A jednak to Indie wydają się wymarzone dla badań związanych z małżeństwem. To istna kopalnia — gdzież indziej zachowały się dokładne opisy obrzędowe dla.… aż ośmiu form zawierania małżeństw?! (W tym cztery bramińskie ortodoksyjne, a cztery tolerowane, a wywodzące się z czasów przedaryjskich; zatem i przedbramińskich, kiedy Indie kultywowały religie Wielkiej Bogini).

Inaczej niż w starszych kulturach Sumeru, Egiptu, Krety dziewczyna w społeczeństwach Indii i Grecji z epoki, gdy plemiona Indoeuropejczyków dawno już okrzepły w swych nowych ojczyznach, raczej nie miała żadnych praw. Władza ojca w Indiach była tak daleko posunięta, że mógł swe dzieci nawet sprzedać; tak też było w prawie rzymskim. Kobieta całkowicie „należała" do ojca, a potem do męża. Stąd jeszcze i w naszych czasach podczas ceremonii ślubnej ojciec prowadził za rękę swą córkę — Pannę Młodą, a gest jakim pod ołtarzem uroczyście wkładał jej dłoń w dłoń męża to w istocie gest przekazania mu jej pod opiekę. Przecież kobieta ani na chwilę nie mogła być samodzielna — przechodziła bezpośrednio spod władzy ojca i braci pod władzę męża, a potem ewentualnie syna. Jej główna rola zresztą — to właśnie urodzić syna.

W niektórych zwyczajach czy zabytkach literackich pojawia się ślad poliandri. W Grecji jeszcze długo po napływie Dorów zachowały się ślady wielomęstwa np. w Sparcie. W Indiach natomiast najsłynniejszym związkiem poliandrycznym był związek księżniczki Draupadi z pięcioma braćmi opisany w "Mahabharacie", ale przecież sporo tropów można wyśledzić w obyczajowości lokalnej, bajkach czy folklorze. Ślady „matriarchatu" zachowały się nawet w księgach prawnych, wzmiankujących np. o formie małżeństwa zwanej gandharva czy o zwyczaju svajamvara. Były one żywe na zachodzie Indii, czyli tam, gdzie Ariowie idący z północnego-wschodu dotarli najpóźniej; tam, gdzie rozwinął się nie mający nic wspólnego z braminizmem buddyzm i dżinizm; tam, gdzie przetrwały relikty z czasów cywilizacji Indusu.

Ślub gandharva polegał na absolutnie dobrowolnej umowie, opartej wyłącznie na miłości między dwojgiem ludzi. Kobieta była tu równa mężczyźnie. A wszędzie tam, gdzie zachowały się ślady równości kobiet dopuszczalna było monogamia (nigdy zaś poligamia), dozwolony był rozwód, dzieci nie wchodziły automatycznie do rodu ojca, zaś osobisty majątek kobiety nie dziedziczył po jej śmierci mąż, lecz córka lub dalsza rodzina żony.

Może jedną z najbardziej interesujących pozostałości po czasach, w których kobiety miały wysoki status społeczny i samodzielność jest wspomniana wyżej svajamvara. Zwyczaj ten sprowadzał się do tego, że to kobieta wybierała męża, ba! szukała go nieraz objeżdżając cały kraj. Co ciekawe, jeszcze wciąż np. u niektórych ludów indonezyjskich to kobieta ma prawo wybierać męża; u indyjskich (ale nie związanych z religią hinduską) Śantalów może wybrańca nawet nagabywać, udać się do niego do domu z prezentami i oświadczeniem, że chce zostać jego żoną, i tkwić tam tak długo, aż zgodzi się ją poślubić. W mitach wyspiarzy Pacyfiku z kolei kobiety samodzielnie wyprawiały się łodziami w poszukiwaniu odpowiednich mężów.

W toku społecznych przemian zwyczaj svajamvary ulegał zmianom i potem to ojciec dziewczyny organizował zjazdy zalotników. Na takich zjazdach odbywały się przeróżne zawody. Na przykład należało napiąć wielki, ciężki łuk i wypuścić strzałę. Seksualne konotacje łuku musimy niestety zostawić na boku, ale to naprawdę nie przypadek, że taka forma zawodów była częsta na przedślubnych spotkaniach. Słynna para hinduizmu Rama i Sita poznała się właśnie w trakcie svajamvary, gdy ojciec Sity król Dżanaka ogłosił, że odda córkę temu, kto zdoła napiąć łuk samego boga Śiwy. Można iść o zakład, że Homer w swej „Odysei" jako wydarzenie wieńczące perypetie bohaterów opisał podobny zwyczaj istniejący u ludów przedgreckich — kiedy to Odyseusz napina swój potężny łuk i wypuszcza strzały przez otwory w ustawionych w rzędzie toporów, czego żaden z zalotników Penelopy nie był w stanie uczynić. Nawiasem mówiąc, Penelopa wchodzi do sali, gdzie czekają zalotnicy, w welonie, przez Homera (a raczej przez tłumacza) zwanym „namiotką", co jak wiemy było oznaką Panny Młodej. Zresztą cała ta scena nie wygląda na powrót męża po dwudziestu latach, Poeta musiał tu chyba wpleść jakiś relikt zwyczaju svajamvary.

A jak było z prawnymi aspektami małżeństwa w świecie śródziemnomorskim, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Grekach? W Egipcie uważano małżeństwo za święte, bo uświęcone przez boską parę Ozyrysa i Izydę. „Kobiety egipskie cieszyły się wolnością i niezależnością, których mogły pozazdrościć im ich siostry z innych cywilizacji Bliskiego Wschodu, Grecji klasycznej, a nawet średniowiecznej Europy" twierdzi autor książki „Lud faraona" H. Wilson. Miały prawo dziedziczenia majątku po rodzicach i 1/3 po małżonku, były równe wobec prawa (co nie znaczy oczywiście, że kobiecość i męskość były widziane jako identyczne, przeciwnie: raczej jako komplementarne, uzupełniające się „połowy"; domeną męża było utrzymywanie rodziny, kobiety — dom, choć Egipcjanki bywały kapłankami, muzykantkami, tancerkami, szwaczkami itd.).

W Sumerze bywało, iż rodzice ustalali już w dziecięctwie z kim ożeni się czy też za kogo wyjdzie za mąż ich pociecha, ale nie należało do rzadkości, że młodzi brali ślub z miłości i z własnej woli (por. M. Bielicki „Zaginiony świat Sumerów"). Ba, nawet same matki namawiały do tego: „Poślub żonę, która wpadnie ci w oko" głosi pewien tekst z tabliczki sprzed ponad 4 tys. lat. W mitach zaś wyraźne są ślady, jak dużym autorytetem cieszyła się matka, u której synowie nierzadko zasięgali opinii o wybrance swego serca. Także i tu kobiety wobec prawa były równe z mężczyznami. A nawet zachowały się ślady „matriarchalnych" reliktów - np. w formie małżeństw poliandrycznych (do ok. III tys. p.n.e.). Także tu kobieta, jak w Egipcie, dziedziczyła to, co wniosła do małżeństwa. Dzieci — córki i synowie, na ogół w obu krajach dziedziczyły na równych prawach. Jak w Sumerze, tak w Egipcie ideałem była monogamia. Żona po śmierci męża mogła ponownie wyjść za mąż, jak i mąż mógł związać się z nową żoną. Nie było specjalnych restrykcji wobec wiarołomnej żony, kobieta zwłaszcza przed ślubem mogła sobie na równych prawach z mężczyznami wybierać partnerów — zwłaszcza w epokach wcześniejszych, zanim w dolinach mezopotamskich nie zjawiły się plemiona semickie.

O krainach greckich możemy wspomnieć króciutko - prawidłowość jest taka: w świecie kultury kreteńskiej zauważa się dużą rolę bogiń i kapłanek, status kobiet był niewątpliwie wysoki; potem po jej upadku zapanowali na jej obszarze indoeuropejscy Grecy, a rola kobiet spadła, zaś najważniejszym potomkiem stał się syn. Kobieta w Grecji nie miała żadnych praw obywatelskich, a nawet prywatnie była całkowicie zależna od męża. W Grecji, jak w Indiach, mocno podkreślano obowiązek wobec państwa wyrażający się założeniem rodziny i spłodzeniem potomstwa. Syn był ważny nawet po śmierci ojca — bo tylko on, jak w Indiach, mógł dokonywać specjalnych ofiar. Ba, Grecy nie tolerowali zbytnio ludzi bezżennych, samotnych, upokarzali ich nawet za pomocą prawa, takie osoby musiały np. w Sparcie płacić… karę za bezżenność, zwaną graphe agamia. Nawet Platon chciał obarczać ludzi stanu wolnego grzywnami w wysokości stu drachm rocznie.

I oto jak przekształceniu uległy prastare obyczaje: w Grecji oczywiście to ojcowie wybierali mężów dla swych córek, zatem komunikat o planowanym zamążpójściu brzmiał teraz mniej więcej tak: "kto chce zostać zięciem (!) tego a tego niech przybędzie...." Zjeżdżali się kandydaci, odbywały się rozmowy, biesiady, zawody, zalotnicy ze sobą konkurowali w muzycznych czy retorycznych popisach — a gospodarz patrzył uważnie. Trwało to nawet rok. Wreszcie ogłaszano ucztę i decyzję. Czyją? Oczywiście, ojca dziewczyny. Gdyby nie to, że to on był tym, który wybiera, a nie Panna, bardzo by ten zwyczaj przypominał svajamvarę.

Przyjrzyjmy się jeszcze jak wyglądały w starożytnej Grecji niektóre elementy obyczaju ślubnego, bo doprawdy wiele tu analogii do naszej obyczajowości. Jak już wiemy, Panna nosiła welon zwany kalyptra, przeprowadzano ją uroczyści z domu ojca do domu męża, jak to i u nas czyniono, głównie na wsiach (Greczynka tak dalece była odtąd „skazana" na rodzinę męża, że ojciec zwalniał ją nawet z obowiązku składania ofiar swym przodkom, miała odtąd czynić to w odniesieniu do przodków męża). Pan młody przenosił ją przez próg. Całkiem jak u nas. Obsypywano Młodą Parę daktylami, figami, monetami. Były to proste symbole płodności — jak i nasz ryż, sypany na Młodych po wyjściu z ceremonii. Młodzi wspólnie rozniecali ogień i spożywali razem posiłek — chleb i owoce. Po nocy poślubnej dostawali prezenty.

Zwyczajne czy sakralne?

Nasz wywód przywiódł nas do punktu, w którym można już wysnuć parę wniosków.

Okazuje się, że poszczególne elementy obrządku ślubnego sięgają czasów bardzo dawnych: np. sypanie ryżem czy innym ziarnem to element magii płodności, wiązanie rąk — symbol związania, welon - element misteryjny.

Te zwyczaje są dowodem, że ludzie je tworzący wiedzieli i wierzyli, że wszystko co odbieramy naszymi zmysłami ma swój wymiar głębszy i szerszy — że świat przeniknięty sacrum nie jest tylko zbiorowiskiem jednostek i przedmiotów. W ich spojrzeniu na rzeczywistość nieustannie przejawia się dążenie do transgresji — przekraczania granic. Dany człowiek nie jest tylko sobą, ale też częścią większej całości: grupy, wsi, miasta, wreszcie - kosmosu; dana osoba w tym „pozazmysłowym" wymiarze (mitycznym, symbolicznym, rytualnym) jest też żyjącym wcieleniem sił odeń większych: Kobieta i Mężczyzna są jakby obrazem ukazującym możliwość jednoczenia przeciwieństw, które najpełniej przekroczone zostają w Trzecim z nich zrodzonym — dziecku.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Poligamia, prawo naturalne i boskie zamysły
Małżeństwo: od świeckiego do konkordatowego


« Etnologia   (Publikacja: 29-07-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Joanna Żak-Bucholc
Zajmuje się etnologią i religioznawstem. Publikowała m.in. w: 'ALBO albo Inspiracje Jungowskie'; 'Nie z tej ziemi'; 'Czwarty Wymiar'; 'Tytuł'.

 Liczba tekstów na portalu: 90  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kilka uwag na marginesie poprawności politycznej oraz innych wkurzających rzeczy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2571 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365