|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Big Father Autor tekstu: Krzysztof Sykta
Paul Johnson na łamach brytyjskiego Spectatora dokonał
wzruszającego wyznania: „Nie martwię się, że służby kontrwywiadowcze
podsłuchują mnie w każdej chwili. Stwórca słyszy nawet więcej i wszystkich
nas sprawiedliwie oceni". Sprawa prywatności jest sprawą dla niego przegraną,
stąd też nasz publicysta stara się już nie mówić tego, co naprawdę myśli,
chyba, że w gronie przyjaciół. A skoro felietony pisze nie dla swych kumpli
od heinekena, lecz dla gawiedzi masowej, acz konserwatywnej, wypada zauważyć,
że to, co prezentuje w świetle jupiterów nie odzwierciedla jego prawdziwych
poglądów, jedynie poglądy możliwe do bezkarnego przedstawienia, możliwe do
zaprzedania czytelnikom, do wystawienia na sprzedaż mediom i odbiorcom. Mówimy
to, co wypada mówić, nie to, co mówić pragniemy. Mówimy to, na co istnieje
społeczne przyzwolenie, może nie tyle społeczne, co medialne — społeczeństwo
nierzadko odstaje w swych poglądach na szereg spraw od tzw. elit, klubów
polityczno-klerykalno-medialnych, grupujących indywidua, którym udało się
zachłysnąć przez chwilę władzą. Władza jest niczym seks, niczym popęd,
instynkt, śmierć i narodziny. Władza jest jednym z tych fragmentów
jestestwa, które napełniają atawistycznym poczuciem bycia-bogiem, odczuwania
własnej potęgi. Czymś co odstaje od pewnej społecznej potrzeby, od konieczności
służby. Kolejne słowo puste, słowo przebrzmiałe... Johnson kołysze się w ramionach symulacry, wędruje pośród
znaków pozbawionych sensu i pierwotnej wartości. W sposób przewrotny pisze
peany ku czci państwa totalitarnego, ku equilibrium rozumianego jako prymat władzy
nad jednostką, prymat społecznego przymusu nad indywidualnością.
„Ale Bóg zna, pamięta i waży nie tylko wszystkie nasze
słowa, czy zostały wypowiedziane do telefonu, czy też nie, ale także
wszystkie nasze myśli, w tym i te najbardziej skryte, nie do końca sformułowane
lub w ogóle nie ujęte w słowa".
Kolejny raz ubieranie w słowa niewysławialności. Jakiż
zapracowany ten bóg, jakiż groźny i nieustępliwy. Tworzenie istot poddanych
nieustającej inwigilacji. Ważenie stworzenia, ocenianie kreacji. Karanie i wymazywanie własnych błędów. Wszechmoc tworząca niezbyt udolne skrypty. Byt
kreujący byty poddane wieczystej selekcji. Wszystkość kreująca coś-poza. Coś z nicości. Czas z braku czasu.
Jakby wszechmocy było mało to wstawmy jeszcze po jednym
aniele-strażniku na osobę. Kilka miliardów aniołów. W niebie budują już
piętra… Aniele, który, niczym mleczkowy Krzyś pozwoli księdzu biskupowi
dojechać niezbyt po trzeźwemu do swego pałacu, a zwykłemu parafianinowi
patrzyć będzie po łapkach w nocy, czy trzyma je na, czy pod kołderką. Lecz
coś ostatnio anioły zawodzą. Papież zawodzi swe modły o deszcz, a ten na złość
spaść nie chce. Tak jakby bóg był maszynką do spełniania ludzkich rozkazów i próśb, jakby hipotetyczny stwórca w swym absolucie czekał na oklaski, jęki i skamlania. Byty nadrzędne mieszają się do ziemskich spraw jedynie w książkach
paranoików. Oko na Niebie w naszym świecie nie gości...
Prywatność oddajmy więc z radością wojskowym i politykom. Niech ocenzurują prasę, Internet i graffiti na ścianach pociągów.
Niech zamontują kamery w burdelach i podsłuchy w banknotach. Bo przecież nic
nie tracimy skoro od tysięcy lat obserwuje nas wszechmocny Architekt, Archont,
tudzież Liktor naszej chorej wyobraźni...
Jak sądzę chrześcijaństwo trwa z pokolenia na pokolenie
ponieważ nie jest traktowane poważnie. Zaspokaja szeroko znaną potrzebę
ukojenia lęku przed stratą najbliższych, ale nic poza tym. Przemysł
kondomowy kwitnie, znaczna część ankietowanych wierzy w dusze zwierząt,
reinkarnację (pomijając absurd powyższych), a katolickie dogmaty o niepokalanym poczęciu traktuje się z przymrużeniem oka. A mimo to chodzą wciąż
do kościołów. Moi znajomi i przyjaciele. Obezwładnieni zakodowanym przymusem
tradycji. Nie chcą, ale muszą. Dopóki trwać będzie wiara w wieczny żywot,
trwać będzie religia ze swymi kapłanami.
Prywatność odstawmy więc do lamusa; lecz prawo do
prywatności jest prawem podstawowym, prawem niezbywalnym. Prywatność jest
kwintesencją wolności. Brak prywatności kwintesencją totalitaryzmu. Pragnę
być wolny, choć być może strumień mych myśli jest jedynie z góry
przewidzianym układem symboli, bladym odbiciem kipieli nieświadomości.
Na myśl przychodzi nam to, co przyjść może. Pewne
jednostki odczuwają potrzebę wolności, inne nie potrafią jej zrozumieć -
bo tak są zbudowane… budowane w matrycy rodziny, szkoły i znajomych,
kreowane poprzez dostęp do informacji lub jej brak, poprzez wiedzę lub niemożność
jej zrozumienia, zgłębienia i pojęcia. Czasami pojawia się anomalia.
Anomalia, która rozsadza system...
Pragnę być wolny, doświadczać własnej samotności,
tego, że jestem tylko sam w swym bycie, że działam w pełni nieskrępowanie,
choć krępowany jestem permanentnie, snem, pracą, codziennymi potrzebami fizjo i społecznymi. Działam zgodnie z programem, lub jemu na przekór, działam z celami i potrzebami. Reasons
and Purposes. Causability. Lecz wciąż potrzebuję iluzji, iluzji wolności
wyboru, wolności w swej prywatności, choć jedyne co mamy to pewien
ograniczony własnym jestestwem zakres możliwości, zakres w którym trwamy i w
którym funkcjonujemy. Zakres, który dla jednych jest zniewoleniem, dla innych
kwintesencją istnienia. Tak, jakby można było wyjść poza system. Jakby można
było wyzwolić się ze swej wolności.
« Felietony i eseje (Publikacja: 15-08-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2609 |
|