|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Czytelnia i książki » Recenzje i krytyki
Paul Johnson: W poszukiwaniu Boga [2] Autor tekstu: Michał Piotrowski
Autor zdaje się też nie zauważać jeszcze jednego faktu — czy
substytut boga jest w ogóle potrzebny? Albo też czy po prostu już takowy nie
istnieje? Sam przecież pisze, iż
coraz mniej ludzi chodzi do kościołów (głównie na zachodzie). Czyli kto zawinił? Humaniści i ich poglądy
czy może zwykli ludzie? Odpowiedź jest przecież jednoznaczna — skoro „masy" nie chcą chodzić do kościoła,
to znaczy, że po prostu nie potrzebują boga, a jego substytut po prostu już sobie wytworzyli. Do tego nie
jeden, ale całą masę — pieniądze, władza, rozkosz i wszystkie ich warianty i amalgamaty.
Inny cytat: „Homoseksualiści nie są
zresztą jedynymi ofiarami ideologii seksualnej. Obserwujemy szybkie
rozprzestrzenianie się różnych chorób wenerycznych; niektóre z nich są
odporne nawet na najnowsze antybiotyki. Równie szybko rośnie liczba rozwodów.
(...) Dziś nie mordujemy jeszcze chorych psychicznie — i być może nigdy do
tego nie dojdzie — natomiast na całym świecie zabijamy miliony nienarodzonych
dzieci." Kto jest „ofiarą ideologii seksualnej"? Kto zapada na choroby
weneryczne? Kto dokonuje aborcji i kto na nią przyzwala? Ideologie? A może
ludzie? Kogo więc zwalcza Johnson — myśl, autorów myśli czy ich wykonawców?
Cały rozdział jest pełen najróżniejszych odwołań do systemów
totalitarnych XX wieku, które kreowały substytuty boga. Niezaprzeczalnym faktem historii jest to,
iż zakończyły one swój żywot z wielkim hukiem. Jednakże sprowadzanie substytutów boga tylko i wyłącznie
do ich najbardziej zwyrodniałej formy charakteryzuje nie naukowca, ale osobę
uprzedzoną.
Na samym końcu rozdziału znalazł się cytat: "Boga
nie da się zastąpić — tego nasze straszliwe stulecie dowiodło ponad wszelką
miarę. Nie zauważam jednak bynajmniej, by można ją było zaprezentować tak
jak się prezentuje problem matematyczny. Jej zasadność nie podlega logicznemu
dowodzeniu w takim sensie, w jakim my, ludzie, rozumiemy dowód. Do wiary
dochodzi się intuicyjnie, i tak się też ją przyjmuje.". Ocenę powyższych
argumentów w świetle tego cytatu pozostawiam każdemu z czytelników.
Rozdział
IV — Czym więc jest Bóg?
W rozdziale tym autor zastanawia się w jakiego w końcu boga (przy
braku substytutu) przyszło nam wierzyć. Powołuje się na książkę Jacka
Milesa. Dzieło o tytule „Bóg — biografia"
jest godne polecenia, gdyż dowodzi niezbicie (poprzez jasną interpretację),
że bóg na kartach ST przechodzi prawdziwą metamorfozę. Potwierdzi to każdy
kto przeczytał cały ST, a nie tylko pewne urywki. Jednakże najciekawsza jest
konkluzja autora — "Wszystko to jest oczywiście bardzo interesujące, ale w gruncie
rzeczy dostarcza nam jedynie informacji na temat wyobrażeń izraelickich
historiografów, poetów i teologów. Dowiadujemy się, że w miarę duchowego i intelektualnego rozwoju odchodzili od uczłowieczania Boga i wyposażania Go w różne
ludzkie przymioty, takie jak duma, chełpliwość, gniewliwość, mściwość,
zapominanie uraz". Jak to w końcu jest z tym ST? Przecież do dziś pamiętam
katechezę, na której ksiądz wbijał mi do głowy, że biblia była pisana pod
natchnieniem Ducha Św. To znaczy, że była pisana pod natchnieniem, ale
autorzy mogli ostro konfabulować i samemu tworzyć boga? Bo jak inaczej można
zrozumieć powyższy cytat?
Dalej Johnson opisuje nam swój wizerunek boga. "Bóg wyposażony w ogromną, lecz ograniczoną władzę nie
ma dla mnie najmniejszego sensu. Jeśli istnieje cokolwiek, czego nie jest w stanie uczynić — nie jest Bogiem. Oczywiście wielu rzeczy może
nie chcieć uczynić." Ciekawe ujęcie tego problemu można
znaleźć w esejach Lucjana
Ferusa.
Dalsze rozważania autora koncentrują się wokół „światła", które
powinno być udziałem wszystkich, na których ciąży odpowiedzialność (w tym
przypadku — politycy). "Każda sprawa
wygląda lepiej, jeśli uwzględnimy w niej Boga. Z Bogiem człowiek czuje się
po prostu pewniej." I znów ten chrześcijański strach i konieczność
prowadzenia za rączkę...
Podsumowanie
Opisywana książka zawiera jeszcze 12 rozdziałów, których tematyka
jest naprawdę różnorodna — od prób uzasadnienia wyszukanego stylu używanego
do budowy świątyń, do zagadnienia modlitwy i jej skuteczności. Jednakże jej
jako takie dalsze rozumienie (oraz zaakceptowanie) wymaga wiary w boga, a tej w moim przypadku nie sposób znaleźć. Dlatego też pozostawiam tu czytelnika, który
być może zachęcony moją krytyką, sięgnie po książkę pana Johnsona.
Trzeba przyznać, iż jej wymowa jest naprawdę znamienna — katolicy znajdą w niej pociechę i utrwalenie w wierze, gdy agnostycy i ateiści wiele momentów, w których uśmiechną się z politowaniem. Niezależnie od światopoglądu, życzę
każdemu przyjemnej lektury.
1 2
« Recenzje i krytyki (Publikacja: 27-08-2003 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2646 |
|