|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia współczesna » Nietzsche
Nietzsche: śmierć Boga [2] Autor tekstu: Mirosław Żelazny
W
czasach „wielkości w historii Izraela" Bóg
stawał się z jednej strony obiektem wdzięczności i podstawą ufności w swe
siły, gdy ludzkie działanie osiągało pozytywne efekty, z drugiej zaś bodźcem
do krytycznej refleksji nad dotychczasowym postępowaniem w chwilach nieszczęścia.
Wraz ze wzrostem znaczenia instytucji kapłaństwa „racjonalność" ta zaczęła
się powoli zatracać. Oficjalna religia głosi, że wolą Boga jest, aby wierni
przekazywali kapłanom dobra materialne. Oczywiście, takie przestrzeganie
„woli bożej" nie prowadziło do żadnej
poprawy aktualnej sytuacji ofiarodawcy, przez co religia traciła kontakt z rzeczywistością. Wtedy jednak chytrzy kapłani wprowadzili sofizmat o Bogu
jako istocie objawiającej swą moc dopiero w zaświatach, przeciwstawianych
wszelkim niedoskonałościom świata doczesnego. Miejsce Boga, którego obecność
odczuwana było tu i teraz, wypłacającego się swym wiernym „gotówką"
pomyślnych i niepomyślnych wydarzeń, zajmuje Bóg-lichwiarz, podpisujący in
blanco dowolną liczbę „weksli", płatnych w tamtym świecie. W życiu
doczesnym należało odtąd tylko dawać, nie żądając niczego w zamian, by w „życiu wiecznym" odebrać sobie wszystko z procentem. "Bóg, który wymaga, — zamiast Boga, który pomaga, który użycza rady, który w gruncie rzeczy
jest wyrazem na wszelką szczęśliwą inspirację odwagi i ufności w sobie…". [ 8 ] Kiedy zaś ów nowożydowski Bóg zesłał na Ziemię swego
syna, by ten umarł na krzyżu, oznaczało to dla Nietzschego kres ziemskiej bożej
mocy. Historia ludzkości doskonale ilustrująca nawet moc Boga-despoty, jako
ilustracja potęgi Boga litościwego musiała stać się czystym urągowiskiem.
Na końcu ów Bóg zestarzał się, „stał się miękki, kruchy i współczujący,
raczej do dziadka podobny, niźli do ojca, zaś najpodobniejszy do starej chwiejącej
się babki. I oto siedział na zapiecku, pełen
zgryzoty, spowodowanej słabością nóg, światem i wolą własną umęczony i udusił pewnego dnia nadmiarem litości". [ 9 ] "Zbyt wiele nie udało się
temu garncarzowi, co wprawy jeszcze nie nabrał! Że jednak mścił się na
garnkach i stworzeniach swych za to, że mu
się one nie udały, — to było grzechem przeciw dobremu smakowi".
[ 10 ]
Ostatnią
fazą upadku żydowskiego Boga jest religia chrześcijańska, w której zostaje
on zdegradowany do rangi bezwolnego narzędzia w rękach kapłanów, „Bóg
jako posługacz, jako listonosz, jako przestrzegacz kalendarza". [ 11 ] Litościwy
Bóg chrześcijański pozostawiony samemu sobie wobec wybitnie bezlitosnej
historii ludzkości nie ostałby się zapewne zbyt długo, gdyby na pomoc nie
przyszła mu metafizyka platońska. Dobry świat
prawdy absolutnej, przeciwstawiany fałszywej rzeczywistości doczesnej, stanowił
idealne usprawiedliwienie jego bezsilności. Jeśli zresztą chodzi o ścisłość,
to właśnie doktryna Platona, a nie działalność Jezusa z Nazaretu jest dla
Nietzschego rzeczywistym źródłem religii
chrześcijańskiej. „W złowrogiej tragedii chrześcijaństwa — czytamy -
jest Platon ową "ideałem" zwaną dwuznacznością i fascynacją, dla której
szlachetniejsze natury starożytne przestały rozumieć siebie i wstępowały na
pomost, wiodący do „krzyża"… A ileż to Platona tai się jeszcze w pojęciu „kościoła", w strukturze, w systemie i w praktyce kościoła!" [ 12 ] Nawet jednak u Platona odrzucenie świata
empirycznego pozoru i zwrócenie się ku idei najwyższego dobra odbywało się
na drodze poznania rozumowego. Chrześcijaństwo
odżegnuje się również od rozumu, gloryfikując czystą wiarę. Dla
Nietzschego oznacza to po prostu wyniesienie głupoty ponad rozum, gdyż wiara gór
nie przenosi, lecz owszem, osadza je
tam, gdzie ich wcześniej nie było. [ 13 ]
Kim
zaś był, zdaniem Nietzschego, Jezus? Na pewno nie
chrześcijaninem, a jeśli nim był, to mianem tym nie można określić wyznawców
stworzonej przez niego religii. „Już słowo "chrześcijaństwo" jest
nieporozumieniem — w gruncie rzeczy istniał tylko jeden chrześcijanin i ten umarł na krzyżu. „Ewangelia" umarła na krzyżu. Co od tej
chwili zwie się „Ewangelią", było już przeciwieństwem tego, co on
przeżył, "złą nowiną", dysangelium.
Jest to fałszywe aż do niedorzeczności, jeśli się znamię chrześcijanina
widzi w „wierze", może w wierze w zbawienie przez Chrystusa: jedynie praktyka
chrześcijańska, życie takie, jakie zmarły na krzyżu przeżywał jest
chrześcijańskie…". [ 14 ] Działalność Jezusa stanowiła wedle Nietzschego
próbę zniwelowania obecności w świecie zarówno owego starożydowskiego
Boga-despoty, jak i nowożydowskiego Boga-sługi kapłanów. Jego programem jest
"Nie wiara, lecz czynienie, przede wszystkim nieczynienie wielu
rzeczy, inne bycie…". [ 15 ] Absurdalność
wiary w zaświatowego Boga uświadamia sobie nietzscheański Jezus równie
jasno, jak bezcelowość wszelkich prób powrotu do starego Boga-despoty.
„Dobra nowina" głosi, że wszyscy ludzie są dziećmi bożymi, są zatem równi
Bogu, a ich los spoczywa w ich własnych rękach. Życie staje się celem tu i teraz, a nie środkiem do zaświatowego ideału.
„Jezus
przeciwstawił zwykłemu życiu życie rzeczywiste, życie w prawdzie -
czytamy w jednej z notatek — nic nie jest mu dalsze, niż prostacki bezsens
"uwiecznionego Piotra", wiecznego trwania osobowego. To, co zwalcza, to
panoszenie się „osoby", jakżeż mógłby chcieć ją właśnie
uwiecznić?" [ 16 ] Z innej notatki dowiadujemy się, że chrystianizm zawierał
ideę zniesienia wszelkiej państwowości, a wraz z nią obowiązków służby
wojskowej, prawodawstwa, różnic społecznych i narodowościowych. Nazarejczyk
żąda nawet kasacji samego fenomenu społeczeństwa: buduje nową społeczność,
chrześcijańską, otaczając się grzesznikami, prostytutkami, trędowatymi, głupim
pospólstwem, gardząc zaś bogatymi, cnotliwymi i uczonymi. [ 17 ]
Jaka
byłaby ta nowa praktyka, proponowana przez Jezusa? Znów pozostaje żałować,
że rozprawy Nietzschego, tak bogate w drobiazgową, często niezbyt istotną
krytykę chrześcijaństwa, tej ważnej kwestii poświęcają stosunkowo mało
miejsca. "Jeśli cokolwiek rozumiem z tego wielkiego symbolisty — czytamy w jednym z fragmentów — to to, że tylko wewnętrzną
rzeczywistość brał za rzeczywistość, za „prawdę" — że resztę,
wszystko, co naturalne, czasowe, przestrzenno-historyczne, rozumiał tylko jako
znak, jako sposobność do przenośni". [ 18 ]
Pisanie o wewnętrznej
rzeczywistości nie oznacza przy tym naiwnej metafizyki, gdyż stronę wcześniej
czytamy: „Nie potrzebował on już żadnych formuł, żadnego obrządku dla
obcowania z Bogiem ani nawet modlitwy. Zerwał z całą żydowską nauką pokuty i pojednania; wie, że jedynie w praktyce życiowej czuje się człowiek
"boskim", „szczęśliwym", „ewangelicznym", każdego czasu
„dzieckiem Boga". Nie „pokuta", nie
„modlitwa o przebaczenie" jest drogą do Boga: jedynie praktyka
ewangeliczna wiedzie do Boga, ona właśnie jest
Bogiem". [ 19 ] Takie nauki mógłby przecież z powodzeniem głosić Zaratustra. Nic dziwnego, że w końcu Nietzsche — mówiąc o „chrześcijańsko-dostojnych wartościach" — dochodzi do wniosku, iż
"dopiero my, my duchy oswobodzone
przywróciliśmy do dawnego stanu to największe przeciwieństwo wartości,
jakie istnieje!". [ 20 ]
Nadejście
nowego człowieka, o jakim marzył Jezus, okazało się być niemożliwe. W tej
sytuacji Nazarejczyka, „jedynego chrześcijanina" i „jedynego nie z tego
świata" czeka już tylko droga na krzyż. Autor „Antychrysta" również
usiłuje być rzecznikiem nowej praktyki życiowej. Czuje głęboki podziw dla
postawy Jezusa, aż do ostatnich chwil świadomości wierzy, że uda mu się
dokonać tego, czemu tamten nie sprostał: wyhodować nowego człowieka. Dopiero
tuż przed utratą świadomości uzmysławia
sobie, że jego też czeka już tylko droga na krzyż. W słynnej kartce
pocztowej do Georga Brandesa, datowanej 4.01.1889 r. czytamy: „Przyjacielu
Georg! Skoro mnie odkryłeś, znaleźć mnie nie było sztuką! Trudnością
jest teraz mnie zgubić. — Ukrzyżowany". [ 21 ] Sens tej, jednej z ostatnich, wypowiedzi Nietzschego można chyba
interpretować w sposób następujący: nie jest sztuką odkryć ukrzyżowanego
ani chyba nawet wynieść go na ołtarze, sztuką jest zgubić go, tzn. zmienić
sytuację duchową, w której każde
pokolenie Europejczyków gotowe jest ukrzyżować go po raz drugi. „Ponieważ
Jezus według Nietzschego nie jest źródłem chrześcijaństwa, lecz tylko środkiem — obok innych — zastosowanym przez chrześcijaństwo — zauważa Karl
Jaspers — to odwrócenie prawdy Jezusa z góry
jest radykalne". [ 22 ] Tracący świadomość Nietzsche wiedział już, że nie
będzie świadkiem „narodzin człowieka". Jak wynika z zacytowanej powyżej
kartki, przewidywał też, że jego myśl może zostać użyta „jako środek
pomiędzy innymi środkami". Tymczasem nie
jest sztuką wychwalać Nietzschego, krytyka starego porządku i „proroka"
nowego (czynił to Brandes, który jako pierwszy prowadził wykłady filozofii
Nietzschego), sztuką jest tak zmienić świat, by ani krytyka, ani proroctwa
nie były już potrzebne.
Splatonizowana
doktryna, przejmująca od imienia Chrystusa nazwę chrześcijaństwa, opiera się
na następującym toku rozumowania: Bóg na pewien czas stał się człowiekiem i umarł na krzyżu, a potem zmartwychwstał i przeniósł się w zaświaty, skąd
powróci dopiero na koniec świata. Tu leżą źródła martwoty Boga, a raczej
źródła utrzymania w świecie martwego Boga. Z założenia, że we wszystkie
ludzkie uczynki ma wgląd istota nieskończenie miłosierna wynikałoby, że
jest to istota bezsilna. Z założenia, że
wgląd taki ma istota nieskończenie potężna wynikałoby zaś, że jest to
istota okrutna. Trzecie z kolei założenie, takie, na którym oparło się
chrześcijaństwo, głoszące, że moc z miłosierdziem stanowią jedność w zaświatach,
oznaczało martwotę Boga, gdyż zarówno
jego moc, jak i miłosierdzie miały się mieć do empirycznego, ludzkiego świata
nijak. Bóg zostaje w tym świecie utrzymany tylko za cenę potężnego wysiłku
teologii, filozofii i instytucjonalnych form religii. [ 23 ]
1 2 3 Dalej..
Przypisy: [ 9 ] Idem, Tako rzecze.., s.
364. [ 11 ] Idem, Antychryst,
s. 81. [ 12 ] Idem, Zmierz bożyszcz,
Warszawa 1905-1906, s. 121. [ 13 ] Idem, Antychryst, s. 77. [ 16 ] Idem, Aus dem Nachless der Achtzigerjahre. Werke,
Bd. III, Műnchen 1956, s. 654. [ 18 ] Idem, Antychryst, s. 49. [ 21 ] Idem, Werke, Bd. III,
s. 1350. [ 22 ] K. Jaspers, Nietzsche und das Christentum, Műnchen
1952, s. 24. [ 23 ] Tak pojmowane chrześcijaństwo
rozpoczyna się, zdaniem Nietzschego, dopiero wraz z działalnością misyjną
Pawła (zob. więcej: „Chrześcijaństwo czy paulinizm?", str. 1035).
Jezus w ciągu całego swego życia nie zyskał ostatecznie ani jednego
prawdziwego wyznawcy, Paweł w ciągu kilku godzin zyskuje ich tysiące. Oparta
na metafizyce platońskiej teodycea bezsilnego Boga, osiągająca swój punkt
kulminacyjny w doktrynie św. Augustyna, usprawiedliwia wszelkie zachodzące w świecie zło w sposób o wiele groźniejszy niż którakolwiek z dotychczasowych wersji platonizmu. Groźniejszy, bo negujący sens wszelkiej
ludzkiej działalności w „tym świecie" i nawołujący do oczekiwania na
nadejście „tamtego świata". „W Pawła wciela się typ przeciwny
"radosnemu zwiastunowi", geniusz w nienawiści, w wizji nienawiści, w nieubłaganej
logice nienawiści". (F. Nietzsche, Antychryst, s. 60). « Nietzsche (Publikacja: 03-09-2003 Ostatnia zmiana: 19-07-2006)
Mirosław Żelazny Profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Estetyki w Instytucie Filozofii Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autor czterech książek oraz licznych artykułów i recenzji poświęconych historii filozofii nowożytnej i współczesnej, przede wszystkim niemieckiej - także historii etyki i estetyki. Tłumacz pism Kanta. Strona www autora
| Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2678 |
|