|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Filozofia » Historia filozofii » Filozofia współczesna » Nietzsche
Nietzsche i Jezus [3] Autor tekstu: Marco Vannini
Tłumaczenie: Marek Bończak
To są
prawdy fizjologiczne, na bazie których i dla których zbudowano doktrynę o zbawieniu. Uważam, że jest ona wysublimowaną ewolucją hedonizmu powstałą
na absolutnie chorobliwych fundamentach".
Należy
zwrócić uwagę na ostatni przymiotnik: „chorobliwy". Bertram podkreśla
pozytywną wartość choroby u Nietzschego, który bardzo często twierdzi, że
jest chory, jednocześnie uważa, iż jest w stanie, właśnie dzięki chorobie,
zdolności cierpienia oraz jego przeobrażania osiągnąć najwyższe poziomy
zrozumienia. Niektóre wyrażenia z tym związane są bardzo znaczące i Bertram
słusznie mówi o elementach chrześcijańskich u Nietzschego, „większego niż
Schopenhauer spadkobiercy Pascala":
„Jeśli
zaś chodzi o chorobę, to czy możemy się bez niej obejść? Wielkie
cierpienie jest najlepszym wyzwoleniem ducha… jedynie wielkie, długie
cierpienie potrzebujące czasu, w którym, że tak powiem, jesteśmy spalani,
zmusza nas… do zejścia w naszą ostateczną głębię… Wątpię, czy takie
cierpienie "czyni lepszymi" — jednakże wiem, że ono w nas „drąży głęboko"".
Lub paradoksalnie: "Nie należy myśleć, że zdrowie może być stałym celem
(=ideałem, summum bonum): chrześcijaństwo wybrało chorobę i miało ku temu
ważkie powody! Zdrowy to pojęcie prawie takie jak "piękny", „dobry" — ekstremalnie zmienne!"
Nie ma
wątpliwości, że badania fizjologiczne (i psychologiczne) Jezusa, które
prowadzą do definicji „idioty", uznają tę ostatnią za coś pozytywnego, w ścisłym związku ze znaczeniem nadanym temu słowu przez Dostojewskiego -
tak bardzo pozytywnego, że sam Nietzsche identyfikuje się z postacią Jezusa — idioty.
6. Szaleństwo i zbawienie
Eugen
Biser słusznie zauważa, że Nietzsche wybrał dla siebie rolę szaleńca; nie
chciał „być świętym, raczej błaznem", którego jedynie jeden krok
dzieli od postaci szaleńca, którego ustami po raz pierwszy w formie
definitywnej ogłosił śmierć Boga, zapowiedzianą w aforyzmie
„więźniowie" w Ludzkie, arcyludzkie. Gdy uznaje się Jezusa
za „wolnego ducha" i twierdzi się, że nie tylko „zaprzeczył wszelkiemu
rozłamowi między człowiekiem a Bogiem", lecz zjednoczenie z nim przeżył
jako dobrą nowinę, przypisuje mu się to, co zawiera stwierdzenie „szaleńca":
żądanie zwrotu człowiekowi atrybutów, które zostały „zmarnowane", gdy
przypisano je Bogu.
W ten
sposób koło się zamyka: człowiek szalony, epileptycy i idioci z powieści
Dostojewskiego (być może również sam epileptyk Dostojewski), Jezus:
epileptyk i idiota (jak św. Franciszek), Nietzsche: ciężko chory nerwowo,
wszyscy oni są, podobnie jak szalony i piany bóg Dionizos, wyobrażenia nadczłowieka,
który nie tylko przezwyciężył moralność sług, sąd, odzyskał niewinność
postępowania, ale również pokonał wiarę.
„Ten, kto wierzy nie jest Synem", pisze Mistrz Eckhard, a Nietzsche
powtarza, że Jezus, doświadczając Synostwa, zanegował wiarę i żył
zjednoczony z Bogiem.
Nie
dziwią, zatem słowa Fragmentów Pośmiertnych:
"Chrześcijaństwo
jest jeszcze możliwe w każdej chwili… Nie wiąże się ono z bezwstydnymi
dogmatami, które przyoblekły się w jego imię: nie potrzebuje ani teorii osobowego
Boga, ani grzechu, ani nieśmiertelności, ani odkupienia,
ani wiary. Nie jest mu absolutnie potrzebna żadna metafizyka, i jeszcze
mniej ascetyzm, czy „naturalna nauka" chrześcijańska… Praktyka chrześcijańska
nie jest mrzonką bardziej niż buddyzm: to środek do bycia szczęśliwym..."
Jezus
realizuje nowy sposób życia, nie proponuje nowej wiedzy. Jest zdominowany głębokim
instynktem podpowiadającym jak żyć, by czuć się „w niebie", czuć się
„wiecznym". Odkupienie jest rzeczywistością psychologiczną, szczęśliwością
otrzymaną i doświadczoną w życiu praktycznym; jest byciem — w — domu w świecie nie dotkniętym inną rzeczywistością, w świecie wewnętrznym.
7.Jezus-Dionizos i Jezus-Nietzsche
W tym
sensie nie powinna gorszyć praca Franza Brentana o Nietzsche naśladowcy
Jezusa; również Jaspers w swoim dziele Nietzsche i chrześcijaństwo
ukazuje jak krańcowe antychrześcijaństwo Nietzschego w pewnym momencie
zmienia się w swoje przeciwieństwo, to znaczy podwójną identyfikację: Jezus-Dionizos i Jezus-Nietzsche. W rozdziale zatytułowanym „Jezus i Dionizos" przytacza niektóre analogie językowe, których Nietzsche używa w związku z Jezusem i sobą samym. Cytowaliśmy już fragmenty Antychrześcijanina, w których krytykuje się „heroiczny" charakter Jezusa: otóż w Ecce
Homo Nietzsche pisze o sobie w podobnych słowach:
„Nie
pamiętam bym się kiedykolwiek wysilił — nie można udokumentować w moim życiu
żadnego śladu walki, ja jestem przeciwieństwem heroicznej natury, Czegoś
chcieć, za czymś wzdychać, mieć przed sobą jakiś cel, pragnienie — nie
znam tego z doświadczenia. Nie chcę, aby coś stało się inne niż jest; ja
sam nie chcę stać się inny". O Jezusie pisze: „Cała reszta, cała natura
posiada dla niego jedynie wartość znaku, metafory". O sobie Nietzsche pisze:
„Dla jakiego celu została stworzona natura, jeśli nie po to, bym miał znaki i przez nie przemawiał do dusz".
Nasze
zdziwienie wzrasta, kontynuuje Jaspers, gdyż Nietzsche dokonuje wspomnianych
analogii nie tylko nieświadomie, ale rozmyślnie posługuje się Jezusem dla
ukazania swej pozycji „poza dobrem i złem", swojej niemoralności w walce z moralnością: „Jezus zajął stanowisko przeciwne sędziom: chciał stać się
niszczycielem moralności". „Jezus mówił: cóż obchodzi nas, synów Boga,
moralność?" i dobitnie: „Bóg, jako pozagrobowy świat dobra i zła".
Również problem wieczności, doświadczania
szczęśliwości, rozwiązany przez Jezusa jego życiem, jest problemem
Nietzschego. Z ewidentną zgodnością Nietzsche pisze: „To, co zdaje się wyróżniać
Chrystusa i Buddę, jest prawdopodobnie szczęście wewnętrzne, które czyni z nich ludzi religijnych". Nietzsche dąży do szczęśliwości wewnętrznej,
jakkolwiek inną drogą — to znaczy poprzez doświadczenie zawieszenia
wszystkich celów i jednocześnie obalenie wszelkich celów przyszłości i uświadomienie
sobie wiecznego powrotu, w wymiarze mistycznym, nie zaś poprzez czyn — to
jednak w tym aspekcie będzie zgodny z Jezusem, twierdząc, że „szczęśliwość
istnieje".
8.Jezus w Zaratustrze
Skupiliśmy
się na ostatnim Nietzschem, ponieważ w tym momencie gęstnieją odniesienia do
Chrystusa i chrześcijaństwa — jak gdyby osiągnął pełnię wygasł ukryty
przez dziesięciolecia i z czasem coraz bardziej wirulentny kryzys. Analiza wcześniejszych
pism potwierdza naszą interpretację, która w połączeniu z pismami z lat
1887 — 1888 ukazuje ich pełen sens.
W szczególności
arcydzieło Nietzschego Zaratustra, mimo że niewiele w nim bezpośrednich
odniesień do postaci Jezusa, zostało skomponowane jako „piąta ewangelia".
Jego treść pełna jest aluzji i odniesień, mniej lub bardziej wyraźnych, do
Biblii i Zbawiciela, do tego stopnia, że może ono pozostać zaszyfrowane i niejasne, jeśli nie znajdzie się odpowiedniego klucza do lektury, którym
niemal zawsze jest relacja nienawiść-miłość do Jezusa oraz dążenie do
tej identyfikacji, której Nietzsche dokona dopiero pod koniec swego świadomego
życia.
Niewątpliwie u podstaw książki leży doświadczenie z Sils Maria: ekstatyczne doświadczenie
absolutnej teraźniejszości, wszelkiej teraźniejszości, pomimo i dzięki
cierpieniu, „objawienie blasku, niezmierzonego piękna świata, obfitości
tego, co rzeczywiste" (P. Valadier) — doświadczenie, którego również
niektórzy naukowcy katoliccy nie obawiali się nazwać „mistycznym". Nie
jest ono specyficznie chrześcijańskie, raczej można by nazwać je
dionizyjskim, lecz w Nietzschem obie formy dążą do zjednoczenia. Obecna jest
również przeciwność: Jezus-chrześcijaństwo kościelne i kapłańskie.
Pierwszy
aspekt jest ewidentny na przykład w „Pieśni upojenia" zamykającej czwartą
księgę:
"Krzewie
winny, dlaczego mnie wysławiasz? Czyż cię nie ściąłem? Ja jestem okrutny — ty krwawisz; jaki los czeka twe uwielbienie ze strony mego pijanego okrucieństwa?
Wszystko, co osiągnęło doskonałość i dojrzałość chce umrzeć — tak mówisz.
Błogosławiony, błogosławiony niech będzie nóż zbierającego winogrona...
Czy
kiedykolwiek zgodziliście się na radość? Zatem, przyjaciele moi, zgodziliście
się na wszelkie cierpienie. Wszystkie rzeczy są zespojone, powiązane, złączone
przez miłość; gdy dwa razy pragnęliście
tego, co stało się jedynie raz, wówczas zapragnęliście, by powróciło
wszystko.
Wszystko
jeszcze raz, wszystko wiecznie, wszystko zespojone, powiązane, złączone przez
miłość — oto jak kochacie świat".
Wyobrażenia i koncepcje chrześcijańskie przeplatają się tutaj z wyobrażeniami i koncepcjami dionizyjskimi: w obu symbolikach wyraża się, według Nietzschego,
sens życia, które trwa i znajduje radość, bogactwo i spełnienie w i dzięki
cierpieniu; „tak" powiedziane życiu w jego totalności, obejmującej również
śmierć. Nie wiemy, czy Nietzsche czytał tę powieść, lecz z pewnością
ostatnie wersety powyższego fragmentu szczególnie i głęboko współbrzmią z ostatnimi wersetami Braci Karamazow, gdzie wobec ogromnego cierpienia (śmierć
małego Iliuszy, bieda i choroba psychiczna jego rodziców), wzrasta silna i obfita miłość, trzymanie się za rękę w ekstatycznej radości, która
zawiera w sobie pewność „powrotu" i obecną już pełnię.
Możliwość
interpretacji w ten sam sposób postaci Dionizosa i Jezusa staje się pewniejsza
we fragmencie zamykającym trzecią księgę: „Siedem pieczęci", również
pełnym odniesień do Biblii (poza tytułem, autor nawiązuje do Apokalipsy również w szóstym paragrafie, gdy mówi o „alfie i omedze"). Jego inny tytuł to:
„Pieśń Tak i Amen", nawiązującego bezpośrednio do 2Kor 1, 17 — 20,
gdzie Chrystus jest „tak" i dzięki niemu wypowiedziane jest „amen".
Znaczenie jest to, co zwykle: akceptacja, miłość do życia w jego totalności, w radości przewyższającej najgłębsze cierpienie i pragnie: „głębokiej,
głębokiej wieczności". Również w tym przypadku przychodzi na myśl
uderzający paralelizm (nie wiemy, czy znany Nietzschemu): w rozdziale
„Religia objawiona" dzieła „Fenomenologia ducha", Hegel utrzymuje, że
powiedzieć, iż zło jest tym samym, co dobro, jest nieduchowną formą
wypowiedzi, będącej przyczyną nieporozumień. Spirytualizacja, z jaką istota
stała się przedmiotem twierdzi, że Bóg nie żyje: to właśnie sumienie
religijne intuicyjnie pojmuje ducha w chwili przebaczenia zła, to znaczy w czynności, podczas której całkowicie sprzeczne rozpoznaje się jako to samo, i owo rozpoznanie wdziera się jako Tak między obie skrajności. Nie
jest to zbliżenie na siłę: Nietzsche znajduje się, również w Zaratustrze, w kontekście całkowicie chrześcijańskim: śmierć Boga, zrozumienie zła,
prawda jako absolut. Bardzo często nie zdaje on sobie z tego sprawy do samego końca i dlatego przeciwstawia się chrześcijaństwu.
1 2 3 4 Dalej..
« Nietzsche (Publikacja: 01-10-2003 Ostatnia zmiana: 19-07-2006)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2747 |
|