Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
205.012.622 wizyty
Ponad 1064 autorów napisało dla nas 7362 tekstów. Zajęłyby one 29015 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy Rosja użyje taktycznej broni nuklearnej?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 15 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia.
 Czytelnia i książki » Powiastki fantastyczno-teolog.

Dwie koncepcje zbawienia ludzi [1]
Autor tekstu:

— Tak dalej być nie może! — woła Bóg i grzmoci pięścią w kolano, aż rozlega się po całym niebie. Aniołowie w takich chwilach chowają się gdzie popadnie, lepiej wtedy nie pokazywać się na oczy Stwórcy. Jedynie archanioł Szatan jak zwykle nic sobie nie robi z gniewu bożego. Nie chowa się po kątach, a wprost przeciwnie; idzie zobaczyć na co też tak Bóg się wkurzył.

A Stwórca miota się po niebie zły jak wszyscy diabli naraz. Kiedy dostrzega Szatana, każe mu natychmiast poszukać swego syna. Gdy obaj ponownie pojawiają się przed Bogiem, ten znów wykrzykuje:

— Tak dalej być nie może!

Syn boży siada i zwracając ku niemu niewinne spojrzenie swych niebieskich oczu, pyta spokojnie: — O co, co ojcze chodzi?

Bóg wybucha ponownie:

- Mam już dość tego zachowania ludzi! Złości mnie obłuda, fałsz i zakłamanie ich kapłanów! Dość mam tej ich bezgranicznej pychy, pazerności i przemożnej potrzeby władzy! Mierzi mnie ich dewocja i fałszywa religijność! Wkurza mnie ich obskurantyzm i arogancja, a także brak tolerancji i zaślepienie własną nieomylnością! Bezmyślne stosowanie się do bzdurnych praw i tradycji! Ich głupota maskowana nadętą pychą wychodzi mi czubkiem nosa! Mam tego — o, potąd! — wskazuje dłonią w okolicach czubka głowy.

Siada i już trochę spokojniej mówi:

— U ludzi zaś wkurza mnie ich hipokryzja i zakłamanie, objawiające się w podwójnej moralności! Złości mnie ich fałszywa bogobojność i pokora, a także obłuda w życiu codziennym! Ale najbardziej denerwuje mnie ich bezdenna głupota i niechęć do myślenia! Bezmyślne powtarzanie przykazań i wersetów z Pisma, bez próby zrozumienia ich sensu! Nie! Tak dalej być nie może!, z tym trzeba skończyć jak najszybciej! - skanduje stanowczym tonem, podkreślając to energicznym ruchem ręki.

Archanioł Szatan stoi w pobliżu, nie śmiąc wtrącić się ani słowem i udaje, że go nie ma. Syn boży, natomiast siedzi spokojnie, palcami przeczesując miękkie kędziory swojej brody. Kiedy Bóg skończył, spytał cicho, a jego głos zabrzmiał dziwnie nieśmiało na tle dopiero co wypowiedzianej tyrady, gromkim głosem Stwórcy.

— Co masz zamiar ojcze, zrobić w tej sprawie? - spytał takim tonem, jakby pytał: — Jaką dziś mamy pogodę w niebie?

Bóg wstał i kładąc mu dłonie na ramionach, powiedział:

— Synu mój! Postanowiłem wysłać kogoś na ziemię, aby ludzi przestrzec, iż moja cierpliwość już się kończy! Wpierw miałem zamiar zrobić to przez jakiegoś anioła. — Jego spojrzenie zatrzymało się mimowolnie na Szatanie, który skurczył się nieco pod jego wpływem, a Bóg mówił dalej:

— Ale doszedłem do wniosku, iż w taki sposób komunikowałem ludziom już nie raz swoją wolę i na dłuższą metę nie przynosiło to pożądanych skutków! — spojrzał na syna, który siedział obejmując swe nogi, z pytającym wzrokiem utkwionym w obliczu ojca.

Stwórca usiadł na wprost niego i mając teraz jego twarz na wprost swojej, patrząc mu w oczy, powiedział poważnym tonem:

— Tym razem chcę zrobić inaczej!… Aby ludzie wiedzieli, iż żarty się skończyły — wraz z moją cierpliwością — z tym posłaniem do nich wyślę ciebie, mój synu.

Syn boży zaskoczony, przyłożył dłoń do swej piersi.

— Mnie? — spytał z niedowierzaniem. Bóg potwierdził skinieniem głowy.

— Ciebie, mój synu! Taką mam koncepcję! — dodał, jakby to coś wyjaśniało.

— No dobrze. — Syn boży zgodził się, choć bez wyraźnego entuzjazmu. — Ale co mam im powiedzieć?

Bóg wstał i unosząc rękę w oratorskim geście, rzekł:

— Powiesz im tak:

„Ludzie!, przysyła mnie do was mój ojciec, który jest w niebie. Żąda on, abyście przestali grzeszyć i poprawili się od zaraz! Jeżeli zaś nie będziecie go słuchać i wykonywać jego nakazów; Jeżeli będziecie się brzydzić jego wyrokami, jeżeli złamiecie jego przymierze - to i on obejdzie się z wami odpowiednio: Ześle na was przerażenie, wycieńczenie i gorączkę, które prowadzą do ślepoty i rujnują zdrowie! Mój ojciec zwróci oblicze przeciwko wam; Będziecie pobici przez nieprzyjaciół, ci którzy was nienawidzą będą rządzili wami, a wy będziecie uciekać nawet wtedy, kiedy nikt was nie będzie ścigał. Jeżeli i wtedy nie będziecie go słuchać, będzie on w dalszym ciągu karał was siedem razy więcej za wasze grzechy! Rozbije on waszą dumną potęgę, sprawi, że niebo będzie dla was jak z żelaza, a ziemia jak z brązu!"

— Ależ ojcze, jak możesz takie rzeczy. — Syn boży próbował przerwać ten monolog, ale Bóg uczynił gest mający znaczyć, iż to jeszcze nie koniec (popularnie rozumiany jako „zamknij się") i kontynuował przemowę z rękoma groźnie uniesionymi do góry, z rozwianym siwym włosem i wzrokiem przepojonym uczuciem adekwatnym do wypowiadanych słów.

— Jeżeli nadal będziecie postępować jemu na przekór i nie zechcecie go słuchać, ześlę na was — prócz siedmiokrotnych kar za wasze grzechy — dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci, zniszczą bydło, zmniejszą zaludnienie tak, że wasze drogi opustoszeją! Jeżeli i wtedy nie poprawicie się i będziecie postępować mu na przekór i to on postąpi wam na przekór! — Będziecie jedli ciało synów i córek waszych!, zniszczy on wasze wyżyny słoneczne, rozbije wasze stele, rzuci wasze trupy na trupy waszych bożków i będzie się brzydził wami! Zamieni w ruiny wasze miasta, spustoszy wasze miejsca święte, nie będzie wchłaniał przyjemnej woni waszych ofiar, a was samych rozproszy pomiędzy narodami!

— Ojcze, opamiętaj się! — Syn boży złożył ręce w błagalnym geście.

Ale Bóg nie zwrócił na to uwagi i w uniesieniu kontynuował dalej:

— Co się zaś tyczy tych co pozostaną, ześle on do ich serc lękliwość, będzie ich ścigać szmer unoszonego wiatrem liścia, będą uciekać jak od miecza, będą padać chociaż nikt ich nie będzie ścigał! Nie będziecie mogli ostać się przed nieprzyjaciółmi; Zginiecie między narodami, pochłonie was ziemia nieprzyjacielska! A ci, którzy pozostaną zgniją z powodu swego przestępstwa! — To wszystko powiesz ludziom w moim imieniu, synu mój! Zrobisz to dla mnie, prawda? — Bóg zajrzał synowi w oczy, jakby szukając w nich aprobaty dla swych poczynań.

Gdy Stwórca mówił te słowa, jego syn słuchał milcząc, jedynie spojrzenie miał jakieś takie dziwne, a przez twarz przelatywały mu ledwie dostrzegalne drgania. Ale gdy Bóg skończył mówić, on wstał z kolei i gestem dłoni poprosił ojca, aby usiadł. Stanął przed nim i patrząc nań z góry powiedział spokojnie, choć w jego głosie brzmiała niepokojąca nuta:

— Ojcze! To wszystko już było!

Bóg uniósł zdziwione spojrzenie, a on roześmiał się.

— Tak! Nie przesłyszałeś się! Powtarzasz się ojcze! Czyżbyś nie pamiętał, iż tych samych słów użyłeś — dając Izraelitom szereg przepisów dotyczących kultu — jako upomnienia końcowe?

Bóg pokiwał głową, z taką miną jakby mówił:

— Tak, przypominam sobie, no i sam widzisz, że nie poskutkowało!

Archanioł Szatan przycupnął nieco z boku i z ciekawością przysłuchiwał się temu dialogowi syna z ojcem.

A syn boży chodził w milczeniu wokół ojca, jakby przygotowując się do tego, co miał powiedzieć. Wreszcie stanął, odchrząknął, nabrał głęboko powietrza i rzekł: — Ojcze! Ja mam inną koncepcję poprawiania człowieka. Jeśli ja osobiście mam się tego podjąć, chciałbym to zrobić w ten sposób:

Nie będę ludziom groził ani straszył ich wyszukanymi karami… uważam, iż to jest niegodne Boga, — przerwał i spojrzał kątem oka na ojca. Bóg siedział z otwartymi ustami jak oniemiały. Syn uśmiechnął się tylko i mówił dalej:

— Kiedy przybędę do ludzi, powiem im, iż mój ojciec ich kocha i bardzo martwi się ich postępowaniem, ich skłonnością do popełnienia grzechów, że zadręcza się widząc jak ludzie swymi niecnymi uczynkami zamykają sobie drogę do zbawienia. Powiem im również co mają zrobić, aby stali się godni miłości mego ojca… Powiem, aby dobroci szukali w swych sercach, a nie w kamiennych świątyniach,… aby życzliwość i miłość bliźniego brała górę nad ślepym posłuszeństwem suchym przepisom prawa i tradycji… Aby stawali się lepsi od wewnątrz, a nie udawali, że są lepsi, poprzez stosowanie się do bezmyślnego rytuału.

— Ależ synu, co ty wygadujesz?! — Bóg przerwał mu w pół zdania, lecz ten nie zwrócił na to uwagi i mówił dalej z oczami wzniesionymi ku górze, z rozłożonymi rękoma:

— Powiem im też, że mój kochający ojciec cieszy się z każdego nawróconego grzesznika, a każdy kto czyni zło rani boleśnie jego serce! Powiem im, że najbardziej dla niego liczy się miłość bliźniego i że to z niej właśnie będą ludzie sądzeni, a nie z przestrzegania rytuału i odprawiania obrzędów! Tak, tak im powiem ojcze! — zakończył z mocą. — A będę mówił przypowieściami, aby ich sens głęboko zapadł w dusze ludzi. — W jego płonącym wzroku tkwiła jakaś tajemna siła. Wyglądał na nawiedzonego w tym momencie.

Lecz ten podniosły nastrój został przerwany głośnym śmiechem Boga, który podchodzi na syna, bierze go za ramiona i mocno potrząsa:

— Synu, czy ty się dobrze czujesz?! — pyta z troską w głosie. — Chodzi mi o twoje zdrowie psychiczne! — dodaje wyjaśniająco przyglądając mu się z uwagą. — Czy ty nie znasz ludzi? Prędzej mi kaktus wyrośnie na dłoni, niż ty ludzi zmienisz takim gadaniem! — łapie się za głowę. — Ty naprawdę nie masz rozeznania w sytuacji! Bujasz w obłokach mój synu! Luciferusie, przemów mu do rozsądku. Ty doskonale znasz ludzi, powiedz, czy ma on szansę uzyskać posłuch na tyle, aby przestali grzeszyć, przez gadanie takich dyrdymałów?! — zwraca się do Szatana.

Ten wpierw patrzy raz na Boga, raz na jego syna i myśli:

— Oboje żarty sobie robią, czy co?! Naprawiać człowieka słowem — obojętnie czy groźbą czy prośbą — to tyle samo da co nic! Jeśli są tacy troskliwi na punkcie zbawienia ludzi, dlaczego nie zmienią im ich grzesznej natury, skażonej skłonnościami do czynienia zła i nieprawości?! Przecież to ona jest przyczyną tego wszelkiego zła jakie ludzie sobie wyrządzają od tysiącleci! Czy oni o tym nie wiedzą do diabła?! Muszą wiedzieć! Więc po co ten cały cyrk z tą fałszywą troską o swe stworzenie — człowieka?! Nie mogę im jednak tego powiedzieć, bo zaraz ja byłbym tym najgorszym, który szuka dziury w całym. W tej grze pozorów muszę zachowywać te pozory, aby się nie narazić sile wyższej. Niestety taka jest ta „doskonała" sprawiedliwość: „Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie". Anioł zacytował sobie w myślach słowa Syna Bożego, westchnął głęboko a potem wstał i podchodząc wolno do niego, rzekł wolno i z namysłem:


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Ewangelia według Judasza
Ewangelia według Pradziadka Świętego


« Powiastki fantastyczno-teolog.   (Publikacja: 09-10-2003 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2782 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365