|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Archeologia
Archaiczne języki i nazwy starożytnych krain [3] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Wróćmy jeszcze do etymologii nazw: Sokotra i Sofala.
Stwierdziliśmy powyżej, iż są one indyjskie. "Sukkatora" (Sokotra) w sanskrycie znaczy „Wyspa Szczęśliwa".
Sanskryt to co prawda indoeuropejski język Ariów, ale niewykluczone, że nazwa
ta to po prostu zapożyczenie z języka Protohindusów. Trzeba by też sprawdzić
jak dawna jest nazwa Somalia i czy ona także ma jakieś znaczenie, porównywalne
ze znaczeniem nazwy Sokotra — zwróćmy uwagę na tą samą cząstkę wyrazową
nagłosu: so. Może ta cząstka to również
rdzeń pochodzący z prastarej spuścizny językowej porównywalnej z rdzeniem Ka
czy Tag. Nie zamierzam oczywiście drażnić egiptologów, ale warto by
może zastanowić się nad nazwami Sakkara, Sokar (bóg nekropoli) i Sobek (bóg-krokodyl).
Szczególnie ten ostatni wydaje się dzielić niektóre cechy z pewnymi bóstwami
praindyjskimi. A czy nie jest dziwne, że stolica Somalii nazywa się Mogadisza — nie wiadomo mi, co prawda, z jakiej epoki pochodzi ten wyraz, ale zwraca
uwagę podobieństwo do nazwy Magan. To oczywiście spekulacje.
W każdym razie coraz więcej danych świadczy o tym,
że handlowe „państwo" Protohindusów obejmowało wyspę Sokotrę leżącą
niedaleko wybrzeży Somalii i Półwyspu Arabskiego, i zapewne tereny samej
Somalii- zatem w pewnym sensie
rzeczywiście Punt to Indie, jak podejrzewano, ale nie te „właściwe", lecz
te „kolonialne".
I jeszcze dygresja. Dlaczego w piśmiennictwie np.
greckim często myli się Indie z Etiopią, a Etiopów z Hindusami, nazywanych
nawet Etiopami „o prostych włosach" w odróżnieniu od wełnistowłosych
„prawdziwych" Etiopów -czy to
nie jest przypadkiem jeszcze jeden pośredni dowód na to, że Hindusi mieli na
wybrzeżach wschodniej Afryki stałą i bardzo starą kolonię? Etiopia graniczy
wszak z Somalią...
Skoro już pozwoliliśmy sobie na — miejmy nadzieję — dające do myślenia dywagacje, to idźmy dalej. A jeśli nazwa Meluhha
nie pozostaje bez związku z dzisiejszym brzmieniem… Mallakka, Malaje?
Aż tak daleko, czy to możliwe? A jeżeli można uznać, jak to już wspominaliśmy
przy okazji omawiania krainy Magan i problemów związanych z nazwą, że niektóre
rdzenie nazw geograficznych miały znaczenie niejako uniwersalne i mogły „wędrować"
wraz z ludami, to może podobnie, jak ludność doliny Indusu „zaniosła"
rdzeń Maga w dolinę Gangesu (region
Magada), tak rdzeń mala/ mela i ha,
kha poniesione zostały do innych dalekich krain? Stąd Malaje, zatoka
Malakka, Melanezja… No i dlaczego np. na Jawie jeden z wulkanów nosi nazwę
Semeru, co wydaje się dziwnie współbrzmieć z nazwą „Sumer" oraz z nazwą
świętej góry występującą w mitach indyjskich o brzmieniu Sumeru lub Meru.
Istnieje może prawdopodobieństwo, że nazwa tego jawajskiego wulkanu nadana
została przez ludność przedaryjską Indii, która od dawna przybywała tu
falami. Pamiętajmy, że kultura Melanezji, zanim pojawił się tu islam, nosiła
wyraźne cechy indyjskie. Kontakty miedzy Indiami i wyspami pacyficznym istniały
na pewno i to od dość zamierzchłych czasów.
A skoro o wyspach na Pacyfiku mowa, musi pojawić się
nieśmiertelna kwestia Wyspy Wielkanocnej. Powiedziano o niej już tyle, że
oczywiście nie będziemy się przy tym temacie długo zatrzymywać, tym
bardziej, że interesuje nas wyłącznie jeden aspekt — pismo zwane
rongo-rongo. Nie tropiciele sensacji, lecz wielu poważnych naukowców
przekonanych jest o wyraźnym podobieństwie znaków tego pisma do znaków
pisarskich z Doliny Indusu, i prawdę mówiąc, nie sposób chyba nie poczuć się
przekonanym, że takie podobieństwo istnieje. Gdy spojrzy się na szereg
zestawionych znaków obu pism, można się tylko zadumać -
jak to się stało, jak pismo sprzed 4 tysięcy lat, mogło przechować
się na tak odległych kawałku lądu i w tak dalekiej przyszłości! Dobrze byłoby
znaleźć jakiś etap pośredni, jakieś zaczepienie, jakiś ślad po wędrówce
pisma harappańskiego. Możemy jednak nigdy nie znaleźć materialnych śladów
świadczących o przechowywaniu znaków tego pisma, nie dlatego, że ślady te
znikły, ale dlatego że w ogóle mogło ich nie być! Może przechowały się tylko w pamięci. Co jest bowiem znamienną cechą zarówno pisma z doliny Indusu,
jak i rongo-rongo, to szereg znaków wyobrażających człowieka w różnych
pozycjach. I — jakkolwiek dziwnie może to brzmieć, może zachowała się pamięć tych pozycji, a nie znaków jako linii na płaszczyźnie?
(sceptykom dobrze byłoby przypomnieć system porozumiewania się znany np. z europejskiej marynarki wojennej). Cóż, ostrzegałam, że w tekście sporo będzie
rozważań i snucia domysłów. Przy czym należy koniecznie dodać, że mówimy
o niektórych znakach pisma z Harappy i Wyspy Wielkanocnej, tylko ich część bowiem odzwierciedla pozycje ciała,
poza tym pojedyncze podobieństwa znaków nie świadczą o zapożyczeniach
systemowych. A przecież oba pisma nie zostały do tej pory zdeszyfrowane.
Jednym z wielu, którzy podjęli i się tego karkołomnego zadania był polski
badacz, zresztą nie specjalista w dziedzinie — prof. dr hab. Zbigniew Szałek. W artykule „Dwugłowy ptak" („Problemy" nr 9 1988) przedstawił efekt
swej pracy nad deszyfracją pisma rongo-rongo. Niektóre wnioski badacza
przytaczam poniżej:
-
prof. potwierdza identyczność całych grup znaków z Wyspy Wielkanocnej i doliny Indusu, twierdzi, że to Tamilowie zawieźli to pismo na wyspę
Wielkanocną. Zostali potem wymordowani przez Polinezyjczyków w XVII w.
— W piśmie rongo-rongo pojawiały się znaki pisma figurujące w dwóch różnych
sąsiedztwach znaków identycznych, czyli homonimy (jeden znak, a dwa
znaczenia): np. ryba = gwiazda (min), ptak
= śmierć (wii), por. leksyka języków drawidyjskich — słowa min i wii są
identyczne,
— u Tamilów słowo iru znaczy jednocześnie „dwa" i „wielki" -
stąd znak dwugłowego ptaka; na wyspie Wielkanocnej ten sam znak oznaczał króla i boga,
-
podobno tekst odczytany poświęcony był awatarowi wcielonemu w człowieka-ptaka
(por. Garudę z indyjskiej mitologii).
Ale dość o tym. Aby udowodnić znaczące pokrewieństwa
pism, które dzieli taka przepaść czasu i przestrzeni trzeba jednak dowodów
większego kalibru. Niemniej zagadka jest fascynująca.
Nie znajdziemy chyba jednej i oczywistej odpowiedzi
na pytanie jak Protohindusi nazywali sami siebie. Meluhha, jak w tekstach z Mezopotamii? Wiadomo, że pismo z doliny Indusu nie zostało odczytane, jedyna
nadzieja pozostaje więc w tym, że znajdziemy ślady nazwy w pismach Indoariów.
Zatem: pojawia się tam nazwa ludu Mlechcha,
jak już mówiłam wyżej, lud pochodzący wedle mitu od Anu. Pojawiają się też
inne mogące odnosić się do Protohindusów: Dasa
lub Dasju (w brahmanach), znacząca
„obcy", a potem także „niewolnik". W opowieści dotyczącej tzw. bitwy
10 królów pojawia się imię Su-dasa,
który miał być królem ludności tubylczej. Ludy Dasa miały zamieszkiwać
grody zwane pura. W pismach hinduskich
wymienia się pewną nazwę (rzeki) — Harijupija.
Dziś badacze raczej zgodnie identyfikują ją z nazwą Harappa… Nazwa miast — (p)ura
oczywiście przywiedzie nam na myśl określenie ur, uri znaczące miasto, osiedle, znane nam przecież z Mezopotamii. A miejscowości zawierających w swej nazwie te rdzenie jest w Indiach doprawdy niemało i to na terenach, na które przypuszczalnie udała się
ludność emigrująca z Doliny Indusu. Dasa
nie oznaczają jednak ludzi rasy śródziemnomorskiej, oczywiście jeśli
zawierzyć Wedom, bo tam ludzie Dasa
opisani są jako ciemnoskórzy, o zdartym nosie. Wiadomo, że ludność typu
weddaidalnego, która odpowiada temu opisowi, zamieszkiwała miasta cywilizacji
Harappy i pewnie to do nich odnosi się to określenie. Da-sju
i Su-dasa pozostaje zapewne w związku z określeniem siu-dra odnoszącym się
potem w hinduizmie do kategorii ludzi z najniższej kasty. Pada jeszcze wiele
określeń i pojawia się wiele ciekawych wątków, ale nie będziemy już ich
tu relacjonować.
Zamiast tego poświęcimy chwilę uwagi kwestiom językowym,
poszukując szerokiej wspólnoty w czasach poprzedzających o setki i tysiące
lat okres, gdy wykrystalizowały się cztery wielkie cywilizacje starożytności,
może tam bowiem kryje się zagadka podobnych nazw i prastarych rdzeni
wyrazowych. Wielce interesującą
kwestią jest wspólnota grup językowych. A im głębiej w przeszłość, tym
większe prawdopodobieństwo międzyjęzykowych podobieństw.
Czy można zatem wydedukować jakim językiem mówili
Samarryjczycy czy Halafczycy — ci, którzy żyli na interesujących nas terenach
grubo przed Sumerami, Elamitami, Minojczykami itd.? W nauce funkcjonuje termin język
azjanicki, czy też język egejski — ale to terminy umowne. Językoznawcy nie tylko nie ustają w wysiłkach, by
zbadać zaginione języki (jak etruski), ale próbują rekonstruować języki
„źródłowe" — prajęzyki, co dało doskonały efekt np. w przypadku
rekonstrukcji języka praindoeuropejskiego, którym nikt dziś nie mówi, ale który
musiał stanowić bazę wyjściową dla wszystkich języków indoeuropejskich, w tym dla polszczyzny. Dokonując transformacji form językowych, by uchwycić
najprawdopodobniejszą bazową formę słowa, zanim poddane zostało
modyfikacjom, czyli cofając się wstecz do „pierwotniejszych" form językowych,
badacze dokonują klasyfikacji, łącząc języki w grupy językowe, a im dalej w głąb czasu, tym tych grup jest mniej.
To coś, jakby szukanie okresu, gdy wznoszono wieżę Babel, kiedy — jak pamiętamy z Biblii — wszyscy ludzie mówili jednym językiem. Istnieje w pewnym
sumeryjskim tekście ciekawy passus, w którym wspomina się stare dobre czasy,
kiedy to ludzie, modląc się do boga Enlila, mówili jednym językiem, zanim
rozgniewany bóg Enki zrobił coś, czego się niestety nigdy nie dowiemy, bo...
tabliczka jest w tym miejscu uszkodzona. Tyle mity.
Jedną z tendencji w językoznawstwie jest
poszukiwanie jeśli nie „tego jednego" początkowego języka, to
przynajmniej kilku podstawowych, z których ewoluowały wszystkie pozostałe.
Już w początkach XX wieku duński językoznawca
Pedersen powiadał o związkach między, wydawałoby się, odległymi rodzinami
językowymi i sformułował hipotezę prastarego języka nazwanego przezeń nostratycznym.
Dalsze badania doprowadziły do hipotezy, że przed 15-10 tysiącami lat posługiwano
się na rozległych terenach w Europie, zachodniej Azji i części Afryki właśnie
tym językiem. Badania prowadzi się w oparciu o podobieństwa w leksyce i strukturze języków, które tworzyłyby tę zakładaną pra- i jednocześnie
makrorodzinę. Do niej należałby nie tylko protoindoeuropejski, ale i protodrawidyjski (przez coraz większą ilość badaczy łączony z terenami
Iranu, por. wyżej). Pewną makrogrupę językową nazwano z kolei deno-chińsko-kaukaską, i zaliczono doń prócz chińskiego, baskijskiego i języków kaukaskich tak
pilnie tropiony język sumeryjski (ta protogrupa sięgałaby czasów górnego
paleolitu). Można te konkluzję porównać z badaniami, których autorzy
widzieli pokrewieństwa języka Sumerów a to z językami Kaukazu, a to
birmo-tybetańskimi. Jedni i drudzy mieli w pewnym sensie rację...
1 2 3 4 Dalej..
« Archeologia (Publikacja: 24-10-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2825 |
|