Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.030 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
John Diamond - Cudowne mikstury. Podręcznik sceptyka
Friedrich Nietzsche - Antychryst

Złota myśl Racjonalisty:
Polski inteligent jest wyjątkowym konformistą. Owszem, uwielbia mieć własne zdanie, ale pod warunkiem, że jest to zdanie podzielane przez wszystkich innych. Z przejęciem powtarza więc obiegowe banały i nawet nie przyjdzie mu do głowy, aby zadać jakieś pytanie. Uwielbia chodzić w nogę, być w masie, po słusznej stronie i śpiewać w chórze.
 Kultura » Archeologia

Archaiczne języki i nazwy starożytnych krain [3]
Autor tekstu:

Wróćmy jeszcze do etymologii nazw: Sokotra i Sofala. Stwierdziliśmy powyżej, iż są one indyjskie. "Sukkatora" (Sokotra) w sanskrycie znaczy „Wyspa Szczęśliwa". Sanskryt to co prawda indoeuropejski język Ariów, ale niewykluczone, że nazwa ta to po prostu zapożyczenie z języka Protohindusów. Trzeba by też sprawdzić jak dawna jest nazwa Somalia i czy ona także ma jakieś znaczenie, porównywalne ze znaczeniem nazwy Sokotra — zwróćmy uwagę na tą samą cząstkę wyrazową nagłosu: so. Może ta cząstka to również rdzeń pochodzący z prastarej spuścizny językowej porównywalnej z rdzeniem Ka czy Tag. Nie zamierzam oczywiście drażnić egiptologów, ale warto by może zastanowić się nad nazwami Sakkara, Sokar (bóg nekropoli) i Sobek (bóg-krokodyl). Szczególnie ten ostatni wydaje się dzielić niektóre cechy z pewnymi bóstwami praindyjskimi. A czy nie jest dziwne, że stolica Somalii nazywa się Mogadisza — nie wiadomo mi, co prawda, z jakiej epoki pochodzi ten wyraz, ale zwraca uwagę podobieństwo do nazwy Magan. To oczywiście spekulacje.

W każdym razie coraz więcej danych świadczy o tym, że handlowe „państwo" Protohindusów obejmowało wyspę Sokotrę leżącą niedaleko wybrzeży Somalii i Półwyspu Arabskiego, i zapewne tereny samej Somalii- zatem w pewnym sensie rzeczywiście Punt to Indie, jak podejrzewano, ale nie te „właściwe", lecz te „kolonialne".

I jeszcze dygresja. Dlaczego w piśmiennictwie np. greckim często myli się Indie z Etiopią, a Etiopów z Hindusami, nazywanych nawet Etiopami „o prostych włosach" w odróżnieniu od wełnistowłosych „prawdziwych" Etiopów -czy to nie jest przypadkiem jeszcze jeden pośredni dowód na to, że Hindusi mieli na wybrzeżach wschodniej Afryki stałą i bardzo starą kolonię? Etiopia graniczy wszak z Somalią...

Skoro już pozwoliliśmy sobie na — miejmy nadzieję — dające do myślenia dywagacje, to idźmy dalej. A jeśli nazwa Meluhha nie pozostaje bez związku z dzisiejszym brzmieniem… Mallakka, Malaje? Aż tak daleko, czy to możliwe? A jeżeli można uznać, jak to już wspominaliśmy przy okazji omawiania krainy Magan i problemów związanych z nazwą, że niektóre rdzenie nazw geograficznych miały znaczenie niejako uniwersalne i mogły „wędrować" wraz z ludami, to może podobnie, jak ludność doliny Indusu „zaniosła" rdzeń Maga w dolinę Gangesu (region Magada), tak rdzeń mala/ mela i ha, kha poniesione zostały do innych dalekich krain? Stąd Malaje, zatoka Malakka, Melanezja… No i dlaczego np. na Jawie jeden z wulkanów nosi nazwę Semeru, co wydaje się dziwnie współbrzmieć z nazwą „Sumer" oraz z nazwą świętej góry występującą w mitach indyjskich o brzmieniu Sumeru lub Meru. Istnieje może prawdopodobieństwo, że nazwa tego jawajskiego wulkanu nadana została przez ludność przedaryjską Indii, która od dawna przybywała tu falami. Pamiętajmy, że kultura Melanezji, zanim pojawił się tu islam, nosiła wyraźne cechy indyjskie. Kontakty miedzy Indiami i wyspami pacyficznym istniały na pewno i to od dość zamierzchłych czasów.

Znaki pisma z Doliny IndusuA skoro o wyspach na Pacyfiku mowa, musi pojawić się nieśmiertelna kwestia Wyspy Wielkanocnej. Powiedziano o niej już tyle, że oczywiście nie będziemy się przy tym temacie długo zatrzymywać, tym bardziej, że interesuje nas wyłącznie jeden aspekt — pismo zwane rongo-rongo. Nie tropiciele sensacji, lecz wielu poważnych naukowców przekonanych jest o wyraźnym podobieństwie znaków tego pisma do znaków pisarskich z Doliny Indusu, i prawdę mówiąc, nie sposób chyba nie poczuć się przekonanym, że takie podobieństwo istnieje. Gdy spojrzy się na szereg zestawionych znaków obu pism, można się tylko zadumać - jak to się stało, jak pismo sprzed 4 tysięcy lat, mogło przechować się na tak odległych kawałku lądu i w tak dalekiej przyszłości! Dobrze byłoby znaleźć jakiś etap pośredni, jakieś zaczepienie, jakiś ślad po wędrówce pisma harappańskiego. Możemy jednak nigdy nie znaleźć materialnych śladów świadczących o przechowywaniu znaków tego pisma, nie dlatego, że ślady te znikły, ale dlatego że w ogóle mogło ich nie być! Może przechowały się tylko w pamięci. Co jest bowiem znamienną cechą zarówno pisma z doliny Indusu, jak i rongo-rongo, to szereg znaków wyobrażających człowieka w różnych pozycjach. I — jakkolwiek dziwnie może to brzmieć, może zachowała się pamięć tych pozycji, a nie znaków jako linii na płaszczyźnie? (sceptykom dobrze byłoby przypomnieć system porozumiewania się znany np. z europejskiej marynarki wojennej). Cóż, ostrzegałam, że w tekście sporo będzie rozważań i snucia domysłów. Przy czym należy koniecznie dodać, że mówimy o niektórych znakach pisma z Harappy i Wyspy Wielkanocnej, tylko ich część bowiem odzwierciedla pozycje ciała, poza tym pojedyncze podobieństwa znaków nie świadczą o zapożyczeniach systemowych. A przecież oba pisma nie zostały do tej pory zdeszyfrowane. Jednym z wielu, którzy podjęli i się tego karkołomnego zadania był polski badacz, zresztą nie specjalista w dziedzinie — prof. dr hab. Zbigniew Szałek. W artykule „Dwugłowy ptak" („Problemy" nr 9 1988) przedstawił efekt swej pracy nad deszyfracją pisma rongo-rongo. Niektóre wnioski badacza przytaczam poniżej:

- prof. potwierdza identyczność całych grup znaków z Wyspy Wielkanocnej i doliny Indusu, twierdzi, że to Tamilowie zawieźli to pismo na wyspę Wielkanocną. Zostali potem wymordowani przez Polinezyjczyków w XVII w.

— W piśmie rongo-rongo pojawiały się znaki pisma figurujące w dwóch różnych sąsiedztwach znaków identycznych, czyli homonimy (jeden znak, a dwa znaczenia): np. ryba = gwiazda (min), ptak = śmierć (wii), por. leksyka języków drawidyjskich — słowa min i wii są identyczne,

— u Tamilów słowo iru znaczy jednocześnie „dwa" i „wielki" - stąd znak dwugłowego ptaka; na wyspie Wielkanocnej ten sam znak oznaczał króla i boga,

- podobno tekst odczytany poświęcony był awatarowi wcielonemu w człowieka-ptaka (por. Garudę z indyjskiej mitologii).

Ale dość o tym. Aby udowodnić znaczące pokrewieństwa pism, które dzieli taka przepaść czasu i przestrzeni trzeba jednak dowodów większego kalibru. Niemniej zagadka jest fascynująca.

Nie znajdziemy chyba jednej i oczywistej odpowiedzi na pytanie jak Protohindusi nazywali sami siebie. Meluhha, jak w tekstach z Mezopotamii? Wiadomo, że pismo z doliny Indusu nie zostało odczytane, jedyna nadzieja pozostaje więc w tym, że znajdziemy ślady nazwy w pismach Indoariów. Zatem: pojawia się tam nazwa ludu Mlechcha, jak już mówiłam wyżej, lud pochodzący wedle mitu od Anu. Pojawiają się też inne mogące odnosić się do Protohindusów: Dasa lub Dasju (w brahmanach), znacząca „obcy", a potem także „niewolnik". W opowieści dotyczącej tzw. bitwy 10 królów pojawia się imię Su-dasa, który miał być królem ludności tubylczej. Ludy Dasa miały zamieszkiwać grody zwane pura. W pismach hinduskich wymienia się pewną nazwę (rzeki) — Harijupija. Dziś badacze raczej zgodnie identyfikują ją z nazwą Harappa… Nazwa miast — (p)ura oczywiście przywiedzie nam na myśl określenie ur, uri znaczące miasto, osiedle, znane nam przecież z Mezopotamii. A miejscowości zawierających w swej nazwie te rdzenie jest w Indiach doprawdy niemało i to na terenach, na które przypuszczalnie udała się ludność emigrująca z Doliny Indusu. Dasa nie oznaczają jednak ludzi rasy śródziemnomorskiej, oczywiście jeśli zawierzyć Wedom, bo tam ludzie Dasa opisani są jako ciemnoskórzy, o zdartym nosie. Wiadomo, że ludność typu weddaidalnego, która odpowiada temu opisowi, zamieszkiwała miasta cywilizacji Harappy i pewnie to do nich odnosi się to określenie. Da-sju i Su-dasa pozostaje zapewne w związku z określeniem siu-dra odnoszącym się potem w hinduizmie do kategorii ludzi z najniższej kasty. Pada jeszcze wiele określeń i pojawia się wiele ciekawych wątków, ale nie będziemy już ich tu relacjonować.

Zamiast tego poświęcimy chwilę uwagi kwestiom językowym, poszukując szerokiej wspólnoty w czasach poprzedzających o setki i tysiące lat okres, gdy wykrystalizowały się cztery wielkie cywilizacje starożytności, może tam bowiem kryje się zagadka podobnych nazw i prastarych rdzeni wyrazowych. Wielce interesującą kwestią jest wspólnota grup językowych. A im głębiej w przeszłość, tym większe prawdopodobieństwo międzyjęzykowych podobieństw.

Czy można zatem wydedukować jakim językiem mówili Samarryjczycy czy Halafczycy — ci, którzy żyli na interesujących nas terenach grubo przed Sumerami, Elamitami, Minojczykami itd.? W nauce funkcjonuje termin język azjanicki, czy też język egejski — ale to terminy umowne. Językoznawcy nie tylko nie ustają w wysiłkach, by zbadać zaginione języki (jak etruski), ale próbują rekonstruować języki „źródłowe" — prajęzyki, co dało doskonały efekt np. w przypadku rekonstrukcji języka praindoeuropejskiego, którym nikt dziś nie mówi, ale który musiał stanowić bazę wyjściową dla wszystkich języków indoeuropejskich, w tym dla polszczyzny. Dokonując transformacji form językowych, by uchwycić najprawdopodobniejszą bazową formę słowa, zanim poddane zostało modyfikacjom, czyli cofając się wstecz do „pierwotniejszych" form językowych, badacze dokonują klasyfikacji, łącząc języki w grupy językowe, a im dalej w głąb czasu, tym tych grup jest mniej. To coś, jakby szukanie okresu, gdy wznoszono wieżę Babel, kiedy — jak pamiętamy z Biblii — wszyscy ludzie mówili jednym językiem. Istnieje w pewnym sumeryjskim tekście ciekawy passus, w którym wspomina się stare dobre czasy, kiedy to ludzie, modląc się do boga Enlila, mówili jednym językiem, zanim rozgniewany bóg Enki zrobił coś, czego się niestety nigdy nie dowiemy, bo... tabliczka jest w tym miejscu uszkodzona. Tyle mity.

Jedną z tendencji w językoznawstwie jest poszukiwanie jeśli nie „tego jednego" początkowego języka, to przynajmniej kilku podstawowych, z których ewoluowały wszystkie pozostałe.

Już w początkach XX wieku duński językoznawca Pedersen powiadał o związkach między, wydawałoby się, odległymi rodzinami językowymi i sformułował hipotezę prastarego języka nazwanego przezeń nostratycznym. Dalsze badania doprowadziły do hipotezy, że przed 15-10 tysiącami lat posługiwano się na rozległych terenach w Europie, zachodniej Azji i części Afryki właśnie tym językiem. Badania prowadzi się w oparciu o podobieństwa w leksyce i strukturze języków, które tworzyłyby tę zakładaną pra- i jednocześnie makrorodzinę. Do niej należałby nie tylko protoindoeuropejski, ale i protodrawidyjski (przez coraz większą ilość badaczy łączony z terenami Iranu, por. wyżej). Pewną makrogrupę językową nazwano z kolei deno-chińsko-kaukaską, i zaliczono doń prócz chińskiego, baskijskiego i języków kaukaskich tak pilnie tropiony język sumeryjski (ta protogrupa sięgałaby czasów górnego paleolitu). Można te konkluzję porównać z badaniami, których autorzy widzieli pokrewieństwa języka Sumerów a to z językami Kaukazu, a to birmo-tybetańskimi. Jedni i drudzy mieli w pewnym sensie rację...


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sumerowie patrzą z osłupieniem jak Bóg tworzy świat
Prehistoryczny Wielki Potop


« Archeologia   (Publikacja: 24-10-2003 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Joanna Żak-Bucholc
Zajmuje się etnologią i religioznawstem. Publikowała m.in. w: 'ALBO albo Inspiracje Jungowskie'; 'Nie z tej ziemi'; 'Czwarty Wymiar'; 'Tytuł'.

 Liczba tekstów na portalu: 90  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kilka uwag na marginesie poprawności politycznej oraz innych wkurzających rzeczy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2825 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365