Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.447.459 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 701 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
 Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza

Szafarze sprawiedliwości na cenzurowanym [2]
Autor tekstu:

Programy oświeceniowe zmieniły zasadniczo oblicze prawa i wymiaru sprawiedliwości, doprowadziły do przezwyciężenia najgorszych anomalii dawnych systemów oraz wytyczyły kierunki zmian i ideały do których dąży się również w czasach współczesnych. Jednak w swym optymizmie posunęły się za daleko w tym punkcie, który przewidywał, iż system prawny stanie się tak „przyjazny dla użytkownika", iż ograniczona zostanie rola jurystów, czy nawet całkowicie zaniknie podział na laikat i prawniczą kastę kapłańską o wyższym stopniu wtajemniczenia. Oświeceniowe antidota nie mogły odnieść tego efektu, ponieważ stosunki społeczne stają się coraz bardziej skomplikowane wraz z rozwojem cywilizacyjnym, szczególnie burzliwym właśnie od Oświecenia. Jakąż mrzonką było zastąpienie „doktryn prawników" przez działania inżynierów, skoro właśnie sam rozwój myśli naukowo-technicznej tak ogromnie komplikuje współczesne relacje społeczne.

Już wkrótce miało się okazać, iż znacznie bliższa pooświeceniowym czasom będzie doktryna rozrostu i ekspansji prawa na coraz więcej obszarów życia jednostek i społeczeństw, wyrażona w idei prawa racjonalnego Maxa Webera, a oznaczająca przede wszystkim obejmowanie jak największej ilości stosunków międzyludzkich sformalizowaną regulacją norm abstrakcyjnych. Cechą takiego porządku jest stabilność rozstrzygnięć dla poszczególnych przypadków, a w konsekwencji ich przewidywalność, co ułatwia podejmowanie racjonalnych decyzji i działań. Czas zweryfikował także weberowski postulat obejmowania możliwie wielu dziedzin regulacją prawną i dziś wiemy, że potrzebny jest złoty środek między tzw. racjonalizacją prawa a „żelazną klatką" legalizmu, gdyż formalistyczny radykalizm musiałby prowadzić do wielu sytuacji, odnośnie których trudno byłoby uznać, iż służą ogólnie pojętej sprawie racjonalności prawa. Jednakże, powtórzmy, doktryna Webera jest znacznie bliższa rzeczywistości niż postulaty likwidowania „doktryn prawników".

Rozwój cywilizacyjny wymusza dla efektywności funkcjonowania społeczeństw obejmowanie coraz to nowych kwestii i dziedzin porządkiem normatywnym prawa stanowionego. Prawo pozytywne wkracza także na obszary, które dawniej funkcjonowały bez niego (np. własność intelektualna). Gdyby chcieć dziś konstruować ustawy na wzór wielu XVIII- i XIX-wiecznych kodeksów z bardzo kazuistycznym ujmowaniem przepisów — dla poszczególnych przypadków, rozrastałyby się one do monstrualnych rozmiarów. Aby prawo mogło pełnić swoją rolę efektywnie wymaga się systematyzacji i syntetyzacji norm prawnych, dzięki czemu znacznie łatwiej osiągnąć wymóg niesprzeczności i zupełności regulacji poszczególnych dziedzin i całego systemu prawa. Jednak stosowanie takiego prawa wymaga określonych zabiegów intelektualnych, które pod względem swej dostępności często mogą być odbierane jako mało demokratyczne. Choć oświeceniowa zasada jasności prawa dla przeciętnego człowieka jest wciąż ideałem który się wychwala i głosi, a czasami też do którego się dąży, jednak coraz trudniej jest nam wierzyć w to, że rozwój prawa zmierza w kierunku, który wytyczył m.in. Monteskiusz: „prawa nie powinny być zawiłe; przeznaczone są dla ludzi miernego pojęcia; nie są kunsztem logiki, lecz prostym rozsądkiem ojca rodziny". Brzmienie niejednej syntetycznej normy prawnej dla niejednego „ojca rodziny" może nastręczyć wiele trudności, zaś odczytanie tejże normy w pryzmacie całego systemu — przeniknięcie stosunków jakie wiążą daną normę z wieloma innymi, często może niewiele się różnić od sytuacji średniowiecznego poddanego zagubionego w gąszczu niezrozumiałych łacińskich formułek. Nie ma wątpliwości — juryści są nieodzowni i nic nie wskazuje na to, czy się to komu podoba czy nie, aby ten stan rzeczy mógł się kiedykolwiek zmienić.

Wobec powyższego oraz współczesnych realiów, ujawniających wiele niepokojących zjawisk (m.in. wypadanie prawników poza margines prawa; porażki Polski przed europejskim trybunałem z własnymi obywatelami w sprawach przewlekłości rozstrzygania spraw przed polskimi sądami; korupcja w procesie tworzenia i stosowania prawa), zdajemy sobie sprawę, iż wielowiekowe przyczyny niechęci społeczeństwa do wymiaru sprawiedliwości nadal istnieją, nawet jeśli nie są tak jaskrawe jak dawniej. Ideał powszechnego zaufania do prawa (i do prawników!) powinien zostać uznany za imperatyw kategoryczny przez miłościwie nam panujących, jurysprudencję oraz stan prawniczy. Taki status owej wytycznej powinien nam uświadomić, że problem jest, że włączył się alarm i pali się czerwone światełko. Nie powinniśmy też czarować się frazesami i deklaracjami. Mówi się, że silna wiara w to, iż choroba ustanie — sama z siebie, zrządzeniem losu czy też innych imponderabiliów — ma moc sprawczą. Jednakże taka terapia jest tyleż powierzchowna, co zawodna. Najskuteczniejsza jest zawsze odpowiednia terapia farmakologiczna. Powinna ona sięgać przyczyn, możliwie najgłębiej.

Problemem prawa może być złe jego stosowanie, ale ważniejszym — bo bardziej determinującym — jest złe jego tworzenie, jakie często możemy wytknąć także naszemu prawu. Nie sposób w ramach tego eseju rozwinąć tę kwestię, ale wspomnieć można o czymś co niekoniecznie jest najważniejszym, ale z pewnością rzadko poruszanym. Wiele osób odpowiedzialnych za powstawanie prawa ma mizerne kompetencje merytoryczne w tej dziedzinie. Nazwijmy te niekorzystne tendencje w polskim parlamencie begeryzacją legislatywy. Demokracja nie jest oczywiście tożsama z merytokracją, a co gorsza często bywa jej zaprzeczeniem, jednak demokracja wpisująca w swe założenia racjonalizację stosunków społecznych, musi w konstrukcji swego porządku uwzględniać wspomniane wartości. Mamy za mało parlamentarzystów z prawniczym przygotowaniem. Oczywiście nie znaczy to, że najlepsze prawo tworzyliby sami prawnicy, jednakże niepokoi tendencja zasilania parlamentu przez osoby bez wyższego wykształcenia, na fali prosperity dla radykalizmów i populizmów. Pół biedy jeśli ten czy ów dyletant pod względem jego prawotwórczego wkładu może być określony mianem „nieroba", gorzej jeśli staje się „szkodnikiem".

Problemem prawników, poza samym prawem, jest przede wszystkim złe „tworzenie" jurystów. Problem ten uzasadnia konsekwentne posługiwanie się przeze mnie powyżej określeniem stanu prawniczego dla określenia tej grupy zawodowej. Stan to dawne, wywodzące się ze średniowiecza i feudalizmu, określenie hierarchii społecznej, a także zawodu, cechujące się zamknięciem i przynależnością na zasadzie dziedziczności (poza duchowieństwem z oczywistych względów). Ustrój stanowy został zlikwidowany w wyniku rewolucji antyfeudalnych; w odniesieniu do prawników stanie się to wówczas kiedy przynależność dziedziczna przestanie być tak jaskrawą, czyli po otwarciu się polskiego stanu prawniczego — zgodnie z zachodnioeuropejskimi standardami. Sytuacja obecna nie tylko nie daje rękojmi wykształcenia się odpowiednio wysokiego poczucia idei sprawiedliwości przez jurystów, ale i stanowić może czynnik demoralizujący. Oto bowiem przyszły prawnik kształci się w warunkach, które pouczają go, że "wprawdzie uczciwością i pracą ludzie się bogacą, ale są sposoby znacznie pewniejsze". Ktoś kto ma uczestniczyć w wymiarze sprawiedliwości kształci się w warunkach dość odległych od sprawiedliwości w omawianym aspekcie.

Nie jestem też pewien czy „kształcenie" jest tutaj słowem adekwatnym, być może trafniejsze będzie użycie określenia: „edukowanie". Pod pojęciem kształcenia prawniczego rozumiałbym formowanie prawnika obejmujące poza przekazywaniem odpowiedniej wiedzy (nie tylko teoretycznej, ale i praktycznej, co również kuleje u nas) lub sposobów jej zdobywania, także krzewienie mentalności pożądanej dla specyfiki zawodu prawniczego. Aby móc zajmować się prawem wystarczy zostać w nim wyedukowanym; aby zajmować się prawem zgodnie z jego istotą, należy dodatkowo wykształcić w sobie określony sposób myślenia i zachowania, który można określić mianem etosu prawniczego. Edukacja prawnicza może gwarantować co najwyżej rzemieślników prawniczych. Dopiero kształcenie prawnicze tworzy prawników. Jest to dlatego niezbędne, że do sprawiedliwości i prawa nikt się raczej nie rodzi; natura ludzka nie wspiera szczególnie tych wartości. Chcielibyśmy uznać, że nagłaśniane przypadki niegodnych zachowań adwokatów, prokuratorów, sędziów itd. (np. jazda po pijanemu, korupcja i szereg innych zachowań sprzecznych z literą prawa lub godnością sprawowanego stanowiska) są efektem pewnych wypaczeń wtórnych, jednak często mogą one być efektem braku wykształcenia odpowiedniego sposobu myślenia i wrażliwości (bardziej skomplikowana jest sprawa z ławnikami). Można przyjąć pesymistyczny punkt widzenia, wyrażający niewiarę w możliwość kształtowania złej natury, jednak oznacza to nieodpowiedzialność i pochopność. Wprawdzie nie zawsze i nie wszystkim wypaczeniom można zaradzić poprzez odpowiedni proces kształcenia, jednak część z nich dzięki temu z pewnością może być przezwyciężona. Podam przykład trywialny: jadę publicznym środkiem transportu wraz z osobą głośno manifestującą, iż jest aplikantem sądowym, a przy tym operującą wyszukaną łaciną, jednak nie tą klasyczną, a nadwiślańską. Zniechęca myśl, że ktoś taki może kiedyś wymierzać nam sprawiedliwość. Niewątpliwie z etosem prawniczym sprzeczne jest przekupstwo, ale także manifestowanie zarozumialstwa, swej wyższości, arogancji, prostactwa itp. Prawnik to zawód, którego specyfika polega głównie na tym, że wymaga czegoś więcej niż sprawności technicznej, i którego etos ma szczególne znaczenie dla społeczeństwa. Zawód prawniczy z wyraziściej i silniej ukształtowanym etosem mógłby być nawet nadal zwany stanem prawniczym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu — czyli w ujęciu weberowskiej socjologii, jako określenie grupy społecznej wyróżniającej się swoistym stylem życia.


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Sieć pojęciowa a logika
Szczyt medialnej hipokryzji

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (1)..   


« Etyka zawodowa i urzędnicza   (Publikacja: 28-10-2003 Ostatnia zmiana: 06-07-2004)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 2845 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365