|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
Szafarze sprawiedliwości na cenzurowanym [1] Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Przyczyny nieufności do prawa i sprawiedliwości oraz
prawników. Historyczny kontekst. Oświeceniowe przezwyciężenie anomalii
wymiaru sprawiedliwości. Ekspansja prawa. Problemy jakie dziś trapią polskie
prawo oraz stan prawniczy.
Prawników (inaczej: jurystów, kazuistów; jeszcze mniej
pochlebnie: gadaczy, kauzyperdów) mało kiedy darzono sympatią i powszechną
atencją. Znane powiedzenie Szekspira: „najlepsze, co można uczynić z jurystami, to pozabijać ich wszystkich", a przypisywane później w nieco
odmiennej formie Napoleonowi, skłonni bylibyśmy odczytywać jako pewną
ekstrawagancję. Jednak gniew ludu, niechęć czy nienawiść wobec stanu
prawniczego mają swoje wielowiekowe dzieje oraz głębokie i różnorodne
przyczyny, których historyczny kontekst może ułatwić dyskusje na temat
problemów aktualnych. Pomimo, iż jeden z wybitniejszych apologetów wczesnego
chrześcijaństwa, Tertulian (ok. 160 — po 220), był prawnikiem i w swym Apologetyku,
broniącym chrześcijan, posługiwał się również argumentacją prawniczą,
przez wieki jednak miano „jurysty" było na dobrą sprawę co najmniej tak
„podejrzane" jak miano „celnika", czyli zawodu w Ewangeliach bardzo
niepopularnego, mówiąc eufemistycznie. Oczywiście główną przyczyną była
zadawniona niechęć chrześcijan do prawa rzymskiego, kojarzonego nie tylko z „pogaństwem", ale i z czymś opresywnym wobec religii chrześcijańskiej.
[ 1 ]
Tego piętna nie zmazały nawet zabiegi Akwinaty około tej kwestii, i jego
swoisty „chrzest" prawa rzymskiego. Odium niechęci wciąż się tliło, co
wyraża choćby powiedzenie przypisane Marcinowi Lutrowi: Juristen böse
Christen (prawnicy to źli chrześcijanie).
Z pewnością wspomniane czynniki rodzące niechęć do
prawników zanikłyby z czasem, gdyby nie nawarstwiły się ze znacznie poważniejszymi,
to jest głębokimi ułomnościami funkcjonowania sądownictwa. Stan
prawniczy dość powszechnie oskarżany był o niechlubne wykorzystywanie
swej przewagi nad innymi w poruszaniu się pośród gąszczu przepisów i interpretacji łacińskich formułek. Humanista Ulrich Zasius narzekał, iż
prawnicze komentarze „więcej ciemności, jak światła rozpościerają; obciążone
kontrowersjami, błyszczą uczonym świecidłem, zamiast wiedzą; ułatwiają
kruczki adwokatom, zatruwają sądy, szydzą z sędziego".
To przekonanie musiało być szczególnie bliskie królowi
portugalskiemu, Don Pedro zwanemu „Sprawiedliwym", skoro historia mówi, iż
przepędził on ze swego królestwa wszystkich prokuratorów i adwokatów, gdyż
przeciągając procesy ponad rozsądną miarę przy pomocy kruczków prawnych,
doprowadzali procesujące się strony do ruiny. Podobnież postąpić miał
papież Mikołaj III (1277-80). Jak podaje Meslier w swoim Testamencie,
wygnał on z Rzymu notariuszy i adwokatów, uważając ich za pijawki wysysające
krew z biedaków i za plagę społeczną.
Mniej chlubne pobudki kierowały wrogością wobec adwokatów,
jaką wkrótce miały zostać naznaczone teoria i praktyka procesu
inkwizycyjnego (w procesie kanonicznym ukształtował się po
IV Soborze Laterańskim z 1215 r.; poza Polską i Anglią zapanował w całej
Europie w XIV w.; istniał w Hiszpanii do 1833). Najsłynniejszy podręcznik
sztuki inkwizytorskiej, Directorium Inquisitorum, napisany w drugiej połowie
XIV wieku przez hiszpańskiego dominikanina oraz inkwizytora, Mikołaja Eymerika,
radzi, by postępowanie odbywało się w nieprzerwanym posiedzeniu,
bezapelacyjnie, z ograniczeniem liczby świadków, a także — bez gadulstwa
adwokatów. Konstrukcja procesu inkwizycyjnego umocniła niechęć wobec
adwokatów, czemu kolorytu dodaje wprowadzenie do procesu kanonizacyjnego tzw.
adwokata diabła, czyli tego, kto z urzędu podnosić miał zarzuty przeciwko
kandydatowi na świętego (pierwszy raz instytucję advocatus diaboli
zastosowano przy okazji procesu kanonizacyjnego św. Stanisława).
Jednak powyższe w niewielkim chyba stopniu wyjaśnia
istotne przyczyny szczególnej niechęci jaką żywiono do adwokatów. Jakże często
obarczano ich zarzutami o celowe przeciąganie sporów dla własnych korzyści!
Do dziś słyszy się średniowieczny dowcip o niedoświadczonym adwokacie,
który oznajmia ojcu — adwokatowi doświadczonemu, iż zdołał z sukcesem zakończyć sprawę ciągnącą się od lat, za co spotyka się
rozbrajającą dezaprobatą: — Głupcze! Z tej właśnie sprawy nasza rodzina
żyła przez całe lata, a tyś mógł skończyć studia.. W dawnym
malarstwie europejskim pojawiają się sceny, których głównym bohaterem jest
tłusty kauzyperda, jak określało się marnego adwokacinę, a co dosłownie
znaczy „przegrywacz spraw" (od łac. causa 'sprawa' i perdere 'tracić,
niszczyć'). Owi kauzyperdzi ukazani byli np. jak przyjmują, wśród worów z pieniędzmi, biednych klientów ciągnących swe marne resztki dobytku na
honorarium dla jurysty. Wielce wymowne jest trzynastowieczne epitafium
zamieszczone na grobowcu św. Iwona, patrona wszystkich poszukujących
sprawiedliwości: Sanctus Ivo, advocatus, sed non latro; res miranda populo (Święty
Iwo, choć adwokat, nie był łotrem; co za dziwo!).
Gniew ludu nie ograniczał się oczywiście
jedynie do adwokatów, lecz obejmował cały stan prawniczy, także sędziów.
Przepisy przewidujące sankcje karne za niesprawiedliwe i stronnicze wyroki
spotykamy już w prawie rzymskim. Wśród pogodnych obrazów Gerarda Davida (ok.
1460-1523), znajdujemy i taki, na którym ukazane jest wykonywanie wyroku
perskiego króla Kambyzesa [ 2 ]
wobec skorumpowanego sędziego Sisamnesa, skazanego na obdarcie żywcem ze skóry.. O ile trudno uznać, aby proces inkwizycyjny umocnił wśród społeczeństwa
niechęć do adwokatów, o tyle z pewnością umacniał ją wobec sędziów, którzy
stawali się w nim aż nader często bezlitosnymi oprawcami wymiaru niesprawiedliwości.
Także przywary sędziów stawały się kanwą niejednego dzieła. Przykładem
choćby bohater jednej z komedii Heinricha von Kleista, Rozbity dzban (1811),
którym był sędzia zawzięcie poszukujący winnych w sprawie, w której sam
zawinił.
Zobaczmy czym zachwycił się Wolter w królestwie pruskim
Fryderyka II, podróżując tam w roku 1750: "Sto pięćdziesiąt tysięcy
zwycięskich żołnierzy, żadnego prokuratora, opera, teatr, filozofia,
poezja, bohater filozof i poeta, wielkość i wdzięk, grenadierzy i muzy, trąbki i skrzypce, platońskie uczty, Towarzystwo i swoboda! Któż by w to uwierzył?
Wszystko jest prawdą.." Oczywiście rzeczywistość wyglądała mniej różowo.
Również polskie sądownictwo trapiły liczne bolączki.
Kroniki wspominają np. o nierzadkim wymierzaniu sprawiedliwościprzez sędziów w stanie wskazującym, o przekupstwie i in. W powieści Podróż do
Ciemnogrodu (1821), będącej satyrą na Rzeczpospolitą przedrozbiorową,
Stanisław Kostka-Potocki — człowiek oświecenia i minister oświaty, oceniając
przedrozbiorowy wymiar sprawiedliwości, który jest ukazany na przykładzie
tytułowego państwa ciemnogrodzkiego, pisał: „ciemnogrodzkie sądy, nie wyłączając
najwyższego, hulanką i pijaństwem bawią się, a panoszą przekupstwem.
Niezmierne są także zyski nielepszych od sędziów adwokatów i mecenasów, którzy
zwykle, znając taryfę sumienia pierwszych, biorą na siebie zapewnienie się o ich zdaniu. (...) Jak różną jest dzisiejsza postać sprawiedliwości naszej,
ile z strony sędziów! Przecież są ludzie, którzy żałują czasów ohydnej
pamięci." A w innym miejscu: „Taka jest sprawiedliwość ciemnogrodzka,
kiedy ją kto sobie oddać umie i może. Uchodzi ona tam za Sąd Boży, a wszelka inna, jak za baronialnych, europejskich czasów, jest tylko prawnym żartem."
[ 3 ]
Walka z powyższymi anomaliami stała się częścią
programu reform prawa „Wieku Świateł", który oprócz krytyki okrucieństwa i zacofania prawa (kary za świętokradztwo, magię, czarownictwo, herezje
itp.), atakował niepewność prawa i samowolę sądzących. Należy podkreślić,
że opisywane problemy kulejącej sprawiedliwości, które chcieli przezwyciężyć
teoretycy oświeceniowi, to oczywiście nie tylko pozostałości Średniowiecza. W Starożytności Hezjod (VII w. p.n.e.) w poemacie Prace i dnie opisywał
demoralizację ówczesnego systemu greckiego: naruszanie prawa, korupcja,
niesprawiedliwe ferowanie wyroków przez sędziów (sam Hezjod padł ofiarą
przekupionego sędziego). Już on upatrywał głównych tego przyczyn w prawie
niepisanym i postulował kodyfikację prawa. Poczucie ziemskiej
niesprawiedliwości kazało mu ponadto odwoływać się do supernaturalistycznej
sprawiedliwości idealnej. Głosił on, iż każdy zły czyn pociągnie za sobą
karę z rąk bogini Temidy (Themis, bogini prawa i sprawiedliwości) oraz
„niższej instancji" — jej córek: hor, czyli bogiń ładu w przyrodzie i społeczeństwie (Eunomia — praworządność; Dike — sprawiedliwość
i Ejrene — pokój).
Po wiekach przyszedł jednak czas, kiedy zabrano się do
tego racjonalnie i konsekwentnie. W oparciu o filozofię racjonalizmu i praw
naturalnych tacy myśliciele jak Monteskiusz, Rousseau, Wolter, Diderot, Holbach,
Beccaria, głosili konieczność głębokich reform prawa. „Inne czasy — więc
niech będą też i nowe prawa!" — wołał Wolter w Idées républicaines.
Ich wytycznymi miały być przede wszystkim zasady prawa humanitarnego i pewnego
(iuris certi), które — m.in. poprzez jasność przepisów, określoność
sytuacji faktycznych i kodyfikacje — znosiłyby stan niepewności prawnej, związany z dawną mnogością praw partykularnych, pełnych luk i sprzeczności, rodzący
pole do nadużyć i czyniący z prawa swoistą wiedzę tajemną.
Z uproszczeniem praw wiązano często silną wiarę o bardzo niekorzystnym wydźwięku dla losu stanu prawniczego. Fryderyk II
pisał w związku z realizacją swego kodyfikacyjnego projektu (Landrechtu):
„Jeśli osiągnę mój ostateczny cel, to wielu uczonych prawników utraci
powaby swej tajemniczości, zmuszonych będzie do likwidacji kramu swych
subtelności prawnych, a całe grono dotychczasowych adwokatów stanie się bezużyteczne.
Ale ja będę mógł przez to liczyć na zwiększenie się liczby zdolnych kupców,
fabrykantów i rzemieślników, po których państwo może sobie obiecywać więcej
korzyści." Niewątpliwie rozumowanie to w ogólnym zarysie jest jak
najbardziej trafne: uproszczenie prawa sprzyja wydatnie przedsiębiorcom, a tym
samym gospodarce państwowej. Jednak optymizm pruskiego monarchy okazał się
nazbyt radykalny i jego konfrontacja z rzeczywistością musiała go sprowadzić
na ziemię. Przetrwał on przez jakiś czas w utopijnych doktrynach
socjalistycznych. W swych wizjach racjonalnego urządzenia nowej rzeczywistości
społecznej i politycznej, Claude Henri Saint-Simon (1760-1825) głosił kult
nauki i techniki, a jednocześnie wyrażał pogardę dla prawników i filozofów:
„Zasadniczy błąd, jaki się popełnia powszechnie, polega na mniemaniu, że
nowy system, jaki należy wznieść, winien mieć w swej podstawie doktryny
prawników i metafizyków". Nową przyszłość ukształtować mieli
uczeni-technicy i przemysłowcy. „Rola gadaczy zbliża się ku końcowi, rola
działaczy zaraz się rozpocznie" — pisał Saint-Simon. [ 4 ]
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Choć przecież z drugiej
strony prawo i organizacja kościelna powstały przy silnym oddziaływaniu
prawa rzymskiego, do tego stopnia, iż przyjęło się powiedzenie ecclesia
vivit lege romana. [ 2 ] Kambyzes II (VI w.
p.n.e.), z dynastii Achemenidów, król perski od 529, syn Cyrusa Starszego;
od 538 zarządca Babilonii; po zwycięstwie pod Peluzjum 525 zawładnął
Egiptem; przeprowadził w nim wiele reform w celu zmniejszenia dochodów świątyń. [ 3 ] S.K. Potocki, Podróż
do Ciemnogrodu i Świstek Krytyczny. Wybór, oprac. E. Kipa, Wrocław
1955, BN I 154, s.342, 241. [ 4 ] H. Olszewski, M.
Zmierczak, Historia doktryn politycznych i prawnych, Poznań, Wydanie
II, s.249. « Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 28-10-2003 Ostatnia zmiana: 06-07-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2845 |
|