|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Wolność sumienia w szkole 1996
Analiza listów, relacji, informacji prasowych [1] Autor tekstu: Anna Wolicka
Analiza znajdujących się w posiadaniu „Neutrum" listów, relacji i dokumentów została pomyślana jako dopełnienie wycinkowego z konieczności badania socjologicznego przeprowadzonego w ramach programu „Respektowanie wolności sumienia i wyznania w szkole państwowej". Są to materiały sygnalizujące nieprawidłowości, jakie zachodziły w tym zakresie w latach 1990-95, tzn. od chwili wprowadzenia nauczania religii do szkół, a także związane z tym opinie i odczucia osób uznających się za pokrzywdzone. Dodatkowo dla lat 1994-95 przeanalizowaliśmy 110 wycinków prasowych wiążących się z tym tematem, w celu szerszego naświetlenia obecnej sytuacji. Są to przede wszystkim artykuły z prasy centralnej (Gazeta Wyborcza, Polityka, Rzeczpospolita, Słowo, Sztandar Młodych, Trybuna, Wprost, Życie Warszawy) oraz kilka nadesłanych nam wycinków z prasy terenowej.
Listy i relacje
Największa fala listów, z lat 1990-92, była bezpośrednią reakcją na wprowadzenie religii do szkół oraz na skutki instrukcji (1990), a następnie rozporządzenia (1992) wydanych w tej sprawie przez MEN. Listy i protesty dotyczyły:
- niekonsultowania z nikim tych decyzji, a więc przedmiotowego, niedemokratycznego potraktowania rodziców, uczniów i nauczycieli,
- konieczności składania deklaracji o nieuczęszczaniu dziecka na religię,
- miejsca, czasu i częstotliwości odbywania lekcji religii: nieliczenia się w tej sprawie z warunkami w szkole i opinią większości zainteresowanych,
- umieszczenia oceny z religii na świadectwie,
- dopuszczenia symboli i praktyk religijnych w szkole,
- sposobu prowadzenia lekcji religii przez katechetów,
- przejawów dyskryminacji i nietolerancji w stosunku do osób o odmiennych przekonaniach,
- braku opieki nad dziećmi nie chodzącymi na religię i rekolekcje.
Motywy powracające w tych listach to łamanie wolności sumienia i wyznania, prawa do zachowania w tajemnicy swoich przekonań, nieliczenie się z opinią uczniów i rodziców nawet wówczas, kiedy stanowią zdecydowaną większość, nieskuteczność wystąpień do wszelkich instancji.
Od 1993 r. liczba listów maleje wraz z opadaniem fali emocji związanej z szokiem, jakim był dla wielu sposób wprowadzenia religii do szkół i towarzyszące temu okoliczności. Niemniej te listy i relacje, które się pojawiają, świadczą o tym, że problemy nie zniknęły, nastąpiło jedynie swoiste przyzwyczajenie, często też utrata wiary w możliwość wpłynięcia na jakiekolwiek zmiany. Nadal otrzymujemy informacje o wymaganiu przez niektóre szkoły i przedszkola deklaracji o nieuczęszczaniu na religię, protesty przeciwko dwóm godzinom religii przy jednej tylko np. z historii — oraz bezsilności rad rodziców wobec tej sytuacji. Nie ustały protesty przeciwko kresce na świadectwie, przeciwko „odgórnemu" zawieszaniu krzyży w klasach, chociaż nie występuje o to ani młodzież, ani rodzice. Są też sygnały o braku opieki nad dziećmi nie chodzącymi na religię, o prześladowaniu dzieci wyznań innych niż rzymskokatolickie (Warszawa, Bielsko-Biała), np. ewangelik to często „hitler", „niemiec".
Pojawiły się również nowe problemy.
Rodzice niewierzący, którzy decydują się na posyłanie dziecka na religię, żeby nie czuło się w klasie inne i nieszczęśliwe, skarżą się, że sposób uczenia nastawia dziecko przeciwko nim
(np. słyszy ono, że grzeszy, kto nie chodzi do kościoła; ojciec dziecka przedstawiany jest jako przykład syna marnotrawnego), bowiem nauczanie religii w polskiej szkole jest nieodłącznie związane z uczestnictwem w życiu Kościoła katolickiego i praktykach religijnych (Bydgoszcz, Łódź).
Rodzice wierzący skarżą się znów często na niski poziom pedagogiczny katechetów, wkuwanie przez dzieci niezrozumiałych formułek i niemożność zmiany katechety bez zmiany szkoły. Dzieci zniechęcają się do religii. Dyrekcja szkół na ogół niewiele może zrobić w sprawie złych katechetów.
Wielokrotnie sygnalizowane obniżanie w szkole stopnia ze sprawowania za opuszczanie lekcji religii jest odczuwane przez licealistów jako przymus światopoglądowy. Za opuszczenie 20 godzin grozi skreślenie z listy uczniów. Uczennice jednego z gdańskich liceów twierdzą, że w ogóle ich nie pytano, czy chcą uczęszczać na religię. Był też przypadek, kiedy szkoła nie chciała uznać woli siedemnastoletniego ucznia w sprawie nieuczęszczania na religię, mimo że rodzice w ogóle nie wypowiadali się w tej sprawie (Ruda Śląska).
Mamy sygnały o prowadzeniu dziecka na religię w przedszkolu pod różnymi pretekstami mimo wyrażonej w tej sprawie woli rodziców (Gdynia, Warszawa). Są przypadki zaczepiania dzieci nie chodzących na religię przez katechetów i namawiania ich do przyjścia (Warszawa).
Dyrektorzy szkół nie wprowadzają etyki mimo zgłaszania się ponad siedmiu chętnych (Biała Podlaska), zniechęcają do etyki (Opole), a nawet uprzedzają z góry rodziców kandydatów,
że nie życzą sobie uczniów niewierzących, gdyż etyki organizować nie będą (Warszawa).
Mamy sygnały o zmuszaniu licealistów przez rodziców do chodzenia na religię (Gdańsk), a także o przypadku nieposłania ośmiolatka przez ojca do szkoły, gdyż w klasach wiszą krzyże (Częstochowa). Dziecko na razie uczy się w domu.
Są też przypadki „umoralniania" nauczycieli w szkołach przez katechetów (Łódź), którzy wtrącają się w bardzo osobiste sprawy („dlaczego ma pani tylko jedno dziecko?"). W Jeleniej Górze niewierzącej nauczycielce polecono w zastępstwie poprowadzenie lekcji religii, gdyż dyrekcja pojęła dosłownie obowiązek organizowania tych lekcji przez szkołę.
Przedstawiciele mniejszych Kościołów skarżą się na nierówne traktowanie przez administrację państwową. Młodzież prawosławna na terenach o przewadze tego wyznania ma ferie z okazji swojego Bożego Narodzenia o wiele krótsze niż mniej liczna tam młodzież katolicka. Są też problemy z uzyskiwaniem stopnia z religii na świadectwie, jeśli dzieci uczą się jej poza szkołą. Udział katechetów innych wyznań niż rzymskokatolickie w radach pedagogicznych jest najczęściej niemożliwy ze względu na to, że posiedzenia rad odbywają się w większości szkół w tym samym terminie. Niektórzy przedstawiciele mniejszości wyznaniowych uważają, że każde dziecko powinno mieć prawo do uczenia się swojej religii w szkole, nawet jeśli jest ono tylko jedno. Uważają też, że większe odformalizowanie rozporządzenia MEN i poleganie na lokalnych porozumieniach między Kościołem a rodzicami w wielu wypadkach rozwiązałoby sprawy (Biuletyn "N" 06.95).
Informacje prasowe
Do analizy zakwalifikowano nie tylko wycinki prasowe dotyczące bezpośrednich zagrożeń dla wolności sumienia i wyznania, ściśle z tym związanego prawa do otrzymywania i przekazywania informacji oraz praw rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, ale również te, które dotyczyły niektórych istotnych dla sprawy elementów polityki MEN, ogólnej sytuacji w szkołach oraz sondaży opinii publicznej w zakresie interesującej nas problematyki.
1. Edukacja seksualna w szkole
Najwięcej (36) artykułów i notatek prasowych dotyczyło edukacji seksualnej w szkole. Uwzględniliśmy ten temat w naszym programie, ponieważ występujące na tym tle konflikty mają wyraźnie charakter światopoglądowy: sprzeciwy wobec edukacji seksualnej w szkole opierają się na argumencie o konieczności respektowania wolności sumienia i wyznania katolików.
Opisywane kontrowersje dotyczyły głównie programu W.E. Papis „Życie i miłość", a zwłaszcza książki „Wzrastam w mądrości", MEN-owskiego projektu promocji odpowiedzialnego planowania rodziny w systemie edukacji oraz książki Zbigniewa Lwa-Starowicza i Kazimierza Szczerby „Nowoczesne wychowanie seksualne". Odzwierciedlają one nieprzezwyciężalny konflikt między dwiema koncepcjami edukacji seksualnej: czy informować o stanie wiedzy, czy też uczyć zgodnie z doktryną Kościoła rzymskokatolickiego [81].
Na przykład pokazywanie dobrych i złych stron różnych metod antykoncepcji, bez wartościowania, recenzent książki Starowicza uznaje za jej podstawową wadę, sprzyjającą relatywizowaniu wartości [90]. Z kolei recenzenci zbliżonego do koncepcji kościelnej programu MEN jako główny zarzut stawiają mu promowanie tylko metod naturalnych, bez wspominania o ich wadach [46,49].
Obie strony konfliktu, „kościelna" i „liberalna", zgadzają się zazwyczaj tylko ogólnie co do tego, że poruszanie tej problematyki w szkole jest potrzebne [55]; jednak MEN w „Biblioteczce wychowawcy" stwierdza, że pierwszy krok w tej dziedzinie powinni uczynić rodzice [22], a bp Tadeusz Pieronek woli „nieporadność rodziców niż nieodpowiedzialność wychowawców" [77]. Tyle że według sondaży rodzice nie spełniają tu swoich zadań: ponad połowa młodzieży w ogóle na te tematy z rodzicami nie rozmawia [2]; 86% Polaków uważa, że w tym zakresie powinna kształcić szkoła [53].
Minister edukacji narodowej zdaje się traktować poglądy na ten temat biskupów oraz bardzo zachowawczych środowisk katolickich jako reprezentatywne dla rodziców-katolików (RPO 4.09.95), chociaż nie ma do tego podstaw. W konsekwencji, mimo obowiązku ustawowego i wyrażanej w sondażach woli rodziców i uczniów [2,79], blokuje wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół [78,83,85].
Krytyka ze strony biskupa wystarczyła ministrowi edukacji do zdyskwalifikowania powszechnie chwalonego podręcznika „Nowoczesne wychowanie seksualne" [54,72,77, 78,79,85,86,91,93]. Argumenty stowarzyszeń niereligijnych nie wystarczają natomiast, żeby usunąć z listy zalecanych pozycji powszechnie krytykowaną książkę „Wzrastam w mądrości" [14,21,30,46].
W efekcie wikłania edukacji w problemy światopoglądowe młodzież jest pozbawiana prawa do informacji na istotne dla niej tematy związane z rozrodczością i całą sferą seksualności człowieka, w tym informacji o zagrożeniach związanych z AIDS. Co czwarty uczeń nie miał w szkole wychowania seksualnego [33].
2. Nieliczenie się z opinią uczniów, narzucanie poglądów
Przykładem indoktrynującego podręcznika jest wspomniana już zalecana przez MEN książka W. E. Papis, która poza edukacją seksualną zajmuje się też sprawami gólnowychowawczymi. Na 37 zapytanych o nią nauczycieli z podwarszawkich Ząbek 26 stwierdziło, że narzuca ona poglądy. Autorka przeprowadza w niej także dowód na istnienie Boga, choć nie jest to książka przeznaczona na lekcje religii, lecz na godziny wychowawcze [30], a przy okazji uzależnia godność człowieka niewierzącego od jego odniesienia do Boga. Minister Ryszard Czarny uzasadnił ten ustęp książki jako „wymóg w stosunku do wiernych Kościoła katolickiego" (RPO 4.09.95).
Decyzja dyrektorki o powieszeniu w klasach krzyży, podjęta bez liczenia się ze zdaniem uczniów, stała się przyczyną konfliktu, który wybuchł w jednej z warszawskich szkół [88].
Charakterystyczna dla chęci wpajania uczniom własnych poglądów jest reakcja dyrektorki liceum im. Rejtana w Warszawie na wieść, że w szkolnych wyborach zwyciężył Aleksander Kwaśniewski: Proszę księdza, jak oni mogli nam to zrobić? [97].
3. Prawo rodziców i uczniów do współdecydowania o sprawach szkolnych
Taką możliwość dają teoretycznie rady szkolne (po jednej trzeciej nauczycieli, rodziców i uczniów) oraz rady rodziców [107]. W praktyce (inf. „Neutrum" z 2 szkół mokotowskich) w sprawach związanych z lekcjami religii rady rodziców nic nie mogą zrobić. Pewne nadzieje można wiązać z przejmowaniem gmin przez samorządy. Przyjęta w październiku 1995 uchwała oświatowa gminy Centrum w Warszawie zakłada stopniowe zwiększanie uprawnień rodziców [106]. W Holandii bez zgody centralnej organizacji rodziców minister edukacji nie może wydać żadnego rozporządzenia. Powstanie tej organizacji zainspirował sam minister [60].
Rodzice według sondaży: jedno na troje jest skłonne uwzględniać opinię dziecka w sprawie chodzenia na religię w podstawówce; ponad połowa — w szkole ponadpodstawowej. 70,9% Polaków chce wpajać dzieciom wartości moralne; tylko 43,1% chce im przekazać,
że najważniejsza jest rodzina; 70% uważa, że młodzież powinna mieć swobodny wybór książek; 58% — że może decydować o chodzeniu do kościoła, 44% — że może wybrać inny Kościół [80]. Bywają też jednak rodzice (i nauczyciele) sprzyjający organizacjom neofaszystowskim, jak Narodowe Odrodzenie Polski [76] i rodzice występujący w obronie nauczyciela, który pobił ucznia (GW 11.95). Dlatego granice i zasady wpływania rodziców na szkołę powinny zostać sprecyzowane.
4. Nierówne traktowanie
Na pismo skierowane do MEN w sprawie dyskryminacji etyki w szkołach wolnomyśliciele otrzymali odpowiedź, że ich stowarzyszenie nie jest związkiem wyznaniowym [38].
Są protesty w sprawie kreski na świadectwie z religii/etyki (etyki nie ma w pierwszej klasie) i braku zajęć dla dzieci nie uczęszczających na religię: spędzam tę godzinę w szatni; bibliotekarka powiedziała, że nie chce „takiej" pomocnicy [99]. Nie ma też zwykle zajęć dla młodzieży nie chodzącej na rekolekcje. Szkoła przy ul. Redutowej w Warszawie nie chciałaby, aby takie zajęcia odebrano jako konkurencję dla religii [7].
1 2 Dalej..
« Wolność sumienia w szkole 1996 (Publikacja: 31-10-2003 )
Anna Wolicka Stowarzyszenie na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo „Neutrum” | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2870 |
|