Kościół i Katolicyzm » Historia Kościoła » Krucjaty i gnębienie
Magiczna Turyngia Autor tekstu: Artur Marek Wójtowicz
Kiedy dominikanin
Heinrich Kramer wystąpił w 1487 r. ze swoim "Malleus
maleficarum",
poczytny „młot na czarownice" pozostawał w Turyngii, bez
zbytniego rozgłosu. Temat czarownic był bowiem na tamtejszym terenie jeszcze
niepopularny.
Pomimo tego, iż
magiczne praktyki były i są po dziś dzień znane we wszystkich kulturach świata,
w Średniowieczu zostały one okrzyknięte przez Kościół i Państwo za rzecz
czysto pogańską. Niewielu jednak wie, że
do XIV wieku na terenie Europy istniały zrzeszenia czarownic.
Podczas gdy
czarownice spokojnie działały Kościół rygorystycznie prześladował
innowierców: katarów i albigensów, którzy już w XII i XIII wieku stali się
pierwszymi ofiarami legalnej inkwizycji. Ta swoboda wobec czarownic przyczyniła
się do stworzenia w okresie późnego Średniowiecza sekt czarownic, które bez
wielkich ograniczeń mogły praktykować.
W „Malleus
maleficarum" została zawarta przede wszystkim systematyczna nauka dotycząca
prześladowania zwolenników „czarnej magii". Jak już pisałem w poprzednich
artykułach zwolenników tych najczęściej utożsamiano z „płcią piękną".
Najprawdopodobniej ten właśnie fakt stał się przyczyną dość wypaczonego
obrazu „samotnej kobiety" w Średniowieczu. Z pewnością również ten fakt stał się przyczyną, że
kobiety stanowiły 80 % wszystkich ofiar inkwizycji.
Klasyczny obraz czarownicy, który powstał około 1430 zawierał się najczęściej w 4 punktach:
1)
„pakt z diabłem" — w ten sposób „czarownica" przysięgała
szatanowi, że stanie po jego stronie w walce z Bogiem
2)
„stosunek seksualny z diabłem" — był niejako potwierdzeniem tego
paktu.
3)
„sabatyczny taniec" — polegał na wspólnym spędzaniu czasu
czarownic z ich mistrzem szatanem.
4) I wreszcie „sztuka czarów", czyli wyrządzanie szkody w imieniu diabła.
W XV wieku pojawiają się pierwsze procesy przeciwko czarownicom we Francji,
Księstwie Savoyen, Górnej Italii i Zachodniej Szwajcarii. Większe fale prześladowań
na terenie języka niemieckiego pojawiają się dopiero w XVI i XVII wieku i trwają aż do wieku XVIII. Ostatni proces przeciwko czarownicy jaki się odbył
na obszarze niemieckojęzycznym miał miejsce w 1782 r. na terenie
szwajcarskiego kantonu Glarus. Tak więc inkwizycja była fenomenem nie Średniowiecza,
lecz czasów nowożytnych.
W jednym z poprzednich artykułów wspominałem na temat dzieła Cesarza Karola
V „Constitutio Criminalis Carolina" z 1532 r. Teraz postaram się
przytoczyć jedynie kilka paragrafów
na których opierało się prawodawstwo inkwizycyjne z Turyngii. Są one pisane
językiem staroniemieckim, ale przypatrzmy się im bliżej:
§ 109: „Kara czarownicy: jeśli ktoś szkodzi społeczeństwu
czarami powinien otrzymać karę, przechodząc z życia do śmierci i karę tę
powinno się wymierzyć ogniem. Jeśli ktoś używał czarów lecz nie wyrządzał
szkody powinien być ukarany stosownie do okoliczności wydarzenia."
Dopiero w saksońskich przepisach kryminalnych z 1572 możemy
znaleźć powiązania
tego tekstu z „paktem z diabłem" i „magicznym wyrządzaniem szkód".
Tam tez tego typu poczynania zostały bardziej stematyzowane:
Const. IV,2: „przechodząc od sprawy czarnoksięstwa i przepowiadania
przyszłości do kary: [...] Tak, jeśli w zapomnieniu wiary chrześcijańskiej
wchodzi ktoś w kontakt z diabłem, winien być choćby szkody żadnej nie wyrządzał
magią ogniem z życia do śmierci ukaranym zostać. [...]."
W tekście tym w sposób jasny można dostrzec konsekwencje jakie niosły za sobą
jakiekolwiek kontakty z diabłem. Sędziowie zatem nie byli zobowiązani przy
wydawaniu wyroku dociekać, czy oskarżony przyczynił się do wyrządzenia
jakiejkolwiek szkody. Ich zadaniem było dowieść czy ma on kontakty z diabłem,
czy też nie. W ten też sposób działali władcy Turyngii: Ernst der Fromme
(Pobożny) von Sachsen-Gotha wprowadził tego typu przepis do swojego prawa w sposób literalny na okres 1653 — 1667.
Powyższy przykład wyraźnie świadczy o tym, że
paranie się magią traktowano ówcześnie na równi z przestępstwem
cywilnym sądzonym wedle sprawiedliwości. Bardzo często strona kościelna
nawet nie zasiadała w trybunale.
Naturalnie Kościół nawoływał z ambon do zwalczania diabelskich sekt, a także
uczestniczył w rozpowszechnianiu „obrazu czarownicy" pośród prostego
ludu. Kroniki z Turyngii wspominają nawet o powstawaniu specjalnego cyklu kazań
„antydemonologicznych", które były publikowane w języku łacińskim, a następnie tłumaczone na niemiecki.
Wiara w istnienie czarownic w XVI i XVII wieku była tak realna jak wiara w istnienie
Boga i diabła którzy istnieją w świecie. Nawet przeciwnicy inkwizycji jacy
się pojawiali w Turyngii nie wątpili w istnienie czarownic. Wnosili oni jednak
swoje veto co do praktyki postępowania z nimi i procesu dowodowego. A mieli do tego prawo, bo niektóre źródła podają, że na terenie całej
Europy zabito ok. 50.000 domniemanych czarownic i czarowników (z tego ok.
20.000 na obszarze języka niemieckiego). [Por. mapka na str. 985]
Na terenie Turyngii przyjmuje się, że w latach 1526 — 1731
było ok. 1.500 takich wypadków. Przypadki, które brzmią niczym ciemne fakty
na tle białej historii.
Nie należy również przyjmować, że odpowiedzialnym za prześladowania
czarownic był
tylko Kościół katolicki, bowiem tereny zarządzane przez władców
protestanckich były również przykładem „zażartych polowań". Na
potwierdzenie tej teorii można by ukazać postępowanie księcia Johanna
Casimira von Sachsen-Coburg (rządzącego 1572-1633) i księcia Ernsta der
Fromme (Pobożnego) von Sachsen-Gotha (rządzącego 1640-1675). Obydwaj bowiem
jako luteranie postawili sobie za cel zapanowanie
„Bożego Pokoju" na terenie Turyngii poprzez całkowite wytępienie
czarownic.
Niemniej jednak decyzji o prześladowaniu
czarownic nie mogła podjąć osoba prywatna jako oskarżyciel. Natomiast każdy
mógł skierować sprawę do instytucji w formie donosu.
Prawo Turyngii przewidywało również umieszczenie
na placu egzekucji, bądź rozprawy sądowej części przeznaczonej dla
widowni.
W rozprawach tych zasiadali również przedstawiciele fakultetu prawniczego z pobliskiej Jeny, Coburga lub
Lipska. Mieli oni prawo głosu doradczego w każdej sprawie dotyczącej sądzenia
czarownic. To kolegium podejmowało decyzję czy należy po przesłuchaniu oskarżonego
podjąć dalsze kroki czy też ich
zaniechać. Wszelkie uwagi doradców
były skrupulatnie notowane przez sąd i niejednokrotnie do nich wracano.
Dlatego też proces przeciwko domniemanej czarownicy mógł ciągnąć się
nawet kilka miesięcy.
Na początku procesu urzędnik spisywał protokół przeprowadzanej sprawy i przesłuchiwał świadków, a następnie przesyłał akta do instytucji Świętej Inkwizycji. Ta z kolei powoływała
prawników ze wspomnianych uczelni lub oddalała sprawę. Prawnicy najczęściej
zadawali więzionej osobie standardowe pytania dotyczące jej kontaktów z szatanem. Bardzo często pytania te były publikowane w specjalnych katalogach.
Święta Inkwizycja mogła też zlecić urzędnikowi od którego otrzymała
akta powołanie prawników jako peritus czyli biegłych. Wówczas
prawnik przesyłał uzupełnione sprawozdanie do sądu.
Przesłuchanie było najczęściej przeprowadzane
za pomocą tortur, które od roku 1252 papiestwo prawnie zalegalizowało jako
metodę w celu otrzymywania zeznań od „opornych oskarżonych".
Urząd po zakończeniu przesłuchań również
podejmował decyzję dotyczącą „Dnia ostatecznego", w którym
ceremonialnie łamano na oskarżonym drewnianą laskę,
ogłaszając wyrok na podstawie przyjętych oskarżeń, do których
skazany się przyznawał. Prawdę mówiąc bardzo często był on do tego
zmuszany, lub też „poprawne" odpowiedzi były mu wkładane w usta.
Sądy w Turyngii początkowo ścinały skazańców, lecz z czasem popularniejsza
stała się kara palenia na stosie, jako wyraz „łaski sądu" wobec oskarżonego.
Najczęściej stos był układany tak, by po zapaleniu skazaniec dusił się nim
dosięgnie go ogień. Ze wszystkich przeprowadzanych procesów na terenie
Turyngii około 75% zakończyło się wyrokami śmierci.
Warto jest tutaj nadmienić, że przy procesach
ważną rolę odgrywali świadkowie. Musiało być ich przynajmniej dwóch
by oskarżenie zostało przyjęte. Była to stara biblijna zasada Kościoła.
Przy ciężkich zarzutach wymagane było ponadto potwierdzenie winy ze strony
oskarżonego. Miało ono zostać wypowiedziane „dobrowolnie", dwukrotnie w trzydniowym odstępstwie czasu.
Często cytowana w kronikach „próba wody" polegająca na wrzuceniu oskarżonego
do stawu była na terenie Turyngii niezbyt popularna. Najczęściej
stosowano ją tutaj tylko w przypadku odkrycia na ciele oskarżonego pryszczy
lub pieprzyków nie wzbudzających bólu po nakłuwaniu ich gwoździem. Był to
dla sądu znak, że oskarżony ma
powiązania z diabłem.
Osoby którym nie udowodniono winy pomimo zwolnienia przez dłuższy okres czasu
były uważnie podsłuchiwane i kontrolowane przez sąsiadów. Bardzo często
pomimo zwolnienia stawały one po raz kolejny przed sądem.
Najczęstszym powodem oskarżenia była „szkodliwość społeczna" w postaci
rzucania uroków na osoby, zwierzęta, rośliny, pogodę.
Zawsze szukano odpowiedzialnych za zaistniałe sytuacje, gdy np. krowa nie chciała
dać mleka, lub ktoś w dziwny sposób został „sparaliżowany". W północnej Turyngii osoby odpowiedzialne za te
czyny nazywano „insektami" lub „złymi ludźmi". Na południu
zaś „ognistymi smokami".
Z czterech wspomnianych przeze mnie czynników kształtujących naturę
czarownicy, w Turyngii przywiązywano szczególną uwagę do „tańcu
sabatycznego". Czynnik ten był potwierdzeniem należenia do społeczności
czarownic. Dlatego też osobę oskarżoną o tego typu proceder torturowano, by
uzyskać od niej nazwiska innych czarownic. Tego typu działanie prowadziło do stworzenia „łańcucha
czarownic", a co za tym idzie masowych prześladowań.
Największa fala prześladowań na terenie Turyngii miała miejsce w latach
1598-1631. Tylko przez krótkie momenty okres charakteryzował się
spokojem .
Po
roku 1631 przeprowadzanie procesów zostało wstrzymane. Wojna trzydziestoletnia
oraz wojska szwedzkie jakie stacjonowały na terenie Turyngii przeniosły
problematykę czarownic na plan drugorzędny. Około 50% mieszkańców Turyngii
odczuło kryzys jaki niosła za sobą wojna trzydziestoletnia. Zaraz po jej zakończeniu,
już ok. 1700 r., sprawa czarownic ponownie trafiła przed miejskie trybunały.
Lecz były to już tylko pojedyncze procesy.
Zatem rok 1630 kończący falę prześladowań należałoby przyjąć jako punkt
kulminacyjny procesów z Turyngii.
Na poniższej mapce zostały zaznaczone ważniejsze miejsca „procesowe"
Turyngii wraz z liczbą procesów. Z łatwością zauważymy, że „fala"
pochłonęła najwięcej ofiar na południu i południowym zachodzie
kraju. Na tym terenie działały sądy z Meiningen, Suhl, Schleusingen i Kaltennordheim, a także sądy z okolic Coburga i doliny Jerzego.
Znikoma liczba procesów odbyła się tylko na terenie miast
Mühlhausen i Nordhausen.
Interesującym może być porównanie terytorium Turyngii z jej sąsiadami. Sąsiednia
Saksonia nie przejawiała zbytnio zainteresowaniami czarownic w porównaniu do
Turyngii. Jednak frankoński Bamberg i Würzburg oraz opactwo Fulda
„mogły się poszczycić" większymi osiągnięciami.
Niemniej należałoby jednak przyjąć, że frankońskie tereny Turyngii stały w centrum zainteresowania szalejącej ówcześnie Inkwizycji.
Literatura:
-
Behringer Wolfgang: Hexen. Glaube, Verfolgung, Vermarktung, München 1998.
-
Ders.: Hexen und Hexenprozesse in Deutschland, München 1993.
-
Friedrich, Egbert: Hexenjagd im Raum Rodach und die Hexenprozeßordnung von
Herzog Johann Casimir, Schriften des Rodacher Rückert-Kreises, zeszyt 19,
Rodach 1995.
-
Levack, Brian P.: Hexenjagd. Die Geschichte der Hexenverfolgungen in Europa, München
1995.
Fotografie:
Mapkę Turyngii zaczerpnięto ze strony: www.thueringen.de
« Krucjaty i gnębienie (Publikacja: 05-11-2003 )
Artur Marek Wójtowicz Teolog, publicysta, pisarz. Ukończył Uniwersytet Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie (dawne ATK) oraz Studia Pastoralne w St. Gallen. Autor wstępu do Biblii protestanckiej ręcznie przepisanej przez 650 osob z Horgen ZH w 2003 r. Mieszka w Szwajcarii. "Wszyscy mawiają, że po filozofii traci sie rozum, zas po teologii wiarę. Więc co pozostaje? Spryt? Spotkać teologię w życiu to niewielki problem. Ale spotkać wierzącego teologa, to już sztuka, a prawdziwie wierzącego to... cud" - napisał. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 19 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Mormoński okultyzm | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2882 |