|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem » Prace nad ustawą ratyfikacyjną
Posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej - 13 XII 1994 [1]
Stenogram z 4. posiedzenia Komisji Nadzwyczajnej do
rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu w sprawie wysłuchania
informacji Ministra Spraw Zagranicznych Andrzeja Olechowskiego uzupełniającej
odpowiedź na zapytania poselskie
(13 grudnia 1994 r.,
Warszawa)
Dnia
13 grudnia 1994 r. Komisja Nadzwyczajna do rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską,
obradująca pod przewodnictwem posła Zbigniewa Siemiątkowskiego (SLD), wysłuchała: — informacji ministra spraw zagranicznych
Andrzeja Olechowskiego uzupełniającej odpowiedź na zapytania poselskie nadesłane w dniu 26 października 1994 r. W posiedzeniu udział wzięli przedstawiciele: Ministerstwa Spraw Zagranicznych z ministrem Andrzejem Olechowskim, Ministerstwa Sprawiedliwości z podsekretarzem stanu Bohdanem Zdziennickim i Urzędu Rady Ministrów z dyrektorem Biura do Spraw Wyznań Markiem Pernalem.
Poseł
Zbigniew Siemiątkowski (SLD): Jeśli
państwo pozwolą, to rozpoczniemy posiedzenie Komisji Nadzwyczajnej do
rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską.
Na kolejnym, czwartym już posiedzeniu naszej Komisji witam serdecznie pana
ministra spraw zagranicznych Andrzeja Olechowskiego. Jak umówiliśmy się na
ostatnim posiedzeniu Komisji Nadzwyczajnej wygłosi on uzupełnienie do
informacji pisemnej, stanowiącej odpowiedź na pytania, które jako Komisja
postawiliśmy rządowi. Przypomnę, że otrzymaliśmy dwie odpowiedzi. Jedna
sygnowana była przez pana ministra Andrzeja Olechowskiego, druga przez pana
ministra szefa Urzędu Rady Ministrów Michała Strąka. Do odpowiedzi pana
ministra Olechowskiego były pewne wątpliwości i dodatkowe pytania. Obecny na
poprzednim posiedzeniu pan minister Robert Mroziewicz skrupulatnie wszystkie
uwagi i pytania zapisał i jak rozumiem przekazał panu ministrowi Olechowskiemu. W tej chwili przyszła pora na ustosunkowanie się do tych pytań. Jednocześnie
pan minister Olechowski otrzymał cały komplet ekspertyz, które w tej chwili
wpłynęły, będących recenzją wystąpienia. Dodatkowych materiałów pan
minister nie mógł jeszcze otrzymać. W tej chwili dysponujemy jeszcze
dodatkowymi opiniami do odpowiedzi rządowej przygotowanymi przez pana prof. Wisłockiego i ks. prof. Zachariasza Łyko oraz ks. prof. Józefa Krukowskiego (które w tej
chwili do mnie wpłynęły). W odpowiednim momencie przekażę te materiały, a jak rozumiem nie będzie to już tematem wystąpienia pana ministra.
Porządek dzisiejszych obrad jest państwu znany. Jeśli nie ma żadnych uwag do
porządku dziennego, który w zasadzie składa się z jednego punktu, to żeby
nie przedłużać, szanując czas wszystkich tu obecnych, oddałbym głos panu
ministrowi Andrzejowi Olechowskiemu. Jest tu również z nami pan dyr. M. Pernal z Urzędu Rady Ministrów, którego również serdecznie witam. Jak rozumiem, w odpowiednim momencie pan dyrektor włączy się w nasze obrady celem uzupełnienia
informacji, które przekaże nam pan minister Olechowski.
Rozumiem, że jest zgoda na taki tryb postępowania. Nie widzę sprzeciwu, wobec
tego proszę pana ministra o zabranie głosu.
Minister
Spraw Zagranicznych, Andrzej Olechowski: Dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu. Pozwoliłem
sobie przygotować się do tego spotkania kierując się głównie pytaniami i zastrzeżeniami postawionymi w tekście pana prof. Pietrzaka, jak również
esencją dyskusji, którą otrzymałem od swojego przedstawiciela. W trakcie tej
wypowiedzi — muszę państwa uprzedzić, że stosunkowo długiej — będę starał
się odnieść do szerszych pytań, a w szczególności do pytania podstawowego:
co daje Polsce Konkordat? Po co go zawierać?
Chciałbym zacząć od pierwszego zastrzeżenia pana prof. Pietrzaka, które
wyrażone było w sposób następujący: „ogranicza Konkordat suwerenność
parlamentu w stanowieniu prawa w tym sensie (bo to jest esencja), że ta forma
regulacji nie może być powtórzona w stosunku do innych kościołów i związków
wyznaniowych. Konsekwentna realizacja zasady równouprawnienia wyznań nakazuje
demokratycznemu państwu wybór takiej formy regulacji, która mogłaby zostać
zastosowana wobec wszystkich kościołów i związków wyznaniowych". Zarzut
poważny, ale to zastrzeżenie można zilustrować przykładem z innej dziedziny
praw człowieka, a mianowicie praw mniejszości narodowych. Gdyby kierować się
tą logiką, to można by powiedzieć, że państwo nie powinno udzielać
gwarancji mniejszości litewskiej, czy białoruskiej za pomocą traktatu z Litwą,
czy Białorusią, gdyż nie może zastosować takiej samej formy regulacji w stosunku do mniejszości cygańskiej. Tam nie ma państwa, z którym można by
było zawrzeć traktat międzynarodowy. Jak we wszystkich dziedzinach życia,
tak i w tej, można zastosować najniższy wspólny mianownik albo ambitnie sięgnąć
do rozwiązań trudniejszych, ale też trwalszych. W przypadku Kościoła
katolickiego, jak państwo wiedzą, jest możliwa forma Konkordatu, gdyż tak ułożyła
się historia. Kościół katolicki chce zawrzeć Konkordat. Do takiego
postulatu należy podejść pozytywnie z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego
że współczesne państwo demokratyczne winno z życzliwością odnieść się
do rozwiązań, które kościołowi i związkom wyznaniowym zapewnia poczucie
solidnego zabezpieczenia ich praw. W przypadku Kościoła katolickiego takie
poczucie zapewnia właśnie Konkordat. Po drugie, dlatego że zawarcie
Konkordatu nakłada na państwo obowiązek podobnie solidnego zabezpieczenia
praw innych kościołów. Ponieważ w ich przypadku Konkordaty nie są możliwe,
należy poszukać innej, ekwiwalentnej co do solidności i trwałości formy
regulacji. Taką formę proponowałem w moim wystąpieniu przed Izbą i pan
prof. Pietrzak o niej też tutaj wspomina.
Konkordat widziany w takim kontekście jest zasadniczym krokiem w rozwoju prawa
wyznaniowego w Polsce, gdyż obliguje państwo do lepszego, kompletnego i trwałego
zagwarantowania praw wszystkich — muszę powtórzyć — wszystkich kościołów i związków wyznaniowych. Z tego powodu — o ile wystarczająco uważnie śledzę
wypowiedzi na ten temat — Konkordat spotyka się z przychylnością również i innych kościołów niż katolicki. Jest to pierwsza część odpowiedzi na
pytanie: po co jest Konkordat? W procesie rozwoju prawa może on stanowić (i
stanowić będzie w naszym przekonaniu) bardzo ważny element wnoszący prawo
wyznaniowe na potrzebny mu wysoki poziom trwałości i gwarancji, które
spowodują, że Kościół katolicki i inne kościoły i związki wyznaniowe będą z niego zadowolone.
Drugie zastrzeżenie, druga sprawa podniesiona przez pana prof. Pietrzaka została
wyrażona w ten sposób: „Zasada równouprawnienia wyznań nakazuje, aby
wszystkie kościoły i związki wyznaniowe, niezależnie od ich wielkości i formy uregulowania ich sytuacji prawnej, miały przyznane te same prawa i były
obciążone tymi samymi obowiązkami, co nie zawsze było respektowane przez
ustawodawstwo lat 1990-1993". Tu mógłbym tylko powtórzyć bardzo
jednoznaczną deklarację rządu, która zapowiada przeniesienie postanowień
Konkordatu do aktów prawnych regulujących sytuację innych kościołów i ich
wiernych. Przypomnę także i moje oświadczenie w imieniu rządu, w którym
powiedziałem, że sprawą zasadniczą jest, aby ustawodawstwo polskie nie
stwarzało w sferze sumienia i wyznania żadnych, nawet pozornych, przywilejów.
Stanowisko takie popiera również Stolica Apostolska. Było to dyskutowane ze
Stolicą Apostolską. Dlatego też życzeniem rządu jest, żeby ustawy, które
złożą się na nowe prawo regulujące stosunek państwa do wyznań i światopoglądów
zaczęły obowiązywać jednocześnie. Oczekujemy, że tego typu zalecenie
znajdzie się w uchwale albo w innych zaleceniach Komisji czy Izby związanych z Konkordatem.
Nauka religii, jest to kolejna, trzecia sprawa podniesiona przez pana prof.
Pietrzaka. Zarzut dotyczy przepisu art. 12 ust. 1 Konkordatu — który przytoczę:
„Uznając prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci oraz zasady o tolerancji, państwo gwarantuje, że szkoły publiczne ponadpodstawowe,
podstawowe oraz przedszkola prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej organizują, zgodnie z wolą zainteresowanych, naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych".
Według pana prof. Pietrzaka zapis ten ogranicza na rzecz rodziców prawa młodzieży
do decydowania o uczestniczeniu w katechizacji. Wynika z tego pewna
dyskryminacja młodzieży katolickiej, która w tym wypadku musiałaby podlegać
woli czy decyzji rodziców, w odróżnieniu od młodzieży niekatolickiej, która
miałaby zagwarantowaną większą swobodę. Ten zarzut opiera się na
nieuzasadnionym — w moim odczuciu — przekonaniu, iż wyraz „zainteresowani"
oznacza osoby inne niż osoby szczegółowo wyliczone w ustawie z dnia 7 września
1991 r. o systemie oświaty. Ustawa ta precyzuje, iż w szkołach publicznych
podstawowych nauka religii organizowana jest na życzenie rodziców, w szkołach
publicznych ponadpodstawowych na życzenie rodziców lub uczniów. Po osiągnięciu
pełnoletności o pobieraniu nauki religii decydują już sami uczniowie.
Zarzut, że uczniowie szkół średnich, ponadpodstawowych są w jakiś sposób
dyskryminowani, jest nieuzasadniony, jeżeli uważnie przeczytamy Konkordat. W Konkordacie mówi się o osobach zainteresowanych. Nie odnosi się on więc do
rodziców, tak jak sformułowano to we wstępie do tego zapisu. Trzeba by przyjąć
taką interpretację, która nie mieści się chyba w rozbiorze gramatycznym,
ani logicznym. Interpretacja pojęcia „zainteresowani" nie powinna nasuwać
wątpliwości. W przepisie Konkordatu chodzi wyraźnie o określenie podmiotu
wyrażającego wolę. Kto i w jakiej sytuacji może wolę pełnoprawnie wyrazić
wynika jednoznacznie z powszechnie obowiązujących norm Kodeksu cywilnego.
Normy te, w pełnej zgodzie z przepisami ustawy o systemie oświaty przesądzają,
iż w każdej sprawie, także dotyczącej uczestnictwa w katechizacji pełną
zdolność do czynności prawnych uzyskują obywatele po osiągnięciu pełnoletności.
Ograniczoną zdolność do czynności prawnych uzyskują obywatele, którzy ukończyli
lat 13. Oznacza to, iż osoba 13-letnia, czyli uczeń szkoły ponadpodstawowej,
ma prawo wypowiadać swą wolę obok woli swych rodziców. Konkordat w art. 12
zasady tej nie narusza.
Ocena z religii na świadectwie. Tutaj z kolei postawiono zarzut, że młodzież
niekatolicka ucząca się religii nie ma prawa do wystawienia oceny z religii na
świadectwie szkolnym. Projekt zmiany ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania przygotowany przez rząd przewiduje, iż oceny z religii wystawione w punktach katechetycznych każdego z kościołów będą umieszczane, oczywiście
na wniosek rodziców, a w szkołach ponadpodstawowych także na wniosek samej młodzieży
na świadectwach wydawanych przez szkoły publiczne. Przepis taki zrówna w pełni
sytuację katolików i wiernych innych kościołów.
Punkt piąty dotyczy pochówku. Zarzut stwierdzający, iż Konkordat pozbawia
niekatolików prawa do pochówku na cmentarzach katolickich opiera się na
takiej interpretacji pojęcia „nienaruszalności cmentarza", która
zdecydowanie — musimy to powiedzieć jako uczestnicy tych negocjacji — odbiega
od intencji stron negocjujących układ. Uczestnicy tych negocjacji z pełną świadomością
odnosili powyższe określenie wyłącznie do gwarancji zachowania sepulkralnego
charakteru nekropolii. Kwestia ta została podniesiona również podczas obrad
Rady Ministrów w dniu 1 czerwca 1993 r. W sprawozdaniu z dnia 24 września 1993
r. minister spraw zagranicznych wyjaśnił, iż delegacja rządowa zakomunikowała
Stolicy Apostolskiej stanowisko strony polskiej podkreślające, że — i tu
cytuję: „zasada nienaruszalności cmentarza nie może być rozumiana jako
prawo do odmowy pochowania osoby niewierzącej". Ze względu na to, że obowiązywanie
przepisów ustawy z dnia 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych
poddawane jest jednak nadal w wątpliwość, to aby nie mieć już z tym kłopotów,
rząd zamierza w znowelizowanej ustawie o gwarancjach wolności sumienia i wyznania zawrzeć przepis potwierdzający zasadę grzebania na cmentarzach
wyznaniowych osób innych wyznań i niewierzących. W projektowanej nowelizacji
znajdzie się również przepis uznający prawo każdego obywatela do otrzymania
pochówku zgodnego z wyznawanymi zasadami religijnymi lub przekonaniami w sprawach religii.
Szósty punkt podnoszony przez pana prof. Pietrzaka dotyczy kapelanów w niepaństwowych
zakładach wychowawczych, opieki zdrowotnej i społecznej. Jest taki popularny
zarzut — u pana profesora jest to inaczej sformułowane — że Konkordat narzuci
niepaństwowym zakładom obowiązek zatrudniania kapelanów. Trzeba zacząć od
tego, że pensjonariusze wszystkich zakładów i placówek leczniczych,
wychowawczych i opiekuńczych powinni mieć zagwarantowane prawo do uzyskania
opieki duszpasterskiej niezależnie od tego, do jakiego kościoła należą.
Tego byśmy oczekiwali.
Kiedy człowiek przebywa w szpitalu, to powinien mieć takie prawo. Konkordat
powiada, że te zakłady zawarłyby odpowiednie umowy. Umowy przewidziane przez
Konkordat w art. 17 ust. 3 pozwalają znaleźć, gdyby zaistniała taka
potrzeba, formułę współdziałania duchownych katolickich z kierownictwami
zarówno placówek państwowych, jak i niepaństwowych, także prowadzonych
przez inne kościoły. Trzeba zwrócić uwagę, że Konkordat mówi o zawarciu
stosownej umowy, co w żadnym razie nie oznacza obowiązku zatrudnienia kapelana w placówce niepaństwowej i ponoszenia z tego tytułu jakichkolwiek kosztów.
Chodzi tu przecież o taką sytuację, że zakład porozumiewa się np. z kościołem
parafialnym, że w przypadku, gdy będzie miał pacjenta katolika, który będzie
chciał otrzymać ostatnie namaszczenie, to ksiądz do niego przyjdzie. Nie
oznacza to, że ksiądz jest tam zatrudniony na etacie. Pojęcia „stosownej
umowy" nie można w żadnym wypadku interpretować jako zatrudnienia i umowy o pracę.
To jest tych 6 punktów z ekspertyzy pana prof. Pietrzaka. Więcej się nie
doszukaliśmy. Myślę, że wyczerpałem listę zarzutów z tej ekspertyzy. W odczuciu rządu można, czy należy tak interpretować przepisy Konkordatu jak mówiłem
lub w ten sposób upewnić się, że nie będą one mogły być poddane
interpretacji innej, o której mówiłem.
Zawarłem tu również pierwszą część odpowiedzi na kardynalne pytanie — co
daje Polsce Konkordat. Tak, jak powiadam, daje Polsce w systemie rozwoju (bo
inaczej prawa tworzyć nie można, nikt nigdy nie stworzy prawa jednorazowo,
tylko w systemie rozwoju), w procesie rozwoju prawa podnosi prawo wyznaniowe na
poziom taki, który da poczucie komfortu i bezpieczeństwa, pełnej gwarancji Kościołowi
katolickiemu i następnie innym kościołom, bo taki będzie obowiązek państwa.
Trudno sobie wyobrazić, żeby państwo mogło zostawić sprawę załatwioną
tylko w jednej części. Taki obowiązek na siebie w tym momencie przyjmujemy.
Druga część odpowiedzi na pytanie: — co daje Polsce Konkordat? — zawarta była w ostatnich słowach mojego wystąpienia w Sejmie, kiedy powiedziałem, że on
wzbogaci prawa obywateli, zrównoważy prawa najważniejszych instytucji społecznych,
rozjaśni podział ich kompetencji, słowem wzmocni poczucie ładu i komfortu
obywateli. Trzeci element, trzecia część odpowiedzi na to pytanie: co Polsce
daje Konkordat? Daje uregulowanie stosunków z podmiotem prawa międzynarodowego w sposób najwyższy, tak jak z wszystkimi krajami. Ze wszystkimi państwami na
świecie i z wszystkimi podmiotami staramy się zawierać traktaty o randze
najwyższej. Jesteśmy jedynym krajem postkomunistycznym, który zawarł takie
traktaty z sąsiadami. Nie jakieś podrzędne umowy, ale za każdym razem
traktaty o dobrych stosunkach, o uznaniu granic, o stosunkach dobrosąsiedzkich.
Zawarliśmy szereg traktatów takich wysokich, politycznie o najwyższej randze z wieloma państwami i podmiotami, w tym również ze Stolicą Apostolską.
To by była moja część odpowiedzi. Chciałbym prosić teraz pana dyrektora
generalnego o przedstawienie informacji na temat finansowych aspektów stosunków
państwo-Kościół. Wychodzimy tutaj poza Konkordat. Jeśli chodzi o Konkordat,
to już mówiliśmy i jeszcze raz powtarzamy, że jedyną sprawą specyficzną
dla Konkordatu, jedynym finansowym skutkiem specyficznym Konkordatu jest obligo
finansowania Akademii Papieskiej w Krakowie. Tę sumę także już wielokrotnie
podawaliśmy opierając się na szacunku — bo to oczywiście jest szacunek.
Pozostaje to oczywiście do suwerennej decyzji parlamentu. Przez analogię do
finansowania Uniwersytetu Lubelskiego, tę szacunkową sumę podawaliśmy w wysokości 14 mld zł. Rozumiem, że Komisję, a generalnie również opinię
publiczną interesują aspekty finansowe między państwem i Kościołem. Taką
obszerną informację przygotował Urząd Rady Ministrów i pan dyrektor
generalny, jeśli oczywiście pan przewodniczący pozwoli, by ją teraz wygłosił.
Dyrektor
generalny Urzędu Rady Ministrów, Marek Pernal:
Art. 10 ust. 2 ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o gwarancjach wolności sumienia i wyznania (ustawy, którą urząd w tej chwili chce znowelizować, a prace nad
nowelizacją są daleko zaawansowane) formułuje pewną generalną zasadę określającą
możliwość korzystania kościołów ze środków publicznych. Ta zasada brzmi
następująco:
„Państwo i państwowe jednostki organizacyjne nie dotują i nie subwencjonują
kościołów i innych związków wyznaniowych".
Wyjątki od tej reguły muszą mieć rangę ustawy bądź być przepisami
wydanymi na podstawie ustawy. Ta generalna norma dotyczy także Kościoła
katolickiego. Zgodnie z tym, co powiedziałem, państwo nie przeznacza żadnych
środków na budowę nowych obiektów sakralnych a nie partycypuje w bieżących
kosztach utrzymania tych obiektów, które już istnieją. Nawet wtedy, gdy są
to zabytki kultury narodowej. Państwo nie wspiera także żadnych form kultu
publicznego Kościoła.
Nie znaczy to, że Kościół katolicki nie korzysta ze środków pochodzących z budżetu państwa. Zgodnie z normą, którą przedstawiłem wcześniej, taka
sytuacja zawsze ma umocowanie w przepisie ustawowym. Wyróżniłbym tutaj dwa
rodzaje sytuacji. Pierwsza, gdy kościelne osoby prawne otrzymują środki
publiczne na podstawie przepisów szczególnych, to znaczy takich, które nie
obowiązują w stosunku do innych podmiotów prawa. Taka sytuacja ma miejsce w kilku przypadkach.
Pierwszy z nich to dotacja dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zgodnie z ustawą z dnia 14 czerwca 1991 r. o finansowaniu Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego z budżetu państwa, uczelnia ta otrzymuje dotacje i inne środki z budżetu państwa na zasadach określonych dla innych uczelni państwowych, z tą
różnicą, że ze środków tych nie mogą być finansowane inwestycje
budowlane. Plan dotacji budżetowej na Katolicki Uniwersytet Lubelski przewiduje w roku bieżącym kwotę 129 mld 674 mln zł, z czego na działalność
dydaktyczną tej uczelni 105 mld 876 mln zł, a na pomoc materialną dla studentów
23 mld 807 mln zł.
Druga sytuacja dotycząca dotowania Kościoła na podstawie przepisu szczególnego
dotyczy dotowania Funduszu Kościelnego. Zgodnie z ustawą z 20 marca 1950 r. o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom
posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego, jest to forma
rekompensaty za nieruchomości i majątki ziemskie odebrane przez państwo
wszystkim kościołom w 1950 r. To są owe tajemnicze dobra martwej ręki, które
czasami intrygują wielu czytelników tej ustawy. Zgodnie z art. 8 tej ustawy
Fundusz Kościelny miał być tworzony z dochodów pochodzących ze
znacjonalizowanych latyfundiów oraz z dotacji państwowych. W rzeczywistości,
tak w roku bieżącym, jak i przez cały okres od roku 1950 jedynym źródłem
Funduszu jest coroczna dotacja z budżetu państwa. W 1994 r. wyniosła ona 110
mld zł. Kwota ta została rozdysponowana na cele przewidziane w statucie
Funduszu w sposób następujący: 16 mld zł stanowiło 47 dotacji przekazanych
na działalność charytatywno-opiekuńczą kościołów. Dodam, że zgodnie ze
statutem Fundusz może finansować wyłącznie 3 formy działalności kościołów
na forum publicznym. Jest to działalność charytatywno-opiekuńcza, działalność
oświatowo-wychowawcza oraz remonty zabytkowych obiektów sakralnych. Na tę
pierwszą grupę, tzn. działalność charytatywno-opiekuńczą przekazano już
wymienioną kwotę 16 mld 13 mln zł. Wszystkie 47 dotacje przekazano
instytucjom prowadzonym przez Kościół katolicki, dlatego że tylko Kościół
katolicki prowadził tego typu działalność. 14 mld 850 mln zł stanowiących
50 dotacji przeznaczono na działalność oświatowo-wychowawczą kościołów, z czego 14 mld 100 mln zł stanowiło 48 dotacji dla Kościoła katolickiego. W tych dwóch grupach, jak państwo wiedzą, dominacja Kościoła katolickiego
jest bardzo wyraźna. 28 mld 383 mln zł stanowiło 158 dotacji na remonty
zabytkowych obiektów sakralnych. Z tej sumy 23 mld 43 mln zł stanowiły
dotacje na remont obiektów Kościoła katolickiego. Poza wydatkami w tych
trzech grupach tematów kwotę 51 mld 625 mln 303 tys. zł przekazano na rzecz
Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, z tytułu ubezpieczenia duchownych. Zgodnie z ustawą z dnia 17 maja 1989 r. o ubezpieczeniu duchownych Fundusz pokrywa różnicę
pomiędzy sumą świadczeń wypłaconych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych
duchownych i sumą składek, jakie duchowni wnieśli do Zakładu Ubezpieczeń
Społecznych. Dodatkowo Fundusz ponosi koszty ubezpieczenia społecznego członków
zakonów kontemplacyjnych, ale jest to już kwota niewielka.
Odnosząc się do początkowej informacji o globalnym wymiarze tej dotacji dla
Funduszu w tym roku w kwocie 110 mld zł, chciałbym na moment powrócić do
1950 r., tzn. do idei, która legła u podstaw utworzenia tego Funduszu. Była
to idea zrekompensowania kościołom straty materialnej, którą wówczas poniosły. Z materiałów archiwalnych Ministerstwa Rolnictwa i byłego Urzędu do Spraw
Wyznań wynika, że na podstawie tej ustawy przejęto od kościołów i związków
wyznaniowych nieruchomości i majątki ziemskie o łącznym obszarze ok. 134
tys. ha, w tym od Kościoła katolickiego ok. 120 tys. ha.
Oparcie Funduszu Kościelnego o dochody z tych majątków i nieruchomości,
zgodnie z przepisem ustawy, o której mówimy, wymagałoby zaangażowania z budżetu
państwa kwot znacznie większych niż przekazywane dotychczas na rzecz Funduszu
dotacje budżetowe. Podjęliśmy trud oszacowania tych możliwych wydatków. Z szacunków tych wynika, że w roku bieżącym dochód z przyjętych przez państwo
nieruchomości mógłby być określony na około 457 mld zł, tj. na poziomie
czterokrotnie wyższym od faktycznych środków, jakie państwo na rzecz
Funduszu przekazało. Przypominam, że jest to 110 mld zł. Za podstawę tego
szacunku przyjęto owe 134 tys. ha gruntów i przeciętny dochód z pracy w rolnictwie nieuspołecznionym z 1 ha przeliczeniowego, który w 1993 i 1994 r.
ustalony został na poziomie 4 mln 480 tys. zł zgodnie z zarządzeniem ministra
pracy i polityki socjalnej z dnia 26 lipca 1993 r. w sprawie określenia wysokości
przeciętnego dochodu z pracy w rolnictwie nieuspołecznionym z 1 ha
przeliczeniowego.
Ten szacunek, który przedstawiłem jest najniższy z możliwych, ponieważ
przyjęliśmy najniższą spośród występujących w dostępnych i publikowanych źródłach kategorię dochodu. Przy przyjęciu wyższej sumy
kwota ta musiałaby być wielokrotnie wyższa.
Trzecią sytuacją związaną z dotowaniem Kościoła z budżetu państwa jest
funkcjonowanie Ordynariatu Polowego.
Zgodnie z ustawą z 17 maja 1989 r. o stosunku państwa do Kościoła
katolickiego w Wojsku Polskim działa Ordynariat Polowy, będący osobą prawną
Kościoła katolickiego. Do kapelanów wojskowych mają zastosowanie przepisy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych. W roku bieżącym budżet
Ministerstwa Obrony Narodowej przewiduje dla Ordynariatu Polowego kwotę 62 mld
487 mln zł, w tym na świadczenia pieniężne związane z utrzymaniem stanów
osobowych 19 mld 549 mln zł, a na remonty i konserwację nieruchomości i obiektów 8 mld 850 mln zł.
We wszystkich pozostałych przypadkach związanych z finansowaniem osób
prawnych Kościoła katolickiego z budżetu państwa występuje sytuacja, w której
Kościół korzysta ze środków publicznych na takich samych zasadach, jak inne
osoby prawne prowadzące analogiczną działalność. Nie ma tu wobec tego
przepisów szczególnych. Sytuacja ta dotyczy realizacji zadań państwowych,
prowadzenia szkół i korzystania ze środków na ochronę zabytków z budżetu
Ministerstwa Kultury i Sztuki.
Co do realizacji zadań państwowych. Zgodnie z ustawą z dnia 5 stycznia 1991
r. o prawie budżetowym z budżetu państwa mogą być udzielane dotacje dla
jednostek niepaństwowych na zadania państwowe realizowane przez te jednostki.
Do zadań państwowych zlecanych m.in. kościelnym osobom prawnym (ponieważ
kategoria jednostek niepaństwowych jest znacznie szersza niż kościelna
osoba), zgodnie z uchwałą nr 76 Rady Ministrów z dnia 9 lipca 1992 r. w sprawie wykazu zadań państwowych, które mogą być zlecone jednostkom niepaństwowym
należy prowadzenie placówek opiekuńczo-leczniczych i leczniczo-wychowawczych
oraz prowadzenie domów pomocy społecznej i ośrodków opiekuńczych.
Zgodnie z przepisami, które przytoczyłem, prowadzenie owych placówek państwo
może zlecać różnym jednostkom niepaństwowym: stowarzyszeniom, organizacjom
społecznym i m.in. osobom prawnym Kościoła katolickiego i naturalnie innych
kościołów.
Zgodnie z umowami zawartymi z ministrem zdrowia i opieki społecznej osoby
prawne Kościoła katolickiego prowadzą 54 placówki opiekuńczo-lecznicze i leczniczo-wychowawcze. Są to w przeważającej mierze zakłady przeznaczone dla
osób upośledzonych lub nieuleczalnie chorych, zarówno dla dzieci (15 placówek z 750 miejscami), jak i dla dorosłych (39 placówek z 3500 miejscami). Dotacje
przekazywane kościelnym osobom prawnym prowadzącym taką działalność na
podstawie umowy z ministrem zdrowia i opieki społecznej wyniosły w całym
kraju w roku bieżącym 293 mld zł. Suma ta wynika ze stawki ustalonej na
utrzymanie jednego pacjenta, czy pensjonariusza w ciągu 1 dnia, brzydko mówiąc,
stawki 1-osobodnia, która w umowach z ministrem zdrowia i opieki społecznej
została ustalona na około 200 tys. zł. Z przemnożenia tej stawki przez ilość
dni w roku i ilość faktycznie wykorzystanych miejsc w placówkach leczniczych
wychodzi kwota 293 mld zł.
Drugą formą prowadzenia zadań państwowych jest prowadzenie domów opieki społecznej.
Osoby prawne Kościoła katolickiego prowadzą obecnie w Polsce, na terenie całego
kraju, zgodnie z umowami zawartymi tym razem [nie] z ministrem zdrowia i opieki
społecznej, ale z poszczególnymi wojewodami, 114 domów pomocy społecznej. Na
bieżące funkcjonowanie (nie na inwestycje, bo to wyklucza Prawo budżetowe)
tych placówek przeznaczono w 1994 r. w budżetach wojewodów 488 mld 723 mln zł.
Chciałbym tutaj dodać i podkreślić, że realizacja zadań państwowych nie
jest formą finansowania potrzeb wyznaniowych. Placówki prowadzone przez kościelne
osoby prawne są dostępne dla wszystkich obywateli bez względu na ich religię
lub światopogląd. Jest to forma wykupywania przez państwo określonej usługi w instytucji prowadzącej tego typu placówki opiekuńcze. Dotyczy to wszystkich
zakładów tego typu prowadzonych przez Kościół katolicki i przez inne kościoły,
związki i organizacje. Reguły są wspólne dla wszystkich osób prawnych
prowadzących zakłady tej kategorii. Pacjenci i pensjonariusze są do nich kierowani przez lekarzy wojewódzkich bądź
przez specjalistyczne placówki opieki zdrowotnej pod nadzorem
Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, bądź też przez Wojewódzkie
Zespoły Pomocy Społecznej (dotyczy pensjonariuszy domów pomocy społecznej).
Następna sytuacja, w której osoby prawne Kościoła katolickiego korzystają
ze środków publicznych na zasadach takich samych, jak wszystkie inne
instytucje zajmujące się podobną działalnością, to prowadzenie szkół i placówek oświatowych.
Zgodnie z ustawą z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty z budżetu państwa
udzielane są dotacje dla szkół niepublicznych posiadających uprawnienia szkół
publicznych oraz dotacje dla placówek niepublicznych. Wysokość dotacji określona
została na poziomie 50% wydatków bieżących ponoszonych w szkołach
publicznych tego samego typu w przeliczeniu na jednego ucznia.
Tak samo jak w przypadku placówek leczniczo-wychowawczych, o których mówiłem
na początku, wszystkie niepubliczne placówki oświatowe w Polsce dotowane są
na podstawie tych samych reguł, jeżeli posiadają prawa szkół publicznych.
Dotacje są niezależne od tego, czy są to osoby prawne Kościoła
katolickiego, czy stowarzyszenia i organizacje społeczne. Takich placówek w ostatnim okresie powstało w kraju wiele. Na terenie kraju działa w tej chwili
95 katolickich szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych oraz
około 70 placówek oświatowych takich, jak domy dziecka i zakłady
wychowawcze. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie dysponuje danymi dotyczącymi
wysokości dotacji dla szkół i placówek niepublicznych wyszczególniających
dotacje dla szkół i placówek katolickich. Są do dyspozycji dane dotyczące
całego szkolnictwa niepublicznego. Nie ma natomiast danych, które z całego
bloku pozwalałyby wyłowić placówki prowadzone przez kościelne osoby prawne.
Podobnie jak w przypadku placówekrealizujących
zadania państwowe, szkoły i placówki oświatowe prowadzone przez kościelne
osoby prawne są powszechnie dostępne. Dzieci i młodzież są do nich
kierowane przez kuratorów oświaty.
Trzecią sytuacją korzystania ze wsparcia z finansów publicznych na podstawie
przepisów powszechnie obowiązujących jest uzyskiwanie dotacji na ochronę
zabytków ze środków pozostających w dyspozycji Ministerstwa Kultury i Sztuki.
Zgodnie z uchwałą nr 179 Rady Ministrów z dnia 8 grudnia 1978 r. w sprawie
wykorzystania zabytków nieruchomości na cele użytkowe, wydaną w związku z art. 40 ust. 2 ustawy z dnia 15 lutego 1962 r. o ochronie dóbr kultury i muzeach oraz w ramach środków przeznaczonych na konserwację zabytków
ruchomych Ministerstwo Kultury i Sztuki przyznało na ochronę zabytkowych
obiektów sakralnych Kościoła katolickiego w 1994 r. pomoc finansową w wysokości
45 mld 380 mln 200 tys. zł, z tego dla 152 obiektów architektonicznych 23 mld
854 mln 200 tys. zł, a dla 54 zabytków ruchomych 21 mld 526 mln zł.
Kwestią nie wiążącą się z dotowaniem działalności osób prawnych Kościoła
katolickiego jest wynagradzanie za wykonaną pracę osób fizycznych duchownych i świeckich pełniących zadania duszpasterskie lub nauczycielskie. Nie ma tu
miejsca przekazywania środków publicznych dla osób prawnych — co podkreślam.
Aby przybliżyć sprawy związane z zakresem tych środków powiem państwu o wynagradzaniu nauczycieli religii katolickiej w szkołach publicznych. W marcu bieżącego roku na ogólną liczbę 340,070 etatów nauczycielskich w szkołach publicznych, na świeckich nauczycieli religii przypadły 9.393 etaty,
przy czym na pełnych etatach pracowały 6.184 osoby. Według informacji
Ministerstwa Edukacji Narodowej przeciętne miesięczne wynagrodzenie
nauczyciela wynosi obecnie ok. 5 mln zł, a przeciętne wynagrodzenie katechety
ok. 3,5 mln zł. Według źródeł kościelnych w 20 diecezjach pracuje obecnie
8148 katechetów świeckich. Jeśli ekstrapolujemy te dane na teren całej
Polski, to łatwo dojdziemy do wniosku, że około 16 tys. osób świeckich (nie
etatów, mówimy nie o etatach, a o osobach) zatrudnionych jest w charakterze
katechetów. Ok. 68% osób zatrudnionych jest w pełnym wymiarze czasu, około
22% na pół etatu i ok. 8% na umowę-zlecenie. Według źródeł kościelnych
pensje katechetów zatrudnionych na pełnym etacie nie przekraczają z reguły 3
mln zł.
Przy przyjęciu poziomu płac według informacji Ministerstwa Edukacji Narodowej
dla całego okresu 12-miesięcznego i przy uwzględnieniu pochodnych tegoroczne
koszty związane z opłacaniem 9,4 tysiąca etatów katechetów świeckich należałoby
szacować na około 608 mld zł. Gdybyśmy przyjęli, że wszyscy spośród 16
tys. katechetów pracują na pełnym etacie, co w chwili obecnej nie odpowiada
prawdzie, to łączny tegoroczny koszt ich wynagrodzenia wyniósłby ok. 1 bln
35 mld zł.
Nie pobierają natomiast wynagrodzenia za pracę księża, którzy w marcu bieżącego
roku byli zatrudnieni na ogółem 7.735 etatach nauczycielskich, przy czym na pełnych
etatach pracowało 3589 osób.
Przy założeniu, że stawki wynagrodzenia księży przewyższałyby stawki
wynagrodzeń katechetów świeckich o ok. 1 mln zł — a to założenie czynimy w związku z wyższymwykształceniem i dłuższym stażem pracy — to koszty związane z opłatami tej grupy katechetów
powinny być w skali całego roku szacowane na ok. 650 mld zł. Tych kosztów w tej chwili państwo nie ponosi.
Druga sytuacja, w której możemy mówić o pobieraniu wynagrodzenia za
wykonywaną pracę przez duchowne osoby fizyczne ma miejsce w przypadku kapelanów
pracujących w placówkach służby zdrowia. Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej
nie dysponuje wprawdzie danymi dotyczącymi liczby zatrudnionych w szpitalach
kapelanów oraz kosztów związanych z prowadzeniem opieki duszpasterskiej w placówkach służby zdrowia. Ale i tu możemy się pokusić o jakieś szacunki. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 1993 r. działało w Polsce 698 szpitali ogólnych. Według źródeł kościelnych w 31 diecezjach
pracuje obecnie 477 kapelanów szpitalnych. Wobec tego ogólną liczbę kapelanów
na terenie całej Polski, czyli 40 diecezji, szacować można na ok. 615 osób. Z tabeli zaszeregowań stanowisk pracy stanowiącej załącznik do rozporządzenia
ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 2 lipca 1992 r. w sprawie zasad
wynagradzania pracowników publicznych zakładów opieki zdrowotnej wynika, iż
kapelani jako osoby zaszeregowane w kategorii od XIV do VII, pobierają
wynagrodzenie zasadnicze od 2,5 mln do 5 mln zł, jeżeli zatrudnieni są w pełnym
wymiarze czasu pracy.
Następna sytuacja, o której chciałem państwu powiedzieć, co sprawa
wynagradzania nauczycieli religii w przedszkolach.
Administracja rządowa nie dysponuje danymi obrazującymi skalę kosztów
ponoszonych przez gminy w związku z wynagradzaniem katechetów pracujących w przedszkolach. Jak państwo wiedzą prowadzenie przedszkoli należy do zadań
samorządów lokalnych. Takich danych nie ma, które w skali kraju mogłyby
pokazać, jakie to są koszty. Ogólną liczbę osób zajmujących się
nauczaniem religii w przedszkolach ocenić należy na ok. 5 tys. łącznie. W tym są osoby zatrudnione w pełnym wymiarze czasu pracy, w niepełnym wymiarze i na umowę-zlecenie. Powszechnie występuje sytuacja, w której katecheci
przedszkolni uczą jednocześnie religii w szkołach. Grupa katechetów uczących
wyłącznie w przedszkolach, jak należy sądzić, jest nieliczna.
Te informacje, które państwu przedstawiłem wydają się na tyle kompletne i szczegółowe, na ile to było możliwe. Zdaję sobie sprawę z tego, że w publicznych środkach przekazu, w opiniach wyrażanych przez różne osoby, w tym także osoby znające się na rzeczy, padają odmienne sumy, sumy wyższe.
Jeżeli państwo pozwolicie, to zajmę jeszcze dwie minuty. Chciałbym
skomentować informacje, jakie znalazłem ostatnio w publikacji eksperta, który
został powołany przez tę Komisję. Pozwoliłem sobie z uwagą przeczytać te
dane. Przyznam, że z pewnym zdumieniem odkryłem w nich pomysły i interpretacje zupełnie nieprawdopodobne. jeśli pan prof. Wisłocki zechce
logicznie pomyśleć i uzna, że naprawdę we wszystkich przedszkolach w Polsce
kapelan zostanie zatrudniony do nauki religii na pełnym etacie, to w ciągu
tygodnia będzie on musiał katechizować przez 25 godzin. Jeśli przyjąć, że
dziecko w ciągu tygodnia przebywa w przedszkolu 5 dni, to panie profesorze, każde
dziecko musiałoby przez 5 godzin dziennie być poddawane katechizacji i to będzie
dłuższe niż suma pontyfikalna. Myślę, że jest to zupełnie
nieprawdopodobny wniosek. Natomiast 600 mld, jaką pan profesor zechciał wywieść z prostego przemnożenia ilości przedszkoli przez etat katechetów — te 25
godzin — to chyba polega na nieporozumieniu.
Poseł
Zbigniew Siemiątkowski (SLD):
Proszę państwa, jeszcze tylko wypowiedź uzupełniająca. Za chwilę
rozpoczniemy dyskusję.
Mam tylko taką uwagę. Uważam, że to co pan dyrektor Pernal przekazał było
bardzo obszerne, bardzo kompetentne, ale niestety zostało to tylko
wypowiedziane. Chciałbym prosić o przekazanie naszej Komisji dokumentu, który
pan nam zaprezentował przed chwilą. Mam nadzieję, że nie ma klauzuli tajności,
którą trzeba by było zmieniać wyższymi decyzjami. Gdybyśmy, jako Komisja,
mogli ten dokument otrzymać do wiadomości, to pomogłoby nam bardzo w pracach.
Materiał ten mógłby stanowić pomoc w zakresie możliwości ustosunkowania się
do zawartych w nim danych. Materiał ten posłużyłby także do sprostowania
naszych wyobrażeń, które do tej pory były wyobrażeniami nie opartymi na
faktach i na tak kompetentnym wywodzie, jaki przedstawił nam pan dyrektor.
Dlatego też zwracam się do pana dyrektora z prośbą o udostępnienie tego lub
podobnego materiału, który by przedstawiał problematykę poruszaną przez
pana dyrektora.
Pozwolę sobie tylko odnieść się do pewnej uwagi. Pan oczywiście ma wszelkie
prawa do polemiki z ekspertami. My jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nasi
eksperci poddawani są obróbce ze wszystkich stron. Specjalnie kierowaliśmy się
taką zasadą, aby zespół ekspertów był tak wewnętrznie spluralizowany, żeby
każdy wypowiedziany pogląd mający swoje uzasadnienie i żyjący publicznie, mógł
być w tej Komisji przedstawiony. Dlatego oprócz głosów i ekspertyz, którymi
dysponujemy, autorstwa panów profesorów M. Pietrzaka i J. Wisłockiego, są również
ekspertyzy panów profesorów księży: Łyko, Sobańskiego i Krukowskiego.
Ekspertyzy te stanowią dla wszystkich posłów pomoc do wypracowania
stanowiska. Dopiero tak spluralizowany wewnętrznie zespół ekspertów i przedstawione ekspertyzy i opinie, w moim przekonaniu, pomogą nam wyrobić
sobie pogląd i stanowisko. W tej chwili uzupełnienie wypowiedzi przedstawi pan minister Olechowski, a następnie
przechodzimy do dyskusji.
Minister
Andrzej Olechowski: Oczywiście,
dokument obszerniej traktujący to, co przed chwilą prezentował pan dyrektor
generalny, zostanie państwu dostarczony. Rzeczywiście, uważam że potrzebne są
państwu rozstrzygające dane najlepsze na jakie stać dziś administrację -
tyle, ile jest w stanie ze swoich danych wydobyć. Proszę zwrócić uwagę, że
nie we wszystkich przypadkach jest to możliwe. Brak jest np. danych dotyczących
wykonania zadań państwowych w placówkach oświatowych. Ministerstwo Edukacji
Narodowej nie rozróżnia, czy szkoła jest katolicka, czy nie. Nie jesteśmy więc w stanie takich danych podać.
Ponieważ liczby mogą wywołać zupełnie niepotrzebną sensację i później będziemy
się bawić w sprostowania i niepotrzebne polemiki, więc mam szczególną prośbę
do państwa z mediów, aby je zacytować (tam gdzie będą one cytowane) z tymi
wszystkimi zastrzeżeniami, które były czynione. Na przykład, aby w przypadku
szacunków nie powstawały proste symulacje, jeśli są dokładne liczby. Jak mówiłem
liczby muszą być za każdym razem podane z komentarzem, o ile taki był
wymagany.
Chciałem odnieść się krótko do jeszcze jednego pytania. Jakie są możliwości
negocjacji, wymiany listów intencyjnych, czy interpretacyjnych, protokołów
dodatkowych lub innych rozwiązań umownych oraz jakie byłyby konsekwencje
odrzucenia Konkordatu?
Możliwości negocjacji zawsze są. To jest pierwsza odpowiedź. Tyle, że wystąpienie o negocjacje, tzn. możliwości wystąpienia o renegocjacje oznaczają
stwierdzenie, że odrzuca się ten tekst i chce się teraz negocjować inny
tekst we fragmentach, bądź w całości. Czy druga strona chciałaby
renegocjować Konkordat, tego nie umiemy powiedzieć. Tego nie da się powiedzieć,
dopóki o to się nie wystąpi. Byłoby to w każdym razie wystąpienie
niezwykle spektakularne, dramatyczne, rzadko stosowane. Dramatyczne w sensie
teatru. Nie mówiąc, że z tego powodu rozpadłby się kraj, czy rozpadłyby się
stosunki międzynarodowe. Byłoby to wystąpienie nadzwyczajne.
Czy możliwa byłaby nie renegocjacja, ale interpretacja, czy uściślenie, no
może z pewnymi podtekstami negocjacyjnymi pewnych kwestii poprzez protokoły
dodatkowe, wymianę listów, czy też wspólną interpretację. Według naszego
rozeznania nie jest to dzisiaj potrzebne. Nie jest potrzebne, dlatego że
Konkordat został tak spisany, przy założeniu zaufania stron do siebie, że
pozostawia dużą swobodę obu stronom do tego, aby go zinterpretowały. Taka
jest cecha charakterystyczna tego Konkordatu, że on nie jest w bardzo wielu
punktach niezwykle szczegółowy. To ustawodawca krajowy, to państwo, to rząd w dalszych swoich działaniach ma go zinterpretować. Ma ustalić jaka będzie
jego aplikacja. Oczywiście, mogą być sytuacje, w których chciałoby się
jednakże wiedzieć, że taka interpretacja, czy że taka aplikacja — zdaniem
drugiej strony — nie będzie czymś idącym wbrew literze, wbrew duchowi
Konkordatu. Są na to sposoby. Po pierwsze jest strona polska, która negocjowała
ten Konkordat. Ona wie w jakim duchu był on interpretowany. Jej wyjaśnienia i jej interpretacje są w dużej mierze rozstrzygające. Gdyby jednak powstała
jakaś wątpliwość, to jest taka dobra, stara metoda, że można wówczas
publicznie taką interpretację wyrazić, np. oświadczeniem ministra spraw
zagranicznych. Po odczekaniu kilku dni, aż tam się ten głos doniesie i nie
stwierdzeniu innej interpretacji, skądkolwiek by ona miała pochodzić bądź
jakiegoś zastrzeżenia, to rozumie się przez domniemanie, że jest to
interpretacja podzielona również przez drugą stronę. Są to już sprawy
techniczne.
Strona polska ma tutaj — co jest bardzo istotne — szeroki margines
zinterpretowania zapisów poprzez aplikacje. To zaufanie i pozostawienie dużej
swobody jest zresztą często przez Stolicę Apostolską podkreślane.
Konsekwencji prawnych odrzucenia Konkordatu nie widzę. Konsekwencje są żadne.
Po prostu te przepisy stają się nieważne. Z tego nie wynikają żadne
konsekwencje. Na temat wewnętrznych, krajowych konsekwencji politycznych nie
chcę się zagłębiać w spekulacje i ich omawiać. Natomiast konsekwencje
polityczne zewnętrzne są bardzo proste — utrata wiarygodności. Oczywiste
jest, że nie zawsze. Jest to przecież coś, co można później odbudować.
Jest to na pewno utrata wiarygodności wynikająca z następującego
rozumowania. Był rząd wybrany demokratycznie, który podpisał porozumienie międzynarodowe.
Następny rząd jak gdyby nie uznaje ciągłości poprzedniego rządu, neguje
tamte osiągnięcia zawarte w negocjacjach prowadzonych w dobrej wierze. To po
prostu podcina wiarygodność partnera w następnych negocjacjach z kimkolwiek,
kto by to nie był. Proszę nie sądzić, że dramatyzuję. Wiadomo, że
sytuacja taka może być często używana jako argument: czy z tą umową nie będzie
tak, jak z Konkordatem? W szczególnie trudnych negocjacjach każdy chętnie to wyciągnie. Jednak, jak
powiadam, nie jest to sprawa taka, której po jakimś okresie nie można byłoby
odbudować.
Takie są konsekwencje. To jest wszystko, co na razie chciałem powiedzieć.
Poseł
Zbigniew Siemiątkowski (SLD):
Proponuję, abyśmy przeszli do fazy pytań i wypowiedzi.
Poseł
Krystyna Łybacka (SLD): Pan
dyrektor przedstawiając nam sprawy dotacji z budżetu dla osób kościelnych był
łaskaw powiedzieć, na zakończenie, że jego zdumienie wzbudziła opinia, jaką
przygotował pan prof. Wisłocki będący ekspertem Komisji. Muszę powiedzieć,
że nie mniejsze zdumienie wywołał pan we mnie, kiedy pana słuchałam. Nie było
to jednak tylko zdumienie, bo — jak sądzę — powaga tematu, nad którym w tej
chwili dyskutujemy wymaga, aby w tej izbie panował duch prawdy i szczerości.
Pan tymczasem, z podziwu godną żonglerką, przedstawił nam dane to z 1993 r.,
to z 1994 r. w zależności od tezy, którą chciał pan udowodnić. Wobec tego
bardzo proszę, aby był pan łaskaw odpowiedzieć na dodatkowe pytania, które w tej chwili panu zadam. Powinno to nieco wyjaśnić wątpliwości, jakie
wzbudziły pańskie wypowiedzi.
Po pierwsze: ile wyniosą płace dla duchowieństwa w 1995 r.? Ustawa budżetowa
jest prawie gotowa. W świetle tej ustawy odpowiedź na to pytanie jest prosta.
Pytanie drugie: na ile te wydatki wzrosną po zawarciu umowy — Konkordatu?
Pytanie trzecie: powiedział pan, że w roku 1994 w budżecie Ministerstwa
Obrony Narodowej przeznaczono kwotę 8 mld zł na inwestycje. Czy wie pan jak ta
kwota skutkuje w budżetach lat następnych? W budżecie na 1995 r. kwota ta
wynosi już 22,5 mld zł. W budżetach na dwa następne lata wynosi ok. 70 mld zł.
Początkowe kwoty przeznaczone były na rozpoczęcie inwestycji. Ich dokończenie
wymaga kolejnych nakładów. Proszę to uzupełnić.
Podam panu również przykład tego, jak bardzo zręcznie podawał pan nam dane.
Był pan łaskaw stwierdzić, że większość katechetów otrzymuje poniżej 3
mln zł miesięcznie. Nie uzupełnił pan, że płaca taka wynika z faktu, że
większość katechetów po prostu nie ma wykształcenia, które pozwalałoby im
pobierać płacę stosowną do ich kompetencji. I jeszcze jedno pytanie. Wie pan doskonale, panie dyrektorze, o tym, że polskie
prawodawstwo przewiduje wynagrodzenie za świadczone usługi i pracę. Wie pan również
dobrze o tym, że jeżeli ktoś z osób świadczących te usługi zwróci się
do Rzecznika Praw Obywatelskich, to z całą pewnością Rzecznik Praw
Obywatelskich będzie tej osoby bronił. Co więcej postąpi słusznie. Nie można
świadczyć pracy darmowo — zgodnie z naszym prawodawstwem. Proszę o odpowiedź
na pytanie: jakie są finansowe skutki Konkordatu? — także i w tym aspekcie.
Poseł
Zbigniew Siemiątkowski (SLD):
Rozumiem, że najpierw zbierzemy pytania, a później pan dyrektor udzieli na
nie odpowiedzi. Tak będzie łatwiej.
Poseł Izabella Sierakowska (SLD): Pan minister odpowiedział na moje pytanie: „Po co Polsce potrzebny
jest Konkordat?" Odpowiedział pan, że obliguje on do rozwoju prawo
wyznaniowe, podnosi rangę prawa wyznaniowego, wzbogaca prawa obywateli, rozjaśni
podział kompetencji — komfort, bezpieczeństwo, itd., itd. Być może dla
wyznawców religii katolickiej tak. Dalej mówi pan o uregulowaniu, o umowach międzynarodowych
niesamowitej rangi w środku Europy, czyli krótko mówiąc Polska — przedmurzem
katolicyzmu.
Panie ministrze, upewnił mnie pan tą swoją wypowiedzią, że te wszystkie
problemy rozwiąże nie Konkordat, ale konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej.
Problemy te doskonale rozwiązuje ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 r. Problemy te doskonale rozwiązują już przyjęte ustawy o kościołach, a także te, nad którymi pracujemy.
Ustosunkowując się do wypowiedzi pana prof. Wisłockiego, pominął pan w pytaniu szóstym bardzo ważny akapit. Jest to wypowiedź pana Jerzego
Giedroycia: „Za przejaw prawicowości uważam przede wszystkim zbyt duże
podporządkowanie się naszej polityki polityce Watykanu. Jeśli idzie o zagadnienia narodowościowe i religijne w stosunku do prawosławia zaszkodziło
to naszym interesom". Dalej prof. Giedroyć pisze o niepotrzebnych
antagonizmach z Kościołem prawosławnym, etc., etc.
Krótko mówiąc, panie ministrze, poproszę o pana wypowiedź na piśmie. Chciałabym
to sobie dokładnie przestudiować, a mówił pan bardzo szybko. To samo dotyczy
informacji o sprawach finansowych. Także i tę wypowiedź chciałabym otrzymać
na piśmie.
Panie przewodniczący, wracam do mojego wniosku, stawianego na poprzednim
posiedzeniu Komisji Nadzwyczajnej. Jak pan pamięta, mówiliśmy o powołaniu dwóch
podkomisji. Jedna z nich miałaby opracować ustawy „okołokonkordatowe".
Druga, o której mówiłam, zajęłaby się sprawami konfliktowymi. Krótko mówiąc
są takie zapisy w Konkordacie, na które my nie wyrażamy zgody. Pan prof. Wisłocki
ujął to bardzo celnie, za co panu serdecznie dziękuję. Pisze pan profesor w ten sposób: „...powołać podkomisję prawną, która mogłaby się
autorytatywnie wypowiedzieć w odniesieniu do podnoszonych zarzutów w stosunku
do poszczególnych artykułów Konkordatu, które mogą spowodować spory
interpretacyjne". Ponawiam więc mój wniosek i bardzo proszę o powołanie właśnie
takiej komisji, która te spory interpretacyjne rozstrzygnie. Być może, tak
jak powiedział to pan minister Olechowski, nie ma w końcu przeszkód do
ewentualnych renegocjacji. Takich przeszkód nie ma. Nie jest w końcu nigdzie
napisane, że w ciągu roku musimy załatwić sprawę Konkordatu. Wiemy
doskonale, że w niektórych przypadkach podpisywanie umów — uzyskanie zgody na
umowy międzynarodowe trwało nawet po 20, 30 czy 40 lat. Tak było w Stanach
Zjednoczonych. Myślę, że w ten sposób nie popełnimy błędu. Myślę, że
większym błędem byłoby wyrażenie zgody na podpisanie Konkordatu teraz, po
wypowiedzi jednego i drugiego pana. Stawiam wniosek o powołanie podkomisji.
1 2 Dalej..
« Prace nad ustawą ratyfikacyjną (Publikacja: 17-11-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 2965 |
|