|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem
Senackie seminarium o konkordacie z 29 VI 1994 [3]
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Myślę,
panie doktorze, iż należy, i to zdecydowanie, odróżnić dwa porządki
prawne, autonomiczne i niezależne: porządek prawny kościelny i państwowy.
Trudno jakiemukolwiek przyznać priorytet. To są dwa równorzędne, niezależne i autonomiczne, funkcjonujące zresztą w stosunku do tych samych obywateli, i Kościoła i państwa, systemy. Kościół nie musi zobowiązywać się, zwłaszcza w konkordacie, do tego, że będzie, tak to zrozumiałem, przestrzegał porządku
prawnego państwa. Tak samo jak duchowni nie muszą składać przysięgi na
lojalność wobec państwa. Byłoby to bowiem niezwykłym i dziwnym
podejrzeniem, supozycją, że duchowni nie są lojalni. To tak na marginesie.
Są to, wracam do meritum sprawy, dwa porządki równoległe i każdy konkordat,
każda umowa tego typu próbuje te dwa porządki prawne uwzględnić i wydaje mi
się, jako jednemu z wielu negocjatorów tej umowy, iż zamysłem tych, którzy
to dzieło tworzyli, było właśnie jakby wypośrodkowanie, uwzględnienie właściwej
propozycji obu porządków prawnych. Cały konkordat polski od art. 1 do 29 jest
przepojony generalną zasadą oddzielenia tych porządków autonomicznych, ale
jednocześnie respektowania.
Zauważmy, że konkordat nie wymaga tylko nowelizacji ustaw państwa. Na tej
samej zasadzie podpisanie umowy międzynarodowej i późniejsze jej
ratyfikowanie wymaga również nowelizacji odnośnych ustaw kanonicznych. Są to
więc dwa porządki prawne absolutnie autonomiczne i zdecydowanie nie zgadzałbym
się na dawanie priorytetu jakiemukolwiek z tych porządków.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Jeszcze jedno, księże profesorze, żeby doprecyzować. Ksiądz
profesor również uczestniczył w zespole negocjującym tekst tego konkordatu. O co właściwie chodziło? O związanie tych dwóch porządków prawnych, czy o ich rozdzielenie? Może na przykładzie małżeństwa. To jest chyba najbardziej
wyrazisty przykład.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Chodziło o to, tu już padały głosy, że nasz konkordat jest wyjątkowym konkordatem. A propos tego konsekwentnego rozdzielenia w każdej dziedzinie dwóch
porządków — państwa i Kościoła. Gdybyśmy analizowali poszczególne artykuły,
niewątpliwie do takich wniosków dojdziemy. Zacznijmy od tego, że konkordat
jest instrumentem gwarantującym wolność religijną obywateli, która to wolność
wynika z godności osoby ludzkiej, a zatem konkordat, powtórzmy to, stoi na
straży godności człowieka. W konkordacie, szczególnie w tak newralgicznym przedmiocie małżeństwa,
chodziło z jednej strony o umożliwienie katolikom zawierania jednego związku,
ja mówię tu, jako kanonista, kierownik Katedry Kościelnego Prawa Małżeńskiego, o wyrażeniu tylko raz konsensusu małżeńskiego, tego czynnika konstytutywnego
małżeństwa, jak pan profesor Wisłocki mówił, przysięga małżeńska jest
to akt religijny, ale odpowiedź „tak", przysięga małżeńska jest tylko
potwierdzeniem tego faktu, czyli konsensu. A tak nawiasem wyjaśnijmy, że
przysięga małżeńska nie ma wymiaru — ja, Jan, biorę sobie ciebie… nie ma
wymiaru świeckiego, ona nadal ma tylko i wyłącznie wymiar religijny.
Chodziło więc zatem, z jednej strony o umożliwienie katolikom wyrażenia
tylko jeden raz zgody małżeńskiej i wcale nie dlatego panie profesorze, że
wierni uważają ceremoniał świecki za zbyt skomplikowany. Mnie się bardzo
podoba. Przepraszam za osobiste zwierzenia, byłem wielokrotnym tłumaczem na ślubach
cywilnych i mnie się ten ceremoniał podoba. I w związku z tym właśnie katolicy, którzy zechcą zawrzeć ślub cywilny,
mogą go zawierać. To nie jest prawda, że tu kierowano się tą przesłanką,
że ceremoniał ślubu świeckiego jest zbyt rozbudowany. A zatem z jednej
strony chodziło o umożliwienie wyrażenia tylko raz zgody małżeńskiej, która
to zgoda uzyskała podwójne skutki: kanoniczne i cywilne, a po drugie, tak, jak
pan dyrektor Pernal podkreślał, że wyważyliśmy to nie wzorując się na
konkordacie włoskim, byliśmy krytyczni, chodziło o zdecydowane wyodrębnienie i podzielenie kompetencji państwa i Kościoła.
Najlepszym tego przejawem jest ust. 3 i 4 dotyczący orzekania w sprawach małżeńskich.
Te dwie przesłanki jakby przyświecały negocjatorom artykułu 10.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proszę, pan profesor Pietrzak.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Mam trochę inny pogląd na sprawę, czy w konkordacie następuje konsekwentnie rozdzielenie spraw małżeńskich. Nie ma
jednego oświadczenia woli, tylko dwa oświadczenia woli. Bo jedno jest oświadczenie
woli ważne dla Kościoła, a drugie oświadczenie woli jest ważne dla państwa,
czyli tu jest to oddzielenie. W konkordacie włoskim, nawet przed wojną w projekcie prawa małżeńskiego profesora Lutostańskiego było tylko jedno oświadczenie
woli. Czyli to już zapobiegało możliwościom rozbieżności, między jednym a drugim oświadczeniem woli. U nas są dwa oświadczenia woli. Rozumiem przesłanki,
ale następuje wtedy przejęcie pewnych funkcji urzędnika państwowego przez
duchownego, bowiem przed duchownym składane jest oświadczenie woli, że
nupturienci chcą, aby ich małżeństwo kościelne wywołało skutki cywilne.
Mam inny pogląd na ten temat, niż profesor Ignatowicz, że ten art. 10 jest
taki precyzyjny. Ja mam bardzo wiele wątpliwości. Bardzo dobre było sformułowanie
zawarte w projekcie z 1929 r. prawa małżeńskiego przez Komisję Kodyfikacyjną
Rzeczpospolitej Polskiej, dotyczące małżeństwa zawartego także przed
duchownym uznanego związku wyznaniowego.
Kto i kiedy stwierdza, że istnieją przeszkody do zawarcia związku małżeńskiego?
Przecież normalnie powinno być powiedziane, że fakt istnienia przeszkód do
zawarcia związku małżeńskiego cywilnego powinno być stwierdzone przed przyjęciem
oświadczenia woli, a nie dopiero po przyjęciu oświadczenia woli, kiedy już
został stwierdzony fakt, że nupturienci chcą, aby to małżeństwo było
zawarte. A później, kiedy sprawa dochodzi do urzędnika stanu cywilnego,
okazuje się, nagle istnieją przeszkody do zawarcia związku małżeńskiego.
Profesor Lutostański i przedwojenna komisja kodyfikacyjna takiego błędu nie
zrobiła. Nie wiem jak to rozwiąże nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Słyszę ad vocem do tej
wypowiedzi. Może najpierw pan profesor Ignatowicz.
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Pan
profesor porównuje konkordat z projektem prawa małżeńskiego z 1929 r.
Rzeczywiście było precyzyjne, tylko nie można porównywać ustawy wewnętrznej z konkordatem, bo konkordat bezpośrednio nie reguluje stosunków małżeńskich.
Konkordat tylko ujmuje założenia, które ma uregulować przyszła ustawa
wykonawcza do konkordatu.
Jeżeli mamy porównywać projekt z 1929 r., to projekt ten będziemy mogli porównywać,
ale z przyszłą ustawą wykonawczą do konkordatu. Te wszystkie wątpliwości,
które pan profesor był łaskaw jeszcze w Sejmie wyrazić i obecnie przedstawić,
wynikają z tego, że w konkordacie nie mogą być rozstrzygnięte. To są
kwestie prawa wewnętrznego, krajowego i dlatego muszą znaleźć rozwiązanie w ustawie wykonawczej.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Panie Profesorze, wspomniał pan o projektach zmiany kodeksu rodzinnego,
opiekuńczego, które są przyjęte. Jak tak są rozwiązane te kwestie?
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Rozwiązane
są w sposób bardzo prosty. Rozróżnia się samo zawarcie małżeństwa i przygotowanie tego małżeństwa. Co się tyczy zawarcia małżeństwa, to
odpowiedni przepis projektu tej ustawy wyraźnie mówi, że małżeństwo może
być zawarte nie tylko przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego, ale także
przed duchownym.
Natomiast całe przygotowanie, na przykład badanie czy jest, czy nie ma
przeszkody między małżonkami jest pozostawiane urzędnikowi stanu cywilnego.
Urzędnik stanu cywilnego przygotowuje zawarcie małżeństwa, także kościelnego
pod kątem widzenia potrzeb prawa świeckiego i następnie zawiadamia
duchownego, odpowiednią parafię, że nie ma przeszkód do zawarcia małżeństwa
przez tych nupturientów.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: A kto ma informować urząd stanu cywilnego o zawarciu małżeństwa?
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Urzędnik.
Tak przewiduje ustawa.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Panie dyrektorze, gdzie są te projekty? Czy one istnieją, czy są
przyjęte przez rząd formalnie?
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Bardzo
przepraszam, ale pomyliłem się. Urząd mają zawiadamiać, zgodnie z konkordatem, nupturienci, przy czym projekt przewiduje, że wystarczy
zawiadomienie przez jednego z nupturientów, natomiast duchowny może dokonać
tego na podstawie ich upoważnienia. Taka jest koncepcja.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Jeszcze
tylko dodam, że tak samo było w projekcie prawa małżeńskiego z 1929 r. Tam
wyraźnie się mówi, bodaj w art. 24, że strony zainteresowane najpierw załatwiają
wszystko przed urzędnikiem stanu cywilnego i następnie oświadczają, w jaki
sposób chcą zawrzeć związek małżeński — czy przed urzędnikiem, czy przed
duchownym.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Jeszcze raz pytanie do pana dyrektora Pernala. Czy te projekty formalnie
istnieją, czy są przyjęte przez rząd?
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Jeden z tych projektów, ten, który został
przygotowany przez czterech ekspertów zaproszonych do współpracy przez pana
ministra Michała Strąka, myślę, że już powinien być znany
parlamentarzystom, ponieważ został zgłoszony jako projekt poselski przez Klub
PSL i to kilka tygodni temu. Drugi projekt, został przygotowany przez zespół
pod kierunkiem Pana Profesora nie został jeszcze przedstawiony do konsultacji
międzyresortowych i nie był jeszcze przedmiotem pracy rządu.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: A dlaczego rząd przyjmując, przesyłając projekt ustawy o ratyfikacji
konkordatu nie przesyła jednocześnie projektu ustaw okołokonkordatowych?
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Rząd podjął pracę nad tymi projektami. Jeśli
chodzi o projekty prawa małżeńskiego, to są na takim etapie, jak wspomniałem.
Druga sprawa, o której wiele mówił pan profesor Pietrzak, to projekt
nowelizacji ustawy „O gwarancjach wolności sumienia i wyznania". On także
stał się przedmiotem prac rządu. Zresztą pan profesor był świadkiem tych
prac, ponieważ ten projekt był już przedmiotem konsultacji międzyresortowych i został zaakceptowany przez Komitet Społeczno-Polityczny Rady Ministrów. Sądzę,
że w najbliższym czasie będzie przedmiotem obrad rządu.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję. Ksiądz profesor Góralski zgłaszał się z jednym zastrzeżeniem.
Wojciech Góralski,
Katolicki Uniwersytet Lubelski: Ad vocem
wypowiedzi pana profesora Pietrzaka. W świetle zapisu art. 10 ust. 1 pkt 1, 2,
3 wypadnie ustosunkować się negatywnie do dwóch stwierdzeń pana profesora.
Po pierwsze, nie jest prawdą, iż nupturienci składają dwa oświadczenia woli
konstytuujące małżeństwo. Należy zdecydowanie odróżnić oświadczenie
woli, o tym, że chcą uzyskać skutki cywilne, jest to zrozumiałe i jest to
wyraz poszanowania woli nawet katolików, którzy równie dobrze mogą drugie małżeństwo
zawrzeć dzień wcześniej czy później w USC, od oświadczenia woli o charakterze konstytutywnym, poprzez które to oświadczenie powstają jednocześnie
dwa małżeństwa: małżeństwo kanoniczne i po spełnieniu trzech warunków
osiąga ono skutki cywilne.
Nie zgadzam się, że są to dwa oświadczenia woli, chyba że pan profesor miał
na uwadze oświadczenie woli niekonstytutywne — o chęci uzyskania skutków
cywilnych. Owszem, to jest odrębne. Ale jeśli chodzi o sam moment konstytuujący
instytucję małżeństwa, zaistnienie związku małżeńskiego, to w świetle
art. 10 ust 1 pkt 1, 2, 3 jest to jeden akt woli, który jakby jednocześnie,
powtarzam do znudzenia, po spełnieniu wszystkich warunków konstytuuje dwa związki:
kanoniczny i cywilny.
Wypadnie nie zgodzić się również z drugim stwierdzeniem pana profesora.
Szkoda, że mimo tylu publikacji pan profesor nie próbował ustosunkować się
do tego, bo już tylu autorów na ten zarzut odpowiadało, a on ciągle wraca.
Mianowicie, duchowny katolicki, czy analogicznie ksiądz innego wyznania -
kiedy, miejmy nadzieję wkrótce, inne Kościoły uzyskają analogiczny zapis
ustawowy, tym razem nie konkordatowy — będzie występować tylko i wyłącznie w roli duchownego, funkcjonariusza Kościoła. Nie można się zgodzić, że będzie
występować jako urzędnik stanu cywilnego. Absolutnie nie! Owszem, ustawodawcy
polskiemu wolno — a dlaczego nie? — uznać tę obecność duchownego jako
element ważności, także skutków cywilnych małżeństwa. Ale z tego
bynajmniej nie wynika, że duchowny będzie występował w roli urzędnika stanu
cywilnego ani badając stan woli nupturientów i przeszkody cywilne, ani
przyjmując konsens małżeński, ani wreszcie kierując.
Choć pan profesor mówi inaczej, ja jestem zdania, że proboszcz powinien
powiadamiać urząd stanu cywilnego, tak jak w konkordacie włoskim. Tym razem
dobry jest konkordat włoski. W ramach tej czynności proboszcz nie występuje
absolutnie jako urzędnik stanu cywilnego. Zamysłem negocjatorów było
konsekwentne rozdzielenie, w każdym przypadku, kompetencji państwa i Kościoła.
Nie chcieliśmy, by właśnie kapłan występował w roli urzędnika stanu
cywilnego.
Jeśli można słowo à propos przeszkód cywilnych. Poczekajmy na ustawy wykonawcze. Równie dobrze
kierownik stanu cywilnego może zbadać wolność nupturientów, wystawić
ewentualne świadectwo o wolności od przeszkód i z tym świadectwem
nupturienci mogą stawić się przed duszpasterzem w celu zawarcia małżeństwa
kanonicznego o skutkach cywilnych. Proszę zauważyć, że takie rozwiązanie
jest również możliwe.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję. Chwileczkę, Panie Profesorze. Obawiam się, że wkrótce ta
dyskusja stanie się zbyt specjalistyczna, zwłaszcza jeśli chodzi o liczbę składanych
oświadczeń, ale ponieważ to seminarium ma służyć informacji, proszę
bardzo wszystkich o jak najkrótsze wyjaśnienia.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Pozostaję przy swojej opinii, mam tylko pytanie -
kim, z punktu widzenia prawa państwowego, jest ten duchowny, przed którym następuje
oświadczenie woli?
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Jest
duchownym katolickim.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Czyli on nie wypełnia żadnej funkcji...
(Ksiądz
Wojciech Góralski: Jest wyłącznie funkcjonariuszem Kościoła. Proszę
zauważyć, konkordat mówi o skutkach cywilnych ślubu kanonicznego, a świadkiem
urzędowym ślubu kanonicznego, zgodnie z odnośnym kanonem kodeksu prawa
kanonicznego, jest kompetentny duchowny).
Zgodziłbym się tu z księdzem profesorem Góralskim,
gdyby było tak, jak w konkordacie włoskim, że jest jedno oświadczenie woli,
że każde małżeństwo kanoniczne wywołuje automatycznie skutki cywilne,
wtedy sprawa jest jasna.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: A
przepraszam! To zależy od woli nupturientów. Dlaczego cokolwiek narzucać komuś? A może najlepszy katolik zechce pójść, bo mu się tam podoba, również do
urzędu stanu cywilnego. Nie moglibyśmy czegoś narzucać, byłby to model zupełnie
niedemokratyczny.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: We Włoszech katolik też może pójść najpierw do
urzędu stanu cywilnego, a później do kościoła.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Jeszcze pan profesor Ignatowicz w tej samej kwestii — o roli duchownego.
Czy pełni on funkcję urzędnika stanu cywilnego przy zawieraniu małżeństwa?
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Może
nawiążę do tych dwóch oświadczeń, bo są tu nieporozumienia wynikające z faktu, że tym samym terminem posługuje się i konkordat, i my na co dzień w dwojakim znaczeniu.
Otóż jak ksiądz był łaskaw przedstawić, oświadczenie woli o wstąpieniu w związek małżeński jest tylko jedno. Z jednego oświadczenia złożonego
przed duchownym, że małżonkowie wstępują w związek małżeński, wynikają
dwa jakby stosunki: stosunek kanoniczny i stosunek cywilnoprawny.
Natomiast to drugie oświadczenie jest tylko zawiadomieniem odpowiedniego
organu, że wybieramy formę kościelną, formę kanoniczną, a nie formę
cywilną. Z punktu widzenia prawa cywilnego, oświadczenie woli jest pierwsze.
Natomiast drugie oświadczeniem woli nie jest, bo żadnych skutków cywilnych
samo przez się jeszcze nie powoduje. A czy duchowny pełni funkcję urzędnika stanu cywilnego? Przez ten moment
odbioru oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński, można powiedzieć,
że tak, ale poza tym nie ma już żadnych obowiązków, bo reszta należy do
urzędnika stanu cywilnego.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Mam pytanie do pana profesora Ignatowicza. W takim
razie czym jest to oświadczenie woli, że nupturienci chcą, aby ich małżeństwo
wywarło skutki cywilne? To nie ma żadnego znaczenia prawnego?
Jerzy
Ignatowicz, Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie: Nupturienci
najpierw składają nie oświadczenie woli, ale tylko oświadczenie, że
wybierają formę kanoniczną, a później, już przed duchownym, składają oświadczenie,
że wstępują w związek małżeński, ale jedno z drugim powoduje, że to
drugie oświadczenie właściwe, to znaczy oświadczenie woli, powoduje jakby
dwa związki małżeńskie, które od tego momentu podlegają zupełnie własnemu
życiu.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Nadal nie rozumiem. To po co jest to oświadczenie
woli, że chcą, aby ich małżeństwo wywarło skutki cywilne?
Wojciech Góralski,
Katolicki Uniwersytet Lubelski: Jeśli wolno. Konkordat niczego nikomu nie
narzuca. Stwarza możliwość zawarcia małżeństwa kanonicznego. W związku z tym, Panie Profesorze, jeśli nawet najlepsi katolicy podziękują księdzu
proboszczowi za skutki cywilne, mówiąc: my pójdziemy do Pałacu Ślubów, to
jest to w konkordacie polskim niezwykła rzecz, jest to unikatowy zapis, którym
możemy się poszczycić, który do tego stopnia respektuje wolność osoby
ludzkiej.
Jednocześnie widać tu liczenie się z państwem, respektowanie ślubów
cywilnych. Wbrew opiniom, to nie jest pomniejszenie rangi ślubu cywilnego. Jest
to klasyczny przykład, że jeśli ktoś tego oświadczenia woli nie złoży,
jest to pkt 2 ust. 1 art. 10, to nie uzyska skutków kanonicznych. Dlaczego go
na siłę uszczęśliwiać skutkami cywilnymi, kiedy nawet, powtarzam, najlepszy
katolik może również dobrze zawrzeć drugie małżeństwo w urzędzie stanu
cywilnego. Oto przykład godny naśladowania przez inne konkordaty -
poszanowania godności osoby ludzkiej.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proponowałbym, żebyśmy kwestie małżeństwa chwilowo zamknęli. Ona z pewnością wróci jeszcze w pytaniach i w dyskusji. Mogę to wnosić sądząc
po twarzach państwa. Chciałbym abyśmy omówili jeszcze kilka innych kwestii.
Panie dyrektorze, zarówno pani premier Hanna Suchocka, jak i przedstawiciele
obecnego rządu zapewniali, że ratyfikacja konkordatu nie będzie wprowadzać
sytuacji nierównouprawnienia wyznań, ponieważ wszelkie uprawnienia nabywane bądź
potwierdzane przez konkordat dla katolików, będą rozszerzane na inne
wyznania. Czy te zapewnienia są nadal tylko słowne, czy też istnieją już
projekty ustaw prawnych, które by to gwarantowały?
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Projekt ustawy o zmianie ustawy o gwarancjach wolności
sumienia i wyznania odpowiada na takie zapotrzebowanie. W tym projekcie znajdzie
się znaczna część tych postulatów, które pan prof. Pietrzak zechciał
zawrzeć w swoim referacie. Uważamy, że również te Kościoły, które nie
mają swoich ustaw partykularnych powinny mieć możliwość korzystania z tych
przywilejów i z tych możliwości działania, jakie uzyskał Kościół
katolicki w konkordacie.
Podobna sytuacja istnieje w przypadku ustawodawstwa małżeńskiego. To znaczy -
oba projekty przewidują taką możliwość, aby małżeństwo kanoniczne czy
wyznaniowe wywierało skutki w prawie cywilnym.
Jest pewien problem szerszej natury, związany z oczywistą nierównoważnością
pozycji prawnej Stolicy Apostolskiej i Kościoła katolickiego a pozycją innych
Kościołów, które istnieją w Polsce. I ten fakt ogranicza w jakiś sposób
pełną możliwość takiego samego potraktowania Kościoła katolickiego, jak i innych Kościołów. Jest to wzgląd czysto formalny, ponieważ nie można
zawrzeć konkordatu z innym Kościołem.
Tym niemniej projekt, o którym pan prof. Pietrzak zechciał wspomnieć w swoim
wystąpieniu i który jest również przedmiotem wstępnych rozważań rządu,
zakłada, iż przyszłe rozwiązania konstytucyjne będą przewidywały, że kościoły i państwo będą stronami porozumienia dwustronnego. I takie porozumienie będzie
następnie publikowane w Dzienniku Ustaw i stanie się źródłem prawa, będzie
miało rangę ustawy. Otóż przyjęcie tego typu rozwiązania zbliżyłoby
sytuację innych Kościołów do sytuacji Kościoła katolickiego, ponieważ
takie dwustronne porozumienia również nie mogłyby być naruszane przez tylko
jedną stronę.
Takiej możliwości w tej chwili nie ma, ale myślę, że miejsce, w którym się
obecnie znajdujemy, jak i wielu spośród naszych słuchaczy, to są właśnie
te osoby i to miejsce, w którym można i trzeba o takim projekcie mówić,
ponieważ jest to projekt, który powinien znaleźć się w nowej konstytucji.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Myślę, że pan dr Brodziński jeszcze zechce zabrać głos. Prosiłbym o wyjaśnienie takiej kwestii. Ze strony, jak to się nieładnie mówi, Kościołów
mniejszościowych, padały różne sygnały dotyczące konkordatu. Z jednej
strony, że konkordat jest przejawem skrajnego myślenia w kategoriach egoizmu
wyznaniowego przez katolików. Z drugiej strony, na przykład biskup Szarek,
prezes Polskiej Rady Ekumenicznej deklarował, że na konkordacie skorzystają również
inne wyznania. Oczywiście rozumiem, że pan nie może przedstawić jednolitej
opinii za wszystkich, ale jaki jest pański pogląd w tej sprawie?
Witold Brodziński,
Kościół Ewangelicko-Reformowany: Mogę tylko powiedzieć, jaki jest mój pogląd,
jako przedstawiciela Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, bo nie mogę
wypowiadać się za biskupa Jana Szarka, czy za Polską Radę Ekumeniczną.
Może odniosę się do słów, które niegdyś wypowiedział obecny tutaj pastor
Bogdan Tranda, że dla Kościołów, tak jak pan redaktor powiedział, mniejszościowych
najlepsza była sytuacja, nie boję się użyć tego słowa, bo to nie jest słowo
wymyślone przez twórców Konstytucji Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, rozdziału
Kościoła od państwa. Z tym, że to co wprowadzono w art. 82 ust. 1, nie było
rozdziałem, dlatego, że państwo ingerowało w wewnętrzne sprawy Kościoła.
Czyli sytuacja, jak się to dzisiaj mówi, niezależności i wzajemnej
autonomii.
Natomiast jeżeli chodzi o konkordat, to w tych środowiskach zawsze budził i budzi pewne żywe reakcje. Jeżeli chodzi o Kościół, który ja reprezentuję,
bardzo mały Kościół, to on nie ma aż tak żywych reakcji, jakie obserwuje
się jeśli chodzi o opinię publiczną. My mamy swoje własne, bardzo złożone
sprawy. Sprawy prawne związane z ustawą, która została niedawno przez
parlament przyjęta. Powtarzam jeszcze raz — dla Kościołów mniejszościowych,
mówię tylko w imieniu jednego Kościoła, lepsza była sytuacja kiedy sprawy
były traktowane na zasadzie oddzielenia państwa od Kościoła.
Natomiast jako konstytucjonalista, chciałbym żeby w przyszłej konstytucji
znalazły się przynajmniej trzy zasady, które teraz na gorąco sformułuję,
bo one jakby wynikają z tej dyskusji.
Pierwsza zasada, która nie odnosi się w ogóle do kwestii, które dyskutujemy.
Myślę, że wzorem konstytucji Węgier z października 1989 r., tej
znowelizowanej, trzeba byłoby przyjąć zasadę, że rząd nie może zawierać
umów międzynarodowych w tym czasie, kiedy jest rozwiązany parlament. To jest
zasada mądra, bo gdyby nie kwestia zawarcia i okoliczności zawarcia
konkordatu, chodzi o lipiec 1993 roku, ta dyskusja nie byłaby tak gwałtowna,
tak ostra i momentami tak mało cywilizowana. Nie mówię o tej dyskusji, tylko
dyskusji, która toczy się w kraju.
Po drugie, i tu nawiążę do opinii ks. prof. Sobańskiego, z pierwszej strony
jego referatu, kiedy podaje przykład Republiki Federalnej Niemiec, że tam
konkordat w zasadzie nic nie zmienił. Tak, ja się z księdzem profesorem
zgadzam, tylko jednocześnie ksiądz profesor zapomniał dodać, że w Republice
Federalnej Niemiec, w ustawie zasadniczej zapisano zasadę, chociaż zapisanie
samej zasady może czasami nic nie zmieniać, recypowaną z Konstytucji
Weimarskiej z 1919 roku, że istnienie Kościoła państwowego jest
niedopuszczalne.
Może to są przesadne oczekiwania ze strony tych tzw. kościołów mniejszościowych,
ale, powiem jako członek Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, czulibyśmy się
troszeńkę pewniejsi, gdyby takie zasady znalazły się w przyszłej
konstytucji. Dziękuję.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Mam pytanie do księdza profesora Góralskiego — czy przedstawiciele Kościoła
katolickiego w negocjacjach nad tekstem konkordatu w jakikolwiek sposób
troszczyli się o kwestie gwarancji dla innych wyznań?
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Tak
jak pan dyrektor Marek Pernal był łaskaw powiedzieć, tak się złożyło, iż
tylko Kościół katolicki spośród wyznań i Kościołów posiada osobowość
publicznoprawną w skali prawa międzynarodowego. W związku z tym zajmowaliśmy
się tylko zapisami konkordatowymi dotyczącymi Kościoła katolickiego.
Niemniej jednak, znów pozwalam sobie tylko swoje zdanie wyrazić, nawet sporządziłem
notatkę przygotowując się do dyskusji, iż art. 9 ust. 2 pkt 3 ustawy „O
gwarancjach wolności sumienia i wyznania" z 17 maja 1989 r. mówi o tym, że
istnieje równouprawnienie Kościołów, bez względu „na formę uregulowania
sytuacji prawnej". To znaczy jeśli sytuacja prawna, w tym wypadku Kościoła
katolickiego ma być uregulowana konkordatem, to wcale nie uchyla zasady równouprawnienia.
Osobiście jestem całą duszą i całym sercem za tym, by wszystkie Kościoły
miały podobne prawa. Oczywiście na zasadzie, jak ktoś tu słusznie powiedział,
proporcji. Trudno mówić o ordynariacie wojskowym na przykład dla jakiegoś małego
wyznania, liczącego kilkanaście osób. A więc proporcja jest ważna i musimy
ją brać pod uwagę.
Generalnie uważam, że w świetle "Dignitatis
humanae", deklaracji soborowej o wolności religijnej, należy życzyć
wszystkim Kościołom w ramach proporcji uzyskania analogicznych gwarancji. Na
przykład Kościół prawosławny uzyskał, co jest dobrym przykładem,
ordynariat polowy. Ksiądz biskup Sawa został biskupem polowym. Są więc
symptomy tego, że ustawodawstwo idzie w tym kierunku. Uważam, że Kościół
katolicki pragnie tego.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Jeszcze pan dyrektor?
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Obowiązek myślenia o pewnych gwarancjach dla osób
innych wyznań w pewnej mierze spoczywał na rządzie, bo to rząd zawierał,
negocjował konkordat z Kościołem katolickim. Tym niemniej nie mogła być
rozpatrywana taka sytuacja, w której postanowienia, jakie rząd w tym
konkordacie wynegocjuje będą zagrażały czy też zmniejszały uprawnienia
innych osób — niewierzących czy też innego wyznania. W konkordacie nie mogły znaleźć się szczegółowe zapisy, bo nie była to
materia do tego typu porozumienia. Natomiast w preambule konkordatu są wyraźne
odniesienia do tego, że obie strony respektują normy dotyczące poszanowania
praw człowieka i podstawowych swobód oraz dążą do wyeliminowania wszelkich
form nietolerancji i dyskryminacji choćby religijnych. To jest właśnie ten
aspekt konkordatu, który odnosi się do sytuacji ludzi innego wyznania niż
katolickie.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Chciałbym teraz wykorzystać stwierdzenie doktora Brodzińskiego, że
najlepszą sytuacją była sytuacja rozdziału i troszkę jeszcze o tym
porozmawiać.
Rozdział a autonomia. Rozumiem, że pan prof. Pietrzak potrzebuje 20 stron
swojej książki, żeby wyjaśnić na czym polega państwo świeckie. My
niestety mamy jeszcze tylko 30 minut na dyskusję panelową. Natomiast, muszę
wywołać pana profesora i jednocześnie prosić o wyjaśnienie tych kwestii, o które pytałem prof. Wisłockiego i nie uzyskałem odpowiedzi. Zdaniem pana
prof. Pietrzaka, o ile dobrze zrozumiałem artykuł z „Państwa i Prawa",
zasada niezależności i autonomii Kościoła i państwa oraz zasada oddzielenia
Kościoła od państwa są praktycznie tożsame, czyż tak?
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Panie redaktorze, problem wyrażenia zasady rozdziału
Kościoła od państwa może być formułowany w różny sposób. Może być tak
sformułowana, jak w konstytucji amerykańskiej, a za nią we wszystkich innych,
że żaden Kościół nie ma charakteru państwowego. Konstytucjonaliści
amerykańscy stale szczycą się, że wprowadzili do prawa konstytucjonalnego
zasadę rozdziału, ten mur separacji.
Proszę Państwa! Tam są tylko dwie zasady konstytucyjne. Państwo, czyli
Kongres nie ustanowi żadnej religii panującą ani nie zakaże wyznawania
jakiejkolwiek religii. I nie ma żadnego ustawodawstwa specjalnie dotyczącego
wyznań. Wszystkie Kościoły i związki wyznaniowe działają w ramach ogólnie
obowiązujących ustaw. I nikt nie powie, że w Stanach Zjednoczonych nie ma
wolności religijnej, bo gdzie jak gdzie, ale w Stanach Zjednoczonych powstało
tyle Kościołów, tyle nowych wyznań, jak mówią Amerykanie, nowych
denominacji, że my w Europie mamy jakieś 3% w stosunku do tych, które powstały w Stanach Zjednoczonych. Można wyrazić to tak jak w konstytucji francuskiej,
że Francja jest republiką świecką, że Kościół jest oddzielony od państwa,
czy że istnieje rozdział Kościoła od państwa.
Są różne sposoby wyrażania tej zasady. Natomiast co ona oznacza, to my
dzisiaj wiemy. Z tym, że powoływanie się na to co było w PRL i w krajach
socjalistycznych jest trochę mistyfikacją. Tam żadnego rozdziału nie było,
tam było raczej, jak mawiał Konstanty Grzybowski, państwo wyznaniowe à rebours. To było bardziej podobne do państwa wyznaniowego, bo państwo
socjalistyczne miało swoje wyznanie — to był marksizm. I usiłowało tę
ideologię wtłaczać w taki czy w inny sposób i dlatego państwo nie było w stanie zapewnić ani niezależności Kościoła, ani autonomii Kościoła, ani
wolności sumienia i wyznania jednostki. Dyskryminowało ludzi wierzących w stosunku do niewierzących, których preferowało w ten czy w inny sposób.
Trudno mówić, żeby to było państwo świeckie i żeby to był rozdział w wydaniu demokratyczno-liberalnym.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Panie Profesorze, może jeszcze dwa pytania. Rozumiem, że pańskim ideałem w tej kwestii są Stany Zjednoczone, natomiast chciałem spytać o pańską ocenę
sytuacji europejskiej. Wszystkie niemal kraje europejskie z wyjątkiem Francji,
Białorusi i Albanii mają miejsce dla lekcji religii w szkołach publicznych.
Czy to gwałci zasady świeckości państwa, jego neutralności światopoglądowej,
tak jak je pan rozumie?
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: To wszystko zależy od sposobu realizacji. Na przykład w wielu krajach
nauka religii w szkołach jest wprowadzona na zasadach pełnej dobrowolności.
Jakie są z tym związane konsekwencje? Proszę państwa, to nie jest sprawa
tylko normy konstytucyjnej, nawet normy ustawowej, tylko aktów wykonawczych.
Podam państwu przykład. Jest takie zarządzenie ministra obrony narodowej
Piotra Kołodziejczyka z 6 kwietnia tego roku, które dotyczy ordynariatu
polowego i które mówi, że jeżeli żołnierze nie idą na nabożeństwo w niedzielę, to należy im organizować jakieś kulturalno-wychowawcze zajęcia
zastępcze. Proszę państwa, czy to jest zgodne z zasadą wolności sumienia i wyznania?! Przecież jeżeli ktoś nie idzie na nabożeństwo, na uroczystości
religijne z takich czy innych powodów, bo na przykład nie jest katolikiem, to
dlaczego ma chodzić na jakieś alternatywne zajęcia?
To wszystko zależy od konkretnych przepisów wykonawczych. Podawałem przykład z tymi dziećmi w szkołach. To nie zależy od generalnej zasady, tylko od tego,
jak ona jest realizowana. Jeżeli wprowadza się naukę religii do szkół, to
trzeba widzieć nie tylko tę większość wyznaniową, ale i także mniejszości i jak ten problem rozwiązać. Jeżeli wprowadza się na przykład małżeństwo
kanoniczne, które wywołuje skutki cywilne, to trzeba także mieć wizję jak
to zadziała w stosunku do innych Kościołów i związków wyznaniowych. I tę
wizję powinno mieć państwo, a nie Kościół katolicki, bo on pertraktował w swoich sprawach, natomiast państwo powinno mieć wizję jak te sprawy rozwiąże,
bo najważniejsze są kwestie szczegółowe.
Na przykład szwajcarski Trybunał Konstytucyjny po iluś tam latach dyskusji
orzekł, że na przykład wieszanie krzyży, symboli religijnych w szkołach
publicznych jest sprzeczne z zasadą neutralności religijnej państwa
szwajcarskiego.
Proszę państwa, to są interpretacje. Jedne idą w tę stronę, inne idą w drugą stronę.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Rozumiem, że generalnie podtrzymuje pan swoje stwierdzenie, że art. 1
konkordatu potwierdza zasadę rozdziału państwa i Kościoła?
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Moim zdaniem, tak. Z tym, że jak napisałem w swoim
artykule, jeżeli chodzi o kwestie szczegółowe postanowień konkordatu, to one
odchodzą od tej zasady. One odchodzą od zasady rozdziału, ponieważ pewne
funkcje, ściśle religijne, są wykonywane przez państwo. Jeżeli konkordat mówi,
że szkoła publiczna organizuje naukę religii, a nie, że umożliwia nauczanie
religii, to, moim zdaniem, jest pewna sprzeczność między świeckim,
neutralnym charakterem państwa i jego instytucji, bo państwo świeckie chyba z zasady nie organizuje nauki religii. Tak zresztą mówi także ustawa o systemie
oświaty. Państwo świeckie może umożliwiać nauczanie religii w szkołach,
ale nie organizować, bo tu trzeba by chyba było coś zmienić.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję bardzo, panie profesorze. Panie dyrektorze, czy państwo
polskie, o którego politykę wyznaniową, nie wiem czy tego pojęcia jeszcze się
używa, pan się troszczy i zabiega, ma zamiar troszczyć się nadal o świeckość
państwa.
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Chciałbym to jeszcze rozciągnąć szerzej. Otóż...
(Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Przepraszam. W marcu, obecny rząd przyjął projekt
ustawy o ratyfikacji konkordatu z uzasadnieniem, że nie jest on sprzeczny z normami konstytucyjnymi. Przyjął go jednogłośnie. Pan był przy tym i chciałbym
zapytać o to, jak głosowali ministrowie, członkowie SLD, którzy potem z jednej strony wnioskowali o przełożenie debaty nad konkordatem do czasu
uchwalenia konstytucji, a z drugiej strony składali projekt konstytucji, który
nie przewiduje miejsca dla konkordatu. Czy im ktoś siłą ciągnął rękę,
czy też nie był to wyraz ich woli, a jedynie chęci przesłania konkordatu do
Sejmu?)
Chciałbym wyjaśnić pewną nieprawdę w pańskiej
wypowiedzi — nie byłem obecny przy tym głosowaniu. Nie jestem obecny na
posiedzeniach rządu, poza pewnymi szczególnymi tematami.
Wydaje mi się, że członkowie rządu, którzy są jednocześnie
przedstawicielami partii politycznych, występują w różnych rolach i ich
sprawą jest samopoczucie i świadomość w jaki sposób te role rozdzielają.
Mam wrażenie, że jako członkowie egzekutywy, na której legł obowiązek, by
przesłać projekt ustawy ratyfikacyjnej do Sejmu, bo to był obowiązek wynikający z konwencji o prawie traktatów, ratyfikowanej przez Polskę, zdecydowali, że
rząd ten projekt powinien przesłać do parlamentu.
Jako członkowie gremiów politycznych wypowiadają się na ten temat może z innymi akcentami. Nie chciałbym tego tutaj oceniać ani komentować. Nie sądzę
wszakże by w ich wypowiedziach jako przedstawicieli partii politycznych brzmiały
głosy tak zdecydowanie różniące się, co do zasady, od ich wypowiedzi jako
przedstawicieli rządu.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Jeszcze jedna kwestia. Co oznaczałby brak ratyfikacji konkordatu przez
państwo polskie? Chodziłoby mi nie o skutki polityczne, ile bardziej prawne,
czy też renomę, atmosferę. Nie wiem do kogo to pytanie skierować. I druga sprawa, która jest z tym związana. Jaka jest zazwyczaj przerwa między
podpisaniem a ratyfikowaniem konkordatu? Z ostatnich przypadków, z tego co sam
pamiętam, szybko została ratyfikowana umowa między Stolicą Apostolską a Izraelem, w ciągu kilku miesięcy, natomiast konkordat z Dolną Saksonią, który
był podpisany bodaj w sierpniu zeszłego roku, został ratyfikowany przez
parlament Dolnej Saksonii chyba dwa tygodnie temu. Zajęło to jakieś osiem,
dziesięć miesięcy. Czy to jest właśnie przeciętny okres jaki zajmuje
ratyfikacja?
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Panie
redaktorze, czy mógłbym na moment wrócić ad
vocem do wypowiedzi pana prof. Pietrzaka?
(Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proszę bardzo).
Pan profesor twierdzi, iż generalnie art. 82 o rozdziale państwa i Kościoła koresponduje z art. 1 konkordatu o niezależności i autonomii, ale w szczegółach jest rozbieżność. Pan profesor jako przykład
podał naukę religii.
Panie Profesorze, dlaczego pan profesor nie uwzględnia trzech klauzul, które
wyraźnie występują à propos religii, a zatem: prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci, to
jest pierwsza klauzula, chroniąca ów rozdział kompetencji państwa i Kościoła,
zgodnie z zachowaniem zasady tolerancji i zgodnie z wolą zainteresowanych.
Ośmielam się zauważyć, iż te trzy klauzule przemyślane i wyważone łagodzą
to pozorne ostrze sformułowania, które by rzekomo faworyzowało Kościół i tym samym kolidowało z rozdziałem Kościoła i państwa. To taka uwaga
marginalna, jednak uważam, że ważna.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Panie Profesorze, został pan wywołany. Bardzo proszę.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Rzeczywiście, prawa rodziców są tu nienaruszalne i rodzice mają prawo domagać się, żeby nauka religii odbywała się w szkole,
ale warunki i organizacja odbywania się tej nauki nie powinny wykraczać poza
pewne zasady ustrojowe, jakie w tym państwie obowiązują. Bo najpierw trzeba
te zasady zmienić, a później wprowadzać wszystkie kwestie szczegółowe.
(Ksiądz
Wojciech Góralski: A gdzie jest to wykroczenie?)
Proszę pana, przecież pisałem glosy do orzeczeń
Trybunału Konstytucyjnego, w których w wielu wypadkach nie zgadzałem się z orzeczeniami. Pisałem w swoim artykule pod jakimi warunkami można uznać, że
wprowadzenie nauki religii jest zgodne ze świeckim, neutralnym charakterem państwa.
Nie powinno być na przykład wieszania symboli religijnych, udziału
nauczycieli religii w radach pedagogicznych i całego szeregu innych
konsekwencji. Na przykład prawo do milczenia chyba przecież obowiązuje w tym
kraju!
(Ksiądz
Wojciech Góralski: Oczywiście, dobrze rozumiane, bo często jest opacznie
rozumiane.)
No właśnie, opacznie! Nawet nasza pani premier
Suchocka nie bardzo wiedziała. Kiedyś słuchałem co ona mówiła na temat
prawa do milczenia, które ma być wprowadzone do nowej konstytucji, a które
zabrania państwu i instytucjom państwowym stawiania obywatelom pytań o ich
przekonania religijne we wszelkich okolicznościach i momentach. Zabrania!
Natomiast jeżeli żąda się deklaracji od rodziców w sprawach religijnych, to
zmusza się do ujawniania ich przekonań religijnych.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Przepraszam
bardzo, Panie Profesorze. Pan profesor błędnie mówi. Żąda się tylko
pozytywnie — „czy chcesz uczyć się religii", ale nikt nie żąda — „czy
nie chcesz uczyć się religii". Panie Profesorze, należy to rozróżniać.
Jest to deklaracja pozytywna i to nie godzi, w jakże ważną, zasadę
milczenia. Nie pytamy — „kto nie chce się uczyć religii", pytamy
pozytywnie — „kto chce się uczyć religii". Proszę tego nie mylić!
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Dobrze, ale czy nie mógłby tego pytania postawić
Kościół swoim wyznawcom, tak jak to jest w innych krajach
postkomunistycznych? Kościoły stawiają te pytania, bo Kościoły nie są państwem,
są przecież oddzielone od państwa i wtedy duchowny przychodzi z listą i prowadzi naukę religii. Nie jest to udokumentowane, na przykład przez
biurokrację szkolną, państwową, tylko jest to udokumentowane przez
biurokrację kościelną. W państwie świeckim, neutralnym na przykład kwestia
stopni na świadectwie szkolnym też jest istotna. Stopnie z nauki religii były
dotychczas, jak wiemy, na osobnym świadectwie, teraz weszły już na świadectwo
szkolne. Są tu pewne wątpliwości.
Mam jeszcze pytanie. W konkordacie jest powołane państwo, przestrzegające
zasady tolerancji religijnej. Przecież to jest sformułowanie, którego tam nie
powinno być! Państwo jest obowiązane przestrzegać wolności religijnej, a nie tolerancji. Słowo „tolerancja" powinno być usunięte, wymazane z języka
prawniczego. Państwo, przestrzegając wolę rodziców, przestrzegając zasady
tolerancji.
(Ksiądz
Wojciech Góralski: Nie, tu nie ma, że tylko państwo ma tę zasadę
stosować, panie profesorze.)
A jak?
(Ksiądz
Wojciech Góralski: Proszę łaskawie wczytać się w kontekst, jeśli pan
redaktor pozwoli na to.)
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proszę bardzo.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: "Uznając
prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci oraz zasadę tolerancji Państwo
gwarantuje..." Przepraszam bardzo, tak, ma pan rację. Ustępuję. Państwo
gwarantuje, ale to nic chyba niewłaściwego, że państwo przestrzega zasady
tolerancji.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Widzi pan, tolerancję to może państwo nakazać między
obywatelami, żeby obywatele między sobą przestrzegali zasady tolerancji, żeby
jeden tolerował poglądy drugiego. Natomiast gdy chodzi, proszę pana, o stosunek państwa, to państwo musi gwarantować wolność. Przecież jeszcze w czasie dyskusji nad słynną deklaracją francuską z 1789 r. kiedy też była
mowa o tolerancji czy o wolności, znany państwu polityk — Mirabeau powiedział,
że słowo „tolerancja" trzeba wykreślić ze słownika, musi być „wolność
religijna", bo państwo, które nagle coś toleruje, może czegoś nie
tolerować.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Panie profesorze, żeby to wyjaśnić. Czy brak zapisu o szanowaniu
wolności religijnej, pańskim zdaniem, stwarza pewne podstawy w konkordacie do
tego, że państwo będzie łamać tę zasadę, czy też brak jej potwierdzenia
jest istotnym brakiem ustawodawczym?
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Nie, nie uważam tego za jakiś istotny brak
ustawodawczy, tylko jeżeli państwo formułuje już coś, to powinno to
odpowiadać m.in. ogólnemu charakterowi tych pojęć. Mogłoby przecież użyć
„szanując wolność religijną". Zamiast słowa „tolerancji" mogłoby użyć
słowa „wolność religijna". To nie ma takiego istotnego znaczenia, bo normą
konstytucyjną jest „wolność religijna".
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proszę, pan Brodziński.
Witold Brodziński,
Kościół Ewangelicko-Reformowany: Chciałem tylko podać, nawiązując do wcześniejszej
wypowiedzi pana prof. Pietrzaka, jeden ciekawy przykład. Kwestia dotyczy nowej
ustawy oświatowej. Jak wiadomo, zgodnie z tą ustawą, nauczanie religii w szkołach
jest możliwe. Było rozporządzenie ministra edukacji narodowej, wokół którego
było sporo szumu, gdyż Trybunał Konstytucyjny rozstrzygał pewne wątpliwości.
Powiem państwu jak w Łodzi zrozumiano tę ustawę i to rozporządzenie. W ubiegłym roku kanclerz archidiecezji łódzkiej, jeżeli się mylę, to proszę
mnie poprawić, ks. Fijałkowski, i ówczesny kurator łódzki, Walczak, nie
pamiętam imienia, wydali zarządzenie obowiązujące na terenie województwa
miejskiego łódzkiego, że w szkołach mogą być organizowane tak zwane
konkursy wiadomości na temat religii i jeżeli dziecko zda na piątkę, to
dostaje się bez egzaminu do szkoły ponadpodstawowej. Chyba nie muszę państwu
dodawać, że jeżeli chodzi o dzieci z innych Kościołów aniżeli
rzymskokatolicki, ze względu na normę, o której mówił dzisiaj pan profesor
Pietrzak, raczej nie mają prawa organizowania tego typu konkursów, choćby z tego powodu, że jednak denominacje reformowane a rzymskokatolicka trochę się
różnią.
Panie Profesorze, pytanie do ks. prof. Góralskiego, czy to jest zgodne z zasadą
równouprawnienia obywateli, która dla mnie ma fundamentalne znaczenie, bez której
nie ma w ogóle kwestii praw i wolności obywateli?
Wojciech Góralski,
Katolicki Uniwersytet Lubelski: Rozumiem, Panie Doktorze, iż dyskutujemy o zapisach konkordatu i prawa obowiązującego w Polsce, jeszcze nim konkordat
wejdzie w życie, a nie o różnego rodzaju nadużyciach czy niestosownościach,
których mógłbym jeszcze więcej wymienić. W związku z tym, proszę pamiętać,
że konferencja Episkopatu Polski — jestem członkiem komisji prawnej tejże
konferencji — nie omieszka, o ile wiem, wydać stosownych dokumentów, dotyczących
aplikowania, w tym wypadku, konkordatu.
Witold Brodziński,
Kościół Ewangelicko-Reformowany: W takim razie należą się księdzu
profesorowi przeprosiny. Wycofuję moją wypowiedź.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Będziemy musieli kończyć panel. Chciałbym przywołać raz jeszcze
pytanie — co oznaczałby brak ratyfikacji konkordatu i jakie zazwyczaj są odstępy
czasowe między podpisaniem a ratyfikacją?
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Nie sądzę, żeby można było mówić o jakiejś
regule. W przypadku niedawnego konkordatu z Dolną Saksonią ten odstęp był
zaledwie kilkumiesięczny. Tymczasem przywoływany po wielokroć układ z Włochami,
będący w istocie nowym konkordatem, był przedmiotem negocjacji dużo dłuższej, o ile się nie mylę czternastoletniej, ale okres pomiędzy podpisaniem a ratyfikacją był piętnastomiesięczny. Przy czym były tam pewne warunki, które
musiały zostać spełnione przed momentem ratyfikacji, związane z działalnością
specjalnej komisji, która zajmowała się sprawami majątkowymi. Tak więc
okres, jaki w tej chwili mamy w Polsce, nie jest specjalnie długi.
Jeśli konkordat nie zostanie ratyfikowany, to na forum prawnym nic się nie
zmieni. Ustawy dotyczące stosunków między państwem a Kościołem w Polsce będą w dalszym ciągu obowiązywały i nie nastąpi również żadna zmiana w polskich zobowiązaniach międzynarodowych. Natomiast niewątpliwie zmieni coś,
co wymyka się czysto prawnej obserwacji. Myślę, że zostanie naruszona
wiarygodność Polski jako partnera, który podpisuje układy międzynarodowe i później nie doprowadza do ich ratyfikacji. Fakt, że jest to układ ze Stolicą
Apostolską jest pewnym szczególnym przypadkiem. Myślę jednak, że przez społeczność
międzynarodową i środowiska dyplomatyczne decyzja o nieratyfikowaniu
konkordatu zaważy na wiarygodności Polski, również w innych dziedzinach i na
stosunkach z innymi państwami.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: W sensie prawnym sytuacja, poza małżeństwami
kanonicznymi, nie ulegnie zmianie. Będą obowiązywały dotychczasowe przepisy
prawa. Natomiast, gdy chodzi o otoczkę polityczną, to w przypadku braku
ratyfikacji konkordatu przez Sejm wywoła to dyskusje. Akurat zdarza się to w momencie, kiedy papieżem jest Polak i to będzie odnotowane jako pewne
nieporozumienie, ale jednak między Polakami. To jest duże wydarzenie, ale,
Proszę Państwa, trzeba postawić pytanie, dlaczego tak się stało? Dlaczego
tak się stało, że ten konkordat wywołał takie reperkusje w społeczeństwie w większości katolickim. I na to, też ta nasza dyskusja, jak się toczy poza tą salą, także nie próbuje
odpowiedzieć. Dlaczego tak się dzieje? To jest coś niezrozumiałego, że społeczeństwo
tak reaguje w swoich różnych wystąpieniach. Moim zdaniem, reaguje ta część
najbardziej politycznie wyrobiona, bo dla tych osób, które się tym nie
interesują, to im wszystko jest na ogół obojętne. Dlaczego była taka gwałtowna
reakcja? Tego nie mogę zrozumieć, ale, moim zdaniem, zaważyły także na tym
błędy rządu, który ten konkordat podpisywał i to w takiej sytuacji, kiedy
nie miał zaufania parlamentu. Moim zdaniem, rząd wtedy powinien się wstrzymać
od podpisania konkordatu, poczekać na wybory, a sądzę, że nowy rząd by
ewentualnie renegocjował pewne przepisy i ratyfikował konkordat.
(Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Ale komisja powołana przez obecny Sejm stwierdziła, że
poprzedni miał prawo podpisać konkordat.)
Proszę Pana, jestem pracownikiem uniwersytetu, nie
jestem żadnym politykiem związanym z jakąś partią i mam ten luksus, że mogę
mieć odrębne stanowisko i nie podzielać stanowiska rządu, parlamentu itd.
Kiedy pisałem w 1992 r. opinię o projekcie ówczesnego konkordatu dla ministra
Skubiszewskiego, to napisałem, że konkordat jest zbyt ważną umową międzynarodową,
aby był podpisywany przez rząd, mający przejściową większość w parlamencie. Konkordat powinien być podpisany przez kwalifikowaną większość
sił politycznych w kraju i wtedy będzie miał moc trwałą. Stało się
inaczej. Tę opinię podtrzymuję także w tej chwili.
Marek Pernal,
Dyrektor Biura do Spraw Wyznań: Chciałbym tylko w jednym momencie wyrazić swoje
zdecydowanie odmienne stanowisko wobec tego co powiedział profesor Pietrzak. I wręcz sprzeciwię się traktowaniu ewentualnego nieratyfikowania konkordatu,
jako nieporozumienia między Polakami. To jest stawianie sprawy na zupełnie
absurdalnym poziomie. W przygotowanie konkordatu zaangażował swój autorytet
rząd polski i zaangażowała swój autorytet Stolica Apostolska jako podmiot
prawa międzynarodowego. To, że akurat nieraz rozwiązań i dla tempa, w jakim
te prace przebiegały, natomiast traktowanie tego, Panie Profesorze, jako sporu w rodzinie wydaje mi się niestosowne.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Proszę, ksiądz profesor Góralski.
Ksiądz
Wojciech Góralski, Katolicki Uniwersytet Lubelski: Bardzo
krótko. Zwróćmy uwagę na inny wymiar ewentualnego nieratyfikowania
konkordatu, którego tu nikt nie poruszył. Mianowicie jedna strona będzie
dyktować tak delikatną materię wolności osoby ludzkiej w sferze religii
tylko drogą ustawową, bez brania pod uwagę interesów drugiej strony. A co się tyczy tej reakcji ludu, to, Panie Profesorze, jeśli dziennikarz już w tydzień po podpisaniu konkordatu pisze, że „Polska w konkordacie jawi się
jako petent, nieśmiało skrobiący w odrzwia Spiżowej Bramy", to właśnie w tego typu enuncjacjach, w tego typu publikacjach upatruję źródła tej
reakcji. Powtórzmy to jeszcze raz z wielką dezaprobatą: „Polska jawi się w konkordacie, jako petent, nieśmiało skrobiący w odrzwia Spiżowej Bramy".
Tu jest źródło tej reakcji. Jest to w dużej mierze wina właśnie środków
przekazu i wielu publicystów, także wielu naukowców, którzy od początku, już w tydzień po podpisaniu umowy, z ogromną niechęcią, a to jest publicysta
znakomity, ten którego cytowałem, tak przedstawiali konkordat. Tu jest źródło,
jak pan to nazwał, reakcji Polaków na konkordat.
Michał
Pietrzak, Uniwersytet Warszawski: Jestem trochę bardziej skromny w swoich poglądach. W gruncie rzeczy opinię międzynarodową sprawa konkordatu tak bardzo nie
interesuje. Nie przesadzajmy. Oczywiście będzie tu pewien swąd historyczny.
Sam napisałem, że to będzie skandal historyczny, nie międzynarodowy, tylko
historyczny, ale on będzie dotyczył naszych stosunków ze Stolicą Apostolską.
Innych nie bardzo to będzie obchodziło poza grupą specjalistów.
Niewątpliwie lepsza jest sytuacja, kiedy Kościół ma konkordat. Jest on
wynegocjowany w ten, czy w inny sposób. Ale nie zapominajmy też, że przede
wszystkim przy ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, nad którą
prace rozpoczęto w 1980 r., też toczyły się przy współudziale Kościoła.
Uczestniczyłem w tych pracach i wiem, że ówczesny rząd szedł na bardzo
daleko idące ustępstwa w stosunku do Kościoła. Dlatego sądzę, że wszelkie
inne nowelizacje, także ustaw dotyczących Kościoła katolickiego, toczyły się
przy współudziale Kościoła katolickiego. Nie zapominajmy, że na przykład
kardynał Wyszyński zawsze był przeciwny zawieraniu umów czy konwencji, co
prawda przez rząd komunistyczny, ze Stolicą Apostolską. On bronił niezależności
także i episkopatu.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję bardzo. W tej chwili jest godzina 14,20, o której planowaliśmy
rozpocząć dyskusję, ale widzę oznaki zmęczenia więc proponuję nadrobić
ten błąd, który popełniliśmy w programie spotkania, że nie było przerwy
przed dyskusją panelową i proponuję 10 minut przerwy. W czasie przerwy
przyjmuję zgłoszenia od dyskutantów, zadawających pytania.
[po
przerwie]
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Na liście dyskutantów mam zapisanych dwanaście osób. Proponowałbym,
żeby tych wypowiedzi nie kumulować. Może po czterech wypowiedziach z sali byłaby
chwila czasu na reakcje panelistów. Proszę o ograniczanie wypowiedzi z sali do
trzech minut, a najlepiej, gdyby to były jak najkrótsze wypowiedzi. Mają państwo
swobodę: mogą to być pytania albo wypowiedzi merytoryczne.
Jako pierwszy zabierze głos ksiądz profesor Remigiusz Sobański. Proszę
bardzo.
Ksiądz
Remigiusz Sobański, Akademia Teologii Katolickiej, Uniwersytet Śląski: Mam
dwie uwagi, ale nie merytoryczne, tylko dotyczące samej dyskusji, jej strony
formalnej. Jedna uwaga detaliczna, druga bardziej zasadnicza. Ta detaliczna to
taka: ze smutkiem odebrałem to, iż jako przykład złej dyskusji przytoczono
akurat wypowiedź pana profesora Skubiszewskiego. Nie dlatego, że go tutaj nie
ma na sali. Jeżeli akurat to jest przykład, to należałoby jednak powiedzieć,
że ta może nerwowa reakcja w wywiadzie udzielonym "Polityce była reakcją
na to, iż wciąż powtarzano zarzuty, z którymi jednak niejednokrotnie już się
rozprawiono. Pomijam już to, że w ostatnim czasie profesor Skubiszewski jawi
się chyba jako agent, nawet agenturalną działalność mu przypisano. Jeżeli
już mówimy o złych przykładach, to myślę, że trzeba by to było widzieć w pewnym kontekście. W tym sensie odebrałem ten przykład ze smutkiem.
Natomiast druga zasadnicza uwaga jest tego rodzaju — konkordat jest to tekst
prawny, ale o tekstach prawnych dyskutować można zarówno na płaszczyźnie
politycznej, jak i na płaszczyźnie prawnej. Wydaje mi się, że w dyskusji,
także w tej naszej, te dwie płaszczyzny są niejako wymieszane, to znaczy
wysuwane są zarzuty natury prawnej, ale one nie są dokumentowane tekstem, lecz
dokumentowane są pewnym stanowiskiem politycznym. Jeżeli powiadamy, że jakiś
artykuł kłóci się z zasadą rozdziału, czy ze świeckością państwa, to
wtedy za tym stoi przecież pewne polityczne rozumienie tej świeckości. I myślę,
że tutaj należałoby jednak zwrócić uwagę, iż we współczesnym świecie
zasadnicza dyskusja nad tekstami prawnymi, także nad tekstami umów, to
dyskusja o charakterze politycznym. Jeżeli politycy już doszli do pewnego
konsensu, to wówczas dopiero pojawiają się detale natury prawniczej. Myślę,
że w całej tej dyskusji, bo jeżeli jest zarzut, i to prawniczy, że
redagowano w pośpiechu konkordat, to przecież nie jest to zarzut natury
prawniczej, tylko natury politycznej. Dziękuję.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję bardzo. Doktor Andrzej Malanowski z Biura Rzecznika Praw
Obywatelskich.
Andrzej
Malanowski, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich: Chciałem
podkreślić, że jest znane zapewne stanowiska rzecznika, zaprezentowane w dokumencie dosyć obszernym, skierowanym do marszałka Sejmu i marszałka
Senatu. Myśl tego wystąpienia sprowadza się do tego, że jednakże konkordat
pewne wątpliwości prawne budzi. Nie budzi wątpliwości co do wolności
wyznania — to bardzo mocno rzecznik podkreśla — natomiast budzi wątpliwości
co do równouprawnienia różnych wyznań, tak zwanych mniejszościowych, i także w tym kontekście można by powiedzieć, że rodzi znak zapytania co do
bezwyznaniowców, o których tutaj się w ogóle nie mówiło.
Rzecznik podkreśla, że są wątpliwości w tych przepisach, które dotyczą i małżeństwa, i pochówku, i religii w szkołach. Przy czym tutaj nie można się
oderwać od praktyki dotychczasowej i księdzu profesorowi Góralskiemu muszę
przypomnieć, że to dopiero w wyniku interwencji rzecznika przed Trybunałem
Konstytucyjnym z rozporządzenia o nauczaniu religii został usunięty
nielegalny przepis, który domagał się właśnie oświadczeń negatywnych.
Szkoła domagała się i Kościół popierał to unormowanie. W wyniku
orzeczenia trybunału ten przepis został zmodyfikowany.
Chciałem postawić tutaj jedno pytanie, bo też ta kwestia dotychczas w dyskusji, w literaturze została właściwie przeoczona. Jeżeli strony negocjujące
powołują się na przykład prac nad konkordatem włoskim i treści nowego
konkordatu włoskiego, to powstaje pytanie, także postawione przez rzecznika,
jak to się stało, że w polskim konkordacie nie ma jakiejkolwiek klauzuli
derogacyjnej w stosunku do konkordatu z 1925 roku? Jak to się stało, że MSZ
tej sprawy nie dostrzegł i w odpowiedzi na pytanie skierowane już do obecnego
ministra spraw zagranicznych, rzecznik otrzymał od ministra Olechowskiego następującą
odpowiedź: „Konkordat z 1925 roku nie był wypowiedziany zgodnie z prawem międzynarodowym. W płaszczyźnie prawa międzynarodowego mógłby być więc uznany za formalnie
obowiązujący". I dalej w punkcie 4 pisma ministra Olechowskiego z 7 kwietnia
czytamy: „Jednakże brak konsekwentnego podnoszenia przez Stolicę Apostolską
zarzutu niestosowania konkordatu z 1925 roku może być potraktowany jako
domniemanie wyrażenia zgody na wygaśnięcie konkordatu".
Rzecznik w swoim stanowisku postawił pytanie — jak to jest możliwe, z punktu
widzenia techniki poprawności prawnej, że strony negocjujące nowy konkordat
zamiast się wyraźnie oświadczyć, co do tamtego, powołują się na milczące
domniemanie woli? Czy rzeczywiście strony parafujące tekst konkordatu nie mogły
uzgodnić stanowiska w tej materii?
Przypomnę, że jeszcze w 1948 roku była postawiona teza w poważnej
literaturze, że konkordat z 1925 roku nie został prawnie rozwiązany i to z powołaniem się na prawo międzynarodowe i na wówczas jeszcze obowiązującą
konstytucję marcową, że konkordat formalnie obowiązuje. I tutaj można
powiedzieć, że z tego punktu widzenia jest niedoróbka obu stron, które
potraktowały konkordat nie wypowiedziany, nie rozwiązany zgodnie z normami
prawa i międzynarodowego, i z ówcześnie obowiązującą konstytucją, per
non est, co z punktu widzenia bezpieczeństwa prawnego stwarza takie
niebezpieczeństwo, iżby nowy konkordat w przyszłości nie został podobnie
potraktowany przez jakąś przypadkową czy nieprzypadkową większość. Dziękuję.
Przewodniczący
Zbigniew Nosowski: Dziękuję bardzo panu. Chciałbym skorzystać z okazji, że mówił pan
nie tylko we własnym imieniu, ale także rzecznika i prosić o wyjaśnienie
jednej kwestii, której ja po prostu nie rozumiem, a dotyczącej charakteru
listu Rzecznika Praw Obywatelskich, który pozornie nosi charakter opinii
prawnej, a na końcu stwierdza, że nie jest to opinia prawna ani fachowa
ekspertyza, a jedynie informacja o dostrzeżonych przez Rzecznika Praw
Obywatelskich niejasnościach.
Andrzej
Malanowski, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich: Dokładnie
należy tak rozumieć, jak jest to napisane, że w odpowiedzi na prośbę 135
parlamentarzystów rzecznik zasygnalizował swoje wątpliwości. Ten dokument po
prostu zmierzał do tego, żeby nie traktować wysuwanych wątpliwości, zarzutów
jako nie istniejących, żeby uczestnicy dyskusji z żadnej strony nie byli
zakrzykiwani z góry. To wymaga dalszych analiz, dalszych badań, dalszej poważnej
dyskusji.
Chciałbym jeszcze o jednej rzeczy poinformować w kontekście pytania, jakie było
postawione pierwszym referentom — o kognicję Trybunału Konstytucyjnego w stosunku do konkordatu czy do umowy ratyfikującej. Otóż, 30 maja rzecznik
skierował do Trybunału Konstytucyjnego pytanie, czy kognicja trybunału
obejmuje ustawę ratyfikacyjną umowy międzynarodowej i z wyraźnym w uzasadnieniu tekstem, iż, zdaniem rzecznika, gdyby umowa o ratyfikacji wyrażała
zgodę na ratyfikację umowy międzynarodowej, która koliduje z normami
konstytucyjnymi lub innymi zobowiązaniami międzynarodowymi o charakterze
uniwersalnym, to wówczas trybunał jest władny, czyli odmiennie niż ksiądz
profesor prezentował w tej odpowiedzi. Rzecznik zaś stoi na stanowisku, że
jest niedopuszczalna sytuacja, w której w drodze ustawy istniałaby groźba
wprowadzenia do systemu prawnego rozwiązań niekonstytucyjnych czy też kolidujących z aktami uniwersalnymi.
Przewodniczący Zbigniew Nosowski: Dziękuję bardzo. Proszę, ksiądz Bogdan Tranda.
1 2 3 4 Dalej..
« Prace nad konkordatem (Publikacja: 18-11-2003 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3008 |
|