|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem » Analizy i oceny prawne
I co dalej z konkordatem? [1] Autor tekstu: Michał Pietrzak
Konkordat
został podpisany pod złą gwiazdą, o czym świadczą prawie trzyletnie
peregrynacje z jego ratyfikacją. Dlaczego tak się stało, mimo iż wszystkie
znaki na ziemi i niebie zdawały się wskazywać, że jego ratyfikacja będzie
tylko zwykłą formalnością. Wbrew jednak przewidywaniom autorów konkordatu,
jego ratyfikacja wyłoniła tak znaczne przeszkody, że nie udało się ich
pokonać w okresie trzech lat. Odpowiedzi na pytanie dlaczego tak się stało,
należy szukać zarówno w uwarunkowaniach politycznych lat 1989-93 jak i w błędach
popełnionych przez rząd Hanny Suchockiej.
Elity polityczne, które doszły do władzy w wyniku przemian ustrojowych sądziły,
że większość społeczeństwa odrzuciła bądź przynajmniej krytycznie oceniła
wszystkie rozwiązania instytucjonalnoprawne z zakresu stosunków między państwem a kościołem okresu PRL, łącznie z nową interpretacją zasady rozdziału,
przyjętą przez ustawy wyznaniowe z 17 maja 1989 r., które oznaczały pełną
gwarancję uprawnień jednostkowych wynikających z wolności sumienia i wyznania, swobodę wypełniania funkcji religijnych i organizacyjnych przez kościoły i związki wyznaniowe oraz nakaz zachowania neutralności przez organy państwowe w sprawach religijnych. Uznały one, że skoro ustrój socjalistyczny był
narzucony Polsce z zewnątrz, to wszystkie zmiany jakie on wprowadził należy
odrzucić, nie pytając o przyzwolenie społeczeństwa. Uważały, że świadomość
polityczna większości społeczeństwa polskiego w sprawach wyznaniowych
zatrzymała się na poziomie obserwowanym w latach trzydziestych i nie podlegała
żadnym przemianom w okresie PRL.
Konsekwencją przyjmowania takiego
domniemania było pomijanie wszelkich krytycznych opinii wyrażanych przez różne
grupy społeczeństwa wobec polityki rządów postsolidarnościowych, odchodzących
od dyrektyw zawartych w ustawach wyznaniowych z 17 maja 1989 r., a szczególnie
od zasady świeckości i neutralności państwa oraz dążących do wprowadzenia w Polsce państwa katolickiego. Świadczyło o tym m.in. nałożenie na państwo,
formalnie nadal świeckie i neutralne, obowiązku organizowania nauki religii w szkołach publicznych, w praktyce niemal wyłącznie katolickiej (minimum 7
dzieci tego samego wyznania), wprowadzenie ochrony wartości chrześcijańskich,
mimo że kościoły chrześcijańskie o to nie zabiegały, dyskryminacja
mniejszości wyznaniowych przy przyznawaniu koncesji na prowadzenie stacji
radiowych czy nieodpłatnym nabywaniu nieruchomości rolnych na ziemiach
zachodnich, wprowadzenie i opłacanie kapelanów w instytucjach państwowych,
wreszcie podpisanie konkordatu. Działalności prawotwórczej towarzyszyły
wypowiedzi posłów i senatorów katolickich, które te dążenia wzmacniały.
Nie mogło to osłabiać obaw i lęków licznych grup społeczeństwa przed
wprowadzeniem państwa wyznaniowego.
Aspekty polityczne podpisania konkordatu
Podpisanie
konkordatu w dniu 28 lipca 1993 r. było zaskoczeniem dla opinii publicznej.
Prace nad konkordatem trwały bardzo krótko, zaledwie dwa miesiące i utrzymywane były w tajemnicy przed społeczeństwem. Trudno nie podzielać
opinii tych wszystkich, którzy widzieli w tym lekceważenie społeczeństwa. Było
ono traktowane jako przedmiot a nie podmiot władzy. Nie istniały żadne
przeciwwskazania, by wraz z pertraktacjami toczyła się dyskusja publiczna. We
Włoszech prace nad konkordatem, będącym nowelizacją starego z 1929 r. trwały
16 lat i toczyły się jawnie.
Wobec utraty zaufania Sejmu rząd Hanny Suchockiej nie miał legitymizacji
politycznej i moralnej do podpisania konkordatu. Wykazał też brak
odpowiedzialności za swoje działanie, gdyż musiał zdawać sobie sprawę z trudności przeprowadzenia ratyfikacji konkordatu w Sejmie. Swym lekkomyślnym
postępowaniem osłabił zaufanie do państwa polskiego, które reprezentował i podważył autorytet Stolicy Apostolskiej i to w okresie, gdy reprezentuje ją
papież pochodzenia polskiego.
Nie bardzo zrozumiałe są przesłanki, które skłoniły Stolicę Apostolską
do podpisania konkordatu z rządem państwa demokratycznego w okresie utraty
przez ten rząd zaufania politycznego parlamentu. Jest to chyba pierwszy
przypadek w historii dyplomacji watykańskiej. Sytuację tę może częściowo tłumaczyć
fakt, że w pertraktacjach nie uczestniczyli przedstawiciele Kurii Rzymskiej,
względnie ich krytyczne zastrzeżenia zostały zignorowane.
Regulacja konkordatowa zapewnia decydujący wpływ na politykę Kościoła
krajowego wobec państwa Nuncjuszowi Apostolskiemu, podczas gdy regulacje
ustawowe Episkopatowi krajowemu. W chwili obecnej nie ma to dla Polski istotnego
znaczenie, gdyż papieżem jest Polak. Mało prawdopodobne wydaje się, by jego
następcą został polski kardynał. A wówczas osobowość i narodowość zarówno
papieża jak i nuncjusza apostolskiego nie pozostaną bez znaczenia dla stosunków
między Państwem Polskim a Kościołem Katolickim. Polityka polska winna tę
perspektywę brać pod rozwagę.
W związku z powszechną akceptacją praw człowieka i poszukiwaniu dla nich różnorodnych
gwarancji o charakterze uniwersalnym, wyłania się pytanie, czy forma
konkordatu, krytycznie oceniona przez Sobór Watykański II, znajduje współcześnie
merytoryczne uzasadnienie. Pozytywna odpowiedź na to pytanie budzi wątpliwości.
Konkordat opiera się na odmiennej filozofii niż pakty praw człowieka.
Konkordat ma charakter regulacji partykularnej, dotyczy bowiem tylko jednego Kościoła i jednej grupy wyznaniowej, w zróżnicowanym pod względem religijnym społeczeństwie.
Konwencje i deklaracje międzynarodowe mają charakter uniwersalny, obejmują
wszystkie kościoły i grupy wyznaniowe. Konkordat wprowadza do systemu prawnego
państwa podział obywateli według kryterium wyznaniowego (różnicowanie
dzieci w szkole publicznej czy odrębne prawo małżeńskie dla katolików).
Konwencje i deklaracje międzynarodowe starają się te różnice w systemie
prawnym niwelować, by zapewnić poszanowanie zasady równouprawnienia
wszystkich obywateli. Kryterium wyznaniowe w systemie prawnym państwa stwarza -
jak dowodzi tego historia — przesłankę nietolerancji i dyskryminacji.
Konkordat powoduje różnicowanie sytuacji prawnej kościołów i związków
wyznaniowych, podczas gdy konwencje i deklaracje międzynarodowe zmierzają do
zapewnienia równości między wspólnotami religijnymi.
Wypowiedzi przedstawicieli Stolicy Apostolskiej na temat konkordatu polskiego,
oceniające jego rozwiązania jako modelowe, wydają się świadczyć o rezygnacji z uczestniczenia w wypracowaniu gwarancji uniwersalnych dla wolności
religijnej wszystkich ludzi i wszystkich kościołów i związków wyznaniowych.
Opcja za gwarancjami odrębnymi zdaje się świadczyć o dążeniu Stolicy
Apostolskiej do reaktywowania konkordatów, jako formy pewniejszej i skuteczniejszej w zabezpieczeniu interesów Kościoła Katolickiego, co w warunkach umacniania się ustrojów demokratycznych może okazać się
oczekiwaniem złudnym. Potwierdzają to zresztą obserwacje skutków obowiązywania
regulacji konkordatowych we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii czy Kolumbii.
Podpisanie konkordatu wpłynęło w istotnym stopniu na wyniki wyborów
parlamentarnych w 1993 r. Partie, które krytycznie oceniały podpisanie i treść
konkordatu odniosły wyraźny sukces polityczny, co pośrednio potwierdzało, że
poważna część społeczeństwa utożsamiała się ze stanowiskiem tych
ugrupowań. Przyznał to prymas, kard. Józef Glemp w wywiadzie dla czasopisma Die
Zeit, w którym wyniki wyborów ocenił jako poważne ostrzeżenie dla Kościoła.
Te opcje polityczne społeczeństwa potwierdziły wybory prezydenckie w 1995 r.
Aspekty prawne konkordatu
Podpisany,
ale jeszcze nie ratyfikowany, konkordat wywołuje wiele pytań prawnych, dotyczących
zgodności z konstytucją zarówno konkordatowej formy regulacji położenia
prawnego Kościoła Katolickiego jak i jego konkretnych przepisów. Z konieczności
ograniczam się do podstawowych.
Obowiązująca zasada rozdziału kościoła i państwa nie wyklucza możliwości
zawarcia konkordatu. Zgodnie jednak z naczelną zasadą ustrojową -
demokratycznego państwa prawnego — podpisanie konkordatu musi wynikać z wyraźnego
upoważnienia konstytucyjnego. A takiego konstytucja nie zawiera. Artykuł 82
ust. 2 konstytucji, będący lex specialis
wobec art. 52 ust. 7 konstytucji, uprawniającego rząd do zawierania umów międzynarodowych
(lex generalis), nakazuje regulować
stosunek państwa do Kościoła Katolickiego oraz jego sytuację prawną i majątkową w drodze ustawowej. Na konstytucyjne upoważnienie do podpisania konkordatu nie
wskazuje rządowy projekt ustawy z 17 marca 1994 r. o ratyfikacji konkordatu
(druk sejmowy nr 327), ani opinia Przedstawicieli Rządu i Episkopatu z 8 marca
1994 r. Brak podstawy konstytucyjnej potwierdzają projekty konstytucji i propozycje zapisu przyjęte przez Komisję Konstytucyjną Zgromadzenia
Narodowego, które nie ograniczają się, jak to czyni obowiązująca
konstytucja, do generalnej klauzuli kompetencyjnej w zakresie zawierania umów
międzynarodowych, ale wyodrębniają przepis dopuszczający zawieranie umowy
konkordatowej. Niezbędność takiego przepisu w konstytucji wynika z faktu, że
ta forma regulacji nie może być zastosowana do innych kościołów, co stanowi
odstępstwo od zasady równouprawnienia wyznań. Tę argumentację wzmacnia
jeszcze inna przesłanka, mówiąca że gdy konkretne sprawy mogą być
regulowane w drodze ustawy bądź umowy międzynarodowej, odesłanie do umowy międzynarodowej
musi być przewidziane przez konstytucję.
Brak formalnego upoważnienia konstytucyjnego do zawarcia konkordatu, niezbędny z punktu widzenia demokratycznego państwa prawnego, mógłby zostać
konwalidowany przez odpowiednią zmianę art. 82 ust. 2 konstytucji, polegającą
na dodaniu słów: „lub umowa międzynarodowa", względnie przez uchwalenie
ustawy ratyfikacyjnej większością 2/3 głosów.
Wbrew lakonicznym stwierdzeniom opinii Przedstawicieli Rządu i Episkopatu z 8
marca 1994 r. konkordat pozostaje w sprzeczności z zasadą rozdziału kościoła i państwa, z której wynika świecki, neutralny wobec religii charakter państwa,
niezależność funkcjonalna organów państwowych i kościelnych oraz niezależność
prawa państwowego i kościelnego.
A. Nałożenie przez konkordat na
państwo obowiązku organizowania nauki religii w szkołach publicznych
pozostaje w sprzeczności ze świeckim, neutralnym charakterem państwa.
Nauczanie religii przestaje być tym samym funkcją religijną, wykonywaną
samodzielnie przez jednostki organizacyjne Kościoła, co potwierdzała ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego (art. 18 ust. 3), a staje się
funkcją oświatową, uprawniającą państwo do określania kwalifikacji
nauczycieli religii i nakładającą obowiązek ich wynagradzania z budżetu państwa.
1 2 Dalej..
« Analizy i oceny prawne (Publikacja: 18-11-2003 Ostatnia zmiana: 24-02-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3010 |
|