|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Prawo » Prawo wyznaniowe » Polskie konkordaty » Konkordat z 1993 » Prace nad konkordatem » Analizy i oceny prawne
Nowy Konkordat Polski [1] Autor tekstu: Michał Pietrzak
Podpisany 28 VII 1993 w Warszawie przez Ministra
Spraw Zagranicznych K. Skubiszewskiego i Nuncjusza Apostolskiego w Polsce, J.
Kowalczyka, konkordat, jest w polityce wyznaniowej demokratycznego państwa
polskiego wydarzeniem ważnym, tak ze względu na wybór tej formy regulacji
statusu prawnego Kościoła katolickiego w Polsce, jego treść, jak i okoliczności
związane z jego przygotowaniem i podpisaniem. Opinia publiczna w Polsce nie była
przygotowana do faktu zawarcia konkordatu. Wprawdzie informacje, bardzo zresztą
skąpe, o prowadzeniu pertraktacji przenikały od kwietnia 1993 r. do środków
masowego przekazu, ale — ze względu na specyficzną pozycję polityczną rządu,
pozbawionego zaufania Sejmu — nie liczono, że tak szybko umowa zostanie
sfinalizowana. Konkordat czeka jeszcze procedura ratyfikacyjna, która zapewne
wywoła pogłębioną dyskusję, ale już sam fakt podpisania skłania do rozważań
nad formą normowania sytuacji prawnej Kościoła katolickiego w Polsce, w drodze umowy międzynarodowej, nad trybem przygotowania i podpisania konkordatu, a wreszcie nad jego postanowieniami.
1. Konkordat
jako forma regulacji statusu prawnego Kościoła katolickiego w państwie świeckim. W systemie rozdziału Kościoła i państwa, przeważającym we współczesnych
rozwiązaniach konstytucyjnych krajów demokratyczno-liberalnych, konkordaty
jako forma całościowej regulacji sytuacji prawnej Kościoła katolickiego nie
odgrywały dotąd znaczniejszej roli. Głównie chyba dlatego, że służyły
one w przeszłości do podtrzymywania wyznaniowego charakteru państwa,
powstrzymywania naturalnego procesu laicyzacji społeczeństwa, a przez
stwarzanie Kościołowi katolickiemu korzystniejszej sytuacji prawnej -
hamowaniu procesu równouprawnienia wyznań. Nie skłaniały się ku tej formie
państwa świeckie, a i Stolica Apostolska nie przejawiała woli do preferowania
tej formy regulacji. Przy określeniu położenia prawnego Kościołów w państwach
świeckich dominowała droga ustawowa; przeważnie uchwalano odrębne ustawy dla
poszczególnych, zwłaszcza większych liczebnie wyznań. W ostatnich latach,
pod wyraźnym wpływem międzynarodowych regulacji prawnych dotyczących praw człowieka,
wystąpiła tendencja do normowania jedną ogólną ustawą położenia
wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych. Spełnia ona zwykle funkcję
ustawy „wykonawczej", konkretyzującej postanowienia konstytucji dotyczące
wolności sumienia i wyznania. Uzupełnia, a często jedynie powtarza szczegółowe
gwarancje wolności sumienia i wyznania, jakie przyjmują konwencje i deklaracje
odnoszące się do praw człowieka. W związku z rozwojem praw człowieka i poszukiwaniem dla nich różnorodnych
gwarancji o charakterze uniwersalnym, powstaje pytanie: czy forma konkordatu
znajduje współcześnie merytoryczne uzasadnienia? Pozytywna na nie odpowiedź
budzi wątpliwości. Konkordat opiera się na odmiennej filozofii niż konwencje
dotyczące praw człowieka. Konkordat ma charakter regulacji partykularnej,
dotyczy bowiem wyłącznie Kościoła katolickiego i katolików. Konwencje i deklaracje międzynarodowe mają charakter uniwersalny, obejmują bowiem
wszystkie organizacje wyznaniowe i wszystkich ludzi. Konkordat wprowadza do
systemu prawnego państwa podział obywateli według kryterium wyznaniowego (różnicowanie
dzieci w szkole państwowej, specjalne prawo małżeńskie dla katolików),
konwencje i deklaracje dotyczące praw człowieka starają się te różnice w systemie prawnym niwelować, by zapewnić pełne poszanowanie zasady równouprawnienia
wszystkich ludzi. Kryterium wyznaniowe w systemie prawnym państwa stwarza przesłankę
nietolerancji i dyskryminacji osób będących katolikami. Konkordat powoduje różnicowanie
sytuacji prawnej Kościołów i związków wyznaniowych, podczas gdy konwencje i deklaracje zmierzają do zapewnienia rzeczywistej równości między wspólnotami
religijnymi (Prawa człowieka. Międzynarodowe
zobowiązania Polski [Wybór dokumentów], pod. red. A. D. Rotfelda,
Warszawa 1989, s. 215 i n.).
Konkordat trudno jest pogodzić z duchem ekumenizmu. Przenosi bowiem
zainteresowanie Kościoła katolickiego z poszukiwania gwarancji wspólnych dla
interesów wszystkich Kościołów chrześcijańskich na gwarancje partykularne.
Stawia pod znakiem zapytania realizację przepisów dekretu o ekumenizmie,
uchwalonego na Soborze Watykańskim II, i nakazującego przełamywanie wzajemnej
nieufności oraz podejmowanie działań zmierzających do przywrócenia jedności
chrześcijaństwa. Nadaje iluzoryczną wymowę wezwaniom do dialogu i troski o „braci odłączonych" (Sobór Watykański
II. Konstytucje, dekrety, deklaracje, Poznań 1968, s. 311 i n.).
Wypowiedzi Stolicy Apostolskiej na temat konkordatu polskiego, oceniające jego
rozwiązania jako modelowe, wydają się świadczyć o rezygnacji z przyjmowanej
dotąd koncepcji uczestniczenia w wypracowywaniu gwarancji powszechnych dla
wolności religijnej wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych. Opcja za
gwarancjami indywidualnymi świadczy o dążeniu Stolicy Apostolskiej do
reaktywowania konkordatów, jako formy pewniejszej i skuteczniejszej w zabezpieczeniu interesów Kościoła.
2. Tryb przygotowania konkordatu.
Podpisanie konkordatu nastąpiło w okresie prac nad nową konstytucją RP. Musi
to wywołać pytanie, czy konkordat powinien wyprzedzać uchwalenie ustawy
zasadniczej czy też być aktem „wykonawczym" do jej wyznaniowych przepisów.
Dla prawników, uznających hierarchię aktów prawnych, odpowiedź jest
oczywista. Z podpisaniem konkordatu należało się powstrzymać do uchwalenia
nowej konstytucji.
Za takim trybem postępowania przemawia wiele względów. Konkordat stawia
Zgromadzenie Narodowe, czyli Konstytuantę, przed faktami dokonanymi i ogranicza
jej suwerenne prawa do określenia modelu stosunków między państwem a Kościołami i związkami wyznaniowymi. Narzuca posłom i senatorom katolickim określone
opcje rozwiązań instytucjonalnoprawnych. Jest co najmniej brakiem taktu ze
strony rządu, przesądzanie rozstrzygnięć przyszłej konstytucji przed jej
uchwaleniem. Naraża to też Stolicę Apostolską na zarzut ingerencji w wewnętrzne
dyskusje nad kształtem przyszłych rozwiązań konstytucyjnych i ograniczania
prawodawczej suwerenności państwa polskiego. Argument przedstawicieli partii
politycznych, wspierających rząd H. Suchockiej, iż nie wiadomo kiedy zostanie
uchwalona przyszła konstytucja, jest mało poważny, ponieważ koalicja rządowa
ponosiła większą odpowiedzialność za opóźnienie prac konstytucyjnych niż
partie opozycyjne.
Rząd podpisujący konkordat nie miał zaufania Sejmu. Jego istnienie opierało
się tylko na poparciu Prezydenta. Miał więc charakter rządu czasowo pełniącego
swe funkcje, czyli organu bardziej administrującego i załatwiającego pilne
oraz konieczne sprawy państwowe niż decydującego o sprawach mających
wieloletnie skutki oddziaływania. Konkordat taką pilną i konieczną sprawą
państwową nie był. Z jego podpisaniem można było zaczekać aż do powołania
rządu, cieszącego się zaufaniem nie tylko Prezydenta, ale i Sejmu. Rząd H.
Suchockiej nie miał wystarczającej legitymizacji demokratycznej, aby podpisać
konkordat. Wyniki wyborów parlamentarnych z 19 IX 1993 potwierdziły to
dobitnie.
Zaniepokojenie opinii
publicznej wywoływał fakt utrzymania w tajemnicy pertraktacji w sprawie
konkordatu i niezrozumiały pośpiech w finalizowaniu rozmów. Nie są ścisłe
opinie, że prace nad konkordatem trwały kilkanaście lat. Prawda, że już w trakcie przygotowywania pierwszej wersji ustawy o stosunku państwa do Kościoła
katolickiego poruszana była sprawa ewentualnej konwencji ze Stolicą Apostolską,
co znalazło swój wyraz w tekście ustawy, przewidującej regulację niektórych
spraw w drodze umowy międzynarodowej. Projekt takiej konwencji został nawet
przygotowany w 1988 r. przez komisję wspólną, powołaną przez rząd PRL i episkopat, nie uzyskał on jednak aprobaty Stolicy Apostolskiej. Wola polityczna
obu stron do podjęcia pertraktacji ujawniła się dopiero wiosną 1993 r. Prace
nad konkordatem rozpoczęły się 3 IV 1993 i trwały niecałe cztery miesiące.
Pertraktacje nad konkordatem utrzymywane były w tajemnicy przed opinią
publiczną. Nie przedostały się do środków masowego przekazu informacje o przedkładanych przez Stolicę Apostolską projektach, o propozycjach rządu
polskiego, o kwestiach spornych i rozbieżnościach. Czy osłonięcie przygotowań
konkordatowych taką tajemnicą miało merytoryczne uzasadnienie w państwie
demokratycznym, w którym katolicy stanowią przygniatającą większość społeczeństwa?
Sądzę, że trudno będzie znaleźć przekonywujące argumenty, które
uzasadniałyby takie postępowanie obydwu stron. Trudno natomiast nie podzielać
opinii tych wszystkich, którzy widzą tu lekceważenie społeczeństwa i to zarówno
jego części katolickiej, jak i pozostałej. Społeczeństwo było traktowane
nie jako podmiot, lecz przedmiot władzy. Nie było żadnych przeciwwskazań, by
wraz z pertraktacjami toczyła się dyskusja publiczna. Lepsze są bowiem spory i polemiki przed niż po podpisaniu konkordatu, zwłaszcza że nie może on być
ratyfikowany z poprawkami. We Włoszech upłynęło kilkanaście lat od rozpoczęcia
prac nad rewizją konkordatu do jego podpisania. W tym okresie opracowano 6
kolejnych projektów, odbyło się wiele dyskusji parlamentarnych i naukowych, a całe społeczeństwo mogło swobodnie uczestniczyć względnie śledzić te
dyskusje (Por. M. Pietrzak, Konkordat włoski z 18 lutego 1984 r., „Studia Prawnicze" 1986, nr 1-2, s. 366 i n.).
Niepokój opinii publicznej, opowiadającej się za świeckim, neutralnym
charakterem państwa, wywoływał skład delegacji Rządu RP i Stolicy
Apostolskiej. Stronie rządowej przewodniczył K. Skubiszewski — minister Spraw
Zagranicznych, a towarzyszyli mu: J. M. Rokita — szef Urzędu Rady Ministrów,
Z. Flisowski — minister Edukacji Narodowej, J. Skórzewska — podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, M. Pernal — dyrektor Biura do Spraw Wyznań,
J. Stańczyk — dyrektor departamentu prawno-traktatowego w MSZ. Stolicę
Apostolską reprezentowali: abp J. Kowalczyk — Nuncjusz Apostolski w Polsce,
jako przewodniczący oraz abp B. Dąbrowski (zastępowany przez ks. prof. W. Góralskiego),
abp J. Stroba, bp A. Orszulik, bp T. Pieronek, ks. prof. T. Pawluk. Skład
delegacji rządowej odzwierciedlał tylko jedną opcję polityki wyznaniowej.
Zabrakło w niej ekspertów z dziedziny prawa wyznaniowego i konkordatowego. W składzie delegacji kościelnej symptomatyczny był brak przedstawicieli Kurii
Rzymskiej. Przygotowanie konkordatu stało się w tej sposób wewnętrzną sprawą
katolików polskich. Z utrzymywaniem pertraktacji w tajemnicy związane było niebywałe tempo prac.
Musiało się to odbić na postanowieniach konkordatu. Zabrakło czasu na
przedyskutowanie w spokoju tekstu z ekspertami, reprezentującymi różne opcje
prawne i polityczne. Nie zasięgnięto opinii partii opozycyjnych, choć
prognozy wskazywały już na nadchodzące zwycięstwo partii lewicowych. Nie
rozważono konsekwencji przyjętych rozwiązań dla sytuacji prawnej innych Kościołów i związków wyznaniowych. Nie określono precyzyjnie relacji między prawem państwowym i kanonicznym. Nie zdążono rozstrzygnąć ważnych spraw finansowych.
Pozostawiono wiele niejasnych i niefortunnych sformułowań. Sprawdziło się
stare przysłowie, że pośpiech jest złym doradcą.
Można przypuszczać, że trzymanie w tajemnicy toczących się rokowań, tempo
finalizowania prac i podpisanie konkordatu — to wszystko wynikało z obaw
Stolicy Apostolskiej i rządu H. Suchockiej przed wynikami wyborów
parlamentarnych. Przypuszczano, że skład polityczny wybranego Sejmu ulegnie
zmianie i większość mandatów zdobędą dotychczasowe partie opozycyjne, zwłaszcza
lewicowe, przeciwne aktywnej roli Kościoła katolickiego w życiu politycznym i nadawaniu państwu wyznaniowego charakteru. Sytuacja rządu, któremu parlament
odmówił zaufania, powinna była nakazywać wstrzymanie się z podpisaniem
konkordatu. Postąpiono jednak inaczej. Podpisując konkordat, postawiono przyszłą
większość sejmową przed faktem dokonanym, pozostawiając jej w spadku
politycznym bardzo trudne zadanie. Odmowa ratyfikowania konkordatu podpisanego
przez rząd, którego polityka, także wyznaniowa, nie znalazła aprobaty społeczeństwa,
grozi skandalem, nie tyle międzynarodowym, co historycznym. Ratyfikacja w obecnej formie grozi z kolei utratą zaufania tych sił politycznych, które w wyborach opowiedziały się za rozdziałem Kościoła i państwa oraz przeciw
tendencjom nadawania państwu charakteru wyznaniowego, grozi także
perturbacjami związanymi z realizacją nie dopracowanych przepisów. Pozostaje
trzecie rozwiązanie. Zgodnie z zasadą wymagającą akceptacji przez nowy rząd
projektów ustaw poprzedniego gabinetu, ten nowy rząd może zaproponować
renegocjację konkordatu i przedłożyć nowy tekst do ratyfikacji Sejmowi i być
może już po uchwaleniu nowej konstytucji.
1 2 3 4 Dalej..
« Analizy i oceny prawne (Publikacja: 18-11-2003 Ostatnia zmiana: 24-02-2004)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3011 |
|