Tematy różnorodne » Na wesoło
Teologia dedukcyjna - skecz Autor tekstu: Maciej Psyk
-
Dzień dobry. Można?
-
Przerwa obiadowa, nie widzi?
-
Przepraszam… Faktycznie, ale do czternastej trzydzieści. Już jest
czterdzieści dwa.
-
Zjeść człowiekowi nie dadzą… No dobra. -
Chciałbym się wyspowiadać.
-
No to śmiało.
-
Ale nie wiem jaka formułka. W tej co dostałem na Pierwszą Komunię było
"jestem uczniem klasy drugiej". Nie wiem jaka jest dla dorosłych.
— W takich przypadkach stosujemy kalendarz faraońsko-papieski. Urodziłem
się w … roku pontyfikatu Ojca Świętego. Ostatni raz u spowiedzi byłem ...
świętych temu.
— Acha. No więc urodziłem się w drugim roku pontyfikatu, ostatni raz byłem
około tysiąc świętych temu. Proszę księdza… nie wiem co dalej.
-
Franek.
-
Słucham?!
-
Franek.
-
Acha. Księże Franku...
— Mów mi Franek, do cholery! Mamy tu liberalny program pilotażowy. Ukłon w stronę
laikatu, rozumiesz.
-
Franek… co dalej?
-
Po prostu wal śmiało. Zapewniam cię, że nasz Pan nie takie rzeczy oglądał.
-
No więc miałem ważne spotkanie biznesowe. Na wysokim szczeblu. Wszyscy
siedzą w Armanim, palą kubańskie cygara. Sekretarki można aresztować za
imitacje spódniczek.
— No, no. Słucham dalej. Wyznaj wszystkie swoje grzechy synu.
— I tak załatwiamy interesy, ja koło naszego prezesa, sekretarka od
podawania piór musnęła pantoflem mojego buta.
-
Ja pierniczę. Przypomnij sobie wszystkie szczegóły, synu.
-
No i jak już wszystko było ustalone, mamy w ręku kontrakt na trzy
miliony ja… ja… nie wytrzymałem i… wiesz Franek co zrobiłem?!
-
Obiecuję, że ci przebaczę, tylko niczego nie pomiń.
-
Kichnąłem jak z działa. Nastąpiła autonomiczna ekstrakcja smarków.
Straszny widok. Ale to jeszcze było do uratowania. Sięgnąłem do kieszeni. Była
tam, była. Zawsze ją nosiłem przy sobie.
-
Co to było?
-
Chusteczna smarkacyjna.
-
głębokie westchnięcie
-
Ale, Franek, nie taka w kratkę z inicjałami jaką się nosi do
Armaniego. Pamiętałem o wszystkim, dosłownie o wszystkim, poza tym jednym.
Wyciągnąłem chusteczkę z kiosku „Ruchu" za CZTERY GROSZE.
-
No i co?
-
Wysmarkałem się. I nagle zapada cisza. Normalnie ani szmeru, Franek.
Wszyscy patrzą na tę pieprzoną chusteczkę za cztery grosze. Widzę, że coś
nie tak. Gorzej niż bym pierdnął. Po czym z drugiej strony stołu menedżerowie
po kolei wyciągają chustki. A tam podpisy, czaisz, podpisy! „Z życzeniami
dla zarządu — Bill Clinton", „Miłemu prezesowi — Gerhard Schreder",
„Pozdrowienia od Georga Lukasa" i tak dalej.
— A ta sekretarka?
-
Tak się przejęła, że serce jej łomotało między piersiami aż
koszula furczała.
-
donośne chrząknięcie
— I wtedy nastąpiło najgorsze. Ich prezes wstał i powiedział: "Panie
prezesie, jeśli w pana firmie używa się chusteczek za CZTERY GROSZE to my z tym kontraktem poczekamy".
-
Ale co mnie obchodzą smarki na twojej chusteczce?!?!
-
Oczywiście dwie minuty później byłem zwolniony. Przyszedłem do domu i zacząłem rozpatrywać tę kwestię w aspekcie teologiczno-moralnym, bez
inklinacji do teologii wyzwolenia, rzecz jasna. Otóż myślę, że pewne echa
tej sytuacji znajdziemy w osiemnastym tomie "Sumam contra gentiles"
Lux Ecclesia, Tomasza z Akwinu. Jeśli bowiem wolna wola człowieka została
dana mu przez Boga, to na gruncie tomizmu, wspartego przez świat bytów
idealnych Platona, przeprowadzić można rozumowanie, że chusteczki do nosa za
czterdzieści groszy nie korelują z judeochrześcijańską etyką prowadzenia
briefingów. Jakby nie liczyć, wychodzi osiemnaście zdrowasiek.
-
Człowieku, przestań pierdolić o smarkach!!! Mów z kim się… no wiesz.
-
Aaacha. To też?
-
Od tego się zaczyna! Łapiesz? Od tego zawsze zaczynamy. A smarki na
koniec. Zresztą mamy teraz taką promocję, że przy trzech grzechach smarkanie
gratis.
-
Niech pomyślę. To było tydzień wcześniej. Ta sekretarka od piór...
Była sama w sekretariacie.
-
No, wreszcie zaczynasz coś łapać.
-
Cóż… Pod koszulą wyraźnie rysował się biustonosz… więc
powiedziałem, że ładnie wygląda.
— I co?
-
Uśmiechnęła się.
-
Przewiń pół godziny naprzód.
-
Już wracałem.
-
To kwadrans.
-
Byłem u prezesa.
-
Na stronie: Zaraz jebnę w tę budkę. głośno: No to po
kolei.
-
Uśmiechnęła się i powiedziała „dziękuję".
-
po chwili milczenia: I co dalej?
-
Nic. Przyszedł prezes i weszliśmy do gabinetu.
-
To wszystko?
-
Tak. Bardzoś, Franiu, ciekawski!
-
Synu, ja i tak jestem jeszcze najnormalniejszy z kleru w naszej parafii.
Robię w tym zawodzie tylko pięć lat.
-
Że co???
-
Wiesz co? Zrobimy eksperyment, mój ty tomisto. Zamienimy się miejscami.
Wstawaj. Załóż tę sukienkę i usiądź w tej budce.
-
po chwili: Ale tu fajnie.
No dobra, co teraz?
— A teraz, doktorze Kościoła, wyobraź sobie, że nie wolno ci kochać,
bo to niemoralne. Za to moralne jest zostawić kobietę samą z dzieckiem, bo
nie może się wydać. Nie wolno ci myśleć o żadnej kobiecie. Masz od tego
boginię Maryję, wypraną z wszelkich śladów kobiecości. Każda intymność
jest surowo karana, bo jako chłopak przysiągłeś, że amputujesz z siebie
sens człowieczeństwa i wszelki ślad męskości. Podlegasz jak pies biskupowi.
Nie możesz zapraszać własnej siostry, bo nazajutrz cała parafia będzie mówić
tylko o tym, że posuwasz panienkę spraszaną jako siostrę. Codziennie wysłuchujesz
frustracji ludzi dręczących się tym samym do czego ciebie zmuszono. Wysłuchujesz
ludzi, których nieuświadomionym problemem jest to, że są katolikami. Nawet
jeśli to rozumiesz nie możesz im pomóc, bo musisz pasożytować na ich
nieszczęściu, które na nich sprowadziłeś. A tego wszystkiego nie możesz
zakończyć, bo wzgardzi tobą matka, rodzina, biskup, ci, którzy zostaną i cała
parafia. I co teraz powiesz, Lux Ecclesia?
Mija pięć
minut.
Dziesięć...
Dwadzieścia...
Pół
godziny...
Nadal
milczenie...
Wreszcie,
po czterdziestu minutach:
-
Franek, podobają ci się nasi ministranci?
« Na wesoło (Publikacja: 25-11-2003 )
Maciej Psyk Publicysta, dziennikarz. Z urodzenia słupszczanin. Ukończył politologię na Uniwersytecie Szczecińskim. Od 2005 mieszka w Wielkiej Brytanii. Członek-założyciel Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów oraz członek British Humanist Association. Współpracuje z National Secular Society. Liczba tekstów na portalu: 91 Pokaż inne teksty autora Liczba tłumaczeń: 2 Pokaż tłumaczenia autora Najnowszy tekst autora: Monachomachia po łotewsku | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3090 |