Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.771 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Gdybym został królem świata, to bym się nazywał Walery Armata… Pewnie nic bym nie robił. Uważam, że najlepiej się ludziom nie wcinać. Pozostawić ich samym sobie, z ich własną aktywnością. Wtrącać im się w jak najmniej rzeczy. Zapewnić szeroko pojęte bezpieczeństwo, możliwość osądzania tych, którzy szkodzili by innym i nic więcej. Pozostawić sobie wpływ na wojsko, policję i sądy, a do niczego..
 Społeczeństwo » Społeczeństwo informacyjne

Tajemnice Internetu [1]
Autor tekstu:

Celem usprawiedliwienia: Publicystyka rządzi się własnymi regułami. Artykuł powinien omawiać jeden konkretny temat, czyli być przeciwieństwem encyklopedii. Żeglując po bezkresach przestrzeni wirtualnej natrafiłem na cały szereg zagadnień ciekawych, ale tak różnych tematycznie jak na przykład moralność i polityka. Jednak wiele tych różnych zagadnień jest bardzo ściśle powiązana ze sobą w sensie przyczynowo skutkowym jak na przykład polityka i przestępczość. Proszę więc Czytelnika o wybaczenie.

Internet — ten cud techniki informatycznej posiada miliony twarzy. Jedną z nich jest możliwość dyskretnego porozumiewania się w sposób równoczesny z dużą ilością respondentów. Ta ciekawa właściwość była początkowo wykorzystywana przez wywiad gospodarczy a obecnie coraz częściej jest użytkowana przez organizacje przestępcze w tym przez terrorystów. Aby taka komunikacja była możliwa i dyskretna wykorzystano sposoby najprostsze, a równocześnie odporne na destrukcję. Nie będąc programistą ani w ogóle informatykiem nie usiłuję rozwiązać istoty tego trudnego problemu, zresztą nawet w najprostszych sprawach dotyczących komputera, muszę wzywać fachowca w wieku lat szesnastu aby mi zrobił to co obecnie umieją w komputerze zrobić wszyscy absolwenci szkoły podstawowej, zaś dla ludzi siedemdziesięcioletnich jest to bardzo trudne. Ja natrafiłem na tą tajną sieć internetową zupełnie przypadkowo. Dopiero od moich nauczycieli internetowych dowiedziałem się wielu szczegółów, którymi chcę się podzielić z czytelnikami.

Otóż jak zwykle zaczęło się od draństwa. Jak wiadomo nawet mnie, aby wejść do własnej skrzynki pocztowej należy wpisać swój login a następnie swoje hasło. Z chwilą opracowania łatwego sposobu łamania takiego hasła zaistniała potrzeba wynalezienia innych sposobów zabezpieczenia dyskrecji własnej poczty przed osobami postronnymi.

A może kogoś interesuje jak się łamie hasło? Jeśli tak, to służę instrukcją otrzymaną za parę lizaków od moich internetowych panów nauczycieli.

Pan hacker bierze „przedprogram", chowa go do worka i idzie z konwencjonalnym włamywaczem pod wskazany adres. Tutaj wynajęty włamywacz otwiera drzwi, inkasuje zapłatę za swoją usługę i odpływa w siną dal. Pan hacker wchodzi do mieszkania, wyjmuje z worka przedprogram i nakłada go na monitor klienta a następnie chowa się pod łóżkiem i czeka. Kiedy klient wróci do domu zechce przejrzeć swoją pocztę. W tym celu uruchamia komputer i widzi na monitorze obrazek łudząco podobny do jego programu pocztowego, więc wpisuje login i hasło a przedprogram mu mówi:

- Pomyliłeś się baranie jeden! Spróbuj jeszcze raz!

Rys. Julian BohdanowiczFacet leci do łazienki napić się zimnej wody lub wsadzić łeb pod prysznic, a hacker szybko wyłazi z pod łóżka, zdejmuje z monitora przedprogram, który jest tak wytresowany, że zapamiętał hasło, i leci do zleceniodawcy po ciężko zapracowany grosz. (Leci hacker a nie sam program). Jak widać sprawa jest prosta, łatwa i przyjemna. Przepraszam! Ach ta moja skleroza! Sprawa była taką do czasu opracowania nowych typów wirusów. Oprócz wirusów destrukcyjnych niszczących zasoby HDD i reklamowych — wskakiwanie reklam poza programem pocztowym (spam), ostatnio wyprodukowano wirusy kopiujące klawiaturę na ekranie monitora inwigilowanego delikwenta. Tego typu wirusy są obecnie obiektem zainteresowania Kongregacji Sakramentów Świętych i Przemian Postępowych, bo to może podważyć użyteczność spowiedzi.

Aby takim przykrościom zapobiec opracowano tajny system korespondencji. Na czym to polega dowiedziałem się od następnego mojego pana nauczyciela w zamian za mało używaną gumę do żucia:

Komputery są różne: jeden jest szary, drugi zielony a mój jest fioletowy, ale do każdego z nich wchodzi się przez taką samą dziurę, która fachowo nazywa się GDdWiW czyli główne drzwi do wchodzenia i wychodzenia, zaś w języku bardzo podobnym do gulgotania indyka to się nazywa BIOS. Dziura ta nie jest strzeżona, ale skutecznie dostępna tylko dla zespołu informacji. Komputer to równocześnie i geniusz i debil. Z nim jak z dzieckiem. Na to żeby małe dziewczynki z przedszkola załatwiły skutecznie sprawę i nie pogubiły się w elementach jej załatwiania pani przedszkolanka wybiera kilka podopiecznych i mówi jednej gdzie ma iść, drugiej co ma tam powiedzieć, trzeciej, że ma zapamiętać odpowiedź i wysyła całą tę grupę dzieci. Dzieciaki wszystko to załatwiają a następnie, czyli po wykonaniu zadania, grają sobie na podwórzu w klasy, zaś pani przedszkolanka czeka i czeka w przedszkolu ad mortem defecatum jak mawiali niektórzy, to jest ordynarni Rzymianie. Do komputera nie wpuszcza się małych dziewczynek, lecz zespół informacji. Teoretycznie musi być ich co najmniej cztery. Jeśli wśród nich zabraknie na koniuszku takiej, która po wykonaniu roboty przez swoje poprzedniczki nie pogłaska ich po główkach a pecetowi nie powie żeby się przygotował na odwiedziny następnej wycieczki, to komputer głupieje.

Przy okazji afery pani Jaku, yyyyyyyyyyy, przepraszam, oczywiście pana Rywina dowiedzieliśmy się, że można odzyskać wiadomości z dysku w którym te wiadomości skasowano. Moi nauczyciele wiedzy komputerowej mówią, że to jest prawda trzeciego rodzaju według systematyki księdza profesora Tischnera czyli gówno prawda, bo jeśli wiadomości zostaną skasowane, to już ich odzyskać nie można. Co innego z dyskiem sformatowanym, czyli przygotowanym do powtórnego zapisu. Nowy obrazek przedstawiający kota można ułożyć zarówno z klocków rozrzuconych po całej podłodze jak i z klocków tworzących obrazek psa. Moi nauczyciele mają dopiero po czternaście- siedemnaście lat, więc firmy komputerowej nie posiadają, jednak oferują odczytanie co najmniej siedemdziesięciu procent informacji ze sformatowanego dysku pani, ......…… no mniejsza o to, w zamian za rower górski, ostatecznie może być używany.

Nie bez powodu podkreślam młody wiek moich internetowo-komputerowych nauczycieli. Robię to aby zwrócić uwagę na powszechne zjawisko, które w przyszłości może nabrać ogromnego znaczenia. Znaczenia zarówno poczciwego jak i tragicznego. Niedawno byłem uczestnikiem sympozjum biologicznego. Tematyka była dość szeroka, bo dotyczyła fizjologii prawidłowej zwierząt. Uczestnikami tego sympozjum byli naukowcy z tytułami co najmniej doktorskimi. Ja byłem na tym sympozjum z Tadkiem, moim znajomym. Tadek z wielką uwagą wysłuchiwał wygłaszanych referatów i co chwila coś sobie notował. Także z zainteresowaniem przysłuchiwał się dyskusji i nagle poprosił o głos. Mnie skóra ścierpła a włosy stanęły dęba, ponieważ Tadka znam od wielu lat i doskonale wiem, że nie tylko nie jest żadnym naukowcem, lecz wręcz przeciwnie. Mój kolega ukończył zaledwie zawodową szkołę średnią o kierunku mechanicznym i pracuje jako ceniony rzemieślnik w samochodowym warsztacie naprawczym. Nasza znajomość bierze się stąd, że obaj lubimy zwierzęta i hodujemy je w domowych terrariach. Kiedy memu koledze udzielono głosu, wygramolił się ze swego miejsca, polazł na mównicę i zaczął bardzo nieśmiałym głosem:

— Proszę państwa, ja tego, ja bardzo przepraszam, że tu coś chcę powiedzieć, bo ja nie jestem biologiem i tu słuchałem mnóstwo ciekawych rzeczy z takich, że ja w ogóle nie wiedziałem, że one istnieją — no nie jest tak źle pomyślałem naiwnie. Pewnie Tadzio czegoś nie zrozumiał i chce się zapytać. Tadzio zaś kontynuował: — Więc ja mogę tylko parę rzeczy, no co do zwierząt zmiennocieplnych — no nie jest tak źle po raz drugi pomyślałem, zna nawet fachowe terminy, bo Tadzio hoduje gady. W tym momencie mój kolega odsapnął i zaczął wyliczać tym różnym doktorom, docentom i profesorom błędy jakie w swoich referatach popełnili. Było tego kilkanaście! Kiedy skończył i wrócił na swoje miejsce zapanowała konsternacja a następnie ci zaatakowani naukowcy albo przyznawali rację memu koledze albo bronili swoich tez, jednak w sposób świadczący o tym że, bardzo poważnie traktują zastrzeżenia wysokiej klasy fachowca od ustawiania gaźników w samochodach. Tadzio liczy sobie trzydzieści cztery lata, a więc małolatem nie jest, jednak przytoczyłem to zdarzenie ponieważ Tadzio jest typowym hobbystą. Na ogół każdy wie co to słowo oznacza, ale pozwolę sobie przypomnieć, że hobbysta to jest człowiek, który interesuje się jakąś dziedziną tylko i wyłącznie dla tego, że go to właśnie interesuje. Jest to wiec przeciwieństwem zainteresowań profesjonalnych, których podłożem jest zawsze aspekt praktyczny, czyli mówiąc konkretnie — mamona. Dla większości ludzi tego pokroju ich zainteresowania stają się z latami nieomalże obsesją. Obsesją na ogół pozytywną, bo oni czują niezwykłą rozkosz w zajmowaniu się swoim hobby. To w wielu wypadkach prowadzi do tak głębokiej wiedzy, że mechanik samochodowy potrafi zaginać w dziedzinie fizjologii zwierząt profesorów wyższych uczelni. Ten mój specjalista od gadów nie jest już najmłodszy, a według moich obserwacji najwięcej twórczej ekspresji posiadają chłopcy między szesnastym a dwudziestym rokiem życia.

W dawnych czasach, które znam jedynie z opowiadań moich rodziców, popularnym wśród chłopców konikiem było wycinanie ze sklejki piłeczką włośnicową różnych cacuszek. Sklejka nazywała się wtedy dyktą a piłka włośnicowa to była laubzega. Ja widziałem w swojej młodości wytwory tych ówczesnych hobbystów. U naszej sąsiadki na ścianie wisiała kapliczka wykonana ze sklejki. Było to coś naprawdę cudownego. Ta konstrukcja była tak ażurowa, że więcej tam było filigranowych otworów niż drewna. Tego rodzaju hobby było w pełni i bez żadnych zastrzeżeń pozytywne. Gdy zaczęło się rozpowszechniać radio powstało nowe hobby. Oficjalnie taki hobbysta nosił dumne miano radioamatora a mniej oficjalnie radioidioty. Tutaj już nie było tak cudownie jak z wycinaniem kapliczek ze sklejki. Nie wszyscy radioidioci byli czyści jak łza dziewicy. Niektórzy konstruowali nadajniki i dla kawału zagłuszali falą przyziemną odbiór radiowy swoim bliższym i dalszym sąsiadom. Patrząc na te „wczorajsze" niecne uczynki hobbystów można pomyśleć całkiem słusznie, że to małoważne złośliwości. O dzisiejszych i jutrzejszych powiem w dalszym toku tej pisaniny.

Wracając do tematu i mówiąc nie za dużo: jeśli informacja jest nietypowa, to i komputer zareaguje nietypowo a typowe postępowanie nie jest w stanie odtworzyć zaszłości nietypowej.

Dzięki memu naprawdę przypadkowemu wejściu w „nietypowe" regiony Internetu uzyskałem dostęp do wielu ciekawych informacji. Jedyny kłopot, że te informacje, mimo, że często nie zaszyfrowane, są pisane w języku, którego nie używałem od ćwierci wieku. Jeszcze gorzej gdy jest to tekst napisany po arabsku. Jednak te pięć procent zrozumiałych dla mnie informacji świadczy wymownie, że wiele spraw, szczególnie w polityce, wyglądających na zupełnie głupie wcale takimi nie są. Tak, tak to nie są sprawy głupie tylko zbrodnicze. W dalszym tekście być może zdecyduję się opisać niektóre z tych zagadnień. Niektóre, to znaczy te które uznam za najmniej niebezpieczne dla mnie.


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Siedem mitów Internetu
Terra Internetica


« Społeczeństwo informacyjne   (Publikacja: 08-12-2003 Ostatnia zmiana: 07-03-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Andrzej S. Przepieździecki
Pracownik akademicko-oświatowy. Autor książki "Szkoła życia" (2005).

 Liczba tekstów na portalu: 40  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Co robić? Komu ufać?
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3131 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365