|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Kultura » Etnologia
Śmierć w Sudanie Autor tekstu: Wiesław Jaszczyński
Problem stosunku ludzi żyjących do zjawiska śmierci interesował mnie
od dawna i w czasie zwiedzania nekropolii i zwykłych cmentarzy w rozmaitych częściach
świata chętnie oglądałem grobowce królów, mauzolea i rozmaite pomniki,
rozmyślając o ogromnym zróżnicowaniu podejścia do tego zjawiska. Szczególnie,
oczywiście, nastroił mnie moment, kiedy pierwszy raz stanąłem pod egipskimi
piramidami. Budowa ogromnych grobowców, zajmująca niekiedy kilkadziesiąt lat,
skomplikowane zabiegi mumifikacyjne, pozwalające zachować zwłoki w dobrym
stanie przez kilka tysięcy lat, ogromne nakłady finansowe na te zabiegi i fantastycznie rozbudowane wierzenia i liczba bóstw nastrajają każdego
filozoficznie. Grobowce ludzi niżej ustawionych w hierarchii społecznej też
były budowane na miarę ich statusu i posiadania.
W krajach bardziej prymitywnych, jak np. Sudan podejście to jest dużo
prostsze. Zwłoki zmarłego chowane są do ziemi w ciągu kilku godzin po śmierci,
zawinięte jedynie w prześcieradło, zakopywane bardzo płytko na głębokość
zaledwie około 1 m. Miejsce pochówku jest często prawie płaskie, na świeżo
może być oznakowane cegłami z gliny. Po upływie roku i porze deszczowej
pozostaje w tym miejscu tylko ciemniejsza plama od rozkładających się zwłok,
bo cegły, ze względów ekonomicznych, zostały przeniesione na świeższy grób. Nikt w to miejsce już więcej
nie przychodzi, nie ma zwyczaju stawiania lampek czy zapalania świeczek. Zmarły
wspominany jest jedynie przez kilka dni tuż po śmierci, na uroczystościach żałobnych w domu, już po pochowaniu. Nie praktykuje się przewożenia zmarłego w inne
miejsce np. tam gdzie mieszkał i żył, chowa się szybko w miejscu tam gdzie
zmarł.
Obok naszej siedziby w El Hasaheisa pasterze przepędzali codziennie
stada owiec na pastwiska. Kiedyś jedna owca odłączyła się od stada i położyła
pod murem naszego domostwa. Na drugi dzień zapytałem pasterza, dlaczego ta
owca nie dołącza do stada. Usłyszałem odpowiedź, że pewnie jest chora i czuje swój koniec, dlatego odeszła od stada na bok, położyła się i tak
zdechnie. Po czterech dniach tak się stało.
Koledzy próbowali ją karmić, ale owca nie przyjmowała żadnych pokarmów.
Po jakimś czasie poleciałem do naszej bazy agrolotniczej w Sennarze. Z lądowiska trzeba było akurat dojść piechotą do miejsca zakwaterowania około
2,5 km przez pustynię. Była godzina 14:00, czas największego żaru słonecznego,
okres sjesty, kiedy wszystkie żyjące istoty chowają się w cień. Jakież było
moje zdziwienie, kiedy po drodze zobaczyłem rozebraną kobietę siedzącą w pełni
zabójczego słońca.
W bazie akurat był szef
miejscowej policji, bo często wpadał na kawę, więc mu o tym powiedziałem,
że może trzeba jakiejś pomocy i zabrania tej kobiety do szpitala. Policjant
odpowiedział: — "Nie martw się! Ona tam siedzi, żeby umrzeć. Jak umrze
to my ją sprzątniemy." Podejście bardzo proste a mnie od razy nasunęło
się skojarzenie z owcą. Wracałem po dwóch godzinach kobieta była już
przygięta do ziemi.
Nasza ewentualna chęć pomocy mogłaby
spotkać się z wrogą reakcją miejscowych mieszkańców za zakłócenie
spokoju w takim momencie. Przestrzegł nas o tym policjant. Tam jest po prostu
taki zwyczaj. Dla nas, wychowanych w europejskich kręgach kulturowych takie
podejście do zjawiska śmierci było szokujące i wstrząsające. Odwiedzając
obecnie nasze cmentarze mam zawsze przed oczami ową umierającą Sudankę.
W roku 1994 natrafiłem w naszej ilustrowanej prasie na zdjęcie, które
przywołało tamto wydarzenie. Autor tego zdjęcia otrzymał bardzo prestiżową
nagrodę i wyróżnienie dziennikarskie — nagrodę Pullitzera. Zdjęcie
pochodzi właśnie z Sudanu, umierające na osobności kilkoletnie dziecko.
Wyróżniony autor tego zdjęcia nie wytrzymał jednak
ogromnej presji psychicznej. Oto, co znalazłem w naszej prasie dwa miesiące
temu na ten temat (Gazeta Wyborcza z dn.
4-5 października 2003).
...Paweł Kwiatkowski przypomina w swej książce
przypadek południowoafrykańskiego fotoreportera Kevina Cartera, który w Sudanie w 1993 roku czekał kilka godzin przy umierającej na słońcu
dziewczynce, by przycupnięty obok niej sęp wreszcie rozwinął skrzydła (tak,
takie zdjęcie wspaniale się komponowało). Dziewczynka zmarła, a Carter dostał
Pullitzera. Potem jednak nie był w stanie unieść presji wspomnień i w rok później
popełnił samobójstwo...
Na marginesie trzeba
dodać, że obyczajowość w kwestii śmierci, pochówków i ceremonii
pogrzebowych zmienia się w Europie dość szybko. Coraz bardziej staje się
popularna kremacja zwłok. Do połowy lat 90-tych XX w. istniało w Polsce tylko
jedno krematorium, w Poznaniu. Potem powstały dalsze cztery, które obecnie są
już przeciążone i rozważana jest budowa następnych. Opóźnienia w tym względzie
spowodowały wspomnienia Oświęcimia i innych obozów zagłady. Ostatnio nawet
Kościół katolicki zaakceptował ten rodzaj pochówku. Kilka państw
europejskich ustanowiło też odpowiednie przepisy dotyczące możliwości
eutanazji osób nieuleczalnie chorych i z silnymi bólami na ich własną prośbę.
Tutaj Kościół protestuje, nazywając to „kulturą śmierci". Szkoda, że
tego tak nie nazywał i nie protestował, kiedy naziści zakładali obozy zagłady z olbrzymimi krematoriami i likwidowali miliony zdrowych ludzi wbrew ich życzeniom,
tylko dlatego, że byli innego wyznania i innej rasy.
« Etnologia (Publikacja: 17-12-2003 )
Wiesław JaszczyńskiDoktor medycyny. Emerytowany lekarz (specjalista medycyny morskiej i tropikalnej), i pilot (latał m.in. w Afryce), były wiceminister zdrowia i opieki społecznej, oraz Główny Inspektor Sanitarny Kraju w latach 1994-1998. Przez dwa lata jako lekarz naczelny Międzynarodowego Portu Lotniczego w Trypolisie zabezpieczał medycznie muzułmańskie pielgrzymki do Mekki. Laureat Złotej Honorowej Odznaki Fundacji Promocji Zdrowia (2000), odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (2001), jako pierwszy Polak otrzymał godność honorowego patrona Międzynarodowej Federacji Lotniczej FAI (2002). Mieszka w Szczecinie. Więcej informacji o autorze Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Ostatni lot | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3145 |
|