Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.553 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
Friedrich Nietzsche - Antychryst
John Diamond - Cudowne mikstury. Podręcznik sceptyka

Złota myśl Racjonalisty:
(..) do jakiego stopnia [ludzie] gotowi są usprawiedliwiać zło ze względu na jakiekolwiek wartości ideologiczne? Ci, co sądzą, że granic takich nie da się określić, lub którzy po prostu nie godzą się na ich określenie, są - we właściwym sensie tego słowa - duchowymi spadkobiercami Hitlera.
 Religie i sekty » Religie azjatyckie » Hinduizm

Amieszti - ceremonie pochówku [1]
Autor tekstu:

Indyjskie zwyczaje pochówkowe, jak zresztą wszystkie inne elementy kulturowe, są wtopione w system indyjskiej kultury i powiązane z nią tysiącem nici. Przez setki lat zwyczaje te zmieniały się wraz ze zmianami szczególnie tych wszystkich wierzeń, które odnosiły się do śmierci, życia pośmiertnego, soteriologii. Aby dzisiaj móc pojąć choć niektóre sensy związane z pogrzebami, trzeba poznać jak funkcjonowała świadomość ludzi „wtopionych" w dany system religijny, jakich więc sensy te nabierały wartości dla uczestników społeczności.

Mówiąc ogólnie — odkąd tylko pojawiły się pochówki o charakterze ceremonii, świadczące o wierzeniach eschatologicznych, można mówić, że śmierć zaczęto postrzegać w perspektywie sakralnej. Wierzenia eschatologiczne z kolei włączone są w krąg religijnego światopoglądu i dotyczą np. sił, które powołały świat do istnienia i określiły sens ludzkiego życia. Poznajemy zatem element, ale element ma znaczenie tylko wtedy, gdy uchwycimy strukturę całości. Dla przykładu: czerwona ochra nic nie znaczy, póki nie zinterpretujemy jej jako symbol krwi, a w wyższym porządku — życia pośmiertnego.

Obrzędy pochówkowe w Indiach noszą nazwę zbiorczą amieszti. Jest to nazwa sanskrycka, zatem mająca znaczenie w tylko odniesieniu do kultury bramińskiej. Amieszti niewątpliwie należą do ceremonii nazywanych przez antropologów kultury „ceremoniami przejścia", do których należą również obrzędy urodzin, inicjacji, małżeństwa. W Indiach obrzędy te nazywane są samskara.

Przywykliśmy kojarzyć indyjskie zwyczaje pochówkowe z paleniem zwłok. A przecież jest oczywiste, że ludy nie włączone w system bramiński „uprawiały" odmienne ceremonie pochówkowe. I tak na terenach Indii znano rozmaite rodzaje pochówków — a więc oprócz kremacji także grzebanie ciała w ziemi, topienie, wystawianie zwłok na pożarcie przez dzikie zwierzęta, umieszczanie ciała w konarach drzew. Najbardziej pewnie szokujący zwyczaj trwał jeszcze do XVIII w. na terenie Assamu, u plemion Waa. Waa praktykowali mianowicie rytualny kanibalizm. Umierającego rodzica sadowili na drzewie, po czym trzęśli drzewem tak długo, aż starzec nie spadł na ziemię, a wtedy wypowiadano odpowiednia formułkę nawiązującą do symboliki owocu, co w wolnym tłumaczeniu brzmiało mniej więcej tak: „owoc jest dojrzały, zjedzmy go". Kanibalizm rytualny jest związany z magią: poprzez spożycie części ciała zmarłego, a mogła to być ręka, serce, mózg — powoduje się „przejęcie w siebie" cech nieboszczyka. Rzecz jasna podana tu informacja to tylko jeden z przykładów rozmaitych rytuałów związanych ze śmiercią; Anglików te i podobne gorszyły nie raz jeszcze i w XX wieku.

Pamiętać przy tym należy, że samo określenie „kultura Indii" nie jest zbyt precyzyjne. Przecież wielki subkontynent indyjski był ( i jest) zasiedlony przez różne ludy reprezentujące różny stopień rozwoju cywilizacyjnego, różne formy kultu i rytuału nieraz ograniczone tylko do danej grupy etnicznej. Może zatem bezpieczniej byłoby mówić o „kulturach" ludów zamieszkujących indyjski ląd?

Kiedy na przykład mówimy o kraju „Ariadata", to już zakreślamy granice, bo termin ten odnieść można tylko do kultury indoaryjskiej, związanej z terenami północnych i środkowych Indii; na południu istniały zgoła odmienne tradycje (w tym także pogrzebowe). Przy okazji warto wspomnieć, że rozróżnienie oparte na różnicach etnicznych czy terytorialnych nie może być jedyne i absolutyzujące, także w odniesieniu do zwyczajów, o których mówimy — różne pochówki stosowano nawet w obrębie tej samej grupy, co zależało np. od statusu jednostki w społeczności, a nawet od sposobu, w jaki zmarła. Stosunkowo późne pisma zwane Dharmasiastra wymieniają szczegółowo wszelkie okoliczności, które należało brać pod uwagę przy dokonywaniu rytuału pogrzebowego, tak by nie pogwałcić sfery sakralnej.

Po tych uwagach wstępnych zajmiemy się teraz rytuałami kremacji, jako najbardziej znanymi. Do dziś trwają spory czy kremacja była związana z kulturą przyniesioną przez Indoeuropejczyków (ich falowe przenikanie na tereny pół.-zach. Indii datuje się od ok. połowy II tys. p.n.e.), czy była znana także w cywilizacji Indusu, nie bez udziału tychże Indoeuropejczyków zniszczonej. Na podstawie wykopalisk archeologicznych wiadomo, że w kręgu cywilizacji Indusu, a dokładniej w Harappie (III tys. p.n.e.) zmarłych chowano w pozycji wyprostowanej z głową zwróconą ku północy. Przy zmarłych znajdowały się naczynia ceramiczne i ozdoby osobiste. Na wyższym, zatem chronologicznie młodszym poziomie znaleziono urny z wąską szyjką z resztkami kości — jest to zatem ślad po całkiem odmiennym pochówku. O wierzeniach związanych z życiem pośmiertnym świadczą rysunki na ceramice, przedstawiające ludzkie postacie włączone w kontur ptasich (pawich ?) tułowi, interpretowane jako wyobrażenie dusz zmarłych. (Na temat związku obrazu duszy i ptaka nie trzeba się chyba specjalnie rozwodzić — np. w Egipcie jedna z aspektów duszy człowieka była przedstawiana w ptasiej postaci, tzw. ba, podobnie w Mezopotamii czy Grecji).

Co ciekawe, w innych ośrodkach kultury Indusu, np. w słynnym Mohendżo Daro nie znaleziono w ogóle śladów pochówków (może ze względu na teren, niedostępny, bo zatopiony wodami rzeki). A też wiedzieć trzeba, że kultura Indusu nie powstawała w próżni, są ślady kultur starszych, jeszcze wciąż mało zbadanych, więc nie do końca wiadomo w jakim stopniu mówić można o ciągłości kulturowej, w tym zwyczajów pochówkowych.

W każdym razie, jeśli chodzi o lud nazywający siebie „Ariami" czyli „szlachetnymi", to na podstawie ksiąg Wed wiadomo, że znamionami sacrum obdarzany był ogień, będący przejawem boga Agni. Z tego wynikają przynamniej dwa wnioski: po pierwsze, skoro ogień był święty mógł „przynależeć" tylko niektórym ludziom, nie naruszającym określonych norm; po drugie, skoro był święty — miałm o c , moc oczyszczającą albo magiczną. I stąd wynikają pewne konsekwencje, w których mieści się też i to, że nie palono zwłok ascetów i joginów. Ich grzebano w ziemi, najczęściej w pozycji kucznej, albo topiono; to ostatnie szczególnie praktykowane było w społecznościach wyspiarskich. Zatem widzimy, że określona grupa ludzi nie mogła podlegać kremacji, co tłumaczyć można dwojako, zgodnie z dopiero co uczynionymi spostrzeżeniami dotyczącymi ognia: po pierwsze asceci, mimo że szanowani, nie dopełniali jednak wszystkich obowiązków wobec społeczności czy rodu, zatem jako znajdujących się poza ramami społecznymi nie dotyczyły ich elementy w te ramy włączone; po drugie — ponieważ osiągnęli doskonałość duchową za życia nie potrzebowali już rytualnej siły ognia. W ten sposób tłumaczy się odmienność zwyczajów pochówkowych dotyczących ascetów, i jest to tłumaczenie bez zarzutu, ale… może jest i tak, iż Indoeuropejczycy ze swymi rytuałami i wierzeniami oraz asceci początkowo znajdowali się na dwóch różnych biegunach kulturowych; ascetyzm i praktyki jogiczne włączone były w rdzenną, nie-indoeuropejską kulturę.

Warto zaznaczyć, że nie tylko joginów i ascetów nie palono, dotyczyło to również innej kategorii ludzi, ale zawsze tych przedstawicieli społeczności, którzy niejako nie mieścili się w ramach, i nie było istotne, czy ramy te przekraczali „w przód" (bardziej uduchowieni, „wyzwoleni" z więzów) czy też „w tył" (np. przestępcy). Zakaz palenia zwłok obejmował też m.in. zabitych przez piorun (ogień!), zabitych przez tygrysa, samobójców, ludzi, na których wykonano wyrok śmierci przez zadeptanie przez słonie — a był to rodzaj egzekucji odnoszący się do braminów, których nawet jeśli zawinili, nie wolno było karać ludzkimi rękami, bo groziło to karmicznymi powikłaniami. Zazwyczaj do ziemi składano zwłoki małych dzieci, nie włączonych jeszcze w system życia wspólnoty, jako nie inicjowanych (jeśli idzie o chłopców) lub nie zaślubionych (jeśli idzie o dziewczęta).

Kiedy już w świadomość kulturowej zaistniała koncepcja reinkarnacji, tłumaczono pochówki dzieci w ziemi jako złożenie ciała w ziemię-matkę, która powtórnie wyda je ze swego łona na świat.

Oczywiście każdy rytuał, także pogrzebowy, i ten związany z ogniem, był stopniowo przekształcany i wzbogacany, zatem trudno mówić o jakimś stałym, raz na zawsze danym wzorcu; przecież kultura ma charakter żywy, dynamiczny, mimo że właśnie stałość i „przekazywalność" stanowi jej cechę konstytutywną (przynajmniej intencjonalnie). Mówimy więc o pewnym modelu. Z racji obfitości źródeł pisanych — modelu bramińskim. Przyjrzyjmy się szczegółom.

Bramiński schemat rytuałów odnoszących się do śmierci obejmował wiele zachowań i gestów mających znaczenie symboliczne — wszystkie one wskazują, że widziano śmierć człowieka w czterech fazach, z których każda kolejna opatrzona musiała być odmiennymi czynnościami rytualnymi: stan tuż przed śmiercią człowieka (agonia), bezpośrednio po śmierci, kremacja i wreszcie — faza popogrzebowa. A więc, kiedy przekonano się, iż śmierć kogoś z rodu jest nieunikniona, wzywano krewnych, nawet i do piątego stopnia pokrewieństwa. Do dokonania odpowiednich obrzędów wzywano kapłana lub niekiedy ascetę. Przygotowywano izbę, w której znajdował się umierający — przynoszono wiązki trawy zwanej kusia (lub innej nazywającej się znamiennie dharma). Trawa ta miała znaczenie rytualne, służyła też do podpalenia stosu pogrzebowego, nią również posypywano plac przed aktem złożenia ofiary. Umierającego sadzano na podłożu z takiej trawy, zwracając jego twarz ku stronie południowej.

Wezwani krewni odmawiali przewidziane okolicznością mantry. W chwili, gdy człowiek umierał, najstarszy syn miał obowiązek szeptania mu do ucha imion bóstw związanych z wierzeniami rodowymi.

Przypomina to nieco praktyki stosowane wobec umierających w Tybecie, znane z Tybetańskiej Księgi Umarłych. Czasem także do powinności syna należało ścięcie umierającemu ojcu czubka czaszki, co było gestem mającym przyczynić się do uwolnienia jego ducha. Z czasem w zwyczaju tym zaszła zmiana w formie, mianowicie pojawił się rodzaj ekwiwalentu o znaczeniu bardziej symbolicznym — funkcję gestu rozbijania czaszki „przejął" gest rozbijania w obecności umierającego orzecha kokosowego.

Zmarłemu obcinano włosy, ze szczególną pieczołowitością tzw. czudakę czyli od dzieciństwa nigdy nie ścinany pas włosów (dotyczyło to mężczyzn i to wyższych kast), tak jakby „przechodząc w śmierć" zmarły musiał pozostawić znak swojej przynależności… Ten sam gest odcinania czudaki spotkamy także w innym rytuale, w którym śmierć będzie miała wymiar jedynie symboliczny: chodzi o odejście do klasztoru lub rozpoczęcie życia wędrownego sanjasina. Obcinano też paznokcie, po czym ubierano ciało i ozdabiano je girlandami, z tym, że musiał to być specjalny rodzaj wieńca przeznaczony wyłącznie do ceremonii pogrzebowej (wiadomo, że inne wieńce pleciono np. dla zakochanych). Jak się wydaje i tutaj napotykamy na ukryty sens — wszak z dawien dawna na Wschodzie wieńcom przypisywano moc odwracania zła. Ważną czynnością rytualną było związanie zmarłemu nóg specjalnym rodzajem trawy, zapewne trawą kusia. Jest to zresztą archaiczny i rozpowszechniony zwyczaj i wszędzie gdzie występuje, ma to samo znaczenie — jest bowiem sposobem zabezpieczenia się przed niepożądanymi i groźnymi dla żywych odwiedzinami zza grobu, unieruchomienia zmarłego.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Asceci i mnisi indyjscy
Indyjskie ceremonie przejścia


« Hinduizm   (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Joanna Żak-Bucholc
Zajmuje się etnologią i religioznawstem. Publikowała m.in. w: 'ALBO albo Inspiracje Jungowskie'; 'Nie z tej ziemi'; 'Czwarty Wymiar'; 'Tytuł'.

 Liczba tekstów na portalu: 90  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Kilka uwag na marginesie poprawności politycznej oraz innych wkurzających rzeczy
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 21 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365