|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Religie azjatyckie » Hinduizm
Amieszti - ceremonie pochówku [1] Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc
Indyjskie zwyczaje pochówkowe, jak zresztą wszystkie inne
elementy kulturowe, są wtopione w system indyjskiej kultury i powiązane z nią
tysiącem nici. Przez setki lat zwyczaje te zmieniały się wraz ze zmianami szczególnie
tych wszystkich wierzeń, które odnosiły się do śmierci, życia pośmiertnego,
soteriologii. Aby dzisiaj móc pojąć choć niektóre sensy związane z pogrzebami,
trzeba poznać jak funkcjonowała świadomość ludzi „wtopionych" w
dany system religijny, jakich więc sensy te nabierały wartości dla uczestników
społeczności. Mówiąc ogólnie — odkąd
tylko pojawiły się pochówki o charakterze ceremonii, świadczące o wierzeniach
eschatologicznych, można mówić, że śmierć zaczęto postrzegać w perspektywie
sakralnej. Wierzenia eschatologiczne z kolei włączone są w krąg religijnego
światopoglądu i dotyczą np. sił, które powołały świat do istnienia i określiły
sens ludzkiego życia. Poznajemy zatem element, ale element ma znaczenie tylko
wtedy, gdy uchwycimy strukturę całości. Dla przykładu: czerwona ochra nic nie
znaczy, póki nie zinterpretujemy jej jako symbol krwi, a w wyższym porządku — życia pośmiertnego.
Obrzędy pochówkowe w Indiach
noszą nazwę zbiorczą amieszti. Jest to nazwa sanskrycka, zatem mająca
znaczenie w tylko odniesieniu do kultury bramińskiej. Amieszti niewątpliwie
należą do ceremonii nazywanych przez antropologów kultury „ceremoniami
przejścia", do których należą również obrzędy urodzin, inicjacji, małżeństwa. W Indiach obrzędy te nazywane są samskara.
Przywykliśmy kojarzyć indyjskie
zwyczaje pochówkowe z paleniem zwłok. A przecież jest oczywiste, że ludy nie
włączone w system bramiński „uprawiały" odmienne ceremonie pochówkowe. I tak na terenach Indii znano rozmaite rodzaje pochówków — a więc oprócz
kremacji także grzebanie ciała w ziemi, topienie, wystawianie zwłok na pożarcie
przez dzikie zwierzęta, umieszczanie ciała w konarach drzew. Najbardziej pewnie
szokujący zwyczaj trwał jeszcze do XVIII w. na terenie Assamu, u plemion Waa.
Waa praktykowali mianowicie rytualny kanibalizm. Umierającego rodzica sadowili
na drzewie, po czym trzęśli drzewem tak długo, aż starzec nie spadł na ziemię, a wtedy wypowiadano odpowiednia formułkę nawiązującą do symboliki owocu, co w wolnym tłumaczeniu brzmiało mniej więcej tak: „owoc jest dojrzały, zjedzmy
go". Kanibalizm rytualny jest związany z magią: poprzez spożycie części
ciała zmarłego, a mogła to być ręka, serce, mózg — powoduje się „przejęcie w siebie" cech nieboszczyka. Rzecz jasna podana tu informacja to tylko
jeden z przykładów rozmaitych rytuałów związanych ze śmiercią; Anglików te i
podobne gorszyły nie raz jeszcze i w XX wieku.
Pamiętać przy tym należy,
że samo określenie „kultura Indii" nie jest zbyt precyzyjne. Przecież
wielki subkontynent indyjski był ( i jest) zasiedlony przez różne ludy reprezentujące
różny stopień rozwoju cywilizacyjnego, różne formy kultu i rytuału nieraz ograniczone
tylko do danej grupy etnicznej. Może zatem bezpieczniej byłoby mówić o „kulturach"
ludów zamieszkujących indyjski ląd?
Kiedy na przykład mówimy o kraju „Ariadata", to już zakreślamy granice, bo termin ten odnieść
można tylko do kultury indoaryjskiej, związanej z terenami północnych i środkowych
Indii; na południu istniały zgoła odmienne tradycje (w tym także pogrzebowe).
Przy okazji warto wspomnieć, że rozróżnienie oparte na różnicach etnicznych
czy terytorialnych nie może być jedyne i absolutyzujące, także w odniesieniu
do zwyczajów, o których mówimy — różne pochówki stosowano nawet w obrębie
tej samej grupy, co zależało np. od statusu jednostki w społeczności, a nawet
od sposobu, w jaki zmarła. Stosunkowo późne pisma zwane Dharmasiastra wymieniają
szczegółowo wszelkie okoliczności, które należało brać pod uwagę przy dokonywaniu
rytuału pogrzebowego, tak by nie pogwałcić sfery sakralnej.
Po tych uwagach wstępnych
zajmiemy się teraz rytuałami kremacji, jako najbardziej znanymi. Do dziś trwają
spory czy kremacja była związana z kulturą przyniesioną przez Indoeuropejczyków
(ich falowe przenikanie na tereny pół.-zach. Indii datuje się od ok. połowy
II tys. p.n.e.), czy była znana także w cywilizacji Indusu, nie bez udziału
tychże Indoeuropejczyków zniszczonej. Na podstawie wykopalisk archeologicznych
wiadomo, że w kręgu cywilizacji Indusu, a dokładniej w Harappie (III tys. p.n.e.)
zmarłych chowano w pozycji wyprostowanej z głową zwróconą ku północy. Przy zmarłych
znajdowały się naczynia ceramiczne i ozdoby osobiste. Na wyższym, zatem chronologicznie
młodszym poziomie znaleziono urny z wąską szyjką z resztkami kości — jest
to zatem ślad po całkiem odmiennym pochówku. O wierzeniach związanych z życiem
pośmiertnym świadczą rysunki na ceramice, przedstawiające ludzkie postacie włączone w kontur ptasich (pawich ?) tułowi, interpretowane jako wyobrażenie dusz zmarłych.
(Na temat związku obrazu duszy i ptaka nie trzeba się chyba specjalnie rozwodzić — np. w Egipcie jedna z aspektów duszy człowieka była przedstawiana w
ptasiej postaci, tzw. ba, podobnie w Mezopotamii czy Grecji).
Co ciekawe, w innych ośrodkach
kultury Indusu, np. w słynnym Mohendżo Daro nie znaleziono w ogóle śladów pochówków
(może ze względu na teren, niedostępny, bo zatopiony wodami rzeki). A też wiedzieć
trzeba, że kultura Indusu nie powstawała w próżni, są ślady kultur starszych,
jeszcze wciąż mało zbadanych, więc nie do końca wiadomo w jakim stopniu mówić
można o ciągłości kulturowej, w tym zwyczajów pochówkowych.
W każdym razie, jeśli chodzi o lud nazywający siebie „Ariami"
czyli „szlachetnymi", to na podstawie ksiąg Wed wiadomo, że znamionami
sacrum obdarzany był ogień, będący przejawem boga Agni. Z tego wynikają przynamniej
dwa wnioski: po pierwsze, skoro ogień był święty mógł „przynależeć"
tylko niektórym ludziom, nie naruszającym określonych norm; po drugie, skoro
był święty — miałm o c , moc oczyszczającą albo magiczną. I stąd
wynikają pewne konsekwencje, w których mieści się też i to, że nie palono zwłok
ascetów i joginów. Ich grzebano w ziemi, najczęściej w pozycji kucznej, albo
topiono; to ostatnie szczególnie praktykowane było w społecznościach wyspiarskich.
Zatem widzimy, że określona grupa ludzi nie mogła podlegać kremacji, co tłumaczyć
można dwojako, zgodnie z dopiero co uczynionymi spostrzeżeniami dotyczącymi
ognia: po pierwsze asceci, mimo że szanowani, nie dopełniali jednak wszystkich
obowiązków wobec społeczności czy rodu, zatem jako znajdujących się poza ramami
społecznymi nie dotyczyły ich elementy w te ramy włączone; po drugie —
ponieważ osiągnęli doskonałość duchową za życia nie potrzebowali już rytualnej
siły ognia. W ten sposób tłumaczy się odmienność zwyczajów pochówkowych dotyczących
ascetów, i jest to tłumaczenie bez zarzutu, ale… może jest i tak, iż Indoeuropejczycy
ze swymi rytuałami i wierzeniami oraz asceci początkowo znajdowali się na dwóch
różnych biegunach kulturowych; ascetyzm i praktyki jogiczne włączone były w
rdzenną, nie-indoeuropejską kulturę.
Warto zaznaczyć, że nie tylko joginów i ascetów nie palono,
dotyczyło to również innej kategorii ludzi, ale zawsze tych przedstawicieli
społeczności, którzy niejako nie mieścili się w ramach, i nie było istotne,
czy ramy te przekraczali „w przód" (bardziej uduchowieni, „wyzwoleni" z więzów) czy też „w tył" (np. przestępcy). Zakaz palenia zwłok
obejmował też m.in. zabitych przez piorun (ogień!), zabitych przez tygrysa,
samobójców, ludzi, na których wykonano wyrok śmierci przez zadeptanie przez
słonie — a był to rodzaj egzekucji odnoszący się do braminów, których
nawet jeśli zawinili, nie wolno było karać ludzkimi rękami, bo groziło to karmicznymi
powikłaniami. Zazwyczaj do ziemi składano zwłoki małych dzieci, nie włączonych
jeszcze w system życia wspólnoty, jako nie inicjowanych (jeśli idzie o chłopców)
lub nie zaślubionych (jeśli idzie o dziewczęta).
Kiedy już w świadomość kulturowej
zaistniała koncepcja reinkarnacji, tłumaczono pochówki dzieci w ziemi jako złożenie
ciała w ziemię-matkę, która powtórnie wyda je ze swego łona na świat.
Oczywiście każdy rytuał,
także pogrzebowy, i ten związany z ogniem, był stopniowo przekształcany i wzbogacany,
zatem trudno mówić o jakimś stałym, raz na zawsze danym wzorcu; przecież kultura
ma charakter żywy, dynamiczny, mimo że właśnie stałość i „przekazywalność"
stanowi jej cechę konstytutywną (przynajmniej intencjonalnie). Mówimy więc o
pewnym modelu. Z racji obfitości źródeł pisanych — modelu bramińskim.
Przyjrzyjmy się szczegółom.
Bramiński schemat rytuałów
odnoszących się do śmierci obejmował wiele zachowań i gestów mających znaczenie
symboliczne — wszystkie one wskazują, że widziano śmierć człowieka w czterech
fazach, z których każda kolejna opatrzona musiała być odmiennymi czynnościami
rytualnymi: stan tuż przed śmiercią człowieka (agonia), bezpośrednio po śmierci,
kremacja i wreszcie — faza popogrzebowa. A więc, kiedy przekonano się,
iż śmierć kogoś z rodu jest nieunikniona, wzywano krewnych, nawet i do piątego
stopnia pokrewieństwa. Do dokonania odpowiednich obrzędów wzywano kapłana lub
niekiedy ascetę. Przygotowywano izbę, w której znajdował się umierający —
przynoszono wiązki trawy zwanej kusia (lub innej nazywającej się znamiennie
dharma). Trawa ta miała znaczenie rytualne, służyła też do podpalenia
stosu pogrzebowego, nią również posypywano plac przed aktem złożenia ofiary.
Umierającego sadzano na podłożu z takiej trawy, zwracając jego twarz ku stronie
południowej.
Wezwani krewni odmawiali
przewidziane okolicznością mantry. W chwili, gdy człowiek umierał, najstarszy
syn miał obowiązek szeptania mu do ucha imion bóstw związanych z wierzeniami
rodowymi.
Przypomina to nieco praktyki stosowane wobec umierających w Tybecie, znane z Tybetańskiej Księgi Umarłych. Czasem także do powinności
syna należało ścięcie umierającemu ojcu czubka czaszki, co było gestem mającym
przyczynić się do uwolnienia jego ducha. Z czasem w zwyczaju tym zaszła zmiana w formie, mianowicie pojawił się rodzaj ekwiwalentu o znaczeniu bardziej symbolicznym — funkcję gestu rozbijania czaszki „przejął" gest rozbijania w obecności umierającego orzecha kokosowego.
Zmarłemu obcinano włosy,
ze szczególną pieczołowitością tzw. czudakę czyli od dzieciństwa nigdy
nie ścinany pas włosów (dotyczyło to mężczyzn i to wyższych kast), tak jakby
„przechodząc w śmierć" zmarły musiał pozostawić znak swojej przynależności…
Ten sam gest odcinania czudaki spotkamy także w innym rytuale, w którym
śmierć będzie miała wymiar jedynie symboliczny: chodzi o odejście do klasztoru
lub rozpoczęcie życia wędrownego sanjasina. Obcinano też paznokcie, po
czym ubierano ciało i ozdabiano je girlandami, z tym, że musiał to być specjalny
rodzaj wieńca przeznaczony wyłącznie do ceremonii pogrzebowej (wiadomo, że inne
wieńce pleciono np. dla zakochanych). Jak się wydaje i tutaj napotykamy na ukryty
sens — wszak z dawien dawna na Wschodzie wieńcom przypisywano moc odwracania
zła. Ważną czynnością rytualną było związanie zmarłemu nóg specjalnym rodzajem
trawy, zapewne trawą kusia. Jest to zresztą archaiczny i rozpowszechniony
zwyczaj i wszędzie gdzie występuje, ma to samo znaczenie — jest bowiem
sposobem zabezpieczenia się przed niepożądanymi i groźnymi dla żywych odwiedzinami
zza grobu, unieruchomienia zmarłego.
1 2 3 Dalej..
« Hinduizm (Publikacja: 14-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 21 |
|