Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.772.568 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 718 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
Nie ma w świecie dość miłości i dobroci, aby wolno było z nich ofiarowywać coś urojonym istotom.
« Ludzie, cytaty  
Rozmowa z prof. Barbarą Stanosz (II)
Autor tekstu:

Część I: str. 2503

MA: Czy jest jeszcze miejsce w dzisiejszym świecie - obecnym jak i przyszłym, dla pojęcia prawa naturalnego? Abstrahuję tutaj od krytyki neotomistycznego systemu prawnonaturalnego, który najczęściej sprowadza się do zbioru postulatów i idei kościelnych (np. prawnonaturalna nierozerwalność węzła małżeńskiego), ubranych w szkaplerz św. Tomasza, po dziewiętnastowiecznym doszyciu paru łatek, a który zwykło się określać mianem prawa naturalnego. Niestety przyjęło się utożsamianie prawa naturalnego z kościelnym prawem naturalnym, a to z niechlubnymi sporami o prawo naturalne w związku z pracami nad konstytucją. Jednak przecież istnieją znaczące nurty prawnonaturalne odrębne od tomizmu, często jemu przeciwne. To z nich przecież wywodzi się uzasadnienie idei praw człowieka. Ponadto np. prawa naturalne o zmiennej treści. Czy te nurty mogą i powinny dziś mieć jakieś znaczenie?

BS: Pojęcie prawa naturalnego to idealny materiał ilustracyjny w nauczaniu logicznej teorii języka: może służyć jako przykład kilku różnych wad znaczeniowych i pułapek komunikacyjnych, występujących w języku filozofii na równi z językiem codziennym. Po pierwsze, wieloznaczność samego słowa „prawo", które ma zarówno sens opisowy, jak i normatywny, zwodniczo sugeruje istnienie bliskiego związku między prawami natury, które opisują występujące w niej regularności, a normami współżycia społecznego zalecanymi jako „naturalne". Teologowie świadomie zamazują tę różnicę, przedstawiając jedne i drugie jako ustanowione wolą Boga. Ale i religijni sceptycy nie zawsze wiedzą, że z tego, jak jest, nie wynika, jak być powinno, i są skłonni traktować domniemane „naturalne" normy jako konsekwencje praw opisowych. Po drugie, znaczenie wyrażenia „prawo naturalne" jest chronicznie niejasne. Pominę, zgodnie z Pańską sugestią, nieuleczalną mętność religijnej wykładni tego pojęcia. Wersje areligijne odwołują się czasem do rzekomo uniwersalnych norm, które można zrekonstruować obserwując świat przyrody. A wcale nie ma takich uniwersalnych norm. Nawet gatunki biologicznie pokrewne rozmaicie układają swoje współżycie — jedne pokojowo, inne wojowniczo; jedne egalitarystycznie, inne nie; na ogół poligamicznie, ale nie bez wyjątków, itd. Postulat zaś, by prawo naturalne dla gatunku ludzkiego wywodzić z „natury człowieka", obarczony jest błędem ignotum per ignotum: pojęcie „natury człowieka" (podobnie jak „natury" czy „istoty" czegokolwiek innego) jest beznadziejnie niejasne. Krótko mówiąc, wyrażenie „prawo naturalne" nie jest wyposażone w żadne — choćby cząstkowe — kryterium stosowalności: nie można zasadnie rozstrzygać, czy dana norma jest, czy też nie jest prawem naturalnym. Po trzecie, dopóki nie podaje się ogólnej definicji prawa naturalnego, a tylko opatruje się tym mianem niektóre normy, dopóty pojęcie to jest pozbawione wszelkiej treści poznawczej: nie informuje o żadnych właściwościach norm, do których ma być stosowane. Stanowi natomiast klasyczny przykład narzędzia perswazji: służy do skłaniania ludzi, by respektowali dane normy. Przymiotnik „naturalne" pełni tu taką samą funkcję, jak przymiotnik „prawdziwa" w kontekstach typu „prawdziwa demokracja" czy „prawdziwa wolność": jest wyłącznie nośnikiem subiektywnej oceny, przebranym dla niepoznaki w kostium rzeczowego, obiektywnego opisu.

Dotyczy to, oczywiście, także uzasadniania praw człowieka jako naturalnych czy też wynikających z prawa naturalnego. Moim zdaniem, powinno się zaniechać takich zwodniczych uzasadnień. Aby uznawać za słuszne prawa człowieka (i jakiekolwiek inne normy współżycia społecznego), wystarczy, że chcemy, aby były one powszechnie respektowane. Trzeba jedynie ustalić, co jest adekwatnym kryterium naszej zbiorowej woli. Optymalne wydaje mi się kierowanie w tej sprawie preferencjami kogoś, kto posiada możliwie pełną wiedzę o świecie, nie wie natomiast, czy on sam zyska, czy straci na danym rozstrzygnięciu. Jest to koncepcja wyborów prawnych dokonywanych kompetentnie, bo ze świadomością ich konsekwencji ogólnych, i zarazem bezstronnie, bo „za zasłoną niewiedzy" o interesie własnym - koncepcja przedstawiona przez Johna Rawlsa w książce Teoria sprawiedliwości.

MA: Kiedy realizacji idei państwa świeckiego nie można oczekiwać od partii politycznych; kiedy nie ma tutaj wsparcia nawet ze strony prawa, które wzajemną niezależność i autonomię państwa i kościoła każe odczytywać w rozumieniu "zakładającym współdziałanie dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego"; kiedy również system edukacyjny nie zapewnia kształtowania odpowiedniej świadomości w tym zakresie, pozostaje chyba liczyć jedynie na to, iż idee te będą krzewione w ramach organizacji społecznych o charakterze niepaństwowym, pozarządowym. Z pewnością cele te bliskie są ruchowi humanistycznemu. Jak zatem przedstawia się polski ruch humanistyczny? Czy jest w stanie odgrywać znaczące role społeczne w tym zakresie, w jakich formach realizuje się ta działalność, jaki jest stopień zorganizowania polskich racjonalistów?

BS: Polski ruch humanistyczny jest słaby i nieprędko okrzepnie. Paraliżuje go zarówno brak rozdziału między państwem a kościołem, jak i warunki życia, które sprawiają, że uwagę większości ludzi zaprząta kwestia przetrwania, nie pozostawiając miejsca dla dylematów światopoglądowych. Nie ma więc ani wysokonakładowych czasopism, ani wydawców zainteresowanych w publikowaniu tekstów popularyzujących humanistyczny światopogląd. Istnieją pisma antyklerykalne, gdyż antyklerykalizm jest w Polsce silny (i zapewne będzie rósł w siłę), ale ma on niewiele wspólnego z racjonalistyczną, humanistyczną postawą światopoglądową; jest tylko wyrazem negatywnych emocji, jakie budzi obłuda, chciwość i materialne uprzywilejowanie kleru. Emocje te nie przenoszą się na religię, a przed erozją ze strony rozumu chroni ją niski przeciętny poziom wykształcenia oraz klimat kulturowy — cały arsenał mitów wciąż publicznie artykułowanych, także przez osoby wykształcone: mitu o nieistnieniu konfliktu między nauką a religią, o uniwersalnym charakterze tzw. wartości chrześcijańskich, o chrześcijańskich korzeniach Europy itd. W tych warunkach krzewienie areligijnego światopoglądu jest zadaniem prawie niewykonalnym. Toteż krąg entuzjastów gotowych to czynić jest niewielki i chyba stale topnieje.

MA: A polski feminizm, czy oprócz periodycznych manifestacji przyczynia się w jakiś znaczący sposób do przełamywania społecznych przesądów i niesprawiedliwości?

BS: Feminizm ma większe szanse, bo apeluje do elementarnego poczucia sprawiedliwości i nie wchodzi w otwarty konflikt z żadną głęboko zinternalizowaną i oficjalnie propagowaną ideologią; jest sprzeciwem wobec praktyk, które nawet ich zwolennicy uważają za nieco wstydliwe.

MA: Chciałbym jeszcze zapytać o nieco inny aspekt feminizmu. Co sądzi Pani o tzw. walce płci i o nie tak rzadko spotykanych prognostykach na temat rozstrzygnięcia tej batalii, ocierających się czasami o wizje rodem z Seksmisji, jak choćby takie jak u powieściopisarki Ireny Krzywickiej: "mężczyźni zbyt są obciążeni dziedzicznie, aby można ich było dłużej pozostawiać przy władzy. Ich rola cywilizacyjna się kończy. Zębami i pazurami wydźwignęli świat na pewien szczebel kultury. Będą mogli jeszcze myśleć, tworzyć i kochać, ale ani się obejrzą, jak rządy świata przejdą w inne ręce." Przyznaję, że jako przedstawiciel tej części ludzkości, której rola cywilizacyjna miałaby dobiegać zmierzchu, mam pewne obiekcje odnośnie niektórych twierdzeń feministycznych.

BS: Są to, oczywiście, jawne głupstwa, z gatunku tych, które rodzą się na peryferiach każdej, najrozsądniejszej nawet idei społecznej, kiedy zyskuje ona stosunkowo szeroką popularność. W feminizmie głupstw jest sporo; należy do nich m.in. przekonanie o potrzebie gruntownej reformy języka, który — zdaniem wielu feministek — jest obecnie narzędziem dyskryminacji kobiet: żądają one na przykład upowszechnienia słowa „doktorka" obok słowa „doktor", „kierowczyni" obok „kierowca" itd. Jest to feministyczna odmiana zabobonnej wiary w magiczne właściwości słów.

MA: Na zakończenie, pytanie o zupełnie innym charakterze — dotyczące wspomnień z przeszłości. Joanna Mantel-Niećko opisując początki stanu wojennego i aresztowania studentów pisała: „W zabiegach o aresztowanych od samego początku najaktywniejsza była prodziekan d/s studenckich Wydziału Filozofii i Socjologii, doc. Barbara Stanosz. Utrzymywała kontakty z rodzinami, zapewniała studentom adwokatów, zabiegała o widzenia z aresztowanymi, uczestniczyła w procesach. Stała się ona wkrótce uniwersyteckim "ekspertem" w sprawach aresztowanych". Czy może nam Pani powiedzieć coś więcej o tych wydarzeniach.

BS: W Instytucie Filozofii UW, w którym powierzono mi sprawy studenckie, prawie 1/5 studentów została w stanie wojennym aresztowana (za rozpowszechnianie lub drukowanie nielegalnych publikacji), przy czym niektórych z nich skazano na kilkuletnie więzienie. Było oczywiste, że należy, w granicach możliwości, zatroszczyć się o ich los, w tym o szansę kontynuowania przez nich studiów (mimo oficjalnego nakazu skreślania takich osób z listy studentów). Czyniło to wielu nauczycieli akademickich - nie tyle z zawodowego obowiązku, ile z motywów czysto moralnych, a także z potrzeby wyrażenia sprzeciwu wobec anomalii ówczesnego systemu politycznego. Dziś potrzeba tego rodzaju w środowisku akademickim zanikła, mimo że anomalie obecnego systemu są dla tego środowiska chyba równie oczywiste. Na przykład, fakt, że wśród kandydatów na studia uniwersyteckie nie ma dzieci chłopskich, wywołuje głośno wyrażany niepokój już tylko Ostatniego Mohikanina dawnej opozycji demokratycznej — prof. Karola Modzelewskiego.

MA: Serdecznie dziękuję za rozmowę.


 Podobna tematyka na: Nieznośna łatwość wiary, Co wolno wolnomyślicielowi?
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Rozmowa z prof. Barbarą Stanosz
Deus otiosus albo o nieistnieniu Jehowy

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (4)..   


« Ludzie, cytaty   (Publikacja: 29-01-2004 Ostatnia zmiana: 18-06-2005)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 952  Pokaż inne teksty autora
 Liczba tłumaczeń: 5  Pokaż tłumaczenia autora
 Najnowszy tekst autora: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 3230 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365