|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Doktryny polityczne i prawne
O nacjonalizmie niejednoznacznie Autor tekstu: Wojciech Rudny
"Istotną
cechą każdego patriotyzmu jest również poprawny stosunek do innych narodów.
Pomijanie tego elementu prowadzi do podporządkowania interesów innych narodów
interesom własnego narodu. Towarzyszy temu najczęściej podnoszenie
prawdziwych i urojonych zalet własnego narodu, żądanie szczególnych
przywilejów, przypisywanie sobie specjalnej misji do spełnienia. Konsekwencją
tego stanu rzeczy jest rosnąca niechęć do przedstawicieli innych narodów,
przypisywanie im wad, działań skierowanych przeciwko „naszemu" narodowi — do wrogości. Tak rozumianą, jednostronną wersję patriotyzmu nazywamy
nacjonalizmem. Efektem narastania nacjonalizmów są waśnie i wojny międzynarodowe,
wojny domowe oraz czystki etniczne". — Czytamy w gimnazjalnympodręczniku „Wiedzy o społeczeństwie i wychowania obywatelskiego" autorstwa Hanny Konopki (Warszawa 1999, s.
61-62).
Biorąc
pod uwagę taką, a nie inną definicję nacjonalizmu, musimy przyznać, że
polskiego nacjonalizmu w ten sposób zdefiniować absolutnie nie możemy. Osoby,
które znają historię polskiego ruchu narodowego, wiedzą doskonale, że
polscy nacjonaliści (nazywajmy ich w dalszej części tekstu bardziej swojsko — narodowcami) nigdy nie „podnosili prawdziwych i urojonych zalet swojego
narodu" (mało kto był tak krytyczny wobec polskiego charakteru narodowego,
jak polscy narodowcy); nigdy nie przypisywali innym narodom jakichś szczególnych
wad — częściej podziwiano inne narody za te cechy, których Polakom brakowało
(np. Niemców za niemiecką pewność siebie i głębokie przekonanie o swej
wartości; Rosjan za rosyjską dumę narodową...); nigdy nie żądali szczególnych
przywilejów dla Polaków, aniżeli te, które biorą się z prawa naturalnego
(np. do swobodnego i niczym nie skrępowanego rozwoju narodowej kultury). Polscy
narodowcy nigdy nie przypisywali Polsce i Polakom jakiejś szczególnej misji
(robili to zwykle oponenci ruchu narodowego — np. piłsudczycy), a wręcz
przeciwnie — nikt bodaj tak ostro nie krytykował idei Polski jako
„Winkelrieda" i „Chrystusa narodów"; niepodległościowego prometeizmu — jak narodowcy właśnie.
Jeśli
więc za pomocą „szkolnej" definicji nie możemy zdefiniować polskiego
nacjonalizmu, oznacza to, że albo nie jesteśmy jako naród zdolni do takiej,
jak przedstawiona w podręczniku do wiedzy o społeczeństwie i wychowania
obywatelskiego, ekspresji nacjonalizmu, albo ta definicja jest defektowna i niepełna — nie opisuje wszystkich typów nacjonalizmów, jak np. nacjonalizm
polski.
Zdrowy i zdegenerowany nacjonalizm
Stwierdzenie,
że niektóre typu nacjonalizmu (zdegenerowany), a raczej szowinizm (np.
niemiecki), prowadzą do wojen i konfliktów między narodami (dlatego według
doktrynerów antynacjonalizmu należy zwalczać wszelkie przejawy
nacjonalizmu — nawet te zdrowe!), jest tak samo prawdziwe, jak
stwierdzenie, że liberalizm (zdegenerowany) prowadzić może do wyprzedaży majątku
narodowego danego kraju zagranicy (jak w naszym przypadku); ale to bynajmniej
nie oznacza, że należy całkowicie wyrugować własność prywatną (powrócić
do socjalizmu), ani naturalną chęć zysku (zastąpić całkowicie altruizmem i działalnością charytatywną). To byłby ślepy zaułek. Należy uporządkować
pojęcia i wprowadzić rozróżnienia uniemożliwiające wylewanie dziecka z kąpielą!
Albowiem nacjonalizm nacjonalizmowi nierówny — tak jak liberalizm
liberalizmowi...
Nikt
jakoś z tych doktrynerów anynacjonalizmu nie pomyślał, że to właśnie
nacjonalizm — taki jak nacjonalizm polski — zdolny był wydobywać z Polaków
okresu narodowej niewoli najszlachetniejsze skłonności i postawy — takie
jak np. zdolność do poświęcenia
się dla innych; obrony wartości kultury narodowej w czasach, gdy szalała
hakata — germanizacja i rusyfikacja. To polska szlachetna idea narodowa
zamieniała zamkniętych na własne tylko sprawy egoistów
(pierwotniejszy typ człowieka) — często z niższych warstw społecznych — w szlachetnych, ideowych działaczy narodowych: kulturalnych i oświatowych, a także
polityków przedkładających interes całości — Polski — nad prywatę czy
ciasne — klasowe tylko interesy.
Trzeba też sobie jasno i bez ogródek powiedzieć — tak jak degeneracją nacjonalizmu był faszyzm, tak
degeneracją socjalizmu — komunizm. Nikt jednak dzisiaj nie zakazuje socjalistom
działalności politycznej, nikt nie nawołuje do ostracyzmu, bojkotu wybijających
się — przy zachowaniu wszelkich demokratycznych procedur — polityków tej
orientacji. Socjalizm zapanował w Europie niemal całkowicie — w wersji
demokratycznej ma się rozumieć, przejawiającej jednak coraz częściej
tendencje do mentorstwa i politycznego monopolu — co zwykliśmy w polityce określać
jako totalizm. Parafrazując klasyka komunizmu i my możemy powiedzieć,
że widmo nacjonalizmu krąży nad Europą. Od samych socjalistów w dużej
mierze zależy, czy nacjonalizm ten, któregoś dnia nie ujawni się w swej
zdegenerowanej formie — jako reakcja na dominację jedynego tylko -
socjalistycznego — światopoglądu. Stanie się to tym pewniej z im większą
zaciekłością socjaldemokraci będą zwalczać zdrowy nacjonalizm; a więc ten
nacjonalizm, który w swej politycznej teorii i praktyce ma się tak samo do
faszyzmu, jak współczesna europejska socjaldemokracja do wszelkiej maści
komunizmu.
Nacjonalizm znakiem
czasu
Według
Ernesta Gellnera (autor pracy "Narody i nacjonalizm"), traktującego
nacjonalizm jako zjawisko towarzyszące uprzemysłowieniu świata, "nacjonalizm
jest przede wszystkim zasadą polityczną, która głosi, że jednostki
polityczne powinny pokrywać się z jednostkami narodowościowymi (...) to jedna z teorii politycznego legitymizmu, która żąda, by granice etniczne nie
przecinały się z granicami politycznymi, a zwłaszcza, by granice etniczne w obrębie państw (...) nie oddzielały jego władców od reszty obywateli".
Jego zdaniem "okres przechodzenia w epokę industrialną jest także
okresem przechodzenia w epokę nacjonalizmu". Pojawienie się nacjonalizmu
związane jest bowiem z przejściem od społeczeństwa agrarnego do społeczeństwa
industrialnego (przemysłowego), które w przeciwieństwie do społeczeństwa
poprzedniego typu ma mobilną i egalitarną strukturę. I tak ze „społeczeństwa
rolniczego" wyłonił się nowy typ społeczeństwa — "społeczeństwo
oparte na potężnej technologii i nieprzerwanym rozwoju, społeczeństwo
wymagające zmiennego podziału pracy oraz ciągłego, częstego i precyzyjnego
komunikowania się ze sobą ludzi obcych, które musi się odbywać za pomocą
wspólnych znaczeń, przekazywanych przez jednolity język i w razie potrzeby
przez państwo". Gellner nazywa ten nowy typ społeczeństwa "społeczeństwem
nieprzerwanego rozwoju", porównuje je do armii, gdzie "każdego
dobrze wyszkolonego rekruta można będzie w razie potrzeby przekwalifikować
bez większej straty czasu, z wyjątkiem, oczywiście, niewielkiej liczby
specjalistów wysokiej klasy". Taki właśnie typ społeczeństwa -
mobilnego, piśmiennego, kulturowo zestandaryzowanego oraz wymienialnego wewnętrznie — odpowiada wymogom nowoczesnego państwa przemysłowego, które ściśle wiąże
się z nacjonalizmem — czy się to komuś podoba czy też nie.
Prywata czy
nacjonalizm?
Zdaniem
Kazimierza Z. Poznańskiego (autora głośnej ostatnio książki o klęsce
polskiej transformacji gospodarczej) kapitalizm i państwo narodowe są
nierozerwalne. "Nie ma narodu bez pewnej formy nacjonalizmu, jako źródła
pojęcia interesu narodowego,, cementującego ludzi w koherentny twór
zwany państwem narodowym". Poznański stwierdza, że to właśnie brak
nacjonalizmu prowadzi do takich „cudów", jak „cud Balcerowicza" ("ten
„cud" to kpina" — pisze), kiedy społeczeństwo wyzbywa się swego majątku
narodowego na rzecz zagranicy, tracąc w ten sposób nie tylko kapitał
(wyprzedawany grubo poniżej swej rzeczywistej wartości), ale także kontrolę
nad pracą i płacą. Na takiej prywacie jednostek (klasy polityczno-urzędniczej)
traci całe społeczeństwo — naród. W ten sposób — postępując akurat odwrotnie niż nakazywałby zdrowy nacjonalizm
(rozumiany jako poczucie współodpowiedzialności) — Polacy stają się "gośćmi u samych siebie" — we "własnym domu"! Sytuacja taka nie byłaby
do pomyślenia wówczas, gdyby istniała w Polsce rozbudowana świadomość
interesu publicznego, a więc nacjonalizm (obecny zresztą w każdym
normalnym państwie kapitalistycznym).
Świadomy
patriotyzm na co dzień — polska idea narodowa
Tymczasem
nacjonalizm ma w dzisiejszych czasach — zwłaszcza w mediach — wyłącznie
negatywne konotacje. Próżno by szukać tam jego pochwały. Najczęściej (widać
to także w omawianej podręcznikowej definicji) przeciwstawiany jest
patriotyzmowi; przy czym na tym przeciwstawieniu gorzej wypada oczywiście nacjonalizm
— jako źródło wszelkiego rodzaju wojen, konfliktów zbrojnych, czystek
etnicznych etc.
Ale
także teoretycy polskiego nacjonalizmu, jak np. Zygmunt Balicki — bliski współpracownik Romana Dmowskiego - przeciwstawiali patriotyzm
nacjonalizmowi. Patriotyzm „jest uczuciem
zbiorowym i tylko uczuciem" — twierdzi Balicki — nacjonalizm natomiast
jest „narodową myślą". Podobną charakterystykę przedstawił
autor "Narodu, jednostki i klasy", Roman Rybarski, stwierdzając,
że "patriotyzm jako przywiązanie
do narodu, jako gotowość walki o jego wartości, nie jest kierunkiem
politycznym, lecz raczej żywiołowym faktem. Ma podkład tylko uczuciowy, a nie
doktrynalny… Patriotyzm nie ogarnia (...) świadomie całego życia
narodowego, nie przejawia się we wszystkich jego kierunkach. Próżno by w patriotyzmie dopatrywać się zawiązków nacjonalizmu. Nacjonalizm to
świadomy patriotyzm, normujący całe życie narodowe, to patriotyzm na co dzień"
(podkr. — WR). Inni polscy narodowcy, jak np. Zygmunt Wasilewski,
uważali, że nacjonalizm jest wytworem danej cywilizacji w zakresie psychiki
narodowej, który z patriotyzmu typu uczuciowego uczynił fakt etycznego
stosunku jednostki do narodu.
Co ciekawe sam Roman Dmowski uważał "nacjonalizm" za
nazwę "niezbyt szczęśliwą" — unikał jej, stosując najczęściej
określenie: "polska idea narodowa". Brało się to stąd, że nie
lubił on wszelkiego doktrynerstwa (talmudyzmu), wszelkich „-izmów",
prowadzących do skostnienia myśli i zaniku twórczości. Rację miał Tadeusz
Bielecki, kiedy pisał, iż "ruch narodowy pod potężnym wpływem
Dmowskiego nigdy nie zszedł na manowce sztywnej doktryny ciasnego nacjonalizmu.
Polska idea narodowa więcej buduje na przywiązaniu i miłości do własnego
narodu, niż na nienawiści do obcych. Również nie zamierza izolować się od
innych, ale chce wnosić swój dorobek do skarbnicy ogólnoludzkiej i korzystać z tego, co inne narody stworzyły, czyli brać, ale i dawać (...) Polska idea
narodowa jest bardziej postawą wobec życia i jego spraw, jednostek wobec
narodu i powiązań międzypaństwowych, bardziej szkołą politycznego myślenia,
aniżeli sztywną doktryną społeczno-polityczną, którą można zamknąć w gotowych i wszystko rozwiązujących formułkach".
« Doktryny polityczne i prawne (Publikacja: 27-06-2004 Ostatnia zmiana: 16-06-2005)
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3474 |
|