|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
Paragrafy i kaptury. Bolączki służby cywilnej [2] Autor tekstu: Witold Filipowicz
Zasada wyrażona w art. 153 ust.
1 Konstytucji zaczyna mieć wymowę tekstu satyryka o zdolnościach średnio-śmiesznych.
Jest wszakże druga strona tego
konkursu. I tu już żarty się kończą. Otóż przy pisaniu na zlecenie
Programu Przeciw Korupcji wspomnianego Raportu, wykorzystano materiały
gromadzone z innej okazji. Rozsyłane były aplikacje do różnych urzędów w odpowiedzi na ogłoszenia o naborze do komórek organizacyjnych, zajmujących się
głównie zamówieniami publicznymi. W listopadzie 2002 roku takie ogłoszenie
zamieścił GITD na stanowisko inspektora w Biurze Administracyjno-Budżetowym.
Urząd w ogóle nie zareagował. Widać uznano wówczas, że kwalifikacje
kandydata były zbyt mierne, by je w ogóle brać pod uwagę. Pół roku później
ogłoszono konkurs na dyrektora tegoż Biura. Wysłana została ta sama
aplikacja, oczywiście, ze zmienionym listem motywacyjnym, stosownie do
sytuacji. Kandydat został dopuszczony do konkursu na dyrektora tam, gdzie -
zdaniem kogoś z urzędu — nie nadawał się na inspektora. Konkurs się odbył,
zwycięzcę wskazano. Pół roku później zdarzył się kolejny niecodzienny
przypadek, który dla kogoś okazać się może sennym koszmarem. Ukazało się
kolejne ogłoszenie o konkursie na to samo stanowisko. Z jakiegoś powodu ówczesny
zwycięzca go nie objął. Zastanowił w ogłoszeniu fakt znacznego zaostrzenia
wymogów warunkujących dopuszczenie do konkursu. Zwłaszcza wymóg doświadczenia
pracy w administracji publicznej szczebla
centralnego. To zdecydowanie eliminowało rzeszę potencjalnych
konkurentów. Skąd pomysł takiej konstrukcji w stosunku do tego samego
stanowiska, zupełnie odmiennej, niż przy konkursie sprzed pół roku?
Kosmetyka opisu zadań i kompetencji w praktyce niczego nie zmieniała? Prawna
strona takiego ograniczenia dostępu może budzić poważne wątpliwości. Wrócił
motyw pominięcia aplikacji w naborze na referendarza do tegoż Biura. Finał
konkursu jest już znany. Okazało się natomiast, że odpowiedzialną wówczas
za weryfikację ofert była obecna kontrkandydatka, już wówczas p.o.
dyrektora, a w komisji pełniła funkcję przewodniczącej. Pozostałymi członkami
komisji były główna księgowa i pani referendarz, trzeba trafu, od zamówień
publicznych. Tak więc trzy osoby, bezpośrednio mające związek z przeprowadzaniem procedur przetargowych, przygotowywaniem, rozstrzyganiem,
zatwierdzaniem i finansowaniem jednomyślnie pominęły aplikację
prawdopodobnie najlepszą ze wszystkich, w tym i zapewne od kwalifikacji
przewodniczącej. W ciągu jednego dnia panie zweryfikowały blisko 90 ofert,
wybrały do rozmów 9 osób i w ciągu trzech dni zakończono rekrutację. A dyrektor generalny, absolwent KSAP zresztą, zatwierdził to bez zmrużenia
powiek. Teraz zaś stwierdza, że trudno wyjaśnić, po takim czasie, jakie były
powody pominięcia aplikacji, która umożliwiła udział w konkursie na
dyrektora tegoż Biura. Istotnie, racjonalnie tego się nie da wyjaśnić. Ani wówczas,
ani teraz, ani kiedykolwiek. Trzy osoby, bezpośrednio zajmujące się zamówieniami
publicznymi, w tym dwie na stanowiskach kierowniczych, bezpośrednio dysponujące
finansami urzędu, pomijają fachowca od zamówień publicznych, na dodatek z udokumentowaną wiedzą z zakresu integracji europejskiej i autora pracy o zamówieniach
publicznych. Jak w świetle tego wygląda gospodarowanie finansami publicznymi i na jakich zasadach rozstrzygane są przetargi ? Jak wyglądają raporty i sprawozdania oraz ile mają wspólnego z rzeczywistością? Dlaczego w komisji
nie znalazł się przedstawiciel spraw personalnych?
(tekst uzupełniony o informacje z 29.03.04)
Dyrektor generalny GITD, Wiesław Starostka, uchylił się od
udzielenia dokładnych informacji o kwalifikacjach wybranej osoby w naborze na
stanowisko inspektora. Informacji takich udzielił dopiero Główny Inspektor TD
po ponownym wniosku, choć też nie do końca precyzyjnych. [ 1 ]
Zwycięzca ówczesnej procedury w konkurencyjnym postępowaniu legitymował się takimi oto kwalifikacjami: wykształcenie
wyższe humanistyczne o kierunku filologia polska, liceum ekonomiczne,
uprawnienia samodzielnej księgowej, doświadczenie w zawodzie nauczyciela, w księgowości, w pracy o charakterze administracyjno-organizacyjnym oraz w prowadzeniu własnej działalności gospodarczej.
Wnioskować stąd należy, że
wybrana osoba nie tylko nie miała żadnej styczności z zamówieniami
publicznymi, ale też żadnego doświadczenia jako urzędnik administracji
publicznej. W tej sytuacji porównywanie do kwalifikacji przedstawionych w aplikacji pominiętej w ogóle, nie ma nawet sensu. Natomiast zdumienie mogłoby
budzić, jakimi kwalifikacjami wobec tego legitymowało się pozostałe blisko
90 osób, skoro najlepszą okazała się osoba niemająca żadnego doświadczenia
ani nawet związku z zadaniami określonymi dla tego konkretnego stanowiska.
Ponadto powołane, jako
dodatkowy atut zapewne, doświadczenie w prowadzeniu działalności
gospodarczej, w tych okolicznościach — sposób przeprowadzenia i wynik
rekrutacji — niekoniecznie musi być uznane za rzeczywistą zaletę. Objęcie
stanowiska ściśle związanego z udzielaniem zamówień publicznych jest w istocie przejściem na „drugą stronę barykady". W świetle uzyskanych
informacji procedura została ewidentnie sfałszowana przez komisję
kwalifikacyjną, składającą się z osób również bezpośrednio związanych z zamówieniami publicznymi.
Jednocześnie też okazało się,
że przewodnicząca komisji, p.o. dyrektora Biura AB, p. Alicja Jerka, późniejsza
kandydatka w konkursie na stanowisko dyrektora tegoż Biura, miała kilkakrotnie
mniejsze doświadczenie w pracy w administracji publicznej i w bezpośrednim
stosowaniu przepisów ustawy o zamówieniach publicznych, co najwyżej równorzędne
doświadczenie na stanowisku kierowniczym, a przy tym samym kierunku wykształcenia
ustępowała dodatkowym kwalifikacjom, tzn. studium integracji europejskiej,
szkoleniom z zakresu etyki służby cywilnej oraz administracji publicznej, nie
mówiąc już o pracy, naukowej bądź co bądź, z zakresu zamówień
publicznych.
Pozostali członkowie komisji to
główna księgowa z co najwyżej równorzędnymi kwalifikacjami oraz osoba o wykształceniu pedagogicznym. Nie podano precyzyjnie lat doświadczenia pracy w administracji publicznej, ale i tak w żadnym przypadku nie było wyższe.
Wyniki konkursu na stanowisko
dyrektora Biura AB w GITD też zaczynają przedstawiać się w mętnym świetle.
Uchwała zespołu konkursowego, w której stwierdza się, że osoba "we
wszystkich etapach konkursu była zdecydowanie lepsza" budzi poważne
zastrzeżenia. Trzy końcowe oceny rozmowy kwalifikacyjnej dotyczyły doświadczenia
mierzonego liczbą lat. Jeżeli więc osoba legitymuje się wielokrotnie
mniejszym doświadczeniem w niektórych pozycjach, to sformułowanie "zdecydowanie
lepsza", we wszystkim, jak wynika z kontekstu, jest trudne do
zaakceptowania.
Szef Służby Cywilnej odmówił
prawa zapoznania się z punktacją kontrkandydata [ 2 ],
odmówił też prawa uzyskania kopii zestawu pytań wraz z oceną
właściwych i błędnych odpowiedzi, nadsyłając pozostałe dokumenty
oceny. Zastrzeżenia co do prawidłowości oceny w przypadku kilku pytań
pozostają w zawieszeniu.
W obu przypadkach odmowa nie
zawiera żadnej podstawy prawnej, a jedynie wysoce kontrowersyjne wywody i interpretacje. Wyjaśnienia, dlaczego wcześniej naczelnik właściwego wydziału w USC odmówił w ogóle sporządzenia kopii czegokolwiek, nie było, choć
pytanie takie zostało postawione.
Reasumując;
— Procedura rekrutacyjna z roku
2002 została bezspornie sfałszowana przez komisję kwalifikacyjną, której
przewodniczącą była wówczas p.o. dyrektora Biura AB, późniejsza kandydatka w konkursie na stanowisko dyrektora tegoż Biura. Oznaczać to może dokonanie
przez kandydatkę czynu zabronionego, przewidzianego w przepisach Kodeksu
karnego, poczynając od art. 231 § 1 i 2, tj. niedopełnienie obowiązków na
szkodę interesu publicznego lub prywatnego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej
lub osobistej, a także art. 276 Kk, tj. ukrywania dokumentów, którymi nie ma
się prawa samemu rozporządzać. Co do szkody, która nastąpiła w wyniku nadużycia
stanowiska służbowego, zachodzi tu zbieg dwóch wskazanych okoliczności, zarówno
interesu publicznego, jak i interesu prywatnego.
— Konkurs na stanowisko
dyrektora, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, nosi wszelkie cechy
spreparowania procedury pod konkretną osobę; wydaje się niezbędne wyjaśnienie i takich aspektów obydwóch konkursów jak: kim jest osoba, która wygrała
pierwszy konkurs o znacznie niższych wymogach warunkujących dopuszczenie,
dlaczego w istocie stanowiska nie objęła, a także ustalenie ewentualnych powiązań;
zbadanie kim jest osoba, która jako trzeci kandydat przystąpiła do konkursu
ale nie przystąpiła do sprawdzianu, czy i w tym przypadku można wykluczyć
jakiekolwiek powiązania.
— Sposób przeprowadzenia, wynik
oraz ocena dalekie są od jednoznaczności, zwłaszcza wobec składu zespołu, w połowie przychylnego już z założenia jednemu z kandydatów;
— W obydwu zaś przypadkach,
dotyczących tej samej osoby, wysocy urzędnicy administracji rządowej robią
wszystko, by utrzymać możliwie jak najwięcej szczegółów za zasłoną mgły,
uników, niedopowiedzeń, blokując dostęp do podstawowych informacji, z całą
pewnością nie będących informacjami chronionymi prawnie. Będąc już w posiadaniu wiedzy o ewidentnym sfałszowaniu procedury konkurencyjnego naboru,
urzędnicy nie ustają w wysiłkach obsadzenia tej osoby na decyzyjnym — pod kątem
personalnym i finansowym — stanowisku. Zresztą w otoczeniu osób biorących
udział w fałszowaniu dokumentacji, łamaniu reguł, działaniach noszących
cechy korupcji. Na pytanie skierowane do Głównego Inspektora TD (2.04.04), co
zamierza zrobić w tej sytuacji, brak jakiekolwiek reakcji.
Tak oto funkcjonuje system służby
cywilnej III RP i jak się okazuje na wszystkich poziomach, nie wyłączając
tak gloryfikowanych konkursów. Tamy dla indywidualnych interesów lub grupowych
racji nie wydają się zbyt mocne. Z analizy stron internetowych USC wynika, że
98% zwycięzców, to osoby pełniące obowiązki na tych właśnie stanowiskach,
na jakie odbywały się konkursy.
Już sama konstrukcja przepisów, gdy się jej dobrze przyjrzeć,
jest korupcjogenna. Zresztą całość systemu sprawia wrażenie, że albo go
konstruował zespół niezorientowany w ewentualnych skutkach, albo przeciwnie,
dobrze wiedział co robi.
1 2
Przypisy: [ 1 ] Pismo Głównego
Inspektora TD, Seweryna Kaczmarka, z dnia 29 marca 2004 r. — brak
sygnatury pisma. [ 2 ] Pismo USC DR-K/674/03/DM. « Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 07-07-2004 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Liczba tekstów na portalu: 21 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Przekrzywiona opaska Temidy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3496 |
|