|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Społeczeństwo » Etyka zawodowa i urzędnicza
Leczenie trądu nowotworem [1] Autor tekstu: Witold Filipowicz
To, że jakość aparatu administracyjnego państwa
jest fatalna, stanowi wiedzę tyleż powszechną, co opartą głównie na
przekonaniu, które kształtuje się w codziennych kontaktach obywatela z urzędnikiem.
Alarmujące są wyniki sondaży opinii publicznej, wielość ujawnianych afer,
publikacje krytykujące zmurszałe struktury. Coraz wyraźniej świadczą o tym,
że zbliżamy się niebezpiecznie do granicy, poza którą nie widać już dróg
dla prawidłowego funkcjonowania i rozwoju demokratycznego państwa, praworządności
systemu, nie mówiąc już o tak nieodzownym elemencie nowoczesnego państwa
jakim jest społeczeństwo obywatelskie. Promykami
nadziei na zahamowanie tych destrukcyjnych tendencji mogą być powstające i rozwijające się programy, wyrażające ogólne odczucia społeczeństwa o złej
kondycji państwa. Jednym z takich programów, działających pod auspicjami
Fundacji Batorego, jest program „Przeciw korupcji". W ramach tego programu
powstał raport: „Służba cywilna III
RP: punkty krytyczne" autorstwa
redaktora Krzysztofa Burnetko.
Wraz z przeczytaniem ostatniego zdania pozostaje uczucie znacznego niedosytu, przede
wszystkim zaś niepokoju, że tak złożona problematyka potraktowana została w sposób fragmentaryczny. Całość opracowania w praktyce skupia się niemal wyłącznie
na konkursowym obsadzaniu wyższych stanowisk w administracji rządowej. Niewątpliwie
opisywany obszar, ukazujący jawne i praktycznie bezkarne łamanie prawa jest
nadzwyczaj ponurym obrazem traktowania wyższych stanowisk jako łupu
politycznego Bez wątpienia proces ten stanowi realne zagrożenie dla struktur
państwa i prowadzi do ich degeneracji. Niepokój budzi jednak fakt rozdzielnego
potraktowania dwóch ścieżek naboru do korpusu służby cywilnej, stanowiącego
przecież jednolity organizm, konstruowany na tych samych zasadach i o tych
samych celach. Żaden z aktów prawnych, regulujących tę materię -
Konstytucja RP oraz ustawa o służbie cywilnej -
nie daje podstawy do dokonywania jakichkolwiek rozróżnień. Tymczasem
raport zdaje się traktować procedury naboru na niższe stanowiska jako coś
marginalnego, nieistotnego niemalże. Można odnieść wrażenie, że dokonany
został podział na urzędników gorszych i lepszych, gdzie wyższe stanowiska są
pierwszoplanowe i jedyne warte uwagi, natomiast pozostałe nie mają żadnego
znaczenia. Co gorsza, w samej ustawie konstrukcja przepisów zdaje się te
odczucia potwierdzać.
Fragmenty
raportu sugerowały kierunki dyskusji i ich kompleksowość: "Wedle
ostatnich dostępnych sondaży (z 2001 r.) o urzędnikach służby cywilnej słyszało
kiedykolwiek ledwie 22,5 proc. dorosłych Polaków (...) Jednak nawet wśród
nich ledwie 1/5 (czyli 5 proc. ogółu Polaków) ma elementarna wiedzę o strukturze i zadaniach korpusu służby cywilnej. Równocześnie w ostatnich
latach (...) gwałtownie pogorszyła się opinia o urzędach i urzędnikach:
wedle badań CBOS z lutego b.r. przeszło 90 proc. pytanych uważało za typową
praktykę nepotyzmu i kumoterstwo, zaś jedynie 7 proc. deklarowało wiarę w uczciwość wyższych urzędników państwowych."
Całość
dyskusji można było w zasadzie sprowadzić do dwóch postulatów: położenia
kresu wpływom politycznym na obsadę wyższych stanowisk w służbie cywilnej
oraz obsadzanie tych stanowisk wyłącznie w trybie konkursów kwalifikacji — konkursów obiektywnych, przejrzystych, poddanych ścisłej kontroli.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na krytykowane zachowania korupcyjne? Pomijanie
nakazów konkursowego obsadzania wyższych stanowisk w gruncie rzeczy już samo z siebie nasuwa podejrzenie o nepotyzm i kumoterstwo. Ale czy doprowadzenie do
powszechności stosowania konkursów przy obsadzaniu wyższych stanowisk i położenie
kresu politycznym wpływom miałoby być lekiem na całe zło? Czy z samego
faktu, że ktoś wygra konkurs wiedzy i kwalifikacji wypływa gwarancja, że
stanowisko dyrektora (zastępcy) departamentu czy dyrektora generalnego obejmuje
osoba o wysokim poziomie etyki i zasad moralnych? Czy tak obsadzone półtora
tysiąca wyższych stanowisk ma oznaczać automatycznie powiew mocy ozdrowieńczych
dla całego korpusu służby cywilnej? Niewątpliwie jest to warunkiem niezbędnym w procesie naprawy struktur i mechanizmów. Jednakże nie sposób pominąć
milczeniem słabych punktów takiego toru myślenia, który w sposób sztuczny i zupełnie niezrozumiały pozostawia gdzieś na marginesie kwestię nie mniej ważną, a można zaryzykować twierdzenie, że co najmniej równorzędną. Tą kwestią
jest wspomniany już obszar naboru na niższe stanowiska. Z cytowanego fragmentu
raportu wynika, że ponad 90 % opinii publicznej ma zdanie o urzędnikach i urzędach
zdecydowanie negatywne.
Należy
pamiętać, iż te negatywne oceny dotyczą w głównej mierze tej stutysięcznej
armii zajmującej niższe stanowiska. To na tych poziomach następuje bezpośredni
kontakt obywatela z urzędem i to ten szeregowy urzędnik, z całym ładunkiem
swojej wiedzy, kwalifikacji, umiejętności i mentalności tworzy obraz jakości
administracji, stanowi o jej
rzeczywistej sprawności oraz profesjonalizmie, a w konsekwencji o wizerunku państwa.
Luz
decyzyjny, arbitralność rozstrzygnięć, szczególnie silny opór urzędów
przed ujawnianiem kwalifikacji osób, wybieranych przez niby-komisje w niby-konkursach, na zasadach często zupełnie nieracjonalnych, prowadzi do
konstruowania aparatu administracyjnego o takiej jakości i sprawności, jak to
właśnie społeczeństwo ocenia. I nie zmieni tej jakości garstka w praktyce
choćby i najwybitniejszych urzędników mianowanych, zajmujących wyższe
stanowiska w wyniku wygrania doskonale zorganizowanych konkursów.
O ile
rozmiary nieufności wobec wyższych urzędników spotykają się z określeniem
mówiącym o trądzie toczącym wyższe struktury administracji, o tyle obszar
niższych stanowisk określany jest mianem nowotworu rozrastającego się
nieprzerwanie i praktycznie bez przeszkód.
Podczas
ostatniej debaty sejmowej, poświeconej w całości problemowi korupcji w życiu
publicznym, większość mówców wskazywała na katastrofalny stan państwa, a jako jedną z przyczyn powiązania nieformalne. Na wszystkich poziomach. Można
się spierać co do intencji reprezentantów opozycji, kreślących wizje wręcz
apokaliptyczne. Warto jednak zastanowić się nad często przewijającą się
kwestią uwarunkowań prawnych. Zwłaszcza nadużywanie sformułowań dających
urzędnikowi luz decyzyjny. Jako przykład wskazywano pozornie niewinne słowo
„może". Urzędnik, który zgodnie z przepisami coś „może", staje się
osobnikiem niebezpiecznym. Granica pomiędzy uznaniem administracyjnym -
instytucją skądinąd pożyteczną — a dowolnością zachowań praktycznie
nie istnieje. Urzędnik, któremu przepis prawa zezwala na dowolność postępowania,
wykorzysta tę możliwość według swoiście pojmowanych reguł. Jeżeli na
obywatela „może" nałożyć obowiązek, to zrobi to na pewno. Jeżeli „może"
czegoś nie zrobić w interesie obywatela, zwłaszcza czegoś nie ujawnić, to
na pewno tego nie zrobi i nie ujawni. Jeszcze gorzej, gdy przepisy czegoś w ogóle
nie regulują. Pominięcie unormowań dotyczących terminów w procedurze postępowań
przynosi czasem zaskakujące efekty. Przede wszystkim zaś brak
konkretnych, precyzyjnych przepisów o możliwości kontroli całego postępowania, a zwłaszcza wyników konkursów, dopełnia obrazu całości. Obrazu wyjątkowo
mglistego. Daje swobodę w gruncie rzeczy każdemu urzędnikowi, bo nietrudno
sobie wyobrazić, jak wewnątrz wyglądają współzależności pozaformalne. Układy
koleżeńskie, zasada „dziś ja tobie, jutro ty mnie", solidarność środowiskowa,
długi wdzięczności i w końcu swoista piramida strachu, która skutecznie
zapobiega ewentualnemu odruchowi przyzwoitości czy oporu.
W jednej z ostatnich publikacji prof. Wiktor Osiatyński diagnozuje obecne standardy
zachowań, w tym i urzędniczych: "(...) Niebezpiecznie zatarta została
bowiem granica między przestępstwem a świństwem lub brakiem elementarnej
przyzwoitości. Zaczęło być tolerowane wszystko, czego się nie da udowodnić w sądzie jako przestępstwa.(...)". [ 1 ]
Sprzyjają
tej tendencji rozmyte, niejasne często sprzeczne przepisy. Sprzyja jeszcze
bardziej brak jakichkolwiek uregulowań. Trzeba pamiętać, że kilka tysięcy
postępowań rocznie na wolne stanowiska w służbie cywilnej nie dotyczy wyłącznie
prawników. Ale nawet i prawnik często nie jest w stanie zmierzyć się z urzędnikiem,
występującym de facto z pozycji siły. Zwłaszcza gdy reakcje tego urzędnika,
interpretacja przepisów i prezentowane stanowisko wprawiają w osłupienie. Z treści przeróżnych pism wyziera totalna ignorancja, niekompetencja, nie mówiąc
już o arogancji i bucie. [ 2 ] We wspomnianej publikacji możemy również przeczytać:
"(...) należy przełamywać — gdy trzeba, to na drodze sądowej -
naturalny odruch każdego urzędnika do ukrywania wszystkiego, co możliwe(...)". W praktyce nie wygląda to tak prosto. Między innymi dlatego, że brak jasnych
uregulowań pozwala długo blokować każdą próbę ustalenia prawdy.
Na początku br. Główny Urząd Geodezji i Kartografii ogłosił nabór na stanowisko specjalisty ds. zamówień
publicznych. Pomijając cały łańcuch faktów wzbudzających szereg wątpliwości,
zdumiewał przede wszystkim jeden. Otóż cały konkurs rozegrał się w przeciągu
czterech dni. Zdarzenie wręcz niespotykane. Kilka miesięcy trwała wymiana
pism nim sprawa trafiła do NSA. Skarga, w gruncie rzeczy jasna w swej wymowie — żądanie ujawnienia kwalifikacji zwycięzcy konkursu, została napisana w sposób celowo niefachowy. Chodziło o zbadanie sytuacji, w jakiej znajdzie się
osoba nie zajmująca się prawem. Efekt był taki, że sąd przysłał skarżącemu
całą stronę pytań i pouczeń, w których roiło się od prawniczych zwrotów,
powoływanych przepisów, a także zawartych żądań sprecyzowania m.in. pojęć
organu, trybu, itp. Sąd, podobnie jak wcześniej urząd, zupełnie nie pojmował o co chodzi. Wyjaśnienie wysłano, sprawa w toku.
Przykład z przeciwnego bieguna: Ministerstwo Zdrowia ogłosiło konkurs na obsadę
stanowisk szefów dwóch, można rzec bliźniaczych wydziałów. W tym samym
departamencie, w tym samym czasie. Jeden konkurs zakończony został w ciągu
około miesiąca, natomiast drugi, z tajemniczych powodów, przeciągnięto o dalszy miesiąc, W końcu, po rozmowach kwalifikacyjnych z wybranymi
kandydatami, komisja… nie wskazała żadnego zdolnego objąć to stanowisko.
Zdarzenie równie niecodzienne, co w przypadku GUGiK. Dlaczego dwa niemal
identyczne konkursy potraktowano tak różnie? Na jakiej podstawie w ogóle
zaproszono tych kilka osób, skoro wszystkie, dziwnym trafem, wykazały totalną
niewiedzę? I wreszcie rzecz w tym przypadku najważniejsza: jaki był w istocie
przebieg rozmów kwalifikacyjnych, a przede wszystkim, jakimi kwalifikacjami
legitymowali się członkowie komisji, stwierdzający brak wiedzy kandydatów?
Protest złożony na ręce dyrektora generalnego pozostaje, jak dotąd, bez
odpowiedzi.
1 2 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Kryzys wyobraźni i woli -Rzeczpospolita 29 z dnia 19-20 lipca 2003 r. [ 2 ] Jak trafnie zauważył J. Boć: "W tych
okolicznościach wypowiedź dolnośląskiego urzędnika wobec nauczycielki, powołującej
się na Kartę Nauczyciela, dotycząca prawdziwego miejsca , w którym tę kartę
petentka może sobie trzymać, nie jest już tylko materiałem anegdotycznym,
ale jest smutnym w istocie obrazem stosunku członka władzy wykonawczej do
obowiązującej go ustawy" (Prawo administracyjne, Wrocław 2000,
s.58) — przyp.red. « Etyka zawodowa i urzędnicza (Publikacja: 04-08-2004 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Liczba tekstów na portalu: 21 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Przekrzywiona opaska Temidy | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3554 |
|