|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Siedź w domu! Autor tekstu: Jan M. Fijor
Na pański rozum
Jednym ze
skutków zamian zachodzących w kraju po 1989 roku był gwałtowny rozwój
turystyki. Polacy zaczęli odrabiać zaległości z czasów, gdy barierą na
drodze do wielkiego świata była ustawa paszportowa, trudności wizowe, a przede wszystkim brak pieniędzy. Jak grzyby
po deszczu zaczęły więc rosnąć agencje i biura podróży przenoszące nas
za stosunkowo niewielkie pieniądze na plaże Morza Czerwonego, do ruin starożytnej
Kartaginy czy piramid z epoki Majów. Znakomita większość z nich to sprawnie i uczciwie działające biznesy, służące dobrze milionom ciekawych świata
Polaków. Jednakże, jak w każdej innej dziedzinie, zdarzały się agencje
nieuczciwe czy nieprofesjonalne. Świat w którym żyjemy perfekcyjny nie jest.
Wynika to z ludzkiej niedoskonałości, która jest wkalkulowana w nasze
codzienne decyzje. Każdy to dobrze wie. Każdy, prócz polityków, mediów i innych naprawiaczy świata. Wystarczyło
więc, że jakiś czujny pismak czy wrażliwy na ludzkie cierpienia
urzędnik odkryli, że gdzieś tam w Pcimiu Środkowym, jakaś agencja
nacięła swoich klientów, by w związku z tym uruchomić bicze prasowe,
protesty, kontrole skarbowe i inne mechanizmy mające na celu nie tyle ukaranie
winnych, co zwrócenie społeczeństwu uwagi, że ktoś o nie dba. Jednym z takich działań była ustawa o biurach podróży, która wymusiła na nich
obowiązek posiadania licencji. Zamiast konkurencji, która wyeliminowałaby złe
biura i nieuczciwych agentów podróży szybko i tanio, przy urzędach powołano
odpowiednie biura i inspekcje wydające licencje i kontrolujące ich posiadanie.
Licencja nie chroni przed nadużyciami, o czym świadczą setki spraw sądowych
wytaczanych co roku nieuczciwym lekarzom, notariuszom, geodetom, adwokatom czy
aptekarzom, że wymienię tylko kilka najbardziej licencjonowanych profesji,
daje za to zatrudnienie i władzę sporej grupie urzędników, i to im
wystarczy.
Konsekwencją
wprowadzenia licencji był nie tylko wzrost kosztów działalności (ktoś musi
przecież tych urzędników utrzymać), lecz także nasilenie się nastrojów
korupcyjnych. Licencja zwalniała także z czujności. Idąc do biura posiadającego
licencję siłą rzeczy ufamy, o naiwni!, że nie zrobi nam ono krzywdy. Zamiast
zasięgnąć języka u znajomych, spuszczamy się na wojewodę czy inny organ
licencjonujący.
Ale organ
licencjonujący nie jest w stanie brać odpowiedzialności za swoja rekomendację.
Wkrótce więc okazało się, że licencja nie wystarcza, że potrzebne są
dodatkowo „fundusze gwarancyjne" czyli gwarancje ze strony firm
ubezpieczeniowych. Formalnie płacili za nie właściciele biur
podróży, de facto zaś konsumenci, czyli ich klientela. Wyższe koszty,
to wyższe ceny, a to oznaczało spadek obrotów. Zaczęły padać agencje
najmniejsze i najsłabsze. O skutkach bankructw wiedzą najlepiej ci, których w połowie wakacji eksmitowano z niezapłaconego hotelu, albo którzy nie mieli
czym z wakacji wracać, bo przewoźnik zbankrutował. Na otarcie łez mieli
wprawdzie fundusz gwarancyjny, ale co przeszli, tylko oni wiedzą. Fala
bankructw agencji podróży wywołana wyższymi kosztami działalności podniosła
ryzyko wystawiania im gwarancji. Firmy ubezpieczeniowe zaczęły podnosić ceny
swoich usług, bo raz, że je nie stać na dopłacanie do interesu, a dwa, że
przymus posiadania ubezpieczenia zwalniał je z konkurencyjności. To jeszcze
bardziej podniosło obciążenia biur podróży, a więc koszty organizowania
wycieczek i wczasów. Ceny usług turystycznych rosły, obroty spadały, wraz z nimi malała rentowność. Bankrutowały kolejne agencje. Gwoździem do trumny
było wprowadzenie po 1 maja 22. procentowego VAT na usługi turystyczne. Tylko w tym roku upadło aż 500 agencji i biur podróży. Tysiące ludzi straciło
pracę, obniżył się standard usług turystycznych i znacznie wzrosły ich
ceny — czy o to właśnie chodziło urzędnikom, kiedy podejmowali się nas
chronić przed nieuczciwymi biurami podróży?
A może — w imię ochrony przed terroryzmem — chcą po prostu, abyśmy siedzieli w domu?!
Ciekawe ile nas ta ochrona będzie kosztowała.
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 02-09-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3598 |
|