|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Pułapka kredytowa Autor tekstu: Jan M. Fijor
To jedna z tych zbitek słownych, które — podobnie jak niegdyś „zapluty karzeł
reakcji" czy wiele lat później „nawis inflacyjny" oraz „Balcerowicz
musi odejść" — niosą z sobą
niewiele sensu, służąc głównie jako broń polityczna. W przypadku „pułapki
kredytowej", bronią tą posługują się politycy SLD i PiS, chcąc w ten
sposób wyrazić niechęć wobec banków, co ma być wyrazem ich troski o elektorat.
Kto, kogo Istnienie pułapki
implikuje istnienie sprawcy i ofiary. Kto w przypadku kredytu może być sprawcą,
czyli stroną zastawiającą pułapkę, a kto ofiarą, czyli stroną, która w pułapkę wpada? To chyba jasne. W swych wypowiedziach politycy PiS i SLD nie
ukrywają, że pułapkę zastawiają banki. To one pożyczają ludziom bez opamiętania,
wciągając ich w sidła uzależnienia od kredytu. Takie sidła to oczywiście
rzecz szkodliwa. W przeciwnym razie pułapki by nie krytykowano.
Problem w tym,
że mniej więcej rok temu, te same — SLD i PiS, w koalicji z UP — wyrażały
pretensje pod adresem tych samych banków o to, że prowadzą powściągliwą
politykę kredytową, która przyczynia się m.in. do wzrostu bezrobocia. Banki
zdaniem polityków lewicy pożyczają za mało, a jeśli już pożyczają, robią
to drogo i ospale, tak, aby potencjalnych kredytobiorców zniechęcić. I to
jest prawda, czyli powód do alarmu. Tym bardziej, że od tamtego momentu
sytuacja uległa dalszemu pogorszeniu. Ostatnia decyzja Rady Polityki Pieniężnej
podnosząca bazowe stopy kredytowe o 0,5 proc. sprawi, że kredytu będzie
jeszcze mniej. Pamiętajmy jednak, że mniej kredytu, to mniej pokus do pożyczania.
Zagrożenie w postaci „pułapki kredytowej" traci swój sens. Chyba że za
jej ofiarę uznać bank, który wpada w pułapkę drogiego kredytu, który
trudniej mu będzie sprzedać? Nie po to jednak populiści ukazują społeczeństwu
swe dobre serca, żeby mieli się użalać nad bankami, traktowanymi tradycyjnie
jak bezduszni krwiopijcy.
Wolny wybór
Nie zrażając
się absurdalnością oskarżeń co do istnienia pułapki kredytowej, posłowie
lewicy uderzyli w inny dzwon: oto lichwiarze chcą zniszczyć naszych wyborców!
Pretekstem do alarmu są wysokie odsetki pobierane od niektórych wysoko
ryzykownych kredytów. Proponują więc ustawowe ograniczenie wysokości kredytu
do „uczciwego poziomu". Jaki to poziom? Ustalą posłowie lewicy.
Pomijając
fakt, że wysokie odsetki są najskuteczniejszym antidotum na pułapkę kredytową, w którą przecież łatwiej wpaść przy tańszym kredycie, mówienie o lichwie — w przypadku gospodarki rynkowej — nie ma ekonomicznego sensu. W warunkach
wolności gospodarczej koszt kredytu bankowego jest zwykle wypadkową ryzyka
gospodarczego i konkurencji na rynku pieniądza.
System
wolnorynkowy daje człowiekowi wybór. Jeśli Jan Kowalski decyduje się zapłacić w sklepie „Pachnący rogalik" za bochenek chleba 2 złote, znaczy to, że
ceni ten bochenek wyżej niż 2 złote, z którymi się rozstaje. Właściciel
piekarni natomiast wyżej ceni 2 złote niż bochenek. Do transakcji dochodzi
dlatego, że zarówno Kowalski, jak i właściciel „pachnącego rogalika"
odnoszą z niej korzyść. Gdyby nie odnosili, to nikt nie byłby w stanie zmusić
ich do kupna czy sprzedaży czegokolwiek, kredytu w szczególności. Przymusem
dysponuje tylko państwo i politycy. Biznes opiera się na wolnej wymianie.
To samo odnosi
się do banków i kredytów. Jeśli ja pożyczam od banku pieniądze na 100
proc. w skali miesięcznej, znaczy to, że jest coś, co cenię bardziej niż
konieczność spłaty tak ogromnych odsetek. Uniemożliwianie mi zaciągnięcia
kredytu pozbawia mnie czegoś, co jest dla mnie wartościowe. Nie jest to działanie w moim interesie, lecz raczej na szkodę moich interesów. Ochranianie mnie
przed popadnięciem w pułapkę kredytową czy lichwą jest nie tylko szkodliwe,
ale wręcz obraźliwe. A jeśli nawet robię głupstwo, to przecież robię je
za swoje pieniądze, na swoją odpowiedzialność. Wolno mi! Robienie głupstw
bywa niekiedy rozkoszne. Jedzenie
pieczywa, trzymając się powyższego przykładu, jest zdaniem specjalistów od
żywienia, szkodliwe. Czy w związku z tym należałoby zacząć mówić o „pułapce
węglowodanowej" i zakazać produkcji (konsumpcji?) ciepłych, chrupiących bułeczek?
Prawdziwa pułapka
Zaciąganie
kredytu na zbyt wysoki procent czy zaciąganie go w zbyt dużych ilościach
zdarza się. O tym jak jest to bolesne wie każdy, kto pożycza bez
zastanowienia. I tak ma być. To jest lekcja życia. Na brak roztropności nie
pomoże żadna ustawa. Próby regulowania ludzkiego rozsądku są kosztowne i znacznie bardziej szkodliwe niż skutki rzekomych pułapek kredytowych czy
lichwy.
Ingerencje w rynek pieniądza, bez względu na to, czy ze strony banku centralnego czy posłów
są formą regulacji cen. Regulowanie ceny pieniądza jest równie szkodliwe co
regulowanie ceny jajek czy czynszów mieszkaniowych. Wprowadza ludzi w błąd,
zniechęca do działania, obniża jego jakość, podnosi podatki — słowem
utrudnia działalność gospodarczą. Żaden polityk, ani prezes NBP, ani Alan
Greenspan z Rady Rezerw Federalnych USA, ani tym bardziej przywódcy SLD, SDPL,
UP czy PiS nie wiedzą, ile pieniądz powinien kosztować naprawdę. Taką
informację zna wyłącznie rynek! Mimo iż tokijski bank centralny — dla
pobudzenia gospodarki japońskiej, znajdującej się w recesji od kilkunastu lat — obniżył cenę kredytu bazowego do zera, to gospodarka niemal nie drgnęła.
Podobne problemy choć w mniejszej skali ma sam Alan Greenspan i gospodarka
amerykańska. Koszt pieniądza czyli wysokość odsetek bazowych nie zależy od
arbitralnej decyzji polityka, lecz jest wypadkową społecznego zapotrzebowania
na pieniądz, poziomu oszczędności, optymizmu obywateli,
warunków robienia interesów i kilku innych parametrów. Wmawianie społeczeństwu,
że jest inaczej to prawdziwa pułapka. Tym gorsza, że w przeciwieństwie do pułapki
kredytowej, w którą wpadamy z własnej woli, w tę wciągają nas politycy pod
przymusem.
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 25-09-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3641 |
|