|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Polska w UE a stos. wyznaniowe
Sytuacja wyznaniowa we współczesnej Polsce [1] Autor tekstu: Jarosław Szamanek
Polska w Unii Europejskiej a stosunki wyznaniowe
Konferencja naukowa zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Europejskiej
SEC i Stowarzyszenie na Rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo NEUTRUM,
Warszawa, 31 maja 2004 r.
Dr Jarosław Szymanek (Instytut Nauk Politycznych,
Uniwersytet Warszawski: Dzień dobry państwu. Będę mówił o stosunkach
wyznaniowych we współczesnej Polsce. Referat jest długi i dlatego od razu
przystępuję do rzeczy.
"Stosunki
wyznaniowe we współczesnej Polsce (elementy prawa i praktyki)"
Dzisiaj nawet w najmniejszym nawet
stopniu niekwestionowanym standardem jest określenie w ustawie zasadniczej
minimalnych przynajmniej reguł i zasad dotyczących problematyki wyznaniowej
[ 1 ].
Przy czym problematyka ta — bez żadnych zastrzeżeń traktowana już jako
materialnie konstytucyjna [ 2 ] — obejmuje znacznie szerszy kompleks spraw, aniżeli jedynie prawne regulacje
odnoszące się do stosunków państwowo-kościelnych, choć oczywiście to właśnie
konstytucyjne przepisy określające relacje pomiędzy państwem a związkami
wyznaniowymi stanowią trzon, a w każdym razie najważniejszy element przepisów
wyznaniowych. Trzeba jednak pamiętać, że mówiąc o przepisach sensu stricto wyznaniowych, a zatem tych przepisach, które bezpośrednio
wyznaczają sytuację prawną wspólnot religijnych uwzględniać wypada dualny
charakter tych przepisów. Przepisy te bowiem z jednej strony normują tzw.
instytucjonalną sferę stosunków państwo — kościół (którą to sferę
nader często sprowadza się, a wręcz identyfikuje z prawem wyznaniowym), z drugiej zaś sferę indywidualną, obejmującą katalog wyznaniowych praw
jednostki. W ten sposób konstytucyjna regulacja problematyki konfesyjnej
uzyskuje charakter pełny, wyczerpujący. Dlatego m.in. konstytucyjna regulacja
zagadnień wyznaniowych musi zawsze obejmować dwojakiego rodzaju normy, po
pierwsze te, których desytnatariuszem jest pojedynczy człowiek, po drugie te,
których adresatem są kościoły oraz inne związki wyznaniowe [ 3 ].
Wtedy dopiero prawna reglamentacja sytuacji wyznaniowej w państwie spełniać będzie
wymogi skończoności, a zarazem wymogi, jakie stawia konstytucji nowoczesne,
demokratyczne państwo prawne [ 4 ].
Dzieje się tak dlatego, że rękojmią prawnej regulacji jest wówczas objęty
zarówno kolektywny wymiar stosunków państwowo-kościelnych, jak i wymiar
indywidualny. Ten drugi daje każdemu człowiekowi, a więc nie tylko
obywatelowi, pewien minimalny pakiet praw wyznaniowych, czy mówiąc jeszcze ściślej
światopoglądowych, dzięki czemu całość konstytucyjnych przepisów
wyznaniowych nabiera zupełnego, w pełni skończonego charakteru.
Przepisy konstytucyjne ujmujące
tzw. materię wyznaniową w sensie dosłownym czy ścisłym, dotyczą zatem w pierwszym rzędzie wolności sumienia i wyznania [ 5 ].
Wolność ta jest przy tym gwarantowana indywidualnie oraz zbiorowo, z tym, że w odniesieniu do praw kolektywnych stanowi ona jedynie — a przynajmniej
logicznie rzecz ujmując — powinna stanowić pochodną praw jednostki. Dlatego
też warunkiem sine qua non, a jednocześnie podstawą wszelkich regulacji konfesyjnych musi być konstytucyjne
określenie sytuacji wyznaniowej (światopoglądowej) jednostki [ 6 ].
Swoboda funkcjonowania związków wyznaniowych, a więc wolność sumienia i wyznania w ujęciu kolektywnym, inaczej instytucjonalnym, jest bowiem zawsze wtórna
wobec pierwotnego prawa każdego człowieka do wyznawania odpowiadającej mu
religii bądź nie wyznawania żadnej. Dlatego właśnie pierwotnym posiadaczem
praw w zakresie wolności religijnej jest osoba, a jednym z jej podstawowych
praw jest prawo do organizowania się według kryteriów religijnych, a co za
tym idzie i do tworzenia związków wyznaniowych. Ratio
legis tworzenia organizacji konfesyjnych jest przecież oczywiste: mają one
zapewnić realizację indywidualnych praw wolnościowych swoich członków
(wyznawców), a więc pojedynczych jednostek, będących nosicielami wszelkich
praw i wolności [ 7 ].
Stąd też konstytucjonalizacja indywidualnego prawa do wolności
religijnej jest swoistym punktem startu dla wyznaczenia prawnych zasad
organizacji i działalności kościołów oraz innych związków wyznaniowych,
gdyż te są jedynie funkcją, „urzeczywistnieniem prawa podmiotowego
jednostki do wolności w sferze światopoglądowej" [ 8 ].
Konstytucyjne założenia prawa wyznaniowego w sposób oczywisty muszą zatem,
przynajmniej w minimalnym stopniu uregulować sytuację konfesyjną jednostki
oraz konstytuowanej przez niego wspólnoty religijnej [ 9 ].
Tak rozumiane przepisy wyznaniowe nie wyczerpują jednak wcale problematyki
prawnego zdefiniowania koncepcji ładu wyznaniowego w państwie. Materia stosunków
wyznaniowych obejmuje bowiem znacznie rozleglejszy kompleks spraw, aniżeli
indywidualne oraz instytucjonalne gwarancje wolności sumienia i wyznania, choć
oczywiście nie ulega najmniejszej wątpliwość, że to właśnie wolność
religijna, w swoich obydwu wymiarach czy też aspektach, ma znaczenie
rudymentarne. Do dziedziny konfesyjnej odnoszą się jednak, a mówiąc jeszcze
ściślej mogą się odnosić, również i te przepisy, które prima facie pozostają bez związku z materią wyznaniową. I właśnie
te przepisy, przepisy sensu largo
traktujące o kwestiach wyznaniowych, współkształtują o wiele szersze i pojemniejsze od pojęcia prawa wyznaniowego pojęcie stosunków wyznaniowych.
Trzeba mieć jednak na uwadze, że przepisy te właśnie współkształtują,
ale jeszcze nie określają, ani tym bardziej nie determinują tych stosunków.
Prawo wyznaniowe traktowane sensu largo, a zatem prawo do indywidualnej oraz kolektywnej wolności sumienia i wyznania
uzupełnione o katalog innych jeszcze, stosunkowo „luźnych" praw i wolności
[ 10 ]
pomija bowiem szalenie istotny kontekst społeczny, kontekst sytuacyjny, a przede wszystkim praktykę stosowania prawa, nie mówiąc już w ogóle
socjologicznych uwikłaniach konkretnych stosunków wyznaniowych, a zazwyczaj to
właśnie ten kontekst determinuje stosunki wyznaniowe identyfikowane hic et nunc
[ 11 ].
Mówiąc o prawie, a tym bardziej o stosunkach wyznaniowych należy wszak pamiętać, że prawne regulacje są co
prawda szalenie ważne, wręcz kluczowe, ale kształtują one jedynie model
teoretyczny, a zatem pewien model abstrakcyjny stosunków wyznaniowych. Model
ten zawsze podlega praktycznej weryfikacji, względnie falsyfikacji, która może
przecież odwrócić założenia przyjęte przez ustawodawcę, czego najlepszym
potwierdzeniem są polskie doświadczenia w zakresie stosowania przepisów
konstytucyjnych. Przepisy te — w toku ich egzekwowania — poddawane były
bowiem niemal zawsze odmiennej interpretacji, od tej jaką zakładał dla nich
ustawodawca [ 12 ].
Oceniając zatem kwestie konfesyjne tak w wymiarze indywidualnym czyli,
jednostkowym, jak i w wymiarze stricte
instytucjonalnym należy zdawać sobie sprawę z różnic jakie mogą, choć
oczywiście wcale nie muszą występować, pomiędzy tym co jest a tym, co de
lege lata być powinno. Stosunki wyznaniowe, w przeciwieństwie do
dogmatycznie traktowanego prawa wyznaniowego różnice te właśnie ujmują,
obejmując swoim zasięgiem, bok problematyki prawno-wyznaniowej, także — a może nawet przede wszystkim — problematyką polityczno-wyznaniową. Realne
stosunki religijno-światopoglądowe z reguły przecież wyglądają nieco
odmiennie, a niekiedy nawet bardzo odmiennie, aniżeli ich ex
hypothesi nakreślony wzorzec normatywny [ 13 ]. Dlatego empiryczna
weryfikacja może zakwestionować, a czasami wręcz zupełnie odwrócić model
regulacji wyznaniowych nakreślony przez przepisy ustawy zasadniczej. Polskie doświadczenia
są w tym względzie szczególnie uderzające, pokazując, że zwłaszcza w dziedzinie konfesyjnej „daje się nieraz zaobserwować wyraźna niezgodność
między tym, co uzyskało niezależny byt w obiegu publicznym i części świadomości
społecznej, a tym, co zostało zapisane w przepisach prawa" [ 14 ].
Mobilność stosunków wyznaniowych w wydaniu polskim rysuje
się aż nazbyt jaskrawie właśnie na gruncie przepisów konstytucyjnych, które
to przepisy, w dziedzinie stosunków państwowo-kościelnych, są wyjątkowo
podatne na konteksty sytuacyjne, często diametralnie zmieniające literę leges
fundamentales [ 15 ].
Wręcz sztandarowym przykładem może tu być przepis art. 82 ust. 2 konstytucji
PRL, przewidujący oddzielenie państwa i kościoła, który to przepis
formalnie obowiązywał aż do czasu przyjęcia nowej konstytucji z 2 kwietnia
1997 r. Jednak tzw. „mała konstytucja" z 1992 r. [ 16 ]
zmieniła miejsce usytuowania tego przepisu. Konstytucja ta bowiem w art. 77
derogowała w całości konstytucją z 1952 r. za wyjątkiem enumeratywnie
wskazanych przepisów, które temporalnie tylko utrzymano w mocy. Wśród
zachowanych przepisów znalazł się również — i to w nie zmienionej postaci — art. 82, który jednak stracił swoją dotychczasową bazę aksjologiczną,
zanegowaną explicite przez „małą
konstytucję" [ 17 ].
Oczywiście nie rzutowało to w żaden sposób na werbalną treść przepisu
art. 82 ust. 2, ale na sposób jego wykładni, którą całkiem trafnie uznano
za swoistą „nową interpretację konstytucyjnej zasady rozdziału kościoła
od państwa" [ 18 ].
Ta nowa interpretacja ewokowała w istocie ważki problem ewentualnego desuetudo
przewidzianego w konstytucji oddzielenia państwa i kościoła [ 19 ]. W praktyce stosowania prawa nie przestrzegano bowiem normy wynikającej z art.
82 ust. 2 konstytucji, a organy administracyjne zachowywały się często tak,
jakby ona w ogóle nie istniała [ 20 ]. W tym zakresie bodajże w największym stopniu zaznaczyła się odrębność
rzeczywistości od stanu, jaki programowały normy konstytucji. Warto jednak
zdawać sobie sprawę z tego, że swoista atrofia normy konstytucyjnej przewidującej
oddzielenie państwa i kościoła, choć w odwrotnym kierunku, widoczna była
także i we wcześniejszym okresie PRL-u [ 21 ]. W istocie bowiem przy określaniu problematyki wzajemnych relacji między państwem a kościołem nastąpiła, zgodnie zresztą z ideologicznymi założeniami państwa
socjalistycznego [ 22 ],
faktyczna supremacja państwa, a co za tym idzie odrzucenie neutralizmu w zakresie kształtowania sytuacji wyznaniowej [ 23 ],
który to neutralizm funduje przecież samą zasadę separationis ecclesiae et status. Potwierdza to, że ogólnikowe,
nazbyt pojemne pojęcia konstytucyjne mogą, za sprawą błędnej interpretacji,
powodować negatywne następstwa albo dla państwa albo dla kościoła, w zależności
od opcji interpretatora, a zwłaszcza egzekutora postanowień ustawy
zasadniczej. W efekcie nieprawidłowa, bo sprzeczna z założeniami ustawodawcy,
interpretacja norm konstytucji może, a
casu ad casum, prowadzić do naruszenia podstawowych praw jednostki [ 24 ].
Kolejny raz przypomina to, że kluczową zasadą dla współczesnego państwa i współczesnego konstytucjonalizmu, jest zasada, zgodnie z którą wiara
obywatela i w ogóle człowieka jest jego sprawą osobistą, par excellence prywatną, do której państwo nie powinno się wtrącać w najmniejszym nawet stopniu [ 25 ].
Aktywna postawa państwa w tej materii, a zatem zaangażowanie państwa w sprawach światopoglądowych narusza wszak priorytetową zasadę bezstronności,
nadając państwu miast charakteru neutralnego charakter albo antywyznaniowy
albo parawyznaniowy [ 26 ]. Ta neutralna, a więc
wypośrodkowana postawa państwa, potwierdza też, że sprawą najważniejszą z punktu widzenia ładu wyznaniowego jest zagwarantowanie jednostkowej wolności
myśli, sumienia i wyznania, względem której określenie sytuacji prawnej
organizacji konfesyjnych jest już sprawą drugoplanową, choć logicznie ściśle z nią powiązaną.
Stosunki wyznaniowe, jakie miały
miejsce w okresie obowiązywania konstytucji PRL, odznaczały się zatem niewątpliwą
płynnością, jeśli wręcz nie dynamizmem, pokazując, że rozziew pomiędzy
prawem a praktyką nie jest jedynie zjawiskiem czysto hipotetycznym. Dokonanie
wyraźniej dystynkcji pomiędzy stanem de lege leata a stanem faktycznym w zakresie stosunków wyznaniowych
jest więc koniecznością. Dotyczy to zresztą nie tylko i nie wyłącznie
ewentualnych rozbieżności pomiędzy obydwoma tym stanami, o cechach
patologicznych, ale także takich, które wynikają z przyczyn obiektywnych. By
odnieść się do przykładu najbardziej oczywistego, a jednocześnie
najbardziej chyba emblematycznego, można choćby wskazać różnice występujące
pomiędzy poszczególnymi kościołami i innymi związkami wyznaniowymi w ich
rzeczywistym położeniu. Dość wspomnieć fundamentalną dla każdych stosunków
wyznaniowych, realizowanych w formule państwa świeckiego, zasadę równouprawnienia
(por. art. 25 ust. 1 Konstytucji RP). Przez równouprawnienie związków
konfesyjnych nie można przecież rozumieć równości faktycznej czy np. równości
redystrybutywnej. Prawne równouprawnienie nie jest zatem równoznaczne z równouprawnieniem
faktycznym, gdyż wszystkie związki wyznaniowe różnią się między sobą
obszarem działania, liczbą wyznawców, duchownych, budynków kultu itp. Choćby z tego względu poszczególne związki wyznaniowe nie są czasami w stanie w pełni
wykorzystać tych praw, które im ustawowo przysługują [ 27 ].
Logiczny stąd wniosek, że deklarowana w konstytucji zasada równouprawnienia
nie jest też tożsama z równością redystrybutywną, w myśl której każdy
ze związków wyznaniowych powinien otrzymać równo, bez względu na swoją
liczebność, wpływy czy znaczenie, ani też — co należy tutaj wyraźnie
podkreślić — równością parytetową, zgodnie z którą większy związek
wyznaniowy powinien otrzymać więcej a mniejszy mniej. Równość związków
wyznaniowych jest tedy równością prawną, czyli równością wobec prawa,
oznaczającą nakaz jednakowego traktowania wszystkich związków wyznaniowych,
bez ich jakiejkolwiek dyskryminacji czy faworyzacji [ 28 ].
Zadekretowana w przepisach konstytucyjnych zasada równouprawnienia związków
konfesyjnych jest więc zobowiązaniem ze strony państwa do jednakowego
traktowania tych związków na gruncie przepisów prawnych i jako taka nie może
stwarzać żadnych ekspktatyw w kierunku identyczności faktycznej związków
wyznaniowych. Ekstraplowanie z zasady równouprawnienia kościołów i innych
związków wyznaniowych ich bezwzględnej równości byłoby zatem zabiegiem
nieuprawnionym i zupełnie sztucznym. Powyższy przykład pokazuje ewidentne,
ale również i naturalne różnice pomiędzy stanem faktycznym, a stanem
formalnym w zakresie stosunków wyznaniowych, z których to różnic zawsze
trzeba sobie zdawać sprawę.
Zasada równości w znaczeniu
formalno-prawnym nie przekłada się zatem na równość w sensie materialnym. Różnice,
wynikające choćby z historycznych, społecznych czy ekonomicznych uwarunkowań
wpływają, bo i muszą wpływać, na zróżnicowanie formy i zakresu regulacji
statusu prawnego poszczególnych związków wyznaniowych [ 29 ]. W efekcie konstytucyjna klauzula równouprawnienia jest sui generis figurą retoryczną, gwarantującą jednakowe warunki
wykonywania funkcji religijnych wszystkim organizacjom konfesyjnym. Stąd też
postulat równouprawnienia zabrania wszelkiej dyskryminacji kościołów i innych związków wyznaniowych i „nakazuje państwu ich równe traktowanie i wyposażenie w równe uprawnienia" [ 30 ].
Brak równego traktowania związków wyznaniowych w procesie stosowania prawa łamie
tedy zasadę równouprawnienia, powodując, że nierównoprawne w sensie
materialnym związki konfesyjne stają się także, wbrew intencjom ustawodawcy,
nierównoprawnymi w sensie formalnoprawnym. Wręcz podręcznikowym przykładem
może tu być sposób wprowadzenia nauki religii do szkół publicznych. Jak
wiadomo zgodnie z konstytucyjnym nakazem równouprawnienia wyznań ustawa o systemie oświaty z 1991 roku przyznała wszystkim legalnie istniejącym kościołom i związkom wyznaniowym uprawnienie do nauczania religii w szkołach. Minister
Edukacji Narodowej ograniczył jednak od razu to uprawnienie, uzależniając
nauczanie religii od liczby dzieci tego samego wyznania w danej klasie. W efekcie ustanowiony przepis praktycznie pozbawił inne niż katolickie dzieci
prawa do pobierania religii w szkole publicznej. Jedynie bowiem w niektórych
tylko gminach dzieci prawosławne i ewangelicko-augsburskie spełniają
kryterium siedmiu uczniów w jednej klasie, które to kryterium pozwala im
korzystać z lekcji religii prowadzonych przez państwowe placówki oświatowo-wychowawcze.
Wytworzona praktyka, co gorsza wciąż obowiązująca, pokazuje ewidentne
naruszenie równych praw wyznaniowych już nawet nie tyle podmiotów
instytucjonalnych, czyli związków wyznaniowych (por. art. 25 ust. 1
konstytucji), co przede wszystkim samych dzieci, a zatem jednostek (por. art. 32
konstytucji). Potwierdza to aż nazbyt dobitnie znaną skądinąd wypowiedź
„o wolności w zdaniu głównym i zniesieniu jej w zdaniu na marginesie"
[ 31 ]. Z drugiej strony ten sam przykład potwierdza, że deklarowana w ustawie
zasadniczej zasada formalnej równości, która w żaden sposób nie przekłada
się przecież na równość faktyczną, może być de
facto, a więc w toku jej praktycznego egzekwowania, tak dalece ograniczona,
że twory faktycznie nierówne będą również nierównymi także i na płaszczyźnie
formalnej, zakłócając w ten sposób stan preferowany, nakreślony przez
regulacje normatywne.
Casus
nauczania religii w szkołach ewokuje jednak dużo poważniejszy problem, mający
pierwszorzędne wręcz znacznie dla właściwej realizacji zasady równouprawnienia.
Otóż zasada równouprawnienia (równości) wcale nie oznacza bezwzględnego
wymogu identycznego traktowania wszystkich podmiotów tego samego prawa. Zgodnie z utrwaloną linią orzeczniczą Trybunału Konstytucyjnego nakaz równości
oznacza jedynie — najogólniej rzecz ujmując — nakaz jednakowego
traktowania równych i podobnego traktowania podobnych; dalej dopuszczalność
uzasadnionych zróżnicowań i wreszcie wiązanie równości z zasadą
sprawiedliwości [ 32 ].
Równość — jako norma prawna — nie jest więc co do zasady tożsama z zakazem zróżnicowania. Różnicowanie sytuacji prawnej podmiotów pewnych praw
jest zatem możliwe i może nawet sprowadzać się do preferowania jednych
podmiotów kosztem drugich, w konsekwencji czego dochodzić będzie do tzw.
dyskryminacji pozytywnej, określanej inaczej mianem „uprzywilejowania wyrównawczego".
Preferowanie takie będzie stosowane wówczas, kiedy okaże się to konieczne
dla doprowadzenia do faktycznej równości [ 33 ].
Prawny nakaz równouprawnienia implicite
zakłada zatem możliwość różnicowania prawnego położenia adresatów określonych
praw, przy czym różnicowanie to będzie dopuszczalne zawsze jeśli tylko jego
celem będzie doprowadzenie do równości materialnej adresatów normy równouprawnienia, z tym, że równość ta nie ma wcale na celu maksymalnego zrównoważenia
wszystkich podmiotów we wszelkich sferach ich faktycznego położenia — co
przecież było by niemożliwością — ale stworzenie takich samych
materialnych warunków dla korzystania z przyznanych im praw. Generalnie zatem — i to stanowi clou zasady równouprawnienia — nie należy ani jednych dyskryminować, ani też drugich uprzywilejowywać.
„Nie wolno przecież tworzyć takiego prawa, które różnicowałoby sytuację
prawną podmiotów, których sytuacja faktyczna jest taka sama" [ 34 ].
A contrario można różnicować
sytuację tych podmiotów, które nie pozostają względem siebie równe
formalnie. Równość oznacza przecież także „akceptację "różnego
traktowania przez prawo różnych podmiotów, z tym jednak, że to różne
traktowanie powinno być uzasadnione" [ 35 ].
Zasada równości (równouprawnienia) jest więc ujmowana w kategoriach względnych i nie wyklucza określonych ulg czy preferencji albo przywilejów. Preferencje
takie mogą być wprowadzane, aby zniwelować istniejące nierówności, co
oznacza, że w pewnych okolicznościach może dochodzić do różnicowania
podmiotów, które nie są ani podobne, ani równe. Bezwzględny nakaz równego,
czyli jednakowego traktowania dotyczy bowiem jedynie równych. Jeśli chodzi o zatem związki wyznaniowe to te równe są w stosunku do siebie pod względem
jednej tylko cechy formalnej mianowicie tej, że organizują one określone
zbiorowości celem zaspokajania przez nie potrzeb religijnych [ 36 ].
Nie są jednak — jak to już wskazano wcześniej — równe w aspekcie
materialnym, czyli faktycznym. Dlatego też, przepisy prawa wyznaniowego mogą
(jeśli wręcz nie powinny) dokonywać prawnej dywersyfikacji sytuacji prawnej
podmiotów nierównych faktycznie po to aby zabezpieczyć ich równość
rzeczywistą. Równość nie oznacza wszak w żadnym razie równości [ 37 ], a jedynie stosowanie tych samych kryteriów do tych samych podmiotów,
kwalifikowanych w oparciu o tę samą cechę istotna, relewantną w stopniu równym.
Na tym tle można się zastanawiać
czy konstytucyjna zasada równuprawnienia kościołów i innych związków
wyznaniowych, której ratio legis jest
przecież zagwarantowanie jednakowych warunków wykonywania funkcji religijnych
wszystkim tym kościołom i związkom wyznaniowym nie jest sprowadzana w praktyce do dość wąskiego w gruncie rzeczy postulatu „jednakowego
traktowania przez władze publiczne wszystkich kościołów i związków
wyznaniowych bez względu na formę ich położenia prawnego" [ 38 ].
Przy takiej interpretacji zasada ta oznaczałaby tylko tyle, że „wszystkie
uprawnienia, jakie uzyskały kościoły i związki wyznaniowe w ustawach
indywidualnych muszą być rozciągnięte na kościoły i związki wyznaniowe
wpisane do rejestru" [ 39 ].
Jeśli tak, to ustawodawca ustanawiając określone prawo i rozciągając je na
wszystkie związki konfesyjne nie musiałby się wcale interesować faktycznymi
możliwościami realizacji tego prawa przez poszczególne związki. Normę równości
skonsumowałby bowiem w tym momencie sam fakt wyposażenia w dane prawo
wszystkich podmiotów tego prawa, czyli w tym przypadku związków wyznaniowych.
Tymczasem sensem konstytucyjnej zasady równości (równouprawnienia) nie jest równe,
czyli takie samo traktowanie przez normy prawne wszystkich bez wyjątku adresatów
określonej normy prawnej, ale różnicowanie tego traktowania w zależności od
sytuacji faktycznej poszczególnych adresatów. Sensem tego zróżnicowania,
polegającego w konsekwencji na stosowaniu uprzywilejowania wyrównawczego, jest
wszak zrównanie możliwości faktycznego, a więc rzeczywistego korzystania z wszystkich uprawnień przyznanych podmiotom danego prawa. To bowiem, że
przepisy prawne poręczają wykonywanie jakichś uprawnień wszystkim związkom
konfesyjnym w równym stopniu nie oznacza jeszcze, że — przez wzgląd na zróżnicowanie
ich sytuacji faktycznej — mogą one w pełni korzystać z tych uprawnień. Po
to, aby tak się stało, należy nieraz zastosować dyskryminację pozytywną,
zawierającą się w pewnych ułatwieniach dla tych kategorii podmiotów danego
uprawnienia, które znajdują się w gorszej (trudniejszej) sytuacji faktycznej
[ 40 ].
Bez takich ułatwień, czyli bez tej wyrównawczej faworyzacji związki
konfesyjne mniejszości wyznaniowych prawie że zawsze nie będą mogły
korzystać z tych praw, które przepisy prawa formalnie rzecz biorąc przyznają
wszystkim organizacjom religijnym. Wydaje się zatem, że zasada równouprawnienia
związków konfesyjnych nie jest do końca realizowana, a jej sens sprowadza się
zaledwie do potwierdzenia jednakowości praw przyznanych wszystkim związkom
wyznaniowym niezależnie od formy regulującej ich status prawny [ 41 ].
Tak ujmowana zasada równouprawnienia jest oczywista i bezdyskusyjna, ale jest
też, z czego należy zdawać sobie sprawę, jedynie warunkiem wyjściowym czy
progowym, stanowiącym conditio sine qua
non mówienia w ogóle o równouprawnieniu. Jeśli zatem nie dojdzie do jej
detalizacji i konkretyzacji, w postaci np. stosowania klauzul preferencyjnych
dla związków mniejszościowych, to równouprawnienie pozostanie ciągle
jedynie postulatem, albo figurą retoryczną. Dlatego dziwić może, że zasada
równouprawnienia z art. 25 ust. 2 konstytucji nie jest z reguły obejmowana
tymi ustaleniami, które Trybunał sformułował analizując przepis poświadczający
zasadę równości wszystkich obywateli [ 42 ].
Zasada równości i zasada równouprawnienia kościołów i innych związków
wyznaniowych to jakby zupełnie dwie niepołączone ze sobą zasady, stąd to,
co ma zastosowanie w odniesieniu do jednostki nie ma już swojego zastosowania
względem podmiotów kolektywnych, jakimi są organizacje religijne [ 43 ].
Zastanawia to tym bardziej, że sam Trybunał dokonując interpretacji zasady równości
rozciąga ją odpowiednio również i na podmioty kolektywne, a z pośród tych
jedynie związki wyznaniowe objęte są konstytucyjną gwarancją równouprawnienia.
Wytyczne dotyczące takich kwestii jak uprzywilejowanie wyrównawcze,
sprawiedliwość czy proporcjonalność w zróżnicowaniu praw, choć są
standardem wyznaczającym sens (istotę) zasady równości [ 44 ],
nie są jednak przenoszone na dziedzinę stosunków państwowo-kościelnych, a przecież obie te równości, szczególnie w przypadku problematyki wyznaniowej
są ze sobą ściśle powiązane. Równouprawnienie kościołów jest wszak
prostym następstwem równości obywateli (art. 32 konstytucji) oraz
indywidualnej wolności sumienia i wyznania. Więcej nawet, można powiedzieć,
że właśnie dzięki swojemu instytucjonalnemu (zbiorowemu) wymiarowi -
przejawiającemu się w regule równouprawnienia związków wyznaniowych — równość
jednostki jest dopiero w odpowiedni sposób stabilizowana, a dzięki temu i gwarantowana. Wolność myśli, sumienia religii i przekonań nie jest wszak
wolnością tylko jednostkową, indywidualną, ale również wolnością zbiorową,
zabezpieczającą wszystkie religie przed omnipotencją państwa z jednej
strony, oraz preponderancją wybranej religii — z drugiej [ 45 ].
Przykład równouprawnienia pokazuje, że różnice występujące
pomiędzy deklarowanym, a rzeczywiście istniejącym stanem stosunków
wyznaniowych wcale nie muszą być naturalne ani oczywiste i mogą wynikać z celowego zniekształcenia normatywnego wzorca stosunków wyznaniowych
realizowanego w praktyce. Innym tego typu przykładem może tu być kolejna z zasad wyrażonych expressis verbis w postanowieniach konstytucji, mianowicie zasada niezależności państwa i związków
wyznaniowych (por. art. 25 ust. 3 konstytucji). Przez swoją jurydyczną nieokreśloność
może ona, przynajmniej potencjalnie, powodować labilność, a co zatem idzie
zupełnie rozmaite dookreślanie w procesie stosowania przepisów wyznaniowych
swojego podstawowego, założonego a
priori przez ustawodawcę znaczenia [ 46 ].
Niezależność, w opinii przedstawicieli środowisk konfesyjnych, „oznacza
taki stopień autonomii danego bytu w stosunku do innego, który wyklucza
ingerencje każdego z nich w wewnętrzne sprawy drugiego" [ 47 ].
Zaproponowana definicja, bez wnikania w szczegóły, wyraża zasadnicze intencje
ustawodawcy konstytucyjnego i tak na ogół jest interpretowana [ 48 ],
ale już np. Kościół katolicki w praktyce zasadę tę traktuje w sposób
mocno relatywny. W konsekwencji dość mocno zawęża on proklamowany nakaz
niezależności uznając, że nakaz ten odnosi się jedynie do nieingerencji państwa w sprawy wewnętrzne kościoła, ale nie ma już koniecznie skutków zwrotnych,
sprowadzających się do poszanowania przez Kościół katolicki niezależności
państwa [ 49 ].
Zresztą sprawa interpretacji poszczególnych norm i wartości konstytucyjnych, a co za tym idzie wyciągania różnych, czasami bardzo odmiennych wniosków,
przez poszczególnych uczestników stosunków wyznaniowych to zupełnie inne
zagadnienie, warte osobnego potraktowania.
Zniekształcenie nakreślonego
przez przepisy prawne obrazu stosunków wyznaniowych może być jednak skutkiem
nie tylko świadomie realizowanej praktyki odmiennego od zakładanego sposobu ułożenia
tych stosunków, albo też różnic w faktycznie istniejącym stanie rzeczy, które z oczywistych przyczyn nie pozwalają na takie samo stosowanie tych samych
przepisów w identycznym stopniu do wszystkich podmiotów relacji wyznaniowych,
albo w końcu rozbieżną interpretacją przekładającą się na rozbieżną
praktykę, ale może być również powodowane zaniechaniem ze strony
ustawodawcy oraz organów stosujących prawo. Tutaj koronnym przykładem jest do
tej pory nie zrealizowany w najmniejszym nawet stopniu przepis art. 25 ust. 5
konstytucji. Przepis ten zakłada kontraktowy sposób regulowania sytuacji
prawnej innych niż Kościół katolicki kościołów i związków wyznaniowych.
Zgodnie bowiem z konstytucją aktem reglamentującym relacje państwa z partykularnymi związkami konfesyjnymi jest ustawa, uchwalona na podstawie
umowy, której stronami jest dany związek wyznaniowy oraz Rada Ministrów. Ten
nowy sposób układania prawnych stosunków państwa z kościołami i innymi związkami
wyznaniowymi jest formą wprowadzenia do polskiego porządku prawnego tzw. „małych
konkordatów", tj. takich aktów prawnych, które — analogicznie jak w przypadku Kościoła katolickiego — wykluczyłyby arbitralność państwa w tej dziedzinie. Stąd też narzędziem regulacji statusu prawnego związków
konfesyjnych jest ustawa, uchwalana jednak nie w sposób w pełni samodzielny i dyskrecjonalny przez ustawodawcę, ale jedynie transformująca postanowienia
wynegocjowane w umowie zawartej pomiędzy władzami określonego związku a Radą
Ministrów [ 50 ]. W efekcie, mimo, że aktem regulującym sytuację prawną związków mniejszościowych
jest ustawa, to jednak jej uchwalenie, a przede wszystkim treść, uwarunkowana
jest odpowiednią umową, której zawarcie musi być zawsze antycypowane
uchwaleniem umowy. Rolą ustawodawcy jest tutaj — a w każdym razie powinno być,
jeśli tylko prawidłowo odczytamy intencje ustrojodawcy — jedynie
przeniesienie na grunt ustawy treści, jakie obie strony wynegocjowały w umowie. Umowa bowiem — jako taka — nie jest i nie może być źródłem
prawa, stąd też zachodzi konieczność jej przekształcenia w akt mający -
zgodnie z art. 87 konstytucji — status źródła prawa powszechnie obowiązującego
[ 51 ].
Nowością w zakresie reżimu
prawnego dotyczącego sposobu określenia stosunków między państwem a innymi
niż Kościół katolicki związkami wyznaniowymi jest zatem wprowadzenie
kwalifikowanego trybu przyjęcia ustawy regulującej położenie prawne danego
kościoła lub innego związku konfesyjnego, względnie grupy takich podmiotów,
co także należy uznać za dopuszczalne. Ściślej rzecz ujmując, „nowym
wprowadzonym przez konstytucję wymogiem bezwzględnie warunkującym uchwalenie
ustawy przesądzającej stan prawny takiego związku jest zawarcie umowy między
jego przedstawicielem i Radą Ministrów, i wynikające z tego faktu nadanie
ustawie treści tożsamej z tą umową" [ 52 ].
Umowa ta, będąc niezbędną przesłanką przyjęcia ustawy, nie stanowi jednak
formy regulacji stosunków państwo — kościół i nie jest źródłem prawa.
Źródłem prawa w odniesieniu do związków nierzymskokatolickich pozostaje -
tak jak to było w stanie przedkonstytucyunym — akt rangi ustawy. Wynika z tego prosty wniosek, że umowa, na podstawie której nie zostanie uchwalona
ustawa, nie wywołuje żadnych skutków prawnych. Natomiast uchwalenie ustawy
regulującej byt związku wyznaniowego bez uprzedniego zawarcia umowy między rządem a reprezentacją tego związku należy uznać za naruszenie konstytucji, w związku z czym związkom wyznaniowym przysługuje w tym zakresie prawo złożenie do
Trybunału Konstytucyjnego wniosku o dokonanie kontroli konstytucyjności takiej
ustawy (por. art. 191 ust. 1 pkt 5 i ust. 2 konstytucji).
Wzorzec normatywny przeprowadzania
regulacji prawnego położenia kościołów i innych związków wyznaniowych
jest zatem jasny. Jasny jest również zamiar ustawodawcy, który taki
konsensualny sposób dochodzenia do skutku takiej szczególnej ustawy wprowadził.
Zamiarem tym jest jak gdyby przeniesienie na inne niż Kościół katolicki związki
wyznaniowe mechanizmu regulacji ich statusu prawnego. Mechanizmem tym jest, mówiąc w największym skrócie, poszanowanie niezależności i autonomii obu podmiotów,
których taka ustawa dotyczy, a zatem z jednej strony odpowiedniego związku
wyznaniowego, z drugiej zaś państwa. W przypadku Kościoła katolickiego
poszanowanie takiej niezależności wynika z oczywistego faktu reglamentowania
sytuacji prawnej tego kościoła przez umowę międzynarodową, której zawarcie i późniejsza ratyfikacja rządzi się własnym rygorem, wykluczającym
arbitralność którejkolwiek ze stron. Pozostałe związki konfesyjne, nie mając
osobowości prawnomiędzynarodowej, nie mogą — z przyczyn oczywistych — w ten sam sposób określać swojego stosunku do państwa. Stąd koncepcja umowy, a zatem zgodnego oświadczenia woli obu partnerów, która to koncepcja w największym
stopniu gwarantuje poszanowanie niezależności i związków wyznaniowych i państwa.
Taka umowa, nie ma jednak charakteru prawa powszechnie obowiązującego i aby
wywarła określonego rodzaju skutki prawne musi zostać ubrana w szatę prawa
powszechnie obowiązującego, a zatem ustawy.
Art. 25 ust. 5 konstytucji, pomimo
czytelnych zamiarów, budzi jednak stosunkowo wiele kontrowersji. Kontrowersje
dotyczą choćby tego, czy po wejściu w życie nowej konstytucji dotychczasowe,
czyli przedkonstytucyjne, ustawy partykularne straciły swoją moc prawną, a jeśli
tak to czy muszą być zastąpione nowymi ustawami, przyjętymi w trybie określonym w art. 25 ust. 5 konstytucji. Choć taki pogląd nie znajduje żadnego oparcia w obowiązującej ustawie zasadniczej, to jednak doktryna, ale także i praktyka
powinna w sposób nie budzący wątpliwości go zanegować, jako nie dający się
pogodzić z logiką ustawy zasadniczej. Takiego samego zanegowania wymaga również
inny pogląd, wedle którego, skoro reżim określony w art. 25 ust. 5
konstytucji, ma stanowić odpowiednik konkordatu, to tylko sprawy expressis
verbis uregulowane w konkordacie wymagają ustawy o której mowa w ust. 5
art. 25 konstytucji. Ratio legis
procedury z art. 25 ust. 5 konstytucji jest bowiem całościowa regulacja
statusu prawnego nierzymskokatolickich związków wyznaniowych. Ustrojodawca
chciał wszak tym związkom zapewnić — wzorem statusu kościoła większościowego — prawo uzgadniania z organami państwa ich położenia prawnego. Za przedmiot
wspólnej decyzji uznać należ ogół spraw znajdujących się w polu
zainteresowań stron umowy, przy jednoczesnym założeniu, że sprawy te właściwe
są dla określenia ich wzajemnych relacji [ 53 ].
Wyznacznikiem dla delimitacji zakresu przedmiotowego takich spraw musi być z jednej strony zasada całościowego uregulowania statusu prawnego konkretnego
związku wyznaniowego, z drugiej zaś treść umowy międzynarodowej, o której
mówi ust. 4 art. 25 konstytucji. Ustawa z art. 25 ust. 5 konstytucji, a zatem
ustawa transformująca postanowienia umowy, ma być wszak substytutem umowy międzynarodowej
właściwej dla Kościoła katolickiego, przewidzianej przez art. 25 ust. 4.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że prawną pozycję Kościoła
katolickiego wyznaczają również i inne, tzn. pozakonkordatowe przepisy. Stąd
też konkordat, ale także i dodatkowe ustawy dotyczące Kościoła katolickiego — zgodnie z zasadą równouprawnienia — winny stanowić punkt odniesienia
dla materii ustawy określającej sytuację prawną kościołów mniejszościowych.
Treść umowy i ustanowionej na jej podstawie ustawy jest zatem przedmiotowo
wyznaczona nie tylko konkordatem, ale także wszystkim regulacjami prawnymi mającymi
odniesienie do Kościoła katolickiego. Tylko w ten sposób spełniony może być
bowiem postulat równouprawnienia kościołów i związków wyznaniowych.
Wiele kontrowersji budzi wreszcie
zagadnienie roli obu izb parlamentarnych w procesie uchwalania ustawy, o której
mowa w art. 25 ust. 5 konstytucji. Jest rzeczą niepodlegającą dyskusji, że
tryb dochodzenia do skutku tej, konkretnej ustawy „wyraźnie ogranicza swobodę
decyzyjną ustawodawcy" [ 54 ].
Nie można jednak tego faktu postrzegać negatywnie w kategoriach
niedopuszczalnego uszczuplenia władztwa ustawodawczego izb, choćby z tego względu,
że w takim samym stopniu władztwo to zostało uszczuplone przez art. 25 ust.
4, a zatem w odniesieniu do konkordatu, wobec którego izbom została wyznaczona
rola jedynie alternatywna, sprowadzająca się do możliwości bądź przyjęcia
bądź odrzucenia umowy międzynarodowej. Ograniczenie swobody ustawodawcy, z jakim ewidentnie mamy do czynienia w przepisie art. 25 ust. 5 konstytucji,
stanowi jednak, o czym należy pamiętać, konsekwencję wyjściowego „założenia
ustrojodawcy, przyjmującego konkordatową formę regulacji położenia największego z istniejących w Polsce kościołów" [ 55 ].
Ustawa, o której mówi art. 25 w ust. 5 pojawia się więc tutaj „w zastępstwie
konkordatu" [ 56 ] a zatem a
priori niejako, tak samo jak w przypadku konkordatu, rola Sejmu oraz Senatu
jest mocno ograniczona. To ograniczenie właśnie, polegające na związaniu
ustawodawcy treścią umowy poprzedzającej uchwalenie ustawy, jest najważniejszym
elementem zachowania równorzędności wszystkich kościołów i związków
wyznaniowych. To ono przecież jest przejawem poszanowania autonomii i niezależności
związków konfesyjnych, wykluczających dyskrecjonalny sposób uregulowania ich
położenia prawnego przez samo państwo. Wypada jednak zaznaczyć, że mimo to
„ustawodawca zachowuje tu suwerenność, gdyż wniesiony do Sejmu w następstwie
zawarcia umowy projekt ustawy izba poselska może pozostawić bez rozpatrzenia,
może go rozpatrzyć nie poddając pod głosowanie, może odrzucić opracowany
projekt, albo uchwalić jako ustawę" [ 57 ].
Szczególna, choć tylko nominalna, rola państwa uzewnętrznia się również i w tym, że określenie prawnego wzorca stosunków państwa z mniejszościowym
związkiem wyznaniowym dochodzi ostatecznie do skutku w ustawie, a zatem w akcie
werbalizującym władztwo parlamentu, a via
parlament władztwo samego państwa. W razie jednak nie poddania pod
rozpatrzenie, albo w razie nieuchwalenia takiej ustawy, której celem jest
odpowiednie przełożenie postanowień umownych na język norm prawnych, pojawia
się pytanie o ewentualne zaniechanie ustawodawcy, naruszającego w tym zakresie
obowiązek ustawodawcy zwykłego, zawierający się w nakazie uchwalania ustaw
niezbędnych do tego, by normy konstytucyjne mogły nabrać waloru pełnej
egzekwowalności. Na marginesie już tylko warto przypomnieć, że obowiązek
spoczywa również i na Radzie Ministrów, która w razie wystąpienia przez
jakiś związek wyznaniowy z żądaniem prowadzenia negocjacji nie może takiego
żądania zignorować. Ewentualna bezczynność Rady Ministrów stanowi bowiem
„dostateczną podstawę do skargi administracyjnej lub konstytucyjnej"
[ 58 ].
Jednak najważniejszym problemem
związanym z aplikacją normy art. 25 ust. 5 konstytucji i związanego z tym
zakresu roli izb parlamentarnych jest zagadnienie dopuszczalnego stopnia
ingerencji Sejmu i Senatu w ustalone w umowie rządowo-kościelnej
postanowienia. Sama konstytucja nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy
izby mogą, a jeśli tak to jak dalece, ingerować w treść zawartych porozumień,
będących przedmiotem przekształcenia w ustawę. Wydaje się, że wskazane
explicite w art. 25 ust. 5 konstytucji stwierdzenie, że ustawa taka
uchwalana jest „na podstawie" umowy sugeruje ścisłą zależność i bliskość
treściową obu aktów. Można nawet przyjąć, że „idzie tutaj o tożsamość
substancjalną, merytoryczną umowy i ustawy, z czym w naturalnym związku
pozostaje tożsamość merytoryczna umowy i projektu ustawy" [ 59 ].
Istnieje przy tym oczywiste domniemanie, że podmiot dysponujący inicjatywą
ustawodawczą oczekuje uchwalenia ustawy w kształcie możliwie bliskim założeniom
projektu, jaki wniósł do Laski Marszałkowskiej [ 60 ].
Koncepcja ustawy uchwalanej na podstawie zawartej wcześniej umowy wydaje się
odrzucać możliwość zmiany merytorycznej treści ustawy przez parlament.
Podstawową dyrektywą powinien być tu wymóg ścisłego wyrażenia w ustawie
postanowień umowy rządowo-kościelnej. Z tego względu — jak się wydaje -
„ustawodawca jest zobowiązany do uważnego zachowania substancji konsensu
wyrażonego w umowie" [ 61 ].
Zaproponowane tu ustalenia mają w pierwszym rzędzie wyjść naprzeciw
intencjom ustawodawcy, dla którego istotą trybu z art. 25 ust. 5 konstytucji
było zapewnienie równouprawnienia związków wyznaniowych. W ten sposób
bowiem „Kościół katolicki ma swoją umowę międzynarodową, a inne kościoły
mają swoje umowy uchwalane w formie ustaw" [ 62 ], w efekcie czego równouprawnienie „dotyczy formy regulacji prawnej, a nie
tylko przedmiotowego zakresu przepisów" [ 63 ].
Równouprawnienie, deklarowane w art. 25 ust. 1 konstytucji zastosowane do ust.
4 i 5 tegoż artykułu przejawia się zatem w kontraktowym mechanizmie układania
stosunku państwa do partykularnych związków wyznaniowych w drodze wzajemnego
porozumienia odzwierciedlonego w umowie bądź międzynarodowej (w przypadku Kościoła
katolickiego), bądź „krajowej", przekształcanej następnie na ustawę (w
przypadku pozostałych związków wyznaniowych).
Nieporozumienia i kontrowersje,
jakie wzbudza art. 25 ust. 5 konstytucji, sam w sobie stanowiący istotną nowość
normatywną, muszą być jednak rozstrzygnięte w praktyce. Ta jednak — jak na
razie — pomija zupełnie kategorię umów partykularnych i uchwalanych na ich
podstawie ustaw. Co ciekawe warto wskazać, że nawet gdyby teraz Rada Ministrów
wynegocjowała jakąś umowę partykularną i wniosła, zgodnie z art. 25 ust. 5
konstytucji, projekt odpowiedniej ustawy transformującej normy umowne w normy
ustawowe to i tak nie doszłoby do uchwalenia takiej ustawy. Wpierw bowiem sam
parlament, a przede wszystkim Sejm, musi określić w swoim regulaminie reżim
proceduralny rozpatrywania takiej ustawy, z zaznaczeniem wszelkich odmienności
jakie wynikają z art. 25 ust. 5, w tym zwłaszcza nakazu samoograniczenia własnej
swobody legislacyjnej. Działania Sejmu, tak samo zresztą jak i Senatu, są
przecież tutaj istotnie zawężone i sprowadzone de
facto — podobnie jak w przypadku umowy międzynarodowej — do wyrażenia
aprobaty bądź dezaprobaty dla wynegocjowanych przez Radę Ministrów ustaleń
[ 64 ].
Swoista „hibernacja" przepisu
art. 25 ust. 5 konstytucji wskazuje, że dla określenia rzeczywistych stosunków
wyznaniowych znaczenie podstawowe ma praktyka stosowania prawa. Praktyka ta
decyduje bowiem — w ostatecznym rozrachunku — o kształcie instytucjonalnych
relacji państwowo-kościelnych. Model hipotetyczny, model stricte teoretyczny, a zatem model nakreślony przez przepisy ustawy
zasadniczej może wszak wyglądać odmiennie od modelu faktycznego, realnie występującego.
Ta potencjalna inkoherencja stanu prawnego i stanu rzeczywistego jest w warunkach polskich tym bardziej prawdopodobna, że ustawodawca konstytucyjny kreśląc
prawny wzorzec stosunków wyznaniowych wykazał się niekonsekwencją, a czasami
po prostu zwykłym niechlujstwem. Nie chodzi tu przy tym o konkretne rozwiązania,
jakie wprowadza nowa konstytucja, tak w zakresie kolektywnych, jak i jednostkowych przejawów wolności sumienia i wyznania. Rozwiązania te, z grubsza rzecz biorąc, odpowiadają wszak standardom stawianym współczesnemu
państwu i współczesnej konstytucji [ 65 ].
Nikt więc nie kwestionuje zasady równouprawnienia kościołów i innych związków
wyznaniowych, zapisanej expressis verbis w art. 25 ust. 1 konstytucji. Nikt też nie kwestionuje prawnych form, za pośrednictwem
których państwo reguluje swoje stosunki z poszczególnymi związkami
wyznaniowymi, jakie przewidują przepisy art. 25 ust. 4 i 5 konstytucji. Nikt
wreszcie nie kwestionuje generalnej zasady wolności religijnej, jaką statuuje
art. 53 w ust. 1. Model, jaki kreśli ustawa zasadnicza w zakresie relacji państwowo-kościelnych
także nie nastręcza zasadniczych problemów interpretacyjnych, jednak — i to
jest podstawy mankament obowiązującej konstytucji — nie jest to model
ustanowiony wprost, ale zawarty implicite w poszczególnych normach i zasadach mieszczących się w obrębie problematyki
wyznaniowej.
Co do sprecyzowania kolektywnych
praw kościołów i innych związków wyznaniowych, wypada zauważyć, że
ustawodawca konstytucyjny wyczerpuje w sposób kompleksowy całość tej
obszernej przecież problematyki przewidując jako najważniejsze zasady tych
stosunków: zasadę równouprawnienia, zasadę autonomii i wzajemnej niezależności i w końcu — last but not least -
zasadę bezstronności [ 66 ].
Przewidziana w ust. 1 art. 25
zasada równouprawnienia, której adresatem są wszystkie działające w Polsce
związki konfesyjne, oznacza, że każdy z tych podmiotów odznacza się taką
samą sytuacją prawną, w związku z czym wszystkie one posiadają takie same
obowiązki i mogą korzystać z takich samych uprawnień. Oczywiście tak sformułowana
reguła podmiotowego równouprawnienia związków wyznaniowych dotyczy wyłącznie
podmiotowości biernej, zwłaszcza zaś publicznoprawnej, toteż główne dopełnienie
regulacji w zakresie równouprawnienia „następuje przez konstytucyjne
uregulowania tych sytuacji obywateli, które mają bezpośredni związek z wolnym uzewnętrznianiem stanów sumienia i wyznania" [ 67 ].
Normę z art. 25 ust. 1 należy tedy oceniać jako przeniesienie na kolektyw
podstawowego prawa jednostki, gwarantującego jej „prawo do równego
traktowania przez władze publiczne" oraz zakaz dyskryminowania w życiu
politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (art. 32
konstytucji). W tym miejscu zasada równouprawnienia ściśle koreluje się z jeszcze inną fundamentalną wartością konstytucyjną, mianowicie zasadą
godności (art. 30 konstytucji). Nie ulega wszak wątpliwości, że ostateczną
racją równouprawnienia związków wyznaniowych jest równość wszystkich
ludzi ze względu na to, że są oni nosicielami tej samej godności ludzkiej,
uznanej i akceptowanej bez względu na ich przekonania oraz przynależność do
związków konfesyjnych [ 68 ].
Widać z tego niedwuznacznie, że wysunięcie na plan pierwszy w dyspozycji art.
25 zasady równouprawnienia kościołów i innych związków wyznaniowych
motywowane jest z jednej strony jej bezpośrednim związkiem z sytuacją prawną
jednostki i gwarantowaną jednostce zasadą wolności sumienia i wyznania (por.
art. 53 konstytucji), z drugiej zaś jej fundamentalnym wręcz znaczeniem w demokratycznym państwie prawnym i w pluralistycznym społeczeństwie [ 69 ].
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Por. J. Szymanek, Konstytucyjna
regulacja stosunków państwo — kościół (ujęcie komparatystyczne),
„Państwo i Prawo" 2000, nr 4, s. 22 i nast. [ 2 ] Tzn. taka, która musi w sposób bezwzględny zostać pomieszczona w konstytucji. Jej przeciwieństwem
jest problematyka formalnie konstytucyjna, a zatem taka, która została
pomieszczona w tekście konstytucji nie dlatego, że decydowała o tym jej
zawartość, jej treść, ale dlatego, że taka była wola ustrojodawcy. [ 3 ] Por. J.
Krukowski, Kościół i państwo. Podstawy relacji instytucjonalnych, Lublin 2000, s. 256 i nast. [ 4 ] Warto jednak przy tym
wskazać, że przepisy wyznaniowe per
se nie są zazwyczaj traktowane jako minimum
minimorum konstytucji w pełnym tego słowa znaczeniu, albo tego co określamy
mianem konstytucyjnego standardu czy też konstytucji nowoczesnej. Niemniej
uznaje się, że problematyka wyznaniowa mieści się, a zatem jest częścią
innej materii konstytucyjnej, mianowicie tej dotyczącej statusu prawnego
jednostki, albo — w innej wersji — praw i swobód człowieka i obywatela. Dzisiaj nikt wszakże nie kwestionuje tego, że zagwarantowanie w konstytucji elementarnych przynajmniej praw i swobód jednostki jest
obligatoryjne, a co za tym idzie stanowi konieczny element treści ustawy
zasadniczej. Por. np.: R.M. Małajny, Konstytucjonalizm a przedmiotowy zakres konstytucji, [w:] Konstytucjonalizacja
zasad i instytucji ustrojowych, red. P. Sarnecki, Warszawa 1997, s. 96 i nast.; T, Mołdawa, Konstytucja RP a standardy współczesnego konstytucjonalizmu, [w:] Konstytucja RP. Oczekiwania i nadzieje, red. T.
Bodio, W. Jakubowski,
Warszawa 1997, s. 28 i nast. Jeśli zatem obecnie występuje jakakolwiek wątpliwość w zakresie konstytucyjnego ujęcia zagadnień wyznaniowych to dotyczy ona
tego, czy zagadnienia te stanowią odrębną materię konstytucyjną czy też
może są one częścią znacznie obszerniejszej dziedziny jaką jest
konstytucyjna charakterystyka praw i swobód człowieka i obywatela. Jak się
przy tym wdaje obowiązującą, a w każdym razie przeważającą w doktrynie jest obecnie druga z tendencji. Dość wskazać np., że w cyklu
publikacji wydawanym w ramach programu badawczego "Podstawowe dylematy
teoretyczne nowej Konstytucji RP" kwestie stosunków wyznaniowych, w tym
przede wszystkim relacje pomiędzy państwem a kościołem, zostały omówione w tomie pt. Podstawowe prawa jednostki i ich sądowa ochrona, red. L. Wiśniewski,
Warszawa 1997. [ 5 ] Stwierdza to wyraźnie
Wiesław Skrzydło, który analizując przepisy art. 25 konstytucji mówi
wprost, iż artykuł ten dotyczy ważnej dziedziny życia jaką jest wolność
sumienia i wyznania — por. W. Skrzydło, Konstytucja
Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Kraków 1998, s. 27. Szerzej na
ten temat zob. m.in.: A. Łopatka, Wolność
sumienia i wyznania, [w:] Prawa człowieka.
Model prawny, Wrocław 1991, s. 407 i nast.; A. Łopatka, Prawo
do wolności myśli, sumienia i religii, Warszawa 1995. [ 6 ] Stąd też w definiowaniu
prawa wyznaniowego akcentuje się w pierwszym rzędzie właśnie to, że
prawo to stanowi kompleks norm „określających sytuację jednostki ze
względu na jej wyznanie" a dopiero w następnej kolejności „regulujących
stosunek państwa do związków wyznaniowych oraz reglamentujących różnorodne
przejawy ich działalności" — M. Pietrzak, Prawo
wyznaniowe, Warszawa 1999, s. 14. [ 7 ] Por. A. Czohara, Stosunki
państwo — kościół. Belgia, Francja, Hiszpania, Włochy, Warszawa
1994, s. 25. [ 8 ] J. Osuchowski, Religia i Konstytucja [w:] Państwo.
Demokracja. Samorząd. Księga pamiątkowa na sześćdziesięciopięciolecie
Profesora Eugeniusza Zielińskiego, Warszawa 1999, s. 91. [ 9 ] Por. M. Pietrzak, Konstytucyjne
podstawy prawa wyznaniowego, [w:] Konstytucyjne
podstawy systemu prawa, red. M. Wyrzykowski, Warszawa 2001, s. 169 i nast. [ 10 ] Przykładami takich praw
„luźno" powiązanych z prawem wyznaniowym sensu stricto, czyli praw składających się na szerokie pojęcie
prawa wyznaniowego są m.in.: równość (art. 32 konstytucji RP), godność
osoby ludzkiej (art. 30), wolność (art. 31), wolność wyrażania poglądów
(art. 54), wolność zrzeszania się (art. 59). Z tego przykładowego
katalogu widać, że nie są to prawa tylko czy też wyłącznie o charakterze wyznaniowym albo światopoglądowym, ale bez nich określenie
prawnej sytuacji jednostki w dziedzinie wyznaniowej (światopoglądowej), a via jednostki także i związków wyznaniowych, miałoby charakter
mocno ograniczony, jedynie cząstkowy. [ 11 ] Uściślając zatem
kwestie terminologiczne należy rozdzielić następujące pojęcia. Po
pierwsze pojęcie prawa wyznaniowego sensu
stricto, obejmującego prawne regulacje wolności sumienia i wyznania
(wolności religijnej) tak w zakresie indywidualnym, jak i kolektywnym. Po
drugie zaś pojęcie prawa wyznaniowego sensu
largo, a zatem prawa, które obok przepisów wprost odnoszących się do
wolności sumienia i wyznania zawiera w sobie regulacje w jakiejś swojej części
pozostające w związku z dziedziną wolności sumienia, myśli i przekonań,
przy czym najczęściej regulacje te dotyczą praw i wolności człowieka i obywatela. Wreszcie trzecim, ostatnim pojęciem jest pojęcie stosunków
wyznaniowych, na które to pojęcie składa się warstwa normatywna, a zatem
warstwa obejmująca przepisy prawne, czyli prawa wyznaniowego, oraz warstwa
praktyczna i polityczna, przedstawiająca z jednej strony praktykę
stosowania przepisów wyznaniowych, z drugiej zaś kontekst sytuacyjny,
kontekst polityczny i wreszcie — last
but not least — kontekst społeczny, w jakim dochodzi do stosowania
tych przepisów. [ 12 ] Por. J. Szymanek, Regulacja
stosunków państwo-kościół w polskich aktach konstytucyjnych XX wieku,
„Przegląd Sejmowy" 2002, nr 3, s. 27 i nast. [ 13 ] Warto też może wskazać,
że nie należy nigdy w sposób sztywny, ani też ściśle dosłowny
rozgraniczać prawa i praktyki. Praktyka stosowania prawa zawiera się wszak
również (jeśli nie przede wszystkim) w wydawaniu przez różne organy
szeregu aktów prawnych nie mających jednak charakteru normatywnego. Aktami
takimi mogą być m.in.: pisma okólne, instrukcje, wyjaśnienia, decyzje,
porozumienia etc. — por. Regulacje
prawne stosunków wyznaniowych w Polsce, oprac. B. Górowska, G. Rydlewski, Warszawa 1992, s. 3. Takie akty, a zatem — mówiąc najogólniej
akty stosowania prawa — niejednokrotnie naruszają istotę, czy też
koncepcję regulacyjną aktów normatywnych, przesadzając jednocześnie o modelu stosunków wyznaniowych. [ 14 ] J.
Osuchowski, Stosunki
wyznaniowe w Polsce na tle transformacji ustrojowej, Warszawa 1996, s.
7. [ 15 ] Por. J. Szymanek, Regulacja
stosunków..., op. cit., s. 45. [ 16 ] Ustawa konstytucyjna z dnia 17 października 1992 r. o wzajemnych stosunkach między władzą
ustawodawczą i wykonawczą Rzeczypospolitej Polskiej oraz o samorządzie
terytorialnym; Dz. U. nr 84, poz. 426. [ 17 ] Por. K. Działocha, Trybunał
Konstytucyjny wobec zmiany Konstytucji, „Państwo i Prawo" 1990, nr
4, s. 5 i nast. [ 18 ] J. Brożyniak, Konstytucyjne
dylematy regulacji stosunków wyznaniowych we współczesnej Polsce,
Warszawa 1996, s. 44. [ 20 ] Por. np. B. Górowska, Wolność
sumienia i religii w realiach polskich, [w:] A. Czohara, B. Górowska,
M. Nadolski, J. Osuchowski, Dylematy
wolności sumienia i wyznania w państwach współczesnych, Warszawa
1996, s. 65 i nast. Szerzej na ten temat zob. też M. Winiarczyk-Kossakowska,
Państwowe prawo wyznaniowe w praktyce administracyjnej, Warszawa
1999. [ 21 ] Por. J. Osuchowski, Zagadnienie
rozdziału kościoła od państwa w Polsce Ludowej. Teoria i rzeczywistość,
[w:] Studia z dziejów polskiej myśli
politycznej, Warszawa 1994. [ 22 ] Por. J. Osuchowski, Państwo a kościół w konstytucjonalizmie socjalistycznym, Warszawa 1983, s. 12 i nast. [ 23 ] Por. M.T. Staszewski, Zasada
rozdziału kościoła od państwa. Jej uwzględnienie w konstytucji,
[w:] W. Sokolewicz (red.), Założenia
systemu politycznego PRL, „Studia Konstytucyjne" t. 2, Warszawa
1989, s. 217, 218. [ 24 ] Por. J. Brożyniak, op.
cit., s. 44. [ 25 ] Por. A. Czohara, Mechanizmy
ochrony wolności sumienia i wyznania w państwach Europy Zachodniej,
[w:] A. Czohara, B. Górowska, M. Nadolski, J. Osuchowski, op.
cit., s. 45 i nast. [ 26 ] Por. J. Szymanek, Bezstronność
czy neutralność światopoglądowa państwa. (Uwagi na tle art. 25 ust. 2
Konstytucji RP), "Państwo i Prawo' 2004, nr 5, s. 32 i nast.
Szerzej na ten temat zob. np.: R. Legutko, Różne
aspekty neutralności światopoglądowej, [w:] Neutralność
światopoglądowa państwa, red. E. Nowicka-Włodarczyk, Kraków 1998,
s. 63 i nast.: R. Panasiuk, Religia i neutralność światopoglądowa, [w:] Neutralność
światopoglądowa państwa..., op. cit., s. 19 i nast. [ 27 ] Por. M.
Winiarczyk-Kossakowska, op. cit.,
s. 31. [ 28 ] Por. Z. Łyko, Wolność
sumienia i wyznania w relacji: człowiek — kościoły — państwo,
[w:] Podstawowe prawa jednostki i ich sądowa ochrona..., op. cit., s.
96, 97. [ 29 ] Por. A. Czohara, Stosunki
państwo — kościół..., op. cit., s. 25. [ 31 ] M. Pietrzak, Demokratyczne,
świeckie państwo prawne, Warszawa 1999, s. 291. [ 32 ] Por. J. Oniszczuk, Konstytucja
Rzeczypospolitej Polskiej w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego,
Kraków 2000, s. 270. [ 33 ] Por. B. Banaszak, Zasada
równości w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, [w:] Sześć
lat Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Doświadczenia i inspiracje,
red. L. Garlicki, A. Szmyt, Warszawa 2003, s. 25. [ 34 ] R.M. Małajny, Reguła
równości wobec prawa w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, [w:] Sześć
lat Konstytucji Rzeczypospolitej..., op. cit., s. 180. [ 36 ] Por. M.
Pietrzak, Prawo
wyznaniowe..., op. cit., s. 13. [ 37 ] Por. J.
Nowacki, Sprawiedliwość a równość w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, [w:] W kręgu zagadnień konstytucyjnych. Profesorowi Eugeniuszowi
Zwierzchowskiemu w darze, red. M. Kudej, Katowice 1999, s. 85. [ 38 ] M.
Pietrzak, Demokratyczne,
świeckie państwo..., op. cit., s. 267. [ 40 ] Doskonałym przykładem
odnoszącym się wprost do związków wyznaniowych jest tutaj chociażby
prawo tych związków do emitowania w publicznym radiu i telewizji programów
religijnych. Prawo takie potwierdzają wszystkie ustawy o stosunku państwa
do poszczególnych kościołów i związków wyznaniowych. Jest też
oczywiste, że prawo to znajduje się w interesie małych związków
wyznaniowych, których wyznawcy żyją w dużym rozproszeniu. Dla nich właśnie
potrzeba takich audycji jest niekwestionowana. Z drugiej jednak strony związek
wyznaniowy musi mieć personalne i techniczne możliwości przygotowania
takich audycji i programów religijnych. Nie warto już w tym miejscu
wspominać o możliwościach finansowych, gdyż pomiędzy publicznym radiem i telewizją a związkami wyznaniowymi nie ma rozliczeń finansowych z tytułu
takich audycji i programów. Ani radio, ani telewizja nie płacą honorariów
za takie audycje, zaś związki wyznaniowe nie płacą za wykorzystanie
czasu antenowego. Jednak i telewizja i radio nie kwapią się do nadawania
audycji religijnych przeznaczonych dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Jeśli
zatem chodzi o programy kościołów i związków mniejszościowych to umowę z radiem Publicznym ma Polska Rada Ekumeniczna, która przyznany jej czas na
niedzielne transmisje nabożeństw dzieli pomiędzy swe kościoły członkowskie,
co dotyczy również niedzielnych, kilkuminutowych audycji porannych. Siłą
rzeczy jednak ich czas antenowy, choćby z tego faktu, że jest dzielony z ogólnej puli przyznanej PRE jest kilku, jeśli nie kilkunastokrotnie
mniejszy aniżeli Kościoła katolickiego. Szerzej na ten temat zob. M.
Winiarczyk-Kossakowska, op. cit.,
s. 31 i nast. W tym zakresie można by się było zastanawiać, czy właśnie z uwagi na gorsze warunki kościołów mniejszościowych nie należałoby im
stworzyć ułatwień w prezentowaniu ich audycji i programów telewizyjnych
oraz radiowych. Argumentami przemawiającymi za tym są: po pierwsze fakt,
że prezentowaniem takich audycji są najbardziej zainteresowane właśnie
kościoły mniejszościowe, żyjące w dużej diasporze; po drugie, że
warunki nadawania tego typu audycji przez związki konfesyjne inne niż Kościół
katolicki są już z punktu startu, choćby z uwagi na bazę materialną, dużo
gorsze. Stworzenie zatem pewnych ułatwień czy preferencji dla tego typu
związków, byłoby klasyczną klauzulą uprzywilejowania wyrównawczego,
pozwalającą zachować faktyczną równość wszystkich związków
wyznaniowych. [ 41 ] Por. A.
Czohara, Stosunki
państwo — kościół..., op. cit., s. 25. [ 42 ] Por. J. Oniszczuk, op.
cit., s. 405 i nast. [ 43 ] Por. np. orzeczenie TK z 30 stycznia 1991 r., syg. akt K. 11/90. [ 44 ] Por. L.
Garlicki, Zasada
równości i zakaz dyskryminacji w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego,
[w:] Obywatel. Jego wolności i prawa,
Warszawa 1998, s. 60 i nast. [ 45 ] Por. J.
Szymanek, Konstytucyjna
regulacja..., op. cit., s. 22, 23. [ 46 ] Por. R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych w Konstytucji III RP (refleksje krytyczne), [w:] Ze sztandarem prawa przez świat. Księga dedykowana Profesorowi Wieńczysławowi
Józefowi Wagnerowi von Igelgrund z okazji 85-lecia urodzin, red. R.
Tokarczyk, K. Motyka, Kraków 2002, s. 293 i nast. [ 47 ] J. Krukowski, op.
cit., s. 105. [ 48 ] Por. M.
Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej konstytucji, „Państwo i Prawo" 1997, nr
11/12, s. 179. [ 49 ] Jest to zresztą jedno z najbardziej „drażliwych" zagadnień w stosunkach państwo — kościół.
Wynika ono przy tym nie tyle z odmiennego stosowania norm prawnych z jednej
strony przez państwo, z drugiej zaś przez Kościół katolicki, co przede
wszystkim z założeń doktrynalnych. Jak zauważają przedstawiciele środowisk
konfesyjnych „Kościół jest rzeczywistością skierowaną ku celowi
zbawczemu i eschatologicznemu. Dlatego nie można sprowadzić go do jednego z segmentów życia społecznego, objętego normatywnym porządkiem państwa.
Jego oddziaływanie ma charakter uniwersalny, jest skierowane na wszystkie
wymiary ludzkiej egzystencji i zmierza do realizacji wartości duchowych".
Stąd też zasada niezależności nie oznacza, że „Kościół w aspekcie
moralnym nie ma prawa do wydawania oceny w kwestiach dotyczących polityki,
kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz" -
W. Góralski, A. Pieńdyk, Zasada niezależności i autonomii państwa i kościoła w konkordacie
polskim z 1993 roku, Warszawa 2000, s. 14, 15. W efekcie argument
„zbawienia dusz" — w opinii przedstawicieli Kościoła katolickiego — pozwala ominąć zasadę niezależności, co oznacza, że kościół może
ingerować w sferę zarezerwowaną dla państwa jeśli tylko wymaga tego
„dobro człowieka" tożsame z jego zbawieniem, natomiast państwo jako
ukierunkowane na cele doczesne w żadnym razie nie może interweniować w sprawy kościelne, gdyż te ex definitione znajdują się poza jego zakresem działania. Jest
tak tym bardziej, że Kościół katolicki dość mocno zawęża zasadę
niezależności czy suwerenności państwa uznając, że nakaz poszanowania
przez kościół niezależności państwa sprowadza się do uznania niezależności
państwa w zakresie porządku doczesnego, czyli tzw. suwerenności
doczesnej, „zwanej również terytorialną" — W. Góralski, Zasady
wzajemnych relacji państwo — Kościół katolicki, [w:] Prawo
wyznaniowe III Rzeczypospolitej, red. H. Misztal, Lublin — Sandomierz
1999, s. 67. W efekcie Kościół katolicki uznaje, że jest on jedynie
zobowiązany uznać i uszanować niezależność terytorialną państwa, co w sferze prawa sprowadza się do konieczności rozłączenia dwóch systemów
prawnych, tj. systemu prawa kanonicznego oraz systemu prawa państwowego -
por. J. Krukowski, Konkordat polski.
Znaczenie i realizacja, Lublin 1999, s. 70. Podstawy doktrynalne dla
takiej interpretacji zasady niezależności znajdziemy m.in. w Konstytucji Gaudium et spes. Por. Konstytucja
duszpasterska o kościele w świecie współczesnym, [w:] Sobór Watykański II. Konstytucje. Dekrety. Deklaracje, Poznań
2002, s. 526 i nast. [ 50 ] Por. Z. Witkowski, Kilka
uwag w sprawie zakresu kompetencji Rady Ministrów z art. 25 ust. 5 nowej
Konstytucji RP, [w:] Konstytucja.
Wybory. Parlament, red. L. Garlicki, Warszawa 2000, s. 217 i nast. [ 51 ] Dlatego też
stwierdzenie, że to umowa reguluje stosunki państwa z innymi niż Kościół
katolicki kościołami i związkami wyznaniowymi jest nieprawidłowe -
por. R. Sobański, Prawo dla Kościoła
Ewangelicko-Augsburskiego, „Tygodnik Powszechny" nr 45 z 10 XI 2002,
s. 3. Formą regulacji wyraźnie przewidzianą w art. 25 ust. 5 konstytucji
nie jest wszak umowa ale właśnie ustawa, tyle tylko, że uchwalona na
bazie odpowiedniej umowy. [ 52 ] T.J. Zieliński, Regulacja
stosunków między państwem a związkami wyznaniowymi w trybie art. 25 ust.
5 Konstytucji RP, „Państwo i Prawo" 2003, nr 7, s. 51. [ 54 ] P. Winczorek, Komentarz
do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.,
Warszawa 2000, s. 41. [ 55 ] T.J. Zieliński, op.
cit., s. 52. [ 56 ] P. Winczorek, op.
cit., s. 41. [ 57 ] T.J. Zieliński, op.
cit., s. 52, 53. [ 58 ] R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 299. [ 59 ] T.J. Zieliński, op.
cit., s. 53. [ 60 ] Warto w tym miejscu
wskazać, że w zakresie projektów ustaw przedkładanych parlamentowi na
podstawie art. 25 ust. 5 konstytucji należy przyjąć wyłączność
inicjatywy ustawodawczej dla Rady Ministrów. A
contrario oznacza to, że inicjatywa ustawodawcza pozostałych podmiotów
dysponujących prawem wnoszenia do Sejmu projektów ustaw (por. art. 118
konstytucji) została tutaj wyłączona. [ 61 ] T.J. Zieliński, op.
cit., s. 54. [ 62 ] Z. Witkowski, op.
cit., s. 219. [ 64 ] W praktyce zatem rolą
Sejmu i Senatu jest jedynie „ratyfikowanie" takiej umowy i jej przekształcenie w prawo o charakterze powszechnie obowiązującym. [ 65 ] Por. M. Pietrzak, Konstytucyjne
podstawy prawa wyznaniowego..., op. cit., s.
170 i nast. [ 66 ] Por. J. Szymanek, Stosunki
państwa ze związkami wyznaniowymi w świetle postanowień Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r., [w:] Przestrzeń
polityki i spraw wyznaniowych. Szkice dedykowane Profesorowi Januszowi
Osuchowskiemu z okazji siedemdziesięciopięciolecia urodzin, red. B. Górowska,
Warszawa 2004, s. 445 i nast. [ 67 ] J. Boć [w:] Konstytucje
Rzeczypospolitej oraz komentarz do Konstytucji RP z 1997 r., red. J. Boć,
Wrocław 1998, s. 62. [ 68 ] Por. J. Krukowski, K.
Warchałowski, Polskie prawo
wyznaniowe, Warszawa 2000, s. 59. [ 69 ] Por. P.
Winczorek, op.
cit., s. 38. « Polska w UE a stos. wyznaniowe (Publikacja: 03-09-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3605 |
|