|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Polska w UE a stos. wyznaniowe
Sytuacja wyznaniowa we współczesnej Polsce [2] Autor tekstu: Jarosław Szamanek
Zupełnym novum jest z kolei art. 25 ust. 3 mający kluczowe znaczenie dla
konstytucyjnej identyfikacji stanowiska państwa wobec związków wyznaniowych.
Ustawodawca konstytucyjny posłużył się tutaj teologiczną formułą, bazującą
na doktrynie chrześcijańskiego dualizmu religijno-politycznego, której nowe
znaczenie nadał w 1965 r. Sobór Watykański II w konstytucji Gaudium
et spes [ 1 ].
Jego istotą jest wyodrębnienie dwóch porządków tj. nadprzyrodzonego, którego
personifikacją jest kościół traktowany jako doskonała społeczność
religijna i doczesnego uzewnętrznianego we wspólnocie politycznej, czyli państwie.
Owa dychotomia nie dotyczy tylko ontologicznego pojmowania autonomii, a więc
uznania oczywistego faktu, że „dany byt ma swoją własną wartość", ale
przede wszystkim jej normatywnego znaczenia, zgodnie z którym „dany byt może
rządzić się własnym prawem w określonej dziedzinie działania" [ 2 ].
Niezależność natomiast to „tak wysoki stopień autonomii jednego bytu w stosunku do drugiego, który wyklucza ingerencje jednego z nich w sprawy wewnętrzne
drugiego", może więc być traktowana jako synonim suwerenności [ 3 ]. W konkluzji chodzi zatem z jednej strony o poszanowanie przez państwo suwerenności
kościoła w porządku duchowym, z drugiej zaś o poszanowanie przez kościół
suwerenności państwa w porządku doczesnym. Paradoksalnie jednak posługiwanie
się zbitką pojęciową „autonomia i niezależność", implicite
uznającą rozdzielenie państwa i kościoła, przyznaje priorytet państwu, gdyż
autonomia jest prerogatywą państwa i „wywodzi się z jednostronnego nadania
przez państwo" wobec czego „może też jednostronnie zostać przezeń
zniesiona" [ 4 ].
Autonomia bowiem a priori zakłada
istnienie części, a tym samym znajdowanie się w ramach większej całości,
jako że nie ma autonomii poza jakąś większą strukturą. Soborowe wskazanie jest najczęściej
traktowane jako uznanie przez Kościół katolicki zasady oddzielenia państwa i kościoła, są jednak i takie interpretacje, które z ust. 3 art. 25
konstytucji implikują sui generis
formę opowiedzenia się państwa za systemem powiązania, przede wszystkim za
sprawą przewidzianej w nim zasady współdziałania obu stron [ 5 ].
Tak rozbieżna interpretacja świadczy najlepiej o niedoskonałości
zaproponowanej formuły, głównie z uwagi na — zasygnalizowanym już wcześniej — paralelnym występowaniu takich terminów jak „autonomia" i „niezależność".
Zarówno państwo jak i kościół nie mogą być jednocześnie i autonomiczne i niezależne, gdyż autonomia oznacza "ograniczoną niezależność mniejszej
części od większej części, zatem zawiera się w pojęciu "niezależność""
[ 6 ].
Oba terminy pozostają bowiem wobec siebie w stosunku nadrzędności i podporządkowania
[ 7 ], bo autonomia to przecież
nic innego jak limitowana niezależność. Albo więc jest się autonomicznym i w ten sposób zależnym od innego podmiotu niezależnego, za wyjątkiem dziedzin
autonomicznych, wyłączonych spod ogólnej reguły zależności, albo w pełni
niezależnym, czyli całowładnym i samowładnym. Poza tym konstytucyjny przepis o autonomii oraz wzajemnej niezależności państwa i kościoła, każdego w swoim zakresie, sugeruje, że kościoły traktuje się jak „państwa w państwie".
Literalne brzmienie odpowiedniego przepisu wskazywałoby prima
facie, że kościelna niezależność odnosi się wyłącznie do „swojej
dziedziny", skoro jednak ustawodawca nie wymienia expressis
verbis uprawnień należących do owej dziedziny, to znaczy, że „niezależność
ta jest w gruncie rzeczy nieograniczona" [ 8 ].
Tymczasem żaden podmiot działający na terytorium państwa, a zatem także i związek wyznaniowy, nie może być od niego, tj. państwa niezależny, gdyż
wtedy państwo utraciłoby atrybut suwerenności.
Zastosowana w art. 25 ust. 3
teologiczna konstrukcja odzwierciedlająca dychotomię porządku doczesnego i nadprzyrodzonego zakłada aprioryczne uznanie przez państwo jednej tylko, tj.
teologicznej właśnie wizji świata. Państwo tymczasem w swoich wypowiedziach
normatywnych nie może kierować się motywacjami teologicznymi, gdyż nie jest
ono w stanie autorytatywnie stwierdzić ich ewentualnej prawdziwości,
„powinno więc zachować w tej materii postawę agnostyczną" [ 9 ].
Tym bardziej dotyczy to państwa, które explicite
definiuje siebie jako bezstronne w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Proklamowana bezstronność uzyskuje zatem już na samym wstępie
wybitnie względny charakter, skoro stosunek państwa do wszystkich działających w nim związków wyznaniowych wyrażony jest za pośrednictwem formuły będącej
wytworem doktryny teologicznej jednego z tych związków, nawet wówczas, gdy
formuła ta — w opinii większości — stanowi ekwiwalent rozdziału obu
podmiotów [ 10 ]. Co więcej, użyta w tekście
formuła o „niezależności i autonomii" przywodzi nieodparcie na myśl średniowieczną
doktrynę papalną, zgodnie z którą obok siebie istnieją dwie władze — świecka i duchowna; przy czym obie w najlepszym razie są równorzędne, nigdy zaś ta
pierwsza nie dominuje nad drugą. A przecież kościoły i inne związki
wyznaniowe nie są równorzędnym partnerem dla państwa, stąd ich wzajemne
stosunki winny się układać na zasadzie „większego i mniejszego". Państwo
zatem jako „większy" partner musi posiadać nieskrępowaną niczym
kompetencję do regulowania sytuacji prawnej „mniejszego", czyli związków
wyznaniowych, co w żadnym razie nie oznacza oczywiście jakiejś arbitralności
[ 11 ].
Użyta w sformułowaniu art. 25
ust. 3 konstrukcja „niezależność" i „autonomia", mająca w założeniu
układać relacje między państwem a związkami wyznaniowymi na zasadach czysto
partnerskich, wydaje się zatem nazbyt daleko promować związki wyznaniowe, dając
im przywileje, które niekoniecznie winny być udziałem organizacji
konfesyjnych w państwie realizującym koncepcję oddzielenia państwa i kościoła.
Partnerski stosunek państwa do związków wyznaniowych jest oczywiście jak
najbardziej wskazany, więcej nawet, jest conditio
sine qua non samego systemu rozdziału, ale musi być urzeczywistniany na
zasadzie pars pro toto [ 12 ].
Dlatego państwo powinno reglamentować sytuację prawną kościołów i innych
związków wyznaniowych samodzielnie, choć oczywiście nie dyskrecjonalnie, bo
to znowu oznaczałoby zakwestionowanie zasady laickości państwa, zasady, która
dzisiaj jest już standardem konstytucyjnym [ 13 ].
Uwagi krytyczne odnoszone do formuły
słownej, jaką posłużył się ustawodawca konstytucyjny w art. 25 ust. 3 nie
zmieniają jednak w niczym faktu, że z ust. 3 art. 25 jasno wynika zasada
rozdziału państwa i kościoła, choć ubrana w teologiczną szatę słowną
wywiedzioną z konstytucji Gaudium et spes,
co powoduje, że zastosowana konstrukcja słowna jest wprawdzie frapująca
intelektualnie — i być może teologicznie — lecz prawniczo jest
najzwyczajniej „nieprzydatna" [ 14 ]. Dlatego też choć regułę
separationis ecclesiae et status można
wyrażać za pośrednictwem bardzo różnych formuł, to najbardziej precyzyjne
pozostaje wyrażenie jej wprost, a nie przy użyciu formuł ekwiwalentnych, zwłaszcza
jeśli mogą być one rozbieżnie odkodowywane lub też innych formuł zastępczych,
wymieniających na przykład niektóre tylko z szeregu elementów składowych państwa
świeckiego i nakazujących dopiero, niejako w następnej kolejności,
wyinferowanie założonego systemu rozdziału [ 15 ].
Składnikami wywiedzionej z art.
25 ust. 3 zasady rozdziału państwa i kościoła są autonomia państwa i kościoła
oraz ich wzajemna niezależność, oznaczająca organizacyjną i funkcjonalną
odrębność organów i instytucji państwowych i samorządowych od organów i instytucji poszczególnych związków wyznaniowych [ 16 ].
Naturalną konsekwencją niezależności jest też nieskuteczność wewnętrznego
prawa kościołów i innych związków wyznaniowych na forum publicznoprawnym, z drugiej zaś strony niemożność regulowania przez ustawodawstwo państwowe
spraw religijnych i organizacyjnych związków wyznaniowych. Oczywiście
wzajemna autonomia i niezależność nie wykluczają współdziałania obu
podmiotów, tym bardziej, że ustawodawca nakłada wymóg takiego współdziałania
dla dobra człowieka i dobra wspólnego.
Współdziałanie kościoła i państwa
jest pewną oczywistością, tak samo zresztą jak współdziałanie państwa ze
wszystkim innymi działającymi na jego obszarze organizacjami i przejawem
prakseologicznej, a zwłaszcza politycznej poprawności. Niemniej termin „współdziałanie"
rozmywa, przynajmniej do pewnego stopnia, regułę oddzielenia państwa i kościoła,
ewoluując niebezpiecznie w kierunku systemu koordynacji. Ważne jest jednak,
aby przewidziana przez ustawodawcę klauzula współdziałania nie mogła się
stać "dogodnym pretekstem do rozmaitych ingerencji sacrum w niemal wszystkie dziedziny aktywności profanum" [ 17 ],
zaprzeczając tym samym proklamowanemu rozdziałowi. Zapowiedziane w konstytucji
współdziałanie kojarzone może być wszak także i z ingerencją jednego
podmiotu w domenę drugiego, ot chociażby wówczas, kiedy sprowadzane jest do
potrzeby „uznawania skutków czynności i działań prawnych dokonanych — w określonym zakresie — w oparciu o normy prawa kanonicznego w porządku
prawnym polskim" [ 18 ]. W ujęciu tym rola państwa jest więc de
facto sprowadzona do roli bracchium
saeculare, co ze zrozumiałych względów współdziałaniem już nie może
być określane, bowiem likwidacji ulegają partnerskie relacje państwa i kościoła,
skoro to pierwsze ma jedynie wspierać działania aparatu kościelnego [ 19 ].
Dopełnieniem aplikowanej przez
Konstytucję RP zasady rozdziału państwa i kościoła jest światopoglądowa
samoidentyfikacja państwa przeprowadzona w art. 25 ust. 2 [ 20 ].
Zgodnie z nim „władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują
bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym". Jak
się wydaje „bezstronność jest synonimem neutralności światopoglądowej i świeckości państwa" [ 21 ], co w koniunkcji z art.
25 ust. 1 i 3 pozwala uznać polski system prawnej regulacji stosunków państwo-kościół
jako system rozdziału (oddzielenia) państwa i kościoła. Mimo tej
jednoznacznej konstatacji wypada jednak żałować, że ustawodawca
konstytucyjny, podobnie jak w zawoalowanej postaci wprowadził system rozdziału,
tak też i w zawoalowanej postaci proklamował ideę neutralności. Tymczasem to
właśnie „neutralność" jest terminem powszechnie stosowanym na oznaczenie
tej cechy państwa, którą polski ustrojodawca określił mianem „bezstronności".
Znowu więc polska ustawa zasadnicza wyraża treści podobne, jeśli nie
analogiczne, do treści zawartych w innych europejskich konstytucjach [ 22 ],
tyle tylko, że w warstwie słownej, posługując się synonimami, co poza
oryginalnością czy nawet osobliwością, nie wprowadza jakiegoś istotnego novum, a komplikuje jedynie proces wykładni konstytucji, który w rezultacie i tak prowadzi do uznania systemu rozdziału, a w jego ramach
neutralności światopoglądowej państwa [ 23 ].
Wprowadzenie w miejsce
postulowanej „neutralności" zasady „bezstronności" znowu przy tym jest
przejawem swoistego „dopasowania" polskiej regulacji konstytucyjnej do
postulatów konfesyjnych, a mówiąc ściślej postulatów zgłaszanych przez
przedstawicieli Kościoła katolickiego [ 24 ]. Ci ostatni, mimo, że w okresie PRL neutralność państwa uznawali za najbardziej pożądany układ
relacji między państwem a związkami wyznaniowymi [ 25 ], w okresie późniejszym neutralność światopoglądową traktowali w istocie
jako „neutralność stronniczą". Ich zdaniem neutralność „w postaci
zupełnego braku zainteresowania powoduje oczywiste faworyzowanie postaw
antyreligijnych i staje się formą ingerencji w sprawy religijne. Pełna
neutralność światopoglądowa, zwana sekularyzmem, ma tendencję do negowania
jakichkolwiek przesłań religijnych i nie proponując żadnych wartości, wywołuje w społeczeństwie skutki destrukcyjne" [ 26 ]. Neutralność państwa
ze swoim sztandarowym wręcz relatywizmem stawia — w opinii przeciwników
neutralności — „mur separacji" [ 27 ],
podczas gdy układ stosunków wyznaniowych w państwie winien sprowadzać się
nie do budowania murów, lecz do „przerzucania mostów", a zatem nie do
rozdziału i neutralności, lecz do autonomii, niezależności, współpracy i bezstronności [ 28 ].
Dlatego też to właśnie dodatnia aksjologicznie „bezstronność" jako
„synonim neutralności" [ 29 ] została ostatecznie
wprowadzona do art. 25 ust. 2 konstytucji, stając się podstawowym elementem
deskrypcji światopoglądowego charakteru państwa, nie zawierając jednocześnie w sobie jakichkolwiek konotacji pejoratywnych. Warto przy tym pamiętać, że
oba terminy nie są tak zupełnie i do końca ekwiwalentne. Neutralność
oznacza bowiem taką sytuację, w której „dany podmiot w żadnym zakresie nie
ingeruje ani nie angażuje się w sprawy innych podmiotów, zachowując wobec
nich równy dystans. Bezstronność natomiast jest równoznaczna z taką sytuacją, w której dany podmiot może ingerować lub angażować się w sprawy innych
podmiotów, przy zachowaniu obiektywizmu i równego ich traktowania"
[ 30 ].
Neutralność państwa w kwestiach konfesyjnych pociąga więc za sobą
niewdawanie się w sprawy związków wyznaniowych, poza zupełnie incydentalnymi
przypadkami, podczas gdy bezstronność takiego nieingerowania nie wyklucza. W efekcie organ państwowy, po obiektywnym wysłuchaniu racji związków
konfesyjnych toczących spór, może go w sposób autorytatywny i wiążący
rozstrzygnąć [ 31 ].
Widać z tego najlepiej, że określenie „bezstronność", mające w założeniu
zastąpić nazbyt kontrowersyjny termin „neutralność" jest mało
precyzyjne, a co ważniejsze „może być uważane jedynie za istotny element
składowy pojęcia neutralność" [ 32 ], ale nie odpowiada mu całkowicie.
Aby można było uznać w pełni
neutralny charakter państwa normę art. 25 ust. 2 należy interpretować w koniunkcji z art. 53 ust. 7 (prawo do milczenia) [ 33 ].
Dopiero bowiem ten artykuł konstytucji nakłada na wszystkie organy i zakłady
publiczne obowiązek powstrzymywania się od jakiegokolwiek angażowania się w sprawy religijno-światopoglądowe, po to by zapewnić jednostce swobodę wyboru
religii lub światopoglądu oraz postępowania zgodnego z ich nakazami bez równoczesnego
nacisku z ich strony. Bezstronność tylko bowiem w połączeniu z indywidualnym
prawem do milczenia gwarantuje neutralność państwa i jego organów, gdyż
zabrania organom publicznym interesowania się wyznaniem czy światopoglądem
obywateli, zgodnie z założeniem, że od kolebki aż po grób państwo nie
powinno interesować się przekonaniami swoich obywateli w sprawach religijnych
[ 34 ]. Z tej między innymi
racji przepis art. 25 ust. 2 konstytucji, wprowadzając normę o bezstronności a nie neutralności państwa, jest przepisem tematycznie zupełnie nieprzystającym
do treści rozdziału pierwszego ustawy zasadniczej. Stanowi on bowiem rozwinięcie i zarazem konsekwencję prawa do wolności religijnej i dlatego też powinien
znaleźć się w art. 53 konstytucji [ 35 ].
Raz jeszcze pokazuje to, że regulacje wyznaniowe po to, aby były w pełni
kompleksowe i „kompatybilne" winny być zamieszczone w jednym fragmencie
ustawy zasadniczej. Prawa kolektywne, czyli prawa związków wyznaniowych są
bowiem zawsze tylko funkcją praw indywidualnych, czyli praw jednostki.
Całość regulacji konfesyjnych
zamieszczonych w obecnie obowiązującej konstytucji, w tym zwłaszcza przepis
art. 25 ust. 3, pozwala skonstatować, że system, za jakim opowiedział się
ustawodawca konstytucyjny jest systemem rozdziału, czyli oddzielenia państwa i kościoła. Nie przesądza to oczywiście jeszcze konkretnego kształtu
przewidzianego przez ustawodawcę rozdziału, tj. rozdziału w wersji
przyjaznej, rozdziału w wersji neutralnej sensu
stricto, rozdziału w wersji nieprzyjaznej czy rozdziału „łagodnego",
naddającego państwu pozór państwa quasi-wyznaniowego,
choć niewątpliwie konstytucyjna formuła „niezależności i autonomii"
oraz „współdziałania" każe interpretować rozdział państwa i kościoła w jego łagodnej, skoordynowanej postaci. Zasada rozdziału państwa i kościoła,
wyprowadzona z całokształtu norm zakodowanych w art. 25 konstytucji nie
wyczerpuje jednak przedmiotu konstytucyjnej materii wyznaniowej. Przepisy art.
25, poza częściowo ust. 2 tego artykułu, odnoszą się bowiem jedynie do
instytucjonalnego, czyli kolektywnego wymiaru wolności religijnej.
Jednak normy czysto instytucjonalne, regulujące wolność
sumienia i wyznania w ujęciu kolektywnym mają — jak to już zostało
powiedziane — charakter wyraźnie drugoplanowy względem tych norm, które
wyznaczają sytuację wyznaniową jednostki. Świecki, względnie wyznaniowy
charakter państwa przejawia się bowiem nie tyle w przyjętych regułach
stosunków państwowo-kościelnych, ale przede wszystkim w tych normach, które
gwarantują bądź nie indywidualną wolność myśli, sumienia, religii i przekonań. Z tego punktu widzenia znaczenie kluczowe ma art. 53 konstytucji,
normujący w sposób kompleksowy jednostkową wolność sumienia i wyznania.
Jednak regulacja kompleksowa nie oznacza w żadnym razie regulacji zadawalającej.
Jeśli mamy zastrzeżenia do szaty słownej artykułu 25 konstytucji, zwłaszcza
zaś do ust. 2 i 3 tego artykułu, to tym bardziej zastrzeżenia taki muszą
budzić sformułowania użyte w przepisach art. 53 konstytucji.
Problematyka indywidualnej wolności
sumienia i wyznania została bowiem potraktowana przez ustrojodwacę „bez należytej
rozwagi, i to zarówno w aspekcie przedmiotowym, jak i podmiotowym" [ 36 ].
Przepis art. 53 w ust. 1 zadekretował każdemu „wolność sumienia i religii". Autor ustawy zasadniczej zerwał w tym miejscu z tradycyjną
terminologią polską łączącą wolność sumienia z wolnością wyznania. W ten sposób gwarancją wolnościową zostały objęte jedynie sumienie oraz
religia, które to terminy nie wyczerpują — jak się wydaje — istotny
regulacji przeprowadzonej, a w każdym razie mającej być przeprowadzoną,
przez art. 53 ust. 1. Rękojmią wolności nie objęto znacznie szerszej
kategorii, mianowicie wyznania czy — jeszcze szerzej — przekonań, co może
dawać podstawy do uznania, że państwo poręcza wolność jedynie religii, ale
już nie tych światopoglądów, czyli myśli i przekonań, które nie mają
religijnego charakteru [ 37 ].
Tymczasem wolność z art. 53 ust. 1 powinna mieć możliwie jak najszerszy
zakres przedmiotowy, stad też powinna zostać odniesiona nie tylko do sumienia i religii, ale przede wszystkim do wyznania, albo nawet i przekonań [ 38 ].
Mankament ten uwidacznia się jeszcze mocniej w ust. 2 art. 53, który wydaje się
stanowić legalną definicję wolności religijnej obejmującej w myśl tego
przepisu, „wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego
wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub
prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie" a także „posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo
[tych] osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują".
Literalnie rzecz biorąc wolność religii — obok wolności sumienia -
oznacza zatem „jedynie wolność uzewnętrzniania zachowań, postaw i poglądów
religijnych" [ 39 ].
Rozumiejąc zatem ściśle rzeczone przepisy ekspresja postaw i przekonań
areligijnych, nie mówiąc już o antyreligijnych, nie jest objęta konstytucyjną
klauzulą wolności, co stoi w ewidentnej sprzeczności z zasadą
demokratycznego państwa prawnego, ergo
państwa pluralistycznego. W rezultacie w przepisach art. 53 ust. 1 i ust. 2
mamy do czynienia z wyraźnym faworyzowaniem wolności wierzących, co kłóci
się chociażby — ale przecież nie tylko i nie wyłącznie — z zasadą
bezstronności państwa w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, przy jednoczesnym zapewnieniu ze strony państwa swobody ich
wyrażania w życiu publicznym (por. art. 25 ust. 2 konstytucji). Można się tu
zastanawiać czy ustawodawca konstytucyjny nie zaprzeczył przypadkiem sam sobie
istotnie limitując wolność sumienia i wyznania, w jednym przepisie ujmując ją
stosunkowo szeroko [ 40 ], w drugim zaś wyraźnie ją zawężając i obejmując prawną gwarancją wolność
wyznawania, prezentowania i uzewnętrzniania poglądów wyłącznie o charakterze religijnym. W efekcie sformułowania art. 53 konstytucji, zwłaszcza w ust. 2 i 3, nadają „zasadzie równouprawnienia wierzących i niewierzących
iluzoryczny charakter" [ 41 ].
Brak jednolitości terminologicznej jest jednak tym większy, że
ustawodawca w tym samym, 53 artykule posługuje się jeszcze i innymi określeniami. W ten sposób obok „wolności sumienia i religii" (ust. 1) mamy też wolność
przekonań (ust. 3) a także „wolność światopoglądu" (ust. 7) czy
„wolność przekonań religijnych lub wyznania" (ust. 7). W tym ostatnim
przypadku można się znowu zastanawiać, dlaczego wolność została tutaj wyraźnie
odniesiona do przekonań religijnych a nie przekonań tout
court, bo przecież o taką (chyba?) wolność ustawodawcy chodziło.
Zamiast tego konstytucja posługuje się zbitką pojęciową w postaci „wolności
przekonań religijnych lub wyznania", przy czym użycie funktora rozłącznego
wydaje się być zupełnie nieuprawnione, bo czymże jest wyznanie, jeśli nie
określonym przekonaniem religijnym? Warto też zaznaczyć, że odrębny art. 48
dotyczący praw dzieci przyznaje im „wolność sumienia i wyznania" oraz
wolność „przekonań". Trudno doprawdy „dociec, dlaczego w konstytucji
występuje tak szeroki rozrzut terminów określających tę samą wolność"
[ 42 ].
Można się tylko „domyślać, że zastępując wolność wyznania mniej
pojemną wolnością religii chciano pozyskać poparcie Kościoła katolickiego
dla konstytucji" [ 43 ].
Taki koniunkturalizm nie wyszedł jednak ustawie zasadniczej na dobre, bo nawet
jeśli przyjąć, że są to synonimy [ 44 ],
to używanie synonimów jest zaletą co najwyżej tekstów prawniczych, ale już
nie prawnych [ 45 ]. Maniera wprowadzania do
tekstu konstytucji zróżnicowanych terminów, nie zawsze i niekoniecznie znaczących
przecież to samo, może wszak doprowadzić do poważnych rozbieżności
interpretacyjnych. Niezależnie od tego świadczy też nie najlepiej o staranności,
jak i konsekwencji twórców Konstytucji.
1 2 3 4 Dalej..
Przypisy: [ 1 ] Szczególnie wyraźnie
nawiązano tu do tezy 76 konstytucji Gaudium et spes zatytułowanej Communitas
politica et Ecclesia, w której
stwierdzono, że "Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich
dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne (Communitas
politica et Ecclesia in proprio campo ab invicem sunt independentes et
autonomae). [ 2 ] J.
Krukowski, Kościół i państwo..., op. cit.,s.
106. [ 4 ] R.M. Małajny, Państwo a Kościół w Konstytucji III RP (refleksje aksjologiczne), „Państwo i Prawo" 1995, nr 8, s. 79. [ 5 ] Por. B. Górowska, Koncepcja
ładu wyznaniowego w nowej konstytucji, [w:] Konstytucja
RP. Oczekiwania i nadzieje..., op. cit., s. 175. [ 6 ] R.M. Małajny, Państwo...,
op. cit., s. 79. [ 7 ] R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 294. [ 8 ] J. Szymanek, Regulacja
stosunków..., op. cit., s. 42. [ 9 ] R.M. Małajny, Państwo...,
op. cit., s., s. 80. Paradoksalnie nawet autorzy negujący taką
interpretację, więcej nawet, negujący postulat państwa neutralnego światopoglądowo,
wskazują, że podstawą prawidłowej realizacji konstytucyjnej formuły
niezależności i autonomii państwa i kościoła jest właśnie neutralność
światopoglądowa państwa. Piszą oni wręcz, że tylko państwo
„neutralne religijnie i światopoglądowo nie może sterować aktywnością
religijną, nie reglamentuje jej ani też jej nie blokuje" — W. Góralski,
A. Pieńdyk, op. cit., s. 15.
Dlatego m.in. niektórzy katoliccy teoretycy prawa w okresie PRL wysuwali
postulat neutralności światopoglądowej państwa, który miał nadać właściwy
kierunek interpretacji konstytucyjnego przepisu przewidującego oddzielenie
państwa i kościoła. Neutralność światopoglądowa miała się stać
docelowym modelem ułożenia stosunków państwo-kościół. Większość
jednak autorów katolickich odnosiła się do tego postulatu sceptycznie.
Por. Prawo wyznaniowe, red. H. Misztal, Lublin 2000, s. 162, 163. Bardzo często zarzut właśnie
neutralności światopoglądowej państwa, a wręcz jego nihilizmu światopoglądowego
był przez wielu autorów postrzegany jako główny „grzech" Konstytucji z 1997 r. Por.: A. Grześkowiak, Aksjologa
projektu konstytucji RP, [w:] Ocena
projektu Konstytucji RP, red. J. Krukowski, Lublin 1996, s. 13 i nast.;
J. Krukowski, Państwo a kościoły i związki wyznaniowe w projekcie Konstytucji RP, [w:] Ocena
projektu..., op. cit.,s. 141 i nast. [ 10 ] Por. K. Grzybowski, B. Sobolewska, Doktryna polityczna i społeczna
papiestwa (1789-1968), Warszawa 1971, s. 488, 489. [ 11 ] R.M. Małajny, Państwo...,
op. cit., s. 79. [ 12 ] Por. R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 296. [ 13 ] Por. Z.A. Maciąg, Zasady i instytucje konstytucyjne we współczesnych państwach rozwiniętego
konstytucjonalizmu, [w:] Konstytucjonalizacja
zasad i instytucji ustrojowych..., op. cit., s. 59 i nast. [ 14 ] Por. R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 296. [ 15 ] Por. J. Szymanek, Konstytucyjna
regulacja..., op. cit., s. 37 i nast. [ 16 ] Por. M. Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s. 179. [ 17 ] R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 297. [ 18 ] J. Krukowski, Konkordat
polski..., op. cit., s. 72. [ 19 ] Według Ryszarda M. Małajnego
współdziałanie „polega na wspólnej akcji lub wzajemnym wspieraniu się
określonych podmiotów". Inne interpretacje, doszukujące się w konstytucyjnym wskazaniu o „współpracy" państwa i kościoła jakieś
prawnej formy nakładającej na państwo ciężar wspierania działań kościelnych
stanowią ewidentny powrót do średniowiecznej koncepcji państwa jako świeckiego
ramienia kościoła, a "taka societas
leonina byłaby dla państwa kiepskim interesem" — R.M. Małajny, Regulacja kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 297. Dodajmy do
tego, że taki ewentualny powrót do koncepcji bracchium saeculare byłby sprzeczny z zasadą rozdziału państwa i kościoła, która to zasada, mimo swojej osobliwej szaty słownej, jest
przecież aplikowana do polskiego porządku konstytucyjnego. [ 20 ] Por. J.
Szymanek, Bezstronność...,
op. cit., s. 32 i nast. [ 21 ] J. Krukowski, Realizacja
konkordatu z 1993 r, w prawie polskim, „Studia Prawnicze" 1999, nr
3, s. 10; por. też J. Krukowski, Konstytucyjny
system relacji między państwem a Kościołem katolickim oraz innymi kościołami i związkami wyznaniowymi, [w:] Ustrój
konstytucyjny Rzeczypospolitej Polskiej, red. R. Mojak, Lublin 2000, s.
106 i nast. [ 22 ] Szerzej na ten temat zob.
J. Szymanek, Konstytucyjna
regulacja..., op. cit., s. 36 i nast. [ 23 ] Słusznie przy tym
zaznacza Michał Pietrzak, że „zastępowanie terminów mających w nauce
prawa konstytucyjnego i wyznaniowego utrwaloną i jednoznaczną treść pojęciami
niejasnymi, dwuznacznymi czy niedookreślonymi" może grozić „chaosem
interpretacyjnym i prowadzić, zależnie od opcji religijnych czy światopoglądowych
większości Sejmu, rządu bądź Trybunału Konstytucyjnego do wydawania
odmiennych dyrektyw dla aparatu państwowego" — M. Pietrzak, Stosunki państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s.
184. [ 24 ] O propozycjach w tym względzie,
jak i szerzej całej dyskusji konstytucyjnej, dotyczącej regulacji stosunków
wyznaniowych w Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. zob.: P. Borecki, Koncepcje
stosunków między państwem a związkami wyznaniowymi w projektach i postulatach konstytucyjnych, Warszawa 2002; P. Leszczyński, Zagadnienia wyznaniowe w Konstytucji RP, Warszawa 2001. [ 25 ] Por. J. Osuchowski, Stosunki
wyznaniowe..., op. cit., s. 84. [ 26 ] F. Longchamps de Bérier,
Przeciw reliktom Oświecenia w prawie
wyznaniowym, „Państwo i Prawo" 1995, nr 1, s. 73. [ 27 ] Por. R.M. Małajny, "Mur
separacji". Państwo a kościół w Stanach Zjednoczonych Ameryki,
Katowice 1992. [ 28 ] Por. F. Longchamps de Bérier, op.
cit., s. 73. [ 29 ] J. Krukowski, Realizacja
konkordatu..., op. cit., s. 10. [ 30 ] R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 290. [ 31 ] Por. J. Krukowski, Państwo
a kościoły i związki
wyznaniowe..., op. cit., s. 155, 159, 160. [ 32 ] M. Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s. 179. [ 33 ] Por. M. Pietrzak, Prawo
wyznaniowe..., op. cit., s. 262. [ 34 ] M. Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s. 179. [ 35 ] Por. R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 293. [ 36 ] M.
Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s. 181. [ 37 ] Por. B. Banaszak, M. Jabłoński
[w:] Konstytucje Rzeczypospolitej oraz
komentarz..., op. cit., s. 104. [ 38 ] Na temat różnic występujących
między tymi terminami zob. szerzej A. Łopatka, Jednostka.
Jej prawa człowieka, Warszawa 2002, s. 114. [ 39 ] R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 301. [ 40 ] Można się nawet
zastanawiać czy bezstronność państwa odnoszona nie tylko do poglądów
światopoglądowych, ale również filozoficznych i religijnych nie jest w przepisie art. 25 ust. 2 konstytucji ujęta nadmiernie. Zupełnie
niepotrzebnie bowiem — jak się wydaje — ustrojodawca rozciągnął pojęcie
bezstronności na poglądy religijne i filozoficzne, skoro najszerszym pojęciem,
obejmującym swoim zakresem wszystkie pozostałe, jest pojęcie światopoglądu.
Por. J. Szymanek, Bezstronność...,
op. cit., s. 36, 37. [ 41 ] Por. M. Pietrzak, Stosunki
państwo-kościół w nowej Konstytucji..., op. cit., s. 182. [ 42 ] M. Pietrzak, Demokratyczne,
świeckie państwo..., op. cit., s. 281. [ 44 ] Por. np. J. Krukowski, Konstytucyjna
ochrona wolności sumienia i religii, [w:] Sześć
lat Konstytucji Rzeczypospolitej..., op. cit., s. 159 i nast. [ 45 ] Por. R.M. Małajny, Regulacja
kwestii konfesyjnych..., op. cit., s. 301. « Polska w UE a stos. wyznaniowe (Publikacja: 03-09-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3606 |
|