|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
STOWARZYSZENIE » Raporty i opracowania » Polska w UE a stos. wyznaniowe
Stanowisko Aliansu Ewangelicznego [1] Autor tekstu: Andrzej Bajeński
Polska w Unii Europejskiej a stosunki wyznaniowe
Konferencja naukowa zorganizowana przez Stowarzyszenie Kultury Europejskiej
SEC i Stowarzyszenie na Rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo NEUTRUM,
Warszawa, 31 maja 2004 r.
Pastor W. Andrzej Bajeński (Alians Ewangeliczny w Polsce): Drodzy Państwo. Jest popołudnie, a to najgorsza z możliwych
pór do tego, żeby nasza percepcja działała jak należy. Amerykanie, którzy
są bardzo pragmatyczni w podejściu do życia, powiadają, że „głowa jest w stanie tyle przyjąć, ile siedzenie wysiedzieć". Tak więc mam nadzieję, że
ta przerwa nam troszeczkę pomoże. Chciałem przeprosić za to, że Sekretarz Generalny Aliansu
Ewangelicznego, pastor Władysław Dwulat, nie może dzisiaj być z państwem.
Spowodował to nagły wyjazd służbowy.
Na wstępie, chciałbym przedstawić krótko środowisko
reprezentowane przez Alians Ewangeliczny. Kościoły ewangeliczne albo
ewangelikalne są w Polsce sporą mniejszością wyznaniową, ale mniejszością
często mało znaną. W związku z tym najpierw kilka słów o naszym środowisku, a później kilka słów — dosłownie — na temat tego, jak rozumiemy w tym
środowisku nasze przystąpienie do Unii Europejskiej, czego się boimy, za czym
tęsknimy i jakie mamy nadzieje.
Jeżeli chodzi o Alians Ewangeliczny w Polsce: powstał
zaledwie kilka lat temu. W zasadzie jest wciąż
na etapie kształtowania. Alians Ewangeliczny założyło 8 Kościołów i 10
ewangelikalnych organizacji chrześcijańskich. Pierwszym (i aktualnym)
Sekretarzem Generalnym jest pastor Władysław Dwulat. W środowiskach
ewangelicznych jest również wiele kościołów, które do dziś do Aliansu
Ewangelicznego nie przystąpiły, ale podzielają poglądy, prezentowane przez
Alians. Generalnie rzecz biorąc, jeżeli chodzi o kościoły ewangeliczne w Polsce, to „rodzina tych kościołów" w Polsce jest niewielka. Kościoły
ewangelikalne w sumie — jak podają statystyki — liczą ok 72 000 osób, a więc nie jest to wielka grupa, stanowi jedynie 0,2% populacji. Kościoły typu
ewangelicznego są dość zróżnicowane między sobą. O niektórych sprawach
udaje się nam wspólnie myśleć i wspólnie też je czynić. W tym właśnie
celu powstał Alians Ewangeliczny: ażeby dać wyraz wspólnemu myśleniu chrześcijan
ewangelicznych w sprawach, które są ważne ze względów religijnych, ale także
ze względów społecznych.
Co chciałbym powiedzieć o naszym postrzeganiu przystąpienia
do Unii Europejskiej i o tym, jak się chcemy odnaleźć w tej nowej sytuacji?
Przede wszystkim jesteśmy świadomi, że Unia Europejska
m.in. dzięki temu, że Polska do niej przystąpiła, nie będzie już taką samą
Unią. Nie jest to wynikiem myślenie o sobie jako kimś wielkim czy szczególnym,
ale jesteśmy przecież sporym narodem. Unia Europejska, dzięki przystąpieniu
Polski, staje się znacznie większa i jeszcze bardziej zróżnicowana. Nasze
przyłączenie obniża w UE średni dochód na jednego mieszkańca i odczuwalnie
pogarsza stan jej dróg. Za to UE zyskuje chłonny rynek zbytu, no i znacząco
rośnie jej krzywa religijności.
Dla Polski to przede wszystkim szansa na przypływ funduszy
strukturalnych oraz możliwość „przytulenia się" do cywilizacji Zachodu.
Dla Polaków to również wyzwanie do nauki życia we wspólnocie znacznie
bardziej zróżnicowanej pod względem kulturowym, językowym, religijnym i narodowościowym.
W środowiskach ewangelicznych mamy świadomość, że Zjednoczona Europa
jest niejednorodna. Cywilizacyjne i gospodarcze dysproporcje pomiędzy „starą"
(zachodnią) i „młodą" (centralną) Europą są znaczące.
Przepraszam, że tym, co mówię nie jestem zbyt
akademickie, ale ja jestem przede wszystkim kaznodzieją. Zaś Mistrzem
kaznodziejstwa jest dla mnie oczywiście Chrystus Pan, który gdy chciał, żeby
ludzie coś naprawdę zrozumieli, to przeważnie posługiwał się przenośnią,
alegorią, powiastką. Dzięki prostym obrazom, dwadzieścia wieków później
ludzie wciąż Go rozumieją. Idąc za tym wielkim przykładem postanowiłem
nasze zdanie w kwestii przyłączenia do Unii Europejskiej przekazać państwu w formie takiej trochę alegorii.
Dla mnie „Stara" Europa jest trochę jak wystrojona,
dystyngowana, bogata, starsza dama. „Młoda" przypomina bardziej przaśną
dziewuchę. Jest bardziej spracowana, gorzej ubrana, nie zna tylu języków i przyzwyczajona jest do większego bałaganu w obejściu. Ale, co ważne, bardzo
szybko się uczy.
Nasze przyłączenie do Unii Europejskiej można przyrównać
do zaślubin przaśnego Słowianina ze starszą damą dworu. Widać gołym
okiem, że raczej nie jest to małżeństwo z miłości, lecz z jakiegoś
wyrachowania. Obie strony przeliczyły wszystko, co się przeliczyć dało, i wyrachowały sobie, że im się taki związek opłaci. Polacy patrząc na wiekową
damę widzą głównie jej materialną zasobność i tego przede wszystkim pożądają. A trzeba przyznać, że niewiele jest w świecie dam tak zasobnych jak Europa.
Europa zaś, patrząc na Polskę, widzi szansę urządzenia po swojemu kolejnego
kawałka świata. Wie też dobrze, jak bardzo pomocne mogą być dla niej chłonne
rynki zbytu i nowe ręce do pracy. Na ten związek jesteśmy po prostu skazani.
Gościliśmy niedawno w Warszawie Forum Ekonomiczne. Wielu
ekonomistów mówiło o tym, że Europa bardzo nas potrzebuje i zaprasza nas do
Unii przede wszystkim w swoim interesie. W środowiskach ewangelikalnych w Polsce mamy tę świadomość i ją rozwijamy, że my Polacy, na ten związek z Europą jesteśmy po prostu skazani.
Nic nie pomogą sympatie i tęskne zerkanie w kierunku młodszej o całe wieki Ameryki. Wielu Polakom amerykańska piękność bardziej odpowiada
niż Europa. Pani Ameryka kocha wolność i jest nam bardzo przyjazna, a w
dodatku nie jest taka sztywna i dystyngowana. Ponadto znana jest z dobrego i hojnego serca oraz z lojalności. Co ważne, można na nią liczyć w chwilach
zagrożenia. Na interesach zna się jak mało kto, a silna jest za dziesięciu.
Problem polega na tym, że Ameryka jest aż za oceanem i nie bardzo chce się z kimkolwiek żenić.
„Stara" Europa zna uczucia Polaków i wie, że nie będzie
przez nas kochana tak, jak „młodziutka" Ameryka. Ale co ma zrobić? Może
co najwyżej postraszyć lub urządzić czasem scenę zazdrości. Kto wie, może
kiedyś i w tym związku zrodzi się miłość?
Jeśli chodzi o kręgi ewangelikalne, to mamy szczególne
powody, do zerkania w kierunku Ameryki. Kościoły typu ewangelicznego w Ameryce
są kościołami o największych wpływach, są to kościoły dynamicznie działające i rozwijające się. Żałujemy, że na gruncie europejskim jakoś nie udaje nam
się Ameryki — w tej kwestii- jak dotychczas, naśladować.
Rozumiemy, że aby to „małżeństwo z rozsądku",
Europy z Polską, funkcjonowało jak należy, potrzebne będzie naprawdę dużo
rozsądku. Trzeba będzie — jak w każdym małżeństwie — pewnych rzeczy się
oduczyć innych się nauczyć. Życie we wspólnocie wielu narodów i wielu języków
nie musi być łatwe.
Jednym z trudniejszych zadań będzie nauka zastępowania,
cieszącej się -niestety — w narodzie coraz większą popularnością, skłonności
do działań samoobronnych na myślenie wspólnotowe. Przejście od prymitywnej
filozofii samo- do myślenia w kategoriach współ- nigdy nie było
łatwe.
Nauczyć się współistnienia, współdecydowania, współodpowiedzialności,
współzamieszkiwania, współoddziaływania, współpracy, czy współzależności
to niełatwa, ale bardzo opłacalna w życiu sztuka. Wie o tym każdy dojrzały
członek każdej wspólnoty: małżeńskiej, kościelnej, mieszkaniowej, wspólnoty
krajowej czy międzynarodowej. W kręgach religijnych nauka życia wspólnotowego
też nie przychodzi łatwo. Uczenie się współżycia uważamy za coś
najbardziej naturalnego i bardzo opłacalnego w życiu każdego człowieka.
W życiu wspólnotowym nie wolno zapominać o współzależności
wszystkich członków. Współzależność stanowi wyższy stopień
zorganizowania jednostek niezależnych. Rozwój człowieka jako jednostki
przebiega od całkowitej zależności, gdy człowiek na świat przychodzi,
poprzez zdobywanie niezależności w procesie dorastania, aż po budowanie współzależności,
gdy osobnik dorosły dojrzewa do tworzenia rzeczy większych niż sam może i potrafi.
Niezależność jest cenna i konieczna, ale to nie może być
szczyt ludzkich marzeń. Tylko jednostki niezależne mogą tworzyć układy
zdrowej współzależności. Jednostki niezależne potrafiące budować współzależność
tworzą silne i wpływowe wspólnoty. Dobrze jest pamiętać, że stopniem wyższym
od niezależności jest współzależność.
Bez rezygnacji z pewnej części niezależności na rzecz
współzależności w biznesie — firmy nie osiągną wielkich rezultatów, w życiu
rodzinnym — nie będzie szczęśliwych małżeństw i spełnionych rodzin, w życiu
Kościoła — nie będzie zwartych i wpływowych wspólnot kościelnych, a w życiu
społeczeństw — nie będzie ani spokoju, ani rozwoju, ani dobrobytu.
Mamy nadzieję, że na tej nowej fali budowania współzależności z narodami Europy — jako kościoły -będziemy w stanie propagować, mówić i pokazywać jak współzależność może zwiększać zakres i skuteczność działania.
Przystąpienie do Unii Europejskiej daje wiele przywilejów,
ale rodzi też zobowiązania. Jednym ze zobowiązań jest budowanie zdrowej współzależności z innymi narodami „eurolandu".
Stara maksyma powiada: In necessariis unitas, in dubiis
libertas, in omnibus caritas (w rzeczach niezbędnych — jedność, w kwestiach wątpliwych — wolność, we wszystkim — miłość). Nie wiem dokładnie,
kto jest autorem tych słów, ale niewątpliwie są to słowa warte
upowszechnienia. O, gdyby według takiej zasady dało się układać sprawy w Unii Europejskiej...
Jeżeli chodzi o wspólnotę kościelną, której przewodzę
maksyma ta stanowi jedną z naczelnych zasad. Niewiele jest spraw wspólnych, co
do których musimy się zgodzić. Bardzo dużo jest kwestii, co do których
musimy się pięknie różnić, a we wszystkim mamy tak żyć, aby szanować i miłować innego człowieka. Również wtedy, gdy się nie zgadzamy z jego
opiniami.
W środowiskach ewangelicznych rozumiemy, że trzeba nam
tego uczyć innych ludzi — również tych, którzy z jakiegoś względu uznają,
że zostali do Unii Europejskiej uprowadzeni. W naszych środowiskach są również
osoby, które pomijają fakt, że większość obywateli wyraziła swoją wolę
przystąpienia do Unii i że nikt nas tak naprawdę do Unii nie uprowadził. Tak
wybraliśmy jako naród.
Nie wszystko musi się nam w Unii podobać, ale skoro z woli
narodu jesteśmy w tym związku, musimy pamiętać, że nasze powodzenie zależy
teraz od powodzenia całej wspólnoty. Jeśli nawet ktoś czuje się do Europy
„uprowadzony", to niechaj pamięta na słowa, jakie do uprowadzonych do
niewoli babilońskiej Żydów wypowiedział Bóg ustami proroka Jeremiasza: „A
starajcie się o pomyślność miasta, do którego skazałem was na wygnanie i módlcie
się za nie do Pana, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność" (Jer
29,7).
1 2 Dalej..
« Polska w UE a stos. wyznaniowe (Publikacja: 03-09-2004 )
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3610 |
|