|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Państwo i polityka » Ekonomia, gospodarka, biznes
Przepaść lizbońska Autor tekstu: Jan M. Fijor
Produkt narodowy per capita Francji, Niemiec i Włoch jest niższy niż ten
sam produkt osiągany w 45 stanach USA. Gdyby bogata Szwecja była stanem, byłby
to jeden z najbiedniejszych stanów Stanów Zjednoczonych. Gdyby zaś Kalifornia
była państwem, byłaby to piąta potęga przemysłowa globu. Tempo rozwoju
Niemiec w okresie prosperity nie dorównuje tempu rozwoju Stanów Zjednoczonych z ostatniej… recesji. Jedynymi wskaźnikami, jakimi stary kontynent może się
poszczycić, to wysokość podatków, wielkość bezrobocia, nakładów na
social, a także formalna ilość dni wolnych od pracy. Mimo ewidentnej wyższości
systemu amerykańskiego, europejscy przywódcy ignorują rzeczywistość.
Zmóc żądzeStrategia lizbońska, jak dotąd, okazuje się fiaskiem. Unia Europejska,
podobnie jak niegdyś obóz sowiecki, w biegu na dochodzenie USA może już wkrótce
zostać zdublowana.
Gdyby najbardziej dynamiczna w Unii Europejskiej Irlandia rozwijała się na
swoim rekordowym poziomie, a Stany Zjednoczone miały wzrost zerowy, to osiągnięcie
obecnego poziomu rozwoju gospodarczego USA zabrałoby jej 6-7 lat. Przy takich
samym założeniu, Szwecja, Włochy i Finlandia potrzebowałyby już 21 lat.
Problem w tym, że Stany Zjednoczone cały czas rozwijają się szybciej niż
czołówka Unii. Nawet gdyby gospodarki Unii rosły na swoim rekordowym poziomie
sprzed 25 lat, co wymagałoby kompletnej rewizji obowiązującego tam ustroju,
przy dzisiejszym tempie rozwoju gospodarczego USA nigdy Ameryki nie dogonią.
Tylko cztery najbiedniejsze stany USA zostałyby uznane ubogimi w Europie.
Jednakże najbogatsze stany, a wśród nich Delaware, Kalifornia czy
Connecticutt przewyższają swoim dochodem Francję i Wielką Brytanię prawie
o...100 proc.! Jedynym krajem UE, który gospodarczo nadąża za USA jest
Luksemburg. Reszta najbogatszej „15", w porównaniu z USA, to niestety
outsiderzy.
O ile jeszcze w 1970 roku, produkt krajowy na głowę mieszkańca w Niemczech,
Szwajcarii, Holandii, Szwecji i Danii był niemal identyczny co w Stanach
Zjednoczonych, o tyle dzisiaj rozpiętość między najbogatszą Szwajcarią a USA wynosi 17 proc., Za pięć lat (jeśli nic się nie zmieni) zbliży się ona
do...40 proc. i wciąż będzie rosnąć. A to już oznacza przepaść. Unia
liczy na dynamikę żądnych sukcesu krajów „nowej Unii", lecz — zwraca
uwagę Gary North z Instytutu Misesa — „dominujący w UE interwencjonizm
skutecznie żądze te przyhamuje".
Bicie Murzynów
Nie ma powodów przypuszczać, że Europejczycy są w czymś od Amerykanów
gorsi — mówi laureat ekonomicznego Nobla, James Buchanan — istniejąca różnica w poziomach rozwoju gospodarczego jest li tylko wynikiem wyboru politycznego;
Stany Zjednoczone stoją wciąż na gruncie indywidualizmu, Unia Europejska
wybrała kolektywizm. Skutkiem takiego wyboru statystyczny Hans Schmidt czy
Jean Valjean nie tylko produkują i zarabiają mniej, lecz także mniej owoców
swojej pracy posiadają. Dzięki niższym podatkom, Amerykanin Joe Doe zarabia o ok. 50 proc. więcej niż jego koledzy z Niemiec, ze Szwecji czy z Danii,
konsumuje zaś o ponad 80 proc. od nich więcej. Najbogatsi, jak chodzi o konsumpcję, Europejczycy — mieszkańcy Luksemburga (niskie podatki, większa
niż w reszcie Europy wolność gospodarcza) — ustępują Amerykanom aż o 30
proc. I dlatego statystyczna rodzina amerykańska posiada więcej domów,
samochodów, telewizorów, lodówek, pralek, magnetowidów, kuchenek
mikrofalowych, komputerów, zmywarek do naczyń i setek innych urządzeń ułatwiających
życie niż rodzina europejska. Ta ostatnia bije Amerykę jedynie w telefonii
komórkowej.
Materialny standard życia w Europie, od blisko 100 lat nie zbliża się nawet
do poziomu istniejącego w Stanach Zjednoczonych. Najbogatsi Europejczycy żyją
na poziomie bardzo średnich Amerykanów. Z „biciem Murzynów" też jest różnie.
Gdyby amerykańscy Murzyni, grupa społeczna uchodząca za jedną z najuboższych,
byli osobnym narodem, to ich potencjał gospodarczy gwarantowałby im dziewiątą
pozycję pośród najbogatszych krajów świata — przed Holandią, Belgią,
Hiszpanią i paroma innymi „bogatymi" krajami UE. I choć procent Amerykanów i Europejczyków żyjących na poziomie ubóstwa jest podobny, Milton Friedman
powtarza, że „lepiej być biednym w USA niż średniakiem w Europie".
Trudno się dziwić — Amerykańscy ubodzy są znacznie bogatsi niż ich
europejscy odpowiednicy; ponad 40 proc. Szwedów i 50 proc. Austriaków
kwalifikowałoby się w Stanach Zjednoczonych do statusu ludzi ubogich.
Schwarzeneger na prezydenta
Po wyborze Arnolda Schwarzenegera na gubernatora Kalifornii mówiło się, zarówno w Sacramento, jak i nad Dunajem, że po skończonej kadencji Wielki Arnie
kandydować będzie na prezydenta rodzinnej Austrii. Aktor-gubernator szybko
zdementował te pogłoski zwracając uwagę, że jego kalifornijskie sukcesy w Wiedniu nie byłyby możliwe do realizacji. O ile Kalifornia, mimo całej swej
europejskości, dzięki przywiązaniu do tradycji pracy, wzrostu i sukcesu
gospodarczego zgodziła się na daleko idące reformy polityczne, cięcia w wydatkach budżetowych, ograniczenie socialu i obniżkę podatków, o tyle
Austria, za przykładem Unii Europejskiej skoncentrowana jest na „sukcesach"
politycznych, a to oznacza brak zgody na reformy, które uczyniłyby agendę
lizbońską celem realnym.
Podatki w UE są od amerykańskich wyższe o 50 proc. połowę i o 100 proc. wyższe
niż w Szwecji czy Danii. W ciągu ostatnich 30 lat, wzrost obciążeń
podatkowych w Europie był trzykrotnie wyższy niż w USA. Tylko Wielka Brytania
poszła drogą zmniejszania obciążeń podatkowych dlatego ma dziś najniższe w Unii bezrobocie i najwyższą dynamikę wzrostu.
Wysokie opodatkowanie oznacza pozostawienie dużej części dochodu w rękach
biurokracji. Przeciętny europejski producent czy sprzedawca zatrzymuje dla
siebie zaledwie 25 proc. swojego obrotu. W Stanach Zjednoczonych jest to
dwukrotnie więcej. Co prawda część podatków wraca do podatników, to jednak
redystrybucji towarzyszy marnotrawstwo i demoralizacja. Dlatego w miarę rozwoju
gospodarczego coraz więcej Niemców, Holendrów, Szwedów czy Duńczyków
zamiast pracy wybiera social, a to oznacza potrzebę zwiększenia świadczeń i wyższe podatki.
Mitem jest także głoszona przez polityków wyższa jakość życia w Europie
niż w USA. Wprawdzie Amerykanin ma mniej urlopu, ale w czasie wakacji
odpoczywa, w przeciwieństwie do zubożonego przez swoje „państwo
dobrobytu" krewnego europejskiego, który podczas urlopu remontuje swoje
mieszkanie czy podejmuje się dodatkowych zajęć. Amerykanie więcej posiadają,
więcej czytają, więcej się bawią, więcej podróżują, częściej chodzą
do kina i są szczęśliwsi. Czy takie argumenty Europejczykom nie wystarczą?
« Ekonomia, gospodarka, biznes (Publikacja: 06-09-2004 )
Jan M. Fijor Ekonomista; publicysta "Wprost", "Najwyższego Czasu", "Życia Warszawy", "Finansisty" i prasy polonijnej; wydawca (Fijorr Publishing). Były doradca finansowy Metropolitan Life Insurance Co. Ekspert w dziedzinie amerykańskich stosunków społeczno-politycznych. Autor dwóch książek: "Imperium absurdu" i "Metody zdobywania klienta, czyli jak osiągnąć sukces w sprzedaży". Liczba tekstów na portalu: 36 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Keynes i jego ludzie | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3622 |
|