|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Ludzie, cytaty Spotkanie z Profesorem Andrzejem Nowickim [2] Autor tekstu: M. Agnosiewicz i A. Nowicki, Andrzej Rusław Nowicki
Kiedy, po tych pierwszych decyzjach podjętych w wieku 13
lat, dotyczących odejścia od religii i rozbudzenia zainteresowań
religioznawczo-filozoficznych, pojawił się pierwszy zarys własnego światopoglądu?
Już w roku 1935, kiedy miałem 16 lat, właściwie
fundamenty mojego światopoglądu były ustalone. Zamiast religii miałem kult
wielkich twórców kultury, który buduję i rozwijam do dzisiejszego dnia.
Drugi fundament to ta absolutna wolność sumienia. Trzeci fundament, który wówczas
też się wyraźnie zarysował, to moja utopia społeczna, w której wszyscy
ludzie są twórcami kultury. Nie ma klas społecznych, nie ma innego zróżnicowania
ludzi poza jednym i zasadniczym: jedni są przede wszystkim myślicielami,
drudzy przede wszystkim malarzami, inni przede wszystkim muzykami, jeszcze inni — poetami. Dlaczego pozostaję przy tych czterech kategoriach? Dlatego, że
jest wyraźna podstawa podziału. Mianowicie, sztuka słowa, czyli poezja,
literatura piękna, dramat, teatr. Drugie, sztuka dźwięku, to jest muzyka.
Trzecie, sztuka barw, kształtu, to jest malarstwo, rzeźba, architektura. Jak
powstają nowe sztuki to są zwykle związane z jedną z tych dziedzin. Kto jednak będzie pracował, kto będzie wytwarzał środki
do życia? Zanosiło się już na to wtedy, jeszcze przed rewolucją
elektroniczną, że właściwie maszyny mogą wszystko przejąć, a ludzie będą
tylko pilnować tych maszyn, w związku z tym, ci wszyscy ludzie, którzy pracują,
nie są potrzebni gospodarce. Można więc albo bardzo radykalnie skrócić
godziny pracy dla każdego, albo wprowadzić jakąś rotację, albo znajdą się
ochotnicy, np. jeśli ma to być wytwarzanie dóbr materialnych, ale przy pomocy
komputera, to będą tacy pracoholicy, którzy z własnej woli będą siedzieć
dwanaście godzin przy komputerze.
Wspominał Pan o albumie z wielkimi twórcami kultury,
jako o tym co współkształtowało Pański światopogląd. A książki?
Wrócę więc do 1932 roku, bo to jest bardzo ważna rzecz.
Nasz polonista powiedział wówczas: Ważne jest nie tylko kształcenie, ale i samokształcenie, a drogą samokształcenia jest czytanie książek. Aby wam
to ułatwić, wprowadzam obowiązek prowadzenia dziennika lektury. Dzienniki
lektury będą co miesiąc sprawdzane. W brulionie, który będzie dziennikiem
lektury, obowiązkowo trzeba wpisać trzy książki przeczytane w ciągu miesiąca. O jednej z tych książek trzeba coś napisać, coś w rodzaju własnej recenzji z tej książki. Sprawa generalnie nie powiodła się. O dzienniku lektury
moi koledzy przypominali sobie dopiero na dzień przed sprawdzaniem. Wówczas
pytali mnie: — Jakie książki mam wpisać? — Jakie przeczytałeś. — Ale nic nie czytałem. Ja musiałem mówić każdemu co przeczytał, i co ma napisać o jednej książce. Jak się kończył rok szkolny to większość
moich kolegów wyrzucała te dzienniki jako głupi wymysł profesora. Ilu je
prowadziło na czterdziestu? Na pewno prowadził Kazimierz Koźniewski, potem
jak przyszedł Kazimierz Dębnicki, Jerzy Korkozowicz, może zebrałoby się z dziesięciu, którzy pisali te dzienniki.
Mnie natomiast to się tak bardzo podobało, a ponieważ
czytałem bardzo dużo, to wpisywałem już od pierwszego miesiąca tego obowiązku
10-15 książek miesięcznie. Poza tym, dlaczego miałem pisać uwagi o jednej
tylko książce, kiedy chciało mi się napisać o wielu? Prowadziłem ten
dziennik nie na dzień przed sprawdzaniem, tylko przez cały miesiąc, a potem
prowadziłem ten dziennik także wtedy, gdy już miałem maturę, gdy już nikt
tego nie sprawdzał. Przerwałem prowadzenie, gdy zorientowałem się, że jak będzie
rewizja i jak przyjdą hitlerowcy do mojego mieszkania to zdziwią się dlaczego
ja noszę inne nazwisko, a na dziennikach lektury jest inne. Nie zdecydowałem
się, aby z dzienników lektury zedrzeć moje nazwisko. To było zbyt cenne.
Doszedłem wobec tego w 1942 roku do 3 tysięcy wpisanych pozycji.
Tak mi się szczęśliwie udało w życiu, że prawie
zawsze to co robiłem, robiłem z wewnętrznej potrzeby. Pomijam szkołę,
dlatego że szkoła organizowana jest nieracjonalnie. Nasz organizm funkcjonuje
prawidłowo, mózg pracuje prawidłowo, dokonuje selekcji wiadomości.
Tymczasem szkoła wprowadza zamieszanie do tego, bo nie pozwala aby ten, który
dojrzał do tego, mógł samodzielnie wybierać, tylko narzuca mu program. Ja
uznałem, że co najmniej połowa programu to jest strata czasu.
Czy wówczas zaczęła się kształtować Pana filozofia
kultury?
Dlaczego trudno na to odpowiedzieć? Jeśli dziś odkrywam
jakąś nową myśl, której zdawało mi się, że u mnie nie było, to zwykle
odnajduję ją u siebie w latach 30. Tyle że jeśli znajduję w swoich
zeszytach z tamtych lat taką myśl, to jest tak, że wprawdzie ja to napisałem,
ale nie rozumiałem tego tak, jak to dziś rozumiem. Kiedy na pewno zostałem
filozofem kultury? Na pewno we Wrocławiu. Na pewno w pierwszej połowie lat 60. W latach 1963-64 było dla mnie jasne, że przede wszystkim będę zajmował się
filozofią kultury i chociaż we Wrocławiu miałem katedrę Historii Filozofii,
to od 1963 do 1973 przy tej katedrze utworzyłem Ośrodek Studiów nad Filozofią
Kultury Włoskiego Odrodzenia.
Kiedy na Uniwersytecie Wrocławskim, zwłaszcza w 1968 r.,
potworzyły się gangi moczarowców [ 6 ],
odkryły taką technikę jak sterroryzować całe środowisko. Jeden zostawał
wyznaczony przez Partię kierownikiem instytutu, inni obejmowali egzekutywę
partyjną i wtedy dwie najwyższe władze w obrębie instytutu to był dyrektor
instytutu i sekretarz organizacji partyjnej. Oni między sobą ustalali całą
politykę kadrową i politykę rozwoju poszczególnych katedr. To było nie do
zniesienia. Dlaczego?
Trzeba zacząć od wyjaśnienia generalnej sprawy. Opozycja w Polsce popełniła w Polsce w 1968 r. pewien błąd. Mianowicie, mówiła o „dyktaturze ciemniaków", dając do zrozumienia, że tym najważniejszym
ciemniakiem jest Gomułka. To spowodowało, że Gomułka, który nigdy nie
przepadał za inteligencją, dostał wprost chorobliwej nienawiści do
inteligencji, odebrał nam wszystkim katedry, pozbawił Uniwersytety autonomii.
Dzisiaj mówi się o tym, że pozbawił paru profesorów katedry, co nie było w dziejach Polski żadną nowością, bo sanacja też pozbawiała profesorów
katedry, np. prof.
Stanisława Kota. Odwołano go jako przeciwnika rządzących pułkowników.
Kim był prof. Kot?
Był wybitnym historykiem reformacji, a także faktycznym
przywódcą PSL, Mikołajczyk był narzędziem w jego rękach. Kot był w czasie
wojny w rządzie Sikorskiego ambasadorem Polski w Związku Radzieckim, a po
wojnie został ambasadorem w Rzymie, ja zaś przy ambasadorze Kocie byłem jego attaché
do spraw kulturalnych i prasowych, więc poznałem Kota bardzo dobrze. Wiele
godzin przespacerowaliśmy razem nad Tybrem, rozmawialiśmy o wszystkim, bardzo
wiele mi opowiadał o całym swoim życiu, o sprawach politycznych, zarówno
przed pierwszą wojną światową, w okresie międzywojennym, w okresie wojny
oraz o kulisach w pierwszych latach Polski Ludowej.
No więc już przed wojną pozbawiano profesorów katedry.
Mówi się dzisiaj tylko o tej wielkiej krzywdzie jaką zrobiono Kołakowskiemu,
że odebrano mu katedrę, ale Gomułka zrobił przecież coś o wiele gorszego,
bo odebrał nam wszystkim katedry. Nienawiść do Kołakowskiego i do paru
innych inteligentów, np. Słonimskiego, była tak wielka, że powiedział: Znosimy
wszystkie przywileje, przede wszystkim te feudalne przywileje uniwersytetu. Nie
ma tak, że kiedy robotnik pracuje osiem godzin dziennie, to profesor sobie
przychodzi na godzinę wykładu i wychodzi. Profesorowie też mają pracować
osiem godzin dziennie. Przychodzić rano, podpisywać listę obecności, a następnie
trzeba kontrolować czy siedzą i czymś się zajmują. Uniwersytet musi pracować
jak fabryka. Te dotychczasowe władze uniwersyteckie oparte o tytuły naukowe, a przecież nie tytuł naukowy jest ważny a to czy ktoś się nadaje do
kierowania, a więc dyrektorami instytutu będą osoby mianowane. Nie muszą być
profesorami, aby rządzić profesorami, nie muszą być docentami, nie muszą
mieć stopni doktorskich, może być magister, ale jeżeli jest partyjny, dobry,
to on będzie kierował instytutem. I to wprowadzono. Nawet nazwa
„katedra" zaczęła przeszkadzać i zmieniono: nie tam jakaś obca
„katedra", ale „zakład". Będzie więc „instytut" i „zakład".
Zatem Gomułka, który miał ogromne zasługi w latach
1956-62, powinien wtedy umrzeć, no i byłby może jednym z największych Polaków.
Przecież zdarzyła się rzecz zupełnie niesłychana: komunista w tajnym głosowaniu
dostaje prawie 99%. Zakonnice na niego głosują, cały naród głosował za
Gomułką. A potem sam to wszystko zmarnował, pokazując następcom swoim jak
marnować kapitał zaufania, który otrzymali. Wszyscy, którzy rządzili w ostatnich 15 latach okazali się wiernymi uczniami Gomułki. I jaka różnica między
Kwaśniewskim czy Wałęsą? Obaj pracowali nad tym, żeby zmarnować swoją
popularność w kraju.
Jak te „reformy" Gomułki wpłynęły na pracę Profesora?
Nie mogłem dłużej pracować we Wrocławiu. Człowiek, który
został nagle moim zwierzchnikiem nie był szanowanym przeze mnie autorytetem
naukowym. Jedyną jego kwalifikacją do objęcia tego urzędu było to, że był
bratem rektora uniwersytetu. Takie bezprawie było po 1968 roku. Na studentów
przyszli z psami. Na wiecu w 1968 r. przemawiała zresztą moja córka, wygłaszała
bojowe, opozycyjne przemówienia i niewiele brakowało, aby puszczono na nią
psy, tylko mój asystent szarpnął ją za rękę i wyciągnął z sali.
Wobec tego zacząłem szukać pracy gdzie indziej. Przeniosłem
się do Lublina, do UMCSu. Pierwsza rozmowa z prof. Cackowskim była o tym, jak
będzie się nazywała moja katedra. Na kierownika katedry historii nowożytnej
kształcił się rodowity Lublinianin Czarnecki, więc nie wypadało mu jej
zabierać. Ale ja mówię: Ja chcę mieć katedrę filozofii kultury. — A
to cudowne rozwiązanie, nie było żadnych przeszkód, abym ją objął.
Od kiedy można powiedzieć, że zaczęła się moja
filozofia kultury. To jest udokumentowane w mojej najważniejszej pracy. W książce
Spotkania w rzeczach przedstawiam w rozwinięty sposób mój system
filozofii kultury. Książka jest oparta na takiej zasadzie, że najważniejsze
prace z filozofii teoretycznej reprodukuję w porządku chronologicznym
napisania, a następnie rozpoczynam dialog z opublikowaną przez siebie pracą.
Więc ja z 1988 roku dyskutuję z tym co napisał pracę w 1966 r. „O formach
obecności człowieka w kulturze" — to jest właściwie już mój program,
podobnie jak w dwóch innych ówczesnych pracach: „Ateistyczna perspektywa nieśmiertelności" i „Ateistyczna filozofia kultury" [ 7 ]. Zresztą to jest zabawne,
że ta praca ukazała się w miesięczniku katolickim „Życie i Myśl".
1 2 3 4 5 Dalej..
Przypisy: [ 6 ] Tzw. „partyzanci"
(Moczar każde niemal zdanie zaczynał od: „Ja, jako były
partyzant…") czyli „twardogłowi" i kombatanci Armii Ludowej,
zwolennicy Mieczysława Moczara (były dowódca Armii Ludowej, pełnił później
funkcje szefa UB, następnie ministra spraw wewnętrznych, sekretarza KC
PZPR, członka Biura Politycznego i prezesa ZBoWiDu). Rywalizowali z obozem
Gomułki. Prowadzili nagonkę na Żydów, sprzeciwiali się destalinizacji
po 1956 r. [ 7 ] "Ateistyczna perspektywa
nieśmiertelności", Euhemer 1967, nr 1-2 (56-57), s. 45-51;
„O formach obecności człowieka w kulturze", Euhemer 1968, nr 1
(67), s. 5-10; „Ateistyczna filozofia kultury", Życie i Myśl,
nr 3 (165) z marca 1968, s. 15-19. « Ludzie, cytaty (Publikacja: 15-10-2004 Ostatnia zmiana: 23-10-2004)
Andrzej Rusław NowickiUr. 1919. Filozof kultury, historyk filozofii i ateizmu, italianista, religioznawca, twórca ergantropijno-inkontrologicznego systemu „filozofii spotkań w rzeczach". Profesor emerytowany, związany dawniej z UW, UWr i UMCS. Współzałożyciel i prezes Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli oraz Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Założyciel i redaktor naczelny pisma "Euhemer". Następnie związany z wolnomularstwem (w latach 1997-2001 był Wielkim Mistrzem Wielkiego Wschodu Polski, obecnie Honorowy Wielki Mistrz). Jego prace obejmują ponad 1200 pozycji, w tym w języku polskim przeszło 1000, włoskim 142, reszta w 10 innych językach. Napisał ok. 50 książek. Specjalizacje: filozofia Bruna, Vaniniego i Trentowskiego; Witwicki oraz Łyszczyński. Zainteresowania: sny, Chiny, muzyka, portrety. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 52 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: W chiński akwen... Wolność w Hongloumeng | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 3680 |
|