|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Religie i sekty » Islam » Konflikty wewnątrz islamu
Islam kontra islamiści, duch vs demon, wiara a religia [1] Autor tekstu: Lesław Kawalec
Sacrum w służbie polityki
Niecałe dwa
lata temu, na przystanku autobusowym w Stambule, stróżowie prawa zatrzymali
27-letnią alewitkę i zawieźli ją do wydziału antyterrorystycznego lokalnego
dyrektoriatu policji. Przesłuchanie polegało na pluciu do ust, zmuszaniu do
przełknięcia plwocin, zawiązaniu oczu, oblewaniu strumieniem zimnej wody pod
ciśnieniem, obmacywaniu, włożeniu gumowego szlaucha do odbytu, pocieraniu
penisem o jej narządy rodne a na koniec — kopaniu w nie. Co ciekawe, nie
poszli na całość. Jest wielce prawdopodobne, że policjanci — choć jak wiadomo mocno sympatyzujący
na ogół z sunnickimi nacjonalistami — bardziej niż gniewu Allaha obawiali
się reakcji swych przełożonych na monity Amnesty International.
Mimo że
dziewczyna nie była tą której szukali, i choć zaowocowało to dla niej
„poważnymi konsekwencjami psychologicznymi", to przynajmniej zafundowali
sobie odrobinę radości — w końcu ofiara pochodziła z alewickiej części
Kurdystanu. Chcieli dobrze — szukali terrorysty — a Allah zapewne się cieszy,
bo muzułmanie myślący inaczej gorsi są przecież niż chrześcijanie i żydzi.
Jako sunnici wierzą oni, że ich mułłowie wiedzą co mówią. 10
lat wcześniej w miejscowości Sivas okoliczni sunnici — podburzeni przez
swych duchowych przywódców i przy biernej postawie policji — spalili żywcem
36 alewitów, bo wśród nich był niejaki Aziz Nesin, który ogłosił, że
zamierza przetłumaczyć na turecki Szatańskie Wersety. Nesin,
sam nie będący alewitą, przeżył — wyszło więc na to że kowal
zawinił a cygana powiesili.
Kilka miesięcy
wcześniej byłem w tym regionie Turcji i mogłem obserwować zdolności
logistyczne islamskiej Partii Refah (Dobrobytu) sprawnie przewożącej ciężarówkami
całe sunnickie wsie na wiece i inne akcje. Heretycy powinni się bać, zważywszy,
że jeden z członków tej partii, parlamentarzysta działający w Komisji Praw
Człowieka, publicznie żałował tuż przed tragedią w Sivas, że Hitler nie
dokończył swego dzieła (Źródło).
Warto przy tym pamiętać, że wg Koranu, żydzi — obok chrześcijan i sabian
(zapewne chodzi o mandejczyków) — są Ludem Księgi.
Oskarżani o komunistyczną dywersję i niemoralne prowadzenie się, alewici — ci wrogowie
ludu — są w istocie odłamem szyickich muzułmanów, którzy wierzą, że mają
być „panami swych rąk, języka i lędźwi". Wierzą też, że „Bóg jest w każdym człowieku, i każdy musi starać się osiągnąć czystość serca i samoświadomość", zaś „pobożność ma być mierzona stylem życia a nie
rytuałem." (Źródło)
Przyjęli oni np. praktykę braterstwa dwóch rodzin — formy solidarności, która
oznacza wzajemną pomoc, np. współodpowiedzialność za długi i wsparcie
duchowe. Alewici to zwolennicy świeckiego państwa, darzący kemalizm (świecką
ideologię państwową Kemala Ataturka) nieodwzajemnioną miłością. Alewickim
Kurdom z Tunceli (skąd pochodzi opisana wyżej dziewczyna) bliżej do
liberalnych Turków niż konserwatywnych, sunnickich ziomków. Nie dali się oni
także, mimo ideologicznego pokrewieństwa, skłonić jako społeczność do
poparcia komunistów z Partii Pracujących Kurdystanu w ich wojnie z Turcją.
Cóż więc
powoduje, że są skreśleni dla sunnickiej większości? Przede wszystkim
odrzucenie dosłownego stosowania pięciu filarów islamu i zewnętrznych form
religii. W zgodzie z jedną z ustalonych tradycji szyickich i sufickich, w Koranie szukają tego co 'batin' — zakryte — dopatrują się znaczeń
symbolicznych i ezoterycznych. Spotykają się nie w meczetach a w tzw.
„cemevler" — domach zgromadzeń — zwykle u 'dede' — lokalnego mędrca -
gdzie spożywają wspólny posiłek, piją wino, tańczą i recytują poezję
ludowych bardów sufickich. Jako że ma to miejsce późnym wieczorem, daje to
asumpt do spekulacji o rzekomo odbywających się tam orgiach. Poza szyickim
kultem Alego — zięcia Mahometa — i jego Domu, widzianych jako heroiczni męczennicy i patronowie biednych i prześladowanych, mamy tu do czynienia z daleką od
ortodoksji mozaiką wierzeń, które ich konserwatywni sąsiedzi wytykają tym
szyickim sufim, jako dowody kryptopogaństwa i pozostałości chrześcijańskich.
Rzeczywiście,
znajdzie się pożywka dla spiskowych teorii: duża sympatia dla Jezusa, którego
wiele cech nosi ubóstwiany przez nich Ali (męczennik o chrystusowym obliczu z oddawaną mu czcią niemal boską w ramach czegoś na wzór trójcy z Allahem i Mahometem), swoisty kult Maryi, spożywanie wina, i to w czwartek, tak jakby na
pamiątkę Ostatniej Wieczerzy, duże podobieństwo do chrześcijańskiego
gnostycyzmu, a to wszystko na terenach wielowiekowego osadnictwa chrześcijańskiego.
Tym bardziej, że tak jak druzowie i inne podobne sekty wyrastające z szyizmu,
mają oni w zwyczaju stosowanie 'takiji' — praktyki zmylania przeciwnika
poprzez udawanie wiary otaczającej większości i skrywanie własnych przekonań.
Plotka ludowa głosi, że tak naprawdę są to zakonspirowani Ormianie, którzy
poprzez udawaną konwersję ratowali się przed prześladowaniami z początku
zeszłego wieku. Trzeba jednak wiedzieć, że mówimy tu o z grubsza ćwierci
ludności Turcji, która dla zamieszkującej ten kraj sunnickiej większości
przedstawia wartość niższą niż chrześcijanie.
Niechęci
konserwatywnego otoczenia nie potęguje bynajmniej zawiść — to przecież właśnie
sunnitów w ostatnich dwu dekadach państwo, poprzez Dyrektoriat Spraw
Religijnych, oficjalnie wspierało, budując im meczety, organizując lekcje
religii sunnickiej, także za pieniądze alewickiego podatnika, podczas gdy temu
ostatniemu władze co pewien czas (poza budowaniem sunnickich meczetów w alewickich wsiach) organizowały festiwale kultury, na które posyłano tym wyższej
rangi delegacje im bardziej nagliła potrzeba budowania przeciwwagi dla
sunnickich, kurdyjskich nacjonalistów. Alewici ze swej strony dystansują się
od sunnitów, uważając, że ci są od lat służebni wobec władzy i klas
posiadających.
Niechęć wobec
alewich jest wypadkową kilku czynników, z których główne to polityka rządów
po 1980 budowania nacjonalizmu tureckiego na sunnickiej większości, oraz
radykalizacja tureckiej prowincji, paradoksalnie upatrującej zagrożenie dla
religii ze strony świeckiego państwa. Ma się owo zagrożenie przejawiać w nagłaśnianych na pokaz incydentach, np. afrontów wobec kobiet noszących
kwefy, świadczących rzekomo o antyislamskim liberalizmie prozachodnich
skorumpowanych elit. W dobie ogólnego ubożenia Bliskiego Wschodu, pojawiające
się coraz powszechniej napięcia tym łatwiej jest kanalizować w agresję
kierującą się z natury przeciwko społecznościom, które łatwo posądzić o nielojalność, czy ideowe pokrewieństwo z pogańską zagranicą, promującą
styl życia sprzeczny z Koranem, i dążącą — w opinii wielu -
do destabilizacji kraju.
Kiedy w listopadzie 2003 Stambułem wstrząsnęły wybuchy bombowe skierowane przeciw
synagodze i brytyjskiemu bankowi, publicysta bliskiego rządowi dziennika Zaman
Bulent Korucu zastanawiał się, dlaczego Turcja jest obiektem ataków
terrorystycznych, i odpowiedział sobie: „robią to ci którym nie na rękę
jest gospodarcza i społeczna stabilizacja w państwie i sukcesy w dążeniu do
integracji Turcji z UE". W tym okresie dużo się mówiło o presji wywieranej
na Turcję, by wsparła koalicję w Iraku, np. udostępniając swą przestrzeń
powietrzną do inwazji z północy. Oczywiście Turcja nie ma zamiaru wspierać
powstania państwa kurdyjskiego — konsekwencji wojny w Zatoce, całkiem
realnej według Leslie Gelba, VIPa z Centrum Stosunków Zagranicznych (CFR) — i jest okazja przypodobania się Unii postawą antyamerykańską. Jak
widzimy zatem, palec wskazujący sprawcę zamachów kierował się w stronę
Wuja Sama, i koledzy p. Korucu z jego prorządowej gazety niedwuznacznie to
sugerowali. A tu konsternacja: okazuje się że sprawcy zamachów byli powiązani z sunnickim Tureckim Hezbollahem!
Rok przed
zamachem w Stambule, kiedy szefa policji w kurdyjskim Diyarbakir zamordowano
zaraz po jego deklaracji o namierzeniu kilkudziesięciu bojówkarzy Tureckiego
Hezbollahu i planowanym ich aresztowaniu, podejrzenie padło na tę właśnie
islamską organizację. Zdziwienie było tym większe, że ta prawie 20-tysięczna
kurdyjska mafia religijna, stawiająca sobie za cel utworzenie w Turcji państwa
islamskiego nie atakowała nigdy agend rządowych. Jej ofiarami, poza
biznesmenami, głównie kurdyjskimi, nieskorymi do płacenia haraczu — z którego
Hezbollah żył — padały setki bojowników terrorystycznej, komunistycznej,
kurdyjskiej PKK, oraz członkowie opozycyjnej frakcji w łonie samego Hezbollahu.
Co najbardziej
dziwiło obserwatorów to fakt, że za organizację wziął się rząd (nb. szybko i skutecznie)
dopiero na początku 2000 roku, czyli zaraz po zażegnaniu konfliktu
kurdyjskiego, kiedy Ocalan — lider PKK — wezwał Kurdów do zawieszenia
broni. Cui bono służyli
bojownicy TH? Niestety, Puszka Pandory raz otwarta nie przestaje rodzić chorób.
Co więcej, bojowników Hezbollahu rządowe uderzenie przepędziło do ...Iraku, gdzie akurat bojówki sunnickie z Ansar-al-Sunnah wysadzają w powietrze
budynki pro-amerykańskiej administracji autonomii kurdyjskiej, próbując
powstrzymać lub opóźnić nastanie niezależnej republiki. Czy sunniccy radykałowie z Hezbollahu walczą teraz pod szyldem Ansar-al-Sunnah i czy jest to w interesie
Turcji — nie dociekamy. Póki co rząd turecki, ujawniając sprawców zamachów w Stambule, pokazuje wszem i wobec, że z nimi walczy.
Wykorzystywanie
religijnego fanatyzmu dla realizacji celów politycznych nie jest, rzecz jasna,
domeną Turków, choć tradycja używania sunnitów do masakrowania przeciwników
sułtanów osmańskich — alewickich
bektaszów czy turkmeńskich kizilbaszów wschodniej Anatolii sięga setek lat
wstecz, np. sunniccy Kurdowie pomagali Osmanom pacyfikować Kurdów alewitów.
Dla zachowania proporcji powiedzmy, że turkmeńscy nomadowie szyiccy -
protoplaści alewich — byli całkiem
użytecznym narzędziem w ręku Persji. Jak by nie patrzeć, Turcja nie wyróżnia
się pod tym względem jakoś szczególnie źle. Nie żebym chciał uniknąć
posądzenia o sprzyjanie terrorystom blokującym marsz Turcji do UE… ale
przyznać trzeba, że Turcy to z reguły dobrzy i pracowici ludzie, lojalni
patrioci, tylko że tak jakby za łatwo dający się manipulować religijnym
sentymentom, zwłaszcza Turcy niemieccy (ale to już psychologia społeczna
wymieszana z polityką zagraniczną). Trzeba też przyznać, że starania Turcji o akcesję do UE zmuszają jej władze do cywilizowania swych relacji z alewitami.
1 2 3 Dalej..
« Konflikty wewnątrz islamu (Publikacja: 17-03-2005 Ostatnia zmiana: 18-12-2010)
Lesław KawalecUr. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm. Strona www autora
Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4011 |
|