Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
204.444.767 wizyt
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 700 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Anatol France - Kościół a Rzeczpospolita
Artur Patek, Jan Rydel, Janusz J. Węc (red.) - Najnowsza Historia Świata tom 4 1995-2007
Julio VALDEÓN BARUQUE, Manuel TUŃÓN DE LARA, Antonio DOMINGUEZ ORTIZ - Historia Hiszpanii

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Pierwszym prorokiem był pierwszy nikczemnik, który spotkał grupę frajerów."
 Religie i sekty » Islam

Prawdziwi i urojeni wrogowie islamu [1]
Autor tekstu:

Sacrum w służbie polityki

Słuchałem właśnie poprzez Internet kilku wywiadów na tematy bliskowschodnie, w których rozmówcy przekazywali swe uwagi odnośnie trwałego wykorzenienia wojującego islamizmu z tej religii. Daniel Pipes postuluje zadanie Palestyńczykom i islamskim rządom ostatecznej, upokarzającej klęski. Amerykański Irakijczyk Sami Rasouli natomiast zdradza ślady panarabskiej solidarności i obawia się, że rozprawa z Palestyńczykami tylko ożywi radykałów, bo pokaże, jak Zachód traktuje muzułmanów. Wyznawców islamu lekcja palestyńska utwierdza w przekonaniu, że chrześcijaństwo — tu we współpracy z Żydami — nie przepuści żadnej okazji, by zniszczyć ich wiarę. W rzeczy samej, obecna polityka USA jawi się jako kontynuacja kolonializmu brytyjskiego, którego dziedzictwo to m.in. podejrzliwa niechęć wobec chrześcijan. Niechęć ta połączona ze świadomością materialnej i militarnej potęgi Zachodu zrodziła bliskowschodnią odmianę teorii spiskowej...

Swego czasu furorę zrobiła opublikowana w Bildzie i prasie francuskiej — a był to okres narastania franko-germańskiej animozji transatlantyckiej — opowieść w odcinkach, składająca się z zapisków niejakiego Hemphera, mającego być brytyjskim agentem z pierwszej poł. XVIII w. i oficerem prowadzącym pewnego muzułmańskiego kleryka. Opisuje ona cele i metody pracy sieci brytyjskich agentów na Bliskim Wschodzie, sprowadzające się do — stosowanych zresztą powszechnie — identyfikowania przydatnych postaci jako potencjalnych TW i wykorzystywania ich słabości i ambicji, tu: do zniszczenia islamu.

Pojawia się tam m.in. motyw rzeszy chrześcijańskich kobiet zajmujących się seksualnym usidlaniem całej masy muzułmanów, by następnie mogły tym łatwiej ich rozpić, a następnie popchnąć ku uzależnieniom i waśniom. Jako że z wypowiedzi agenta wynika, że żniwo wielkie, a robotników liczba ograniczona, wydaje się, że bohaterskie chrześcijańskie Esterki wyrabiają na froncie seksualnym normę kilkuset procent. A potrzeba nagli, bo Ministerstwo nad Tamizą stawia sobie ambitne ramy czasowe — jedno stulecie. To rzeczywiście działa na wyobraźnię!

Wyznania Brytyjskiego Szpiega wyszczególniają słabe i mocne punkty mahometan oraz informują, jak brytyjskie Ministerstwo d/s Kolonii zamierza atakować muzułmańskie czułe punkty i bezlitośnie niszczyć cnoty: skłaniać do nacjonalistycznych i rasistowskich wynaturzeń, promując tubylcze tradycje przedmahometańskie; popularyzować i nagłaśniać alkoholizm, rozpustę, hazard i spożycie wieprzowiny, wykorzystując do tego celu chrześcijan i żydów podających się za muzułmanów; przekonać, że dżihad jest przestarzały i był dobry w konkretnym kontekście przeszłym; wykazać, że islam nie jest jedyną uprawnioną religią, że Mahomet miał chrześcijankę i żydówkę za żony, a pojęcie 'muzułmanin' odnosi się do każdego człowieka wielkiej wiary, oraz że wolno budować kościoły; wprowadzać zamieszanie w kwestii autentyczności hadisów (przypowieści dot. Proroka i jego kompanów), zniechęcać do modłów i pielgrzymowania — bo to ich łączy w zgromadzeniach — poprzez m.in. rzucanie oszczerstw na duchownych i wytykanie im błędów, by ich odciąć od ludu; odwodzić od oddawania pieniędzy na potrzeby islamskich uczonych i siać jak najwięcej herezji; ukazywać jak wsteczny jest islam i jak prowadzi do terroru; wyobcowywać dzieci od ojców, i tak odcinać je od tradycji, by przejąć ich wychowanie, a kobiety zachęcać do pozbycia się tradycyjnych okryć, czyniąc je łatwiejszym obiektem uwodzenia (najpierw ma się rozumieć, przykład dadzą wyzwolone kobiety chrześcijańskie); szerzyć konflikty przez rozpowszechnianie nauki zabraniającej kultu wokół miejsc pochówku wielkich muzułmanów, a nawet poprzez niszczenie miejsc kultu szyitów; zakazać poligamii by zmniejszyć przyrost naturalny; zniechęcać do misjonarstwa i stworzyć przekonanie, że islam to wiara Arabów; zachęcać do wolnomyślicielstwa, do krytyki autentyczności Koranu, i w ogóle do coraz większej swobody; itd.

Nie dość na tym: książka wyjawia dwa pilnie strzeżone sekrety. Pierwszy to istnienie swoistego symulatora religijno-politycznego, mającego jak najwierniej oddać stan umysłu i wiedzy czołowych postaci świata islamu, poprzez regularne dostarczanie wtajemniczonym „sobowtórom" informacji wywiadowczych, tak, aby potem łatwiej im było przewidzieć, jakie decyzje podejmą oryginały w kluczowych kwestiach religijno-politycznych. Drugi sekret to coś, co teraz komentatorzy telewizyjni nazwaliby „mapą drogową" podbijania islamu: plan sojuszy politycznych, podgrzewania konfliktu turecko-irańskiego, stworzenia szeregu malutkich skłóconych ze sobą państewek muzułmańskich, uformowania religii, które ubóstwiają 1. Alego, 2. Dżafara Sadika, 3. Mahdiego, 4. Alego Rida, oddania kluczowych miejsc świata islamskiego heretyckim sektom, zapobiegania nauce arabskiego, zainstalowania zepsutych i okrutnych przywódców oraz dowódców i takiego podporządkowania ich Koronie, by byli maksymalnie służalczy, otoczenia polityków swoimi ludźmi, nawet jeśliby trzeba ich było przemycać na dwory — lub do rodzin krewnych mężów stanu - jako niewolników. Ponadto, przewidziano penetrowanie misjonarzami środowisk medycznych, inżynierskich czy ekonomicznych, użycie młodzieży chrześcijańskiej i żydowskiej jako przynęt dla młodych muzułmanów, by ściągnąć ich na złą drogę, stworzenie armii chrześcijan, którzy jako „profesorowie", „naukowcy", czy „badacze" wykoślawią Koran, monitorowanie trendów w świecie islamu i donoszenie o wszelkich zmianach, prowokowanie powstań, niszczenie gospodarki, np. poprzez dewastowanie kanałów irygacyjnych, wysuszanie rzek i upowszechnianie narkotyków.

Prawda, jak łatwo można znaleźć analogię między celami przypisywanymi wrogiej agenturze, a tym, co całkiem naturalną koleją rzeczy ma miejsce wraz z nieuchronnym przenikaniem się kultur, wymianą myśli i regresem religijnej dyscypliny związanym z naturalną tendencją do emancypacji jednostki ze zbiorowości i rodu? Można się dziwić, że tak bezkrytycznie niektóre media podeszły do pozycji opiewającej wszechmoc służb specjalnych, która zachowała się jedynie w arabskim (sic!) tłumaczeniu, a w którym — na dodatek — była mowa o potrzebie demoralizacji z wykorzystaniem obrazu .… w tym … telewizji !! (XVIII w. — można to oczywiście tłumaczyć niedoskonałościami tłumaczenia) Czy mieliśmy do czynienia z anty-anglosaskim zaślepieniem we Francji i Niemczech i próbą pozyskania muzułmanów przez puszczanie do nich perskiego oka? A może środki przekazu były tak powalone oczywistą zgodnością zapisów Pamiętnika i tego, co znamy z historii, że redaktorzy najzwyczajniej nie zastanowili się nad kolejnością zdarzeń — może jednak pamiętnik napisano PO wydarzeniach, które zdają się potwierdzać jego prawdziwość?

Bohater pamiętnika prowadzi niejakiego Mohammeda z Nadżdu — cholerycznego sunnitę o dość krytycznym zacięciu i słabości do kobiet. Pod wpływem swego agenturalnego otoczenia kleryk ulega umiejętnie budzonemu u niego przekonaniu o swej wyjątkowej misji odrodzenia islamu i daje się popchnąć ku tworzeniu heretyckiej sekty. Tu pamiętnik się kończy, ale z historii wiemy, że Mohammed z Nadżdu to nie kto inny jak sam Wahhab — założyciel Mowwahhidun, inaczej zwanych wahhabitami. Cóż, owoce działalności tego religijnego sojusznika domu książąt saudyjskich są z punktu widzenia sunnitów opłakane i jak najbardziej zbieżne z przypisywanymi Wlk. Brytanii celami politycznymi.

Tak się składa, że wykorzystujący oręż wahhabizmu Saudyjczycy, jak się okazuje — czy może ukazuje — są od I poł. XX w. silnie powiązani ze światem anglosaskim. Polityczne interesy z Wlk. Brytanią — która wykorzystała ich przeciw Osmanom i Haszymidom oraz dała przyzwolenie na jednoczenie pod ich przywództwem okolicznych klanów — a także z amerykańskimi kompaniami naftowymi, uczyniły ich — w oczach bliskowschodnich muzułmanów — strażnikami imperialnych interesów państw-wrogów islamu. Przypisywane czasem domowi Saudów żydowskie pochodzenie nie pomaga bynajmniej pozbawić tego wizerunku wiarygodności, pomimo ichniego uwikłania w popieranie terroryzmu i jego salafistycznej ideologii, od której sami wahhabici, pomimo wpompowania w jej wspieranie dziesiątek miliardów dolarów, zaczynają się nieco dystansować.

Motyw anglosaskiego interwencjonizmu w świecie islamskim jest w umysłowości arabskiej powszechny i nieźle uporządkowany, a pamiętać trzeba, że w świecie zdominowanym przez sentyment religijny doskonałą formą wpływu politycznego jest wykorzystywanie do swych celów religii. Teorię stworzenia przez Brytyjczyków wahhabizmu i przekonanie o pożytku, jaki dla Anglosasów płynie z jego ekspansji można rozważać jedynie z dużymi zastrzeżeniami — należałoby założyć, że Wlk. Brytanii i Ameryce zależy na terroryzmie. Są jednak inne gotowe przykłady utwierdzające muzułmanów w przekonaniu o istnieniu anty-islamskiej konspiracji, mającej ułatwić realizację interesów politycznych poprzez kreowanie wygodnego oblicza tej religii — tu: poprzez stworzenie w/w sekty mającej ubóstwić Mahdiego.

Druga połowa XIX w. była okresem oczekiwań mesjanistycznych na Zachodzie, tumultów religijnych zaś na Wschodzie. Pod koniec pierwszej połowy wieku szyicki odłam szejkitów oczekiwał pojawienia się Mahdiego (wg niektórych w akompaniamencie Jezusa, a wg innych bytu tożsamego i z Jezusem, i z Mahometem) — obietnicy Allaha, proroka z Domu Mahometa, mającego być drogowskazem swego wieku. I rzeczywiście w 1844 r. przedstawiciele tej sekty rozpoznali Mahdiego w pewnym Persie, niejakim Siyyid Mírzá 'Alí-Muhammadzie, który sam podał się za Bab'a / Bramę, przez którą ludzkość łączy się z elementem boskim. Oczekiwanie czasów końca było jak widać powszechne, gdyż tenże Bab zgromadził wnet wokół siebie pokaźną gromadę wyznawców. Nb. William Miller, praszczur adwentystów, zapowiedział na ten właśnie rok ponowne przyjście Jezusa… zaś w Sudanie urodził się Muhammad Ahmad - zwany później … Mahdim.

Tak więc można założyć, że Brytyjczycy, którzy nie mogli nie zauważyć gwałtownych wydarzeń w Persji, nie powinni się dziwić, gdyby podobna postać pojawiła się gdzie indziej w ich dominium. Rzecz jasna, gdyby taki Mahdi chciał uskuteczniać przeciw nim Dżihad mieliby problem, gdyby zaś propagował go nie narażając Korony na straty — mógłby sobie działać. W zasadzie nawet gdyby takiego Mahdiego nie było, to należałoby go wtedy wymyślić. Oba scenariusze sprawdziły się w osobach dwóch Ahmadów: pierwszy wypełnił się, gdy wspomniany wyżej sudański Mahdi narobił Brytyjczykom swym Dżihadem nie lada kłopotów niedaleko strategicznie ważnego dla nich Egiptu (Kanał Sueski), drugi spadł im z nieba, by utrzymać Perłę w Koronie.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Przemoc w islamie: wypaczenie misji Mohameta czy jej kontynuacja?
Politycznopoprawnościowy problem z terroryzmem


« Islam   (Publikacja: 10-04-2005 )

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lesław Kawalec
Ur. 1970. Nauczyciel języka angielskiego w krakowskim liceum, prowadzi także zajęcia w Kolegium Językowym i na kierunku Filologicznym na WSEH w Bielsku-Białej. Interesuje się religią, historią, polityką i dydaktyką, rozumianą jako pomoc otoczenia w maksymalnym rozwijaniu potencjału młodego czowieka, jego inicjatywności i niezależnego myślenia. Światopoglądowo bliski jest mu socynianizm.
 Strona www autora

 Liczba tekstów na portalu: 6  Pokaż inne teksty autora
 Poprzedni tekst autora: Impresje na odejście Rodaka naszego Konrada Wojtyły
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 4080 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365