|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Felietony i eseje Niby głupstwo Autor tekstu: Bogdan Miś
Podobno wraz z wiekiem narasta w człowieku drażliwość i skłonność do przesadnej reakcji na drobiazgi. Nie wykluczam, że dokładnie
to jest moim udziałem; nie wykluczam, że fakt, który pragnę poniżej opisać,
będzie dla większości Czytelników błahostką właśnie. Mnie jednak irytuje
on coraz bardziej — do tego stopnia, że postanowiłem rzecz upublicznić. Jeśli
Państwo podejmą z moimi poglądami dyskusję — chętnie na nią pójdę; jeśli
się ze mną zgodzicie, będę rad: dowiedzie to, że może nie do końca
jeszcze jestem starym zgredem. Chodzi o pewne praktyki telewizyjne, w ostatnich latach
szczególnie widoczne w stacjach prywatnych, ale także pomalutku pojawiające
się już również w Publicznej. Rozumiem, że i Publiczna i komercyjne żyją w gruncie rzeczy z reklam; godzę się z tym z niekrytym obrzydzeniem, ale
rozumiejąc istotę tzw. dzisiejszych czasów. Godzę się podobnie, jak z niechęcią
akceptuję istnienie różnych fastfudów i makdonaldów: świństwo to i paskudztwo, ale uciec się od tego już nie da. Ale — jak mawiał klasyk — znaj proporcję,
mociumpanie. Roznosicieli ulotek czy innych szemranych domokrążców można
ostatecznie tolerować, ale nie wpuszcza się ich raczej na salony i nie częstuje
koniakiem. Wiele lat temu, kiedy wchodziłem w TVP w skład zespołu
układającego tzw. ramówki programowe i ustalającego — a potem nadzorującego — porządek telewizyjnego dnia, jedną z głównych zasad działalności tej
przyświecających była świętość pory rozpoczynania wiadomości, szczególnie
zaś głównego ich wydania. W przestrzeganiu tej zasady dochodzono niekiedy do
absurdu: pamiętam, jak raz dyrektor dyżurny, aby zapewnić punktualność
dziennika przerwał żywą transmisję ważnego międzypaństwowego meczu na dosłownie
kilkadziesiąt sekund przed końcem, doprowadzając tym miliony kibiców do nagłego
ataku wściekłości; zapłacił za to zresztą cenę bardzo wysoką, ale on po
prostu nie pojmował, że wszelkie zasady są tylko po to, by fachowiec wiedział,
kiedy można i należy je złamać. Ale złamać w sytuacji absolutnie wyjątkowej. Jak starsi telewidzowie zapewne pamiętają, ostatnie
kilkanaście sekund przed wiadomościami wypełnialiśmy wówczas z reguły
obrazem odmierzającego ostatnie sekundy zegara — świadomie i z rozmysłem mówiąc
widzowi, że oto szanujemy go i jesteśmy śmiertelnie punktualni. No, a teraz — kicha z grochem. Jak mamy reklamy, to
lecimy z nimi „do spodu", w najmniejszym stopniu nie bacząc na -
opublikowany przecież w prasie, więc dla mnie mający charakter zawartej ze mną
jako widzem umowy — program dnia. Celuje w tym Polsat, którego sztandarowe
wydanie informacji, to o 18.45, potrafi się rozpocząć nawet pięć minut później.
Ale zdarza się i innym, w wypadku zaś wydań późniejszych jest w ogóle regułą
we wszystkich stacjach. Jest to dla mnie dowód niesłychanej wręcz i wielce obraźliwej
wobec widza arogancji. Robiąc tak, nadawca mówi mi mniej więcej tyle: „siedź
cicho, śmieciu, i bądź zadowolony, że w ogóle z tobą rozmawiam; moim celem
jest przecież kasa, ty zaś jesteś jedynie po to potrzebny, żebyśmy mogli wyśrubować
cenę za reklamę". Przyznam, że polubiłem program informacyjny Polsatu, odkąd
zaczął nim zarządzać Tomasz Lis (choć samego Lisa — ceniąc jego
profesjonalizm dziennikarski i znajomość rzemiosła — jako prezentera nie
znoszę, ponieważ jego czytelne poglądy są demonstrowane w sposób tandetny;
te wznoszenie ocząt w górę, gdy się nie zgadza z rozmówcą, te grafomańskie i prowincjonalne wzdychania...) — jest szybki, w miarę rzetelny, względnie
mało napastliwy, pani Smoktunowicz zaś zna swój fach jak rzadko i w odróżnieniu
od wielu innych telewizyjnych „starletek" nie jest „pańciowata".
Ale już go nie oglądam, przegrał u mnie konkurencję z „Faktami" TVN właśnie niepunktualnością. Podobnie jak niepunktualności, nie trawię w telewizji
jawnego cwaniactwa. Sztuczne dzielenie programu — powiedzmy, podzielenie
prognozy pogody na dwie części, jak to uczyniono w Publicznej, żeby
„sposobem" zapewnić oglądalność Monice Olejnik; albo wyodrębnienie tej
prognozy czy informacji sportowych z wiadomości, aby uzyskać doskonały czas
na reklamy — to są numerasy czytelne dla małych dzieci. Budzące jedynie
wstręt i obrzydzenie do zarządzających programem. Co więcej, uczące widza
manipulacji i obchodzenia przepisów; a zatem z samej swej istoty sprzeczne z tak zwaną „misją". Co zaś mnie w tym wszystkim po prostu przeraża, to to, że — jak się wydaje — większość ludzi uważa takie praktyki za całkiem
normalne. Nikt nie wytacza telewizjom żadnych procesów, nikt nie protestuje... Po prostu: stuliliśmy uszy po sobie i powiadamy — głupstwo,
nie ma o co kopii kruszyć. Niby rzeczywiście głupstwo...
« Felietony i eseje (Publikacja: 20-05-2005 Ostatnia zmiana: 23-05-2005)
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Liczba tekstów na portalu: 32 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Dlaczego kocham Karola Darwina? | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4145 |
|