|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Religie i sekty Dylematy ekumenizmu Autor tekstu: Marek Krakus
Czy
ekumenizm jest możliwy? Pytanie wydaje się bezsensowne. Przecież wszyscy mówią o nim, jako rzeczywiście istniejącym. Ale czy wiemy naprawdę o czym mówimy?
W
1986 roku odbyło się w Asyżu ekumeniczne spotkanie modlitewne z inspiracji
Jana Pawła II. Jest ono podawane jako przykład narastającej tendencji do współpracy
pomiędzy religiami. Czy taka próba dążenia do jedności ma szansę
powodzenia?
Każda
religia uważa, że jej poglądy dotyczące transcendencji są prawdziwe.
Jednocześnie poglądy różnych religii różnią się od siebie, często bywają
sprzeczne. Dwa sprzeczne ze sobą poglądy nie mogą być jednocześnie
prawdziwe. Czy są możliwe logiczne sposoby uniknięcia sprzeczności?
Można
przyjąć, że jedna z religii jest prawdziwa w całości, a pozostałe są
prawdziwe tylko w tych poglądach, w których zgadzają się z tą pierwszą.
Taki punkt widzenia jest podstawą dokumentu „Dominus Iesus" uznającego, że
tylko w religii katolickiej jest pełnia prawdy religijnej.
Ale każda religia chciałaby być tą „najprawdziwszą". I nie ma
obiektywnych podstaw do uznania jednej z nich za wyróżnioną.
Drugi
punkt widzenia zakłada, że wszystkie religie są równoprawne. Podstawą do
współdziałania mogłyby być wspólnie uznawane normy moralne, oraz ta część
poglądów, która jest jednakowa dla wszystkich uczestników dialogu
ekumenicznego. Pozostałe poglądy musiałyby być uznane za „prawdy
lokalne" obowiązujące tylko wewnątrz poszczególnych religii, a więc
relatywne, mniej ważne.
Pierwotnie
ekumenizm dotyczył religii chrześcijańskich. Wspólnym poglądem jest wiara w jednego Boga i uznanie wyjątkowej roli Jezusa. Ale już
pogląd o jego boskości nie jest uznawany przez wszystkie religie chrześcijańskie.
Odrzucenie tego poglądu wydaje się niemożliwe dla religii katolickiej. To
samo dotyczy rzeczywistej obecności Jezusa w Eucharystii, kultu Matki Boskiej i
Świętych. Rezygnacja z tych dogmatów w religii katolickiej również wydaje
się niemożliwa. A co by było, gdyby ekumenizm miał być rozszerzony na
religie niechrześcijańskie? Zakwestionowana musiałyby być absolutna
prawdziwość takich poglądów jak wiara w jednego Boga, jego charakter jako
osoby, itp.
Czy
więc ekumenizm zakładający równoprawność religii, jako partnerów dialogu
religijnego jest niemożliwy?
Istnieje
pewna możliwość pogodzenia sprzecznych racji w warunkach równoprawności. Otóż
wszystkie religie będące partnerami dialogu ekumenicznego musiałyby przyjąć,
że wszystkie opisy właściwości Boga spotykane w religiach są tylko ludzkimi
próbami wyobrażenia sobie transcendencji, nazywanej Bogiem, a nie prawdą
objawioną przez Boga i nie można ich rozważać w kategorii prawdy i fałszu.
Nie można jednocześnie umniejszać wagi tych prób. Są one
ludziom bardzo potrzebne, gdyż dają one wielu ludziom poczucie sensu i godności
istnienia i rozwijają człowieka duchowo. Według opisanego powyżej poglądu,
każdy człowiek, zarówno niewykształcona dewotka, jak i wysokiej rangi teolog
mają prawo wierzyć zgodnie z właściwościami jego umysłu. Ale jednocześnie
nie mają prawa pogardzać poglądami innych ludzi w sprawach religijnych, oraz
zmuszać innych osób do przyjmowania swoich poglądów (zarówno dewotka
teologa jak i teolog dewotkę). Wobec pojęcia Boga wszyscy ludzie są równi w swojej niewiedzy. Wynika z tego również, że
wierzenia religijne w sposób naturalny zależą od aktualnego poziomu wiedzy
społeczeństwa i w związku z tym w sposób naturalny ewoluują.
Równocześnie
oznacza to, że jakiekolwiek wnioski wypływające z poglądów religijnych dla
praktyki życia doczesnego należałoby wyłączyć z wierzeń religijnych i przenieść do odpowiednich nauk przyrodniczych (np. w przypadku 10 przykazań
do socjologii, psychologii i nauk społecznych, patrz: „Dekalog z tego świata").
Jeżeli
jednak do tak określonych poglądów religijnych nie można by stosować
kryteriów prawdy i fałszu, to do jakiej kategorii należałoby je
zaklasyfikować?
Z reguły rozważaniu prawd religijnych przez osoby wierzące
towarzyszą uczucia religijne. Podczas obrzędów religijnych wierzący odczuwają
specyficzny nastrój towarzyszący tym obrzędom. Głęboko przeżywanej
modlitwie towarzyszy odczuwanie obecności Boga, Jezusa, Jahwe, Allaha.
Mistyczne odczuwanie kontaktów z Najwyższą Istotą dają przeżywającemu wrażenie
wręcz „namacalnej obecności Boga", „iluminacji" dającej absolutną
pewność zgłębiania Tajemnicy. Są to realnie odczuwane stany psychiczne (zarówno
indywidualnie, jak i zbiorowo). Tych stanów duchowych nie można jednak
rozpatrywać w logicznych kategoriach prawdy i fałszu. Są one wewnętrzną
„prawdą psychologiczną" przeżywającego, o której może on opowiedzieć,
ale nie może się podzielić tym przeżywaniem z ludźmi, którzy tego sami nie
odczuwają. To wszystko należy do przeżyć psychicznych o podobnym charakterze
jak uczucie bliskości osób zakochanych, miłości matki do dziecka, lub więzi
łączącej grupy ludzi zjednoczonych wspólną przyczyną o charakterze
emocjonalnym. Poglądy religijne są w takich przypadkach nośnikiem uczuć
religijnych, mają charakter podobny jak poezja.
Przeżywanie takich stanów uczuciowych jest możliwe tylko
dla osób o psychice otwartej na uczucia. Ale taka psychika ma jednocześnie
negatywy, o których pisałem w tekście „Język racjonalny i emocjonalny w religii i polityce". Na wszelkie próby krytyki lub nawet tylko prezentowania
poglądów odmiennych często reaguje irytacją. W przypadku uczuć religijnych
takie działania są odbierane jako profanacja świętości. Z tego wynika, że
wszelkie próby dyskutowania o różnicach religijnych przez osoby emocjonalnie
zaangażowane na ogół kończą się kłótnią, a w najlepszym razie rezygnacją z rozmowy. Z tego wynika, że sformułowany powyżej postulat relatywizacji poglądów
religijnych jest sam w sobie sprzeczny, bo dotyczy poglądów towarzyszących
uczuciom religijnym, które psychologicznie nie tolerują relatywizacji. Ludzie
traktujący religię uczuciowo zamykają się więc we własnych kręgach bliskości
(mogą chcieć nawracać innych, ale sami nie chcą być nawracani).
Tak
więc, jeżeli porozumienie w sprawach religijnych pomiędzy różnymi
wyznaniami jest logicznie sprzeczne w języku racjonalnym, z powodów psychologicznych praktycznie niemożliwe w języku
emocjonalnym, a sprawy świata doczesnego, jak stwierdziliśmy powyżej, należałoby
przenieść do odpowiednich nauk, to co mogłoby być podstawą porozumienia między
religiami?.
Czyżby
więc ekumenizm był tylko brakiem wojen religijnych, swoistym religijnym
zawieszeniem broni?
Patrząc z tego punktu widzenia, modlitwa w Asyżu chyba nie była ekumeniczna.
Przedstawiciele różnych wyznań wprawdzie zebrali się fizycznie w jednym
miejscu, ale psychologicznie każdy modlił się osobno. Wspólnym był tylko
cel doczesny modlitw, pokój.
W
świetle powyższych rozważań można postawić jeszcze jedno pytanie. A co z istniejącym ekumenizmem protestanckim, Czy jest on prawdziwy? Czy ekumenizm
protestantów nie jest tylko sojuszem obronnym, wymuszonym przewagą Kościoła
Katolickiego?
« Religie i sekty (Publikacja: 01-06-2005 )
Marek Krakus Ur. 1946. Z wykształcenia jest fizykiem, pracującym zawodowo w dziedzinie elektroniki. Zainteresowania: filozofia, nauki społeczne, polityka, muzyka poważna, sport. Liczba tekstów na portalu: 6 Pokaż inne teksty autora Najnowszy tekst autora: Wymiary polityki | Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl.
Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie,
bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w
kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.str. 4165 |
|